Pierścienie Władzy popsuły zmiany w systemie moralnym Tolkiena
O. Czyli jednak można napisać artykuł, który rzetelnie wytłuszcza wady serialu i nie usprawiedliwiając wszystkiego tym, żeby za dużo nie wymagać?
I żeby nie było. Artykuł mi się podobał i to nie dlatego, że krytykował serial, ale dlatego, że był naprawdę nieźle i uczciwie napisany. Zdaję sobie również sprawę z tego, że na GOLu piszą różni autorzy o różnych zdaniach. Mimo wszystko jednak trudno nie dostrzec pewnej pojawiającej się od dawna tendencji - w okolicach premiery dany produkt jest zachwalany a wszelkie błędy minimalizowane a gdy kurz już trochę opadnie to zaczyna się wyciąganie brudów i w miarę rzetelna krytyka (w przypadku takiego BF2042 po prostu od pewnego momentu zaczęto odnosić się do gry jako do porażki, bez wcześniejszego uzasadniania zmiany opinii).
A już podawanie jednego za drugim przykładów, które od początku były wyciągane przez Drwala Rębajło, nazwanego przez was "szkodnikiem" już w ogóle zakrawa na absurd...
Co zaś do samego tekstu to (ponownie) nie zgodzę się z wizją Tolkiena jako tego, który przedstawia zło w sposób prosty i jednoznaczny. Nie po to autor kilkukrotnie przepisywał historię orków żeby uważać ich za przykład "zdehumanizowanej masy". Owszem, zło w świecie Tolkiena jest jednoznacznie określone ale bynajmniej nie jest ono przedstawione w sposób płytki. Autor charakteryzuje je on powstania (jako fałsz w muzyce Eru) aż po różnorodny wpływ na wielowymiarowe postaci. Mamy więc z jednej strony podstawę ontologiczną zła, refleksję metafizyczną oraz szereg przykładów praktycznych gdzie widzimy zarówno postaci całkowicie złe skrywające się pod maską dobra (Sauron), postaci szlachetne skażone złem które zło pokonują (Theoden) i które mu ulegają (Denethor), postaci honorowe które upadają (Boromir) i które z wielkim wysiłkiem upadku unikają (Faramir). Mamy dwie natury - dobrą i złą - w jednym ciele (Smeagol/Gollum), mamy dobro, które ulega złu ze względu na swoją prostotę (Sam). Tolkien podchodząc do zła, opisuje je z perspektywy filozoficznej, metafizycznej, teologicznej i materialnej. Jeżeli ktoś zamyka się na pierwsze trzy i patrzy jedynie na wymiar materialny, nie dziwota że wydaje mu się być jednowymiarowe.
Jest to podejście nieporównanie bardziej głębokie niż podejście takiego Martina, gdzie zło nie zostaje poddane żadnej refleksji. Jedyne co widzimy to różne draństwa których dokonują bohaterowie. Autor zarzuca widza różnymi okrucieństwami i zberezeństwami, ale są to jedynie elementy "uatrakcyjniające" fabułę. Z GoT nie dowiemy się niczego o naturze zła, co najwyżej możemy uznać, że bohaterowie tego wymyślonego świata lubią zabijać i kopulować.
A wracając do samych orków u Tolkiena - wojna w Śródziemiu nigdy nie jest pokazana jako coś dobrego, tak samo jak zabijanie (nieważne kogo). Orkowie są wypaczeni i pokrzywdzeni przez Nieprzyjaciela oraz służą jako narzędzie wprowadzania zła, co usprawiedliwia użycie przemocy dla powstrzymania ich - tak samo jak usprawiedliwione było użycie przemocy wobec Niemców podczas II WŚ. Bohaterowie Tolkiena jednak, nie kochają lśniącego miecza za ostrość jego stali, nie kochają strzały za jej chyżość ani żołnierza za wojenną sławę. Kochają tylko to, czego bronią miecze, strzały i żołnierze: kraj ludzi z Númenoru
Jest we Władcy fragment, który wyraźnie sugeruje, że ludzie, którzy idą za Sauronem zostali okłamani i sami są ofiarami zła lub z pełną świadomością to zło wybrali. Co więcej, jest implikacja, że orkowie również posiadają swój specyficzny system wartości, który jednak został splugawiony przez Zło.
Tak więc kwestia Dobra i Zła u Tolkiena jest kwestią złożoną. W gruncie rzeczy mamy tu do czynienia z wizją przedstawianą chociażby u św. Augustyna czy Boecjusza. Sam Tolkien mocno dbał o to by metafizyczny aspekt jego świata wymyślonego odpowiadał rzeczywistemu - stąd wielokrotne poprawianie i przepisywanie fragmentów Sillmarillionu. Natomiast twierdzenie, że u Tolkiena aspekt ten został potraktowany płytko i jednoznacznie jest po prostu przejawem nieznajomości jego twórczości.
Ile przecinków zawiera tekst? 2. Słownie - dwa.
Obydwa we wstępie.
Dobrze że Bukarego już z nami nie ma, bo by wylewu dostał.
A tak z ciekawości
Brak przecinków spowodowany był błędami technicznymi w procesie publikacji. Przepraszamy za niedogodność.
Zamiast przepraszać, proszę poprawić tekst lub korekta niech zrobi swoją robotę.
Przeczytam calosc pozniej, bo sie dobrze zapowiada. Trzy uwagi. Trudno w tym serialu sympatyzowac z socjopatyczna Galadriela, latwo z Sauronem. Aktorstwo jest bardzo przecietne. Dla porownania, ostatnio odswiezylem sobie Predatora, wiadomo, muskuly, strzaly z biodra i dziwne zarty. Mimo tego aktorstwo tych osilkow z karabinami bylo lepsze niz w ROPie, a i film byl ciekawszy.
No I po trzecie, trzeba niestety napisac, ze scenarzysci to idioci. Nie kazdy ma talent i predyspozycje intelektualne.
O. Czyli jednak można napisać artykuł, który rzetelnie wytłuszcza wady serialu i nie usprawiedliwiając wszystkiego tym, żeby za dużo nie wymagać?
I żeby nie było. Artykuł mi się podobał i to nie dlatego, że krytykował serial, ale dlatego, że był naprawdę nieźle i uczciwie napisany. Zdaję sobie również sprawę z tego, że na GOLu piszą różni autorzy o różnych zdaniach. Mimo wszystko jednak trudno nie dostrzec pewnej pojawiającej się od dawna tendencji - w okolicach premiery dany produkt jest zachwalany a wszelkie błędy minimalizowane a gdy kurz już trochę opadnie to zaczyna się wyciąganie brudów i w miarę rzetelna krytyka (w przypadku takiego BF2042 po prostu od pewnego momentu zaczęto odnosić się do gry jako do porażki, bez wcześniejszego uzasadniania zmiany opinii).
A już podawanie jednego za drugim przykładów, które od początku były wyciągane przez Drwala Rębajło, nazwanego przez was "szkodnikiem" już w ogóle zakrawa na absurd...
Co zaś do samego tekstu to (ponownie) nie zgodzę się z wizją Tolkiena jako tego, który przedstawia zło w sposób prosty i jednoznaczny. Nie po to autor kilkukrotnie przepisywał historię orków żeby uważać ich za przykład "zdehumanizowanej masy". Owszem, zło w świecie Tolkiena jest jednoznacznie określone ale bynajmniej nie jest ono przedstawione w sposób płytki. Autor charakteryzuje je on powstania (jako fałsz w muzyce Eru) aż po różnorodny wpływ na wielowymiarowe postaci. Mamy więc z jednej strony podstawę ontologiczną zła, refleksję metafizyczną oraz szereg przykładów praktycznych gdzie widzimy zarówno postaci całkowicie złe skrywające się pod maską dobra (Sauron), postaci szlachetne skażone złem które zło pokonują (Theoden) i które mu ulegają (Denethor), postaci honorowe które upadają (Boromir) i które z wielkim wysiłkiem upadku unikają (Faramir). Mamy dwie natury - dobrą i złą - w jednym ciele (Smeagol/Gollum), mamy dobro, które ulega złu ze względu na swoją prostotę (Sam). Tolkien podchodząc do zła, opisuje je z perspektywy filozoficznej, metafizycznej, teologicznej i materialnej. Jeżeli ktoś zamyka się na pierwsze trzy i patrzy jedynie na wymiar materialny, nie dziwota że wydaje mu się być jednowymiarowe.
Jest to podejście nieporównanie bardziej głębokie niż podejście takiego Martina, gdzie zło nie zostaje poddane żadnej refleksji. Jedyne co widzimy to różne draństwa których dokonują bohaterowie. Autor zarzuca widza różnymi okrucieństwami i zberezeństwami, ale są to jedynie elementy "uatrakcyjniające" fabułę. Z GoT nie dowiemy się niczego o naturze zła, co najwyżej możemy uznać, że bohaterowie tego wymyślonego świata lubią zabijać i kopulować.
A wracając do samych orków u Tolkiena - wojna w Śródziemiu nigdy nie jest pokazana jako coś dobrego, tak samo jak zabijanie (nieważne kogo). Orkowie są wypaczeni i pokrzywdzeni przez Nieprzyjaciela oraz służą jako narzędzie wprowadzania zła, co usprawiedliwia użycie przemocy dla powstrzymania ich - tak samo jak usprawiedliwione było użycie przemocy wobec Niemców podczas II WŚ. Bohaterowie Tolkiena jednak, nie kochają lśniącego miecza za ostrość jego stali, nie kochają strzały za jej chyżość ani żołnierza za wojenną sławę. Kochają tylko to, czego bronią miecze, strzały i żołnierze: kraj ludzi z Númenoru
Jest we Władcy fragment, który wyraźnie sugeruje, że ludzie, którzy idą za Sauronem zostali okłamani i sami są ofiarami zła lub z pełną świadomością to zło wybrali. Co więcej, jest implikacja, że orkowie również posiadają swój specyficzny system wartości, który jednak został splugawiony przez Zło.
Tak więc kwestia Dobra i Zła u Tolkiena jest kwestią złożoną. W gruncie rzeczy mamy tu do czynienia z wizją przedstawianą chociażby u św. Augustyna czy Boecjusza. Sam Tolkien mocno dbał o to by metafizyczny aspekt jego świata wymyślonego odpowiadał rzeczywistemu - stąd wielokrotne poprawianie i przepisywanie fragmentów Sillmarillionu. Natomiast twierdzenie, że u Tolkiena aspekt ten został potraktowany płytko i jednoznacznie jest po prostu przejawem nieznajomości jego twórczości.
O. Czyli jednak można napisać artykuł, który rzetelnie wytłuszcza wady serialu i nie usprawiedliwiając wszystkiego tym, żeby za dużo nie wymagać?
można
ale dopiero później gdy hype opadnie
Podobnie z krytyką dużych tytułów AAA od pewnych wydawców/developerów - w okolicach premiery szydera ostra (niestety swoje potrafi też dołożyć ekipa portalu), ale po premierze już rozmowa bardziej wyluzowana i argumenty mniej wyśmiewane. No ale później to można pisać wszystko bo „po co do tego wracać" c'nie?
Dlatego jestem zdania, że naprawdę wartościowa dyskusja o danym dziele/produkcie może nastąpić dopiero jakiś czas po jego premierze. Świeże wrażenia to przede wszystkim emocje i płytkie wrażenia pozostające wciąż pod dużym wpływem marketingu, własnych wyobrażeń i czynników zewnętrznych. I działa to w dwie strony - zarówno pod względem negatywnych jak i pozytywnych emocji.
Natomiast kiedy kurz opadnie, coraz bardziej dostrzega się rzeczywisty produkt ponieważ na znaczeniu traci atmosfera panująca wokół niego. Poza tym duże portale i recenzenci nie muszą się już przypodobać ani wydawcom, ani zahajpowanym graczom. Dyskusja o Wiedźminie 3, AC Unity, Cyberpunku, Death Stranding czy Falloucie 76 jest teraz zupełnie inna niż na premierę ponieważ gry przestały już być "wydarzeniami" a stały się pewnymi obiektywnymi przedmiotami w świadomości graczy. To samo widać teraz z RoP czy wcześniej z Wiedźminem - kiedy seriale wychodziły, większość osób nie krytykowała ponieważ nie chciało się narażać wydawcom oraz nie chciało "psuć momentu". A kiedy ten moment minął, to powoli zaczyna się po prostu przyjmować za fakt powszechnie znany, że scenariusz obu tych produkcji pozostawia obiektywnie wiele do życzenia.
Może nawet w tym tkwi główna przyczyna zachwytów nad przeciętnymi produktami? Bardziej niż na samym produkcie, zależy ludziom na "evencie" wokół niego. Na regularnym siadaniu przed ekrany, dzieleniu się opiniami, przeglądaniu memów, kłótni w komentarzach etc. Recenzentom wzywającym do "wyłączenia myślenia i czerpania frajdy" zależy po prostu na uczestnictwie w otoczce wokół produktu a nie na samym produkcie? Z tym, że to byłoby podstawowe otium recenzenta, który winien się skupiać tylko i wyłącznie na przedmiocie recenzji...
>brak zgodności z oryginałem
ale wiesz typie, że serial nie jest oparty o żadną książkę? xD
Dalej w tekście tylko piętrzą się bzdury.
Btw. proponuję przeczytać Władcę Pierścieni i porównać do trylogii Jacksona. To drugie też okaże się fanfikiem.
Jakby to był pornol to też byłby zgodny z orginałem, wszak nie opiera się na żadnych książkach :P
ale wiesz typie, że serial nie jest oparty o żadną książkę
Musiał zasugerować się tymi wszystkimi artykułami na GOLu nazywającymi serial adaptacją... czegoś. Nigdy nie napisali, czego.
Skoro, typie, nie jest oparty o żadną książkę, to na czym ty sie opierasz,co? Typie? Krytykując czyjś niezly wywód? A serial nie jest oparty o literaturę Tolkiena.
ale wiesz typie, że serial nie jest oparty o żadną książkę? xD
Co za brednie. Wiele można zarzucić serialowi, ale większość wątków JEST oparta na książkach. Wyłączyć można jedynie Hobbitów i ludzi zamieszkujących tereny późniejszego Mordoru*. Na siłę można dorzucić jeszcze wątek Mithrilu. Czemu na siłę? Bo nie został zakończony w pierwszym sezonie i równie dobrze może się okazać że to farsa wymyślona przez Saurona, który przez setki lat knuł wśród Wolnych Ludów, przybierając różne formy.
*w/w i tak da się racjonalnie wytłumaczyć
Co do Orków to w sumie ciekawe jest to że słowa Adara są podobne do Tolkiena, że Orkowie również zasługują na szansę odkupienia z rąk Jedynego(Eru). Gdzieś w którymś liście, Tolkien napisał, że żałował, że nie dał w serii żadnych dobrych orków, bo to kłóci się z jego katolickimi przekonaniami że każdy może być odkupiony, oraz każdy może być potępiony. Więc całkowicie zła rasa była tym co gryzło go do śmierci. Wręcz raz Tolkien się odniósł że podczas I wojny światowej (w której brał udział) to zarówno oni jak i przeciwnicy byli orkami.
Akurat zaś z Sauronem zrobili podobnie jak opisał go w niektórych źródłach Tolkien
A mianowicie po upadku Morgotha, Sauron miał moment nawrócenia, jednak ostatecznie strach przed konsekwencjami sprawił że postanowił się ukryć. I uznał też że Śródziemie umiera i jest on jedyną możliwością by je uratować poprzez rewolucję przemysłową, zabijając po drodze wszystkie Elfy i część innych ras, ale wszystko w imię wyższej idei zaprowadzenia porządku. Więc był on tą osobą która myśląc, że chce czynić dobro zaczął czynić zło, aż ostatecznie przestał widzieć różnice.
To juz bylo, odwrocenie schematow, dobre orki, zle elfy. Tylko o ile autor ksiazki zrobil to celowo i dobrze, o tyle scenarzysci ROPu...
https://pl.wikipedia.org/wiki/Ostatni_w%C5%82adca_Pier%C5%9Bcienia
Nie czytałem książki, ale z tego co widziałem wygląda to na coś naprawdę ciekawego. Właśnie tak moim zdaniem powinien wyglądać dialog z oryginałem i reinterpretacja tj. poprzez świadome odwrócenie porządków i celową konfrontację z tezami zawartymi w oryginale.
Natomiast współczesne adaptacje próbują udawać, że traktują oryginał z miłością i szacunkiem a potem go obrzucają ekskrementami. Tylko, że współczesne adaptacje starają się zarobić na popularnej marce a "Ostatni Władca..." wygląda (przynajmniej z opisu) na coś co faktycznie zabiera głos w tematach poruszonych przez Tolkiena.
Elfy to Niemcy z Drugiej Wojny Światowej .
Chłopie, chcesz się wystawić na letalną dawkę wielkoruskiego szowinizmu?
Aruena, księżniczka Muniedala
Rasistowscy sojusznicy zza Oceanu gardzą ludźmi i wykorzystują swoich popleczników.
Aragon sprzedał duszę za Zaklęcie Cienia
I tylko Wieczna Rosja... Pardon, Mordor walczy z satanizmem!1!
Myślisz że to pastisz, ale to jest napisane kurła na 100% poważnie, z mocnym przesłaniem że industrializacja kilka tysięcy lat później oznacza zwycięstwo Saurona.
W epilogu oddziały komandosów "Sparta" ... Tzn. Ichneumon pacyfikują brudnych nie-arabskich terrorystów porywających samoloty.
Etc, itp
Kupiłem tą książkę mając chyba z 11-12 lat (mniej więcej wtedy jak do kin wchodziła Drużyna Pierścienia), bo polska okładka była tak zrobiona, że wyglądało to jak coś oficjalnego z uniwersum Tolkiena xD Ale pamiętam że odbiłem się od niej. Za bardzo polityczna lektura jak dla 11-latka. Chyba muszę ją ponownie odnaleźć.
Jak najbardziej poprawna forma.
Poprawna. W uniwersum Warhammera 40000, gdzie standardem są błędy językowe w przypadku Orków.
Abstrahując od tego, że wbrew tytułowi zahacza się tutaj o ontologię, to od połowy nie mam najmniejszej chęci czytać. Swoją drogą najbardziej zajmuje mnie interpretacja świata tolkiena (dopuszczalne uproszczenie), w której ta walka gra drugorzędne skrzypce, gdzie najważniejsze jest transcendentne przekraczanie, a właściwie pragnienie owego.
Ja zaś uważam, że Pierścienie Władzy to najlepszy serial fantasy ostatnich dwóch dekad :) ale wypociny hejterow są zabawną lektura, toteż odwiedzilem. Pozdrawiam wszystkich zachwyconych pięknie oddanym Śródziemiem nie opartym o nudnawe książki!
Troll harder....
O Galadriel piszesz m.in.: "Widać to najlepiej, kiedy mówi do pojmanego Adara – przywódcy i w pewnym sensie ojca przedstawionego w pierwszym sezonie szczepu orków – że zrobi wszystko, aby zamordować każdego przedstawiciela jego rasy najlepiej na jego oczach. Czy to jest coś, co powinien mówić pozytywny bohater?"
Pozytywny bohater? A gdzie to jest zdefiniowane, że to ma być postać nieskazitelnie dobra? Trzymajmy się faktów, bo niepotrzebnie infantylizujesz swój wywód na temat serialu.
To ja wam dodam coś od siebie, co wpadło mi do głowy, a co uczyniło tę historię znacznie sensowniejszą niż mogłoby się wydawać. Oczywiście jest tu trochę domysłów, które jednak są dość sensownie jak mi się wydaje uargumentowane.
Na wstępie zaznaczam wyraźnie, że mój wywód wymaga oderwania się od kanonu i uznania, że serial jest jedynie ADAPTACJĄ, a nie EKRANIZACJĄ. Różnica między tymi dwoma tworami jest o tyle duża, że adaptacja bardzo luźno traktuje wątki materiału źródłowego, a ekranizacja ma za zadanie je wiernie oddać. Piszę to przede wszystkim fanom, bo jeśli skreślasz serial tylko dlatego, że nie jest wierny oryginałowi to czytanie dalszej części mojego przydługiego komentarza nie ma sensu, bo i tak nie dopuścisz do siebie choćby hipotezy, że to co piszę może mieć sens.
Przypuśćmy na moment (na potrzeby dywagacji na temat), że scenarzysta nie jest idiotą, bezmózgim trollem lub choćby półgłówkiem. Przypuśćmy, że ma w głowie konkretny plan, który po w nie dość wiarygodny sposób został przedstawiony - nie dość idiotoodpornie został wytłuszczony, by wszyscy to podchwycili. Proszę o takie założenie na potrzeby luźnej interpretacji intencji twórców.
Od samego początku serialu wiele zdarzeń jawiło się jako absurdalne, odklejone od rzeczywistości. Weźmy choćby fakt wyskoczenia Galadrieli za burtę łodzi, co samo w sobie jest równie wielce idiotyczne, co wielka jest ilość kilometrów do przepłynięcia na suchy ląd - wpław. Większość ludzi, którzy podchodzą do tego serialu tak to interpretuje - scenarzysta forsę wziął, potem zaczął pić. I na chaju wymyślał na prędce wątki fabularne. Co jeśli tak nie było?
Może ocena całej serii po ledwie jednym sezonie jest przedwczesna? Mam takie poczucie bardzo zresztą silne, że twórcy tego serialu sami sobie ukręcili stryczek uznając, że nie wszystkie karty należy odkrywać już i nie wszystkie one powinny być oczywiste. Powiedziałbym nawet, że wątek, który spaja całą tę historię W OGÓLE nie został wskazany palcem, ale moim zdaniem jest bardzo silnie widoczny o ile spojrzy się na cały ten sezon jako całość i trafiając na jakiś "idiotyzm" zamiast uznawać go za "idiotyzm" zaczniemy zastanawiać się: gdzie w tym głębia?
Weźmy choćby słynne rozbieranie elfów. Wielu fanów śmiało się z tego, a ja tam widzę bardzo silnie symboliczny rytuał. Elfy nie były rozbierane. Elfom zdejmowano zbroję oraz odbierano oręż. Oto teraz z wojownika stajesz się istotą wieczną, która nie musi wojować, walczyć, zabijać, bronić, która zmierza ku absolutowi. Odebranie oręża jest w tej formule bardzo silnym symbolem, tym bardziej, że Elfy ze swoimi gadżetami są dość mocno związane, co zresztą widać po Galadrieli.
No ale co z jej wyskoczeniem z łodzi? Cóż... w jednym z ostatnich odcinków dowiadujemy się czegoś bardzo ważnego. Sauron posiada umiejętność wynikania do umysłu Galadrieli i mamienia go. Ona owsze go w tej scenie wyrzuca, ale zadać można pytanie, co jeśli to nie był pierwszy raz?
Jeśli założyć, że Sauron chciał stworzenia pierścieni władzy i jeśli uznać, że jednym z jego celów było skorumpowanie WSZYSTKICH narodów świata w tym Elfów, to mógł obrać sobie za cel właśnie Galadrielę. Osobę NIE BĘDĄCĄ po ciemnej stronie mocy jak twierdzi autor niniejszego artykułu, ale nieustannie na niej balansującą ze skłonnością to patrzenia częściej w mrok niż światło. No i teraz jeśli wybrał sobie za cel Galadrielę mógł ją śledzić od miasta Elfów, po samą bramę do wiecznego świata. No bo skąd niby miał się tam znaleźć? Przypadkiem? Większość ludzi uznała to za głupie szycie fabuły, a ja tu widzę ZAMYSŁ.
I zanim mnie zlinczujecie spójrzcie na to z tej strony. Galadriela jest na statku. W tym momencie będący w pobliżu, ale w ukryciu Sauron wnika to jej umysłu i mami ją wizją brata (mógł to zrobić, bo dostaliśmy tego dowód później gdzie wprost zostało to zaawizowane, a że był w pobliżu - bo ją potem spotkał też jest faktem). Tą wizją mami Galadrielę próbując ją ściągnąć ze światła wprost w mrok własnej duszy. I to mu się udaje. Galadriela porzuca światło, skorumpowana wizją konieczności walki, owładnięta nienawiścią i bólem odwraca się od jasności i wyskakuje z łodzi choćby po to by próbując wrócić umrzeć w toni wielkiej wody. I z tej perspektywy to naprawdę ma sens, bo wówczas Galadriela nie jest po prostu mrocznym elfem, ona została w ten mrok ściągnięta przez Saurona. Sauron podszeptami chce by dotknęła swojej ciemnej mocy, by zatraciła się w nienawiśći NAWET JEŚLI miałąby to być nienawiść do jej samej.
To dość ciekawa koncepcja, bo w oryginalnej Trylogii Sauron był królem podarków przed którym drzwi do świata Elfów zostały przezornie zamkniete, to Elfy ostrzegały przed nim świata. Tutaj mamy coś zupełnie odwrotnego. Elf ULEGA Sauronowi, bo ulec ciemnej mocy nie zawsze można w sposób oczywisty i czarno biały, czasem odbywa się to stopniwo, powoli, małymi kroczkami. Sauron chce by Galadriela była mroczną panią tego świata, co zresztą NAWET według oryginalnej trylogii tkwiło w jej sercu, bo przecież spotuykając jedyny pierścień na moment uległa własnemu ego, by potem się otrząsnąć. Serial może w tym momencie przedstawiać tę historię (jako adaptacja) inaczej. Właśnie jako uleganie lae nie w taki ordynarnie szybki sposób: bach Galadriela patrzy na pierścień, ulega, potem się otrząsa i vuala. Seiral pokazuje to jako abrdzo długotrwały i nieoczywisty proces.
Zauważcie, że jeśli spojrzeć na to z tej perspektywy, to cała ta historia nabiera sensu. Sauron chce zapanować nad światem, a mordowanie jest tylko ośrodkiem do celu. Nie chce rządzić sam, chce rządzić razem z Galadrielą jako tą, która jest najsilniejszym przedstawicielem swojej rasy, który przeszedł "na ciemną stronę mocy".
No więc Galadriela wyskakuje za burtę. Sauron nie może pokazać się jej od razu, bo przecież byłoby to podejrzane. Galadriela płynie. Nie wiadomo ile, na tyle by się zmęczyć. Wówczas pojawia się burza i spotyka Saurona na tratwie, który nie wykazuje żadnego nią zainteresowania. To ona interesuje się nim. Omamiona rządzą zemsty dostrzega kolejną zastawioną przez Saurona pułapkę. Symbol zaginionego króla, który daje jej poczucie, że oto spotkała kogoś kto zjednoczy narody i sprawi, że będzie miałą armię, której nie chciał jej dać jej własny król.
Zobaczcie jakie to jest sprytne. Król elfów nie chciał się poddać jej nienawiści, nie chciał dać jej kolejnej grupy Elfów do poszukiwania Saurona, więc ona w rozpaczliwej pogoni za zemstą ROZBUDZONĄ podszeptami Saurona dała się złapać jak ryba na dobrą przynętę. Dalej Sauron wzbudza jej zaufanie, MUSI walczyć z Orkami, bo celem nie jest uratowanie Orków, ale celem jest ostateczne skorumpowanie Galadrieli. To jest cel Saurona, to jest jego główne dążenie.
Zwróćcie uwagę na to, że w oryginalnej opowieści Król podarków mamił ludzi haryzmą. Dobierał słowa tak by jątrzyć już otwarte rany. On nie wkłądał ludziom do głów nie ich myśli, on żerował na zwątpieniu i waśniach. Ludzi mamił przemowami, mówił, że Elfy się zamknęły, że chciał z nimi współpracować, ale odwmówiły itd. Jego siłą nie było czyste zło samo w sobie, ale haryzma, przebiegłość i to że był swoistym psychoanalitykiem, który doskonale wiedział w jaką strunę zagrać, by osiągnąć określone efekty.
W tej materii oczywiście mocno naiwnie jawi się to jak omamił największego kowala Elfów, który już po paru zdaniach "wpuścił go" do swojej pracowni, ale choć to akurat jest szyte grubymi nićmi jeśli spojrzycie na to z tej perspektywy okazuje się, ze cała ta historia nabiera zupełnie innego wymiaru i co więcej to co wydawało się idiotycznymi zwrotam akcji i przypadkowymi spotkaniami w ogóle nie jest przypadkowymi spotkaniami.
Wydaje mi się, że scenarzystom umknęło po prostu, że współcześni widzowie są prości jak budowa cepa. Zło musi być złe, dobro musi być dobre, jeśli ktoś kogoś mami to msui to być jaskrawe, oczywiste jak w oryginalej ekranizacji Tolkiena, kiedy wężowy język był tak oczywistym przejawem czystego jadu żę wystarczyło mu spojrzeć w oczy by wiedzieć, że jest zły. Takich widzów nie da się przyciągnąć zaawulowaną fabułą i ukrytymi powiązaniami między bohaterami, bo dzisiaj widzowie w ogóle nie próbują szukać drugiego dna. Uznają, żę coś jest głupie, bo takim im się jawi i tyle, a tymczasem to widz okazuje się głupi, bo nie dostrzega oczywistej oczywistośći. Ten serial nie jest ekranizacją, on jest adaptacją i to adaptacją pełną bardzo głębokiej symboliki WYMYŚLONEJ przez scenarzystów.
Choćby sam tatuaż Saurona będący mapą, z którego tak ludzie się śmieją, a przecież nie była to MAPA w dosłownym tego słowa znaczeniu tylko ZARYS gór otaczających przyszły Mordor. Jeśli mieszkam w lesie nic dziwnego, żę w herbie chciałbym mieć wilka, drzewo, niedźwiedzia, czy inny element związany z tym miejscem. Rozumiecie o co mi chodzi?
Tak naprawdę to co ten serial pokazał w najbardziej jaskrawy sposób, to nie to że nie szanuje twórczości Tolkiena. On pokazał, że dziś widzowie nie próbują nawet udawać, żę traktują CZYJEŚ DZIEŁO jak CZYJEŚ DZIEŁO. Widzowie dziś mają sami pewne wizje, które jawią im sie jako jedyne słuszne i jedyne właściwe. Widz stał się egocentrykiem, który oczekuje spełniania jego oczekiwań.
Sauron nie zrobił nic złego? NO według mojej teorii nieomal udało mu się zrobić coś czego nie udało mu się zrobić w oryginalnej twórczości Tolkiena: skorumpować elfów. Był jak wirus, który wnikając im do głów sieje spustoszenie i zniszczenie i tego zniszczenia widz ogląać nie chce bo widz woli, by Elf był dobrym, zadufanym w sobie, pompatycznym, moralnym wzorcem do naśladowania :).
A orkowie? Orkowie zostali przedstawieni jako rasa szukająca swojej tożsamości, którą mroczny elf im zapewnił. Kto wie, czy jedną z części planu Saurona nie było to, by Galadriela go zabiła - jako jego rywala w kontekście wladzy nad Mordorem.
Wiecie o co mi chodzi? O to, że ta historia MA PRAWO SIĘ NIE PODOBAĆ, ale nie jest aż tak głupia i pozbawiona sensu jak ją przedstawiacie. I teraz owszem znajdzie się ktoś kto powie, że co ja tam wiem bo nie ma dowodów. No są :) Sauron potrafił wnikać do umysłu Galadrieli. Sauron był w pobliżu. Na końcu MÓWIŁ WPROST o władaniu nad światem razem z nią. Dążył do pokonania elfa przeowdzącego orkom (oczywiście pod postacią króla), co też pokrywa się z moją teorią chęci obalenia go. Sauron jest przede wszystkim mąciwodą. On nie musi walczyć sam, on wykorzystuje do tego innych. I według mnie drugi sezon powinien tę historię w tej materii znacznie lepiej naświetlić, bo skoro jest oczywistym że będzie drugi sezon to NIE MA POTRZEBY wyjaśniania WSZYSTKICH wątków już w pierwszym.
Może ocena całej serii po ledwie jednym sezonie jest przedwczesna? Serial kuleje w tak wielu punktach, że nie da rady tego zaliczyć ani do gatunku parodii, ani do pastiszu a czekanie na to, że serial nagle zrobi jakiś twist w kierunku jakości jest tak samo naiwne jak czekanie przy bessie, że ci jakoś giełda cudownie poszybuje w górę, te czasy już minęły.
Jak dla mnie to rozróżnianie między adaptacją a ekranizacją nie ma sensu. Bo tak naprawdę Anglo-sasi, z Zachodu nie mają takich rozróżnień heheh, (tylko a naszym języku istnieje takie uściślenie) w zamyśle serial miał opierać się na dodatkach do Władcy, chociaż sam materiał do wydarzeń Drugiej Ery jest najlepiej opisany w innych dziełach, Niedokończone Opowieści i Silmarillion. Numenor i jego upadek z Akallabeth, esej O Pierścieniach Władzy i Trzeciej Erze itp. do czego Amazon nie miał praw...jednak nadal w dodatkach do Władcy istniała cała linia czasu i opisane wydarzenia tego okresu...ale jeszcze lepiej siegnąć do listów Tolkiena!
"The three main themes (of the Second Age) are thus The Delaying Elves that lingered in Middle-earth; Sauron''s growth to a new Dark Lord, master and god of Men; and Numenor-Atlantis. They are dealt with annalistically, and in two Tales or Accounts, The Rings of Power and the Downfall of Númenor. Both are the essential background to The Hobbit and its sequel...
There is Sauron. In the Silmarillion and Tales of the First Age Sauron was a being of Valinor perverted to the service of the Enemy and becoming his chief captain and servant. He repents in fear when the First Enemy is utterly defeated, but in the end does not do as was commanded, return to the judgement of the gods. He lingers in Middle-earth. Very slowly, beginning with fair motives: the reorganising and rehabilitation of the ruin of Middle-earth, ''neglected by the gods'', he becomes a reincarnation of Evil, and a thing lusting for Complete Power – and so consumed ever more fiercely with hate (especially of gods and Elves).
Thus, as the Second Age draws on, we have a great Kingdom and evil theocracy (for Sauron is also the god of his slaves) growing up in Middle-earth. In the West lie the precarious refuges of the Elves, while Men in those parts remain more or less uncorrupted if ignorant...
Meanwhile Númenor has grown in wealth, wisdom, and glory, under its line of great kings of long life, directly descended from Elros, Earendil''s son, brother of Elrond... In the first stage, being men of peace, their courage is devoted to sea-voyages....Mostly they come to the west-shores of Middle-earth, where they aid the Elves and Men against Sauron, and incur his undying hatred. In those days they would come amongst Wild Men as almost divine benefactors, bringing gifts and knowledge, and passing away again – leaving many legends behind of kings and gods out of the sunset.
In the second stage, the days of Pride and Glory and grudging of the Ban, they begin to seek wealth rather than bliss. The desire to escape death produced a cult of the dead, and they lavished wealth on tombs and memorials.They now made settlements on the west-shores, but these became rather strongholds and ''factories'' of lords seeking wealth, and the Númenóreans became tax-gatherers carrying off over the sea evermore and more goods in their great ships. The Númenóreans began the forging of arms and engines...
A new religion, and worship of the Dark, with its temple under Sauron arises. The Faithful are persecuted and sacrificed. The Númenóreans carry their evil also to Middle-earth and there become cruel and wicked lords of necromancy, slaying and tormenting men; and the old legends are overlaid with dark tales of horror. This does not happen, however, in the North West; for thither, because of the Elves, only the Faithful who remain Elf-friends will come...
The Second Age ends with the Last Alliance (of Elves and Men), and the great siege of Mordor. It ends with the overthrow of Sauron and destruction of the second visible incarnation of evil"
?No i ten fragment:
"Nearly all are grim and tragic: a long account of the disasters that destroyed the beauty of the Ancient World, from the darkening of Valinor to the Downfall of Númenor and the flight of Elendil. And there are no hobbits. Nor does Gandalf appear."
Jak dla mnie cała fabuła serialu nie rozumie podstawowych rzeczy z historii opisanej przez Tolkiena i sam w sobie jest pełna nonsensów i udziwnień i zupełnych idiotyzmów.
"Widziałem ją w dwóch filmach: Crawl oraz Dracula (swoją drogą bardzo polecam oba), ale trudno było mi przypomnieć sobie jej role co oznacza mniej więcej tyle że grała poprawnie."
Przestałem czytać po tym fragmencie. Autor ma mój szacunek za teksty o psychologii, ale na kinie widać się nie zna, a więc:
Nie masz prawa do własnej opinii. Masz prawo do poinformowanej opinii. Nikt nie ma prawa być ignorantem.
W "Crawl" Clark miała wybitnie niewdzięczną rolę siostry, która pojawia się w bodaj jednej albo dwóch scenach na ekranie telefonu głównej bohaterki. Ocenianie tutaj jej gry aktorkiej to lizanie cukierka przez papierek. Co najmniej "Saint Maud" trzeba by obejrzeć.
Jednocześnie ot tak "bardzo" polecanie takich w najlepszym razie B-klasowych rompów świadczy nie tyle o guście co o poziomie obeznania autora w temacie kina.
No sorry, ale nie.
Naprawdę ktoś ogląda ten będziemy serial?
Bo patrząc na ROP czy nawet Wiedźmina można zrozumieć czemu wytwórnie filmowe nie chcą płacić scenarzystom: są po prostu słabi.
Gdyby nie to, Pierścienie Władzy byłyby znacznie lepsze.
No nie, nie byłyby, poza naprawdę kilkoma postaciami jest to strasznie słabe. Słaby scenariusz w większości słabe postacie kiepska ich psychologia kiepskie motywacje, nielogiczne, ale to norma obecnie głównie postacie kobiece próbujące odgrywać mężczyzn, mało wiarygodne i żeby nie było Brienne z Tarthu w Grze o Tron dawała radę, ale to trzeba wiedzieć, jak taką postać skonstruować. Niewiarygodny świat, nowy jork w każdej wsi i żeby jakąś przekonującą genezę do tego wymyślić no ale z g.wna bicza i tak nie ukręcisz, wrzucone do blendera i papa dla bezzębnych konsumentów. No i wreszcie przy takim budżecie kiepska scenografia i kiepskie efekty mam tu na myśli szczególnie projekt, detale, które kłują w oczy. Po tych wielu już klapach w Hollywood i po wynikach finansowych, najgorszych od 40 ponad lat, ktoś mógłby się spodziewać jakiegoś otrzeźwienia, jednak przyczyną tego stanu rzeczy jest przeideologizowanie marksizmem, więc ten spadek po równi pochyłej będzie trwał już do marnego końca, aż te skrzywione pokolenia się wypalą. Nie spodziewałbym się w najbliższych latach już, jakichkolwiek znaczących dzieł, ten złoty wiek mamy już za sobą.