Andor nie pasuje do Gwiezdnych wojen. I bardzo dobrze
Wczoraj obejrzeliśmy z żoną finał sezonu. Wspaniały serial. Dla mnie jest on w pierwszej kolejności opowieścią o narodzinach Rebelii i o tym, co musieli robić, by werbować i finansować działalność. Postać Andora to wg mnie pretekst. Najlepsze są sceny rozmów zakulisowych, w gabinetach, salach narad itp. Jednym ze scenarzystów jest Beau Willimon i to widać od razu. Twórca sukcesu House od Cards ma ucho do świetnych dialogów i wie jak je pisać. Tym jest dla mnie Andor - serial. Tę siłę słowa, deklaracji, widać po wspomnianym w tekście - genialnym! - monologu Luthena. Po nudnych, do bólu rozciągniętych poprzednich serialach gwiezdowojennych (obejrzałem Mandalorianina i Obi Wana, matko co za chłam), wreszcie powstało w tym uniwersum coś, co można oglądać z zachwytem. Ale jak tak patrzę na działania Disneya, to i tak ten potencjał zmarnują...
Mandalorianin był również świetny i tu będę go bronił. Andor jest równie dobry, ale nie lepszy.
Disneya nie obchodzo bo fanów nie obchodzi przedstawienie jakiejkolwiek szarzyzny moralnej w tym fikcyjnym świecie. Nie myślcie sobie że Disney nie przeprowadził odpowiednich badań. Oni to doskonale wiedzą że uber fani i dzieci (w tej kolejności) chcą nieskazitelnych rycerzy vs złych żołdaków. Nie żadnych dobrych Niemców, znaczy imperialnych, rebeliantów-karierowiczów, antybohaterów i antyzłoczyńców. Nie. Jeśli jakaś postać ma być trochę bardziej zniuansowana to tylko w typie Hana Solo i jako wentyl bezpieczeństwa. Ciekawe czy fani zobaczą swoją niekonsekwencje, gdy hejtowali Holdo a chwalą Raela... A no racja, nie zobaczą. Bo to taki głupi fandom jest
Jeśli przyjąć, że każdy fandom to skrajność, to - jak każdą skrajność - należy zamknąć i wysłać w jedną stronę, ku odległej galaktyce, ku chwale lepszym treściom (gry, filmy, seriale itd.), co być może wreszcie uwolniłoby producentów i twórców, będących tego fandomu zakładnikami. Fandom, w przypadku Star Wars, jest bardziej niebezpieczny niż pożyteczny. Ale myślę, że innych fandomów w popkulturze też to dotyczy. Oczywiście inne zdanie mają właściciele danej franczyzy, którzy, jak wspomniałeś, wszystko mają zbadane i policzone, i oni już dobrze wiedzą, co jest pożyteczne oraz by tabelki w ich arkuszach kalkulacyjnych świeciły na zielono.
Spodziewałem się więcej scen akcji z rozmachem i pomysłem. No cóż, przynajmniej wynagradza to scenografia i masa dobrze wyróżniających się postaci po obu stronach Mocy.
Czekam na II sezon
Super serial.
Myślę, że do Star Wars pasuje na ulał tzn. wyznacza ciekawy kierunek.
Cieszę się , że zrobili go tak jak im wyszło ˘?
Ja jeszcze nie widziałem ale np. moi rodzice oglądali i mówili że im nie podszedł a widzieli filmy i seriale (filmy nałogowo oglądają jeszcze raz). Także nie każdemu chyba podejdzie takie mocniejszy, wolniejszy klimat
Disneya nie obchodzo bo fanów nie obchodzi przedstawienie jakiejkolwiek szarzyzny moralnej w tym fikcyjnym
No właśnie to jest słabość tego serialu. SW nie jest od takich tematów. Dylematy moralne, rozterki psychologiczne, dramaty osobiste, socjalne i społeczne przedstawiają inne ciekawsze umiejscowione w teraźniejszości seriale. Andor to po prostu stek bzdur i nudy. Do piątego odcinka ziewałem jak mops. Dalej nie jest lepiej. Zwłaszcza, że finał jest przewidywalny.. bo kończy się w Łotrze 1. Dziwią mnie przy bogactwie współczesnych tematów próby urzeczywistniania fikcji. Bez sensu. Chcesz mroku, rozterek moralnych? Szukaj ich chociażby w literaturze iberoamerykańskiej. Tam poznasz brud i szarość życia. W Polsce też nie brakuje brudu i szarości. Nie tego wymagam od SW. Strata czasu.
SW to tak pojemne uniwersum, z takim potencjałem, że tematów do pokazania może być mnóstwo. Ja np. chętnie bym obejrzał jakiś dramat o aborcji, nieuleczalnych chorobach, hazardzie itp. I nie ironizuję. Pod jednym warunkiem - niech te treści funkcjonują obok kina przygodowego, pełnego pościgów i wybuchów. Grunt, by każdy znalazł coś dla siebie. Jak na razie Disney próbuje to wszystko dywersyfikować, choć, jak wspomniałem wcześniej, z marnym skutkiem, bo dla mnie Mandalorianin (dwa sezony) i Obi Wan są beznadziejne. Treści, tzw. mięska, może na 1,5h, a seriale rozciągnięte tak, że niesamowicie wieje nudą. Ale cóż, nuda to jak widać, dla każdego coś innego. Złą drogą będzie koncentrować się tylko i wyłącznie na machaniu mieczami świetlnymi, Mocy, na wybuchach i strzelaniu z blasterów po drodze serwując mnóstwo mrugnięć okiem do fandomu ("patrz, widziałeś ten element scenografii? był już w 15. minucie Nowej Nadziei!"). To dopiero byłaby strata czasu i potencjału. Ze świata SW można wycisnąć o wiele więcej i Andor to udowadnia. A jak się nie podoba, to zawsze można czekać na kolejne sezony Mando, Boby Fetta i nowych, jeszcze niezapowiedzianych rzeczy. Naprawdę, klasycznych - przygodowych - Gwiezdnych Wojen nie zabraknie. Pytanie tylko, jakiej jakości to będzie. I tu mam raczej złe przeczucia.
Dopiero teraz znalazłem czas, żeby obejrzeć.
Zgadzam się absolutnie z artykułem. W tej chwili: oryginalna trylogia ----->> Andor i... reszta z uniwersum mogłaby nie istnieć.