Mam nadzieję, że Matrix 4 nie podzieli losu Przebudzenia Mocy
Matrix zawsze mi się kojarzył bardziej czymś w styli: „ chłopie, obudź się, żyjesz w matrixie, nic nie jest takie tak sobie myślisz i wyobrażasz”. Tylko, ze kiedyś byłem przekonany, ze tu chodzi bardziej o manipulacje w mediach, wszystko co się dzieje za kulisami i różne problemy tego świata a potem doszedłem do wniosku, że tu o rozwój duchowy człowieka zawsze chodziło. A cała ta sceneria i fabuła jedynki, to tylko efektowna forma, która mimo wszystko za bardzo przyćmiła ukrytą treść filmu. Kolejnych części już nie oglądałem, bo i tak nigdy nie byłem fanem takich filmów.
Scenarzysci to mnie raczej martwia, Cloud Atlas byl chaotyczny, Sense8 zaczalem, ale byl zbyt nudny.
Moze montaz im pomoze.
Wszyscy się tak przyczepili do tego Przebudzenia Mocy, moim zdaniem zupełnie niesłusznie. Ok. Film nie był doskonały, dużo kopiował z oryginału a Rey była zbyt "przekokszona" (choć mimo wszystko wciąż bardzo sympatyczna). Ale przecież to był pierwszy film nowej trylogii w najbardziej kultowej sadze filmowej jaka kiedykolwiek powstała. On miał być zachowawczy żeby wzbudzić sympatię fanów i pozwolić wystartować nowej historii. I jako taki film sprawdzał się świetnie i wręcz czuć było ten klimat "kina nowej przygody" z najlepszych czasów lucasa, Spielberga i zemeckisa. J. J. Abrams, co by o nim nie mówić, świetnie się w tych klimatach odnajduje. Prawdziwym problemem nowej trylogii była kuriozalna decyzja o tym żeby kręcić te filmy bez uzgodnienia jednego kierunku. Ja rozumiem różnych scenarzystów, ale niech oni najpierw ustalą wspólną historię. A tak dostaliśmy część pierwszą od Abramsa, dekonstrukcję i Johnsona i potem znowu Abramsa próbującego wszystko nadrobić. A zamiana uniwersalnego mitu na rzecz ideologii wcale tutaj nie pomogła...
Co zaś do Matriksa do tutaj nostalgia nie ma żadnego filmu. Ten film musi być oryginalny i zaskakujący bo inaczej będzie pozbawiony sensu. Już chyba wolałbym dostać oryginalnego nowego Matriksa który "psuje" poprzednie części niż bezpiecznego nostalgicznego akcyjniaka
Przebudzenie Mocy to tutaj taki uniwersalny motyw w tytule. Bardziej chodziło mi o całą nową trylogię. 7 i 8 były super. Najpierw znajomy początek, potem oryginalne rozwinięcie. Dopiero final popsuli i on jest wyznacznikiem tego, co nie wyszło w nowych SW. Przestraszyli się. Postawili na znajome motywy. Liczę, że Matrix się nie przestraszy ;)
Bo Przebudzenie Mocy zżyna aż do porzygu, zamiast nienachalnie puszczać oczko do widza i umiejętnie grać na nostalgii starych fanów. Np. dlaczego Rey musiała być bardzo wrażliwą na moc, uzdolnioną technicznie i rozumiejącą język droidów sierotą z piaszczystej planety, przypominającej wysypisko śmieci? Dlaczego super bronią znowu musiała być wariacja na temat gwiazdy śmierci? Dlaczego Najwyższy Porządek musiał wyglądać jak kalka Imperium? Wiele z tych "podobieństw" jest zupełnie niepotrzebnych, bo tak naprawdę nic fabularnie nie wnoszą i można odnieść wrażenie, że są tam tylko po to, żeby jak najmocniej nawiązać do oryginalnej trylogii.
Bo czy Jakku, na którym poznajemy Rey, naprawdę musiało być piaszczystą planetą? Ze wszystkich możliwych biomów na serio nie dało się wybrać niczego innego? A jeśli nawet, to nie można było jej zaprojektować w innym stylu niż "złomowisko"? Mogła być przecież planetą industrialną, zurbanizowaną, laboratoryjną (naukową, badawczą), rozrywkową (stanowiącą zagłębie galaktycznych bogaczy), militarną, turystyczną... ale nie, bo przecież wtedy nie mogłaby być kalką Tatooine.
Czy Rey, zupełnie przypadkowo tak jak Luke, musiała mieć smykałkę do technologii i droidów? Nie mogłaby być np. uzdolniona w obsłudze komputerów (hakowaniu) albo językach obcych? Specjalne myślę o typie umiejętności, które mógłby być dla niej przydatne w późniejszych przygodach i tym samym pomijam te bardziej przyziemne, w stylu "ogrodnictwo" albo "szydełkowanie".
Albo czy Najwyższy Porządek nie byłby ciekawszy, gdyby zamiast na modłę stereotypowych fanatycznych, neo-nazistów z kosmosu, był skonstruowany w jakiś bardziej oryginalny czy kompleksowy sposób? Może nawet mógłby być organizacją, która nie jest jednoznacznie zła i ma jakieś tam w miarę sensowne postulaty (np. wkurza ich biurokratyzacja i wysoce sformalizowana "ociężałość" demokracji), tylko po prostu korzysta z nieetycznych i zbyt bezkompromisowych metod, finalnie sprzeniewierzając się własnym ideałom, napędzającym próby naprawy, w ich ocenie wadliwego, systemu? Fajne było to zrobione np. w filmie Hero z 2002 roku, gdzie cesarz Chin, despota i teoretyczny antagonista opowieści, okazuje się pod koniec... no może nie "tym dobrym", ale z pewnością tym, który miał rację.
Przebudzenie Mocy to solidny film, ale też do bólu wtórny i to mnie w nim wkurza najbardziej. Twórcy poświęcili potencjalnie fajną opowieść na rzecz żerowania na nostalgii. Przez to miałem wrażenie, że oglądam uwspółcześniony remake Nowej Nadziei, a nie otwarcie nowej trylogii.
A ja bym wolał żeby Johnsona zaczął trylogię. Tak byłaby duża krytyka, że dekonstrukcja, że to nie Star Wars (a ja bym pewnie był jednym z krytyków). Ale przynajmniej byłby jakiś kierunek, Nostalgia to silne paliwo ale bardzo szybko się spala. A koniec końców skończyło się przeciąganiu liny: nostalgia i kopiowanie kontra dekonstrukcja i obalanie oczekiwań.
Robienie z Przebudzenia Mocy najbardziej nostalgicznego filmu ever było świadomą intencją Abramsa. Mam taką książkę po polsku z serii The Art of SW i tam jak mantrę powtrzane jest że Abrams i reszta celowo robili ten film by wyglądał jak remake Nowej Nadziei by "oddać hołd". No i trzeba brać jeszcze to że świry z fandomu tak jechały po prequelach, że ten film musiał się maksymalnie odciąć od okresu wojen klonów, by świry nie świrowały.
Sama uważam że Abrams to najgorszy obecny reżyser, bo on nic a ni nie daje od siebie. On umie tylko kopiować innych. Jedyne filmy, które jakoś nawiązują do kina nowej przygody i są dla mnie oglądalne (ba dają mi radochę) to Książe Persji (bo Mechner zawsze chciał by PoP był filmem, a sama ekranizacja zgrabnie unika wad bycia egranizacją), te nowe Jumanji i Strażnicy Galaktyki (te dwa przykłady są bardziej samoświadome w byciu neo wersją kina nowej przygody i czuć że bawią się materiałem a nie "oddają hołdy" i inne bzdury).
Sama uważam że Przebudzenie Mocy za totalnie zmanrowany film i zmarnowane SW, choć tutaj Skywalker Odrodzenie prześciga go o dwie długości. A co do settingu złomowiska dla maszyn latających na pustynii, ma to swoje uzasadnienie w rzeczywistości (ale wątpię by twórcy byli tego świadomi). W Stanach USAF ma bazę-złomowisko samolotów na pustynii w Arizonie czy innej Nevadzie, gdzie trzymają samoloty i śmigłowce jako części zamienne czy nawet jako rezerwuar operacyjny. Na pustyni nie ma wilgoci, czyli samoloty tak szybko nie zostaną zjedzone przez rdzę. Ba, całkiem szybko mogą być przywrócone do służby czynnej. Chyba nawet jeden odcinek Top Gear był tam nagrany, bo miejscówka robi wrażenie.
I ja się totalnie zgadzam z Perdecuted, Przebudzenie Mocy mogło dać właśnie taką szarzyznę wobec NO czy bardziej pobawić się tropami. Ale czy zarobiłby tyle kasy od fanatyków? Wątpię..
W dalszym ciągu uważam że kiepska opinia o TFA wynika raczej ze słabości kolejnych części albo raczej braku wizji dla trylogii. Z początku przyjęcie filmu było naprawdę dobre i dopiero z premierą każdego kolejnego wzmagała się moda na jechanie po sequelach. To że film był "bezpieczny" i wtórny nie było złe samo w sobie. W przeciwieństwie do takiego Matriksa który opiera się na oryginalnej wizji i nowatorstwie, Gwiezdne Wojny zawsze były jednym wielkim zbiorem archetypów. To była wręcz ekranizacja Campbellowskiego "bohatera o tysiącu twarzy". Co prawda poszli w tym za daleko bo kopiowali niektore elementy 1:1, ale ten film wychodził w momencie w którym żyły już dwa pokolenia "wychowane" na gwiezdnych wojnach. Zadaniem pierwszego filmu było pokazanie wszystkim ze to wciąż te same gwiezdne wojny.
I to mogłoby zadziałać gdyby cała trylogia była spójna i poszła drogą:
1. To co znamy i lubimy. Zbudowanie podstaw pod nową historię.
2. Koniec z nostalgią, wytyczenie własnej drogi (którą jednak jest logicznym następstwem poprzedniej części a nie jej parodią)
3. Wielki finał w którym wszystkie wątki się ładnie dopełniają a tajemnice odkrywają.
Zamiast tego mieliśmy:
1. J. W.
2. Całkowite zerwanie z konwencją, zastąpienie starych wątków nowymi
3. Próba przywrócenia wątków z 1, naprostowanie wątków z 2, próba pogodzenia ich i podsumowania.
TFA spełnił swoje zadanie. TLJ do pewnego stopnia też gdyby był pierwszą częścią. Natomiast cała trylogia wygląda jak filmy z dwóch różnych trylogii. A TRoS stoi w rozkroku między nimi.
Inną sprawą jest to że postanowiono zamienić uniwersalną baśń na której opierała się OT ze współczesną ideologią co widzowie wyczuli wręcz instynktownie. Generalnie ze SW jest tak że im więcej się próbuje wcisnąć polityczno-wspolczesnych problemów tym gorzej z filmami. Już Lucas na tym poległ zbytnio się skupiając w PT na kwestiach polityki, demokracji, autorytaryzmów itd.
Nie zgodzę się z twierdzeniem że SW (i to te stare) zyskało populrność tylko dlatego że było zlepkiem różnych mitów itp. SW stało się popularne bo ten zlepek podany został w unikalny sposób, który się spodobał. To tak jak Gra o Tron a Władca Pierścieni, niby smoki latają ale oba utwory bardzo różnie podchodzą do świata fantasy. Albo mechy, mamy albo podejście jak z Power Rangers, albo bardziej przyziemnie jak Patlabor, Macross czy bardziej realistyczne Gundamy lub podejście "ostatniej deski ratunku dla ludzkości" jak w Daimosie.
To podobnie jak z jakimś daniem, np. pierogami czy innym makaronem. Każda gospodyni ma swój unikalny przepis.
Mnie najbardziej zaciekawiła ta scena z telefonami. Wiadomo, że budka telefoniczna i bananowa Nokia musiały zostać zamienione czymś bardziej współczesnym... ale czy za tą sceną nie stoi coś jeszcze? Gdyby nie była ważna, to raczej by nie wstawiali jej do zwiastuna.
Ciekawostka: Dokładnie 20 lat temu paszport Neo z pierwszej części stracił ważność:-D
Czy Matrix Zmartwychwstania to nie będzie o tym co się dzieje po wygraniu przez ludzi wojny ? Neo i reszta zanurzają się ponownie w nie realnym świecie i poznają go po restarcie umysłu , walczą o wolność matrixu z agentami tylko dlatego że nie wiedzą że już są wolni a sensem matrixu jest tylko symulacja rozrywki którą tak wszyscy pokochali ?
Wojny nikt nie wygrywa. W matrixie tez nikt wojny nie wygral bo po pierwsze w 2 czesci caly ich "rzeczywisty" swiat zostal juz poddany w watpliwosc "symulacyjna", a finalnie mial zapanowac pokoj w taki czy inny sposob aby zakonczyc symulacje i rozpoczac kolejna tak jak mialo to miejsce wiele razy w przeszlosci. Ludzie ogladaja chyba tylko efekty, a nie film.
Po obejrzeniu zwiastunów obawiam się, że ten film będzie tak ogromnym failem, że obrzydzi widowni poprzednie odsłony. No ale zobaczymy...
Obrzydzić stare Matrixy? Niemożliwe.
Wychodzi na to, ze wiekszosc osob nie zrozumiala o czym byl Matrix wiec jest spora szansa, ze teraz bedzie podobnie. Szanse na sukces w takim srodowisku to 50/50.
Powiedz mi,bo już wielokrotnie takie głupoty słyszałem.Jak nowa część jakiejś serii, ma obrzydzić mi coś, co było wcześniej, i było bardzo dobre? To tak jakbym miała powstać jakaś 4 część Władcy pierścieni,i byłaby słaba.I jakim sposobem ,miałaby mi obrzydzić trylogię? No chyba że masz na myśli,że obrzydzi stare części,i że ludzie nie obejrzą.Nie wiem o co ci chodzi.
Matrixa oglądałem w wieku chyba 11 lat.Obłędne wrażenie na mnie zrobił.Ale byłem dzieciakiem, bardziej niż dzieci w tym wieku teraz. Więc głównie doceniałem walki,a nie fabułę. Dwie następne oglądałem w wieku 17 lat, więc już skupiałem się bardziej na fabule.I szczerze,nie wiem czy tu się jarać. Ba totalnie nie ogarniałem końcówki ;D Dopiero po latach zrozumiałem,i średnio mi się to wszystko podobało. Ale pierwsza część, to była rewelacja.
Bo 2 kolejne matrixy to fabularnie zadka nie urywały. Twórcy najwidoczniej skupili się na tym, z czego byli najbardziej chwaleni, czyli scenach walki i cgi, przez co ucierpiał genialny klimat matrixa 1 i ciekawa fabuła. Szkoda ale takie jest życie kontynuacji
Oglądałem Dark City przed Matrixem wiec fabularnie nie było aż takiego pierd.... jak większość doświadczyła, sfx to jednak był majstersztyk. Kontynuacje to zwykłe odcinanie kuponów, a po nadchodzącej części i mieszanych opiniach z pokazów dla wybranych to wiem że będzie mega kasztan :) Może pójdę do kina dla efektów, ale pewnie nie bo będą zamknięte :D
btw. Jak ktoś nie widział Dark City polecam imao lepszy niż Matrix :)
ze wzgledu na uniwersum mnogosc tematow jakie moglby poruszyc film jest epicka.
Neo moze byc TYM Neo, a moze byc innym Neo z innej rownoleglej symulacji, a film posrod scen walki / efektow specjalnych moze stawiac pytanie o to ktory Neo jest prawdziwym Neo ? czy ten prawdziwy Neo musi byc najprawdziwszy ?
Co jesli z prawdziwego Neo stworzono innych Neo, ktorzy zyja myslac ze sa prawdziwymi Neo, ale tak naprawde do tylko tysiace symulacji stworzonych by nauczyc sie walki z Neo, zbadac wszystkie mozliwe warianty?
A moze prawdziwego Neo stworzyly maszyny i jest on szpiegierm ktory ma poprowadzic rewolucje na wszesniej ukartowany prez maszyny sposob, nie wiedzac ze jest podowjnym agentem ?
A moze maszyny stworzyly matrixa nie dla ludzi tych dla nich samych, zeby moc COŚ poczuc ? bawic sie w ludzi ? badac swoich tworcow, a walka z Neo jest dla nich rozrywka. Cos na zasadzie gry komputerowej w ktorej ludzie sa npc ?
moga rowniez zrobic a'la komedie romantyczna, mowiaca o tym ze nieważne ile jest symulacji, czy sa rownolegle, czy tez to symulacje wewnatrz symuluacji ale prawdziwa milosc Neo - Trinity odnajdzei droge
moze byc nawet tak, ze prawdziwy Neo zbzikowal, przejal matrixa i sam stworzyl kolejne symulacje w ktorych udaje maszyny aby ludzei mieli z czym walczysz,
wlasciwie mozna ten film zrobic o wszystkim, z tym moim zdaniem za bardzo pachnie prostym, Marvelem
Trzeba się liczyć z tym, że Reeves i Moss mają już swoje lata, i na pewno wizualnie będzie to trochę dziwne, i ociężałe. Neo w zwiastunie niestety bardziej przypomina Johna Wtcka niż Neo. Nie ma się co jednak nastrajać pesymistycznie. Będzie ciekawie. Na pewno.
O to bym się nie martwił, bardziej o to że bracia Wachowscy są teraz siostrami i będzie to produkcja wypchana poprawnością polityczna...
Oglądając trailer to widać jak podkręcili nostalgia level na HARD.
Połowa scen z trylogii.
Wyjdzie film, pojde do kina i sam ocenie.
Nie ogladam ani trailera, ani nie czytam wróżenia z fusów.
Tymbardziej od autorów, ktorzy w latach 90 tych byli dziećmi albo (o zgoro) jeszcze ich nie bylo i nie czuja ducha lat 90tych.