Cześć. Mam 30 lat. Od 8 lat jedzilem busem po Polsce od pon do pt. Jakiś czas temu zdobyłem prawo jazdy kat. C+e. Sytuacja finansowa zmusiła mnie do tego że muszę podjąć pracę w systemie 3/1. Mam 2 dzieci w wieku 10 i 14 lat. Jak może wpłynąć na rodzinę tak długa rozłąka? Wcześniej jechałem na 5 dni i jakoś było. Tzn tak na prawdę to na 4 bo w piątek wieczorem byłem w domu już. Wcześniej zarabiałem 4 tysiące zloty po Polsce. Teraz mam propozycję jazdy za 9000 zł miesięcznie netto ale nie ma mnie 3 tygodnie w domu, zjeżdżam na 5 dni. Jak tutaj się regenerować? Jak załatwiać sprawy? Jak rodzina to zniesie? Nie chciałbym ich zostawiać na tak długo ale muszę, bo kredyt na mieszkanie, na auto, opłaty miesięczne, ciągle nam brakowało ... Jak wyglądają wydatki na siebie w trasie? Ile realnie mogę przywieźć do domu kasy? Czy jakoś będę na tym wychodził? Czy to w ogóle ma sens za tyle czasu poza domem.
Jak to wygląda na dużym? Tutaj będąc 3 tygodnie za granicą w trasie, pracodawca ma obowiązek puścić mnie na święta do domu czy np. boże narodzenie, wigilię i inne świeta mogę być w trasie? Jak tucw przypadku nocy? Jazda w nocy jest bardzo męcząca?
9000 za 3 tygodnie? To za malo, szukaj innej firmy. Skad jestes, z malopolski moze?
Ja jezdze poniedzialek - piatek, czesto tez koncze w czwartek.
Rodzina, jezeli juz wczesniej jezdziles po 5 dni, to nie odczuje roznicy, ale szukaj roboty w tym systemie co miales, sporo firm jezdzi poniedziałek-piatek.
Właśnie nie mam żadnego doświadczenia w zawodzie tutaj na dużych. Kierunek Niemcy, Holandia i ciutkę dalej na zachód. Jestem z Bytomia.
Rodzina, jezeli juz wczesniej jezdziles po 5 dni, to nie odczuje roznicy,
Trochę smutne
gościu ty najpierw miesiąc w jakiejkolwiek firmie przepracuj
To już 5 fucha w tym roku.
No widzisz. Ludzie zmieniają robotę co chwilę. Ja i tak długo wytrzymałem bo 8 lat na busie. Jestem na zwolnieniu lekarskim teraz i raczej nie wrócę już tutaj w trasę na busa i wsiądę raczej właśnie do zestawu od listopada.
Żona zarabia, pracuje?
Wiem, że zarobki kierowcy na początku są kuszące ale... Mam nadzieję że żaden kierowca się za to nie obrazi, sam tak dorabiam ale bardziej dla przyjemności, to praktycznie żadne perspektywy rozwoju.
Pół biedy jeżeli jeździsz pod firmą z własną spedycją. Przy odrobinie zaangażowania i chęci do nauki może przejdziesz do biura. Ale jeżeli to jest jakiś Januszex, jeżdżący pod inną spedycją to będziesz robił KM i tyle.
Chyba że Cię to jara, to trochę co innego.
Zarabia i pracuje. Niestety jak to kobieta, najniższą krajowa. Nie ma szans na więcej na chwilę obecną. Niestety, wszystko poszło w górę. Teraz Rata hipoteki to 3000 zł miesięcznie, kredyt na auto to 1500 zł. Do tego dochodzą opłaty w postaci czynszu 700 zł. Inne opłaty z ratami na jakiś sprzęt to 500 zł. Do tego dochodzą zajęcia dodatkowe dzieciaków, wydatki na jedzenie. No właśnie te 9000 zł jest bardzo kuszące ale za 3 tygodnie rozłąki.... Przecież po pewnym czasie chyba więzi słabną jednak po takich nieobecnościach bo ile będę w domu dni w roku? Jarać może i jara mnie jazda ale po tych 8 latach czuje się trochę jak śmieć.
Spanie w busie, wieczny problem z parkingiem, problem z prysznicami, jedzeniem bo na czym zrobić? Wiecznie jak szczur w tej kabinie. Wiem że to tylko było 5 dni ale to takie życie na walizkach...
Jak może wpłynąć na rodzinę tak długa rozłąka
Żona jeśli jeszcze zdradza to pewnie za niedługo zacznie. 14 latek za niedługo ci powie że jesteś słabym tatą bo ciągle cię nie ma w domu, a młodszy zacznie na sąsiada mówić tata bo z nim spędza więcej czasu niż z tobą.
No właśnie tego się boje. Córka ma 14 lat, syn 10 lat. To bardzo trudny wiem dla dziewczynki, wiadomo dlaczego.
na slasku od chuja masz roboty na duze, szukaj jakiejs lini dpd czy coś w tym stylu, 3/1 to rumuny jezdza
No system jest rujnujący. Przecież nic się nie da załatwić. Wracasz do domu, w domu jak gość na walizkach, odsypiasz, coś tam że 2 dni luźne, coś załatwić no i dalej w trasę orka przez 3 tygodnie. To wszystko za 9000zl na rękę?
Zawsze można do biedronki za 3k. Wolne niedziele, i cały tydzień z rodziną.
Poszukują też ponoć nauczycieli, tutaj to już w ogóle czasu dla dzieci i żony nie braknie :D
Ale przy stałych wydatkach 5,7k+ na miesiąc to chyba nie ma co wybrzydzać?
No, chociaż obeznani z rynkiem twierdzą niby wyżej, że można, a nawet trzeba, to może po prostu lepiej szukaj.
Już ci 4 brygadowka i 5 brygad robota nie odpowiadała. na normalnej też że bo mało się zarabia. ciągle zadajesz te same głupie pytania. z czego te dzieci żyją cały rok jak tylko płaczesz na forum.
Na tym forum jestem pierwszy raz tak na prawdę i piszę bo widzę że dużo osób tutaj siedzi i jest dość popularne. Więc nie wiem o czym chłopie majaczysz tutaj. Zmień lekarza bo za mocne leki dostajesz i odemnie po prostu się odwal.
https://www.gry-online.pl/S043.asp?ID=15858290
https://www.gry-online.pl/S043.asp?ID=15803415
https://www.gry-online.pl/S043.asp?ID=16054544
ilu was tu jeszcze przyjdzie na wizaż idź
Co to niby za tematy? Mnie nie interesuje taki system pracy ponieważ nie pracuje fizycznie na żadnej linii produkcyjnej a jeżdżę od 8 lat busem po Polsce. Pytałem o jazdę 3/1 rozłąkę, pracę w święta w trasie, zarobki, jak to wygląda. Ile można przywieźć do domu? Ile idzie kasy w trasie w ciągu 3 tygodni?
Jeżeli to nie trol to tak. Mając własną rodzinę nie wiem czy bym się zdecydował na taką długą rozłąkę. Może i przez pierwsze miesiące dzieciom i żonie by to nie przeszkadzało ale na dłuższą metę wydaje mi się że byłby już problem. Żona sama w dom z dwójką dzieci musi wszystko robić sama. Płacenie rachunków, pranie, gotowanie, sprzątanie, dbanie o dom dzieci, robienie zakupów itd. to wszystko może ją dobić po jakimś czasie. Od biedy jak ma z kim mieszkać, np. babcia czy dziadek to zawsze takie osoby pomogą i jest raźniej. Ale kiedy ojca nie ma w domu przez dłuższy czas i to często bo jak raz czy dwa razy do roku się wyjedzie na tak długi okres to nic się chyba nie stanie ale jak ciągle go nie ma to równie dobrze może się rozejść. Jak tak cie długo nie będzie to możesz po prostu stać się dla nich obcą osobą. Prawdopodobnie nawet jak na 5 dni wyjeżdżasz to też jest problem. Przynajmniej takie jest moje zdanie.
No właśnie ja niestety musiałem bo zawsze brakowało. Kiedyś pracowałem n magazynie w meblowym jak jeszcze dzieci małe ale potem szkoła, kieszonkowe, wycieczki i inne wydatki. Potem kredyt na mieszkanie, żonie na auto, bo musiała dojeżdżać do pracy 12 km i s dzieciakami jeździć. Tak się zapętliło wszystko właśnie i poszło teraz dodatkowo w górę. Żona czasem może liczyć na siostrę swoją ale to tyle. Rodzice mieszkają w Katowicach. No widzisz, może niby było ok jak mnie ie było 5 dni w domu ale to zawsze myśli były czy wszystko ok, co ona to i itp. jak dzieci czy nie ma żadnych problemów a 4 tysiące to też nie rewelacyjny hajs za 4-5 dni rozłąki z rodziną. Boje się że to może się sypnąć jak mnie nie będzie 3 tygodnie. Jest też opcja 2/1 ale za 7000 zł na rękę już. Niby krócej, troszkę mniej, ale co to zostanie na życie wtedy? I tak nie będzie mnie 14 dni praktycznie, a nie 21 czy 4-5 tak jak teraz. Do dupy to wszytko. Wiesz zarabiać trzeba, żona może nie mówi wszystkiego bo może myśli że rzuciłbym to, ale nie wiem czy bym to zrobił bo pieniądze są potrzebne. Teraz jest mało, a gdzie żebym zarabiał mniej? A może ona jest obojętna już bo sobie kogoś tam zapoznała? Kurde życie ja walizkach iw trasie jest bardzo męczące i niszczące fizycznie i psychicznie. Nie wiem....
To moze ogranicz troche poziom zycia? Jedno auto zamiast 2ch, ciecie innych niepotrzebnych wydatkow. Nie kazdy musi aspirowac do klasy “sredniej”.
Niestety auto żona musi mieć. Ja do firmy obecnej mam 16 km. Jak wskoczę na duże to będę miał 21 km. Auta nie dostanę przecież pod dom. No nie wiem, może faktycznie dwa auta nie potrzebne ale w moim koszty są znikome. Pokonuje 32 km tygodniowo przecież. To jest 120 ok miesięcznie. To diesel, pali mi 6 litrów w trasie. Więc na paliwo idzie mi max 50 zł miesięcznie. Auto nie jest w kredyt, kupione za gotówkę jakieś 11 lat temu
Innych kosztów nie ma, imprez nie każ palenie rzuciłem 3 lata temu, alkoholu nie pije w ogóle.... Dzieci chodzą na zajęcia dodatkowe. Cora na tańce, syn na piłkę nożną i korepetycje z matmy ..
Nie obraź się, bo sam brałem kredyt na mieszkanie, ale w moim przypadku rata wynosiła około 670, a ostatnio wskoczyła na 1355zł. Drugi kredyt wziąłem na aparat (500zł), który na siebie zarabia.
Gdy brałem kredyt hipoteczny to wypytałem o wszystko i wiedziałem, że raty mogą skoczyć. Byłem na to przygotowany. A Ty, nie dość że wziąłeś dużą hipotekę to nabrałeś w ciul kredytów na rzeczy niepotrzebne. I to zarabiając 4000zł, gdy żona ma 2300zł? I to z dwójką dzieci? Jesteście nieodpowiedzialni i niepoważni.
Może nie jestem dobrym przykładem (nie mamy dzieci, ale zarabiamy więcej od Was), ale z żoną zawsze coś odkładamy, aby nadpłacać kredyt i go skracać. Jednakże ona jeździ do pracy autobusem, ja 19 letnim Fordem. Mój komputer ma 14 lat, a najnowsza konsola 9. Meble co prawda mamy nowoczesne, bo jak kupiliśmy mieszkanie to było puste, ale nic ponadto. Jeśli coś jest nam niepotrzebne to sprzedajemy. Choć ja bardzo tego nie lubię, ale mam swoje priorytety.
Nie obrażam się absolutnie tylko że ja wziąłem kredyt na 15 lat na hipotekę i stąd taka rata. Mieszkanie ma 64m. Jest nas 4 i jest ok. Być może. Ja zadbałem o to żeby żona przynajmniej auto miała nowe i dobre, żeby bezpiecznie jeździć z dziećmi. Nie widzę w tym niczego zlego. Sam mam peugeota 307 z 2003 roku... Czy ja wiem czy nie potrzebne? Wziąłem raty na zmywarkę, telewizor, meblościankę dla syna do pokoju i małego laptopa dla córki..
Jeśli finansowo nie dajecie rady, zawsze możesz pójść do banku, aby zmienić umowę. Ewentualnie wziąć kredyt w innym banku, który zaoferuje lepszą ofertę i spłaci obecny. Tak zrobili moi sąsiedzi. Mogłeś również skorzystać z wakacji kredytowych. Nasze mieszkanie ma 66m2. Na początku 2019 roku zapłaciłem za nie 220 000zł.
Uważam, że nieprzewidziałeś czarnego scenariusza. Wiesz jak zaczęliśmy mieszkać? Kupiłem tanie, choć ładne meble do kuchni. 2 pokoje przez 2 lata miałem puste. A w tym 3 załadowałem meble z pokoju, w którym mieszkałem u rodziców. Nigdy nie chciałem brać większej ilości kredytów. Wolałem odkładać, wyczekiwać promocji i kupować. W salonie oraz w sypialni mam drogie meble, które dziś są jeszcze droższe. W kuchni tanie, bo na wymiar nie mogłem sobie pozwolić.
Co ciekawsze, gdy kupowałem mieszkanie miałem kolizję, przez co straciłem swój pierwszy samochód. Tego się nie spodziewałem, ale zawsze miałem rezerwę pieniędzy na wszelkie okoliczności. Wiem, że chciałeś zapewnić rodzinie normalne standardy, ale okazały się dla Was zbyt duże. I was w końcu przerosły.
piszę z perspektywy osoby, której ojciec całe życie pracował za granicą - od lat 80-tych Austria, RPA, Niemcy (dawne RFN), a pozniej już wyłącznie Belgia. Nie był kierowcą ciężarówki, do domu wracał raz na miesiąc, jak pracy było dużo to zdarzało się raz na dwa miesiące.
Małżeństwo rodziców nigdy nie przechodziło nawet najmniejszego kryzysu (może dlatego, że mama wiedziała za kogo wychodzi), relacje z ojcem też na tym nie ucierpiały, a kontrakty zagraniczne brał już jak miałem z 5 lat, ale po prostu zawsze miałem świadomość tego, że w kraju nie zarobi tyle żeby się nam żyło dobrze i wiedziałem, że robi to dla rodziny.
Mam już prawie cztery dychy na karku i nigdy nawet nie pomyślałem, że ojciec nas olał, wręcz przeciwnie - zawsze byłem wdzięczny za jego poświęcenie, bo widziałem że z każdym zjazdem co raz ciężej mu było wracać z powrotem do pracy.
Tylko się cieszyć. Kiedyś były inne czasy i małżeństwo faktycznie coś znaczylo. Moi rodzice mieli kryzys, dziadkowie nawet się wyzywali ale nigdy nikt się nie rozwodził. Dziś jest zupełnie inaczej. Wcześniej jeszcze byłem na miejscu, potem sytuacja się zmieniła musiałem wsiąść w busa więc moja żona nie wiedziała Ani ja zresztą że będzie taka sytuacja. Chodzi o tą rozloke i pracę na busie...
Wtedy to było wtedy. Dziś jest dziś. Nie da się tego w żaden sposób porównać. I nie chodzi oto, że czasy się zmieniły, tylko ludzie...
Większość małżeństw wygląda tak, że są najszczęśliwsi wtedy gdy ich druga połówka znajduje się z dala od nich. Przykre i wiadomo jak to wygląda oraz jak się kończy.
Powiem tak 9000 zł to mało bo zazwyczaj jak dają od 9000-15000 zł w tych granicach ale wiadomo jak daleki kurs to więcej się zarobi lub zależy też od miejscowości.Możesz zrobić tak że ewentualnie sprzedaj auto i kupi za mniejsze pieniądze nie żebym źle mówił i kupił tańsze.Sam zarabiam 3500-4000zł ale nie ważne w jakiej pracy pracuje ale po 8h i jestem zawsze w domu i mam jedną zmianę plus weekendy wolne.Powiem tak na międzynarodówce musisz się pilnować z wszystkim albo mandat za bzdury,papiery sprawdzają i jak pracujesz czy przepisowo czy nie,pamiętaj mandat jest w euro nie w zł więc jak ci przywalą 500 EURO no to będzie kicha...
Możesz zaryzykować i np pojedzić z pół roku i zobaczysz czy jest warto lub nie znam ludzi takich co jeździli z rok,dwa lub krócej żeby tylko coś więcej zarobić i potem mieli to w nosie ale są starzy wyjadacze co lubią tą pracę ale jest coraz ich mniej jak wiadomo.Pogadaj też z żoną na ten temat dokładnie co sądzi czy chce tego albo ewentualnie trzeba iść do jeszcze jednej pracy ale na miejscu i mieć spokój jak to się mówi...
Widzisz. Może biedna firma albo jakoś dziad, kurcze nie wiem. No właśnie coraz ciężej mi z tym że zmieniam pracę i znowu mnie nie będzie s domu a praca inna. Jak zmieniać to przeważnie na lepsze warunki a pieniądze to przecież nie wszystko. Czy jest możliwość zjazdu do domu na święta czy trasa bo zależy jak wypadnie? Mandatów też się boje bo jednak zmęczenie, nerwy i stres i można czegoś nie dopilnować i zabulić po prostu. Zastanawiam się ile zostaje pieniędzy po odliczeniu kosztu życia w trasie z tych 9 tysięcy netto. Można iść do innej pracy jeszcze dodatkowo ale boje sie że też mnie nie będzie po 16 godzin w domu i wyjdzie na to samo. Wieczne nerwy bo zmęczony i niewyspany bo trzeba pracować na 2 etatach. Kurde nie mam pojęcia na prawdę co zrobić. Pozostaje chyba jednak też rozmowa bo dzieci też szkoda.
Ja w poprzedniej pracy robiłem tak że spałem po 3,5h tylko lub mniej więc jeszcze nie jest tak źle...
ja jestem z zachodniej Polski i tutaj wielu kierowców pracuje u niemca jeżdżą w systemie 2/1 i niemiec płaci po 3k euro
wiec nie wiem czy 9k za 3/1 to dużo, raczej tak sobie
No to jakieś 3 tysiące złotych więcej ode mnie w takim razie i tydzień krócej. Pieniądze bardzo dobre ale kiedy z tego korzystać. Najbardziej boli czas z rodziną jednak i pieniądze to nie wszystko
na trasach tygodniowych czyli takich w tą i z powrotem gdzie co tydzień się jest w domu zarabia się tak od 8-10 tyś zł
jak policzyć te weekendy to wychodzi podobnie bo na 3 tygodnie 3 weekendy czuli 6 dni wolnego i co tydzień w domu na "swoim" aucie,
trochę mało te 9k jeszcze pewno co 3 tygodnie inne auto dojazdy, przesiadki.
Nie wiesz czy to jednym autem jeździsz i zjeżdżasz czy to będą dowozić?
Jeszcze ewentualnie możesz spróbować znaleźć pracę w Niemczech i tam wiadomo lepsze stawki itp i inna bajka:)
Idz do tej roboty za 9k, zdobadz troche doswiadczenia, zobacz jak to znosisz z rodziną.
Skoro wywaliles te dziesiec tysiecy na prawko, przewoz rzeczy, badania i karte do tacho, to troche za pozno teraz na pytania czy warto.
Potem poszukasz normalnej roboty, jest teraz taki brak kierowcow, ze znajdziesz na pewno cos lepszego.
Panowie, przesadzacie z tym podejsciem do kierowcow i ich zycia. Jezeli ktos sie zeni ze szmata, to nie potrzebuje wyjechac na kilka dni, by ta sie rznela z sasiadem, zrobi to gdy będziesz w normalnej robocie. Zamiast najezdzac na czyjas babe, to sie na swojej skupcie.
To jest ciezka robota, weryfikuje wiele w zwiazku, nie kazda kobieta to wytrzyma. Ale tez nie jest tak, ze kazda zona kierowcy to jakas kurwa, bez przesady, co wy za glupoty wypisujecie.
Tego niestety nie wiem jak z autem ale raczej zmiana będzie ktoś wsiada, inny odpoczywa w domu. Coś takiego mi się obiło. Chyba 3 kierowców jest na jedno auto.
Chyba faktycznie tak zrobię. Spróbuję i porem będę się martwił. Prawo jazdy to akurat był prezent że tak powiem od już sp dziadka mojego co zmarł na początku roku.
Co do żony to dokładnie. Wyjdziesz do roboty, dzieci do szkoły a żona w tango dwa piętra wyżej. To jest prawda w sumie
Dobrze napisane. Niektórzy nie mają na jakiej się skupić bo po prostu nie dorośli do tego żeby zakładać rodzinę bo jest wygodnie jak jest. Gdybym był kawalerem to jeździłbym za granicę na 6 miesięcy i tyle samo leżał w domu bo byłoby mnie na to stać.
Jak się okazuje rozmowa jest najlepsza. Ona nie chce żebym jeździł ale rozumie że to jedyna szansa na taki zarobek tak na prawdę i odbicie się od tego dna. Trochę się pokłóciliśmy bo sprowadzało się to do zaprowadzania dzieci przede mnie do szkoły, żadnych zakupów nie robiłem, bo nie miałem sily na to bo odpoczywałem, że ciągle mnie nie było w domu i że z jednej strony ma dosyć takiego życia ale dzieci rosną z coraz więcej potrzebują, opłaty w górę i wszystko. Ona niestety nie ma szans żeby dorobić bo robota od poniedzialku do niedzieli, 5 dni w tygodniu, zależy jak wypadnie. Więc lipa troszkę z tą dodatkowa pracą. Mówiła też że jestem trochę gościem w domu, że tylko nocuje jak w hotelu, jem i takie tam. Że nie ma i nie było wspólnych zakupów i obiadów. Ona nie ma tutaj pomocy, ma dosyć itp. Tzn ja wiem od znajomego że jej siostra przesiaduje z nią cały czas i nas w domu i pomoc dobrze się bawią razem i wcale jej tak nie przykro jak to przedstawia. Zakup wspólne z nią i dziećmi. No kurwa sielanka normalnie.
daj sobie spokój mała kasa - jeśli poszukasz to bez problemu znajdziesz firmę gdzie będą powroty co weekend i wyciągniesz 11 000zł
Ja aktualnie jeżdżę po kraju jeden tydzień na wahadle i jestem codziennie w domu a kolejny 5 dni w trasie i tak na zmianę i mam 7500 a i tak myśle to już porzucić i iść gdzieś za połowę tej stawki żeby tylko być w domu - jedyne co mnie interesuje to praca na lotnisku i powoli szukam - lepiej zagryź zęby i nie pchaj się w ten syf bo to "na chwilę" a później lata w budzie lecą
Raziel widocznie ludzie się zmieniają. Widać że nie wiele to zmienia że robisz to właśnie dla nich żeby mieli wszystko.
Morbus też myślę czy nie darować sobie tego czy to faktycznie nie jest za mało i za dużo jednak wyrzeczeń. Masz może rodzinę? Pytam po prostu o powód takiej decyzji. Czy to rozłąka, czy jednak już uświadomienie sobie że życie leci i nic z tego nie ma jednak? Właśnie te lata lecą czas ucieka człowiek coraz starszy a jak tak do emerytury tyrać?
Jeżdżę od 2006r więc sam sobie odpowiedz.. Jeśli już musisz jeździć to idź na sytem 2/2 to jest jakieś rozwiązanie - lub kraj codziennie w domu jakieś wahadło (te niestety często są nocne). Jak masz sprawną osobówkę a masz dzieciaki to możesz pomyśleć o bliskich Niemczech wtedy są jakieś bonusy na dzieci. Ogólnie niezależnie ile nie zarobisz to kasy zawsze jest mało rób wszystko żeby nie iść w ten zawód - no chyba że masz długi to nie ma przeproś
No to jest kawał życia faktycznie już. Niestety na busie też 90% tras to noc bo mały ruch nie ma korków i w ogóle bo trzeba dojechać na strzała te tysiąc kilometrów. Właśnie kasy zawsze mało im więcej masz to więcej wydasz. Długów nie mam, mega wydatki i kredyty niestety.
Ogólnie przez to co znajomy mówił to odechciewa mi się w ogóle jazdy w trasy ani 5 dni ani 2 tygodnie ani żadne bo one niby dobrze się bawią z dziecmi naszymi a cholera wie czy dzieci nie zaprowadza do mojej szwagierki a sama nie idzie na bal jakiś. Kto to w ogóle wie jak jest na prawdę. Człowiek haruje dla rodziny a tu takie rzeczy wychodzą bo nie ważne ile ym nie zarobił nawet 50 tysięcy to i tak źle niby nie dobrze do mnie a dobrze się bawi.