Heisenberg i Jesse Pinkman powrócą w finale Better Call Saul
Obejrzec sie pewnie obejrzy, ale nie oszukujmy sie ze do kultowosci BB jednak troche mu brakuje.
Absolutnie nic mu nie brakuje do kultowości BB, w wielu aspektach nawet przewyższa swój pierwowzór.
Obejrzec sie pewnie obejrzy, ale nie oszukujmy sie ze do kultowosci BB jednak troche mu brakuje.
Ale głupoty gadasz chłopie. Gdzie nie spytasz, to wszędzie ludzie przyrównują do BB. Akcja nie jest tak szybka, ale jeśli chodzi o całą resztę, to poziom jest ten sam i czasem nawet wyższy, jak wojto wspomniał.
Świetnie
Ozark finał też zapowiada się znakomicie
BB jest moim osobistym #1, a Saul choć na początku wydawał się jego namiastką, to z czasem doceniłem go i teraz jest dla mnie jak druga połowa BB.
Nie mowie ze to jest zly serial.
Ktos idealnie porownal ze BB to takie GTA5, ostra jazda bez trzymanki z milionem wyswietlen.
Nastomiast BCS to taki Red Dead Redemption 2, wielu wlasnie przyszlo tutaj na fali Breaking Bad, wielu sie odbilo, bo to troche wolniej prowadzony slow burner.
Ja uwielbiam klimaty New Mexico, oraz zdjecia wiec pochlaniam oba seriale z ogromna przyjemnoscia.
Prawda jest taka ze to wlasnie swiat i kultowosc BB ciagnie BCS. Zreszta widac to po materialach promocyjnych gdzie duzy nacisk jest polozony ze zobaczymy jakas postac wlasnie z BB.
Jak wrażenia? Dla mnie dwa startowe odcinki średnie. Brak mi zaskakującej, czasami śmieszniej akcji do której seria przyzwyczaiła. Szybki skrót na koniec tego co przyniosą następne odcinki, mówi mi że będzie to wymeczone zakończenie.
https://m.youtube.com/watch?v=EFv-hK38CIM
Breaking Bad znam na pamięć, a tutaj nie mam pojęcia co się działo przez te ostatnie pięć sezonów. No nic w sumie ciekawego. Klimacik BB jest, ale historia jest nudna jak flaki z olejem, a wszystkie występy gościnne postaci z BB są wrzucane na siłę i bez pomysłu.
jeśli na końcu better call saul, heisenberg budzi się w szpitalnym więzieniu to było by coś ale niestety el camino przekreśliło na ewentualną kontynuację, w sumie może to i lepiej.