Temat o dziwo jakoś mało napominany, ale jestem ciekaw czy gry faktycznie mogą służyć jako w pełni wartościowy środek terapeutyczny. Przerabiałem już psychiatrów, terapeutów, leki, cuda niewidy i w sumie wszystko to gówno daje - depresja się dalej rozwija, OCD i lękówka tylko jeszcze bardziej uwypuklają mój żałosny stan psychiki. Zauważyłem jednak jak bardzo pomogły mi gry. Przez chorobę nie grałem praktycznie wcale - bo nie sprawiało to frajdy, bo mnie męczyło, bo nie mogłem się skupić. Przez to, że tak ważne dla mnie hobby odeszło na jakiś czas w niepamięć to myśli, które normalnie uaktywniały się podczas walk z bossami itp. bardziej skupiały się na tworzeniu tysiąca czarnych scenariuszy i pogłębianiu żałosności swojej egzystencji.
Podczas remontu jednak musiałem się na jakiś czas wyprowadzić więc wziąłem sobie Switcha bo powiedziałem, że może mnie najdzie czy coś. I zacząłem sobie ogrywać na bieżąco różne gierki... i znowu coś pykło. Po powrocie do domu zacząłem intensywnie grać i to często na platformach, które od ponad roku się tylko kurzyły (np. PS3, PSP i PS4) i zauważyłem, że gry sprawiają mi teraz dużo więcej frajdy niż kiedykolwiek dzięki czemu przerzuciłem część mocy przerobowej swojego mózgu z depresjonowania się na hobby, które tak kiedyś kochałem. Jakiekolwiek leki nie tknęły we mnie tyle życia od ponad roku. Wielu jednak uważa, że gry powodują jedynie chwilową ucieczkę i na dobrą sprawę jedynie jeszcze bardziej zamykają chorego w swoim stanie świadomości.
Ot taki mój kolejny wywód i w sumie jestem ciekaw jakie jest wasze zdanie :P
Gdzieś na GOLu był nawet materiał o lekarzu co streamował na Twitchu i pomagał w grach właśnie ludziom z depresją. Jeżeli się nie mylę.
Jeżeli ci to sprawia radość to spoko, ale warto pamiętać, że to jest często zwykła ucieczka od problemów, przynajmniej u mnie tak kiedyś było.
Temat będzie trochę kontrowersyjny, ale napiszę, bo mi pomogło.
Od sierpnia do listopada byłem w szpitalu psychiatrycznym. Kolejne miesiące stosowania leków niewiele mi dały. No cóż, istnieje coś takiego jak depresja lekooporna i na niektórych leki po prostu nie działają. Chyba tak było w moim przypadku, bo stosowałem mnóstwo różnych rzeczy, jedne nie pomagały wcale, a inne dawały niewielki, ale niezadowalający efekt. Plus do tego mnóstwo efektów ubocznych.
Ale w końcu udało mi się pokonać depresję. Od miesiąca czuję się świetnie, brak jakichkolwiek negatywnych myśli i innych objawów. Żaden lek nigdy tak na mnie nie zadziałał. Dopiero teraz czuję, że żyję.
Jak mi się to udało?
Zacznę od linka:
https://www.statnews.com/2021/11/09/largest-psilocybin-trial-finds-psychedelic-effective-treating-serious-depression/
W skrócie, psylocybina. A raczej grzyby psylocybinowe. W innych krajach stosowane w terapii, albo w zaawansowanych testach, u nas oczywiście nic się nie rusza w tym kierunku.
Zainteresowałem się tematem, stwierdziłem, że warto spróbować skoro tylu osobom pomogło.
Grzyby zażyłem jeden raz i z czasem (po paru dniach zacząłem odczuwać zmiany) wszystkie objawy mi przeszły. Nie zawsze efekt jest pernamentny, ale masz spokój przynajmniej na parę miesięcy. Potem można powtórzyć jeśli wróci dołek. Jak dla mnie jest to lepsza alternatywa od ciągłego stosowania leków.
Jedno zastrzeżenie. Branie grzybów konsultowałem z psychiatrą i z psychologiem. Również nie namawiam do niczego bez konsultacji z lekarzem. Druga sprawa to grzyby trzeba brać na "czysto". To oznacza odstawienie leków (zwłaszcza leki z grupy SSRI) i przeczekanie kilku tygodni. Odstawianie leków jest ryzykowne i powinno być konsultowane z lekarzem.
Grzyby psylocybinowe są w Polsce nielegalne. Za to legalne są zarodniki. Kupiłem przez internet growkit i sam je wyhodowałem.
Robiłem duży research jeżeli chodzi o psylocybinę, na jednej z grup fejsbukowych ktoś mi podesłał listę terapeutów, którzy mogą pomóc w stosowaniu grzybów. Ja sam nie korzystałem, przygotowywałem się sam, ale linka ci mogę podesłać jeśli chcesz.
Ostatnia rzecz. Grzyby psylocybinowe nie są uzależniające. Mi zostało bardzo dużo tych grzybów i musiałem je wywalić, bo nie miałem co za bardzo z nimi zrobić. Nie ciągnie mnie do nich, pomogły mi, ale nie mam ochoty do nich wracać (są okropne w smaku).
Oczywiście do niczego nie namawiam, ale temat jest ciekawy i warto się zainteresować.
https://www.reddit.com/r/shrooms/comments/9z2gzc/shrooms_cured_my_depression/
Bawić mi się w to nie chce bo imho już mi nawet nie zależy na leczeniu, ale dosyć ciekawy temat.
tak w dużym skrócie to po ciężkim dniu takie odmóżdzające siekanki jak Painkiller, Shadow Warrior pozwalają się mocno odprężyć
W depresji najgorsze jest to, że żeby z niej wyjść, to trzeba coś zmienić w życiu, ale przez depresję nic się nie chcę. I tak koło się zamyka.
Nawet cierpiąc i popełniając błędy można z tego wynieść lekcję. Jestem pewien że i dla Adama przyjdzie taki czas i kiedy będzie gotów, uda mu się ogarnąć swoje życie.
Nie ma potrzeby dla agresji, depresja jest ciężka, ale czasami musi być gorzej żeby później mogło być lepiej ;)
Bo tak wygodniej?
Bo już nawet nie wyobrażam sobie życia bez depresji. Nie pamiętam już jak się żyje bez niej, a że jest to choroba, która jak się raz przyklei to w sumie już do końca życia nie odpuszcza to nie widzę powodu, dla którego mam walczyć z wiatrakami. I tak nie mam za bardzo do czego już wracać.
a że jest to choroba, która jak się raz przyklei to w sumie już do końca życia nie odpuszcza
Bzdura.
Bo już nawet nie wyobrażam sobie życia bez depresji
To brzmi jak ukryta radość z depresji, która jest dla Ciebie wymówką do unikania działania.
Bardziej chodzi o to, że prawdopodobnie już nawet nie umiałbym się odnaleźć w życiu bez depresji. I tak już nie mam żadnych perspektyw więc przynajmniej sobie do tej trzydziestki będę grał w gry, a później albo śmierć wynikająca z choroby albo zostanie kloszardem - raczej się na cuda nie nastawiam tak samo jak moi lekarze mimo, że jestem pod ich stałą opieką więc na razie nic mi nie grozi.
Chciałbym kiedyś z tego wyjść, ale jest już zdecydowanie za późno więc trzeba robić dobrą minę do złej gry. Dobrze, że przynajmniej hobby mnie znowu zaczęło jakoś trzymać :P Leki to straszne gówno, które daje tylko więcej negatywów niż pozytywów.
Pomagają nie tylko na depresję. Tu masz wątek gracza, który cierpi na nowotwór kości i siedząc w domu, symulatory lotnicze to jedyna rzecz, jaka pozwala mu nie myśleć o tym, że jest chory.
https://forums.eagle.ru/topic/289883-just-a-note-of-thanks/
Podobne wpisy widywałem też na grupie Flight Symulatora i tam chyba właśnie chodziło o depresję.
Wspomniany psychiatra streamer to HealthyGamerGG
Ja widzę potencjał VR w leczeniu np. nerwicy. Gdy ktoś ma problemy z wyjściem z domu, czy też nerwicę natręctw to można małymi kroczkami oswoić się z problemem w świecie wirtualnym, a potem w rzeczywistości. Niestety chorych stricte psychicznie jest coraz więcej, więc trzeba szukać pomocy gdzie się da.
Wyjście ze swojej strefy komfortu pewnie i tak będzie konieczne. Zmiana środowiska, poznanie nowych ludzi, postawienie nowych celów.
Ale i tak fajnie, że cośkolwiek jesteś do przodu z życiem :)
Z każdym miesiącem jestem coraz bardziej do tyłu - na tyle, że właściwie wszystko co straciłem musiałbym odbudowywać latami, a szczerze to nawet niewarto.
Musisz przestać się nad sobą użalać - to po pierwsze.
Po drugie - musisz znaleźć sobie cel. Bez celu w życiu, człowiek kapcanieje. Depresja jest często spowodowana brakiem poczucia do bycia potrzebnym.
Trzeba wymyślać sobie jakieś acziwmenty do zdobycia. Najpierw np coś do zrobienia ze swoim wyglądem. Nie wiem jak to u ciebie wygląda ale mi np kiedyś nie zależało już na niczym i zaczynało się robić nieciekawie w moim otoczeniu.
Wykąp się, ogól ryj, idź do fryzjera. Stań przed lustrem i powiedz sobie, że trzeba coś ze sobą zrobić.
Spacer, wysiłek fizyczny zwiększają wydzielanie dopaminy, a jak ćwiczysz to przestajesz myśleć o głupotach. Potem się wymęcz i idź spać. Sen jest najlepszym lekarstwem.
Gry zawsze mają w sobie jakiś cel i właśnie dlatego znowu w nie grasz. Bo prawdopodobnie chcesz coś osiągnąć.
Teraz wystarczy to przekuć na życie realne i już.
Może i to wygląda beznadziejnie ale czytasz tekst człowieka, który sam wylazł z depresji, bo musiał.