Cowboy Bebop od Netflixa to średniak; pojawiły się pierwsze recenzje
A ja pewnie będę zadowolony. Z prostego powodu, nie miałem okazji zobaczyć anime. Widziałem tylko fragment filmu. Najpierw zobaczę serial, a potem anime. Nie zrobię na odwrót, bo mogę źle nastawić się do serialu. Zobaczymy. Inaczej będzie się to oceniać, gdy się nie widziało, a inaczej jak się anime widziało.
@ Grifter
Bo?
Jak obejrzę anime, to serial mogę odpuścić bardzo szybko. A tak zobaczę serial, będę się dobrze bawił. A potem łyknę anime. I pewnie i tak dojdę do wniosku, że serial jest słabszy, bo taki musi być.
Wiesz, wolę oglądać najpierw serial, a potem przeczytać książki. Jak się najpierw przeczytało, to potem ciągle porównuje się coś z książką.
Co do oglądania serialu, a potem książki.
Kiedy zaczniesz najpierw oglądaną twórczość, a potem pisaną twórczość, to patrzysz przez pryzmat serialu/filmu.
Czytając charakterystykę postaci nie wyobrażasz sobie jak mógłby wyglądać, bo przecież doskonale wiesz jak wygląda. Przecież widziałeś.
A gdybyś myślami wyobrażał sobie postać, nie musi wyglądać tak samo jak w filmie/serialu.
Podobnie sceny walki, sceneria.
To chyba najbardziej pokrętna korelacja jaką przeczytałem od dawna. Twój cyrk, twoje małpy :)
Anime jest wybitne (w zasadzie na każdej płaszczyźnie), dlatego polecam. Wychodzę z założenia, że lepiej wiedzieć na czym oparto całość i do czego mruga się okiem zamiast później mówić "oooo, w serialu to z anime skopiowali".
A znając życie, na anime można zapewne skończyć i tyle. Po co w ogóle nakładać na siebie podróbki, skoro można nosić oryginał??
Nie do końca. Najpierw obejrzałem grę o tron. Potem zacząłem nadrabiać książki. I traktowałem serial jako osobny byt. Po prostu czytając książkę, wyłapywałem to, co w serialu zmienili. I w żadnym razie, obejrzenie serialu, nie spowodowało, że książkę oceniam inaczej. W przypadku Gry o tron, uważam że książka jest tylko trochę lepsza, a niektóre wątki, są zrobione lepiej. Ale boli też, wywalenie innych. Jeśli najpierw przeczytam książkę, i potem oglądam serial, to źle oceniam serial. Bo stwierdzam, łeee źle to zrobili, nie tak to sobie wyobrażałem( np Wiedźmin) No i nie zawsze pamiętam, jak ta scena wyglądała w książce, bo najzwyczajniej nie pamiętam ;D Ale jak obejrzę serial/film , to potem podczas czytania, potrafię wyłapać różnice. Od moja pamięć jest dziwna ;D Pottera najpierw oglądałem przez 6 filmów, a dopiero potem czytałem. I książki były totalnie nową przygodą, bo masa rzeczy została usunięta w filmie, albo zmieniona. I książki czytałem przez pryzmat książki a nie filmu. Na odwrót mam już inaczej. Chociaż staram się oceniać jako osobny twór, byleby za daleko nie odchodzili od pierwowzoru np Dragon ball ewolucja . A co do postaci, to w trakcie czytania Pottera po filmie, nie widziałem przed oczami Emmy Watson czy innych aktorów. Bo po przeczytaniu charakterystyki , widziałem je inaczej. I fajnie wtedy porównać, jak wiele zmienili. Po za tym nie zawsze książkę czyta się pierwszą ;) Czy tam komiks. Gdyby nie serial Locke & key , czy Cień i Kość, to bym o książkach nie usłyszał. Albo o grze o tron. O wiedźminie też dowiedziałem się, dopiero z naszej serialowej perełki ;D
@ Grifter Ale czemu? Jeśli zobaczę serial, a potem obejrzę anime, to zauważę do czego puszczali oko w serialu aktorskim . Wiele razy tak miałem. Oglądałem jakąś tam część czegoś, i coś tam wspominali( czasy gdy była tylko TV i VHS) I nie wiedziałem o co chodzi. Potem obejrzało się wcześniejszą część, i wtedy sens wypowiedzi z następnej części jest zrozumiały ;) I co do ostatniego zdania. To po co oglądać Marvela, skoro masz komiksy? Po co oglądać grę o tron, skoro masz książki. Nawet jeśli to dobre przeniesienie na ekran, to dalej imo podróbka ;D
Po miernej adaptacji "Notatnika Śmierci" ktoś spodziewał się czegoś lepszego?
Nie pierwszy i nieostatni raz dostajemy adaptację anime, która leje ciepłym moczem na materiał źródłowy, bo trzeba wszystko zaadaptować "na potrzebę współczesnych czasów" całkowicie nie rozumiejąc, dlaczego materiał źródłowy jest tak dobry i ma tak wielu fanów. Wiedźmin kolejny przykład.
To ty chyba nie czytałeś tych cytatów z recenzji.
Serial bardzo blisko trzyma się anime.
Zrób z linijki "bo fani"-źle. Zrób po swojemu fani cię zgnoją. Obecnie oglądam oryginał, mam 4 odcinki do końca, dobrze go doceniam. Jednak serial aktorski i tak obejrzę bo wolę mieć swoje zdanie. I nie robię kardynalnego błędu "true fanów". Adaptację oceniam jako samodzielne dzieło. Bo adaptacja to jest wariacja wobec materiału źródłowego, a konwersja nigdy nie może być w 100% identyczna. Jak się sam nie obroni to trudno. Ale jeśli daje coś od siebie i robi to dobrze to bomba
Średniak? Powyżej moich oczekiwań wtedy. Ale zobaczymy na własne oczy.
Średniaka można oglądnąć, ja się obawiam czegoś na poziomie Death Note - co wyłączyłem po 20 minutach to było to dno. Więc jeśli średniak, to naprawdę spoko
Czy tylko ja nie widzę sensu tego serialu? Przyznam, że nie oglądałem, wiec nie będę oceniał jakości wykonania itd., ale sam koncept adaptowania animacji w "taki sposób".
Ogólnie to nie widzę problemu w tworzeniu animacji na podstawie filmów aktorskich, filmów aktorskich na podstawie animacji, gier itd. pod warunkiem, że nie powielają historii zawartej w pierwowzorze (przedstawiają tę samą historię, ale z innej perspektywy, prequele, sequele itp. są jak najbardziej ok). Wówczas mogą jak najbardziej przypominać pod wieloma względami oryginalny utwór (styl, wygląd postaci, setting)
Inną formą adaptacji, która wydaje mi się atrakcyjna, to taka, która odtwarza pierwotną historię z ewentualnymi drobnymi zmianami, ale dokonując tym samym całkowitej konwersji do innych realiów (np. wiedźmin jako samurai, choć to akurat komiks i to trochę inna sytuacja)
Osobą kwestię stanowią adaptacje książek. Moim zdaniem powinny być one jak najbardziej wierne pierwowzorowi, gdyż nie posiadają one formy graficzno - wizualnej, nie licząc oczywiście fan - art'ów.
Nie dostrzegam natomiast sensu adaptacji, jakiej dokonano w tym przypadku. Fabułę zaadaptowano z pierwowzoru i nie rozumiem po co, tym bardziej, ze patrząc po ocenach, anime jest lepsze. więc biorąc pod uwagę, że mamy pierwowzór i adaptację, które oba są serialem i prezentują tę samą historię, to dlaczego miałbym marnować czas na oglądanie drugi raz tego samego w gorszej jakości wykonania w formie serialu?
Osobą kwestię stanowią adaptacje książek. "Moim zdaniem powinny być one jak najbardziej wierne pierwowzorowi, gdyż nie posiadają one formy graficzno - wizualnej, nie licząc oczywiście fan - art'ów."
Jest określenie na to co napisałeś i jest to ekranizacja. Adaptacja z kolei może być właśnie luźno powiązana.
ej mati tym razem wierzymy recenzentom, bo wpisuje się w nasze założenie, że serial to na bank kupa xD
ps. żeby nie było, że bronie, oryginału nie widziałem a na obejrzenie tej wersji raczej też się nie zapowiada ;)
Co ma SyFy do 'Firefly'? Czegoś mocno nie ogarniasz. To był serial FOXa :)
A swoją drogą, już mniej złośliwie...
Fani marki Cowboy Bebop, którzy będą oglądać ten serial, mając w głowie wspomnienia z anime, bez wątpienia mogą liczyć na dobrą zabawę podczas seansu, ale ci, dla których będzie to pierwsze spotkanie z serią, mogą zacząć zastanawiać się, dlaczego anime robiło furorę.
Rozumiecie coś z tego? Fani świetnego anime mogą się na serialu bawić nieźle - czyli chyba nie może być taki zły, no bo jak inaczej mieliby się nieźle bawić?! - ale nowym odbiorcom produkcja się nie spodoba do tego stopnia, ze będą się zastanawiać, jakim cudem ktoś mógł polubić oryginał?...
Zakładam, że fani anime będą mieli jakiś punkt odniesienia, a dla całej reszty to będzie niezrozumiały gniot.
Sensowna wypowiedź krytyka, ale ty masz wymagania :P Oni zawsze coś tam bełkoczą bez ładu i skłądu, dlatego recenzentów się ciepłym moczem zlewa :P To już lepiej średnią z ocen widzów się zasugerować :P Mnie to śmieszy wiedza tych recenzentów np idiota tu napisał:
Tym, czego zdecydowanie brakuje tej produkcji, której konsultantem był sam Watanade*, jest atmosfera.
Gdzie sam Watanabe pisał że jego konsultacje to 100% marketing, bo on ma zerowy wpływ na produkcje.
Jako fan anime nie spodziewam się czegokolwiek po adaptacji, sam strój Faye wygląda komicznie, no ale tak to już jest anime z lat 90-tych w dzisiejszych czasach obraża połowę internetów :P
* Błąd w golowskim artykule twórcą był Watanabe, a nie Watanade :P