10 scen ze Star Wars, o których wolelibyśmy zapomnieć
Konie zapierdzielajace po statku kosmicznym byly tym momentem ze literalnie wstalem i chcialem wyjsc z kina, malzonka mnie zlapala za reke i zostalem... na swoje nieszczescie zeby jeszcze calusa miedzy Rey i Kylo zobaczyc.
Trylogie ogladalem... no nie wiem - setki razy, nawet prequele parenascie, ale ostatni film z serii obejrzalem raz w kinie i wiecej nie zamierzam.
Daje, chyba jako jedyny, + za ten artykuł. W większości się zgadzam, a lecąca Leia w kosmosie niczym superman to już był szczyt szczytów.
Z większością się zgadzam, ale nie z dialogami miłosnymi Anakina. Moim zdaniem dobrze oddaja naturę tej postaci oraz fakt, że jest to młody chłopak od lat zakochany w Padme. Czy młody niewolnik ma być mistrzem podrywu? No nie bardzo. Potem jak przez lata uczy się walczyć mieczem i zabijać emocje to jak ma rozmawiać z kobietami? Dodatkowo jest speszony i gada głupoty przy dziewczynie, która mu się podoba. Tak, wygląda to żenująco i niezrecznie dla widza, ale w jakiś sposób jest prawdziwe
Ten artykuł powinien mieć każdą scenę ze Skywalker odrodzenie. Nie wiem jak reszta ale ja nie uznaję wypocin Disneya jako star warsy.
Daje, chyba jako jedyny, + za ten artykuł. W większości się zgadzam, a lecąca Leia w kosmosie niczym superman to już był szczyt szczytów.
Autor najpierw narzeka na midichloriany, odzierające koncepcję mocy z mistycyzmu, a potem krytykuje brak dostatecznego wyjaśnienia powrotu Palpatine'a, który twórcy próbowali zbudować na mistycyzmie oraz "mrocznych sztuczkach Sithów i ciemnej strony Mocy" :).
Ja tam nie miałbym nic przeciwko, gdyby SW dryfowało jednak bardziej w stronę SF niż fantasy i zamiast magią czy właśnie mistycyzmem, tłumaczyło wszystko w sposób (pseudo)naukowy, np. technologią, genetyką czy jakimiś nowymi prawami fizyki. Dla mnie moc równie dobrze mogłaby być oddziaływaniem na ciemną energię, która staje się możliwa na skutek obecności pewnej rzadkiej mutacji genetycznej, a której oznaką jest posiadanie midichlorianów we krwi.
Tylko że Star Wars tak naprawdę jest mieszanka sci-fi i fantasy.
Wiem, ale po prostu nie przepadam za taką mieszanką. Głównie dlatego, że gatunek SF wcale fantasy do szczęścia nie potrzebuje, bo ma przecież swoją własną "magię" w postaci pseudo-nauki i może przy jej pomocy wyjaśnić dosłownie wszystko.
Tak naprawdę SW jest to jest głownie fantasy oparte na schemacie klasycznych motywów baśniowych, w uniwersum dającym wrażenie SF przez retro-futurystyczną otoczkę technologii ;)
W sumie tutaj z fantasy można zostawić Moc, a reszta po prostu do wytłumaczenia pseudonauką z zachowaniem pewnych zasad naszej ziemskiej fizyki.
Oj chyba coś się mocno popsuło z poziomem nauczania na języku polskim, bo zawsze kiedy o tym mówię, ktoś wyskakuje z "lol"...
zerknij sobie proszę na Wikipedię: https://pl.wikipedia.org/wiki/Baśń
skąd przytoczę tylko fragment:
"Baśń literacka nie jest częścią folkloru, ponieważ powstaje odgórnie i stanowi przykład folkloryzmu. Idąc za esejem Stanisława Lema „Fantastyka i futurologia” takowe zjawisko literackie można wliczyć do fantastyki."
To o czym piszę, to nie "jakieś baśnie" czy dosłowne przekładanie baśni z folkloru tylko motywy baśniowe, do których zalicza się min.:
- motyw walki dobra ze złem.
- przenikanie się świata nadprzyrodzonego z realnym
- motyw zwycięstwa miłości, sprawiedliwości i dobra
- motyw mędrca. W baśniach często występuje postać, której wiedza jest ogromna, niedostępna dla większości śmiertelników. Mędrzec posiada także niesamowite moce służące wpływaniu na świat i inne osoby. Ta osoba jest swoistym wykładnikiem moralnym, drogowskazem dla innych bohaterów.
- motyw wędrówki
- motyw postaci nadprzyrodzonych
I od siebie dodam tak na szybko magiczne przedmioty otrzymane od ww. mędrca czy drogę od zera do bohatera. Na tym opiera się 90% filmów Disneya, Harry Potter czy (ofkors) Władca Pierścieni.
Można i tak na to patrzeć, ale dla mnie magia po prostu gryzie się z futuryzmem i utrudnia zawieszenie niewiary.
Jak widzisz "średniowiecznego" maga, strzelającego z ręki kulą ognia, to raczej nie robi ci to problemu, bo traktujesz to jako część utartej konwencji, którą łatwo można uzasadnić jakimiś mistycznymi pierdołami. Akceptujesz fakt, że w tym świecie magia po prostu istnieje (choćby nawet nie było to powiedziane wprost) i koniec.
Jednocześnie widząc disneyowskie "bomby w kosmosie" od razu zapala ci się czerwona lampka, bo po prostu wiesz, że mikrograwitacja w rzeczywistości tak nie działa. Niby możesz to sobie wyjaśnić w taki sposób, że w świecie SW funkcjonują inne prawa fizyki, ale z drugiej strony dlaczego miałaby, skoro nie widać tego w innych sytuacjach? Dlatego właśnie pojawiło się tyle fanowskich teorii, próbujących wytłumaczyć ten fenomen w oparciu o zasady (prawa fizyki) panujące w naszym świecie, ale przy użyciu pseudo-nauki, np. elektromagnetyzmem czy generowaniem sztucznej, punktowej grawitacji.
Tak jak pisałem, gdy mamy do czynienia z futuryzmem, ludzie intuicyjnie uciekają od mistycyzmu (magii) i szukają oparcia w nauce i pseudo-nauce. Taka konwencja, nie ma sensu z tym walczyć :).
No właśnie. Nie ma co wyjaśniać i analizować prawami fizyki czegoś co zupełnie nie ma przełożenia na świat rzeczywisty i działo się "dawno, dawno temu w odległej galaktyce" ;)
No właśnie jest sens, bo jeżeli na ekranie dzieje się coś dziwnego, ale scenariusz w żaden sposób tego nie tłumaczy, to siada immersja i zawieszenie niewiary. Nasz mózg tak działa, że nie lubi niedopowiedzeń i musi mieć wszystko "poukładane", choćby nawet w oparciu o fikcyjne, nierealne, ale jednak logiczne założenia. Nic nie może działać "bo tak", tylko musi za tym stać jakaś reguła, przyczyna, która nie kłóci się z naszą percepcją.
Nie możesz np. pokazać sceny, w której bohaterka wykonuje 40 metrowy skok i zostawić to bez komentarza, wychodząc z założenia, że w tym świecie po prostu ludzie potrafią tak skakać i koniec. W głowie widza zaraz pojawi się masa pytań: ale dlaczego, czym ten świat różni się od naszego, skąd ta różnica wynika itd. W praktyce musisz więc dać widzowi jakieś wytłumaczenie, choćby zupełnie oderwane od realizmu, ale jednak logiczne i zgodne z konwencją świata. O ile w takim Wiedźminie wszystko możesz sobie tłumaczyć magią albo koniunkcją sfer, tak podobna sztuczka nie przejdzie np. w Cyberpunku. Zresztą w drugą stronę też by to nie zadziałało, bo czy wyobrażasz sobie, że np. wampiry w wiedźmińskim świecie są tak naprawdę bio-androidami z innego wymiaru, zbudowanymi przez komsmitów, którzy wrzucili je do czarnej dziury i w ten sposób przetransportowali je na Ziemię? Niby można (bo wszystko można), ale to po prostu nie pasuje...
Wyraziłem się nieprecyzyjnie. Oczywiście, że jest sens wyjaśniać, dlaczego rzeczy się dzieją, ale tylko w sposób potrzebny do utrzymania spójności. np. na poziomie wiedzy bohaterów ze świata przedstawionego - tak. Na poziomie naukowców z tego świata - nie.
Najprostszym przykład to wyjaśnienie czym jest moc. Wszystko było dobrze dopóki objaśniał to Obi-Wan:
"Moc jest tym co daje Jedi ich siłę. To pole energii żywych istot, które nas otacza i przenika... I spaja galaktykę w jedną całość."
W momencie kiedy podło "moc to midichloriany", wszystko stało się płaskie i trywialne.
Nie trzeba wszystkiego wyjaśniać do spodu, a wiele form sztuki bazuje na niedomówieniu i otwartej interpretacji.
Ten artykuł powinien mieć każdą scenę ze Skywalker odrodzenie. Nie wiem jak reszta ale ja nie uznaję wypocin Disneya jako star warsy.
Konie zapierdzielajace po statku kosmicznym byly tym momentem ze literalnie wstalem i chcialem wyjsc z kina, malzonka mnie zlapala za reke i zostalem... na swoje nieszczescie zeby jeszcze calusa miedzy Rey i Kylo zobaczyc.
Trylogie ogladalem... no nie wiem - setki razy, nawet prequele parenascie, ale ostatni film z serii obejrzalem raz w kinie i wiecej nie zamierzam.
Pozamiatał Pan. Miałem te same odczucia
to ciekawe, bo tam koni nie było. i czemu rózne inne stwory mogą latać po statkach kosmicznych a te podobne do koni nie.
Poszedłem na wszystkie trzy części do kina ale pierwsze dwie nie wiedziałem co tu się odjebawszy a na ostatnim filmie zasnełem mimo że wcześniej spałem 10 godzin to pełna i wyczerpująca odpowiedź co mi się w tych filmach nie podoba w porównaniu z pierwszym epizodem którego ludzie tak nienawidzą to spójne arcydzieło
Pisanie artykułów na takie tematy jest zbyt opiniotwórcze. Każdy z nas ma inny gust, to co sie spodoba jednemu, drugiemu już nie. A autor nie jest w tej kwestii żadną wyrocznią. Jak dla mnie to powinniście napisać coś na temat "10 artykułów gry online o których wolelibyśmy zapomnieć"
"W Zemście Sithów wygłasza bowiem przemówienie, które skłania Senat do udzielenia Palpatine’owi wielkich uprawnień, wynikających z tragicznej sytuacji wokół".
Nieprawda, JarJar w senacie prosil o wieksze uprawnienia dla palpatina w II czesci gdy Amidala postanowiła wrocic na Naboo gdzie Jar Jar był zastepca Amidali. w Senacie..... a nie w zemscie sithów jak jest to pokazane w artykule....
Raz na 2 miesiące macie artykuł, który się pastwi nad Star Wars. Może w końcu coś pozywytnego? smh
dokładnie, odechciewa się już w ogóle na Gryonline zaglądać z powodu tego typu artykułów
Chewbacca nie dostał medalu, bo był tylko załogantem na Falconie. Order dostał kapitan, czyli Han Solo.
A śmierć Fetta mi zawsze pasowała. Był negatywnym bohaterem i źle skończył. Nie był głównym złym, tylko raczej jednym z jego pomagierów i nie odciągał uwagi przedramatyzowaną sceną walki. Nie każdy musi prowadzić majestatyczne i kiczowate pojedynki przed śmiercią. To by dopiero było męczące.
Nie każdy musi prowadzić majestatyczne i kiczowate pojedynki przed śmiercią. To by dopiero było męczące.
Zgadzam się z Tobą. Co za dużo, to niezdrowo, aż nienaturalne. Nawet najlepsi samuraje i rycerzy z realu też czasami umierali/zginęli w haniebny sposób. Zdarza się.
Jest jedna scena, którą naprawdę chciałbym zapomnieć, i to cholernie długa, bo trwa aż 2 godziny i 22 min.
Pominąwszy wątek miłości Aniego i Padme, to film ratowały klony, sam konflikt (który powinien być zdecydowanie dłuższy) oraz intryga Palpiego i Dooku.
Tanie, paskudne wykonanie, bardzo złe efekty komputerowe, bezdennie głupi scenariusz i koszmarne walki do których na siłę włączono wszystkich łącznie z R2D2...
Bezdennie głupi scenariusz mają całe SW , jak każda zresztą bajka dla dzieci. ale nie o to tu chodzi
Ja to wolałbym zapomnieć w sumie o 6 filmach z całego cyklu, co dopiero o pojedynczych scenach.
Co za bzdury o tym Jar Jarze. Gunganie to człekokształtna rasa rozumna zamieszkująca planetę Naboo.
Z większością się zgadzam, ale nie z dialogami miłosnymi Anakina. Moim zdaniem dobrze oddaja naturę tej postaci oraz fakt, że jest to młody chłopak od lat zakochany w Padme. Czy młody niewolnik ma być mistrzem podrywu? No nie bardzo. Potem jak przez lata uczy się walczyć mieczem i zabijać emocje to jak ma rozmawiać z kobietami? Dodatkowo jest speszony i gada głupoty przy dziewczynie, która mu się podoba. Tak, wygląda to żenująco i niezrecznie dla widza, ale w jakiś sposób jest prawdziwe
Przypominam tylko o kazirodczym pocałunku Rey i Kylo Ren'a.
Coś ci się aby nie pomyliło? Rey jako wnuczka Palpatine'a i Kylo Ren jako wnuk Vadera nie są ze sobą w żaden sposób spokrewnieni.
Nie. Scena z komiksu w której Palpatine mocą zapładnia Shmii, była tylko wizualizacją strachu Vadera, że jego nieskalane poczęcie było dziełem Palpatine
Nie rozumiem tej krytyki sceny z piaskiem. Przecież to nie była gadka na podryw, tylko Anakin porównywał planety. Przepełnione piaskiem rodzinne Tatooine do Naboo, planety Padme. Na Naboo może poleżeć z Padme na łące, jest miękko i przytulnie, gdy Tatooine było szorstkie. Dla nas to może być coś oczywistego, ale nie dla gościa, który całe swoje dzieciństwo spędził na pustyni, gdzie piach był dosłownie wszędzie. Ludzie o różnych głupich i trywialnych rzeczach rozmawiają.
Mnie sceny z młodym Anakinem, jak i potem w dwójce ze starszym, nie raza. Nieogarnięty w tych tematach chłopak robi co może. Mało takich?:)
Btw kto poznaje scenę? Ciekawy but
Cała nowa trylogia Disneya to nieporozumienie. Jedyne co można docenić w tych filmach to to, że znowu zaczęły wyglądać ładnie. Bo trylogia prequeli dla mnie wyglądała okropnie. Nie wiem czy tam w ogóle cokolwiek nagrano gdzieś w terenie, chyba tylko scenę na której anakin leży w trawie. Cała reszta to CGI, i to na dodatek słabe i plastikowo wyglądające CGI z przełomu wieków. Strasznie się to rzuca w oczy po obejrzeniu oryginalnej trylogii która miała swoje krajobrazy i scenerię i wszystko było robione z użyciem kostiumów i rekwizytów a nie komputera.
Całe Tatooine nagrano w terenie. A wszystkie budynki to tak naprawdę modele i makiety. Wbrew pozorom, w prequelach było dużo praktycznych efektów
W terenie mało, większość scen była tworzona z użyciem praktycznych efektów specjalnych w postaci miniaturowych makiet (aktorzy na blue screenie, podobnie jak w OT). Z tego co czytałem, do samego Ep. 1 stworzyli więcej rekwizytów niż do całej OT. Największe wrażenie na mnie zrobił Mustafar, gdzie nawet zrobili "prawdziwą" lawę (jakaś podświetlana od spodu gęsta maź):
https://twitter.com/WeirdlandTales/status/1254573694254485506/photo/1
Polecam przejrzeć trochę zdjęć w tym wątku: https://boards.theforce.net/threads/practical-effects-in-the-prequels-sets-pictures-models-etc.50017310/page-14
A ja wolę już durne midichloriany i jakieś wyjaśnienie dlaczego jeden włada mocą a drugi nie, dlaczego jeden jest w tym lepszy a drugi gorszy. Koncept on ma moc "bo tak" lub "z dupy" nie wydaje mi się zbyt magiczny i intrygujący. :P
Jak dla mnie to:
- scena walki Obi-Wana z Vaderem na Gwieździe Śmierci, gdzie już Stephen Hawking by się ruszał żwawiej niż oni,
- sposób w jaki Han Solo zyskał swoje imię.
Więcej uwag nie mam.
Nigdy nie zrozumiem dlaczego Disney mając tyle dobrego materiału o uniwersum SW postanowił zachować się tak jakby nic się nie stało. Moim zdaniem VII epizod już niczego dobrego nie zapowiadał i był tylko żerowaniem na sentymentach.
Szkoda, że uśmiercili wszystkich bohaterów z Rogue 1
To, że Boba Fett przeżył Sarlacca było już wcześniej pokazane w legendach, po raz pierwszy w Mrocznym Imperium (Sarlacc, uznał mnie za niestawnego). Zarazcdo tego tytułu wrócę.
Midichloriany jako źródło mocy to zwykła, zła interpretacja ludzi powtarzana jak głuchy telefon. Nigdy nie było powiedziane, że one są źródłem mocy, tylko przekaźnikiem między żywą mocą (Tą której jedi i sithowie używają) a kosmiczną (która spaja cały wszechświat). I nie, nie można zrobić sobie transfuzji i dzięki temu będzie się miało moc, paru próbowało (Grievous choćby) i nigdy się nie udawało. A i to słowo było wspomniane w erze Disneya
A Powrót Imperatora, był już wcześniej, we wspomnianym przeze mnie Mrocznym Imperium(wczesne lata 90). Mamy tam Imperatora na planecie pełnej kultystów, w sklonowanym ciele, jednak ponieważ proces był niedoskonały to chce on przejąć ciało jakiegoś użytkownika mocy, w komiksie syna Hana i Leii, tutaj jego wnuczki. Ma on flotę superbroni która może zniszczyć planety w mgnieniu oka, w tym niszczyciele z laserami gwiazdy śmierci. Mamy retcon że to on był odpowiedzialny za wiele spraw wcześniej jak Jerec z gry Jedi knight robił dla niego ( stąd miał flotę), Isard z X-wingów podobnie. Mamy młodego potomka Vadera który dołącza do niego by go pokonać, w komiksie Luke w filmie Ben, i ostatecznie zostają zawróceni z tej ścieżki przez Leie. Mamy scenę gdzie Palpatine używa błyskawicy by rozwalić całą flotę wroga co jednak ostatecznie obraca się przeciwko niemu. I by go ostatecznie pokonać zostają wezwani wszystkie duchy jedi, a nawet to ledwie wystarczy.
a może dla odmiany napiszcie o czymś co wam się podoba ? jest coś jeszcze takiego ? czy tylko wyśmiewanie i wytykanie tego co nie wyszło za bardzo twórcom was interesuje ?
Uniwersum Star Wars jest tak stare i tak obszerne że nie było potrzeby wskrzeszać Palpatina.
Najbardziej pasowałoby mi gdyby w częściach 7-9 antagonistę/ów, Sithów, wzięli z zamierzchłej przeszłości. Stara republika miała całe dynastie Sithów i z łatwością jestem sobie w stanie wyobrazić scenariusz gdzie jedna takowa budzi się z jakiegoś kryogenicznego snu.