Cześć,
Nie znalazłem jakiś świeżych wątków i pytam poważnie. Sporo się popierdol%o i w zasadzie nic mnie nie trzyma.
Bardzo dobra znajomość angielskiego. Doświadczenie zawodowe pominę ale nie engineer czy IT.
Raczej wolałbym anglojęzyczne kraje żeby nie zaczynać językowo od zera a mam już kilka lat na karku.
Ktoś ma coś sensownego do powiedzenia?
Będę zobowiązany,
Jesli anglosaskie to zostaje ci tylko: USA,Kanada,Australia.
Do wszystkich potrzebujesz pozwolenie na prace, czyli musisz znalezc pracodawce ktory bedzie cie chcial sponsorowac bo tylko on moze ci zalatwic pozwolenie na prace. Nie chodzi ze wiza pracownicza kosztuje duzo pieniadza, tylko chodzi o czas i papierologie na jej zalatwienie (zazwyczaj od 3-12 miesiecy) wiec malo ktora firma sie dycyduje na taki krok, chyba ze jestes jakis mega specjalista i sa w stanie na ciebie poczekac rok czasu.
USA - Pewnie najlepiej, super pogoda, najwiecej kasy placa, ale zalatwienie wizy H1B jest niemal niemozliwe (latwiej poleciec chyba w kosmos). Chyba jak wsponialem jestes jakims super zajebistym inzynierem budujacym silniki rakietowe, to wtedy moze wtedy bede chcieli cie sponosrowac i na ciebie czekac.
Kanada - troche latiwej dostac pozwolenie na prace, ale pogoda ujowa i mniej placa niz w USA.
Australia - Podobnie jak Kanada, latiwej dostac, ale bardzo daleko i maly rynek jesli chodzi o pracodawcow i kariere.
To tak w skrocie. Ogolnie ubieganie sie o pozwolenie o prace to droga przez katorge i stres i na koncu niewiadoma. A mowimy tu tylko o glupim pozwoleniu o prace (a nie wygraniu miliona dolarow an loteri), czyli dalej musisz zaiwaniac w robocie :) Pozniej ubieganie sie o stalego rezydenta to nastepne kilka dlugich lat zycia w stresie i niepewnosci.
Pamietaj ze wiza pracownicza jest przypisana do konkretnego pracodawcy. Czyli jesli np cie zwolnia to ja automatycznie tracisz i musisz oposcic kraj! I pozniej ponownie musisz cala procedure przechodzic od nowa i czekac.
Jednym slowem: CIESZMY SIE ZE JESTESMY W UNI EUROPEJSKIEJ. I nie musimy przechodzic tych meczarni tlyko mozemy sobie wyjechac, zyc i pracowac w np: Hiszpanie bez zadnych formalnosci.
USA? Serio?
Skoro nie inżynier i nie IT to chyba tylko jako lekarz. W przeciwnym wypadku kraj gównem płynący. Serio. Mlodzi amerykanie emigrują do Europy i innych krajów jak Australia czy nawet RPA choćby byleby ucieć od tamtej sytuacji. Jeżeli nie jesteś specjalistą to kasą słabsza w strosunku do kosztów życia niż w dowolnym kraju starej UE. Ba może być gorzej niz w Polsce. Niskie podatki to mit, bo jak doliczysz koszty ubezpieczenia zdrowotnego, own risk w tym ubezpieczeniu i kilka tym podobnych to wychodzi ci, że płacisz podatki wyższe niż Skandynawii (serio na YT sa porównania choćby z Danią).
Osobiście polecam raczej Holandie (służbowo bylem tam kilkanaście razy na różnej długości wizytach więc wiem jak tam się równiez pracuje), po angielsku idzie sie dość mocno dogadać (w każdym większym mieście bez problemu, na wsi w 70% przypadków). W sumie to łatwiej niż w USA, bo tam w niektóych regionach, dialekty są tak silne, że naprawdę ciężko ich zrozumieć. O ile w takiej Kalifornii to żaden problem, o tyle w Arizonie musiałem się nieźle skupić by się dogadać, coś jak na prowincji w Walii.
W sumie ze względu na pracę to najlepiej chyba Holandia i Niemcy wbrew pozorom. Do rodziny dalej blisko, stopa życia spora a oba kraje z chęcią witają pracowników.
USA to nie jest kraj dla slabych ludzi, jak twoj max to smazenie frytek w macu czy praca na kasie to wszedzie bedzie ci slabo.
Ja mu tylko przedstawilem sytuacje wizowa. Wielu nadal mysli ze jak USA "znioslo wizy" to oni sobie teraz moge sobie tam teraz poleciec i pracowac jak kiedys do UK czy EU bez zadnych formalnosci. A tak nie jest, bo dostanie wizy pracowniczej jest niemal niemozliwe bez super specjalizacji.
Wiec takie sie zastanawianie sie: hmm znam angielski to sobie chyba poleca do USA albo Australi jest bez sensu. Bo to nie zalezy od twojego widzimisie i co ci sie podoba tylko najpierw poczytaj sobie o sprawach wizowych i jakie warunki nalezy spelnic to wtedy liczba krajow do ktorych mozesz Emigrowac bardzo sie ograniczy.
USA to nie jest kraj dla slabych ludzi
Raczej nie jest to kraj dla biednych ludzi. Jadąc tam musisz mieć albo fach który pozwoli ci dużo zarobić (inżynier, lekarz, wysokiej klasy fachowiec) albo zapas gotówki spory. W innym wypadku będziesz zasuwał 60 godzin w tygodniu w praktyce bez urlopu byleby zapewnić sobie przyzwoity poziom egzystencji.
Szwecja, Kanada, Nowa Zelandia
Zawsze łatwiej jak już jakaś rodzina siedzi w takim kraju w który został podany wyżej bo tak w ciemno to tak średnio tym bardziej, że sam bilet lotniczy w obecnych czasach kosztuje majątek, a co dopiero na miejscu ogarnąć noclegi i inne opłaty zanim staniemy na nogi. W UE jest sporo bezdomnych Polaków.
Kiedyś nad tym myślałem i gdybym miał zdolności językowe to bym brał pod uwagę (ale ja mam dziwne wybory, więc to tak pół żartem pół serio):
Islandia
Grenlandia
Wyspy Owcze
Kanada
Szwecja
Norwegia
Dania
Alaska
Finlandia
Dokładnie w takiej kolejności.
Rany boskie, same ciemne i zimne kraje. Ja bym w depresje i alkoholizm zaraz wpadl.
Moze i w Norwegi sie zarobi wiecej, ale wolalbym milion razy w biedniejszej Hiszpani albo Grecji mieszkac i cieszyc sie zyciem na sloneczku z ladnymi dziewczynami na plazy niz siedziec w chlodnej chacie na Norwegi.
Tak samo w USA 1000% bym wybral cieplutka Floryde i Kalifornie, niz jakies polnocne stany.
gdybym miał zdolności językowe to bym brał pod uwagę ... Grenlandia
stary - a z kim byłbyś rozmawiał na Grenlandii? Z lemingami czy reniferami lub wilkami i niedźwiedziami (polarnymi)? Mało kto ma takie zdolności, aby z nimi w interakcję wejść, czy nawet tylko porozmawiać -)
Wyspy Owcze - terytorium zależne od Danii
Grenlandia - autonomiczna część Danii
Alaska - od 1867 roku to USA
Wybór bardzo mi się podoba, (na Wyspach Owczych mieszka nawet kilkudziesięciu Polaków), ale coś ciągnie Ciebie do mroźnych klimatów. Najlepiej pojechać turystycznie jednak myślę.
Islandia
No znajomy pare lat temu był na kontrakcie prawie 3 lata tam spędził, fajnie tam pojechać, ale w życiu bym tam nie zamieszkał. Niestety ludzie z takich klimatów ze względu na warunki żadko się kompią, biorą prysznic, więc jak ktoś śmierdzi to nie jest to żaden problem :P Z tego co wiem powoli się to zmieniało, ale tradycja umiera powoli :) Kumpel do teraz na hasło co mu utkwiło w pamięci z Islandi mówi że smród nóg :)
I ciekawe co ty byś robił w krajach takich jak Islandia, Grenlandia czy Wyspy Owcze gdzie ludzi jest tak mało (łącznie w tych krajach żyje mniej ludzi niż w twojej Łodzi), że środowisko i rynek pracy jest w zasadzie hermetyczny i jak nie jedziesz tam w konkretnym celu na konkretną posadę to szansa na to, że znajdziesz tam jakąś pracę jest bliska 0.
Akurat na Wyspach Owczych jest dużo ofert pracy, nie jest to praca typu marketing manager czy IT manager czy programista lub grafik - ot zwyczajna praca ludzka jak hydraulik, tynkarz, elektryk, etc. Jak się nie ma takich kwalifikacji można zawsze szukać zatrudnienia w przemyśle stoczniowym lub przetwórstwie rybnym. To jest bardzo dobrze płatna praca, byłem tam kiedyś przez ponad miesiąc turystycznie (wspaniałe i niepowtarzalne widoki oraz super przyjemni ludzie), poznałem też - co mnie zdziwiło - kilku Polaków, którzy chwalili sobie życie lokalne. To jest drogie miejsce (dużo droższe niż Dania), ale nikt (bez względu na narodowość) kogo lokalnie spotkałem nie narzekał na zarobki, wręcz się z nich cieszył - ludzie którzy tam mieszkają nie są biedni - wręcz przeciwnie.
EDIT - Przez miesiąc na wódkę wydałem więcej niż w Polsce w ciągu kwartału - ale piliśmy ciągle - więc uważaj jeśli zdecydujesz się na emigrację w to miejsce, gdyż społeczność lokalna ma tendencje -)
Mieszkam od prawie roku w Holandii, mieszkając w mieście zdecydowanie wystarczy ci język angielski. Języka warto się nauczyć, ale nie jest wymagany. Ludzie są super no i żyje się zdecydowanie łatwiej niż w Polsce. Ja początkowo chciałem lecieć do Irlandii, właśnie z powodu języka, ale jakoś wylądowałem w Holandii i nie żałuję. Może o Irlandii pomyśl skoro ci zależy na języku? Chociaż ja nie za wiele wiem o życiu w tym kraju, może ktoś inny się wypowie.
Co do jezyka to jest jednak wazny zeby czuc sie dobrze w jakims kraju. Wiadomo ze w jezyku angielskim to sie wszednie jakos czlowiek dogada czy na migi.
Ale nie ma co ukrywac ze duzo przyjemniej jak mozna z kims doglebniej porozmawiac niz tylko "Kali ukrasc krowe zle".
Pracowalem w Berlinie i tam w pracy czy sklepie sie jakos rozmawialo i rozumieli po angielsku, ale jak juz zbieralo sie kilka osob to zaraz przelaczali sie na Niemiecki i czlowiek stal glupi jak kolek.
To jesli chodzi o zycie. Natomiast jesli chodzi ci o kase, to lepiej byc jakims super informatykiem co nie zna jezyka angielskiego, niz kims kto zna jezyk perfekcyjnie ale nie ma specjalizacji. Bo wtedy jestes w anglosaskim kraju po prostu nikim. To tak jakbys sie chwalil ze znasz Polski w Polsce.
To zależy od kraju, w takiej Francji na przykład miejscowi raczej nie chcą rozmawiać po angielsku, słabo mówią po angielsku, albo udają, że nie mówią po angielsku. W Holandii jest akurat spoko pod tym względem, większość moich znajomych to obecnie osoby miejscowe i nie mają one problemu rozmawiać po angielsku. Edukacja też stoi na wysokim poziomie, bo ludzie tutaj mówią naprawdę dobrze. Czasami jest problem z osobami starszymi, ale z młodszym pokoleniem nie ma żadnych problemów.
Diabel tkwi w szczegolach i zalezy jakiej poziomu rozmowy oczekujesz. Nawet jak w krajach sknadynwaskich czy Holandi mowia bardzo dobrze to nigdy nie beda native speakerami. Tak samo jak ty nawet jak bedziesz znal jakis jezyk obcy bardzo dobrze to nigdy nie bedzie ci sie tak dobrze gadalo jak z polakiem w polsce.
Szczerze mówiąc to nie mam takiego wrażenia rozmawiając po angielsku. Mogę równie swobodnie rozmawiać z polakiem po polsku co z holendrem po angielsku.
rodzony anglik nam sie trafil
holendrzy, choc nie mowia tego otwarcie, sa bardzo przywiazani do swojego jezyka
jak chcesz im zaimponowac to ucz sie niderlandzkiego
holendrzy, choc nie mowia tego otwarcie, sa bardzo przywiazani do swojego jezyka
Oj tak, kiedy tylko jest okazja, to przelaczaja sie na swoje charkotanie.
Do tego stopnia, ze pomimo, iz mielismy wczoraj na firmowej kolacji gosci z angielskiego biura, to przemowa odbyla sie po niderlandzku, czym bylem nieco zazenowany, bo ja tu mieszkam i 80% zrozumiem, ale wyspiarze ni cholery.
My na poważnie rozważamy Meksyk - Znajoma która mieszka utrzymuje się za ok. 4k polskich złotych miesięcznie w stolicy (tak twierdzi, nie mam dowodów), dodatkowo świetny, pasujący mi i kobicie klimat. Trochę strach po tych wszystkich serialach netflixa z andorem w roli bossa gangu, ale liczba plusów chyba jednak przewyższa minusy. Może nie dziś czy jutro, ale w ciągu dekady chyba pójdzie taka decyzja.
Sam mieszkałem ok. roku w Australii i jeśli masz dużo kasy na start, to jest to super miejsce. Poznałem wschodnią połowę kraju i bardzo polecam, zwłaszcza jak tak jak ja masz zajoba na punkcie oceanu, egzotycznych dla nas lasów i tego typu rzeczy.
Tez mi chodzi Meksyk po glowie ze wzgledu na Klimat i tanie koszty. Podobno najlepiej juz jakies mniejsze miejscowosci gdzies na poludniu wybrac jesli chodzi o bezpieczenswo. Najlepiej unikac polnocy (granicy z USA) i duzych miast i turystycznych atrakcji.
Jednak gdybym sie zdecydowal to jednak wolalbym nauczyc sie hiszpanskiego przynajmniej w stopniu komunikatywnym zeby "doznac" ten kraj lepiej.
Dlatego pewnie na starosc ostatecznie bardziej zdecyduje sie na jakas Chorwacje albo Grecje, gdzie rowniez jest cieplo, duzo bezpieczniej i najwazniejsze jest blisko "u siebie w Europie" gdzie nie trzeba sie matwic o wizy czy deportacje.
Ja nigdy nie rozważałem emigracji, ale wydaje mi się, że dobrym kierunkiem jest Portugalia albo Chile. Wady to głównie trzęsienia ziemi.
Jeżeli jesteś bogaty tak jak ja to polecem Hawaje,Japonie,Bahamy a jeżeli lubisz dziewczynki i nie przeszkadza ci że niektóre z nich nie mają wejścia USB tylko lufe czołgu to polecam Tajlandie.
Skoro znasz tylko angielski i nie masz zadnych umiejetnosc to nie ma znaczenia, przeciez nie zalapiesz sie nawet na prace na magazynie czy jako kasjer w sklepie.
trafnie ująłeś:] , ale On nie chce pracować, [ Doświadczenie zawodowe pominę ale nie engineer czy IT. ] , che emigrować, przecież zna angielski ;]
Pewnie z 80% osob pracujacych za granica przez agencje to osoby "bez jezyka", takze mysle, ze spokojnie znajdzie, choc raczej na pewno nie bedzie to praca marzen :D
To co bedzie zdalnie pracowal dla obecnej pracodawcy w Polsce? Co ty bredziesz? Oczywiscie, ze nie znajduja spokojnie pracy.
Kiedyś dużo naszych przyjaciół zza Odry emigrowało do Argentyny i bardzo sobie chwalili, dodatkowo jak szybko podejmiesz decyzję to możesz zacząć powoli kibicować Argentynie w finale MŚ.
wszędzie jest dobrze gdzie cię potrzebują i tym kluczem się kieruj klucze dodatkowe to preferencje własne ja np. jeśli bym wybierał to tylko kraje ze średnia temp w okolicach 20C zimą.