Rowerzyści, użytkownicy UTO i elektrycznych hulajnóg, którzy nie poruszają się chodnikiem lub drogą dla pieszych z prędkością zbliżoną do prędkości pieszego, albo nie ustępują mu, mogą zostać ukarani mandatem.
Od dziś wchodzi nowe prawo, który mówi, np. że rowerzysta powinien się poruszać jeżeli jedzie chodnikiem z prędkością zbliżoną do prędkości pieszego.
Zrobiłem sobie ostatnio eksperyment i próbowałem jechać z taką prędkością jak pieszy ale to jest trudne do zrobienia. Żeby utrzymać równowagę na rowerze to musi być też zachowana odpowiednia prędkość. Pieszy z tego co widzę średnio chodzi 4km/h, a rower przy tej prędkości już nie chce jechać prosto.
Po za tym kiedy tą prędkość trzeba stosować. Czy w każdym przypadku jeżeli się jedzie chodnikiem nawet jak nie ma pieszych na nim czy tylko jak jest.
poruszają się chodnikiem lub drogą dla pieszych z prędkością zbliżoną do prędkości pieszego, albo nie ustępują mu
Ja to rozumiem że albo masz obowiązek ustępować pieszym pierwszeństwa, albo masz obowiązek jechać z prędkością zbliżoną do nich - nie rozumiem za bardzo czym to się różni od obecnych przepisów, gdy rowerzysta na chodniku tak czy inaczej musiał wszystkim pieszym ustępować. Może do tej pory nie było to zwyczajnie obwarowane mandatem
Zacznijmy od tego, ze rowerzysta na chodniku, to juz nieporozumienie. Nie ma ścieżki dla rowerów? Jedz ulicą. Za bardzo ruchliwa? Wjedź na chodnik i prowadź rower. To takie proste.
Swojemu dziecku też tak powiesz?
To tak jak z komentarzami na forum. Nie masz nic do napisania, to nie pisz. To takie proste.
Bardzo dużo racji jest w tym co mówisz, z drugiej strony punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, a jeszcze trzecią sprawą jest czynnik ludzki.
Do poprzedniej pracy dojeżdżałem codziennie rowerem, część trasy pokonując po chodniku/deptaku, gdyż ścieżek rowerowych w tamtym miejscu brak, a jadąc po ulicy wbiłbym się w jedno z najbardziej ruchliwych rond w mieście podczas godzin wzmożonego ruchu - nie do końca dobry pomysł. Stąd "pozwoliłem" sobie na jazdę po chodniku, ale w taki sposób żeby żaden pieszy tego nie odczuł: przepuszczałem kogo się dało, nigdy nie wjeżdżałem nikomu w tor chodu, jak robiło się wąsko czy ciasno, to potrafiłem się nawet zatrzymać żeby wszystkich przepuścić, po czym ruszałem jak było miejsce. Nawet jak przede mną szli ludzie obok siebie i z zakupami (zaraz koło mnie jest ryneczek), to nawet przez myśl mi nie przeszło dzwonić na nich żeby zrobili mi miejsce. Spokojnie turlałem się za nimi do momentu gdzie chodnik robi się szerszy żeby ich wyprzedzić. Piesi też w większości przypadków wykazywali się uprzejmością i potrafili sami robić mi miejsce żebym mógł przejechać. Moim zdaniem wszystko sprowadza się do jednego - żyj i pozwól żyć innym
Niestety rowerzyści na ulicy to też wrzody na dupie.
Od 3 lat sporo jezdze rowerem po miescie i ze smutkiem musze stwierdzic, ze wszyscy jestesmy debilami. Niewazne czy w autach, na rowerach czy jako piesi. :( Ludzie poruszaja sie jak zombie nie zwracajac uwagi na otoczenie i nie wiem czy jakies przepisy to zmienia. To jest problem mentalny. Takze pozostaje zachowac czujnosc i miec oczy dookola glowy niezaleznie od srodka transportu. A czasami i to nie wystarcza :D w zeszlym tygodniu pierwszy raz w zyciu mialem wypadek. Babka zdjela mnie razem z rowerem na pasach/sciezce rowerowej. Wjezdzajac na przejscie (mam ten obraz wyryty w pamieci) miala reke zalozona za oparcie pasazera i glowe odwrocona od kierunku jazdy… pomimo tej i kilku innych sytuacji nie zamierzam bronic rowerzystow jako “lepszej” grupy bo na “swoich” tez nie raz rzucalem miesem na trasie. Mocno irytuje mnie beztroska ludzi w tego typu okolicznosciach. :/
Takie dla rowerzystów porównanie:
Jak się czujecie pedałując na ruchliwej drodze gdy mijają Was blisko samochody?
Może tak samo czują się inne osoby i rodziny z dziećmi których na chodniku/parku mija ich rowerzysta...
I tyle.
PS
Może to czas na trochę tak ostatnio nie znanego w tym kraju słowa czyli coś jak empatii dla innych ludzi którzy z nami tu żyjąi są naszymi sąsiadami?
60-80-90 Kg gościa na rowerku o wadze kilku kilogramówprzy odpowiedniej prędkości doprowadzi do poważnych obrażeń każdego.
PS.
Fizyka to nie tylko waga :D
Przy odpowiedniej prędkości to nawet taki ważący prawie nic nabój z broni zrobi ogromną szkodę, jednak porównywanie 1.5t żelastwa do stukilogramowego zestawu rowerzysta+rower jest nieadekwatne
Jest tylko jedna drobna różnica, samochodem mało kto jeździ po chodnikach więc dla pieszych ciągle większym zagrożeniem są rowerzyści.
Koleś, jakie to ma znaczenie? Chodziło tu o analogię samochód-rower na drodze, rower-człowiek na chodniku.
A od kiedy rowerzysta mija pieszego z prędkością +/- 70km/h na wąskim chodniku pół metra od niego? Serio jeśli mamy się tak bawić to i osoba biegnąca po chodniku może takie dziecko zabić wpadając na nie... problemem nie jest to czy ktoś kogoś mija, tylko jak to robi, z doświadczenia (chodząc do pracy mija mnie multum rowerów) wiem że rowerzyści zachowują się tak sto razy lepiej niż polscy kierowcy, którzy kompletnie nie rozumieją żeby trzymać się przepisów i jeździć z odpowiednią prędkością po terenie zabudowanym...
Ile osób na chodnikach zginęło od potrącenia przez rowerzystę?
To może ja prosty człowiek poczekam na wiarygodne dane tej tezy?
No czasem się zdarza jak widać:
https://tvn24.pl/premium/warszawa-rowerzysta-oskarzony-o-potracenie-pieszej-proces-5074066
A co z tymi którzy nie zginęli tylko ponieśli obrażenia lub straty materialne? Rowerzyści nie opłacają OC na pokrycie ewentualnych wyrządzonych szkód.
To jest po prostu miód
Orędownik wolności wymaga obowiązkowego OC dla rowerzystów
A gdzie wolna wola, gdzie decydowanie o sobie. Można wytoczyć proces o odszkodowanie i zadośćuczynienie
A gdzie wolna wola, gdzie decydowanie o sobie.
No cóż, ubezpieczenie OC nie ma nic wspólnego z decydowaniem o sobie. Wystarczy stosować tą prostą zasadę że moja wolność kończy się tam gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka.
Oczywiście że można wytoczyć proces cywilny tylko to trwa miesiące a czasem lata, i może się skończyć niczym jeśli np. sprawca okaże się niewypłacalny.
OC załatwiłoby sprawę.
Ja tam nie wnikam raz jak typ na rowerze mnie potrącił i wywalił glebę bo zaplątał się w reklamówkę, a na koniec wyskoczył jeszcze z łapami, to zachowałem zimną krew i poczekałem aż mnie uderzy. W obronie własnej złamałem mu szczękę, nos i rozpierd.... łuk brwiowy, miałem ze 20 świadków + typ znany w okolicy i policji z piractwa chodnikowego. Od wtedy jak mnie widzi to spierd.... chyba traumy się nabawił :P Jak ktoś jedzie chodnikiem szybciej niż 10 km/h na którym jest sporo ludzi to jest debilem i tyle :P
Pytanie w wątku: "jak rozumieć...."
Wątek: rowerzyści źli, piesi niedobrzy, auta, szybkość, trupy, armagedon
No ja to rozumiem, ze hulajnoga nie mozesz naginac 40-60 Km/h po chodniku tylko masz sie dostosowac do predkosci pieszych. Tak samo rowerzysci i ludzie na UTO. Sam jako rowerzysta mam takie grzeszki. Cisnolem bo bylo pusto, a jak ktos sie pojawil to nie bardzo byla ochota zwalniac wiec przelatywalem kolo takiej osoby. No i zdarzalo sie, ze widzialem strach w ich oczach. No i z 3 razy mialem sytuacje, ze ktos mi sie niespodziewanie pojawil i mialem efektowne hamowanie. Dla mnie to kolejny niezyciowy przepis bo tak naprawde i tak zalezy to od osoby. Kto napier... tak bedzie napier... i te przepisy ma w 4 literach. W ciagu 10 lat bylem kontrolowany przez policje moze 4 razy. Jadac rowerem nigdy w zyciu mnie nie kontrolowano. Co prawda nie pilem jak jechalem rowerem, mialem zawsze oswietlenie. No i przewaznie nie lamie przepisow. Zsiadam z roweru przy przekraczaniu drogi. No, ale jak pisalem swietym nie jestem i zdarzalo sie, ze pokazywalem rozki. No, ale byl okres, ze jezdnia sie balem jechac bo gostek kiedys mnie doslownie zepchnal do rowu. Specjalnie bo sie obrazil, ze rowerzysta mu droge blokuje. Mialem rozwalony rower i mocno noge rozwalona.