Nie żyje Annie Wersching, odtwórczyni roli Tess w The Last of Us
Pierd... rak. Wspaniała aktorka, wielka strata, że odeszła w tak młodym wieku. Niech spoczywa w spokoju.
Takie coś powinno nam przypominać każdego dnia jakie pierdoły rozdmuchujemy do wyimaginowanych problemów. To potrafi czasem naprawdę długo trwać i mieć bardzo nieprzyjemny finał.
Obejrzała jak serialowa wersja jej postaci poleciała w ślimaka z zarażonym i dostała raka. W pełni ją rozumiem.
"Ten post został napisany z oddziału onkologicznego".
Co to za wiek na umieranie ... podstępna paskudna choroba ...
Swoją drogą latamy w kosmos, wymyślamy obroże dla psów sugerujące ich humor, na otwartym sercu robimy operacje a nie mamy takiej profilaktyki by wykrywać nowotwory na wczesnym etapie.... nie rozumiem tego ... mój kolega zmarł niedawno , młody facet - rak jelita grubego ... mówił pod koniec życzę CI żeby wynaleźli taki kibel ,że jak się człowiek wypróżni to Ci powie od razu czy masz zapier... do specjalisty czy nie ...
Trzeba czekać na komputery kwantowe, one teraz wydają się być jedyną nadzieją. Obecne badania w tej kwestii są obiecujące (znam szwajcarskie, pewnie jest ich więcej). Co do profilaktyki to przede wszystkim polega na tym, że idziemy i się badamy. Badałeś się? No właśnie...
Nie no według metryki urodzenia ja nie mam co się badać , bo za wcześnie a później właśnie stadium 4 i wie Pan za późno już.... BTW podobno nie mamy takich narzędzi by wykrywać nowotwory w 1 fazie ....
sromputery kwantowe, raków jest wiele, ma wiele stadium itp, nie da się znaleźć jednego rozwiązania na wszystko, tak samo nie ma rozwiązania na wszystkie raki, niektóre nawet trzeba wyleczyć inaczej jak wejdzie na kolejną fazę a żadne lekarstwo go nie zabije ani nie usunie, najwyżej moze spowolnić, co gorsza, jak operacja/leczenie nie powiedzie się, rak się wzmocni i uodporni, co w rezultacie szybciej zabije, to jest jedno z największych gówn na świecie zaraz po depresji
i są sposoby na wykrycie w pierwszej fazie, tyle ze nie wszystkich
Maverick0069 ---> Choroby to jest takie zabezpieczenie matki natury przed przeludnieniem. Gdyby wszystkie choroby byly uleczalne a czlowiek zylby 150 lat to doszloby do przeludnienia i w efekcie zniszczenia calego ekosystemu biologicznego Ziemi co ostatecznie doprowadziloby do zaglady wszelkiego zycia biologicznego i nasza planeta bylaby taka sama martwa planeta ja Wenus czy Mars.
Smierc jest calkowicie naturalnym procesem z ktorym trzeba sie pogodzic i nie wazne czy ktos zmarl zaraz po porodzie czy w wieku 99 lat.
My w przeciwienstwie do wiekszosci zwierzat mozemy nie tylko zyc znacznie dluzej ale nie mamy naturalnego wroga, dodatkowo dzieki 16 miliardom neuronow ktore znajduja sie w naszym mozgu moglismy zbudowac cywilizacje ktora sprawila ze nie musimy walczyc o przetrwanie tak jak nasi czteronozni kuzyni czy inne bardziej egzotyczne mniejsze czy wieksze zwierzeta.
Na szczescie mozg umiera jako jeden z pierwszych wiec w momencie samej smierci potrafi odciac wszelki bol i mozemy miec co najwyzej przez jakis czas tylko jakies omamy w stylu przypomnienia najwazniejszych wydazen z naszego zycia lub widzimy tunel i swiatlo na jego koncu.
Po smierci mozgu idzie juz jak z platka i zaczyna sie proces rozpadu i gnicia. Jak zmarly zdecydowal sie na spopielenie to po okolo godzinie i dwoch zostaja tylko prochy a jak wolal tradycyjny pogrzeb, to sam proces rozkladu w trumnie potrwa 10-20 lat i po tym czasie zostana juz tylko same kosci a te znikna po kolejnych kilku dziesiecioleciach.
Nie bojmy sie smierci. Jest cud narodzin i jest cud smierci. Dwa calkowicie nauturalne procesy ktore powstaly w wyniku powstania Wszechswiata i istnienia czasoprzetrzeni.
Z perspektywy mózgu i świadomości powinniśmy bać się śmierci.
Nasza świadomość boi się śmierci, bo co to znaczy dla niej śmierć? Czym dla świadomości jest obumarcie ciała?
Tak więc nasze neurony to jednocześnie przekleństwo i błogosławieństwo.
Panstwa rozwniete, to te w ktorych jest niewielka dzietnosc, spoleczenstwa te wrecz wymieraja, bo 2 ludzi albo ma 1,7 dziecka albo nie ma w ogole. To tez te w ktorych medycyna stoi na bardzo wysokim poziomie.
Troche rozumiem ze mozg umiera jako pierwszy, to chyba ten ostateczny moment, no chyba ze mowimy stricte o chorobie, jaka jest np. rak. Trwa latami, a cierpienie jest niewyobrazalne dla osob niemajacych z tym stycznosci. To nie tylko sam bol fizyczny, ale ten niedajacy sie opisac slowami marazm, to co czujemy, jaka niesprawiedliwosc czujemy, wobec swiata, zwlaszcza w mlodym wieku, kiedy to znajomi ze szkoly rozwiaja sie, tworza rodziny, a Ty wiesz ze Twoje zycie niebawem sie zakonczy. Nie bedziesz mogl doswiadczyc tego co inni. Pogodzic sie ze smiercia to ten najbardziej optymistyczny scenariusz, ale czy mozliwy? To jest wyjatkowo trudne, prawdopodobnie to najtrudniejsze co moze Cie spotkac w zyciu, tak trudne, ze wszystko inne wydaje sie odlegle o lata swietlne bardziej.
Kosci nie znikaja po kilku dziesiecioleciach, wapn, magnez i fosfor potrafia przetrwac w odpowiednich warunkach wiele milionow lat. Tym bardziej ze, sa w trumnie, a ta 2m pod warstwa ziemi.
Oczywiście. Nie mówimy o cywilizowanym kraju, tylko o najbogatszym kraju trzeciego świata - Ameryce. Nie ważne ile masz hajsu, jeżeli nie należysz do 1% to służba medyczna przepali Ci każde twoje oszczędności. Sama podróż karetką kosztuje od 5000 dolarów. Wątpię, jeżeli się leczyła, czy ma wystarczająco odłożone dla dzieci (a żeby posłać dziecko na studia wymagane jest albo zadłużenie owego dziecka, albo wpłacenie całości naraz).
I zbiórka, jak każda inna, jest dla chętnych. Na pewno jej znajomi bądź fani będą chcieli wesprzeć jej rodzinę, bo Ameryka już od dawna nie jest krainą mlekiem i miodem płynąca.
Niestety, taka smutna prawda o amerykańskim raju :) Chociaż każdy "raj" ma swoje wady i zalety, nie tylko ten amerykański...
Skoro robią takie zbiórki dla osoby która była znana, i podejrzewam zamożna, co tam się dzieję z zwykłymi szarymi ludźmi?
Jeżeli mówimy o osobach chorych, i chorych przewlekle lub na naprawdę poważne schorzenia - umierają w biedzie, pozostawiając rodzinę w długach, z zadłużonym domem i spłacając koszty leczenia.
Żeby to zrozumieć to niestety trzeba z Amerykańcami popracować:
- "darmowa" służba zdrowia, kiedy płacisz np. 9% podatku z wypłaty to komunizm. Oddanie 15-30% wypłaty na opiekę zdrowotną to jest wolność i swoboda.
- pomoc bezdomnym, narkomanom to komunizm i odbieranie wolności. Pozwolenie, żeby umarli z zimna lub kradli z powodu nałogu to Amerykański Sen.
- wsparcie uboższych, ulgi podatkowe albo o zgrozo, opodatkowanie firm zarabiających miliony miesięcznie jest absolutnym wywłaszczeniem wolności. Amerykanie lubią powiedzenie "pull yourself by your bootstraps", czyli że jesteś "panem swojego losu". Nie powinno być żadnego rozdawnictwa, niepełnosprawność to tylko wymówka, broń boże edukować lub łożyć hajs - no chyba że mówimy o wielkich korporacjach, one to mogę dostać "bail out" idący w grube miliony, ważne, żeby przeciętny obywatel żarł gruz.
W necie nie brakuje historii o zadłużeniach. Ciężko znaleźć Amerykanina, który nie ma długu a credit score jest ważniejszy od Biblii. Dla nas historię o stracie domu z powodu długów z leczenia szpitalnego brzmi jak jakiś horror, tam to niestety normalność. Szarzy ludzie nie mają szans na zbiórki, nikt (a szczególnie ich rząd) się nimi nie przejmuje. To, że w Ameryce się dobrze żyje to jest największy mit, jaki powstał - dobrze żyje się bogatym, reszta dyma znacznie więcej niż przeciętny Polak, mając znacznie mniej urlopu (o ile w ogóle go ma), nie mając często czegoś takiego jak L4 i praw pracownika, ot, trawa po drugiej stronie jest bardziej zielona.