Kilka razy słyszałem hasło "miej wyj...ne a będzie Ci dane"
Tak sobie sprawdziłem w necie i okazało się, że jest książka o podobnym tytule. Jakiś poradnik czy cuś. Nie ważne.
Chodzi mi o samo zdanie. Czy kiedykolwiek wprowadziliscie je w życie? Czy to się u Was sprawdza?
Przypomniał mi się Yaro ze swoją Olewką.
Przyznam, że jestem osobą, która się dużo zamartwia o wszystko, nawet o pierdoly.
Zdarzalo się jednak, że w końcu miałem wyj.. ne a rzeczy poukładały się same.
Oczywiście nie da się przeskoczyć pewnych rzeczy ale zauważyłem jednak, że odpuszczenie czasem pomaga bardziej niż stresowanie się wujową sytuacją i usilnym dążeniem do jej wyprostowania.
Farciarz ze mnie żaden ale "cuda" się czasem zdarzaja właśnie jak odpuszczam.
A Wam?
Jak dla mnie dużo zależy od charakteru. Jedni mają to łatwiej, drudzy mimo wszystko jednak mają problem z tyłu głowy.
Ja jestem nadgorliwy i widząc tych co mają wyje.., wiem że postepują słusznie.
Mniejszy stres, gdy ci na czymś zależy to możesz więcej stracić a przynajmniej tak będziesz się czuł co jeszcze bardziej pogłebia stres. Tworzy się błędne koło gdzie człowiek zaczyna myśleć że ma w życiu pecha , zaczyna tracić zdrowie i sens.
To powiedzenie bardziej pasuje do ludzi przeciętnych , mało ambitnych, jednak nie do końca to prawda.
Jak ktos ma głowę , wie co robi by coś w życiu osiągnać to osiągnie. Gorzej jak ci zależy, a nie wiesz tak naprawdę do czego dążysz. Wówczas najlepiej mieć wywalone niż niszczyć sobie życie, które i tak jest ciężkie i bez naszych "starań".
Może jest różnica między "mieć wyjeb..." a NIC W ŻYCIU NIE RÓB i się nie ucz , wówczas mniej wyjeb...może doprowadzić w pewnych momentach życia do przykrych niespodzianek , mogą cię oszukać bo czegoś nie wiedziałeś. Choć z drugiej strony nawet jak wszystko ktoś straci , też może powiedzieć "mam wyjeb.,," na co mi to. NO STRES.
Brzmi trochę jak mocno uproszczony... jak nazywało się to... stoicyzm? Gdzie nie należy mocno przejmować się rzeczami na które się nie ma wpływu? Raczej nie przymie się tutaj i raczej nie jest przyjmowana pozytywnie przez bywalców jedynego słusznego wątki...
Bieganie z mokrymi majtkami tak samo szkodzi jak bieganie z fajfusem na wierzchu.
Trzeba umiejętnie balansować gdzieś pośrodku.
Jak zawsze i wszędzie, trzeba znaleźć złoty środek. Mieć wyje.... na wszystko i na wszystkich to tak samo złe rozwiązanie jak nadmiernie przejmować się wszystkim i wszystkimi. Jednakże trochę "olewatorstwa" na pewno się w życiu przydaje, zwłaszcza w momentach które od Ciebie nie zależą. Moja mama zawsze mówiła "nie przejmuj się rzeczami na które nie masz wpływu".
Przykład pierwszy, jeden z moich pracodawców był kompletnym sk....elem, nie boję się użyć tego określenia bo inne nie są adekwatne. Traktował pracowników jak śmieci, jedynym bogiem były dla niego pieniądze, kilku podwładnych doprowadził do zwolnienia się, lub nawet do konieczności wizyty u psychologa. Co ja natomiast zrobiłem? Miałem go w dupie tak samo głęboko jak on miał mnie. On gadał swoje, ja robiłem swoje i świat się jakoś kręcił. Przepracowałem u niego w ten sposób 11 lat i nie zwariowałem właśnie dlatego, że miałem na niego wyje....
Przykład drugi, nigdy się nie dogadywałem ze swoją siostrą. Totalna niezgodność charakterów, wiecznie się kłóciliśmy, długo by opowiadać, ale naprawdę nigdy nie było nam po drodze. W tym momencie, mimo że mieszkamy w tym samym mieście i to w odległości dosłownie 4km od siebie, w zasadzie nie utrzymujemy kontaktu. Po prostu w pewnym momencie uznałem że nic na siłę, nie ma to sensu, jak się mamy wiecznie żreć to lepiej mieć wyje.... i dać sobie spokój. Na ten moment ona odzywa się do mnie tylko i wyłącznie w przypadku kiedy coś ode mnie chce - coś naprawić, załatwić, pomóc etc., w pozostałych przypadkach hooy ze mną. No to postanowiłem że jak ktoś ma mnie w dupie raz, to ja go dwa. Nasi rodzice niechętnie to widzą, mają do mnie jakieś tam pretensje, ale tym też się zbytnio nie przejmuję. Śpię dobrze - że tak powiem - i to mi się wydaje najważniejsze.
Przyznam, że jestem osobą, która się dużo zamartwia o wszystko, nawet o pierdoly.
Szanuj swoje zdrowie, bo masz je tylko jedno, i trochę odpuść, zwłaszcza jak sam zauważasz że to pierdoły.
Oczywiście nie da się przeskoczyć pewnych rzeczy ale zauważyłem jednak, że odpuszczenie czasem pomaga bardziej niż stresowanie się wujową sytuacją i usilnym dążeniem do jej wyprostowania.
Wrócę tu do cytatu mojej mamy o nie przejmowaniu się rzeczami na które nie masz wpływu. Jak widzisz że czegoś nie przeskoczysz, choćbyś się nie wiem jak starał, to rzeczywiście trzeba odpuścić, lepiej machnąć ręką i nawet przyznać się może do porażki, przegryźć się z nią i przejść do porządku dziennego, niż bezsensownie próbować z uporem maniaka i załamywać ręce że się nie da.
z tym przyslowiem jest jak ze wszystkim innym w zyciu, trzeba w tej wyjebce zachowac umiar co by pozniej w zime bez butow nie chodzic
nie jest to raczej zlota mysl za ktora warto podazac
Zależy komu, po niektórych osobach widzę, że taka taktyka się sprawdza, ale już takiej polskiej reprezentacji to nie bardzo.
no jak nie, przeciez awansowali
W sumie jest jeszcze coś takiego jak instynkt samozachowawczy. Nie wiem czy dobrym przykładem będzie scena z filmu SZYBCY I MARTWI 1995, gdzie Cort pomimo tego że ma wywalone na to co się z nim stanie jednak robi swoje. Tak czy inaczej trzeba ten instynkt posiadać, przydaje się tu też talent i doświadczenie, a to niekoniecznie przychodzi samo.
Z mojego doświadczenia ogólne rozluźnienie się lepiej działa.
Kiedyś zamartwiałem się i starałem się by było idealnie wszystko to co robię. By decyzje nie były głupie i pochopne.
Teraz szczerze tym szybciej decyzje podejmę tym ona potem bardziej owocuje. Może dlatego, że jak twardo stwierdzę co robię, to resztę czasu już myślę tylko o kolejnych krokach spokojnie zamiast kilku pełnych ścieżkach i ich następstwach i jeszcze potem decydować i próbować jeszcze bardziej się w każdej zagłębiać by wybrać najlepszą.
Oczywiście, jeśli nie masz żadnych oczekiwań, niczym się nie przejmujesz, do niczego nie dążysz, to nie zmartwią cię żadne niepowodzenia, technicznie rzecz biorąc niewiele rzeczy będzie się mogło ułożyć naprawdę źle, a każdy neutralnie zakończony dzień będzie szczęśliwy, każdy niezamierzony sukces natomiast smakował będzie podwójnie.
Popatrz tylko na Gęstego.
I tak wszyscy umrzemy wiec po ... sie przejmowac.
Mi zawsze ta mysl pomagala jak sie stresowalem przed waznym egzaminem, rozmowa ect.
Albo jak ogladalem straszny film i nie moglem zasnac to sobie myslalem, czego ty sie boisz? Ci aktorzy zarobili miliony dolarow za role i leza sobie teraz w slonecznym Los Angeles, a ty musisz na 6 rano do roboty zaiwaniac.
Ogolnie zauwazylem ze pesymizm i negatywnosc sprawia ze sie ma ... bardziej.
Warto zadać sobie pytanie czy mamy korzyści z przejmowania się i stresu. Kiedy trzeba to włączę stres, kiedy indziej udaje że się przejmuje lub skrajnie - wyśmiewam sztucznie nakręcane napięcie.
W pracy bywa zabawnie :)
Możesz przeprowadzić eksperyment. Weź kredyt na mieszkanie i przestań spłacać. Jakieś tam pewne prawdopodobieństwo jest ze pieniądze same znajdą się na koncie banku. Albo ze bezdomny da ci nowe mieszkalne za darmo. Jak Rydzykowi samochód.
Właśnie po to jest to "miej wyje...". Żeby ci uzmysłowić, że stresowanie się rzeczami na które nie masz wpływu jest bez sensu.
Można to dopisać do wielu rzeczy i nie ma na to reguły ale np w grach gdy wykonuje się ciężkie wyzwanie/poziom itp czy ubija trudnego bossa to człowiek stresuje się, nastawia na wygraną, stara skupić i nie wychodzi. Im dłużej się nakręca tym gorzej czasem idzie.
Gdy jednak podchodzi się na luzie do przejścia danej trudności nie rzadko wyjdzie za pierwszym razem. Stąd też lepiej czasem odpuścić, zrelaksować się itd tyle, że ciężko jak wyzwanie czeka i dręczy to gracza ;)
Z drugiej strony właśnie do wyzwań potrzeba skupienia, poznania mechaniki i wiedzy gdzie i kiedy co zrobić/skoczyć/ uderzyć itd. Dlatego wyebane też nie może być do końca. Także stres przeszkadza i nie da się go opanować a całkowite olewanie tematu nie zawsze jest dobre. Sęk w tym by się nie nastawiać na wygraną na siłę i za szybko.