Hej Panowie I Panie.
Jak rozmawiam przez telefon np. z bankiem, praca czy głupim fast foodem zawsze chodzę. W kółko, w przód, tył itp.
Nie umiem sobie po prostu leżeć i gadać o ważnych rzeczach. Wiem, żarcie z dostawą nie jest ważne ale wciąż. Powiedzmy, że jak gadam z kimś obcym. Nawet nie obcym bo szef mnie zna, kolo od żarcia też. Nawet jak gadam z jakimś noł nejmem to też spaceruje.
Wpisujcie miasta:)
Tak serio, tez tak macie czy tylko ja jestem dziwny?
Różnie, zależy od nastroju czy sytuacji. Kiedy jestem wyluzowany to przeważnie leżę lub siedzę, natomiast jak jest to rozmowa wyższej wagi to przeważnie zdarza mi się chodzić nawet po całym mieszkaniu.
Jeśli słyszę "halo dzień dobry, halo dzie
.. Haaal...halo dzień dobry" (chodzi o reklamy i bindy) to wtedy mam to gdzieś. Ale nie potrafię nie chodzić gdy rozmawiam przez telefon w ważnej sprawie. Nie łażę po całym domu bo głośno dość. Ale w swoim pokoju to już powinienem mieć wydeptaną ścieżkę wzdłuż ścian i mebli. Chociaż faktem jest że akurat ja dzwonię w sprawach biznesowych jedynie bo ze znajomymi to discord lub osobiste spotkania umawiamy. No a biznesowe to podekscytowanie więc trudno było by usiedzieć :) Także nie jesteś dziwny hehe
Jakby nas dobrze zdiagnozować, to pewnie wyszłaby jakaś forma ADHD.
Oczywiście to samo. Odbieram telefon, chodzę.
U lekarza w poczekalni też. Często działa to także w drugą stronę.
Spacerując samemu, włącza mi się tryb gawędziarza i jeśli mam do kogoś zadzwonić, to wtedy. W trakcie chodzenia, jakoś łatwiej mi utrzymać flow i lepiej się koncentruję. Może kwestia dotlenienia i endorfin.
W pozycji stojącej, przy wazniejszych rozmowach, łatwiej utrzymać dobrą emisję głosu. W pozycji leżącej, zwłaszcza krzywo, głos się nieco zmienia, a nie przy każdej rozmowie warto brzmieć jak podlaski Leonard Cohen.
Z tym łażeniem po poczekalniach mam to samo. Te świry siedzą a ja się kulturalnie szwędam:D
To i tak dobrze że tylko tyle. Zobacz na tych co jak gadają do telefonu to się drą bo myślą że ich chyba nie słychać.
oczywiscie, mam to po ojcu, ten to jak gada przez telefon to potrafilby nawet otworzyc drzwi ze swiezo zmienionym zamkiem do ktorych nie ma klucza
Moja praca częściowo polega na gadaniu przez telefon. Pewnego dnia podczas rozmów telefonicznych zrobiłem po biurze i jego okolicach ok. 8.000 kroków.
Za komuny jak rozmawiałem to też chodziłem, ale ciężko było ze stacjonarnym, bo walał się po pokoju.
O budce telefonicznej nie wspomnę, bo tą to trudno było ciągnąć za sobą.
Łażę, ze mnie jest ogólnie taki łazik, że nie usiedzi. Już jak ktoś wspomniał dopiero jaja dzieją się w poczekalni, na SORze robiłem dobre kilometry na korytarzu.
Cieszę się że nie tylko ja tak mam :) Jeżeli tylko prowadzę rozmowę przy której nie muszę siedzieć przy komputerze, to szlajam się po pokoju bez celu. Nawet w pracy się przyłapałem że wstaję od biurka jak tylko odbieram telefon ;)
Tak, ale tyłem albo bokiem
Zależy od tego kto dzwoni. Jeżeli koleżanka/kolega lub ktoś z rodziny to wtedy łażę sobie a jeśli jakieś banki, ankiety, akwizytorzy to wtedy rozmawiam w postaci siedziącej.
JA chodzę tylko jak z kumplami rozmawiam. Raczej przy poważnych rozmowach siedzę.
Najgorszy dzień w pracy to ten jak kupili taka budkę telefoniczna do rozmów z klientami. Musiałem wychodzić przed biuro i zdazalo się że jak mi się rozmowa przeciągnęła i poszedłem sobie za daleko to klienci słyszeli przejeżdżający pociąg :D
laze, odbijam pilke od sciany, leze do gory nogami, albo po prostu podlaczam sluchawki w cos gram :)
No ja właśnie też tak mam, że rozmawiam i kręcę się w kółko i nawet na to nie zwróciłem uwagi. Dopiero ten wątek mi to uświadomił, że niby czemu nie potrafię stać w miejscu rozmawiając... Ale widzę, że nie tylko ja tak mam :-)