10 wielkich map w grach... na których nie było co robić
Mam wrażenia, że autor artykułu i niektórzy gracze nie rozumieją do czego służą duże mapy w grach. Ich zdaniem w każdej grze powinno być takie samo, czyli jak największe z możliwych, zagęszczenie atrakcji na mapie. To tak nie działa, bo i nie do tego takie mapy są tworzone.
Duże mapy pozwalają cieszyć się podróżowaniem, dodają do świata poczucie skali. Przemierzając taki świat, nawet nie chcę być co 5 sekund rozpraszany przez kolejne wydarzenie. Tych kilka minut spędzonych na podróży do nowej lokacji dostarcza wrażenia skali, sprawia że świat przestaje być klaustrofobiczny.
Małe mapy też mają swoich zwolenników i swoje plusy, ale nie oszukujmy się cierpi na tym wiarygodność świata. Pamiętacie np mapę z Fallouta 4? Przecież to była jakaś parodia, obóz bandytów i napadana przez nich osada były nie raz tak blisko siebie, że widzieli się z okien. Albo mapy gdzie jama trola, posterunek straży, obozowisko buntowników i jakaś wataha wilków, jest rozmieszczona razem na tak małej przestrzeni, ze wszyscy oni widzą się nawzajem przez cały czas. Odbiera to jednak powagi i imersji świata. Duże mapy właśnie temu zapobiegają, ale nie są dla każdego.
Mad Max ma jedną z najbardziej klimatycznych map w sandboxach. Ale tak jak film, nie jest dla wszystkich. Dla mnie to jedna z najlepszych gier akcji dekady.
Mapa Fuel była spoko, poza wyścigami do zwiedzania zamiast niszczenia bannerów jak w Forzie były punkty widokowe i gonienie ciężarówek. Jedyny minus to nie 100h na wymaksowanie gry jak zapowiadali twórcy, ale 60h.
Inkwizycja i dobry system walki?Dajcie spokój...Po za tym,żeby skończyć fabułę musiałem robić zadania poboczne ;/
To chyba w jakieś inne Raven's Cry graliśmy w każdym porcie było kilka zadań pobocznych a to związane ze ślubem zdrajcy chociażby a to z hiszpańskimi przemytnikami...
Zgadzam się, też nie były takie wielkie znów te porty, ogólnie ilość aktywności co do wielkości lokacji bardzo uczciwie tam wypadała. Gra miała tysiąc innych problemów.
Problem z Far Cry Primal można rozszerzyć na resztę farcry-ów i innych gier Ubisoftu z otwartym światem, aktywności dość szybko się zaczynają powtarzać, zwłaszcza czyszczenie obozów ale najgorsze że nie ma w tym czyszczeniu znaczników większego celu poza grindem, ani fabularnego, ani takiego zmieniającego świat albo choć dającego jakieś nowe możliwości
Primal powtarzał najgorsze błędów serii Farcry nie mając na dodatek przyzwoitego głównego wątku. Główny wątek w tej grze składa się z musi pobocznych ??. Naprawdę szkoda bo pomysł był świetny i oryginalny. Zatrudnili nawet lingwistów do opracowania dwóch staroindoeuropejskich języków. Wiem, bo kiedyś odkupiłem wersję kolekcjonerska zawierająca słowniczek obu języków. Wielki potencjał zmarnowany.
Mad Max ma jedną z najbardziej klimatycznych map w sandboxach. Ale tak jak film, nie jest dla wszystkich. Dla mnie to jedna z najlepszych gier akcji dekady.
W pełni się zgadzam. Przepiękna mapa z masa ciekawych miejsc. A to wraki statków, stare rafy koralowe, zasypany piaskiem drogi skaliste wzgórza wielkie równiny. Zwiedzanie tego było niesamowite a napchanie jak Ubisoft tylko by tą mapę zepsuło. Natomiast nie rozumiem co autor tekstu miał na myśli pisząc"dobra fabuła" w tej grze. Że co xD
Też się dorzucę do zachwytów nad tą grą. Tak jak sandboxy szybko mnie nudzą (przede wszystkich te Ubisoftowe), to Mad Max był po prostu świetny. Przemierzanie pustyni było niesamowicie klimatyczne, punktów zainteresowania było w sam raz. Znakomita gra.
No pustkowie musi być puste :). Mnie też eksploracja tej mapy sprawiła masę frajdy, a gra po dziś dzień zostaje jednym z moich ulubionych sandboxów.
Też się podpiszę, bo Mad Max jest jednym z fajniejszych sandboxów. Do tego sam świat był bardzo klimatyczny gdzie np. południowa pustynia to było wyschnięte dno oceanu. Zaschłe rafy koralowe, zatopione tankowce, rafinerie itd. Potem przechodziło się na wybrzeże gdzie mimo iż dalej jeździło się po pustkowiach to klimat już był trochę inny. Do tego każda właściwie mini lokacja miała jakiś sens i była okraszona jakąś subtelną znajdźką.
Może wrażenie psuła trochę ilość tych miejscówek do wyczyszczenia bo jak ktoś musi zwiedzić cała mapę to było ich zdecydowanie za dużo i stawały się monotonne.
ekipie z Avalanche Studios nie udało się stworzyć angażującego otwartego świata, pasującego do produkcji, w której nasz wyrzutek przemierza postapokaliptyczne ruiny cywilizacji
Wprost przeciwnie. Mad Max jest jedną z najlepszych gier post-apo w historii. Właśnie dlatego, że pustkowia są prawdziwymi pustkowiami, a nie parkiem rozrywki.
Świetna gra ze świetną mapą.
a Rage 2 to taki Mad Max na sterydach w dyskotekowym tonie (w moim odczuciu;), gaming również przyjemny
Brak Wildlands na tej liście jest szokujący. Nie znam innej gry gdzie mielibyśmy taki wielki świat i tak mało w nim do roboty. Dosłownie te same 4 zadania na krzyż w każdej dzielnicy. Mafia 3 czy Mad Max to jest nic w porównaniu do Wildlands.
Te same, bo tu "niestety" chodziło o eliminację wrogów i znajdźki, ale mapa była tak rewelacyjna, a system walki tak dobry, że i tak wyszła z tego świetna gra!
W Breakpoint niestety usunęli ciekawą mapę, dodali WIECEJ grindu i zadań bez sensu (i mówię tutaj o wersji poprawionej, Ghost Experience, bo looter-podstawka to już w ogóle...) i wyszło to, co wyszło.
Jeśli już dodawać którąś z tych dwóch pozycji na listę, to Breakpoint właśnie.
Jeszcze świat z gry Elex. Przecież tam nie było zupełnie nic do roboty. Miejscówki z wrogami do pokonania bez żadnego sensu, questa czy chociażby notatki jak w biednej Inkwizycji.
Świat w Elexie był właśnie genialny, lepszy niż w Wiedżminie 3. Super satysfakcjonująca eksploracja każdego zakamarka.
Co jak co, ale światów w grach Piranii będę bronił jak własnej twierdzy. Ręcznie modelowane z MNÓSTWEM ukrytych, ręcznie wstawianych przedmiotów, zadań...
Z tego powodu eksploracja nie tylko sprawia frajdę, ale też nagradza - na zupełnie przypadkowej ścianie skalnej, gdzie w każdej innej grze byłaby trawa, w Elexie masz ukryty obóz z jego martwym właścicielem i przedmiotami, których naprawdę mógł używać/potrzebować - kasa, jedzenie, jakieś narzędzia... Takie pierdoły jak te sprawiają, że kocham światy wykreowane przez to małe niemieckie studio, bo nie są to wyplute przez proceduralny generator makiety, a ręcznie tworzone światy, które mnie przekonują że ktoś mógł tam kiedyś żyć i jestem w stanie się wczuć. Tak jak kęsik pisze, o wiele lepsze niż taki Wiedźmin 3 z jego znacznikami.
Dark Soulsów nie można dopisać do listy bo nie są do końca otwarte jeśli chodzi o strukturę no ale świat wręcz pęka w szwach jeśli chodzi o eksplorację i opowiadanie tony loru poprzez środowisko w grze. Nikt się nie zbliżył do poziomu FromSoftware ale oni mają w tym doświadczenie od lat 90'.
Tak jak kęsik pisze, o wiele lepsze niż taki Wiedźmin 3 z jego znacznikami.
Fakt, znaczniki (choć to bardziej mini-opowieści) potrafią (zwłaszcza na Skellige), ale można je wyłączyć. Świat w trzecim Wiedźminie jest duży, ale jego eksploracja jest bardzo przyjemna. Natomiast, jeżeli ktoś leci od znacznika do znacznika to bardzo dużo traci.
Fakt, znaczniki (choć to bardziej mini-opowieści) potrafią (zwłaszcza na Skellige), ale można je wyłączyć. Świat w trzecim Wiedźminie jest duży, ale jego eksploracja jest bardzo przyjemna. Natomiast, jeżeli ktoś leci od znacznika do znacznika to bardzo dużo traci.
Dla mnie osobiście nie była. Da się wyłączyć znaczniki, fakt, ale ewidentnie widać i czuć, że świat był pod nie projektowany. Gdyby ich nie było na mapie, to znaczącą większość z nich bym ominął, bo żadne miejsce nie przykuwa mojej uwagi - nie ma dla mnie punktów charakterystycznych na mapie, poza Novigradem czy Kasztelem Wrońce. Każda wioska, las, czy pagórek dla mnie wyglądają tak samo i nic nie zachęca mnie, by sprawdzić czy jest w nich coś interesującego. Często odhaczając znaczniki łapałem się za głowę, jak miałbym znaleźć losową skrzynkę w danym miejscu, skoro jej nawet dobrze nie widać, więc bez nich zwyczajnie bym przeleciał obok. Nawet obok strzeżonych skarbów, bo za potwory dostajemy za mało doświadczenia, bym chciał siekać wszystkie po drodze.
To dla mnie całkowite przeciwieństwo Gothica 1 i 2, gdzie miałem mnóstwo punktów odniesień. W samej jedynce mamy Obozy, kotlinę Cavalorna, Ziemie Orków, ruiny starej cytadeli, Kamienną Fortecę, Wieżę Mgieł, Klasztor Zmiennokształtnych... Każda lokacja czymś się wyróżnia chociażby wizualnie i jestem w stanie od razu się odnaleźć na mapie gdy je widzę.
Nie ma tego w Wiedźminie 3, gdzie każdy las wygląda tak samo, z losowym "obozowiskiem" (bo jak inaczej nazwać ognisko i skrzynkę) bandytów. Wioski to sklejka tym samych modeli domków w innym układzie. Lasy to po prostu zlepek drzew, spośród których nie wyłania się nic, tak więc nie mam po co zbaczać z głównej ścieżki.
Nie ma dla mnie na czym zawiesić oka, mimo że paradoksalnie świat jest przepiękny. Szkoda tylko, że pozbawiony duszy. Nie ma "tego czegoś" co by sprawiło, że chcę sprawdzić każdy kawałek mapy. Świat jest ogromny, ale zlewa się w jedną masę, tak samo jak Asasyny od Origins. Nie można im odmówić tego, że są pięknie wymodelowane, ale to jedyne co mają do zaoferowania. Takie były i są moje odczucia.
GTA V single. Poza świetnymi misjami fabularnymi i przyjemnym polowaniem, odniosłem wrażenie, że gra nie ma mi nic więcej do zaoferowania. W porównaniu z napakowanym treścią GTA SA, po prostu bieda.
Według mnie najlepsza mapa to jest właśnie w GTA SA.
Było co robić w SA poza misjami fabularnymi: jakieś jazdy ciężarówką dostarczając towary, ambulansem zgarniając ludzi do szpitala, policyjnym wozem zabijając przestępców, wozem strażackim gasząc pożary, taksówką rozwożąc ludzi, przewożenie prostytutek (co jest w zasadzie wariacją na temat taksówki), włamania i okradanie domów w nocy, dostarczanie towarów pociągiem, gry na automatach, gra w bilard, gry video na TV w kryjówkach, koszykówka, tricki na BMXie, wyścigi po zamkniętych torach szybkimi samochodami, tricki na arenie na motocyklu, triatlony, parkowanie samochodów gości hotelowych, różne aktywności w kamieniołomie, dilerka czyli kolejne dostarczanie ale tym razem dowolnym pojazdem, wyścigi rowerowe, wyścigi samochodowe po San Andreas, wyścigi off-roadowe, wyścigi gokartów, strzelnica w Ammu Nation, pojedynki Lowriderów, pojedynki na tańce, te misje z małym zdalnie sterowanym samolocikiem, szkoła jazdy/latania/łodzi/motorów, zawijanie i dostarczanie pojazdów, destruction derby...
Co do jakości tych aktywności to już kwestia indywidualna, ale było co robić. Trzeba było tylko te aktywności znaleźć, bo z tego co pamiętam one nie są zaznaczone na mapie i nie wszystkie są nam przedstawiane.
Część z tych aktywności jak szkoła latania, rozwożenie towarów cięzarówką, wyścigi w terenie, pojedynki lowriderów, okradanie domów itp. były częścią misji fabularnych. Jedynie faktycznie przydatne były misje ratownicze/policji, bo dodawały życie i pancerz. Reszta to tylko taka ciekawostka na raz lub dwa razy, bo jedynie się liczyły do statystyk ukończenia gry, a hajsu z tego było bardzo mało.
I tam nie było zaimplementowanych tricków na BMX czy motorze - należało jedynie przejechać przez punkty, jak dobrze pamiętam.
A teraz odpowiedz szczerze ile z tych atrakcji naprawdę przyjemnie się robi a ile z nich to zapychacze zrobione na odwal się?
Misje pojazdów wszystkie zrobione na jedno kopyto. Masz cel na mapie jedź, ugaś/zabij/zabierz/cokolwiek i tak do znudzenia. Włamywanie to również każda misja taka sama.Gry na automatach i tym podobne przemilczę. Zapomniałes jeszcze o super ekscytujących randkach z dziewczynami.
Szkoły, wyścigi i niektóre wyzwania pojazdów faktycznie są przyjemne, ale generalnie w grze jest sporo zawartości której nawet nie chce się robić.
Z drugiej strony w takim GTA V ile razy bym nie przechodził tak zawsze większość atrakcji pobocznych wykonuje. Może i jest ich mniej ale za to lepiej przemyślane.
A teraz przeczytaj co napisałem w całości.
Co do jakości tych aktywności to już kwestia indywidualna, ale było co robić.
Część z tych aktywności jak szkoła latania, rozwożenie towarów cięzarówką, wyścigi w terenie, pojedynki lowriderów, okradanie domów itp. były częścią misji fabularnych.
Nie do końca, co prawda są one częścią misji fabularnych ale można je robić również poza misjami
Akurat w Mad Max i Far Cry Primal mapy były ciekawie zbudowane i było co robić. Co prawda większość misji była zrobiona na zasadzie kopiuj wklej ale same mapy mnie urzekły. Szczególnie mapa z Far Cry Primal. Jak czytałem że głównie tereny to jungla jest to myślałem że to będzie kilka drzew na krzyż i jakieś krzaki, a tam naprawdę było odczuć że jesteśmy w jungli. Co do reszty to bym się zgodził. Szczególnie dobijające są tereny w No Man’s Sky. Tam jak wylądujesz na planecie to jak okiem sięgnąć jedno i to samo. Nawet same planety po jakimś czasie zaczynają się powtarzać.
Najgorszy mgs jakiego grałem ,lepiej było gdyby gra pozostała w prologu płatnego dema.To że H.Kojima nie dostał 100ml dolców na skończenie gry świadczy o tym że gry nie skończył ale zapchał ją dziwnymi elementami typu rozwój bazy ? MGS i pseudo-Sandbox to źle połączenie, to tak jakby robić grę o smerfach zapominając o motywach Gargamela heh
Mam wrażenia, że autor artykułu i niektórzy gracze nie rozumieją do czego służą duże mapy w grach. Ich zdaniem w każdej grze powinno być takie samo, czyli jak największe z możliwych, zagęszczenie atrakcji na mapie. To tak nie działa, bo i nie do tego takie mapy są tworzone.
Duże mapy pozwalają cieszyć się podróżowaniem, dodają do świata poczucie skali. Przemierzając taki świat, nawet nie chcę być co 5 sekund rozpraszany przez kolejne wydarzenie. Tych kilka minut spędzonych na podróży do nowej lokacji dostarcza wrażenia skali, sprawia że świat przestaje być klaustrofobiczny.
Małe mapy też mają swoich zwolenników i swoje plusy, ale nie oszukujmy się cierpi na tym wiarygodność świata. Pamiętacie np mapę z Fallouta 4? Przecież to była jakaś parodia, obóz bandytów i napadana przez nich osada były nie raz tak blisko siebie, że widzieli się z okien. Albo mapy gdzie jama trola, posterunek straży, obozowisko buntowników i jakaś wataha wilków, jest rozmieszczona razem na tak małej przestrzeni, ze wszyscy oni widzą się nawzajem przez cały czas. Odbiera to jednak powagi i imersji świata. Duże mapy właśnie temu zapobiegają, ale nie są dla każdego.
Może i masz racje. Ale zobacz sobie na takie, np. No Man’s Sky. Jak przyjdzie ci oblecieć całą planetę to ciężko wytrwać do końca. Teren jest jeden i ten sam. Chyba że naprawdę lubisz grać w takie gry że chodzi tylko o przestrzeń to co innego, ale myślę że takich graczy jest nie wiele co lubi tego typu gry.
"ale myślę że takich graczy jest nie wiele co lubi tego typu gry"
Gdyby tak było, to gry typu X3, Elite Dangerous czy Star Citizen by się nie sprzedały, bo tam większość czasu spędzasz w kokpicie. Jednak te gry, w pełni zasłużenie, mają oddanych fanów.
" zobacz sobie na takie, np. No Man’s Sky"
NMS jest eksperymentem: czy można sprzedać grę w całości wygenerowaną przez algorytm? To tak jakby ktoś "zrobił" film np sensacyjny, który będzie w całości zlepkiem scen wygenerowanych przez AI, film byłby słaby, a Ty byś powiedział: "wszystkie filmy sensacyjne są słabe, bo zobacz na ten zrobiony przez AI, straszna padaka". Dla tego nie lubię NMS jako argumentu, nie ważne za czy przeciw, bo nie uważam za uczciwe porównywanie gry będącej w 100% zlepkiem wytworów AI, do gier wymodelowanych w całości, większości lub choćby części przez człowieka. AI jeszcze nie jest dostatecznie rozwinięte.
Z twojej wypowiedzi wynika, że to twórcy nie wiedzą, do czego takie mapy służą. Niepotrzebnie je wypełniają powtarzalną zawartością, zamiast wypełnić je mniej, ale bardziej zróżnicowaną i dać te duże odstępy między kolejnymi aktywnościami jako swoista przerwa, moment na złapanie oddechu i podziwianie samego aspektu artystycznego.
Taka jest Zelda Breath of the Wild. Nadal masz tam sporo do roboty, ale jest to dobrze poukrywane i zróżnicowane. Do tego często będziesz się łapać na tym, że przemierzasz dosłownie pustkowia pełne trawy. I gracze to pokochali.
To jest mój problem z trzecim Wiedźminem. Mapa jest ładna i duża, ale ma masę śmieciowych znaczników. Czy źle się bawiłem, specjalnie omijając je podczas pierwszego przejścia, zaliczając naprawdę niewielką ilość z nich? Nie, bo sam dźwięk kopyt Płotki, podczas gdy jechałem ku zachodowi słońca był cudowny. Problem polega na tym, że gra jest reklamowana jako wielkie RPG z masą zawartości, a przynajmniej połowa to te znaczniki.
A mapa nie musi być duża, by mieć sens i zachować logiczną skalę. Gothic 1 i 2 to praktycznie perfekcja - Kolonia Górnicza i Khorinis nie są za duże, ale też nie za małe, a całość jest spinana pewnymi zależnościami. A wszystko dlatego, że świat jest w pełni modelowany i wypełniany ręcznie, zamiast generatora rodem z AC Odyssey. Niby jest mały w porównaniu do gier Ubisoftu, ale przez to że jest wypchany po brzegi unikalną zawartością, wydaje się o wiele większy niż jest w rzeczywistości. A chyba najważniejsze jest to, że nie ma tam znaczników właśnie - przez to że musimy na własną rękę eksplorować świat i nie patrzymy ciągle na mapę (mimo że taka w grze się znajduje), odczucia są zupełnie inne od ciągłego podążania za punktami na mapce/minimapce. Choć ta ostatnia nie musi być zła, bo taki Elex moim zdaniem ma najlepszą minimapę w grach - nie pokazuje w zasadzie niczego, żadnych ścieżek, budynków, NPC, tylko znaczniki gracza albo aktualnego zadania.
Oczywiście dobrze by było mieć duży świat, wypełniony unikalną zawartością. Dlaczego mamy się ograniczać do jednego albo drugiego? Ale to już nie zależy od nas niestety, tylko od leniwych deweloperów/wydawców, bądź ich zasobności portfela.
O, nareszcie ktoś wypowiedział słowa mądrości.
Bardzo mnie drażni ostatnio rosnąca tendencja "zagęszczania" świata i próby zamieszczenia całego królestwa na kilku km2. To już lepiej jest od razu osadzić akcję na jakimś mniejszym terenie i fabularnie uzasadnić takie a nie inne rozmiary mapy niż udawać że w normalnym świecie można przejechać konno całe państwo w kilka godzin. Świetnie realizował ten aspekt pierwszy i drugi Gothic gdzie najpierw jesteśmy ograniczeni barierą a potem granicami wyspy. I faktycznie da radę uwierzyć że ten świat faktycznie ma takie rozmiary. Natomiast w trójce kiedy już znajdowaliśmy się na kontynencie, dość komicznie wyglądały miasta oddalone od siebie o kilka/kilkanaście minut piechotą. Zwłaszcza kiedy inni NPCe mówią o trasach które wymagały kilku dni na przebycie... Tak samo w Wiedźminie 2 akcja rozgrywa się w kilku w miarę zamkniętych lokacjach, których ograniczony obszar jest jednak bardzo dobrze uzasadniony fabularnie. Natomiast w trójce, choć i tak świat jest niezły i wciąż mamy poczucie że to jedynie wycinek
"Zwłaszcza kiedy inni NPCe mówią o trasach które wymagały kilku dni na przebycie"
Dokładnie. Grałeś może w Skyrim? Pamiętasz wspinaczkę na szczyt góry, gdzie mieszkali siwobrodzi? Na dole góry spotykamy npc który mówi o "podróży życia", wielkiej wspinaczce która ma zając kilka dni, czy tygodni (nie pamiętam już), jak o wspaniałym i długim przeżyciu, czymś co robisz raz i pamiętasz na zawsze. Później okazuje się, że idziemy tam 5 minut. Jeżeli w jakimś budynku irl zepsuje się winda, to dłużej byś szedł po schodach, niż zajęła ta "wspinaczka życia" w Skyrim. Jak mam traktować taki świat poważnie?
Poruszyłeś bardzo ciekawy aspekt, który wielu pomija. Sam jakoś nie przepadam za wielkimi mapami w grach, ale to buduje poczucie wiarygodności świata i jest bardzo istotne.
Tak, tylko że rozgrywka jest znacznie ważniejsza od immersji. Co więcej immersja jest zbędna, bo tę samą funkcję może pełnić klimat, który już nie wymaga realizmu.
Pomijacie ważna rzecz, jaką jest umowność świata. Pamiętajcie, że czas w grach przeważnie nie płynie 1:1, poza tym postaci gracza nie dotyczą aspekty, które dotykałyby normalnych ludzi, na przykład zmęczenie. W skyrimie wjechać konno na górę to dla gracza kwestia minut, ale pielgrzymi raczej nie wbiegali na górę bez tchu, w dodatku zatrzymywali się przy kapliczkach, więc uwzględniając szybciej płynący czas naprawdę robiły się z tego dziesiątki godzin, jeżeli nie dni.
Wiedzmak trzeci-symulator chodzenia i gadania po wielkiej mapie.
Co jak co, ale piaskownica MadMaxie była dobrze przemyślana, klimatyczna jakby miała więcej kontentu to mogłoby to ją pogrążyć. Aczkolwiek przemyślany dodatek nie zawadzi.
Ach, Fuel. Dziesiątki spędzonych godzin, sporo rzuconych przekleństw po przegranych wyścigach trwających kwadrans i więcej, a jednocześnie nadal kusi, by znowu wrócić do tego postapokaliptycznego świata. Mapa rzeczywiście była ogromna i trochę pustawa, ale w pierwszych 10-20 godzinach to zupełnie nie przeszkadzało, bo gracza napędzały rzeczy do zdobycia i pojazdy do sprawdzenia. Szkoda, że mocniej nie ograno motywu szalejącej matki natury, bo to było coś robiącego w swoim czasie różnicę na korzyść gry.
Może i Mad Max miał pusty świat (choć lepiej tu pasuje Ubisoftowy świat), ale...
Pustkowia w MM są bardzo klimatyczne. Do tej pory pamiętam, jak ścigałem konwój podczas burzy piaskowej wśród uderzających piorunów. Mad Max broni się tym, że w przeciwieństwie do gier francuzów nie jest przesadnie rozwleczony.
Największą siłą Fuela był właśnie ogromny otwarty świat o rozmiarze około 14 400 kilometrów kwadratowych. W 2009 roku robiło to wrażenie
Przecież to dalej robi niesamowite wrażenie. Do tej pory nie powstała wyścigówka z taką ilością dróg i tak ogromną mapą. Dla kogoś kto lubi poprostu jeździć na freeride to ta gra jest i jeszcze długo będzie ultra dobrą grą.
MAD MAX to gigantyczna mapa chyba największa ze wszystkich gier.
Polecam samemu sprawdzić. Włączyć trainer na god mode i wyjechać na wielką pustkę aby tylko przebić się przez te burze piaskowe. Później można nawet trainer wyłączyć bo już gra nas nie zabija. Ustawiam sobie cel na mapie i jedziemy cały czas prosto. W innych grach albo jest ściana albo spadamy pod mapę. W MAD MAXie jest cały czas droga. Zrobiłem test i włączyłem na trainerze super prędkość poruszania i jechałem cały czas prosto najszybszym samochodem. Nawet wyrzuciłem zbędny pancerz aby samochód był szybszy. Ta mapa chyba nie ma końca. Jechałem prawie godzinę czasu w jedną stronę i to z trainerem na super prędkość i samochód nie wpadł pod mapę. Ta mapa to gigant. To seryjnie jest wielka pustka. Nagrał bym film ale już wywaliłem grę z dysku mam tylko zdjęcia z 2015 roku :)
Wyjechałem daleko po za mapę i gra nie ma końca. Nie ma ścian nie ma przepaści. GIGANT
Czytałem plotki, że oryginalnie planowano wydać DLC, w którym Wielka Pustka byłaby obszarem do eksploracji, na którym panowałyby trudne warunki, ale można byłoby znaleźć dużo złomu i psiej karmy. Niestety, zrezygnowano z tego pomysłu.
Mapa w Metal Gear Solid 5 nie jest ogromna, nie ma w niej poi co 5 metrów, respawn na przyczółkach wrogów nie jest irytujący, patrole na drogach występują w rozsądnej ilości. Balans pomiędzy rozmiarem, a zawartością jest wg mnie idealny, przez co gra nie męczy. Rozumiem że ktoś woli aby za każdym zakrętem czekała przygoda, tracąc na realności świata, o gustach się nie dyskutuje. Zrozumienie powinno być jednak obustronne, zamiast pisać krytyczny artykuł można to było inaczej sformułować, gdzieniegdzie wtrącając swoją opinię. Ręce opadają.
Dopóki człowiek się trzyma głównego wątku, albo po prostu swobodnie zwiedza świat, mapa jest akurat. Dysonans pojawia się, gdy chce się zrobić zadania poboczne. W tym przypadku, albo mapa jest za mała, albo tych zadań jest za dużo. Osobiście stoję na stanowisku, że to zadań jest za dużo, przez co nie dość, że powtarzają się same rodzaje zadań, to jeszcze ciągle dzieją się w tych samych miejscach.
MGS5 to dobry sandbox, ale beznadziejny MGS.
Jedyny MGS, ktory mnie znudzil, kiedy pierwsze trzy konczylem po kilka razy (jedynkę kilkanaście).
ale co jest nie tak z MAD MAXEM? wyobraźcie sobie mapę na której poruszamy się SAMOCHODEM i co chwile jakiś znacznik? I tak zagęszczenie rzeczy do odkrycia tam jest naprawdę sporę. Radze wpierw pograć, przejść i wtedy podejść do tematu. Gra nawet teraz daje dużo radości a nigdzie indziej nie widziałem pustkowi tak bardzo zróżnicowanych (zwykłe pustynie, góry, skały, jaskinie, pustynie solne, siarkowe, pozostałości miast). Do tego obozy bandytów, znajdźki, pościgi za konwojami... jest tam co robić.
Aczkolwiek te wyścigi i rampy do skakania psują efekt. Rzekomo jest postapokalipsa, wody w zasadzie nie ma, przeterminowana psia karma to rarytas, który i tak zaraz się skończy, więc trzeba jeść robaki – a tu takie zabawy w wyścigi samochodowe i widowiskowe skakanie samochodem, przy którym Chumbucket jeszcze wesolutko zaciąga: Oh she flies!!!
Jeśli ktoś pomyśli trochę dłużej niż minutę to zrozumie, że pustka na mapie w Mad Max, gdzie nie ma absolutnie nic i wszystkiego brakuje jest bardzo przemyślane
Dość ciekawa sytuacja, gdyż autor nie ma pojęcia o czym pisze. Jak to jest z GOL? Przy zatrudnieniu macie jakieś wytyczne? Jakieś minima które trzeba spełniać? Po takim artykule uważam, że wybieracie ludzi na zasadzie ciągnięcia słomek. Pustkowie Mad Max i pusto …. Czegoś takiego nie było już dawno.
Może po prostu to są autora przemyślenia. Jeden powie że takie mapy mu się nie podobają bo nic na nich nie ma, a inny będzie zachwycony nimi.
A ostatnie Asasyny to gdzie? To jest dopiero dramat. Już wole nie mieć fabuły niż żeby był taki okropnie nudny rozlazły świat
A gdzie Cyberpunk 2077 ? . Duża mapa ale miasto martwe i puste. Wersja konsolowa dodatkowo ucierpiała, bo zdecydowali się na radykalne cięcia ludności. https://www.youtube.com/watch?v=-zcMiX4Tk04
A ghost recon obie części wildlands i breakpoint tam też takie puste mapy są no niby są forty bazay wojskowe inne fabryki ale tam się określone cele do zrobienia np wykradnięcie lub zniszczenie ciężarówki gdzie misji może być przy wyjeździe więc na nawet do tej bazy się nie whodzi.
Brakuje gier Bethesdy (Fallout 3, Fallout 4, Fallout 76 plus wszystkie TES-y) i CD Projekt Red.
Przecież to są zupełnie odwrotne przypadki - średnie mapy z dużym zagęszczeniem zawartości.
Odnośnie Mad Max-a się nie zgodzę. Ostatecznie świat był postapokaliptyczny, część obszaru gry to dno dawnego oceanu, a część samej Australii (jej centralna część) jest pustynią nawet w dzisiejszych czasach. Zbieranie złomu nie było rzeczywiście bardzo pasjonujące (aczkolwiek ujdzie), lecz znajdywanie strzępków historii i wgląd w to, co w czasie apokalipsy przeżywali ludzie, robi niezapomniane wrażenie. To jest najlepsze w tej grze. Zakończenie, oczywiście, jest kijowe, zwłaszcza że kłóci się z eksploracją świata po zakończeniu fabuły.
spoiler start
Przez powyższe mam na myśli to, że pewne osoby, które obowiązkowo zginęły pod koniec fabuły, znowu żyją bez wyjaśnienia; tzn. jedynym wyjaśnieniem jest to, że bez Chumbucketa nie obsłuży się podstawowych funkcji Opus Magnum, Hope może mieć misje, jeśli nie zrobiło się ich w czasie gry fabularnej a Glory chyba na zasadzie, że skoro już Hope żyje, to jej córka też może być.
spoiler stop
A gdzie GTA4? Tam to dali duże miasto, gdzie nie ma co robić.
Chyba sobie żartujesz. W GTA IV mimo mniejszej mapy niż w GTA V, jest dużo więcej dodatkowych aktywności i minigierek.
W GTA5 nie grałem, to sie nie wypowiem. Czwórka z porównaniu z chociażby VC jest biedna, super aktywności, strzelanie do gołębi, czy Roman podczas misji: chodźmy na kręgle.
Jeśli mówimy o otwartych mapach z brakiem pobocznych aktywności to tutaj spokojnie można by wymienić wszystkie trzy części Mafii bo każda wyglądała pod tym względem bardzo ubogo. W pierwszej części zupełnie mi to nie przeszkadzało. Skupiałem się na historii i miasto świetnie służyło jej opowiedzeniu. W drugiej momentami już brakowało mi czegoś co pozwoliło by na chwilę odpocząć od głównego nurtu rozgrywki. W trójkę nie grałem więc nie wypowiem się na jej temat.
Dragon Age Inwkizycja to dla mnie jedno z największych rpgowych rozczarowań. Strasznie irytowała mnie w niej walka i dziwne sterowanie. Bardzo ironiczne jest to, że seria czerpiąca garściami z klasycznych, typowo komputerowych rpgów nagle stała się lepiej przystosowana do sterowania padem zamiast myszką. Podobno kontynuacja ma jeszcze bardziej pójść w stronę zręcznościowej walki. Lubię rpgi ze zręcznościową walką jak Dziki Gon czy Skyrim ale tutaj nie rozumiem do końca tego kierunku. Kontynuacja w stylu Dragon Age Origins nie miała by obecnie praktycznie żadnej konkurencji. Pilarsy czy Tyranny traktuję jako osobną kategorię bo to izometryczne rpgi. Baldur's Gate natomiast idzie w turowy system walki więc to też nieco inny kaliber (mnie przynajmniej turowy system walki odstrasza od rpgów). Od Inkwizycji odbiłem się po kilku godzinach i boję się, że z kontynuacją będzie podobnie.
Wracając do otwartych światów to myślę, że kwestia podejścia. W takim RDR 2 też często pokonywało się duże odległości i po drodze nie działo się nic wartego zapamiętania a mimo to wielu zachwyca ten świat (w tym mnie). Myślę, że jest to przykład dobrego kompromisu w ilości i rozmieszczeniu tych aktywności. Są opcjonalne, nie przytłaczają i nie wyskakują na gracza zza co drugiego krzaka. Dzięki temu czasem skupiałem się na zadaniach z głównego wątku a czasem włączyłem grę na godzinkę lub dwie, pojeździłem po okolicy, wypełniłem zlecenie na jakiegoś przestępcę, rozbiłem obóz gangu. Szkoda, że wiele gier nie umie tego tak dobrze wyważyć i idzie albo w zupełną pustkę albo nadmiar byle jakich aktywności. Kiedyś myślałem, że im więcej tym lepiej ale swój błąd zrozumiałem przy Assassins Creed Odyssey. Nie uważam by była to zła gra. Spędziłem przy niej masę godzin świetnie się bawiąc. Natomiast problemem były zadania. Po zrobieniu wielu zaczęło mnie irytować, że w wypadku zadań pobocznych nie ma opcji by odróżnić na początku te dobre zadania, które rozwijają się w ciekawą opowieść z różnymi zwrotami akcji od tych gdzie idzie się dostarczyć list i na tym koniec. Parafrazując klasyka świat jest pełen dobrych zadań więc szkoda marnować czasu na te słabe. A tutaj niestety ciężko było się rozeznać, które warto robić bez sprawdzania w internecie. Dlatego też już ostrożnie podchodzę do obietnich w nowych grach , że będą miały wszystkiego więcej.
Mad Maxy to blockbustery? Przecież te filmy nie licząc ostatniej części miały tak duży budżet, że stać ich było tylko na jedną skórzaną kurtkę, a kraksy mogli zrobić tylko raz. Plus koniec końców gra ma miejsce w postapo, więc dziwne by było gdyby były te rzeczy o których mówi autor.
W Inkwizycji jeśli dobrze pamiętam, ta rzecz dotyczyła tylko paru lokacji, w tym Zaziemia które było jedną z pierwszych, więc nic dziwnego, skąd taki wniosek
Co do gry Fuel... i porównania do FH4. No to właśnie FH4 ma za małą mapę... Zdecydowanie za małą mapę...
Co z tego że w grze mamy 1000 samochodów (czy ile ich tam jest, nie wiem, ale mnóstwo) skoro przejechanie z jednego końca mapy na drugi w samochodzie klasy X zajmuje nam jakieś 10-15 minut? Wolał bym w FH4 ogromną mapę rodem właśnie z Fuel, gdzie nie ma tych, jak to nazwał autor atrakcji na każdym kroku, tylko bezdroża i lasy jak w prawdziwym świecie, żeby jeździć i zwiedzać tymi wszystkimi samochodami. I co najgorsze, to że ta mapa ma jedno "większe" miasto a po za tym nic, tylko jakieś losowo postawione domki gdzieniegdzie, a ja wolał bym w takiej grze mapę, w której rzeczywiście po drodze znajdują się jakieś mniejsze miejscowości/wioski przez które byśmy przejeżdżali, przecież jadąc poza miasto co chwila wjeżdżamy do takich mniejszych wioseczek.
Jest na to rada - The Crew 2 ( dla turystów pozycja obowiązkowa ).
Poza tym trochę zawyżyłeś czas przejazdu ;-)
No rzeczywiście - FH 4 nagradzająca za demolkę trochę nie miała wyjścia, bo poza zawodami już kompletnie nic by się nie działo na tej małej mapie...
Zastanawiałem się nad tym tytułem ostatnio, ale niestety The Crew 2 mi nie odpowiada modelem jazdy, jednak FH4 pod tym względem o 10 klas wyżej
No wiecie, Mad Max to jednak pustynia, i to do tego post apo, myślę że tak miało być. Po za tym, jak na pustynię i tak jest trochę tych że lokacji. No i dzięki temu główny wątek jest bardziej wyrazisty i konkretny.
Ja bym jeszcze dodał Far Cry 5. Wielka, piękna, ale nudna i pusta mapa. Jedyne aktywności to zabijanie kultystów i odbijanie zakładników. Nic poza tym na mapie nie znajdziesz.
brawa za umieszczenie inkwizycji. tam co prawda może i było co robić, ale w kółko to samo, i bez krzty sensu. choć pewnie to autor miał na myśli.
ale strzał w pysk dla redakcji, za ocenę 95....
właśnie sprawdziłem na metacriticu..... wstyd, że nikt recenzenta nie wysłał do pokoju bez klamek przed publikacją .....
Są gusta i guściki. Jednemu podoba się to, a drugiemu tamto. Czasem dobrze jest zresetować głowę grając w głupkowate gry sandboksy typu Just Cause, zamiast wysilać mózg nad zawiłym questem w jakiejś grze RPG z otwartym światem. Monotonia relaksuje, tak samo jak relaksuje powtarzający się motyw w piosence.
A poza tym powinniśmy oddzielić gry na tak zwane piaskownice i gry z otwartym światem. Próżno szukać ciekawej fabuły i pobocznych zadań w Just Cause, bo to jest właśnie piaskownica - robisz w niej co chcesz robić, bawisz się na wielgachnej mapie i relaksujesz wyłączając głowę.
Ja bym dorzucił Elite Dangerous - mój ulubiony cytat na jej temat "szeroka jak ocean, płytka jak kałuża".
Ktoś mógłby powiedzieć że taka specyfika gry, trochę "job simulator" w przyszłości trochę jak Euro Trucki, ale mimo wszystko ziemia oferuje bardziej urozmaicone widoki niż kosmiczna pustka.
No i trochę nie zgadzam się co do Mad Maxa, jakoś nie czułem tej nadmiernej pustki, w końcu poruszam się po pustyni :)
Widzę, że autor nie rozumie świata Mad Maxa skoro umieścił tu grę. Mapa musiała być ogromna i pusta. Mamy tu doczynienia ze światem zniszczonym wojną. Według ciebie świat po wojnie atomowej ma być pełny atrakcji?
A gdzie ETS? Skoro mapa Mad Maxa musi być pełna aktywności (bo na pustyni na pewno roi się od różnych akcji), to w takim symulatorze ciężarówek też powinno być pełno atrakcji: strefy, gdzie kierowcy Ciebie przychamowują; strefy, gdzie występują leśne ssaki (do tego mod hot-coffee).
Dla kontrastu brakuje 10 wielkich map, na których jest co robić.
Jak się tego podejmiecie, to należy porównać do tej dziesiątki, a następnie uzasadnić naukową rozprawką na miano pracy magisterskiej xD
Po prostu takich tematów inaczej nie da się rozwiązać. Tym bardziej, że ten artykuł opiera się na prostych opiniach z Internetu, a nie silnych argumentach techniczno-naukowych, które mają na celu pokazać pewien obiektywizm znawców tematu lub też nawet samych twórców, ich celach, przemyśleniach itp.
a gdzie assassin's creed odyssey? w stosunku do tego to w Dragon Age Inkwizycja mapa jest taka pełna, że nie idzie się ruszyć nigdzie by na coś nie trafić
Nie grałem we wszystkie gry z artykułu, ale podzielam zdanie większości użytkowników, że np. taki Mad Max był zrobiony wręcz świetnie. Od niedawna pykam sobie w Wiedźmina 3 i raczej tą grę wytypowałbym jako posiadającą duży pół otwarty świat, jednak nie tak bardzo obfity w atrakcje - większość to roślinki do zbierania. :D
Moim zdaniem dobrze zrobiony otwarty świat jak w Morrowind nie męczy wielkością. Bolączki dzisiejszych gier to raczej powtarzalne subqesty, podobne lokacje i setki znajdziek. Dość dobrym, przynajmniej dla mnie, pomysłem jest częściowo otwarty swiat jak w God of War. Oczywiście cześć lokacji jest bardzo prosta, ale jednak nie męczy ich zwiedzanie. Dla mnie najnudniej w ostatnim czasie było w Assainach.
10 stron o grach na ktorych nie ma co czytac:
1. gry-online.pl
uzasadnienie: niby jest codziennie kilka artykulow ale w wiekszosci to albo jakies subiektywne top 10 z rzyci wycisniete, albo przetlumaczone newsy z kotaku, albo marnie przetlumaczone patch notes ze steama, albo recenzje filmow pisane przez 12 latka ktory uwaza sie za wcielenie Zygmunta Kaluzynskiego, ale takiego co lubi Marvela bo efekty
Narzekanie na klimat pustkowi w Mad Max. Gra, która wciąga na dziesiątki godzin przez sam klimat, a jest w niej co robić i nie można się nudzić. Autorowi podziękuje. Dalej artykułu nie czytałem.
Pełna zgoda w kwestii Fuel. Przez swój rozmiar i pustkę, ta gra była najzwyczajniej w świecie nudna.
Fuel?
Generalnie im mniejsza mapa tym lepsza. Tesknie za powrotem liniowych gier, ewentualnie sandboxow takich jak ostatnia trylogia Tomb Raider.
Jako doswiadczony gracz(30 lat od czasu pierwszego atari) nie zgodze sie z autorem co do Far Cry Primal.
Jest to najlepsza gra w temacie poznej prehistorii, mapa jest super. Wszedzie slychac odglosy zwierzat, wszedzie sa potrzebne surowce itp. Piekne kolory, tygrysy szablozebne, mamuty i mnóstwo flory i fauny- cos pieknego,mapa zyje. Nigdy , w przeszlosci nie powstala tak piekna gra w tej tematyce. A autor widocznie jest konsolwym nubbem i napisal cos bo musial. FARCRY PRIMAL... jedna z najlepszych gier. Jezyk Winja- artystyczny. Bardzo niedoceniana produkcja, a zrobiona perfekcyjnie!!!
Ps. A gdyby chlop sie znal na temacie to na 1 miejscu powinien byc Elex. Co nie zmienia faktu, ze jest to dobra gra. ... Patalychy nie tylko na budowach pracuja, w medycynie czy w polityce. Na portalu GOL tez sa.