Forum Gry Hobby Sprzęt Rozmawiamy Archiwum Regulamin

Wiadomość Czekamy na nowego Bonda, ale czas skończyć z jego fałszywym dżentelmeństwem

24.04.2023 21:24
1
23
Jerry_D
62
Senator

Żeby była jasność, zacznę od pewnego wyznania. Nie jestem wielkim fanem filmów z Bondem. Dużo bardziej wolę oryginalną wersję książkową, która jest, znacznie bardziej przyziemna (jeśli ktoś ma wątpliwości, może sobie porównać filmowy i książkowy Moonraker). A teraz do rzeczy:

Już po tytule miałem podejrzenia, że wiem, do czego zmierza autor. Jednak wciąż miałem trochę wątpliwości, że być może autor zmierza z tym "fałszywym dżentelmeństwem" do faktu, że Bond wcale takim dżentelmenem nie był, kiedy mu to odpowiadało. Przykładowo, jednym z podstawowych "gadżetów" książkowego Bonda były buty ze stalowymi noskami, pozwalające lepiej rozbijać rzepki kolanowe, tudzież kopać w jaja. Niestety, gdy dotarłem do "toksyczna męskość", wszystko stało się jasne. Marudzenie, że Bond nie jest taki, jakim niektórzy chcieliby go widzieć.

"ale też prezentowały nieprawdziwy i przerysowany obraz naszego świata"
Też mi odkrycie. To chyba było jasne od samego początku dla każdego kto te filmy oglądał i każdy, kto posiada więcej, niż dwie komórki mózgowe doskonale rozumie, że to fikcja, a "wstrząśnięty nie zmieszany" agent 007, który rozbija się po świecie Aston Martinami, z licencją na zabijanie i Waltherem w kieszeni nie ma absolutnie nic wspólnego z prawdziwym światem i działaniem jakichkolwiek służb wywiadowczych.

"Dlatego też „toksyczny portret” Jamesa Bonda to nie tylko fizjonomia, ale i rzeczy materialne, w których (lub z którymi) mogliśmy zobaczyć nowszych agentów 007."
Fikcyjna postać jest bogata, no i co? Gdzie tu problem?

"Żyjemy w czasach, w których potrafimy pozwolić sobie na odejście od przestarzałych schematów czy tradycyjnych zasad, do których przyzwyczaiło nas kino z poprzedniego stulecia."
Dobra, tylko czym zastąpimy tę "toksyczną męskość"? Jakie są dopuszczalne wzorce "nowoczesnej" męskości? Może szanowny autor poda mi przykład paru takich postaci? Bo mam wrażenie, że męskość "toksyczną" chcielibyśmy zamieść pod dywan, ale nie mamy do zaoferowania nic w jej miejsce.

"aston martin i garnitury od Toma Forda należą do towarów z najwyższej półki, praktycznie nieosiągalnej dla większości społeczeństwa."
"filmowych Bondów zwyzywano by od alkoholików, rebeliantów, chamów i znieczulonych emocjonalnie mężczyzn – w końcu rzadko kiedy w ogóle mówili o swoich uczuciach."

A może by się tak przez chwilę zwyczajnie zastanowić? Pomyśleć, jaką ten człowiek miał pracę? Jeśli wiesz, że w każdej chwili mogą cię wysłać w jakiś zapomniany przez Boga zakątek świata, gdzie bardzo łatwo możesz zginąć i nie spodziewasz się, że w swoim zawodzie dożyjesz emerytury i spokojnej starości, to chyba nic dziwnego, że jest ci w zasadzie wszystko jedno i możesz sobie pozwolić na bycie czasem chamskim. I jak cię stać, to sobie dogadzasz luksusami, bo jutra może już dla ciebie nie być.

A już to niemówienie o uczuciach, to śmiech na sali. To jest człowiek, który strzela do ludzi i do którego inni strzelają. I co? Ma w trakcie strzelaniny zacząć się rozwodzić nad swoimi uczuciami? Pragmatyzm: wejść, zrobić swoje i wyjść bez zarobienia kulki, a uczucia trzeba odłożyć na później, bo zwyczajnie przeszkadzają.

I już pomijając sama sytuację postaci, warto się zastanowić nad kontekstem i celem powstania Bonda. Zamiast się oburzać, że ta postać nie przystaje do współczesnej, ekstremalnej (nad)wrażliwości, może czas sprawdzić, dlaczego Bond jest jaki jest. Weźmy pod uwagę czasy powstania postaci. Imperium Brytyjskiego już nie ma, po drugiej wojnie światowej supermocarstwami okazały się USA i ZSRR, a Wielka Brytania została sprowadzona do roli drugorzędnego gracza w rozgrywkach mocarstw. Wywiad brytyjski okazał się nieudolny, a w dodatku było parę skandali z przechodzeniem na stronę wroga. Wielka Brytania nie była traktowana przez USA, jako równorzędny i godny zaufania partner militarny (a wywiad był wręcz wyśmiewany przez swoich odpowiedników z CIA). Brytyjczycy mogący tylko wspominać niegdysiejszą potęgę ich kraju. Aż tu nagle pojawia się On - brytyjski agent, twardy, zaradny, postrach wrogów zza żelaznej kurtyny i człowiek budzący szacunek amerykańskich kolegów. U nas niejaki Sienkiewicz pisywał banialuki, ale wszystko to jest mu wybaczane, bo to przecież "ku pokrzepieniu serc", a Fleming stworzył postać, która poza funkcją rozrywkową miała też podnosić morale Brytyjczyków. I dlatego Bond jest jaki jest. Ale nie, prościej gadać o "toksycznej męskości" i najlepiej poprawiać, bo do współczesnych czasów nie pasuje.

Ech, nie wiem, po co tak się rozpisałem.

25.04.2023 06:51
Qverty
4
16
odpowiedz
Qverty
37
w olejku lub w pomidorku

Via Tenor

Chłop rozprawia się nad "toksyczną męskoscią" reprezentowaną przez fikcyjnego przerysowanego agenta służb specjalnych.

Boże....

post wyedytowany przez Qverty 2023-04-25 06:51:54
25.04.2023 06:21
Drenz
3
14
odpowiedz
Drenz
23
Senator

Czas skończyć, ale z takimi bzdurnymi artykułami.

25.04.2023 12:31
TheSkrilex
8
13
odpowiedz
TheSkrilex
102
Konsul

Pomijając to co Panowie powyżej napisali, to ja z chęcią przyczepię się do jeszcze jednej rzeczy.

bowiem nie ma nic ciekawszego niż redefiniowanie sprawdzonych pomysłów. Jeśli idea okazałaby się nietrafiona, to trudno, ale przynajmniej można będzie powiedzieć, że spróbowano.

Przepraszam, ale skąd taka opinia? W ostatnich latach dostajemy ciągle jakieś remake'i, remastery i inne "reedycje", które ani trochę nie przypominają oryginału i wręcz zaprzeczają jego ideom.
Na przykład takie Pierścienie Władzy, gdzie brak spójności z "canonem" można wyłapać w każdej minucie tego "dzieła". Terminator, gdzie John Connor ginie już jako dziecko, bo tak xD Nowy Piotruś Pan, gdzie w grupie Zaginionych Chłopców są również dziewczyny, które według autora oryginału były po prostu za mądre by się pisać na coś takiego.

Okropne podejście, zupełnie rujnujące współczesną popkulturę.

24.04.2023 21:24
1
23
Jerry_D
62
Senator

Żeby była jasność, zacznę od pewnego wyznania. Nie jestem wielkim fanem filmów z Bondem. Dużo bardziej wolę oryginalną wersję książkową, która jest, znacznie bardziej przyziemna (jeśli ktoś ma wątpliwości, może sobie porównać filmowy i książkowy Moonraker). A teraz do rzeczy:

Już po tytule miałem podejrzenia, że wiem, do czego zmierza autor. Jednak wciąż miałem trochę wątpliwości, że być może autor zmierza z tym "fałszywym dżentelmeństwem" do faktu, że Bond wcale takim dżentelmenem nie był, kiedy mu to odpowiadało. Przykładowo, jednym z podstawowych "gadżetów" książkowego Bonda były buty ze stalowymi noskami, pozwalające lepiej rozbijać rzepki kolanowe, tudzież kopać w jaja. Niestety, gdy dotarłem do "toksyczna męskość", wszystko stało się jasne. Marudzenie, że Bond nie jest taki, jakim niektórzy chcieliby go widzieć.

"ale też prezentowały nieprawdziwy i przerysowany obraz naszego świata"
Też mi odkrycie. To chyba było jasne od samego początku dla każdego kto te filmy oglądał i każdy, kto posiada więcej, niż dwie komórki mózgowe doskonale rozumie, że to fikcja, a "wstrząśnięty nie zmieszany" agent 007, który rozbija się po świecie Aston Martinami, z licencją na zabijanie i Waltherem w kieszeni nie ma absolutnie nic wspólnego z prawdziwym światem i działaniem jakichkolwiek służb wywiadowczych.

"Dlatego też „toksyczny portret” Jamesa Bonda to nie tylko fizjonomia, ale i rzeczy materialne, w których (lub z którymi) mogliśmy zobaczyć nowszych agentów 007."
Fikcyjna postać jest bogata, no i co? Gdzie tu problem?

"Żyjemy w czasach, w których potrafimy pozwolić sobie na odejście od przestarzałych schematów czy tradycyjnych zasad, do których przyzwyczaiło nas kino z poprzedniego stulecia."
Dobra, tylko czym zastąpimy tę "toksyczną męskość"? Jakie są dopuszczalne wzorce "nowoczesnej" męskości? Może szanowny autor poda mi przykład paru takich postaci? Bo mam wrażenie, że męskość "toksyczną" chcielibyśmy zamieść pod dywan, ale nie mamy do zaoferowania nic w jej miejsce.

"aston martin i garnitury od Toma Forda należą do towarów z najwyższej półki, praktycznie nieosiągalnej dla większości społeczeństwa."
"filmowych Bondów zwyzywano by od alkoholików, rebeliantów, chamów i znieczulonych emocjonalnie mężczyzn – w końcu rzadko kiedy w ogóle mówili o swoich uczuciach."

A może by się tak przez chwilę zwyczajnie zastanowić? Pomyśleć, jaką ten człowiek miał pracę? Jeśli wiesz, że w każdej chwili mogą cię wysłać w jakiś zapomniany przez Boga zakątek świata, gdzie bardzo łatwo możesz zginąć i nie spodziewasz się, że w swoim zawodzie dożyjesz emerytury i spokojnej starości, to chyba nic dziwnego, że jest ci w zasadzie wszystko jedno i możesz sobie pozwolić na bycie czasem chamskim. I jak cię stać, to sobie dogadzasz luksusami, bo jutra może już dla ciebie nie być.

A już to niemówienie o uczuciach, to śmiech na sali. To jest człowiek, który strzela do ludzi i do którego inni strzelają. I co? Ma w trakcie strzelaniny zacząć się rozwodzić nad swoimi uczuciami? Pragmatyzm: wejść, zrobić swoje i wyjść bez zarobienia kulki, a uczucia trzeba odłożyć na później, bo zwyczajnie przeszkadzają.

I już pomijając sama sytuację postaci, warto się zastanowić nad kontekstem i celem powstania Bonda. Zamiast się oburzać, że ta postać nie przystaje do współczesnej, ekstremalnej (nad)wrażliwości, może czas sprawdzić, dlaczego Bond jest jaki jest. Weźmy pod uwagę czasy powstania postaci. Imperium Brytyjskiego już nie ma, po drugiej wojnie światowej supermocarstwami okazały się USA i ZSRR, a Wielka Brytania została sprowadzona do roli drugorzędnego gracza w rozgrywkach mocarstw. Wywiad brytyjski okazał się nieudolny, a w dodatku było parę skandali z przechodzeniem na stronę wroga. Wielka Brytania nie była traktowana przez USA, jako równorzędny i godny zaufania partner militarny (a wywiad był wręcz wyśmiewany przez swoich odpowiedników z CIA). Brytyjczycy mogący tylko wspominać niegdysiejszą potęgę ich kraju. Aż tu nagle pojawia się On - brytyjski agent, twardy, zaradny, postrach wrogów zza żelaznej kurtyny i człowiek budzący szacunek amerykańskich kolegów. U nas niejaki Sienkiewicz pisywał banialuki, ale wszystko to jest mu wybaczane, bo to przecież "ku pokrzepieniu serc", a Fleming stworzył postać, która poza funkcją rozrywkową miała też podnosić morale Brytyjczyków. I dlatego Bond jest jaki jest. Ale nie, prościej gadać o "toksycznej męskości" i najlepiej poprawiać, bo do współczesnych czasów nie pasuje.

Ech, nie wiem, po co tak się rozpisałem.

24.04.2023 21:48
Persecutor
2
11
odpowiedz
1 odpowiedź
Persecutor
44
Tosho Daimosu

Po prostu niech zmienią bonda w babe i skończmy ten cyrk, kolejna marka do pogrzebania :P Kino rozrywkowe zmieniło się w większe lub mniejsze gówno zawierajace jakieś przekazy które #nikogo. Dlatego Top gun, Wick i temu podobne filmy bez przekazów które walą w ryj sprzedają i oglądają się świetnie, a reszta niech utonie w szambie do którego w imie poszerzenia widowni wpędzają je producenci :P

post wyedytowany przez Persecutor 2023-04-24 21:52:49
25.04.2023 15:40
2.1
1
zanonimizowany1382124
2
Konsul

Wystarczy zrobić film, ktory nie jest woke, ale też nie koniecznie jest antywoke - tylko zwykł rozrywką, jak 10 lat temu. Taki film zarabia później miliard dolarów. Proste.

25.04.2023 06:21
Drenz
3
14
odpowiedz
Drenz
23
Senator

Czas skończyć, ale z takimi bzdurnymi artykułami.

25.04.2023 06:51
Qverty
4
16
odpowiedz
Qverty
37
w olejku lub w pomidorku

Via Tenor

Chłop rozprawia się nad "toksyczną męskoscią" reprezentowaną przez fikcyjnego przerysowanego agenta służb specjalnych.

Boże....

post wyedytowany przez Qverty 2023-04-25 06:51:54
25.04.2023 07:06
Herr Pietrus
5
1
odpowiedz
3 odpowiedzi
Herr Pietrus
229
Ficyt

Dobra, tylko czym zastąpimy tę "toksyczną męskość"?

Silną kobiecością, to elementarne, Watsonie :)

25.04.2023 09:25
5.1
1
Jerry_D
62
Senator

Wiesz, nie byłoby tak źle, gdyby to rzeczywiście miała być silna kobiecość. Tylko, że współczesna "silna" kobiecość jednak zahacza o toksyczną. Bo jeśli takim wzorem do naśladowania miałaby być Galadriela Amazonu, samolubna i niedbająca o innych (była, zdaje się, taka scena, że ludzie padają, ale Galadriela nie, idziemy dalej, a kto nie ma siły nadążyć, to już jego problem), w dodatku pozbawiona jakiejkolwiek zdolności do zdroworozsądkowego myślenia i stosowania zasad elementarnej logiki (wyskoczy sobie ze statku na środku oceanu,tygodnie od najbliższego lądu, bo to się nie może źle skończyć, w końcu jest silną kobietą, to sobie poradzi), to jednak chyba wolę nie mieć żadnych wzorców.

26.04.2023 20:48
5.2
2
grabeck666
80
Senator

I tak najlepszym przykładem wizerunku wspaniałej silnej kobiety, który te wszystkie współczesne gówniane artykuły próbują nam wcisnąć jest She Hulk.

27.04.2023 12:13
5.3
Jerry_D
62
Senator

Tfu, nawet mi nie przypominaj.

25.04.2023 08:25
arianrod
😂
6
odpowiedz
arianrod
65
Generał

Przyszedłem tylko sprawdzić czy łapanie naiwniaków "walczących z polityczną poprawnością" itp. na takie artykuły nadal działa.

spoiler start

Działa.

spoiler stop

25.04.2023 12:31
TheSkrilex
8
13
odpowiedz
TheSkrilex
102
Konsul

Pomijając to co Panowie powyżej napisali, to ja z chęcią przyczepię się do jeszcze jednej rzeczy.

bowiem nie ma nic ciekawszego niż redefiniowanie sprawdzonych pomysłów. Jeśli idea okazałaby się nietrafiona, to trudno, ale przynajmniej można będzie powiedzieć, że spróbowano.

Przepraszam, ale skąd taka opinia? W ostatnich latach dostajemy ciągle jakieś remake'i, remastery i inne "reedycje", które ani trochę nie przypominają oryginału i wręcz zaprzeczają jego ideom.
Na przykład takie Pierścienie Władzy, gdzie brak spójności z "canonem" można wyłapać w każdej minucie tego "dzieła". Terminator, gdzie John Connor ginie już jako dziecko, bo tak xD Nowy Piotruś Pan, gdzie w grupie Zaginionych Chłopców są również dziewczyny, które według autora oryginału były po prostu za mądre by się pisać na coś takiego.

Okropne podejście, zupełnie rujnujące współczesną popkulturę.

25.04.2023 12:57
Paudyn
😂
9
7
odpowiedz
Paudyn
241
Kwisatz Haderach

Udalo mi sie doczytac te wypociny do konca, co zapisuje sobie w kategorii "sukcesy".

25.04.2023 13:26
madmec
10
odpowiedz
madmec
93
Generał

Nowe Bondy sa zwyczajnie nudne. Juz dawno ich miejsce zajelo Mission Impossible.
Zawsze mozna jednak robic sobie z tego zabawe presenteismu czyli, jak autor, interpretowac przeszle czasy w swietle obecnych wartosci. Banalanie latwe, bo nie trzeba myslec, tylko wystarczy zastsowac obecne mody i z mina swietoszka krytykowac przeszlosc.

post wyedytowany przez madmec 2023-04-25 13:26:52
25.04.2023 14:51
11
1
odpowiedz
Freeman992
103
Roger Federer

Nie czas umierać to siarczysty policzek wymierzony każdemu prawdziwemu, szanującemu się fanowi Bonda. Ian Fleming i producent oryginalnych filmów Albert R. Broccoli przewracają się w grobie. Stare filmy były robione z klasą, miały fantastyczne poczucie humoru, każdy film był na swój sposób oryginalny i łączyły się tam przeróżne gatunki, sceny akcji były niezwykle pomysłowe i powstawały z użyciem praktycznych efektów. W nowych odsłonach na próżno szukać tej magii, którą nadal potrafią zaoferować starsze odsłony cyklu. Obecnie konkurencyjna seria Mission Impossible jest kinem bardziej bondowskim od samych filmów z agentem 007. Tak powinny wyglądać nowe odsłony cyklu. Nie czas umierać jak dla mnie ostatecznie pogrzebało tę serię wytyczając nowy szlak w kierunku poprawności i upolitycznienia zabierając przy tym wszystkie elementy, które definiowały tę serię i czyniły ją tak wyjątkową. Cóż, pozostaje po raz setny obejrzeć klasyczne odsłony cyklu, bo w przeciwieństwie do autora artykułu, który wyraźnie nie ma pojęcia o czym pisze, uważam, że nadal ogląda się je znakomicie, bo takiego kina już zwyczajnie nie ma i na próżno szukać go gdzie indziej.

post wyedytowany przez Freeman992 2023-04-25 16:13:32
25.04.2023 16:04
12
odpowiedz
marcinp258111417
3
Junior

Bond nigdy nie był Dżentelmenem. Traktował kobiety przedmiotowo. Dla swoich uciech lub wykorzystywal do wykonania misji. Pranie po buzi co niektórych Pań to tez nie jest cecha dżentelmena
Co do starych Bondów. Dla mnie najlepsze
Na Brosnanie się skonczył klimat Bondów poprzednich. Stworzona zostala nowa postać na potrzeby nowych czasów. Bond/Craig zwłaszcza w Casino Royal oddał dla mnie Bonda jakim mógłby być w rzeczywistości. Bezwględny M***f***
Najlepszy Bond jako film. W tajnej słuzbie jej królewskiej mości. Lazenby wyśmiewany przez wiekszość dla mnie super sie sprawdzil. Miał braki aktorskie akcent trochę z czapy ale dał klimat i niepowtarzalnego Bondziaka. No i piękna Tracy Bond. Niepokorna, wyzwolna kobieta.

26.04.2023 07:50
13
1
odpowiedz
marekc
1
Junior

Ten artykuł to wojna o pokój i równość przez parytety.
Smutna ideologia.
Bond to Bond, a bycie jego dziewczyną jak dla mnie to nagroda a nie kara.

26.04.2023 08:58
Fett
14
odpowiedz
Fett
238
Avatar

Biorąc pod uwagę ostatnie filmy z Bondem, to jego "fałszywe dżentelmeństwo" było jedynym czynnikiem, które odróżniało te filmy od typowego filmu z Jasonem Stathanem

26.04.2023 09:43
Metaverse
15
1
odpowiedz
Metaverse
67
Senator

sytuacja zmusi nas do pójścia do baru i wyrwania barmanowi z rąk całej butelki.
Po przeczytaniu tego tekstu sytuacja rowniez zmusila mnie do wyrwania z lodowki calej butelki :)

26.04.2023 14:42
Iselor
17
3
odpowiedz
Iselor
30
Generał

Przeczytałem i to jest takie nijakie lelum polelum polane lewicowym marudzeniem. Szkoda na ten tekst czasu.

26.04.2023 14:51
18
2
odpowiedz
katai-iwa
48
Senator

A może niech całe to towarzystwo lewicowej, wzajemnej adoracji stworzy swojego, własnego bohatera, a nie na siłę zmieniają pod swój świat już istniejących?

26.04.2023 22:32
19
odpowiedz
karnisterniak
150
Generał

Próbują zniszczyć autorytety w każdym kraju. Od papieża po fikcyjnego bonda.

Szpieg brytyjski to szpieg brytyjski. Zawsze postrzegano anglików w ten a nie inny sposób - ludzie którzy podczas wojny znajdą czas na filiżankę herbaty. Ich specyficzna kultura w połączeniu z fikcyjnym Bondem tworzą świetnego jak na tamte czasy bohatera. Czasy się zmieniają i mamy nowych bohaterów, a starego powinni zostawić w spokoju.
I niby Bonda mają grać aktorzy którzy wyglądają jak krzyżówka ruska z yeti. Jaki w tym sens, skoro to już nie bedzie agent 007.

post wyedytowany przez karnisterniak 2023-04-26 22:34:58
29.04.2023 16:41
20
odpowiedz
Januszowany
13
Chorąży

W sumie, kobieta Bond jako trans, bo nie widzę opcji by zmienili głównemu bohaterowi imię...
Skoro już fantazjujemy to kolor skóry mimo tego, że napisano go jako bladą twarz nie miał by takiego znaczenia jak płeć. Sam stawiałem na Idrisa Elbę, swietny aktor, wypisz"wymaluj" Bond.

Wiadomość Czekamy na nowego Bonda, ale czas skończyć z jego fałszywym dżentelmeństwem