Road 96 | PC
Przy takiej grafice gtx 1060 w minimalnych wymaganiach? Kogoś ostro popierdzieliło. xD
Proceduralnie generowana przygodówka, w której gramy jako nastolatek uciekający z autorytarnego kraju. Żadna próba ucieczki nie będzie taka sama. Jak nam się nie uda dotrzeć na granicę, to próbujemy od nowa innym nastolatkiem. Jak nam się uda, to próbujemy uciec znowu kolejną osobą. Nie powiem, brzmi to całkiem intrygująco a w praktyce wypada chyba całkiem nieźle. Na swojej drodze spotykamy różne postaci, które mogą nam pomóc lub nie, musimy dbać na nasze zdrowie i nasze finanse i decydować w jaki sposób udamy się w dalszą drogę: czy piechotą, czy spróbujemy złapać stopa czy np. może akurat zwinęliśmy skądś kluczyki i możemy podprowadzić samochód.
Przed premierą, tutaj na forum widziałem pewne obawy że jak to, proceduralnie generowane poziomy i klimatyczna przygodówka? To się nie uda. Z tą proceduralnością poziomów to jest tak, że niektóre duże fabularne eventy dzieją się zawsze aby fabularnie gra się trzymała. Proceduralne są te etapy, które co prawda mogą dopowiadać trochę historii ale jej nie pchają do przodu. Niektóre eventy z niektórymi postaciami także zdają się mieć określoną z góry kolejność w jakiej możemy je zobaczyć. W jedno przejście nie jesteśmy w stanie zobaczyć wszystkich możliwych poziomów więc istnieje tutaj jakiś potencjał na ponowne przechodzenie. Graficznie gra prezentuje się całkiem nieźle, mimo iż nie jest jakoś specjalnie rozwinięta technologicznie. Bardzo dobry voice acting i ścieżka dźwiękowa. Jedno przejście zajmuje około 8 godzin.
pierwsza styczność z tą grą, Xbox Series S, za 1 razem zabili mnie w pół drogi od granicy, 2 podejście już poszło sprawnie, dojście do granic i ucieczka zajęła mi jakieś 3h, gram 3 raz bo chcę
Ponad 100 zł za taką gównogierkę, chyba się szaleju najedli. Kupię jak będzie po 30 zł.
Na screenach wygląda niepozornie ale właściwa gra w każdym aspekcie - grafika, muzyka, gameplay jest bardzo solidnie wykonana i przemyslana. Nie jest dla kogoś kto szuka grindowania przez 100 godzin w sandboksie z tysiącem podobnych misji, spokojnie można przy niej spedzić intensywne kilkanaście godzin i przejść dwa razy. Dialogi i muzyka wywołują emocje, chyba ostatnio grałem w taką przygodę w Ratchet & Clank.
Bardzo oryginalna i ciekawa gra.
Perła we współczesnym zalewie online byle czego.
Ciekawe pomysły, wysoka grywalność, ciekawe dialogi i wybory. Jest NG+
Są Polskie napisy, postarali się!
Przygodówka, której rozgrywka jest z naciskiem na eksplorację otoczenia i prowadzenie dialogów, mających wpływ na przebieg zdarzeń - czyli gra podobna do produkcji Telltale, ale ciekawsza i ładniejsza niż jakakolwiek gra tego studia.
Road 96 jest jednak taką sobie opowieścią o kilku postaciach, których łączy katastrofa z 1986 roku, podczas której pod gruzami zginęło wiele osób. Każde z nich ma inne motywacje, do których przyczynił się tamten dzień. Nie będę tutaj spoilerował kto, co i jak, bo to gracz odkrywa te fragmenty fabuły z każdym kolejnym uciekinierem. My – nasza postać, gra tutaj drugorzędne skrzypce. Głównie z racji, że zagramy siedmioma postaciami – nastoletnimi uciekinierami, którzy próbują dostać się do granicy i ją w jakiś sposób przekroczyć. Podczas naszej wędrówki ku granicy napotykamy określone postacie, o których opowiada Road 96. Jedni są ciekawi, inni nudni, ale w kilku przypadkach możemy przedwcześnie zakończyć naszą wędrówkę. Do tego też wiele naszych wyborów będzie rzutować na przeciętny finał opowieści (zakończenie różni się tylko detalami) a także w niewielkim stopniu na samych bohaterów.
Czy uda nam się przekroczyć granicę zależy w pewnym stopniu od nas, choć w niektórych zdarzeniach więcej może odegrać przypadek a także fabuła. Otóż będąc już przy granicy to twórcy dosadnie sugerują nam w jaki sposób tym razem mamy ją przekroczyć. Za drugim razem ukryłem się w ciężarówce. Dzięki dużej ilości pasku zdrowia/ wytrzymałości udało się przedostać przez granicę. Za trzecim razem również chciałem skorzystać z tej możliwości lub z pomocy przemytnika, bo wytrzymałości miałem pełen pasek a w kieszeni ponad 100 dolców, ale obie opcje nie były możliwe – byłem zmuszony skorzystać z przejścia przez szczyt. Na szczęście się udało. W ogóle zmierzając do granicy trzeba przede wszystkim mieć pełen pasek wytrzymałości, ewentualnie bez jednego bądź dwóch jego fragmentów. Całe te ograniczenia pojawiały się nie tylko podczas finału wędrówki, ale również w trakcie. Wielokrotnie brakowało mi konkretnych dialogów podczas podejmowania niektórych decyzji albo wyboru, by nie robić tego i owego, bo tak podpowiadał rozsądek. Niestety niekiedy przyjdzie nam podjąć głupie decyzje, bo tak sobie z góry założyli twórcy. Czasami też postacie pytały nas o coś, co wcześniej już im powiedzieliśmy. Brakuje też konsekwencji u twórców co do niektórych zdarzeń. Np. nie pomogłem Zoe (w ogóle toksyczna postać pomimo usilnego robienia z niej fajnej dziewczyny), więc zginęła (może zginąć w grze co najmniej dwa razy), ale mimo wszystko na końcu, to ona jest narratorem tego, co się działo po finale. Wg mnie kilka postaci okazało się niewykorzystanym potencjałem jak chociażby Sonia. W sumie najciekawszą postacią jest Jarod, przy którym faktycznie trzeba było ważyć słowa. Inni już nie byli tak ciekawi. Alex – nuda, nic się konkretnego nie działo, gdy go spotykaliśmy. Podobnie John – pozytywna postać, ale też rozmowy z nim sprowadzały się do tych samych rzeczy. Stan i Mitch – nawet, nawet, ale jednak zbyt przerysowani. Fanny – kiepska policjantka, która podejmuje złe decyzje (Jestem ciekaw, co by się stało, gdybyśmy jej nie uratowali). Ich losy przeplatają się i stają nam na drodze ku wolności.
Do minusów można jeszcze zaliczyć groteskową tyranię, o której w sumie niewiele się dowiadujemy a zamiast strachu powoduje bardziej poczucie zażenowania. Jednak mimo swoich wad gra się przyjemnie i w 4 dni zakończyłem przygodę z tym tytułem. Granie różnymi bohaterami jest zaletą, bo przy każdym innym inaczej decydowałem co do podstawowych wyborów. Raz byłem nastoletnim altruistą a innym razem grałem egoistycznym podjudzaczem.
Oprawa wizualna i styl artystyczny przypadł mi do gustu. Jedynie animacje wyglądają pokracznie, ale już tła i gra kolorów były w porządku. Muzycznie – świetna. Co prawda akcja dzieje się w latach 90-tych, czego w ogóle nie czuć, również muzycznie, ale to nie przeszkadzało, by niekiedy włączyć kasetę i cieszyć się płynącymi z niej dźwiękami.
Błędów nie miałem. Czas gry to około 8 godzin. Dla miłośników przygodowych opowieści nastawionych na wybory (z których i tak większość to pozory, jak to też bywało w grach o Telltale) pozycja obowiązkowa.