Czy jest taka kasa? Oczywiscie, mowimy o dolnym progu.
Miałem okazję pracować po 12h przez ok miesiąc i szczerze mówiąc za żadne pieniądze bym się nie zgodził. Wstajesz o 5 rano, do roboty na 6, kończysz o 18, w domu jesteś o 19 tylko po to żeby zjeść kolację, iść spać i wstatc o 5 dnia następnego. Czyli nie żyjesz a wegetujesz.
ale od jakiej pracy? Coś się chłopaku poplątałeś.
Nie ma takiej kasy. Wolałbym zarabiać mniej ale pracować po 6h albo na 4/5 etatu jak teraz pracuje. Czytalem kiedyś wyznania/opowieści osób przed śmiercią i bardzo często żałowali oni, że tak dużo pracowali. Nie ma co gonić za króliczkiem, lepiej spędzić czas z rodziną albo po prostu się zrelaksować.
Musiałoby to być na tyle dużo żeby pracować tak tylko przez miesiąc a przez resztę roku nie musieć w ogóle pracować. Nie żyjesz dla pracy, wieczne zapierdalanie nie ma sensu, szczególnie za grosze.
rodzaj pracy nie ma tutaj znaczenia, to jest bardziej pytanie ogolne, tak zeby kazdy mial mozliwosc, niezaleznie od wykonywanej pracy, moc sie do tego odniesc.
Za żadną, co mi po forsie, jak nie mam kiedy jej wydać. Nie mówiąc już o tym, jak człowiek się czuje po takiej pracy
Miałem okazję pracować po 12h przez ok miesiąc i szczerze mówiąc za żadne pieniądze bym się nie zgodził. Wstajesz o 5 rano, do roboty na 6, kończysz o 18, w domu jesteś o 19 tylko po to żeby zjeść kolację, iść spać i wstatc o 5 dnia następnego. Czyli nie żyjesz a wegetujesz.
A to chyba, że tak. W takim razie jednak odpowiem że zależy jaka to praca i przez jaki okres czasu. Pracowałem kiedyś tak 4 dni w tygodniu i później miałem 3-dniwoy weekend i to było spoko rozwiązanie, ale praca nie była bardzo wyniszczajaca
pracowalem jakis czas na kontraktach.
12 godzin, 7 dni w tygodniu przez okolo 6 tygodni - potem dwa tygodnie w domu i znowu praca.
przeloty, noclegi, jedzenie (czasem okropne) darmowe.
okres wakacyjny zawsze wolny.
nie zarabialem w naszej walucie. nadal chetnie bym do tego wrocil, mimo tego, ze teraz mam zwykla biurowa prace, ktora lubie (8 godzin, pon - pt) i tez w innej walucie.
Pracowałem po 11h czasem więcej na budowie. Jednym słowem - przejebane, a nie pracowałem fizycznie. Wiosna czy jesień nie jest tak źle, ale jak grzeje ci słońce 30+ A Ty w długich spodniach bo się bhpowcy burzą lub -15 A tu trzeba działać. Nie jest kolorowo, crunch to nie tylko branża gier :).
Pracuje w systemie czterobrygadowym. Trzy albo cztery dni po 12 godzin, a później 4-6 dni wolnego. Nie mam żadnego problemu z taka praca.
Czyli masz fajny system i dużo wolnego bo możesz sobie coś zaplanować, ja też kiedyś też pracowałem systemie 4 brygadowym po 8 godzin ale 4 dni pracy 1 dzień wolnego, 4 dni pracy 1 dzień wolnego, 4 dni pracy 2 dni wolnego,i tak non-stop i trafiało się tak że trzeba było przyjść np na południe w sobotę i niedzielę aby mieć poniedziałek wolny, i we wtorek na rano... po roku takiej pracy miałem serdecznie dosyć i palnąłem ją w pizdu, szkoda zdrowia. Obecnie w nowej pracy mam 2 zmiany sobota i niedziela wolna i żadna siła by mnie już nie zmusiła do pracy w innym wymiarze godzin.
Pracując od poniedziałku do piątku to najgorsze co może człowieka spotkać (w sensie praca).
Nie narzekaj. Do wszystkiego można się przyzwyczaić.Pracuje od poniedziałku do niedzieli. Jedyny plus że 2 miesiące wolnego i dobra premia.
Pracowałem wcześniej w systemie czterobrygadowym i to było największe gówno jakie mnie kiedykolwiek spotkało. 2 dni pierwsza zmiana 6-14, dwa dni druga zmiana 14-22, dwa dni trzecia zmiana 22-6, potem dwa dni wolnego. Czyli zaczynając pracę w poniedziałek o 6 rano, tydzień pracy kończysz w niedzielę o 6 rano, a potem nawet nie masz całych dwóch dni wolnych, bo idziesz na wtorek na 6 rano. W niedziele spisz do poludnia i zostaje ci poł dnia i tylko poniedziałek masz cały wolny, tylko musisz wcześnie iść spać bo wtorek już zaczynasz nowy tydzień.
O nadgodzinach nie wspominam, wtedy jeszcze gorzej.
Przejebane, nigdy więcej się na takie coś nie piszę.
System 4-brygadowy, ktory opisujesz powinien byc zabroniony. 4 kroki do utraty zdrowia.
A pracował ktoś w systemie 3 zmianyowym 4 bragadowym, 7 dni pracy i dwa wolnego z oddaniem przysługującego wolnego co kwartał?
Zawsze się tego bałem.Ale kwestia planowania. 4 dni nie masz praktycznie życia, ale potem masz parę dni wolnego.Coś za coś. Lepszy taki system,niż na Amazonie. Też masz robotę od poniedziałku do czwartku,ale jednak trzeba też wybrać,na czym ci zależy.Czy chcesz mieć Weekend wolny,czy jednak 3 dni w tygodniu oprócz piątku .
Każdy system prowadzi do utraty zdrowia ;D Chyba że jesteś politykiem.Albo szefem firmy czy coś.Chociaż stres przez pierwsze lata też robi swoje.
Po kilkanaście godzin w jakiej skali? Kilkanaście godzin dziennie — nigdy, mam szacunek do samego siebie i swojego zdrowia. W skali tygodnia — za taką stawkę, za jaką jestem w stanie się utrzymać na okej poziomie życia.
Jak napisał Qverty również tak pracowałem ale przez cały rok na tokarkach. 10-12h i wegetacja życiowa. Nawet nie miałem ochoty pograć na pc, wyjść z domu itd i po roku takiej pracy założyłem firmę. Pierwsze 2-3 lata były ciężkie i zarobki tak śmieszne, że gdyby nie praca żony to zdechlibyśmy z głodu.
W Polsce nie pracowałbym już po tyle godzin i gdyby mnie nic nie trzymało to już wolałbym Niemca podcierać za godziwą pensję.
W zasadzie mógłbym na luzie pracować 11 godzin- z warunkiem że praca była by dla mnie interesująca i mógłbym ją wykonywać z ludźmi których wyznaczę. Mógłbym do niej dojść w 15min, a dojechać w 5min. Płaca była by zależna od w zasadzie wszystkiego- ale fajnie było by dostać 15-20k miesięcznie. Tylko nie wiem ile bym tak pociągnął. Na początek fajnie było by szybko uzbierać pieniądze na dom, by nie przyszło mi do łba brać jakiś kredyt...
Jedyna sluszna praca to praca nad samym soba, aby nie tyrac cale zycie po kilkanascie godzin w dzien i w nocy jak jakis robot.
Zeby robic w zyciu to co lubisz i zarabiac porzadna kase trzeba sporego wysilku na starcie. Wiekszosc to olewa i po latach budzi sie w gownie.
Oczywiscie komu dane pelzac nie bedzie latal, ale czesto ludzie pelzaja z wlasnego wyboru.
Dlaczego "Ty" masz byc robolem. Niech inni beda.
W Polsce nie za PLNy, nie w polskim systemie.
Jak ruszy inflacja to papier nie będzie nic warty.
Na pewno nie da się wygrać pieniędzy ani znaleźć!
Ważny jest dobór życiowego partnera.
Za tyle żeby wystarczyło na opłaty, ubrania, wyjście do lokalu gastronomicznego chociaż w weekend, leczenie zębów, utrzymanie samochodu, wczasy dwa razy w roku po 10 dni gdziekolwiek na świecie. Jeszcze żeby coś odłożyć.
Bez pracy nie ma pieniędzy jest się dziadem, a najgorsze następuje, że po 30 latach jest się w tym samym miejscu w jeszcze głębszej dziurze.
Wiele osób nie potrafi zarządzać pieniędzmi i swoim wolnym czasem także po co im pieniądze lub czas wolny. Jak nie ma pieniędzy to pies ganiał taki czas wolny.
Jak ruszy inflacja,to nic nie będzie warte.I nie ważne czy to papier czy karta.Wartość będzie miało kombinatorstwo i praca. Tylko wypłata w jedzeniu i piciu.
Za żadną. Od lat już nie siedzę nawet tych 8 godzin, a i tak chodzę jak na skazanie. Praca to zło.
Tak dla niektórych oddech, mrugnięcie powieką to walka o życie. Coś okropnego.
Politycy, czy siedzą na dupie w sejmie czy nie i tak zarabiają lub kradną.
PRaca to zło.Ciekawe czy będą kiedyś takie czasy,a według mnie,ludzie powinni do tego dążyć. Że nie będziemy pracować,chyba że ktoś będzie chciał,no i w zawodach,gdzie jednak musi ktoś pracować. Tylko że nie da się takiego czegoś zrobić. Po za tym ludzie jak mają za dużo wolnego czasu,to zaczynają myśleć o pierdołach,albo robić pierdoły.A wielu pewnie zaczęło by się kształcić,i dojdą do wniosku że jednak praca musi być albo coś ;D
Pracowałem tak raz przez dwa miesiące gdzie nabrałem za dużo zleceń (wychodziło tego z 60h tygodniowo). Teraz staram się trzymać tych 40h w tygodniu.
Ogólnie mógłbym tak popracować przez jakiś czas (maks dwa miesiące) ale stawka godzinowa 200zł + VAT w takim wypadku to minimum przy pracy z domu. Na dojazdach odpowiednio byłaby wyższa.
No i jeszcze jeden kluczowy warunek, musiałby być to ciekawy projekt, który sam zaakceptowałem a nie jakiś syf narzucony z góry.
Gdyby to była praca,pomiędzy fizyczną a umysłową, albo jako naprawiacz czegoś tam,i bym to lubił,to pewnie mógłbym pracować po 10-12 godzin .Dolny próg?10 k netto ;D Za taką kasę,to nawet na magazynie mógłbym pracować po 10 godzin,nawet w sobotę. Na moim progu życia, mógłbym pracować tak z pół roku,i potem pół roku nie pracować. Na wszystko rocznie wydaję jakieś 23 k netto.Nie mam auta więc w miarę ok. Przy zarobkach rzędu 10k netto, po pół roku mam 30-37 k netto. Dla jednych mało,dla mnie wystarczająco.A ogólnie wystarczyłaby mi praca za około 4 k netto. Szczerze,na razie tyle by mi starczyło na luzie. Nie mieszkam w wielkim mieście, ale wszystko w miarę blisko,samochodu nie mam,dzieci też. Więc po wszystkich opłatach za cały rok,spokojnie miałbym 24 k netto oszczędności po roku.Bo na razie,mimo rosnących kosztów, musiałbym się bardzo postarać,żeby na miesiąc wydać 2k zł. Dlatego teraz, jak uczę się rzeczy,które mogą mi dać dobrze platną robotę,i mi się uda,to będzie spoko. Ba,na razie starcza mi praca od tygodnia.Na magazynach,ale zawsze robota,i 3k netto jest.Dla wielu z was to psie pieniądze,dla mnie powiedzmy że wystarczające. Na wszystko co potrzebuję mam. I spokojnie 1k mogę co miesiąc odkładać. W Warszawie to bym pewnie za to miał ciężko. Ale znowu rząd się popisuje, i w imię naszego zdrowia,akcyza na alko do 2027 będzie wyższy o 35 % niż teraz. Patrzcie jaki dobry rząd.
Pocieszę cię, te ok 3-3,5K netto na rękę zarabia w Polsce ponad 60% ludzi, poniżej 3K ok 20% ci co zarabiają więcej np 100K a jest ich ok 1-2% tylko zawyżają statystyki.. i dla tego wychodzi średnia krajowa 5800 brutto, a w skali Europejskiej przy szalejącej inflacji, jak jeszcze trochę porządzi Pis będziemy dziadami, nie zapomnę słów jednego głupka ( minister czegoś tam finansów ch..j wie) że 3000 na rękę to klasa średnia.... w Wawie przy wynajmowaniu mieszkania i takich zarobkach pozostaje pić mineralke i wpierdalać kiełki.
Dlatego do wielkich miast,bez jakiejś specjalizacji,nie ma za bardzo sensu jechać,szczególnie samemu. Razem to już powiedzmy że tak. Gdybym urodził się w Warszawie, czy w innym większym mieście, chciałbym uciec jak najszybciej.Nie lubię tłumów,a ceny chore, bo Sztolica .Tutaj gdzie jestem jest w porządku.Źródła wody blisko, jedzenie ze wsi,jak przyjdzie katastrofa też nie jest problem,nawet za pracę. Góry blisko,Czechy blisko,miasto średniej wielkości, ale na około większe. No do roboty jeśli magazyny i produkcja to już nawet godzina busikiem jak jest. Robiłem w Tychach nawet,a to w cholerę daleko jeśli miałbym miejskim jechać.
No i tak jak pisałem, tutaj gdzie jestem,na spokojnie za te 3500 netto idzie wyżyć.Ale jak samochód,i ma tam jakieś diety i w ogóle, to nawet tutaj miałbym ciężko. Na razie idealny zarobek to 4000-4500 netto. Brat ma,ale jego problemem jest to,że nie ma swojego mieszkania,więc i tak mu to nic nie daje.Jakby jeszcze kogoś miał,to już naprawdę dobrze.Mnie nigdy nie zależało na super hiper życiu w dużych mieszkaniach.Zawsze chciałem życ po prostu dobrze,i w miarę sie o nic nie martwić.Tyle. Pamiętam czasy z lat 90 i początku 2000. Na minimalnej to był żart a nie zycie. Ojciec w miarę dobrze zarabiał.Ale firma siadła,bo okradali pracowników i firmę,i juz tak fajnie nie było. Ludzie w PRL też przeżyli.Więc tak źle,żebyśmy z głodu zdechli,raczej nie będzie. To jednak nie jest trzeci świat.Jeśli ktoś żył sporo czasu skromnie,to nic nie straci.
Ja pracuje po 12 h od 7 do 19 dziennie ale nie dłużej niż 10 Dniówek i plus max 4 nocki resztę dni mam wolne bo po przeliczeniu pracuje w sumie 168-170 h w miesiącu. Ma to swój plus bo 14 dni pracy i 15 /16 dni wolnego w miesiącu. Oczywiście w służbie zdrowia , miesięcznie netto na rękę wychodzi między 11 000 a 13 000 pln w zależności od nocek i dni wolnych jak niedziele i święta które mogą wyjść pracownicze. Generalnie nie mogę narzekać a pracuje w prywatnej klinice w Krakowie. System taki że max 3 dni pracy 2 dni wolnego albo 2 dni pracy 2 dni wolnego. Jak nocka wypada to dzień na sen plus 2 dni wolnego. Czasami robię więcej dni w tygodniu żeby później miał te 5 dni wolnego pod rząd. W okresie letnim jest super bo nawet bez urlopu można sobie coś zaplanować
Teraz pracuje nad sobą, ale dążąc do pytania to za żadną kasę, natomiast dążę do tego aby praca nie zabierała mi więcej jak 8 h dobowego życia.
Przeżyłem to, podudka 5:30, ziomek podbijał o 6, 6:10 w mieście i zbiórka 6:15-20, 6:30 odjazd,od 7 praca, koniec 17:00, powrót 18:30, przesiadka 18:40-45, i domu, mycie, 20-30 minut, po 19 obiad, do pokoju przed 20 (jeszcze jakiś pogadulec) czas wolny 20-22:30 spanie no i powtórz.
Uczestniczyłem swego czasu w akcji, gdzie przez 2-3 tygodnie była praca (umysłowa) od 8-22. Ale potem przełożyło się to na premię w wysokości rocznych zarobków niejednej osoby. Także było to ciężkie wtedy, ale raz na jakiś czas taka akcja to niezły zastrzyk gotówki.
Można wyjechać za granicę np na pół roku. Zarobić sobie i potem w Polsce pół roku sobie siedzieć i tak powtarzać co rok.
Zależy co.Jeśli coś lepszego niż magazyny i produkcja to tak.Dalej jest tak jak Ukraińcy do nas .Na trochę, a potem na Ukrainie domy kupują i wynajmują ;D Ogólnie jeśli ktoś myśli o emeryturze,to niech jedzie do Holandii.5 lat pracy, i macie minimalną emeryturę. Czyli jakieś 5 k netto ;D Chociaż nie mam pewności że to tak łatwo działa.
Za sto tysięcy dolarów miesięcznie, o ile
spoiler start
praca polegała by na graniu w gry.
spoiler stop
Ja pracuję w trybie zmianowym 24/7 zdalnie po 12h, z tym, że u nas godziny są rozliczane kwartalnie - 480h na kwartał. Zdarza się, że pracuje 5 dni pod rząd ale zdarza się też, że mam 7-8 dni wolnego bez urlopu.
Najlepszy system pracy w jakim pracowałem i ani myślę go zmieniać, mam za sobą własną działalność, mam za sobą prace 8-16 i są one o wiele bardziej męczące. Zwłaszcza jak pracowało się w biurze - trzeba wtedy liczyć dodatkowe godziny stania w korkach - człowiek wtedy nie ma życia.
100 netto / h podstawy jest za taką prace jak najbardziej satysfakcjonujące.
Za żadną. Mam szacunek do siebie i do własnego organizmu. Zresztą już nawet 8 godzin ciężko jest wytrzymać, dlatego tym bardziej nie mogę zrozumieć ludzi, którzy dobrowolnie zgadzają się na 12-godzinną pracę.
Podobne zdanie mam o nadgodzinach. Pamiętam jak mój znajomy z dawnej pracy na produkcji dziwił się, dlaczego nie chciałem brać nadgodzin pomimo tego, że były one płatne podwójnie. No i potem przychodził styrany po weekendzie, podczas którego zamiast odpoczywać latał do roboty i nie miał na nic siły.
Regularnie, czyli np. dwa razy w tygodniu, oczywiscie za kilkadziesiat kawalkow (funtow) bym sie skusil.