Nie Starfield i nie Baldur's Gate 3 - to ta gra RPG zabrała mnie w ostatnich dniach na epicką przygodę
Kurna, człowiek coraz starszy to i problemy ze wzrokiem coraz większe.
Na jakie platformy jest ta gra?
Rozwój postaci jest przecież rozwinięty bardziej niż w 99% jrpgach, można w końcu wybrać statystyki które rosną, a nie po prostu dostać to co było zaprogramowane.
Główne postacie nie mają żadnej osobowości.
Ja przy tej grze ziewam jak gram, bo jest nudna i męcząca. Nie można uciec z walki, każda wlecze się w nieskończoność. Nie można za bardzo przelevelować przez małe ilości punktów doświadczenia, szczególnie bossowie dają bardzo mało lub czasem nawet wcale. Qte z każdym atakiem i blokiem staje się na dłuższą metę zbyt męczące, a twierdzenie twórców w tutorialu, że to tylko nieistotny bonus i nie trzeba czuć presji by to zawsze robić okazje się bzdurą, gdy różnice w obrażeniach robią się spore bez klikania. Każda umiejętność wymaga dodatkowego zaangażowania, przez co chce się unikać walki jak ognia, nawet zwykły nomen omen fireball trzeba przetrzymać klawisz i tracić czas, zamiast puścić natychmiast.
Nie zgadzam się też, co do wciągającej historii. Ja po 10 godzinach ciągle mam kompletnie gdzieś co się stanie.
pełna zgoda, zmeczyłem tutorial, pare walk po nim i nuda, mechanika walki odklejona kompletnie
Wydaje mi że po 10 godzinach to dopiero wprowadzenie kończysz.
Ja jestem zachwycony grą. Kończę powoli kilka razy nawet łezka poleciały z powodu wydarzeń raz popłakałem się jak bóbr.
Grą może jest trochę przeciągnięta ale daje kompletna historie.
Zdecydowanie jedna z najlepszych gier tego roku. Na laury w kategorii "najlepszej gry RPG" raczej liczyć nie może bo ma kolosalnych konkurentów, ale myślę że o indyka roku powalczy.
słabe (praktycznie zerowe) możliwości rozwoju postaci.
I w tym momencie wiem że to oleje ciepłym moczem.
Narzekanie na to, że w J-rpg nie ma złożonego rozwoju postacji jest jak marudzenie, że w ścigałkach nie ma głębokiej (lub jakiejkolwiek) fabuły..
Dawanie do zrecenzowania gry stojącej przede wszystkim fabułą komuś, (bez urazy autorze recenzji, masz prawo do własnych upodobań) komuś, kto w grach ceni przede wszystkim mechaniki.. też nie było najszczęśliwszym wyborem redakcji.
Gra jest tym, czym miała być i taka, jaką od początku jasno sygnalizowali twórcy. Duchowym spadkobiercą Chrono Triggera, w nowoczesnej szacie, z nową przygodą do przeżycia, wypolerowanym na błysk i z gościnnym udziałem genialnego kompozytora oryginalnego CT. Od lat czekałem na coś takiego, więc dla mnie insta-buy przy premierze.
Demo jeszcze na początku wakacji sprawdziłem na Switchu, ale premierowe wydanie jednak wziąłem ze Steama, bo ciut taniej, a i tak nie będę w to grał 'przenośnie'.
Dla mnie jest to dosyć ciężka do ocenienia gra. Zazwyczaj unikam pikselowych gier jak ognia (ale Octopath Traveler wciągnął mnie jak malo co!), ale tutaj w Sea of Stars też się całkiem przyjemnie gra. Nie jest jednak łatwo i kilka relicsow musiałem włączyć, żeby trochę ułatwić grę (oczywiście poza tym co daje +100% zycia).
Historia póki co (ok. 8 godzin gry) nie wciąga mnie jednak. Jakieś te wszystkie konwersacje takie nijakie, brak humoru, postacie bez charakteru.
Rozwój postaci całkiem sporo, fajnie, że się wybiera bonusowe punkty przy awansie. Same poziomy jednak bardzo wolno wchodzą. Po tych 8 godzinach moja druzyna jest chyba dopiero na 6.
Walk nie ma za dużo, nie trzeba grindowac, ale mechaniki zręcznościowe jednak dosyć szybko się nudzą i są dosyć uciążliwe. Podoba mi się, że postacie same się wskrzeszają po śmierci i upłynieciu określonej ilości tur.
Muzyczka w tle taka sobie. Nie słyszę tu geniuszu Matsudy, chociaż nie wiem jaki dokładnie on miał wkład w soundtrack.
Jest spoko, ale na pewno nie 9 czy 8+, jak dla mnie oczywiście.
Akurat muzyka to jedyne, co jest tu warte zapamiętania. Reszta jest płaska, nudna, męcząca. Do tego autorzy od startu kuszą ułatwiaczami rozgrywki za niską kwotę (w walcie gry) - gdzie sens, gdzie logika?
To taki odpowiednik ustawienia poziomu trudności, chociaz faktycznie troche w dziwne miejsce to zostalo wrzucone, gdy nagle po kilku godzinach gry odkrywa sie takie ulatwienie w zwyklym sklepie, obok nowej zbroi. Ale zawsze to lepiej niż jakby te ułatwiacze były w mikropłatnościach.
Inny poziom. Chained Echoes jest dopracowane na każdej płaszczyźnie - od świetnej i miejscami mocno wymagającej walki, wielu mechanik, pomysłów i postaci po fajny świat. SoS jest tylko ładny graficznie. Postacie banalne i dziecinne, walka przekombinowana, mimo że prosta, nie daje frajdy. Liczba walk ograniczona, bo oskryptowiona bardziej, niż w CE.
CE "splatynowałem" na XSX, do SoS nie chce mi się po 3h wracać, bo to nic ciekawego. A szkoda, bo czekałem na to tak, jak inni na starfildy i podobne AAA.
Czyli moje przeczucia po ograniu dema SoS, bo już wtedy mocno mi w niej coś nie pasowało. Chained Echoes było moją grą roku 2022 i cicho liczyłem że SoS na premierę jednak kliknie.
Mam podobne odczucia co kolega wyżej, chociaz wciaz daje szanse. Fabularnie to nie ta liga, chained echoes byla prowadzona swietnie, jak dobra książka. SoS jest znacznie bardziej oszczedny. Celuje jednak w zupełnie inny ton, klasycznie, na wzor starych jrpgow. Ale writing, postaci, banalne prowadzenie narracji - wszystko kuleje. Nie mowiac juz o walce, ktora juz w chrono triggerze byla ciekawsza.
Liczyłem że z tej dwojki to Sea of Stars bedzie gora, ale poprzeczka jest za wysoko. IMO warto dac szanse, szczegolnie jak i tak sie ma któryś z abonamentow, bo to przyjemna, sliczna gra. Tylko oczekiwania trzeba obnizyc o kilka stopni.
Wczoraj ukończyłem grę I bawiłem się dobrze.
Miałem kiedyś kupić, ale jeśli turowa walka opiera się w dużej mierze na dodatkowych QTE... To najgorsze co można dodać w grze turowej
Nic dziwnego: to dwie najbardziej przereklamowane gry w historii gamingu
Coś musiałem zchrzanić albo nie ogarniam walki bo odbiłem się od lokacji z mrówkami jakieś 3x. Dla mnie to pewnie finito zainteresowania