The Batman to tryumfalny chrzest ognia dla nowej wersji Mrocznego Rycerza - recenzja
The Batman to tryumfalny chrzest ognia dla nowej wersji Mrocznego Rycerza
Ale już nie WaLi W rYj?
W końcu to Batman. A zwiastuny sugerowały, że "rączki go świerzbią"...
Nie czytam.
Dzisiaj o 20:00 sam zobaczę i ocenie.
Przygotowałem już kask, bo może walnac w ryj!
KMyL, Goozys, nie mogę Wam aż tak bardzo zaspoilerować filmu, przekonajcie się sami.
Huehuehuehue - nie załapał, czy udaje, że nie załapał, huehuehue
Poszli bardziej w mroczny, kryminalny klimat. Dużo recenzentów porównuje do filmu "Siedem". Jedna rzecz mnie zastanawia, skoro poszli w tak poważny klimat, to dlaczego stwierdzili, że film będzie 13+? Przecież wiadomo, że takie dzieciaki nie wczują się w taki film, a wyższe wymagania wiekowe mogłyby jeszcze bardziej wyjść na plus dla tego filmu.
O ile zgadzam się, że wyższe wymagania mogłyby wyjść na plus, tak też nie sądzę, że "R-ka" jest potrzebna, by zrobić dojrzały film w poważniejszych klimatach. Ze strony finansowej też oczywiście może się to wiązać z ryzykiem, gdy rezygnują z młodszej widowni.
Film i tak jest dosyć niepokojący i sugestywny, jeśli chodzi o przemoc. To, że krew nie tryska na wszystkie strony nie przeszkadza mu w tym za bardzo, jeśli mam być szczery. Zresztą, Mroczny Rycerz miał podobną albo niewiele wyższą kategorię wiekową.
Jeśli mam być szczery, jakoś nie płaczę po tej Rce.
Pewnie, tu pewnie poszli w lżejszą kategorię, by zmaksymalizować zyski, ale niech im się, takie kino jest warte każdego wydanego dolara.
Myślę że Patisson to bardzo dobry wybór .... ale jako Robin, a nie Bats. A Bata powinien grać Dave Bautista w peruce hehe jeeeeeee rozwałka !
Czy to aby nie jest recenzja tego samego pana, który podniecał się nowym Matrixem?
Moje 5gr z innego watku...
Tez juz jestem po The Batman. Wczoraj sobie zrobilem wypad do kina. Coz... film, jak film mozna by rzec. Gdyby w filmie nie bylo Czlowieka Nietoperza, to moglby to byc zwykly thriller kryminalny. A tak odnioslem wrazenie, ze Bruce Wayne przeniosl sie do do innego wymiaru. Kompletnie tam nie pasowal. Albo do mnie nie trafila jeszcze bardziej uczlowieczona forma superbohatera. Jak juz wspomnial el.kocyk wyzej, dysponuje on bardzo skromnym aresnalem. Widz siedzi i czeka aby obejrzec w akcji jakies highendowe cacka, ale nic takiego nie ma miejsca. Batmobil nawet ciekawy, ale to bardziej podrasowany wrak, poskladany z byle czego.
Z innach Batmanow jestem juz przyzwyczajony, ze Bruce odziedziczyl fortune po ojcu i dzieki pieniadzom stworzyl zaplecze i infrastrukture dla superbohatera. Tutaj mamy co prawda komputery, telefony komorkowe, zaawansowane soczewki do oczu, rozpoznawanie twarzy, ale wszystko to jakies takie malo technologiczne. Bardzo biedne. Jak sam Batman.
Nie doczekalem sie tez tych wielopoziomowych postaci. Tyle sie pisalo, ze Alfred bedzie wyjatkowy. Inny niz mielismy okazje do tej pory ogladac. I zgadza sie... Byl. Ale zrobienie z niego super agenta i lamacza szyfrow, to chyba nie to czego oczekiwalem. Pojawia sie w filmie pare razy i tyle. W sumie mogloby go nie byc, bo i tak jakas tam kamerdynerka przemieszczala sie po ichniej rezydencji. Nie wyczulem tej mocnej wiezi miedzy nim, a Brucem, o ktorej mowiono.
Pingwin.... meh... choc scena z jego przesluchaniem calkiem zabawna. Ale ogolnie nic nadzwyczajnego. Riddler tez taki z dupy. A mial byc brutalny, ze hej. Byl komiczny. Zle sie go ogladalo. A juz zupelnie czar prysl,
spoiler start
gdy zostal zdemaskowany.
spoiler stop
Kobieta Kot byla fajna. Ladna, super sie poruszala, miala swoj cel w filmie. Ale mimo to plaska z charakteru, jak deska. Bez wryrazu. Widzisz ja na ekranie i w sumie jest ci to obojetne co sie z nia stanie. Detektyw Gordon... byl. Fajnie... Moze brzmi to strasznie, ale naprawde dla mnie nie bylo w tym filmie kompletnie zadnej postaci, ktorej bym kibicowal od poczatku do konca.
Powtorze tez to, co padlo wyzej. Film wolny... momentami za wolny. To chyba mialo pokazac ciezar filmu, potegowac to uczucie. Ale mnie tylko irytowalo. I deszcz... znowu deszcz i wieczna ciemnosc. Do porzygu.
Nie bede wystawial oceny, bo przyznam, ze nie wiem co wystawic.
Bylem, widzialem... jesli ktos zapyta czy warto isc, to odpowiem... musisz sam wiedziec czy chcesz ogladac poraz enty inna wersje Batmana. Tyle.
Chrzest ognia dla nowej wersji Batmana? Przecież w kolejnym filmie będzie inna, jak to DC/Warner Bros ma w zwyczaju ze swoim "uniwersum".
tryumfalny chrzest ognia dla nowej wersji
Mój odbiór filmu już zepsuł tak pompatyczny tytuł recenzji. Co to za bełkot?
Pretensjonalny film. Podejmujący nieudolnie zagadnienie rzekomej zemsty. Sycylijczycy dawno go już rozwiązali jednym mądrym przysłowiem. Czas poświęcony zemście jest czasem spędzonym w piekle . Twórcom nowego Batmana udowodnienie tej jednej prostej prawdy zajęło prawie trzy godziny. Ogólnie nudne trzy godziny. Niezwykłe dłużyzny i niepotrzebne wątki sentymentalno romantyczne nie poprawiają sytuacji. Muzyka w większości oparta na kilku pierwszych akordach, tzw. Marche funebre Chopina (do teraz nie kumam dlaczego zastosowano taki zabieg). Pattinson wypada jak patison (no chyba że marynowany). Nie jest źle ale jako główne danie to raczej średnio. Człowiek, który stworzył recenzję na GOL-u chyba jest świeżo nawrócony i ta jego gorliwość neofity trąci jakimiś daleko idącymi w jego osobistej nadinterpretacji chrześciajnizmami, których po prostu tu nie ma. A mnie się przynajmniej nie kojarzy. Sam film też jakoś nie przypomina mi produkcji, pt.Siedem. Przez większość nudnego seansu raczej przypomina to skrzyżowanie Pachnidła z zeszłorocznym Jamesem Bondem. Jest dziwnie. W przeciwieństwie do genialnego Jokera, który faktycznie jest swoistą analizą anatomii zła i patologii współczesnego społeczeństwa. Wszystkie wątki społeczno socjalne wypadają w Batmanie groteskowo i słabo. Chyba, że ktoś czerpie wiedzę o życiu z komiksów i Netflixa. Zapewne wtedy do dla niego będzie objawienie. Film powiela wszelkie utarte schematy w historii Bruce Wayne i robi to jeszcze w iście fotograficznym tempie jakby celebrując mieliznę fabularną kosztem długości ujęć i niepotrzebnego przedłużania i tak zbędnych wątków. Udając przy tym detektywistyczny kryminał noir. Bardzo słabo. Bo i tak wiemy jak to się wszystko skończy bo inaczej przecież nie może być. W końcu to Batman. No i właśnie tu mam największy problem. Ile tego Batmana w Batmanie? Uwielbiam komiksowość historii Bruce Wayne. Do tej pory była ona symboliczna i na wpół mitologiczna. Próba zrobienia z tego materiału jakieś dramy w czarnych kolorach jest nieporozumieniem jak dla mnie. To ile tego Batmana w Batmanie? Jak dla mnie niewiele. Stworzono pretensjonalny przeciętny film z dłużyznami o komisowych bohaterze, który miał stać się z krwi i kości jak Joker Todda Phillipsa. Wyszedł natomiast na czarno umorusany Ken od gotyckiej Barbie z fioletowymi pazurami i na czarno pomalowanymi ustami. Tyle, że z Barbie nie ukleimy Batmana i na odwrót. Czemu w ogóle ktoś spróbował? To tak jak bym wesele przedstawił jako dramatyczny pochówek. Niby też można. Ale czemu to ma służyć? Moim skromnym zdaniem niczemu. Strata czasu. Niestety.
Acha. Leje po mordzie. Wypasiony ten patison. Ale to ciągle patison nie krwisty befsztyk. Szkoda.
Właśnie wróciłem i dzisiaj program dłużej, bo trochę drzemałem na seansie. Super film do ślupkania, bo ciemno, mroczno, nudno.
Film fajny, ale jako Batman to slaby.
Patrison slabo sie spisał. Do trylogii Nolana mu bardzo daleko. Moja Żona uważała, ze film mudny i sceny x2 za dlugie.
Solidne 7.5/10 i w mojej ocenie za Nolanem i Burtonem.
Spodziewalem sie tam jakiejs głębi, filozofii, przeslania czy chociaz wkurzonego Batmana ktory lamie przeciwnikom kosci (juz wiecej agresji w gacku bylo w Batman Vs Superman).
Da sie obejrzeć, ale film zawodzi. To Batman dla pokolenia emo, tych wychowanych na Zmierzchu.
"Da sie obejrzeć, ale film zawodzi. To Batman dla pokolenia emo, tych wychowanych na Zmierzchu." - co ma w ogóle oznaczać to stwierdzenie? patison grał w zmierzchu ponad dekadę temu, get over it. Jest zdecydowanie lepszym aktorem niż taki afflec na przykład i chyba oglądaliśmy dwa różne filmy jeśli uważasz, że ten batman nie był brutalny, ba , lał wrogów w o wiele brutalniejszy sposób niż u Nolana właśnie
widać, że chyba nie masz pojęcia o kinematografii pisząc takie rzeczy. jak kolega pisał zmierzch był 10 lat temu. Od tego czasu Pattison zagrał genialne role choćby w Lighthouse czy Devil All The Time. Jest aktualnie jeśli chodzi o warsztat jednym z topowych aktorów, i dam sobie uciąć rękę, że w ciągu 10 lat stanie się aktorem, którego będzie się kojarzyło tylko z jakością bo facet ma taki warsztat, o którym mogłaby pomarzyć większość współczesnych aktorów w tym wieku.
Całkiem ładny, nudny, nijaki. Za długi. Średnie kino. 6/10 wydaje się być ok.
10/10?
Niedawno wróciłem z seansu i szczerze mówiąc temu filmowi bardzo daleko do Mrocznego Rycerza. Nawet odstawiając na bok jakiekolwiek porównania do innych Batmanów ten film jest po prostu przeciętny. Mocno przegadany, ze scenami tak rozwleczonymi, że można by spokojnie skrócić film o dobre 30 minut nic na tym nie tracąc.
spoiler start
Scena w szpitalu była tak nudna, że przysnąłem na niej trzy razy.
spoiler stop
Naprawdę nie wiem skąd te zachwyty recenzentów i oceny 9 albo 10. No chyba, że mówimy tu o skali 7-10 której recenzenci tak kurczowo się trzymają.
Czy wszystkie filmy w dzisiejszych czasach muszą być tak hoojowe raz na kilka lat chyba trafia się coś 8/10
Za to mi strasznie się podobał, fenomenalny mroczny klimat i swietne aktorstwo.
Kadry z filmu to czyste złoto
Dawno nic tak dobrego nie oglądałem, najlepszy Batmna
Mam mieszane uczucia... Kilka rzeczy mi nie podeszło do końca. Ale na pewno to jeden z najlepszych filmów o Batmanie i najlepszy aktor-Batman. Zdjęcia, oświetlenie, dźwięk i muzyka - niesamowite. Pewnie bym dał 8-9/10. Ale musze go jeszcze raz zobaczyć i pewne sprawy sobie przemyśleć. Jedyną konkurencją dla tego filmu jest "Mroczny Rycerz".
Za pierwszą połowę filmu dałbym nawet 11/10.
https://www.youtube.com/watch?v=4VxdufqB9zg
Mam nadzieję, że zrobią co najmniej dwa kolejne filmy o Batmanie z tą ekipą.
Zarabiacie siadł mi klimat nowego batmana, gówno burze które rozpętywały kuce o czarnego Gordona i Seline też nic nie warte bo rolę fajne. Trochę końcówka przedłużona moim zdaniem i ostatnia sekwencja trochę z czapy. Ale tak to na plus, polecam jak ktoś się waha.
To, że ktoś się czepiał nie-białej Seliny to czyste złoto. W jednej z najsłynniejszych interpertacji Batmana - u Millera w Year One - była przecież ciemnoskóra. A pewnie i nie tylko tam, mam wrażenie, że przynajmniej w części głównonurtowych on-goingów tak ją rysowali/malowali.
Jeśli chodzi o Wrighta to bałem się go o tyle, że w Westworld grał tak se, a od pewnego momentu to już irytująco. Ale z dobrym scenariuszem fajnie przerobił Gordona pod siebie. Taki sarkastyczny, zgorzkniały idealista.
Naprawdę niezły - sporo mi się podobało, trochę nie podobało. Świetny klimat i zdjęcia - wreszcie można zobaczyć jak Batman walczy, a nie sieczka montażowa jak u Nolana. Bardzo dobre Gotham, i sceny miejscami jak z komiksów. Patison dał radę. Fabuła nic nadzwyczajnego, ale w porządku. Trochę jednak za długi, ale w sumie mnie nie znudził. Końcówka średnio mi się podobała i kobieta kot w sumie niepotrzebna.
Nie byłem nahajpowany na ten film więc nie czuję się rozczarowany. Ale to nie jest wielkie dzieło. Wydaje mi się, że brakuje tu po prostu dobrej, rzemieślniczej ręki reżysera, który powiedziałby "dobra panowie, wykorzystujemy te super viusale i zdjęcia oraz klimat, ale jednak nie każemy ludziom czekać 2 godzin aż coś zacznie się dziać".
+ Paul Dano, absolutnie kupuję jego postać. Zdrowy (heh) świr z niego. Fajna maska, bardzo dobra pierwsza scena. Wejście w film ma mocne.
+ Farrell, Kravitz - oboje mają swoje fajne momenty.
+ Pattinson - po prostu dobry Batman, dobrze gra oczami i wreszcie idzie zrozumieć co mówi nie udając chrząkania jak Bale.
+ zdjęcia, klimat, nastrój - wszystko wygląda bardzo dobrze pod względem wykonania i nie pachnie CGI.
+ muzyka dobrze współgra z obrazem. Osobno wydaje się słaba, ale przy tym całym mroku i posępności Gotham realizuje swoje zadanie.
+ odważna próba zrobienia czegoś nowego w uniwersum Batmana. Nie jest tak pseudorealistyczny jak Nolanowe gacki, nie jest jednocześnie tak turbo-komiksowy i gotycki jak u Burtona. Kryminalna intryga skąpana w deszczowym Gotham - przypasowało mi to.
- ostatni akt totalnie się nie klei i jest wstawiony na pewno pod presją producentów. Czułem się trochę jakby w jakimś serialu kryminalnym wjechała na koniec Godzilla. Po prostu akcji o tej skali nie umieszcza się w takim filmie.
- Alfred ma tu ile, 5 minut?
- background każdej z postaci jest naprawdę szczątkowy. Pomimo 3 godzin niewiele o nich wiadomo poza Seliną, która ma w sumie jakąś motywację. Wayne - wiecznie zdołowany i zblolały emo-milioner. Nie wiem, czy ta interpretacja jest tą, którą lubię. Bale w Begins miał jednak lepsze tło.
- zagadki Riddlera mocno średnie, ani specjalnie wymyślne, ani też przewrotne, nakazujące pomyśleć nieco dłużej nad rozwiązaniem. A ta ze "szczurem" to rozwiązuje się w sumie 2 razy, a za trzecim Gacek wpada na właściwy trop przypadkiem.
- za długi, zbyt przeciągnięty metraż. Wszystko toczy się w wolnym tempie, ale nie idzie za tym lepsza treść. Ja rozumiem zamysł, aby zrobić z tego kryminalnego snuja, ale snuje trzeba umieć robić. Chodzenie między pokojami w tempie żółwia nie jest dobrym rozwiązaniem.
- może to mój problem, ale miejscami zbyt duża gromkopierdność - Wayne maluje na ziemi podsumowanie zagadek bo? Bo wtedy nie byłoby fajnego ujęcia do trailera?
Ocena? Waham się między 6 a 7
Z wieloma zarzutami się zgodzę, choć nie ciągną dla mnie tego filmu aż tak bardzo w dół. Ale w tym wypadku protestuję:
+ muzyka dobrze współgra z obrazem. Osobno wydaje się słaba, ale przy tym całym mroku i posępności Gotham realizuje swoje zadanie.
Muzyka jest świetna. Już od dwóch dni słucham i w domu, i w aucie. :P
Batman jako Batman wypadł całkiem przyzwoicie, zaś Bruce Wayne to chyba jedna z najgorzej zagranych postaci w historii gacka. Sam film przydługawy, przegadane dłużyzny, wątek przeminęło z Wiatrem, nudnawy, choć nie powiem, czasami chwytał. Zaskoczył mnie Farrell - miałem czasami wrażenie, że to De Niro gra pingwina :) akcent i maniera iście zerżnięta od Roberta :) gdyby skrócić go do 2h można było wycisnąć z niego więcej a tak, dla mnie dobry przeciętniak i nic więcej.
Plus za klimat Noir ale nie został w pełni wykorzystany absolutnie potencjał tego klimatu w filmie a szkoda.
Mocne 8.
Klimat, rewelacyjne zdjecia, muza, sam Batman super, choc chyba lepiej pasowalby do Robina. Cat- girl daje rady. Szkoda ze nie Cat-Woman na miare Michele Pfeiffer. Do tych co narzekaja na biedote osprzętu. To przeciez year one jest i pelen szacun za trzymanie konwencji (Brak kultowej peleryny, zamiast tego homemade wingsuit z nieprzystosowanym spadochronem. SUPER. Pelen szacun dla konwencji.) . Wracajac. Reszta to nudnawka, mimo wyciekajacego klimatu ktory lapczywie zlizywalem jako wielbiciel the Crow. Nie chodzi o to, że dlugie tylko poprostu slaby scenariusz, malo detali, zwrotow akcji itp skoro mial to byc kryminal.
Poczatek naprawde swietny. Od razu przychodza na mysl skojarzenia z narracja Maxa Paine (gra1). Czy "Siedem"? Ostanio ogladalem ponownie bo ktos wspomnial we wczesnych recenzjach. Czy ja wiem, nie bardzo. Bardziej Max Paine (gra1). Ogolnie nie zaluje wyskoku do kina.
A będzie sequel w takim samym klimacie ale już z dopakowanym technologicznie Gackiem?
Mam nadzieję - że Reeves nie ulegnie przeginaniu ze skalą.. Choć mam też nadzieję, że nie będzie ZBYT dopakowany technologicznie, bo to też może zabić klimat i zamiast nastroju Se7en dostaniemy odcinek CSI: Gotham.
No i najważniejsze - żeby Batmobil jak najbardziej przypominał tego z The Batman <3 Przepiękny jest i mój ulubiony ze wszystkich, które widziałem w grach, filmach i serialach <3
Mnie w tym filmie najbardziej urzekło Gotham - mroczne, trochę gotyckie, a trochę nowoczesne, skryte w dymie, mgle i nocy. Od czasu filmów Burtona nie było Batmana, w którym ta wiecznie skorumpowana metropolia byłaby oddana tak dobrze. Naprawdę rewelacja!
Miasto - a wraz z nim cały film - jest przy tym bardzo przyziemne. To nie jest komiksowa miejscówka pełna superprzestępców w kolorowych wdziankach. To prawdziwe miejsce, którym trzęsą zupełnie normlani (ale straszni) przestępcy - i które idealnie pasuje do kryminalno-thrillerowego pomysłu Reevesa na ten film. Nawet superbohaterowie są tu po prostu wyjątkowo zdeterminowanymi ludźmi gotowymi do podjęcia olbrzymiego ryzyka. Zapomnijcie o nieomylności, idealnej sprawności i gadżetach rodem z filmów o Bondzie (no, może z 1-2 wyjątkami, na czele z uberkuloodporną zbroją i Christinomobilem) - to bardziej Batman z "Year One". Świetna jest np. scena, w której Batman próbuje "szybować" nad Gotham i emocje, które widać wówczas w głównym bohaterze. To najbardziej "realistyczny" z kinowych Batmanów, co jest pewnym wyczynem, jeśli zważyć na fakt, jak wiele wcześniej zrobił Nolan, by urealnić tę postać.
Niestety, dla mnie osobiście nie wszystko tutaj zagrało idealnie i w paru ważnych kwestiach Reevesowi powinęła się noga.
1. Batman Pattisona jest udręczony, pełen gniewu i ogólnie wypada bardzo dobrze, ale sceny z Brucem dla mnie trochę marnują potencjał postaci. Doceniam widoczny w nim ból - widać, że chłop ledwie trzyma się kupy - ale Wayne jest przy tym straszliwie mrukliwy i sprawia wrażenie niedojrzałego, momentami wręcz szczeniackiego (np. jego relacja z Alfredem).
2. Przesłanie filmu jest bardzo banalne i wyświechtane, a do tego jest serwowane zdecydowanie zbyt łopatologicznie. Postacie są fajnie zaprojektowane i niejednoznaczne (Riddler!), ale morał The Batman można tak naprawdę przewidzieć już w jednej z pierwszych scen, kiedy główny bohater rzuca cringe'owym "Jestem zemstą".
3. No właśnie - dialogi. Czasem jest naprawdę dobrze (IMO Pingwin, Falcone, Riddler), a czasem po prostu słabo (niektóre linie dialogowe Seliny, Gordona, samego Batmana/Wayne'a, Alfreda). Pod tym względem film wydaje mi się być napisany bardzo nierówno.
4. Podobne wrażenie sprawiają sceny akcji. Na część z nich ktoś miał ciekawe pomysły i zostały zrealizowane świetnie (np. walka z przeciwnikami z bronią palną w ciemnym korytarzy czy wspomniany w recenzji pościg - rewelacja). Ale już np. niektóre sceny walki wręcz wołają o pomstę do nieba kiepską choreografią, która równocześnie nie jest też kompensowana dziką, bezkompromisową brutalnością, na której "jechał" np. Batffleck (choć są fajne momenty, jak np. okładanie jakichś bidoków karabinem jak bejsbolem). Efekt ostateczny jest - IMO - mocno taki sobie.
Niemniej, pomimo tych kilku rzeczy film naprawdę mi się podobał i nie nudziłem się na nim ani przez minutę. Ciekaw jestem, w jakim kierunku Reeves pociągnie to dalej w kolejnej części (bo taka thrillerowo-kryminalna konwencja może być trudna do zastosowania po raz drugi) i jak wykorzysta to, czego się przy tym filmie nauczył o postaci Batmana. Jeśli skok jakości będzie taki, jak pomiędzy "Początkiem" i "Mrocznym Rycerzem" Nolana, to "dwójka" może naprawdę pozamiatać :)