Ale się dzisiaj czas dłuży, nie mam za wiele do roboty dzisiaj, trochę tylko było do porządkowania w archiwum. W ruch poszedł dziurkacz i zszywacz.
Dostałem nawet miłe słówko od przełożonego za dobrze wykonaną robotę. (Chwalę się).
Teraz przerwę mam i kawa wleciała, oczywiście po turecku, dopita do ostatniej kropelki.
Dopiero druga, trzecia wpadnie o 14.
Z tym że jedna to była rozpuszczalna.
Ogolnie to po pracy się staram już nie pić w domu kawy, tylko Tiger lub Monsterek wleci czasem (szczególnie te pyszne różowe).
A wy ile kaw na robocie pijecie? No i jaką bo ja Tchibo.
BTW. To już miesiąc pracy mija, a ja jak się rano dobudzić nie mogłem, tak nie mogę nadal. To samo z wyspaniem się, a planowałem kawę całkiem rzucić kiedyś.
chyba 1993 :)
ja wypijam do 3 kaw, ale to takie z ekspresu latte
w sumie bardziej dla smaku jak z potrzeby
kawę też staram sie kupować taką lepsza nie marketową
nie chce robić reklamy, ale to w zakłądce o sobie maja taki tekst:
tu nazwa to polsko-skandynawska marka świeżo palonej kawy wysokiej jakości
Wiedziałem, źe to Gęsty...
Kawa tylko po pracy dla przyjemności
W pracy tylko energetyki
Ja jestem lekarzem specjalistą i nigdy w życiu nie kupiłem własnej kawy. Szpital kupuje jakąś lurę, ale pacjenci przynoszą non stop jakieś podarki, kwiatki, słodycze, że pan doktora w ogóle zechciał porozmawiać i zaszczycić rozmową xD, Tchibo to nawet nie ruszam, tylko od razu oddaję pielęgniarkom. Davidoff ok, agentka z tarczycą najlepsza co mi Kopi Luwak importowaną z Azji przynosi raz w miesiącu, dlatego umawiam jej wizyty ilekroć widze, że kończy mi się kawa, choć w sumie lekarz jej już w niczym nie pomoże xD. Boże, nie mogę uwierzyć, że zaraz będą mi za to płacić 200 zł za godzinę, a i tak połowę tego czasu będę przyjmować prywatnych pacjentów biorąc do kieszeni kasę za korzystanie z państwowego rezonansu xD
Ostatnio częściej zaglądam na GOLa niż przez ostatni rok, ale od razu zauważyłem do kogo ten post jest kierowany [4] :) Cieszę się Loon, że zostałeś lekarzem, ale nie życzę Ci takiej stawki. Za państwowe pieniądze takie stawki brać!
Z liofizowanych, czyli rozpuszczalnych - jest to esencja z kawy, a nie sama kawa. Tchibo, Nescaffe najgorsza koncernowa pasza dla plebsu, smak jak ze starych liści zamiatanych jesienią. Coś poniżej to nawet nie wiem, czy da się pić. Jacobs jest Ok, ale zwykła bez żadnych wynalazków. Davidoff bardzo dobra.
Co ciekawe marka Davidoff należy do Tchibo
Jakiś śmieszek nieźle wkręcił Pana doktora :P
Nie kończyłem pastologii, znam niestety tylko tę o ojcu wędkarzu. Liczyłem, że Loon stworzył coś od serca, a nie takie ordynarne copy-paste.
Nie piję kawy. Czasem mam tygodnie pracy, gdzie śpię po 3-4h i również nie czuję potrzeby picia kawy ;)
Stary, nie szkoda ci życia na pracę z takim hajsem? Żeby znaleźć pracę gdzie tyle płacą to naprawdę trzeba się postarać
Lepsze tyle niż zero na bezrobociu.
Ciężko mi znaleźć pracę lepszą, do fizycznej nie mam drygu.
Praca na infolinii jest jeszcze gorsza niż będąc na stażu.
Od 3 do 5. Zależy od dnia :) Ale to na cały dzień, nie tylko w pracy. Pozatym kawa to dobry spalacz tłuszczu, a że sporo ćwiczę to i dużo jej piję :)
Nie pijam kawy.
Taka zalewajka, to nie jest kawa parzona po turecku... A kaw piję 2 dość mocne kawy, najczęściej z kawiarki. Co do kaw to z marketowych lubię Kimbo lub ewentualnie lavazza, a bardziej lubię kupować kawy prosto z palarni. Tchibo to dla mnie syf, ale i tak lepszy od Jacobsa.
Mój Drogi nie piję kawy i alkoholu. Staram się w swej rodzinie zaszczepiać dobre nawyki żywieniowe.
Oczywiście znam ten zastrzyk energii pobudzający po kawie, ale są inne zdrowsze zamienniki.
www.youtube.com/watch?v=KxwcQ1dapw8
Nie lubię kawy, więc 0. Nigdy nie pijam.
Za to bardzo lubiłem zapach kawy, niestety po covidzie teraz każda kawa mi potwornie śmierdzi.
Piję Yerbę - jedną/dwie dziennie po jakieś 6/7 zalań.
Kogo z doświadczonych kawoszy nie zapytam to zawsze chwalą Primę. Oczywiście nie tę rozpuszczalną.
W robocie jedną, albo energetyk. I jedną przed robotą w domu.
Pierd...j se włada lepiej hehe
A energetyki są do dupy, chyba że wódka z redbulem ;)
W robocie pije od razu jak wstane, jak tylko otwieram rano oczy to nastawiam wode na kawe i dopiero wtedy sie ogarniam.
Druga pije kolo 10-11, zalezy jak wyjdzie przerwa.
Bez kawy zaraz mnie glowa boli i jestem spiacy, wiem ze to kwestia odstawienia i przeczekania kilku dni, ale po co, jak mi fusiara smakuje po prostu :)
Raz na 2- 3 dni 1 energetyk.
Raz dziennie w dni robocze piję o 9 Americano 300ml. W weekendy w lecie piję mrożoną kawę, w zimie grzeniec na winie. Herbatę lubię wypić na drugi dzień schłodzoną. Energetyki najczęściej podczas wysiłku (biały Monster bez cukru) raz na miesiąc.
Co do kawy / kofeiny - dziwny ze mnie typ. Dawno temu się w nią wkręciłem, jeszcze za czasów matury, dużo nocek przy kawusi wleciało (przy Skyrimie np.), potem bywało różnie. Teraz mam okresy takie, ze piję codziennie, a potem robię sobie przerwy, bo szybko się przyzwyczajam do kofeiny i przestaje na mnie działać pobudzająca a zwiększa drażliwość (wrażłiwy system nerwowy). Wspomagam się też yerbą, działa inaczej ale też fajnie.
Od sześciu do czternastu dziennie. Rozpuszczalne, fusiasta tylko z cytryną i jednak troszkę mniej.
Raz na 4-5 dni jedna filizanke co 2 lata przez 3 miesiace o 17 po telexpresie kiedys pilem ale tylko w zimowe dni.
Czy gęsty znalazł sobie ten staż tylko po to żeby mieć materiał na nowe posty?
0 kawy i 0 energoli za to dużo herbaty tureckiej.
Dwie kawy dziennie.
staram sie nie uzaleznic wiec maks 1 dziennie i to z duza iloscia mleka...
kilka razy w zyciu wiecej niz 2
i staram sie robic przerwy kilkudniowe
Kiedyś piłem przynajmniej jedną dziennie, teraz 2-3 tygodniowo max. Zależy od tego, czy mnie najdzie ochota lub od wizyty gości lub będąc u kogoś. Zazwyczaj piję Wosebę Brasil lub Kolumbia Excelso.
Kolejny bzdurny temat człowieka, któremu się pracować nie chce i jakoś musi zwrócić na siebie uwagę.
Kolejny bzdurny komentarz człowieka, który na siłę próbuje się dowartościować
Cały termos kawy podczas pierwszej przerwy o 9:00. Przyda się mały kop bo co tartak to tartak.
Nie pije kawy w ogóle. Herbaty również. Praktycznie pije tylko wodę, okazjonalnie jak mam chwilę zmęczenia że muszę się posiłkować kofeiną to wolę walnąć sobie kofeinowego shota lub bezcukrowego energola. Ale to baaaardzo rzadko.
Od 1 do 3.
Jak pracowałem w biurze to woziłem nawet swoją kawę w termosie bo nie potrafiłem zdzierżyć tego rozpuszczalnego shitu który nam serwowali.
Jest to pierwsze biuro gdzie nie ma ekspresu do kawy. Dziwna sprawa, bo firma duża, oddział duży i dobrze prosperujący. Na ekspresach żydzą.
Ja chciałem panu powiedzieć, że mnie denerwuje ten ciągły brzęk szklanek w kantorze i to ciągłe syczenie gazu.
Pracuję z domu, a kawę robię na różne sposoby i w różnych odmianach. Lekkie owocowe kawy o niskim stopniu palenia przyrządzam przy pomocy dripa Hario V60 i pijam je przeważnie po południu. Do południa piję kawy na bazie mleka w stylu flat white przyrządzane ręczną maszyną do espresso. Do tej metody korzystam z ziaren palonych w średnim stopniu. Nie mam wyrobionego smaku na tyle, by podać jakieś konkretne kawy do polecenia, ale ostatnio do napojów na bazie espresso lubię Arcaffe Roma. W przypadku kiedy kończy mi się kawa specialty i muszę uzupełnić braki czymś z marketu, to jest to zawsze Lavazza Oro. Przeważnie dziennie wypijam napar z ok. 18g kawy (dwa napoje mleczne o małej pojemnośći bazujące na jednym shocie espresso). Czasami po południu wjeżdża bonus w postaci czarnej kawy z V60.
Probowalem sie wkrecic w kawe "premium" ale to kompletnie nie dla mnie, pamietam w firmie byla afera bo ceo kupil mega droga kawe (ta od srania nietoperzy ;) ) i kazdy co ja pil, tylko bleeeeh jaka kwasna... sie zdenerwowal jak uslyszal ze co za gowno teraz kupujemy xD
Niemnie zerkne sobie napewno ta Lavaze :)
Problem polega na tym, że często ciężko jest zaparzyć, żeby coś sensownego wyszło i ludzie nie są przyzwyczajeni do smaku. Ja raczej aż tak drogich nie kupuję, staram się z umiarem bo kawy ogólnie u mnie w domu schodzi sporo. O ile Lavazza oro jest spoko do czegoś z mlekiem, to pod czarną pewnie bym wybrał coś innego, ale to podyktowane jest że w sumie mogłem się przyzwyczaić do bardziej owocowych niż czekoladowych kaw pod metody przelewowe.
A co bys polecil pod przelew ?
W sumie natchnąłeś mnie i w końcu po latach obiecanek zamówiłem sobie ten dripper.
O widzę, że w końcu ktoś sensownie pisze :-)
Ja w alternatywne metody wciągnąłem się na początku pandemii :-)
Do takich eksperymentów fajna zabawka jest CleaverDripper. Trochę bardziej uniwersalny niż standardowe V60. Oprócz tego przez pewien czas testowałem Aeropress, też ciekawy sposób parzenia ale jednak drip bardziej mnie przekonał.
Widzę jednak, że jakaś dyskusja o ziarnach się pojawia, ale chyba nikt nie wspomniał o najważniejszym parametrze dobrej kawy - zmieleniu. Bez dobrego młynka można mieć najlepsze ziarna i najlepszy sposób na zaparzenie a będzie klops.
Jednak dobre młynki są cholernie drogie i cena może być na początku zaporowa na testy z kawą i w takim przypadku zdecydowanie lepiej udać się do kawiarni mającej dobre ziarna i zakup tam już zmielonych pod konkretną metodę zaparzania.
Co do samych kaw, to ostatnio mam na tapecie Puerto Rico z Coffee Grange i jest rewelacyjna.
Didier --> z alternatywą jest taki problem ( dla mnie) że wymaga dużo więcej czasu niż kliknięcie guzika w ekspresie.
Kolejna sprawa ziarna. Single origin wypalone pod drip to nie małe pieniądze.
Ja wszedłem w młynek ręczny od Hario za ~100zł. Myślę że nie ma co się pakować w młynki za kilkaset czy tysiące PLNów żeby zaparzyć kilka kaw w tygodniu.
Tu się zgodzę Hario Mini, bo pewnie o tym mówisz, jest bardzo przyzwoity jak za taką cenę i na start bardzo w porządku. Jednak im dalej w las tym widać jego wady, szczególnie nierówne mielenie, ale na pewno jest niezły.
Ziarna to fakt, potrafią się cenić, szczególnie w porównaniu dla np. wspomnianej w tym wątku Lavazzy Oro (którą zazwyczaj mam w ekspresie automatycznym). Ale z drugiej strony kupując 250g przyzwoitego single origin za 70zl wystarczy to na 20 filiżanek, a za tę samą cenę w pierwszej z brzegu kawiarni dostaniesz jakieś 5 kaw znacznie gorszej jakości. Mnie takie przemyślenie przekonało że warto ;-)
No a co do czasu potrzebnego na przyrządzenie to dla mnie zaleta. Tzn. z samego rana też wolę wcisnąć przycisk na ekspresie, ale w ciągu dnia, pracując na home office bardzo przydaje się taka chwila przerwy na zmielenie ziarenek i przelanie przez dripa.
Dwie dziennie rozpuszczalnej, ale to bardziej napoje kawowe, bo w sumie wychodzi po pół łyżeczki i sporo mleka. Kiedyś nie piłem w ogóle, ale trzeba było znaleźć jakiś zamiennik dla energetyków, z których zrezygnowałem całkowicie.
Obecnie piję również yerba mate, zdarza się więc nie pić kawy w ogóle.
Zazwyczaj dwie, czasami zdarzy się 3 ale to bardzo rzadko. Rano w domu świeżo zmielona MK Cafe premium i w pracy jedną. Rano dzień trzeba rozpocząć od kawy ;)
Życie bez kawy i browarów ma dla mnie taki sens jak jazda autem bez kół. Niech to będzie wystarczającą odpowiedzią
I to jest piękna i prawdziwa wypowiedź!
Mam tak samo.
Chociaż przez ten wątek, zastanawiam się nad przejściem na Yerbę.
Ważne, że sprawia wam to przyjemność :)
Z ciekawości spytam ile tych browarów pijecie tygodniowo ?
I to jest piękna i prawdziwa wypowiedź!
Dla moczymordy na pewno jest piękna, ale nie u każdego sensem życia jest dojenie browarów.
Średnio jeden na wieczór lub 2-3 na na sobotę, czyli góra 9-10 na tydzień. To chyba nie tak dużo? Nie przekraczam tej dawki. Chyba, że tak jak teraz jade nad morze na 5 dni I będą szły 3-4 dziennie, ale raz na rok chyba się nie liczy :) Udowadniam każdemu, że można sobie ustawić limit 1 piwo dziennie. Alkoholicy, którzy uważają, że się nie da utrzymać limitu są słabi. Jakoś 15 lat daję radę. Można? Można
nie pijam napoju korposzczurów
Tak dwie, rzadziej trzy. O Poranku z biedronki lub rozpuszczalną. Latem, jak jest bardzo gorąco, to tylko dwie.
Uwielbiam zapach mielonej kawy, smakuje też wspalniale, ale nie piję, jakaś Inkę trzasne pary razy w miesiącu czy coś z ekspresu jakieś cappuccino czy late, taka mieloną sypana z 'fusami' to wypije z 3 razy może na pół roku.
Wyciągaj te Kustosze co pod biurkiem trzymasz a nie nam tutaj kawą mydlisz oczy.
Ja zazwyczaj piję 2-3 kawy. Z rana kiedy tylko otwieram oczy pierwsze co robię to kawę. Nie jestem w stanie funkcjonować bez porannej kawy. Bez wypicia z rana kawy strasznie mnie głowa boli. Drugą kawę robię jadąc w trasę do kubka termicznego. Też nie wyobrażam sobie jechać samochodem bez kawy. Ja piję kawę typowo "po polsku" czyli zalewana gorącą wodą. Ojciec z zagranicy przywozi kawy tylko i wyłącznie ziarniste i na bieżąco miele w młynku. Cudowny zapach. Co do tchibo mam ogromny sentyment do tej kawy bo to własnie od tej marki zakochałem się w tym napoju. Niestety obecne Tchibo jest po prostu nie do wypicia. Ostatnio kupiłem 0,5 kg tchibo i żeby wypić tą kawę to niestety trzeba zabić jej smak mlekiem albo cukrem. Okropna kawa.
Mnie jak rano nie wypije, to nad oczodołem prawym boli pulsująco i potylica.
Ból nie znika potem nawet po wypiciu energetyka, kawa po wstaniu musi być obowiązkowo
Hehe to widzę nie tylko ja jestem uzależniony od porannej kawy. Nie no bez wypicia z rana kawy jest dramat.
Niestety obecne Tchibo jest po prostu nie do wypicia.
Można tak powiedzieć o wielu markach, które znamy od 10-20+ lat, u mnie jest to Lipton. Kiedyś naprawdę niezłe ale dzisiaj nie nadaje się do picia i są lepsze alternatywy.
I też mielę, ręcznie, żeby mieć odhaczoną poranną gimnastykę :]
Ja tak jak już wcześniej pisałem pije zazwyczaj jedną-dwie kawy dziennie i jest to zwykła rozpuszczalna kawa ze sklepu zalana wodą z czajnika i tu bym miał pytanie do znawców tematu bo ja kompletnie się w tym nie orientuje:
Jest jakieś urządzenie powiedzmy do 200zł które warto by było kupić aby ta kawa jednak smakowała lepiej niż taka zwykła rozpuszczalna? Wiem, że są jakieś młynki, ekspresy różnego rodzaju i w różnych cenach i Bóg wie co jeszcze ale nie wiem co jest warte pieniędzy a co nie.
Miałem z kawą duży problem przed pandemią. Bywały dni, że potrafiłem w redakcji sięgnąć do 12. Konsekwencje łatwe do przewidzenia.
Dziś nie przekraczam trzech na dzień.