Czy zdarzyło się wam, że grając w jakąś grę i nie mogliście przejść jakiegoś poziomu czy walka z bossem i wyżywaliście się z tego powodu na myszce, klawiaturze czy rzucić padem o podłogę albo w TV?
No ja tak miałem i to nie raz. Np. grając w Dark Souls walnąłem padem w TV. Całe szczęście, że ani pad ani TV na tym nie ucierpiały. Albo GTA Vice City i misja Driver. Walilem pięściami w klawiaturę...
Ale nigdy nic nie uszkodzilem. No raz płytę wywalilem z PS1 i połamałem grając w stare oryginalne Resident Evil.
Raz tu ktoś na forum pisał, że do grania zabiera się z filiżanką melisy. :)
A jak to jest u was? Wiem gry rozrywka i relaks ale też potrafią podnieść ciśnienie...
Tak, jak widzę VanSola dyrektora klubu schizofreników z Warszawy.
Tak, jak widzę VanSola dyrektora klubu schizofreników z Warszawy.
Uuuu, kolega się spalił na początku bo zwinął mój post.
Ale pewnie w główce zaświtało, że chce poudawać, że nie wie o co chodzi, to cofnął xD
Zwinąłem bo napisałeś nie na temat. Ale zaraz pomyślałem, że ok. Piszesz nie na temat to twoja sprawa.
Raz... Pad przelecial przez dwa pokoje, po przegranej walce online w Mortal Kombat X. Zrobilbym to o ulamek sekundy pozniej, a z impetem dostala by w glowe moja wtedy piecioletnia corka. Od tamtej pory trzymam nerwy na wodzy. Jak tylko czuje, ze zaczyna byc niebezpiecznie, wylaczam gre.
Jeden złamany słony paluszek podczas wyjątkowo up...orczywego segmentu w grze (któraś część Gyrosów Wojny) który wymagał raczej więcej szczęścia niż umiejętności czy refleksu.
Raz przechodząc Assassin's Creed, przy jednym z ostatnich bossów postać poruszała się jak mucha w smole, opóźnione parowanie itp. i za którymś razem prawie połamałem klawiaturę. Straciła z jednej strony "nóżkę". Parę razy zdarzało się mi uderzać myszką.
Dawno temu grając na ps3 rzucałem padem. Nie mogłem ukończył God of war :Wstąpienie na trudnym poziomie . Ale w końcu dałem rade.
Zdobyłeś platynę?
Kiedyś prawie nie zepsułem brata, zdechłe bodajże w Runes od Nabić, takim MMO, i dostał piłką z kopa w plecy potem na dworze.
Nigdy. Najgorsze co zrobiłem, to lekko agresywniejsze odłożenia pada (rzucenie z 2 cm na biurko), albo walnięcie pięścią w stół. Ale nic ponad to, bo to tylko gierki, a poza tym szkoda kasy wydanej na sprzęt.
Raz za młodu kopnąłem w CD-ROM z grą crazy taxi bo płyta nie chciała się wczytać była zbyt porysowana i tak kopnąłem że cały czytnik się zablokował i komp musiał lecieć do serwisu,
Kilka dżojstików na Atari, ale nie wiem, czy to się liczy.
W późniejszych latach, ku mojemu zdziwieniu, Nokia 5110 wytrzymała na luzie bliskie spotkanie ze ścianą, zostawiając w niej niewielkie wyżłobienie ;P
Tak liczy się. Dałem tylko przykłady.
Nie, nie zdarzyło mi się. Co najwyżej poprzeklinam na głos albo odinstaluję grę z dysku.
Z nerwów to raczej nie, ale browcem parę klawiatur już w życiu zalałem.
Dobrze że to nie laptop.
Kilka padów do Pegasusa "padło", jak w Mario traciłem ostatnie życie.
Z 3 pady w dead cells a tak to na spokojnie
Ile to rzeczy latało po pokoju... Słuchawek już nie liczę nawet - z 5-10?
Myszki cyklicznie - im bardziej robi problemy, tym szybciej idzie w zapomnienie.
O dziwo klawiatura już 6 rok :)
Pewnego czasu kochałem widok wybuchających klawiszy po uderzeniu klawiaturą w brzeg biurka.
Zniszczyłem też kilka myszy grajacy w United Offensive (dodatek do CoD). Ale w tamtych czasach kosztowały ok 12 zł w Auchan i lubiłem się nad nimi pastwić.
Rozwaliłem także pada od PS2, grając w Underground'a.
Ostatnimi czasy przy jakiejś porażce ściskam palcami klawisze w formie szpona ale skubana jest twarda.
Oczywiście zdarzało mi się denerwować, ale nigdy do tego stopnia, żeby coś zniszczyć lub zepsuć. Po to gram w gry, żeby się odstresować, a nie czuć gorzej.
Wylamalem kiedyś nóżkę w klawiaturze i uszkodziłem przycisk w myszce.
W sumie z sprzętu o dziwo nic. Waliłem w klawiaturę, w myszkę, nawet kopałem w starego PC (pancerna obudowa ;D ) Ale głównie waliłem w biurko. I trochę je uszkodziłem. Ale jestem w szoku, że do tej pory, nie złamałem żadnej kości w dłoni. Widocznie nerwy działają jako znieczulenie ;D Ale od roku staram się tylko kląć. Tylko jeszcze muszę ciszej, a nie na cały ryj. Ale wiele razy, miałem ochotę rzucić szklanką, czy klawiaturą albo myszką. Albo dać komuś z rodziny w twarz, jak akurat o coś pytali, jak miałem ciężkie chwile. Ale to normalne, jak negatywne emocje przejmują kontrolę. Ważne że tego nie robiłem, i w miarę szybko mi przechodziło. W sumie do zepsucia, moge dorzucić dwie stare koszulki, które rozszarpałem na sobie. I przeważnie to w grach online, jak czas był ograniczony, a trzeba było coś grindować. No i wtedy nie szło, i szlag człowieka trafiał. W normalnych grach, w ciągu 23 lat grania, chyba tylko z 10 gier mnie wyprowadziło z równowagi. Z ostatnich to Yakuza Kiwami. W sumie to tydzień temu jeszcze. Miałem z nią takie chwile, że wątpiłem w moje zdrowie. Walka w tej grze, mnie po prostu załamywała. I ogólnie, średnio raz na rok, mam taki napad wściekłości czy może nawet histerii. Po prostu u mnie, to niestety jest objaw depresji. I staram się z cholerstwem walczyć. Ale czasami się nie da.
Ogólnie przyjmuje zasadę, że jak coś 3 razy nie wyjdzie, to wyłączam grę, albo przerywam czynność. Po dwa razy to lajt, ale za 3 razem, jak zginę w tym samym miejscu, to już zaczyna się niebezpieczny próg, i wracam następnego dnia. Najcześciej się to zdarza, jak już jestem po prostu zmęczony. Następny dzień, i wszystko wydaje się łatwe ;D
Nigdy mi sie nie zdarzylo niczego zniszczyc, niczym rzucic ani nawet uderzyc, ale za to nadrabialem slownie.
Raz na pół pada od podróbki podróbki Pegasusa połamałem grając w Lupin Sansei, to tak łamliwe D:
Jak byłem graczem pecetowym to kiedyś zniszczyłem klawiaturę a później jak już grałem na konsoli coś zniszczyłem tylko za Chiny Ludowe nie mogę sobie przypomnieć co zniszczyłem ale na bank coś zrobiłem bo pamiętam że coś musiałem kupić bo z nerwów coś zepsułem.
Tak, na 20 sekund humor kolegi podczas partyjki w Xtreme Racing na Amidze.
https://www.youtube.com/watch?v=DgeVleWZv8k