George R. R. Martin ostrzega, że książki będą znacząco różnić się od Gry o tron
Ani mnie to ziębi ani grzeje. Jak dla mnie to stracił swoje momentum rozdrabniając się w pogoni za pieniędzmi.
Jest tyle świetnych książek, a tak mało czasu. Nie muszę czytać wszystkiego od jednego autora, a i z chęcią sięgam po starsze dzieła. Z grami mam tak samo.
Ani mnie to ziębi ani grzeje. Jak dla mnie to stracił swoje momentum rozdrabniając się w pogoni za pieniędzmi.
Jest tyle świetnych książek, a tak mało czasu. Nie muszę czytać wszystkiego od jednego autora, a i z chęcią sięgam po starsze dzieła. Z grami mam tak samo.
Martin ma rację, powiem nawet więcej, już się mocno różnią. Główna różnica, którą pisarz raczej nie złamie to ta, że serial jest skończony (słabo, ale jednak zakończenie jest).
Niech sobie przybije pionę z Patrickem Rothfussem który też co parę miesięcy od ponad 10 lat wydala z siebie jakiś komunikat tego rodzaju.
Zamiast kontynuować Pieść lodu i ognia i zająć miejsce w ścisłej czołówce najlepszych serii rozmienił się na drobne, powydawał jakieś odrębne zapychacze, dał wyprzedzić serialowi i tak dalej.
Naprawdę nie mógł najpierw tego skończyć a dopiero potem odcinać kupony? To jest tak cholernie przykre i smutne. Gdyby nie to, że tak bardzo lubię ten cykl to machnąłbym na to ręką a tak to zostaje mi wkurzanie się i żałowanie zmarnowanej szansy.
Pierwsze trzy książki, czyli gra o tron, nawałnica mieczy i starcie królów pojawiły się ponad 22 lata temu. Te książki to są arcydzieła gatunku.
Później napisał jeszcze dwie, które były już znacznie gorsze i generalnie nie nadają się czytania, czyli uczta dla wron i taniec smoków. To było ponad 11 lat temu.
Gość doskonale wie, że już niczego nie wyda. Ale nigdy tego nie przyzna, bo wtedy nikt by go nie zapraszał na komikony, nie płacił za prelekcje i nie dawał się nazrec za darmo.
On już nie jest głodny sukcesu. A póki daje złudne nadzieje, to jakoś się to wszystko kręci.
"Uczta dla wron" nie jest wiele słabsza od "Gry o tron", "Starcie królów", "Nawałnica mieczy". Dowodem tego jest jak wypada nędznie 5 sezon konfrontując się z "Ucztą dla wron" i w jaki sposób ciekawy przedstawione są poszczególne wątki, scena polityczna i intrygi w czwartym tomie.
Dopiero "Taniec ze smokami" okazał się słabszym tomem, bo mocno rozwleczonym i bardzo słabym wątkiem Quentyna Martella, ale jest w piątym tomie najwięcej do odkrywania między wierszami dla inteligentnego czytelnika.
Przy drugim podejściu do sagi "Ucztę dla wron" nadal dobrze się mi czytało, ale ciężko przebrnąć przez nudne rozdziały w "Taniec ze smokami", gdzie narratorem jest Quentyn Martell.
"Wichry zimy" pewnie kiedyś skończy. Problem w tym, że "Sen o wiośnie" już raczej nie zdąży wydać.
Littlefinger na tronie i fabuła wokół sensownych postaci, a nie tych pustych i nudnych (Daenerys, Snow, Tyrion po "emigracji")? Jestem za.
Oby zdążył ją wydać zanim odejdzie ;)
Czy wydałby książkę 5 lat temu czy wyda ją za 10 lat, to nie ma kompletnie znaczenia dla samej książki i jej sprzedaży. Jak tylko ogłoszą preodery, to bez wątpienia książka w kilka minut stanie sie najlepiej sprzedającą sie w preoderach jak i w historii książką autora współczesnego.
On już raczej tej książki nie skończy. Łatwe pieniądze zawróciły mu w głowie. No i się starzeje. To samo z Sapkowskim.
Dla mnie autor stracił swoją magię przez pogoń za sławą i pieniędzmi. Przynajmniej takie odnoszę wrażenie. Myliłem się sądząc, ze jak serial wystartuje i osiągnie sukces to Martin przyspieszy zakończenie sagi. Kuć żelazo póki gorące. A się okazało, że robi dosłownie wszystko po za zakończeniem oryginalnej sagi. Może czas oddać zakończenie np Brandonowi Sandersonowi? Zakończy sagę w rok a jeszcze dopisze z 2 tomy w międzyczasie i też będzie super...
Biorąc pod uwagę ostatnie sezony GoT, to jest do dobra wiadomość.
Nadal pozostaje nadzieja, że Martin już dawno napisał całą sagę i od lat tylko doi kasę i testuje cierpliwość fanów. Przyczynkiem do takiego pomysłu jest fakt, że autor pracował kiedyś nad serialami dla telewizji, gdzie śmiertelnie poważną kwestią jest oddawanie scenariusza w terminie ("Strefa mroku", "Piękna i bestia", opowiadanie "Piaseczniki" posłużyło za pilota wznowienia serialu "Po tamtej stronie", a serial "Doorways" mógł zostać czymś na wzór "Slidersów", gdyby nie skończył się na pilocie)
Ta historia jest juz skonczona, troche sie ziomek pozno obudzil z tymi ksiazkami.
Kompletnie straciłem zainteresowanie. Wolę poczekać na nowe Archiwum Burzowego Światła od Brandona Sandersona. To wiem przynajmniej, że wyjdzie. 5 tom już się pisze :).
Dla mnie trochę przekombinowana choć chyba 3 tomy przeczytałem.
Za to Elantris czytało się bardzo fajnie.
Tak jak opus magnum Martina to "Pieśń lodu i ognia", a Eriksona "Malazańska księga poległych" to Sandersona Mount Everest to "Archiwum Burzowego Światła". Nic lepszego nie spłodził Sanderson moim zdaniem.
Wiedział co robi. Zobaczył jaki odbiór będzie serialu i czy się spodoba. Nie spodobało się to teraz zmienia :D
Szkoda, że ledwo pamiętam kto zginął do tej pory, a kto nie. Po jedenastu latach cała historia się zatarła, a nie mam czasu czytać tych kilku tysięcy stron jeszcze raz. Niech lepiej pomyśli nad jakąś formą streszczenia przed wydaniem następnej części.
Ale tak sie beda roznic, ze serial juz wyszedl, a ksiazki nie wyjda czy jak?
Obstawiłbym u bukmachera, że Martin dwóch tomów już niestety wydać nie zdąży. 74 lata na karku, na tom czekamy 11 lat, 5 lat to u niego standard. Dużo zdrówka życzę ale...
W USA średnia długość wieku to 77 lat. Nie wiem jak się gość prowadzi ale pewnie stać go na opiekę lekarską to pożyje dłużej. No ale jednak praw natury nie oszuka. Nie chce mu się pisać i już.
W zasadzie to z każdym sezonem serial mocniej rozjeżdżał się z sagą i był upraszczany, a później spłycony.
1 sezon na podstawie 1 tomu był najbardziej wierny. Jedyna znacząca różnica to taka, że poznaliśmy myśli kilku głównych bohaterów w 1 tomie, bo byli narratorami.
Sezony 2-4 na podstawie 2 i 3 tomu były dobrze zekranizowane, a uproszczenia nie przeszkadzały. Największym babolem właściwie było wycięcie kluczowej rozmowy między Tyrionem, a Jaimiem z Nawałniczy mieczy, która powinna być pod koniec 4 sezonu, gdy Jaimie uwolnił z celi Tyriona, bo dała motywację bohaterom. Tyrion dowiedział się o upokarzającej intrydze ojca Tywina dotyczącą byłej żony Tyriona czyli Tyshy i dlatego chciał skonfrontować się z ojcem, a nie z powodu Shae. Jaimie z kolei dowiedział się o zdradach cielesnych Cersei z kilkoma mężczyznami i ją znienawidził. W serialu pominęli to. Motywacja Tyriona do konfrontacji z ojcem była słabiej obudowana, a Jamie nadal był pieskiem Cersei. Drugim babolem sezonu 4 był brak śmierci Balona, bo zapomnieli o 3 pijawce i przypomniało się im dopiero o tym w 6 sezonie. Euron został wrowadzony zbyt późno do serialu i przypominał książkowego osiłka Victariona, a nie przebiegłego Eurona z sagi. Wielka szkoda, że tej postaci nie zagrał znakomity aktor Mads Mikkelsen, którego widziałbym w tej roli.
Od 5 sezonu seriał się posypał jak domek z kart. Regres ogromny w kwestii scenariusza, dialogów, spójności postaci, intryg, sceny politycznej, symboliki. Olbrzymie zmiany i cięcia. Ogłupianie postaci, które dobrze prezentowały się w pierwszych sezonach (Tyrion, Varys, Littlefinger, Stannis), a nowo wprowadzone były karykaturą tych z sagi jak Doran czy Euron.