Witam chciałbym wziąć kredyt jako małżeństwo tylko jak widać stopy,wibory,rrso itp poszło w górę.Głównie chodzi o to w jakiej najlepiej kwocie wziąć ten kredyt lepiej 200 tyś czy jak to się mówi klasycznie 300 tyś zł(oczywiście wkład własny mamy więcej niż np dajmy że jest do 90-100tyś zł) dodam że obydwoje mamy umowy na czas nieokreślony.Ktoś się orientuje teraz jak wziąć kredyt liczymy od stycznia do marca czy oni też odczuli bardzo podwyżki cen kredytu czy nie oraz wiem że bardzo ucierpieli ci co brali 1,2 lata temu.Głównie chodzi mi czy lepiej się wtrzymać czy siedzieć na wynajmowanym(choć jak widać poszedł on 100 procent do góry) czy to też zależy od miesiaca kiedy było brane czy będzie?Mam doradzę kredytowego ale on jak to stwierdził to moja decyzja...
W najbliższym czasie, wasza zdolność kredytowa będzie tylko maleć. To po pierwsze. Nie wiem jakie są wasze przychody i o jakim czasie kredytowania mowa, więc ciężko się odnieść, czy taki kredyt (300K) będzie dla was obciążeniem. To po drugie. Co do wstrzymywania, to wstrzymanie może potrwać bardzo długo, i mowa tu o latach i wcale nie dwóch czy trzech. To po trzecie.
spoiler start
Lepiej już było.
spoiler stop
Kredyt na 30 lat max zarobki wspólne około 6500 zł we dwie osoby ( czyli np ja zarabiam 3500 zł,a żona 3000).
Odkladaj kase i czekaj az ci co wzieli kredyt pojda z torbami.
Wtedy bank wystawi ich domy za polowe ceny co kupili, a ty wejdziesz wtedy caly na bialo z gotowka i bedziesz przebierac w ofertach.
Tak, bo bank tylko przebiera nogami, by zajmować nieruchomości w celu ich sprzedaży za połowę wartości... ;)
Na biało to wejdą fundusze inwestycyjne np ze Skandynawii, które wykupują całe bloki. Bo dla nich taka Polska to tani rynek.
Zapomniałem dopisać jednego kredyt na 30 lat max zarobki wspólne około 6500 zł we dwie osoby( czyli np ja zarabiam 3500 zł,a żona 3000).
Niewątpliwie macie jakieś zdolności, ale nie jest to zdolność kredytowa.
Bank przewiduje: utratę pracy, dzieci, choroby, wydarzenia nagłe, rozwody i wiele wiele innych.
Przychody niskie a ryzyka duże = procenty wielkie.
Nie bierz.
To mają byc niskie przychody? Ludzie to mają dzis wymagania
Dodam że mieszkanie mamy zamiar zakupić w Krakowie chyba że ewentualnie brać inne miasta pod uwagę np Wieliczka,Proszowice,Bochnia,Niepołomice lub wziąść kredyt mniejszy np na 250 tyś max plus wkład własny...
Ja biorę, w tej chwili zarabiam 3500 netto, jakbym brał mieszkanie za 300k plus wkład własny 60k to doradca wyliczył mi ratę ba 1200-1300. Ludzie muszą gdzieś mieszkać, dziś za wynajem kawalerki we Wrocławiu chcą 2k miesięcznie. Kredyt jest i tak lepszym wyjściem niż wynajem, spłacasz komuś ratę i jeszcze dajesz tej osobie zarobić całkiem sporą sumkę przez te lata po czym zostajesz z niczym. W dwie osoby dacie radę.
Wszystko tylko zależy od banku itp jak wiadomo ale również od miasta taka cena mieszkania.Powiem że wynajem wystrzelił bardzo w górę...
Nawet jeśli, to 1300 zł + z 700 zł czynsz i inne opłaty, to zostaje Ci 1500 zł na wszystkie inne wydatki, czyli niezbyt dużo. Przy takim kredycie powinieneś zarabiać ok 5k netto.
No tak za 300k ciężko coś fajnego, mówię o takich z drugiej ręki. albo do całkowitego remontu abo jakieś inne minusy w postaci mieszkanie na poddaszu albo blisko torów czy lotniska ale czasem trzeba pogodzić się z niedogodnościami, lepsze to niż przedmieścia moim zdaniem, bo w razie czego mieszkanie poza miastem ciężko będzie wynająć
Przy obecnym wiborze to 240k to okolice 1700-1800. Co nie zmienia faktu że banki teraz muszą zejść z marży a ta jest stała przez całą umowę. Wiec teoretycznie właśnie teraz najlepiej brać kredyt.
Alex niby tak, ale nie do konca. Gdy bralem kredyt, stopy byly prawie zerowe, a bank wzial sobie marze jakies 2%. Teraz stopy to juz 5%, wiec tak naprawde marza banku nie jest az tak istotna, bo i tak nie maja za bardzo z czego schodzic
Przy takich zarobkach to spłacenie 50tyś. i zachowanie normalnego poziomu życia będzie problemem.
Zobacz ile realnie jesteś w stanie odłożyć przez rok i jak to się ma do rat.
Z drugiej strony... Niektórzy od czterech lat odkładają bo "zaraz bańka pęknie i będzie taniej, i wtedy dam sobie radę bez kredytu"
ale oni pewnie nic nie mogą odłożyć bo wynajmują, jak większość młodych par
Jeżeli ktoś już żyje kilka lat, tak, że płaci za wynajem tyle ile wynosiłaby go rata kredytu, i nie ma przez to problemów finansowych, to z kredytem też sobie poradzi. Nie ma co czekać, że ceny spadną mimo rosnących stóp, bo i tak większość mieszkań jest kupowana za gotówkę.
Nie bedzie problemem, jak juz wspomniane, skoro wynajmuja to koszty i tak im nie wzrosna. Wazne by nie pakowali sie w jakies dzieciaki i bedzie git
Zależy też od właściciela wynajmu jeśli podniesie tyle co rata prawie wynosi to kaput i lepiej wziąść kredyt.Gorzej jak nie pęknie co wtedy robić,wiadomo każdy się boi itp.
Jakby ludzie mieli "zapasy" kredytu by nie potrzebowali....
I to usprawiedliwia braki w mysleniu? To czemu nie biorą chwilówek?
Bo chwilówki trzeba spłacać od razu. Jakby nie trzeba było, tylko można było je dzielić na raty, to by każdy brał
Dodatkowe rzeczy, których inni nie podali:
- własne mieszkanie / domek to koszty urządzenia albo remontu. Macie na to fundusze? Wiadomo, można kupić z rynku wtórnego, ale jak zepsuje się pralka to już właściel nie naprawi lub wymieni
- oprócz kredytu licz też koszty mieszkania np. czynsz, prąd albo podatki. To nie jest tak, że zamienisz to co płacisz za wynajem na ratę kredytu ALE rata + koszty mieszkania.
- przez pierwsze miesiące możesz płacić więcej raty niż Ci pokaże kalkulator doradca bo np. nie będzie przepisana księga wieczysta. Może ktoś lepiej zna się na prawie i to opisze dokładniej.
Ogółem decyzja jest bardzo trudna, nie umiem powiedzieć tak czy nie w twoim wypadku. Gdybym ja brał kredyt i okazało się, że po opłacie wszystkiego zostaje mi kilkaset złotych, to nie brałbym kredytu. Jeżeli została by mi wyższa kwota to decydowałbym się na kredyt. Mam zapas na wyższe raty i nieprzewidziane wydatki np. samochód albo zęby. Oczywiście kwoty mogą się różnić dla różnych rodzin. Chodzi mi o to, że nie brałbym na styk :)
Aniol A umiesz wyciągać wnioski?
Sprawdź mainstream Polski i na zachodzie przecież jasno wynika że będzie wojna z dyktaturami i już nas przygotowuja A Ty jeszcze pętlę na 30 lat planujesz.
Już jadą z fałszywymi flagami to samo było po wtc i wiesz co się zaczęło? Tym razem jeden z wrogów graniczy z Polska A drugi niedaleko pierwszego za wodą więc tym razem my będziemy w grze. A wiesz jak zazwyczaj się dla nas kończą te gry.
A nawet jeśli musisz to czekaj bo to ostatnie chwile normalności i w ciągu roku pierdyknie A wtedy nieruchy polecą bo ludzie będą gotówkę potrzebować A nie mury i stopy mogą spaść żeby ratować budżet.
Gorzej jak nic się nie będzie takiego działo(Jeśli się uspokoi co wtedy)będzie gorzej bo po zarobkach plus co się wydaje w sklepie to jest masakra jakaś również.Przewidują że dalej będzie wszystko szło w górę i będzie gorzej o kredyt...
Jak się uspokoi to wejdziemy w cykl wzrostu prosperity i spadku inflacji przy wysokich stopach procentowych które zaczną spadać A to oznacza realnie taniejace nieruchomości. Teraz idziemy w recesję klimaty wojenne lub zimnowojenne z Rosja i chinami i wysoką inflację i wysokie stropy procentowe czyli nie będzie z czego zwiększyć popytu poza obniżka cen bo nikt nie kupi mieszkania za coraz wyższy kredyt z tendencją wzrostowa przy recesji A recesja będzie bo to będzie efektem wojny.
Lepiej zainteresuj się rynkiem kryptowalut i zacznij świadomie inwestowac. Sam bitcoin może być w przyszłości i to wcale nie dalekiej warty nawet milion dolarów.
Jak już zarobisz to nie będziesz potrzebował pożyczki z banku tylko pójdziesz z walizka pełna forsy do dewelopera kupić sobie mieszkanie.
Z jednej strony - nie bierz bo rosną
Z drugiej strony - bierz, bo jeszcze bardziej urosną i będzie ciężej
Bądź człowieku mądry...
Jedynym problemem przed wzięciem większego kredy jest strach przed utratą dochodów. Takie kredyty bierze się na długie lata, często nawet na całe życie. Gdyby człowiek był pewny że, np. za 10 lat nie straci roboty to można by było taki kredyt brać. Tak to pieron wie co będzie za te 10 lat.
Z drugiej strony jak ktoś nie ryzykuje to nic nie ma. No i właśnie bądź tu mądry.
15.3 -> Pieron zaprzecza jakoby cokolwiek w tym temacie wiedział.
Ja ci powiem jak powinno się brać kredyt gdy ma się do dyspozycji takie pieniądze netto .
300 tys ....
warunek 1 praca dla Ciebie i żony (umowa na stałe i pewnej firmie i świadomość dobrej pozycji wewnątrz zakładu pracy - na zasadzie dobrze wykonuje swoją pracę, niełatwo mnie zastąpić - branża w miarę pewna nieobarczona dużym ryzykiem zwolnień).
50 Tys na koncie pieniędzy , które nie są mi do niczego potrzebne(ani dzisiaj ani za rok ) wiem że jak będe kupował lodówkę za pół roku bo się spierdzieli nie będe ich musiał dotykać .
Kwota kredytu i ewentualne inne środki , które mam pokryją koszty budowy domu lub kupna mieszkania w 110 % - tak nie żartuje 110% tego co myślisz że wydasz. (Nie licząc tych 50 tys:-))
Jak sam się nie znasz to nie licz , niech Ci pomoże ktoś kto się tym zajmuje .
Zdrowie i siła do pracy i wyrzeczeń .
Dużo szczęścia po drodzę i może Ci się udać.
Czytam niektóre wypowiedzi i szczerze- nie wiem co niektórzy mają w głowach. Spiski, zaciskanie "pętli"... no pewnie, lepiej nadpłacać komuś kredyt i cisnąć na wynajmowanym- czyli de facto, wyrzucać pieniądze w niebyt. Mieszkać gdzieś trzeba i płacić za to mieszkanie też, więc lepiej chyba spłacać swoje a nie cudze.
Druga sprawa, czy faktycznie te 300 tyś wystarczy na mieszkanie, szczególnie w większym mieście.
Różnica jest następująca, jak bierzesz kredyt i nagle coś się dzieje - tracisz pracę, masz wypadek i nie możesz pracować, choroba za leczenie której musisz słono płacić - to banku nie interesuje i albo spłacasz albo komornik zabierze ci ostatnie gacie a ty trafisz na ulicę. Z długami.
W przypadku najmu to jak wydarzy się coś nieoczekiwanego to po prostu wypowiadasz umowę najmu i masz masę możliwości, od wynajęcia czegoś tańszego po zaczepienie się gdzieś u rodziny ale najważniejsze - bez lodowatego oddechu księgowego z banku na plecach.
Żeby brać kredyt musisz być naprawdę w 100% pewny że w razie czego będziesz w stanie sobie poradzić ze spłata raty. Kredyty są dla bogatych.
Qverty -> Dokladnie. Wielu zapomina ze wynajem to WOLNOSC.
Dostaniesz np: lepsza oferte z innego miasta albo gdzies za granicy to po prostu pakujesz walizki i lecisz. Dzieki temu mozesz lepiej budowac kariere i zaczac zarabiac i odkladac lepsze pieniadze.
W momencie wziecia kredytu zakladasz sobie petle na reszte zycia i matwisz sie kazdego miesiaca i duzo tez frustracji.
Jak ktos wyzej napisal to nie jest tak ze kupujesz mieszkanie i sobie mieszkasz od teraz za darmo w nim. W kupionym tez trzeba placic czynsz, ubezpieczenia, podatki, naprawy ect.
Kredyt to spore zobowiązanie ale też jest dla ludzi (nie tylko prezesów) i bym go nie aż tak nie demonizował.
W przypadku losowych problemów można go zamrozić, konsolidować, a w ostateczności nawet sprzedać nieruchomość i po prostu spłacić zobowiązanie (przy obecnych cenach materiałów budowlanych sporo ludzi mogłoby wyjść na plus po takiej operacji - dom za który (stan surowy) płaciłem niecałe pół bańki jest teraz wart 100-200k więcej niż kiedy go kupowałem w 2020), wówczas pozostałość zostaje w kieszeni.
To bardzo ważna decyzja i trzeba wiedzieć na co się pisze ale to nie tak że po zwłoce z jedną ratą w drzwi puka smutny pan z walizką który wyrzuca kredytobiorców na bruk. Od losowych wypadków jest ubezpieczenie kredytu, a jak ktoś straci pracę i w rok nie jest w stanie znaleźć czegoś co pozwoli mu spłacać kredyt i wyżyć, to znaczy że nie powinien w ogóle brać kredytu.
Masę możliwości? W czasach, kiedy koszt najmu mieszkania idzie w górę podobnie do wzrostu rat kredytu.Sytuacje życiowe są różne, tak jak napisałeś, ale od tego są ubezpieczenia a z podejściem takim, że nagle świat się zawali, to nie podejmiesz żadnej sesnownej wypowiedzi.
Jaką pętlę? Chłopie, masz mieszkanie, a w przypadku zmiany pracy w innym mieście... Proszę Cię, oddanie mieszkania do wynajmu to nie jest problem.
Ta "wolność", o której piszesz kończy się po 30 latach, gdzie zostajesz z niczym i uświadamiasz sobie, że gdybyś kupił mieszkanie, miałbyś mieszkanie a tak nie masz nic i dalej jedziesz na wynajmowanym. No i najważniejsze, rozsądnie wzięty kredyt nie jest żadną pętlą na szyję.
Kolega z pracy brał 360 tys 2 lata temu na start miał około 1200 zł zaczęły się zmieniać stopy i skoczyło mu na 1400 zł obecnie ma 1700 zł po zmianach z wczoraj mówi że będzie około 2000 zł.
Ja miałem kupić mieszkanie za 330 tys utargowalem na 280 tys zł z czego 20 tys wkładu miałem więc kredyt na 260 tys. Brany 8 lat temu pozostało mi do spłaty ciut ponad 200 tys zł. Nie brałem żadnego pośrednika bo dla mnie to oszustwo lepiej samemu załatwić chodziłem od banku do banku aby przestawili ofertę bez składania zapytać i potem do innego banku czy dadzą lepszą ofertę. Raty przez 8 lat skakały od 1100 zł do 1360 zł po zmianach wczorajszych będzie pewnie z 1450 zł. Sprawdzając oferty zakupu sprzedaży mieszkanie obecnie warte jest około 460 tys minimalnie po remoncie i kasie które włożyliśmy od dewelopera do stanu obecnego. Więc interes ogólnie dobry. Obecnie zarabiamy z żoną ponad 10 tys. Na 3 osobowa rodzinę plus spłatę kredytu starczy plus wpłacamy córce kasę na konto żeby mogła sobie kiedyś coś kupić mieszkanie auto czy co t będzie chciała.
Na moim przykładzie - brałem kredyt na 325k (na szczęście bardzo asekuracyjnie).
Raty na początku ok. 1250zł, teraz ok. 1600zł, raty w maju (wtedy mam przeliczenie na podstawie wibor 6M) pewnie jakieś 2100-2200zł.
Gdyby się okazało że na początku 2023 będę płacił 3 klocki nie byłbym zaskoczony ani trochę, przy cudownej polityce rozdawnictwa, skrajnej niekompetencji Glapińskiego (jeszcze niecały rok temu mówił że stóp absolutnie nie trzeba ruszać) i ogólnoświatowych trendach (no bo inflację wywaliło wszędzie) wiadome było że szambo wybije - oczekiwałem tego, choć nastąpiło szybciej i dotkliwiej niż myślałem.
Dodajmy do tego że drożeje absolutnie wszystko, paliwo, gaz, prąd, żarcie, elektronika*, no i potencjalnie nadal kredyty (tzn. to wręcz pewne - pytanie ile jeszcze).
Czy będziecie to wszystko w stanie udźwignąć? Tu i teraz może tak, ale jest realna szansa że dojdziecie do momentu kiedy będziecie oscylować między wyjściem "na zero" a koniecznością sięgnięcia do oszczędności.
Fascynują mnie ludzie którzy potrafią żyć na krawędzi, ja przy podanych sumach zdecydowanie zbierałbym dalej aby obniżyć kwotę kredytu, szczególnie przy tym jak nieprzewidywalne jest RPP (przypominam, ja będę płacił 1000zł więcej, mówimy o różnicy w skali pół roku).
* tanieją tylko karty graficzne - raj dla Hydro2.
Dokladnie. Wielu zapomina ze wynajem to WOLNOSC.
Ale mnie to rozpierdala, wolność może i tak, a po tych 30 latach życia na wynajmie masz figę z makiem. Tak przynajmniej jak już doczłapiesz do końca spłaty masz jakiś majątek w rodzinie - głównie jak już odejdziesz z tego świata twoje dzieci dostają największy boost pieniężny w swoim życiu i cykl kręci się dalej. Masa ludzi w wieku 20-40 lat osiągających stabilność finansową, chcących pójść na swoje, założyć rodzinę etc. co ma ma zrobić? Mieszkać na garnuszku rodziców całe życie, czy nabijać cudzą kabze? Z drugiej strony też nie jest różowo bo żyjesz w kagańcu przez połowę swojego życia, widmo choroby, utraty pracy itp. I tak w tym kraju życie nie rozpieszcza.
Takie w sumie głupie pytanie, ale tutaj jest paru co to się znają a przechodząc przez wszystkie komentarze mam wrażenie, że jedyne wyjście to po prostu obejść się smakiem, więc jedziemy:
Hipotetycznie - gdyby ktoś np. chciał się w najbliższych latach przenieść do domu za miastem i wynajmować swoje mieszkanie w centrum to jest jakieś światełko w tunelu czy mam zbierać gotówkę aż uzbieram?
Pytam dla kolegi.
Ale, że co? Bo nie do końca rozumiem o co pytasz. Na każde tak ogólnie postawione pytanie można odpowiedzieć: to zależy (od wielu czynników).
Ogólnie kredyty są teraz drogie i coraz trudniej wykazać się zdolnością. Z wynajęciem mieszkania obecnie nie ma najmniejszego problemu, a ceny najmów rosną.
Trzeba by zaparzyć herbatę żeby powróżyć z fusów ;)
Brak jakichkolwiek szczegółow. Jakie ceny wynajmu obecnie są w tym centrum? Czy dom ma być z drugiej ręki kupiony za kredyt? Jeśli nie to kto będzie się zajmował wykończeniem? Jakie są ceny domów w lokalizacji jaka Ciebie interesuje? Jaki jest stosunek Twouch/Waszych dochodów w odniesieniu do kwoty kredytu?
Najtańsza najmniejsza uzbrojona działka w mało ciekawym miejscu, na niej stawiasz minimalny domek bez zezwolenia i "mieszkasz".
W ciągu dziesięciu lat z oszczędności i tego co będzie z wynajmu uzbierasz na nowe mieszkanie.
To jest tak: mieszka człowiek w Krakowie teraz z żoną i dziećmi i nie jest związany żadnym kredytem hipotecznym a miejsce się kurczy, więc fantazjuje o tym gdzie mógłby wylądować za parę lat.
Pewnie w normalnych warunkach bym teraz wyłożył te 10%-20% i spłacał resztę, ale nie wiem czy kiedyś będą normalne warunki, więc właściwie pytam czy jest szansa czy raczej się nie napalać, że kiedyś coś będzie miało sens poza kupnem czegoś.
Panowie wybaczą, że nie jestem jakiś specjalnie szczegółowy - odwykłem od wysyłania informacji osobistych o sobie w internet.
Tu nie chodzi o podawanie informacji osobistych. Ale nikt nie ma szklanej kuli i nie będzie zgadywał. Musisz sam sobie odpowiedzieć na pytanie, czy Twoje potrzeby warte są nakładów, jakie musisz ponieść. Nikt nie wie co będzie za kilka miesięcy, a co dopiero ileś tam lat (kredyty bierze się na długo).
Najlepiej udać się do doradcy kredytowego z prawdziwego zdarzenia, który policzy wymagania, koszty, zrobi symulacje, etc. Potem musisz sobie odpowiedzieć na pytanie, czy na podstawie tego, czego się dowiedziałeś, jesteś skłonny podjąć ryzyko i jak duże ono jest. Ryzyko jest zawsze, nikt nie wie jak duże, bo zależy od wielu czynników.