... i jak śpiewała Sylwia Grzeszczak, "umiera świat na brak miłości".
Czytając wczorajszy wątek użytkownika dVk, totalnie się nie spodziewałam, że dziś wczesnym rankiem przyjdzie mi się mierzyć z problemem osobiście ;)
Godz. 5.45 małżonek wyjeżdża do pracy. Godz. 5.55 telefon "możesz przyjechać? miałem stłuczkę, nie wiem za bardzo co zrobić".
Pięknie się dzień zaczyna, myślę sobie, ale nic to, wciągam spodnie na tyłek i pędzę. Podjeżdżam, no stoją dwie sieroty, małżonek bladozielony i odcięty od rzeczywistości (pierwszy incydent drogowy z jego udziałem, także rozumiem), poszkodowany to starszy pan w amoku. Już widzę, że atmosfera grobowa, więc pytam tylko "policja...?" "już jadą".
Nic niezwykłego tak w sumie, klasyczne "wjechanie w tyłek", auta poturbowane dość solidnie ale na szczęście nikomu się nic nie stało. Wina ewidentna i bezsprzeczna po stronie małżonka, no jakoś tak nie zauważył.
Przyjechała drogówka (nadal podtrzymuję propsy dla sosnowieckiej policji, szybko, sprawnie i na temat! mało tego, dzisiaj była PANI policjantka, bardzo życzliwa i uśmiechnięta :D ), ostateczny komunikat "zgodnie z polskim ładem i nowym taryfikatorem, jesteśmy zmuszeni nałożyć mandat karny w wysokości 1020zł"
I teraz clue - tego mandatu dało się uniknąć.
Usilnie podjęłam próby mediacji, rozmawiając z pokrzywdzonym. "Dziadek" z nastroju nabzdyczonego cietrzewia po 5 minutach zluzował, wystarczyło "przepraszamy", "czy nic panu nie jest? dobrze się pan czuje?" oraz zagadywanie na zasadzie odwracania uwagi.
Nie czuję się bohaterką, ale sama jestem kierowcą od 15 lat, mam na koncie dość liczne incydenty drogowe (gdzie sprawstwo a pokrzywdzenie to tak 50/50) i NIGDY, ani razu nie była wzywana drogówka, bo wystarczyło spokojnie porozmawiać - wszystkie sprawy zostały rozwiązane polubownie i nie było żadnych problemów.
Polecam postawę umiarkowaną i asertywną, to naprawdę może wiele zmienić - może dzięki "spuszczeniu z tonu", opanowaniu niechęci/agresji unikniecie nieprzyjemnych sytuacji i bycia uboższym o 1000zł.
Miłego dnia misiaczki, xo xo.
Cha cha cha, sama szczuje wszystkich sąsiadów psami, a gdy mężuś dostaje zasłużony mandat od policji to nagle urabianie poszkodowanego i manipulacje jakby się tu wykręcić od płacenia.
LOL
Ale przecież z sąsiadem też próbowałam, i to 3 razy, zaczynając od postawy asertywnej i skalując emocje (sąsiad nie dostał żadnego mandatu!). ;)
No, ale po tych kilku godzinach od zdarzenia schodzą mi emocje i faktycznie jestem wściekła na małżonka, że dupowato się zachował bo nie próbował dialogu. Mandat zasłużony i niech sobie płaci, o!
Sama już nie wiem, jak się zachowywać, "dupa zawsze z tyłu" - chcesz się dogadać z sąsiadem i nie pomaga, więc policja; nie chcesz się dogadać z poszkodowanym, też policja.
Chyba chodzi o brak agresji
A może dziadek w rozmowie z Tobą się uspokoił, bo... jesteś kobietą? A do faceta który wjechał mu w auto nie miał na gorąco tyle cierpliwości i wezwał policję?
Co tu w ogóle agresja ma do rzeczy? :D ktoś zawinił, złamał prawo i spowodował wypadek to należy mu się kara. A Ty mówisz, że dało się jej uniknąć bo życzliwość, a w ogóle to "skąd tyle agresji"? :D
Nie ma to najmniejszego sensu.
Nie wierzę firmom ubezpieczeniowym. Notatka policyjna załatwia sprawę. Nie wiedziałbym, co miałbym pisać samemu w takiej sytuacji. Być może coś bym pominął, być może druga strona zmieniła by zdanie, albo okazało się, że szwagier wujka jego żony jest zawodowym prawnikiem.
Sorry, ale twój mąż to pipa. Dorosły facet, który nie wie jak się zachować po stłuczce. I to jeszcze będąc z partnerką, która ma ileś tam incydentów drogowych. Nigdy nie asystował przy twoich stłuczkach? Jak nie wie co ugotować to dzwoni po mamę?
To samo chciałem napisać
Widzisz megera? Mówią że twój mąż to pipa, ale nie przejmuj się. Tu na golu jest wielu prawdziwych zaradnych mezczyzn w razie czego.
Ale to forum jest żałosne, nie wierze. XD Wątek taki ło, trochę nie rozumiem ocb, ale ten post drenza mnie zniszczył kompletnie. Sigma male w gotowości, aby podkreślić jaką to ktoś jest pipą, po jednym zdarzeniu opisanym w jednym poście. XD
Jedno zdarzenie może wiele powiedzieć o człowieku.
Thermometrr wyobraź sobie piknik gola a tam megera opowiada sytuację z pierwszego posta. Na co drez stojący obok zaczyna nazywać jej męża pipą. Chciałbym to zobaczyć.
Thermometrr
ależ ja zupełnie nie czuję się anonimowa, nie mam żadnego problemu żeby z kimś dyskutować, ba, przez tyle lat spotkałam "in real life" całkiem sporo osób z GOLa - czasem się lubimy bardziej, czasem mniej, albo zupełnie wcale - ot, życie.
Także wybacz, ale potencjalny zarzut "kozak w internecie, p^$(# w świecie" to raczej nie do mnie. :)
Miłego popołudnia Ci życzę.
Błagam, na tym forum co 2 user to pozer.
Powiem więcej, gwiazdka obok nicku drastycznie podnosi prawdopodobieństwo bycia pozerem i przegrywem życiowym.
I tak, jej mąż to pipa. Widać kto tam nosi spodnie.
Raz, że pipa to nie jest nie wiadomo jakie słowo obraźliwe - są gorsze, a dwa: nie miałbym problemu z powiedzeniem tego tej osobie. Z igły robicie widły.
Ja przed 11 nie odbieram telefonów. Ty też nie powinnaś. Facet dupa, skoro nie potrafi ogarnąć tak prostej sytuacji.
Tak w gruncie rzeczy nie ma też sensu "dogadywać się" co rozumiem jako płacić na miejscu poszkodowanemu jakieś przybliżone koszty naprawy. Spisujecie oświadczenie i ubezpieczyciel pokrywa koszty naprawy, bez względu na to czy ktokolwiek rzeczywiście będzie naprawiał. Jestem pewien że dziadek wyszedłby na tym bardzo dobrze, bo ceny ustalane są wg taryfikatora ASO. Ostatnio gość wgiął drzwi w samochodzie mamy - 4200 zł zwrócił ubezpieczyciel. Cena używanych drzwi 400 zł.
spoiler start
A twój mąż naprawdę trochę łajza.
spoiler stop
Drodzy,
pozwolę sobie odpowiedzieć w miarę zbiorczo :)
1. Tak, wątek był napisany w szczytowej formie mojego "załamania" - tak już mam (nie wiem, z czego to wynika) że w sytuacji podbramkowej/stresogennej najpierw "od ręki" reaguję dość zdroworozsądkowo, dążąc do konkretu i jak najszybszego rozwiązania problemu - potem adrenalina schodzi i staram się dać upust emocjom (stąd wątek) - potem się orientuję w rzeczywistości.
2. Na czym polegała agresja - to napisałam pobieżnie i nienależycie - dotarłam na miejsce zdarzenia, jeszcze nie było policji, zobaczyłam poszkodowanego wkurzonego jak bąk - nie wiem, jakie słowa padły wcześniej, może nie padły żadne - niemniej będąc już na miejscu słyszałam rozmowę telefoniczną (chyba z żoną poszkodowanego, telefon na głośnomówiącym) i tam naprawdę padały niewybredne kwestie, ale zacisnęłam zęby.
Czy się dziwię? Nie. Czy policja została wezwana zasadnie? Tak. Naprawdę nie odmawiam niczego poszkodowanemu, skorzystał ze swojego prawa, miał rację - ale przy okazji mógłby się zachować inaczej i używać słów mniej obelżywych, tak z czystej przyzwoitości.
Staram się brać poprawkę na zachowanie obu stron, bo sytuacja naprawdę nerwowa, ale jednego nie umiem pojąć - tam nikt z nikim nie chciał zwyczajnie porozmawiać. Od razu spięcie.
3. A może dziadek w rozmowie z Tobą się uspokoił, bo... jesteś kobietą?
Mogło tak być. I może te moje x razy, kiedy to ja uczestniczyłam w zdarzeniu, też argument płci przeważał. Ale to jest moim zdaniem niesłuszne i nigdy nie gram tą kartą :) Co doskonale widać choćby tutaj. :)
4. Czy mój mąż jest pipą?
Niespecjalnie mam ochotę go tutaj tłumaczyć, podkreślam, że to było jego pierwsze zdarzenie drogowe po przejeżdżonych circa 10 latach, a kto się nie stresuje przy pierwszym razie?
Anyways mam jaja większe niż cycki, więc i drobne operdololo było, nic się o mnie nie martwcie :*