Mam to szczęście mieszkać na wsi. Rodzicie mają dość dużo pola więc uprawiamy różne owoce, warzywa itd. Jednak tylko dla siebie. Od kilkunastu lat wydaje się że jest coraz gorzej. Np. ziemniaki jeżeli się ich nie popryska to zje liście stonka i już nie będą rosły. To samo kapusta czy sałata. Próbowaliśmy uprawiać ekologicznie pomidory i paprykę ale nie ma sensu bo jak ją coś nie zje to zgnije. Jedynie pryskanie ale i to nie zawsze pomaga.
Teraz jest pora na czereśnie. Chcieliśmy sobie zachomikować trochę czereśni w słoikach na zimę. Przez ostatnie 3 dni wieczorem myłem, zalewałem i gotowałem czereśnie. Na 3 dzień zauważyłem w jednym słoiku że z niektórych czereśni po zalaniu wrzątkiem zaczynają wyłazić jakieś robale. Wcześniej też widziałem ale nie przyglądałem się im z byt dokładnie. Te co widziałem to po po prostu wywaliłem. Po przyjrzeniu się dokładniej w pozostałych słoikach okazało się że robale są praktycznie w każdym słoiku. Ponad 40 słoików 1l pójdzie do wywalania.
Jedynie co się wydaje odporne do uprawiania to cebula. Co roku zawsze ładnie rośnie. Większość owoców czy warzyw jak nie opryskach to nie zbierzesz.
Czy wy też tak macie z uprawianiem czegokolwiek że jak nie poprsykacie zaraz coś to zjada? jak sobie z tym radzicie itd.
No to masz pożywne czereśnie z wkładką mięsną. Smaczne i pożywne.
Z robakami trzeba dobrze żyć, zrobić im restaurację i codziennie zapraszać na posiłki.
A tak serio też to zauważyłem że wyhodować coś bez chemii dzisiaj jest naprawdę ciężko. Jedynie chyba tylko szklarniowo się to udaje i też nie zawsze.
Taa... No widzisz, a moja babka pozbyła się gospodarstwa w 1997 r... i wiesz co? Przed tym 1997 r. było - niespodzianka! - tak samo.
Chociaż nie, jednej rzeczy nie było. Je.... kleszczy. Nikt wtedy o nich nie słyszał. Nie było ich w sadzie - a sad był za lasem - nie było ich w trawie na podwórku, nie było na polu...
Ale robaki były - w czereśniach, w śliwkach... Nie pamiętam, czy pryskane były maliny... No to może było ich trochę mniej... Może. Ale chyba jednak były pryskane. Jak nie od robali, to może od grzyba?...
Acha, w jabłkach też były robaki. Dlatego w gospodarstwie był duży opryskiwacz. Taki z PRL-u.
Czyli i w PRL-u były. Możliwe, że nawet przed wojną, jak wyngiel.
Kleszczy ponoć nie było, bo pryskano łąki i lasy...
Krótko - tak.
Ale problem zanika wraz z ilością upadających gospodarstw. Nasi sąsiedzi lubią taki obrót spraw, mniejsze zanieczyszczenia powietrza i takie tam kosztem cen...
W malinie robak u mnie się trafił ale w czereśni? Nigdy. Może zbierasz już jak zaczynają gnić? Co do ziemniaków to pryskasz "liście" a nie te do jedzenia ziemniaki, które są pod ziemią.
Jako że jestem działkowiczem-amatorem to Ci odpowiem. I tak i nie. Na małą skalę część chemii da się zastąpić środkami stworzonymi samodzielnie (najlepszy przykład, kompost bądź odżywki z pokrzyw), część szkodników jak stonkę można zbierać ręcznie i niszczyć jajeczka, część odstraszać bądź uprzykrzać im życie (np. obsypać kapustę trocinami, które sprawią, że ślimaki nie dojdą do roślin). Sporo jest tego, po prostu trzeba poczytać, ale ze skutecznością bywa różnie.
Natomiast chemii bardzo ciężko uniknąć, są insekty, które są bardzo odporne nawet na chemię (mączlik szklarniowy), czy też gatunki fungicydów (grzybów), które mogą zniszczyć cały sad w jeden sezon bez odpowiednich ochrony. Grzyby bardzo chętnie się mnożą przy uszkodzonych roślinach, co w związku ze zmianami klimatu, które powodują coraz bardziej intensywne opady gradu ciężko uniknąć.
Przemysłowo natomiast, bez chemii nie dasz rady. Po prostu ogarnięcie dużych plantacji jest fizycznie niemożliwe, a czas goni, bo wegetacja roślin, bo insekty, bo grzyby, to wszystko wymaga uwagi.
Chemię można stosować, po prostu trzeba z umiarem i tą dopuszczoną do stosowania w danym roku nie szkodząc przy tym pożytecznym owadom, czyli m.in. pszczołom.
Na moich pomidorach i papryce (mikro uprawa) na balkonie naszczęście 0 robactwa więc nie ma potrzeby pryskania, karmię tylko 2xw tyg. CaNo3 i 7-11-35 i już są wyższe ode mnie.
Zależy co masz na myśli -)
Poczytaj sobie o sporyszu:
https://www.medonet.pl/zdrowie,sporysz---niepozorny-pasozyt--czym-jest-choroba-swiety-ogien-,artykul,47965613.html
W średniowieczu jak zaatakował pszenicę to ludzie mieli do wyboru albo umrzeć z głodu albo zjeść chleb z tym gównem i umrzeć w męczarniach na "ogień świętego Antoniego"