Nie czas umierać jest dobre, ale za długie. Recenzje nowego Bonda
2h40m to długo? Jak dobry film to człowiek nawet nie poczuje. Diuna ma 2h35m, seans zleciał mi w moment i byłem gotowy na drugie tyle.
Jak coś jest dobre, to nie jest za długie, bo wie, kiedy się skończyć.
Mimo że mam o północy seans to też nie jestem za skracaniem filmów 'dla zasady'. Jak materiał i wykonanie to wspierają- film może mieć nawet 3 godziny i nie będzie to żadnym problemem.
Są i filmy pięciogodzinne, ale to męczy. Maksymalny czas trwania filmu na jedno podejście dla mnie to 2h. Jak coś ma prawie 3h ciężko jest mi wysiedzieć w kinie, jak dobre by to nie było, a w domu oglądam na dwa podejścia.
Krytycy kiedyś: Chodzą z chęcią na wielogodzinne maratony
Krytycy dzisiaj: "Ojeny, ponad 2.5 godziny? Bojem się;("
Myślę że jeden czy drugi Ziutek nie są wystarczająco dużą grupą by uogólniać to do wszystkich krytyków filmowych na świecie...
Dwa- ani profesjonalni krytycy filmowi nie są zobowiązani ani nie zajmują się wyłącznie chodzeniem na maratony, ani to chodzenie nie robi z kogoś krytyka.
Tak długie filmy są wręcz stworzone do wyświetlania w kinach. Aż zacząłem się zastanawiać czy aby nie pójść na tego Bonda, bo w domu przed telewizorem raczej nie wysiedzę tyle czasu, no chyba, że film jest naprawdę dobry, ale w podanych recenzjach widzę, że nie jest taki super na jaki się zanosił. Mam nadzieję, że nie będzie to poziom Spectre.
A Boże uchowaj przed oglądaniem czegoś bardziej ambitnego (i w dodatku długiego) w kinie, wśród siorbającej, mlaskającej i łażącej co chwilę do kibla gimbazy. Niewymagająca rozrywka typu Avengers, to jeszcze, ale cokolwiek, co wymaga skupienia odpada. Przynajmniej dla mnie.
A mi się wydaje, że jest odwrotnie. Wszyscy mlaskacze łażą na Avengersy, a na tych bardziej "myśleniowych" i dłuższych filmach nie ma czegoś takiego. Pamiętam jak byłem na takim Jokerze, atmosfera była taka, że temu kolesiowi co by mlasnął, to reszta wsadziłaby mu cały popcorn do mordy by się zamknął. Sam wtedy przestałem spożywać jadło, by przypadkiem nie być świadkiem takiego scenariusza:-P.
No daj Boże, żeby tak było. Ja do kina chodzę bardzo rzadko, to może nie mam pełnego obrazu. Wiem tyle, że pójście na Blade Runnera 2049, to był poważny błąd z mojej strony. Tam do wszystkiego doszedł jeszcze element znudzenia u wielu osób, w tym moich znajomych, bo to nie jest dzieło dla każdego. Dopiero jakiś czas później mogłem się w pełni nacieszyć filmem w domowym zaciszu.
Film przyjemny, w miarę, ale ciąży na nim negatywnie to co się dzieje poza planem, tj. przyszłość serii. 'Ostatni Bond Craiga' sugeruje jedną rzecz i osoby to zakładające pewnie się nie mylą.
W wielu miejscach irytujące zaloty z oswajaniem publiczności z nowym Jamesem Bondem- kobietą, podkreślającą że 'czasy się zmieniają'. Czasy się zmieniają, ale większość istotnych rzeczy jest niezmienna, a niektórych rzeczy nie powinno się zmieniać mimo że można- tak jak agenta 007 jako brytyjskiego dżentelmena na wystrzałową 'strong black female character' w modnych okularach, szpilkach i agresywnych nowoczesnych samochodach klasy ultra, w miejsce klasyków z lat 60-70. Do bólu sztampowe, niestety.
Bond to wizerunek i marka która jest ugruntowana - zaskakiwać widzów powinno się świetnymi scenariuszami, a nie takimi powierzchownymi zmianami. Każdy kto śledzi kino po dowiedzeniu się o tym ma przed oczami Aniołki Charliego, Oceran's 8 czy inne Ghostbusters. To po prostu tanie. Niech stworzą nową postać z innego działu MI6- wtedy mogą nawet za agenta zrobić jamnika.
W paru miejscach ponarzekałbym na scenariusz czy parę scen akcji, ale zamiast tego pochwalę Daniela Craiga- naprawdę świetny aktor który dosłownie i w przenośni trzyma klasę od początku do końca.
Dla niego i wielu pięknych widoków- warto.
A, co istotne, bym zapomniał- z kobiet Bonda Ana de Armas (choć to bardziej sidekick tbh) jak zwykle urocza, ale do końca nie leży. Trochę jakby jej za mało plus dziwne napisana szczerze mówiąc. Główna - Seydoux, naprawdę ok. Ale mam do niej słabość więc nie będę się rozpisywał.
Mało tego, Bond kobieta, jeśli taki film powstanie, będzie porównywana do mężczyzn, którzy odgrywali w przeszłości tę rolę. Przegra z kretesem, film okaże się klapą i taki będzie efekt. Dlaczego przegra? Nie chodzi o umiejętności aktorskie i takie rzeczy. Bond, to po prostu facet, od pierwszych filmów i książek. Królowa Elżbieta, to królowa, a nie król. Wyobrażacie sobie, żeby zagrał ją facet? Porównanie może brawurowe, ale nie do końca. James Bond, to ikona, zwłaszcza w Wielkiej Brytanii. Pamiętacie otwarcie igrzysk w Londynie? No właśnie. ;-)
Właśnie wróciłem z kina.
8,5/10 i najlepsza część od czasu Casino Royale, świetne zakończenie 15 lat bycia Bondem dla Craiga.
Czarna 007 nie przeszkadza zbytnio w filmie, nie widać przesadnej poprawności politycznej, świetne sceny akcji, dobre zdjęcia, dobra muzyka, Ramiego przemilczę bo to zły wybór na antagonistę i za niego minus.
Tyle emocji co dał mi Bond w 2021 roku nie dał mi chyba żaden wcześniej.
SPOILER !!
spoiler start
I tym razem Bond ginie na prawdę i to w sposób i w otoczce, która chwyta za serce, gardło i jaja...mocno.
spoiler stop
PS. te 2,5h czuć jak 1,5h a to coś mówi o filmie