Ja wiem, że "niech jadą" to pojechali, ale czy są gdzieś granice przyzwoitości?
Ja wiem ze ciężkie studia i wiedzy potrzeba, ale już teraz lekarz jest w szpitalu 8-13, potem popołudnie w prywatnej przychodni
Czy naprawdę w polskim bantustanie wszystko musi się ocierać o skrajności?
Przypomnę po raz kolejny że nie tylko lekarze w Polsce nie mają zachodnich pensji... Nauczyciele, urzędnicy, policja, panie z kasy w Lidlu też nie.
Chociaż co do lekarzy mam coraz większe wątpliwości
Czy w ochronie zdrowia coś jeszcze da się uratować czy to już musi się zawalić? Z jednej strony lekarska szlachta, z drugiej morze pacjentów i kiepskie warunki...
Trzeba przyznać, że Soulcatcher ładnie wyjaśnia w tym wątku Herr Pietrusa, czyli typowego zawistnego janusza-polaczka, bo ekspert wysokiej klasy dostanie marne 200 zł za godzinę.
Znasz takie pojęcie jak "wolny rynek"? Przecież nikt nie zmusza szpitali by płaciły takie stawki.
Co prawda wtedy będziesz chodził chyba do szamana, bo tylko oni w Polsce zostana :P
Ale nie martw się, za chwile będą takie samie info o pielęgniarkach - przez kolejne "niech jadą" w najbliższym czasie na emeryturę przejdzie ok 2/3 obecnego stanu i zacznie się taka sama bitwa.
A co, marzą ci sie pensje od góry regulowane?
Uspokój się, bo dostaniesz zawału
Państwo nie jest bez winy, burdel w szpitalach przez lata nakręcał medyczna brać, która dodatkowo świetnie lobbowała i lobbuje za ograniczeniem liczby miejsc na kierunkach medycznych i specjalizacji, emigracja też robi swoje
Zastanawiam się tylko czy wolny rynek usprawiedliwia wszystko, no i czy naprawdę dyżury to nie jest coś wpisanego jednak w pracę w szpitalu?
Oczywiście powinny być dodatkowo płatne tak jak każda praca w porze nocnej itp, ale czy takie stawki to nie jest patologia?
Oczywiście zawsze można powiedzieć, że mamy wolny rynek i zakończyć temat..
Nsucyzciele uczcie się od lekarzy.
Oni mają jaja by zostawiać chorych,, a wy zdrowych uczniów baliście się zostawić :)
Oni mają jaja by zostawiać chorych,, a wy zdrowych uczniów baliście się zostawić :)
W dużych miastach z nauczycielami również jest problem i wielu nauczycieli (młodych) rzuca w cholerę swoją robotę. Dwa lata temu w przedszkolu, do którego poszedł mój syn, planowano otworzyć 5 grup dla trzylatków. Były na to pieniądze i dostępne sale. Ale nie było nauczycieli! Otwarto dwie grupy, a po 6 miesiącach udało się z wielkim bólem otworzyć trzecią grupę. Pozostałych dwóch planowanych nie uda się otworzyć pewnie nigdy. Co więcej, w tych otwartych grupach tak naprawdę też brakuje nauczycieli. Na obecnym etapie (4-5 latki) na każdą grupę powinno przypadać dwóch nauczycieli: jeden w godzinach porannych i jeden popołudniowych. Realia są jednak takie, że na każdą z tych grup przypada tylko jeden nauczyciel! Resztę czasu dzieci spędzają z paniami będącymi "pomocą przedszkolną", które generalnie powinny wspierać opiekę 3latków i ewentualnie zastępować nauczycieli w opiece podczas urlopów/L4. To są osoby, które teoretycznie nie powinny wykonywać zadań dydaktycznych. Żeby nie było - mam do nich wielki szacunek i bez nich to wszystko by się dawno rozwaliło.
W szkołach podstawowych i liceach też jest słabo, bo przez majstrowanie przy wymaganej ilości godzin i wywróceniu do góry nogami planów i podstawy, wielu nauczycieli niszowych przedmiotów musi zbierać etat jeżdżąc od szkoły do szkoły. Nauczycielom 40+, 50+, 60+, albo tym w mniejszych miejscowościach, może jest ciężko rzucić robotę i się przebranżowić, ale w dużych miastach (przynajmniej z perspektywy Wwa) młodzi nauczyciele to rzadkość. Po co użerać się z dzieciakami i ich rodzicami, skoro lepiej płatna praca w korpo leży na ulicy.
Herr Pietrus
Po prostu stwierdzam fakt. W każdym zawodzie, gdzie są duże braki kadrowe zaczyna się walka na wysokoś pensji w firmach/instytucjach pragnących zatrudnić poszukiwanego specjalisty.
Co do nauczycieli - pogadamy we wrześniu. Czarnek spowodował potężny odpływ nauczycieli z zawodu - kto może spierdziela do innych zawodów lub na emeryturę (u nauczycieli też średnia wieku jest bardzo wysoka). Jestem ciekawy czy w tym momencie też zrobią nauczycieli kontraktowych czy zaczną zamykać szkoły z braku kadry :P
Czy w ochronie zdrowia coś jeszcze da się uratować czy to już musi się zawalić?
^^Moim zdaniem musi to runąć, to jest oczywista oczywistość przy tak beznadziejnej władzy.
Pisiorki (i niestety CAŁA RESZTA Polaków) zaczynają zbierać plony zasiane przez PiS. To taki śmiech przez łzy, bo kiedy krzyczeli "niech jadą", to zapewne w swojej głupocie nie przewidzieli, że faktycznie pojadą :P
A tutaj wakatów NIE DA SIĘ w prosty sposób zastąpić krewnymi i znajomymi :). Można wstawić złodzieja i drobnego, wulgarnego krętacza na prezesa Orlenu, przygłupa na szefa Lasów Państwowych, półdebilami poobsadzać SSP. Dać posadę matce/żonie/kochance. Ojcu albo i synowi. Kuzynowi. Wujowi. Krewnemu. Niestety nie da się tak zrobić w szpitalach i przychodniach, bo nawet pisowski elektorat wolałby wówczas skorzystać z usług szamanów albo szeptuch :).
I to jest śmiech :D.
A łzy? No, trzeba liczyć na szczęście, że nikogo z rodziny nie dopadnie jakaś poważniejsza choroba....
Wypowiedź imbecyla który uważa że lekarze powinni pracować za darmo bo to służba a nie praca.
Zacznijcie się martwić czymś innym, tym że znajdą się pseudo lekarze pracujący za darmo i to na nich traficie jak będziecie w szpitalu.
Specjaliści w szpitalach, nie mówię o lekarzach przepisujących aspirynę w przychodni, w cywilizowanych krajach zarabiają od 20 do 50 tyś zł miesięcznie i to jest norma.
Imbecyli poszukaj w swojej rodzinie, najlepiej wśród zstępnych
I zacytuj gdzie domagam się pracy za darmo
Skoro nie wpisałeś się pod konkretnym postem, to logika nakazuje założyć, że komentujesz ogólnie wątek, a więc przede wszystkim pierwszy wpis.
W myślach czytać nie potrafię.
Jeśli nie chodziło o mnie to przepraszam.
To nie ja wprowadziłem ten głupi mechanizm drzewek, przez który umykają potem ludziom ostatnie odpowiedzi w wątku. :)
To ten sam gość założył wątek,który kiedyś podważał opinie i diagnozy kilku prefesorów okulistyki u których się leczył,i nie zgadzał się z ich opinią bo wiedział lepiej co mu dolega?i teraz zazdrości lekarzom?
Jakbyś był lekarzem i przeżył kilka dyżurów w pełnym obłożeniu to byś nie zazdrościł. Lekarze zawsze dobrze zarabiali bo był to od wieków zawód społecznie istotny. 20-50k miesiecznie należy im się jak psu buda. Poza tym te 20k jak zamienisz na netto i dodasz np. niepracujaca żona + 2 dzieci to to sa g.... nie zarobki.
Herr Pietrus ---> cała twoje wypowiedź to jak zwykle zlepek kłamstw i półprawd.
"to pojechali" - nie, nie pojechali. Udział lekarzy którzy wyjechali do pracy zarobkowej jest mniejszy niż np. wśród pracowników budowlanych czy pracowników niewykwalifikowanych.
"teraz lekarz jest w szpitalu 8-13" - no więc nie, to też kłamstwo. Ale wynika ono z braku zrozumienia przez ciebie świata.
W dużym uproszczeniu lekarze specjaliści pracujący w szpitalach dzielą się z grubsza na trzy grupy. Na tych co pilnują oddziałów, tych co są na izbie przyjęć i tych którzy pracują w przychodniach przyszpitalnych. Na ogół są to te same osoby.
Przychodnie przyszpitalne mają swoje określone godziny pracy i w tych godzinach lekarz jest dostępny dla pacjentów.
Lekarze w izbie przyjęć i oddziałach szpitalnych są dostępni przez całą dobę.
"potem popołudnie w prywatnej przychodni" nie ma na świecie obowiązku pracy dla lekarzy. Lekarz podpisuje umowę o pracy ze szpitalem który płaci mu za dostępność w określonych godzinach. Pozostały czas lekarze mogą spędzać na innych zajęciach, między innymi na pracy w innych miejscach.
Słowo "prywatne" brzmi tu bardzo zabawnie, gdyż większość przychodni w których pracują ci lekarze ma kontrakty z państwem, więc są raczej państwowe niż prywatne. Przychodni naprawdę prywatnych w których ludzie rzeczywiści płacą swoimi pieniędzmi a nie płaci za nich państwo jest bardzo mało.
"nie tylko lekarze w Polsce nie mają zachodnich pensji" większość wysokiej klasy specjalistów w Polsce ma pensje porównywalne z zachodnimi, niby z jakiego powodu lekarze mają być wyjątkiem.
Zachęcam cię do ukończenia 6 letnich studiów medycznych, zdania egzaminu państwowego, odbycia rocznego stażu, poświęcenia kilku lat na specjalizację, zdania kolejnego egzaminu państwowego i będziesz również mógł zostać lekarzem i będziesz mógł pracować za stawki jakie cię interesują.
"panie z kasy w Lidlu" nie mam nic do niewykształconych kasjerek, które zostaną zastąpione w najbliższych latach automatycznymi kasami, ale porównywanie ich do lekarzy jest prymitywne, bo to zupełnie innych charakter pracy, odpowiedzialność za ludzkie życie itd.
lekarska szlachta to chamskie, prostackie określenie na ludzi którzy pół życia spędzają z umierającymi, próbując im pomóc.
W oddziałach są maks do 15, zwykle do 13, potem przychodzi zmiana na wspominamy dyżur
Mam rodzinę leczącą się w szpitalach, leżącą w szpitalach, sam niedawno leżałem i wiem doskonale w jakich godzinach ci głowni lekarze od przychodni i oddziałów pracują. Po 15:.00 nikogo poza dyżurującymi nie zastaniesz, nawet poradnie rzadko pracują dłużej
Oczywiście dyżury wypadają też czaem tej "lepszej" części kadry. Nie muszę opisywać jak ją to cieszy?
Przychodnie specjalistyczne mają zazwyczaj bardzo ograniczone kontakty z NFZ na bardzo niewielki fragment usług
Nie myśl sobie tylko, ze zabraniam lekarzom pracować ani zarabiać. Opisuje tylko jakie są realia służby zdrowia. Zastanawiam się jedynie nad tymi realiami i pewnymi granicami
No ale ty chyba jednak tak myślisz.
Rozumiem zatem , że tym postem potwierdzasz iz to mnie nazwałeś imbecylem?
Emigracja pracowników służby zdrowia z Polski jest odczuwalna od 15 lat. Według Naczelnej Izby Lekarskiej (NIL), od 2004 roku, kiedy kraj przystąpił do UE, wyjechało 10 500 lekarzy, 2000 dentystów i 17 000 pielęgniarek, pisze „Gazeta Finansowa”. Tygodnik twierdzi, że są to zaniżone dane.
Obecnie ocenia sie, ze w krajach EU +UK pracuje ponad 70k personelu medycznego z Polski. Duza czesc to emigranci, ktorzy zdobyli uprawnienia do pracy w sluzbie zdrowia juz nam iejscu.
Lekarzy w Polsce jest aktualnie ponad 100 tyś.
Z twoich danych wynika że co roku emigruje 0,5% lekarzy.
Do jest ten problem?
Może zabierzmy im paszporty?
Przedstawilem tylko dane na temat liczb personelu medycznego na emigracji.
Jako ze nie poruszalem innych aspektow tego zagadnienia, twoja odpowiedz ma moj wpis to tzw post z dupy :/
Drackula ---> to jak to co piszę jest "z dupy" to w jakim celu o odpisujesz?
"Emigracja pracowników służby zdrowia z Polski jest odczuwalna"
0.5% rocznie odczuwalne?
To nie sa moje slowa, tylko slowa NIL. NIL mowi ze jest oczuwalna, ty mowisz ze nie jest. No kto ma racje, kto ma racje.....
Bo droga lekarza specjalisty z Polski do np. Niemiec to bardzo trudna droga.
Ty patrzysz na 30 latkę wypisującą recepty staruszkom w Norwegii i mówisz lekarz. A lekarz, ten którego brakuje to specjalista ze szpitala z 30 letnim doświadczeniem. I takim ludziom nie jest łatwo wyjechać, bo mają już poukładane życie w PL.
Większość osób które wyjeżdżają do pracy jako lekarze na zachód to ludzi młodzi, a przed nimi jest jeszcze duża nauka.
Zresztą o co ci chodzi, sam podałeś te idiotyczne dane że 600 lekarzy rocznie wyjeżdża, a lekarzy mamy chyba 130 000, jaka to istotna zmiana?
Żadna, to jest niezauważalna zmiana.
A w twoim cytacie, nie ma mowy o lekarzach tylko o "pracownikach służby zdrowia" czyli również o 25 letniej dziewczynie która jako pielęgniarka pracuje od roku w szpitalu i ucieka na zachód.
A problemem jest brak lekarzy specjalistów.
200 zł za godzinę to nie jest stawka dla lekarza od recept
To stawka dla wysokiej klasy specjalisty, którego nie zastąpi się tabunem stażystów po studiach i emigrantami z Ukrainy.
To człowiek który często jest ostatnim ratunkiem dla umierających pacjentów, samodzielnie zajmuje się odziałem z nawet kilkudziesięciu ciężko chorymi ludźmi.
I taki 24h dyżur to bardzo bardzo ciężka praca, ciężka zarówno fizycznie jak i psychicznie. Bo to praca z umierającymi ludźmi.
Na zachodzie taki lekarz ma najczęściej drugiego towarzyszącego specjalistę (lub więcej), asystentów, sekretarzy, stażystów i tabun pielęgniarek.
W Polsce w małym szpitalu w nocy na oddziale jest jedne specjalista + 1 pielęgniarka na kilku, kilkunastu chorych.
Ja wiem jak to wygląda i nawet za 1000 zł za godzinę nikt by mnie do pracy w takich warunkach nie zmusił.
Bo np. dwóch albo trzech pacjentów jednocześnie zaczyna umierać a ty się miotasz między nimi próbując ich uratować. A rano przychodzi rodzina grożąca ci pozwem "że puszczą cię z torbami" bo 90 letni dziadek z 5 chorobami zmarł w nocy.
Taka praca.
Dopóki nie zmieni się w naszym kraju myślenie, że jak ktoś ma to znaczy, że ukradł to będą właśnie takie kwatki jak Pietrus, którzy myślą, że ktoś dostaje 200 zeta za wypisywanie recept i jeszcze pod stołem 200 za wincyj przeciwbólowych.
Soul - Jasne że często tak jest.
Może więc warto byłoby zamiast rządań płacowych przy okazji kolejnych protestów domagać się zwiększenia obsady, podzielić się tymi dwiema stówami z kolegą?
No bo niedoboru lekarzy specjalistów jak rozumiem nie ma? Czy jest, ale nie jest jego powodem także emigracja?
Swoją drogą, ty się czepiasz, ze skrytykowałem wysyłanie lekarzy za granicę, słynne niech jadą, czy bronisz ich, że nie pojechali?
Jak rozumiem zgadzasz się że podnoszenie stawek za dyżur niewiele zmienia?
Czy jednak za odpowiednią stawkę to i w piekle można pracować?
Herr Pietrus ---> to jest problem którego nie da się opisać i rozwiązać jednym zadaniem ponieważ jest bardzo złożony.
Czy brakuje nam specjalistów - tak brakuje, ale powodów jest wiele nie tylko finanse.
Czy powodem jest emigracja - nie, nie to jest powodem.
Powodem braku lekarzy na dyżurach są głównie warunki pracy.
Ale nie chodzi o to aby lekarzom pracowało się komfortowo, tylko o to aby pacjenci mieli dobre warunki do leczenia.
Więc poza lekarzem specjalistą, szpital powinien zadbać o pielęgniarki, asystentów, nowoczesny sprzęt itd.
Taka głupia sprawa jak sekretarze, na zachodzie prawdziwy lekarz specjalista na dyżurze w szpitalu nie zajmuje się wypełnianiem papirologii, robi to za niego zdecydowanie niżej opłacany asystent medyczny.
Lekarz specjalista za swoją wysoką pensję zajmuje się tylko tym za co mu płacą, czyli diagnozowaniem i leczeniem ludzi.
Ale państwo za mało płaci za chorego aby opieka miała być dobra.
Jest za dużo pacjentów na jednego lekarza na dyżurze. Są oczywiście oddziały gdzie nic w nocy się przez większość czasu nie dzieje. Ale tam gdzie jest problem lekarzy jest za mało.
Próbuje się to załatwić zwiększaniem stawki, ale to nie jest rozwiązanie.
Czy lekarze powinni zarabiać bardzo dużo. Tak ponieważ praca prawdziwego lekarza specjalisty w szpitalu z ciężko chorymi ludźmi, to bardzo trudna i bardzo odpowiedzialna praca do której powinniśmy mieć dla swojego dobra najlepszych ludzi.
No widzisz, i tu można z większością się zgodzić
Choć np pytanie ilu jednak wyjechało tych najlepszych a ilu rodzinnych z tych 100 tys
Problem właśnie w tym, niezależnie od tego na ile realna jest poprawa sytuacji zamiast totalnego upadku, jest to, że wszystko próbuje się zasypać kasa dla lekarzy i jeśli już jest jakiś kryzys w służbie zdro o którym się mówi, czyli taki związany z protestami lekarzy, to wysuwane są tylko lub na pierwszym planie żądania płacowe!
Co słyszymy od pielęgniarek? Ze mało zarabiają!
Coś tam się wspomina o braku ludzi na części oddziałów czy starzeniu się ludzi w zawodzie ale co widzę i słyszę ja od liderek strajku? Że im mało.
I teraz pytanie - czy te elity nie powinny wywierać innego nacisku niż tylko "daj"? Mówimy rzekomo o absolutnym topie jeśli chodzi o wiedzę inteligencję itp.
A jeśli mówimy o brakach - przecież głośno było o blokowaniu miejsc na specjalizacji... Ten system jednym przeszkadza, innym nie do końca
W Normalnym swiecie specjalista zajmuje sie tylko tym co opanowal do perfekcji - jego stawka jest zbyt wysoka (a w przypadku lekarzy umiejetnosci zbyt potrzebne) aby marnowac ja na cos, co mozna zrobic taniej, zasada ta znana jest od wiekow. Nasza sluzba zdrowia przypomina jednak ruchy niektorych gigantow growych, gdzie po serii okropnych decyzji probuja poprawic sytuacje rzucajac w CEO taczkami pieniedzy. Tylko w obu przypadkach wcale nie chodzi o jakosc i podnoszenie standardu, tylko o ugaszenie pozaru w burdelu, klient nie jest traktowany tak jak powinien, nie chodzi o podniesienie jakosci, najwazniejsze sa zyski i statystyki (nawet falszywe) ktore sa im potrzebne.
Zaden z naszych politykow nigdy nie zgodzi sie na reformy, ktore poprawia sytuacje jednoczesnie godzac w ich interesy, a tylko taka bylaby tu skuteczna... pozostaje tylko pudrowac trupa.
W Normalnym swiecie specjalista zajmuje sie tylko tym co opanowal do perfekcji - jego stawka jest zbyt wysoka (a w przypadku lekarzy umiejetnosci zbyt potrzebne) aby marnowac ja na cos, co mozna zrobic taniej, zasada ta znana jest od wiekow.
Dobrze to ująłeś, ale warto sprecyzować, że chodzi o "efektywność" pracy. Ideą specjalizacji w każdej branży jest to, że skupiając się na czymś robi się to efektywniej. Jednocześnie najlepiej jest się skupiać na tym co przynosi największą wartość dodaną. Tak jak kardiolog nie powinien marnować swojego czasu na pacjentów z przeziębieniem, tak nie powinien tego robić na papiery.
Problemem u nas w kraju jest jednak przekleństwo papierkologii i sprawozdawczości w każdej dziedzinie życia, a już szczególnie w instytucjach państwowych. Miałem okazję pracować praktycznie "na państwowym" poza służbą zdrowia i wiem, że co państwowe to nie może być efektywnie zarządzane. Specjalistycznych pracowników zawsze obciąża się biurokracją, bo na koniec dnia bossowie rozliczani są nie z realnych efektów, a z papierów. I to jest jeden z powodów dla których prawdziwi specjaliści generalnie uciekają od "państwowych" etatów, nawet gdy kasa jest bliska rynkowym wynagrodzeniom.
Zaden z naszych politykow nigdy nie zgodzi sie na reformy, ktore poprawia sytuacje jednoczesnie godzac w ich interesy, a tylko taka bylaby tu skuteczna... pozostaje tylko pudrowac trupa.
W przypadku służby zdrowia (choć nie tylko) chodzi o coś jeszcze. Rzeczywista istotna poprawa sytuacji wymagałaby często planowania na 10-20 lat w przód (np. od rekrutacji potencjalnego lekarza specjalisty na studia do zrobienia przez niego specjalizacji), bez zauważalnych efektów wcześniej, ale ponosząc koszty zmian. Horyzont planowania przeciętnego polityka to "byle dotrwać do najbliższych wyborów i je ponownie wygrać", czyli max. 5 lat. Dlatego najczęściej podejmowane działania naprawcze to tylko PRowe "gaszenie pożarów", np. rzućmy kasę i problem rozwiązany.
Jest jeszcze gorzej jeśli sobie uświadomimy, że wielu polityków wręcz nie chce wdrażać rozwiązań, których efekty byłyby widoczne po dłuższym okresie czasu. Dlaczego? Załóżmy, że wprowadzimy teraz zmianę, która spowoduje, że za 10 lat będziemy mieć 2x więcej lekarzy specjalistów, ale nie zobaczymy efektów pośrednich (przyrost nie będzie liniowy). Przegrywamy w pewnym momencie wybory, przychodzi dotychczasowa opozycja (jak np. przyszedł PiS spijający teraz śmietankę zaciskania pasa przed ich rządami) i dopiero za ich rządów widać pozytywny efekt wdrożonych zmian. Komu obywatele będą wdzięczni i którzy politycy przypiszą sobie zasługi?
W interesie bardziej pragmatycznych polityków jest zostawić jakieś "gówno pod dywanem" czy inną tykającą bombę, która wybuchnie następcom w twarz, bo potem można powrócić na białym koniu z obietnicami naprawy sytuacji.
Jeżeli bulwersuje cie stawka 200 za godzine potencjalnego ratowania zycia to nie patrz na stawki w IT :)
No i? Ilu ludzi w IT wyciąga kilkadziesiąt tys miesięcznie?
Serio tak wielu?
Oczywiście poza GOL, bo tutaj to każdy tyle zarabia :)
Widzicie tylko skrajności, 50k i więcej, a jak ktoś uważa, że kasą wszystkiego się nie rozwiąże i że to trochę absurd w tych realiach i może lepiej byłoby dać te 25-30k dwóm lekarzom albo podnieść stawki rezydentom, to od razu nosacz Janusz i na pewno chce by lekarz robił za 5k brutto.
Zupełnie jakby poza światem speców IT, lekarzy 100k I Alexa nie mogło istnieć godne dostatnie życie
Jako lekarz moge powiedzieć że Soul i Duncan w sumie wyczerpali temat, katastrofalnie niedoinwestowana służba zdrowia sprawia że lekarz jest jednocześnie w pewnych miejscach pielęgniarka, sekretarką medyczną i sanitariuszem. W ciągu dnia na pacjentów poświęcam jakieś 20% czasu max, reszta to żonglowanie papierami i telefonem w niedziałającym systemie zdrowia. Na zachodzie lekarz jest zbyt cenny żeby marnowac jego czas na wpisywanie peselu i robieniu szpitalnych rozliczeń ( bo jestem tez księgową ) zamiast tego jego zadaniem jest koncentrować się na pacjencie. U nas zostawanie po godzinach żeby nadrobić papiery to norma.
Dyżury? Pewien "elitarny" szpital w Polsce potrafi nie mieć działającego ciśnieniomierza na swojej izbie przyjęć, warunki polowe ale za to natłok pacjentów, karetki, helikopter ( jak się bawić to na całego) i teraz powiedz mi na ile wyceniasz moją pracę gdy o 2 w nocy zajmuje się ratowaniem życia osoby która potencjalnie może być Twoja babcią/matką, oraz oprócz tego mam 4 inne osoby czekające na ogarnięcie i dodatkowo jestem od 8 rano na nogach? Jestem zachłannym konowałem bo pani w Lidlu tez nie ma zachodniej pensji? Powiem Ci że za taki dyżur dostaje 8 stów - OSIEM. Kosmiczna flota prawda? Stawki 200zł/h daja miejsca gdzie nikt nie chce pracować bo warunki są tam urągające godności oraz zagrażające zdrowiu pacjenta jak i lekarza. Już nie jeden przekręcił sie na zawał.
Jeśli dla Ciebie wysoko wyspecjalizowany, absolutnie deficytowy specjalista czuwający nad zdrowiem około 30 jak nie czasem 50-60 pacjentów na oddziale i obsługujący stany ostre w nocy o północy jest wart mniej niż 200zł na godzinę to tylko współczuje tak niskiego wyceniania własnego zdrowia i własnej rodziny. Mam nadzieje że tak samo protestujesz jak gość od kładzenia płytek na 10m2 kuchni powie Ci "8k za 3 dni roboty albo wychodzę"
Ja w przyszłym roku przestaje wstawać do karetek i helikopterów o 3 w nocy, popatrzę na polski szpitalny cyrk z daleka gdyż w pewnych miejscach mentalny zaścianek jest wysmiewany a lekarz spokojnie wyciaga 20-30 tyś.
OK, generalnie rozumiem, że skoro specjalista prywatnie bierze średnio 200 zł za 15 min wizyty, to w szpitalu stawka godzinowa za dyżur i nie za dyżur też powinna wynosić min. 800 zł i właściwie nie ma tematu?
A już tak całkiem poważnie, to owszem, biurokracja jest koszmarna, absolutnie bulwersująca i nikt tego chyba nie neguje. Z drugiej strony domyślam się, że jakby dyrekcja szpitala powiedziała, ze zatrudnią każdemu sekretarkę medyczną, która też pewnie te 3-4k na rękę chce zarobić, ale muszą obciąć wam stawki za dyżur, bo się budżet nie spina, to?... No i domyślam się z tonu wypowiedzi, ze kasa wciąż wam tej biurokracji nie rekompensuje?
A i jeszcze na koniec drobna uwaga - z jednej strony wszyscy tu piszą o absolutnej elicie intelektualnej, śmietance społeczeństwa, ratujących życie geniuszach. Normlanie to bym się nawet nie czepiał, bo generalnie to jest zawód wymagający ogromnej wiedzy itd. ale skoro już tak miło sobie tutaj dyskutujemy, to nie mogę nie zapytać, jak to jest, że dla tej elity intelektualnej z umysłami przenikliwymi niczym u serialowego Dr. House'a każdy niemalże przypadek staje się ciężki? W nocy złośliwie wszyscy pacjenci mają zapaść i umierają? To chyba jak z tym koronawirusem, który dla odmiany nie zabijał w niedziele...
Nie bierz tego bezpośrednio do siebie ;P
Herr Pietrus ---> musiał byś skończyć studia, zdać egzamin państwowy, odbyć starz, zrobić specjalizację, popracować z 10 lat w szpitalu aby móc rozmawiać jak równy z równym z lekarzem o tym kto umiera i dlaczego.
I to jest właśnie ta różnica intelektualna jaka cię dzieli od lekarza specjalisty a której nigdy nie przekroczysz.
Wiesz moja żona, poza tym ze jest Internistą, ma jeszcze skończone 3 specjalizacje i nadal jej pacjenci umierają. A magia lekarza polega na tym że za te marne 200 złotych za godzinę, jest wielu ludzi którzy choć powinni umrzeć nadal budzą się rano.
I weź wymyśl mistrzu, jak lekarze to robią. Przecież wiesz wszystko na każdy temat.
że dla tej elity intelektualnej z umysłami przenikliwymi niczym u serialowego Dr. House'a każdy niemalże przypadek staje się ciężki? W nocy złośliwie wszyscy pacjenci mają zapaść i umierają? To chyba jak z tym koronawirusem, który dla odmiany nie zabijał w niedziele... Nie bierz tego bezpośrednio do siebie ;P - daruj sobie szyderę,widzę że temat Cie mocno boli, wiem że może być ciężko to sobie wyobrazić ale tak, organizmowi ludzkiemu nie można zabronić umierania - ktoś obudzi się w nocy i uwaga uwaga dostaje zawału albo udaru, w sercu dużego miasta to całkiem popularne, a po ciągłym ogarnianiu tłumów przez 16 godzin robi sie to wymagające.
Koronawirus miał niższe statystyki w weekend bo POZ są pozamykane i robią mniej wymazów ale co ja będę tłumaczył. Nie łapiesz sensu tego co wszyscy w tym wątku wypisują, specyfika zawodu jest Ci kompletnie nieznana, wyobrażenia rodem z komentarzy onetu są dalekie od prawdy
Jejku, Soul, to jest tak marny pocisk, że już adamoW pisze lepsze.
Naprawdę myślisz, że zirytujesz mnie takim prostackim poniżaniem i odwołaniem do autorytetu twojej żony? Napisz jeszcze coś o córkach po korkach u doktorów z Collegium Medicum (w sumie teraz rozumiem, dlaczego) i o ich planowanej emigracji (pewnie dlatego uczepiłeś się tak tego tematu i uwiera cię stanowisko NLL - ale tam siedzi jakiś gorszy sort medyków, więc ich autorytet można pominąć) :)
wilqu - złe wnioski wyciągasz, to jasne, że ludzie umierają, a w nocy pewnie zjawiają się głównie ci z zagrożeniem życia, a nie ci na planowe wizyty, aczkolwiek czy każdy dyżur jest tak samo wymagający, można by pewnie dyskutować... Niemniej szydera była spowodowana tym, że jak widać niektórzy bardzo mocno zadzierają nosa, ale w sumie na forum lekarzy i prezesów nie mogłem chyba spodziewać się innej reakcji :P
a w nocy pewnie zjawiają się głównie ci z zagrożeniem życia, a nie ci na planowe wizyty, aczkolwiek czy każdy dyżur jest tak samo wymagający, można by pewnie dyskutować - Pojedyncza hospitalizacja jak widać wystarczy żeby być specem w temacie i wiedzieć jak wyglądają dyżury :) Błagam trzymajmy się swoich branż/działek wykształcenia, ja wiem że jakby wpuścić typowego polaka do sterowni w Czarnobylu to zapobiegłby katastrofie, ale udawanie wszechwiedzącego w temacie który jest Ci obcy wystawia Cię na smieszność
Herr Pietrus —> ja cię chce zirytować, czy poniżać, a niby po co?
Przecież wystarczy poczytać te głupoty co piszesz aby wyrobić sobie o tobie zdanie.
Dlaczego nie mam się podpierać autorytetem mojej żony, jest fantastycznym lekarzem, z wielką wiedzą i doświadczeniem. Uratowała, lub przedłużyła życie setkom o ile nie tysiącom ludzi. W tym tygodniu dostanie za swoją prace nagrodę od władz Krakowa.
Inna liga misiu, inna niż twoja.
Zazdrość cie skręca i produkujesz te idiotyzmy.
po co mam cie atakować i kopać leżącego :)
wilqu —> ja cię podziwiam za twoją pracę i jestem ci bardzo wdzięczny tak jak wszystkim lekarzom którzy pracują na dyżurach.
Dziękuję ci, mam nadzieję że będziesz zarabiał 3 razy tyle.
Imponujące! I chwalisz się przed taką wszą internetową jak ja?
Nie no, podziwiam, że ci się w ogóle chce. Ludzi o takim statusie rzadko spotka się w ogóle w internecie! Ale mnie zaszczyt kopnął.
Trzeba przyznać, że Soulcatcher ładnie wyjaśnia w tym wątku Herr Pietrusa, czyli typowego zawistnego janusza-polaczka, bo ekspert wysokiej klasy dostanie marne 200 zł za godzinę.
Nsucyzciele uczcie się od lekarzy.
Oni mają jaja by zostawiać chorych,, a wy zdrowych uczniów baliście się zostawić :)
Jak najbardziej popieram lekarzy w walce o zarobki. Rzeczywiście: mieliśmy skrupuły, żeby zostawić uczniów, ale mimo to trzymam za nich kciuki.
I tak: dobry lekarz (specjalista) powinien dobrze zarabiać. Znam mnóstwo fatalnych lekarzy-konowałów, ale obecność patałachów wśród przedstawicieli każdego zawodu to, niestety, niechlubna norma w Polsce. To nie powinno jednak rzutować na kwestię zarobków tych dobrych, lepszych i najlepszych.
Dobry nauczyciel bierze 100-200 zł za godzinę korepetycji. Nie dziwi mnie więc fakt, że lekarz miałby brać więcej za godzinę dyżuru w szpitalu. Jestem natomiast nieco zniesmaczony faktem, że zwykła konsultacja (rozmowa bez jakichś szczególnych badań), która trwa 10-15 minut, kosztuje 200-250 zł. Ale chylę głowę przed prawami rynku. W końcu każdy, kto ma chęci, może się postarać o miejsce na studiach medycznych, a potem - po zdobyciu uprawnień, specjalizacji itd. - zarabiać krocie. :P
To samo dotyczy nauczycieli. Wszyscy zazdroszczą wakacji, ale jakoś nikt się nie kwapi do tego, żeby wykonywać zawód pedagoga.
No właśnie, czy jeśli zasypalibyśmy na państwowym lekarzy kasą, to oni wreszcie zaczęli chętniej pracować w szpitalach żeby nie było niedoborów?
Chętniej albo DŁUZEJ?
Bo doskonale wiesz, jakie są realia, ten świetny specjalista ZAWSZE pracuje dodatkowo - nawet jeśli ma etat w szpitalu - w prywatnej przechodni, a często w kilku, przez cały tydzień, dzień w dzień.
Pracuje często po 10-12 h dziennie! No i tłumaczy się to zwykle tym, że tam po prostu znacznie lepiej się zarabia i trzeba dorobić do państwowej pensji (jeśli ktoś nie uciekł całkowicie, tak jak mój ostatni okulista kilka lat temu, na prywatne usługi, rzucając posadę w "prestiżowej państwowej" klinice)
Czy jak już w szpitalu zarabialiby te 100k miesięcznie, to zwiększono by liczbę godzin na państwowym?
Tzn. wiem, są limity NFZ, więc wyzej d... nie podskoczysz, ale jednak mówi sięciągle o brakach wśród lekarzy czyli jakieś wakaty i kasa na zabiegi czy porady jednak musi być, tylko nie ma chętnych...
Ja odnoszę nieodparte wrażenie, że tych chętnych i tak by nie było, no może jakby państwowa służba zdrowia doszusowała jednak do tej prywatnej... ale nie doszusuje?
Ale obawiam się, zę i nie o warunki tu chodzi, bo np. kilku lekarzy osób z mojej rodziny, którzy jeszcze jakiś czas temu przyjmowali w prywatnych, owoczesnych przychodniach w ramach kontraktu z NFZ olali to i przeszli na same prywatne wizyty... nie zmieniając pracy, liczby pacjentów itp.
Ja zastanawiam się, czy jest gdzieś granica? Ile powinien zarabiać ten dobry specjalista? Przecież wiemy, że budżet, jakikolwiek, nawet utopijnego państwa, to nie jest worek bez dna. Jaka kwota to jest na dzisiaj OK? 200-300-500-1000 zł za godzinę?
Jasne jest, że powinien zarabiać dobrze, jasne jest, że to zawód wymagający itp. serio, nie uważam że 5 ani nawet 10 tys to jest godna miesięczna pensja dla specjalisty. I niby mało kto tyle ma, niby wszyscy biedni,
No ale może tak jest, wiec ile powinni? 5-10x tyle?
Wiadomo, że specjalistę - w każdej dziedzinie - przyciąga się kasą, nie można tego pominąć (w wielu obszarach jest w związku z tym zapewne gorzej niz w medycynie)... no więc właśnie ile?
I czy w ogóle nas na to stać? Bo jeśli uznamy, że jednak nie, prywatny sektor zawsze wygra z państwowym ,to jaka jest recepta? Ciągnięcie tej fikcji? System a'la USA? No bo w drugą Japonię to nie uwierzę... Wałęsa już nie kandyduje.
zwykła konsultacja (rozmowa bez jakichś szczególnych badań), która trwa 10-15 minut, kosztuje 200-250 zł. Ale chylę głowę przed prawami rynku.
No dobra, ja też nie lubię wyjść od lekarza lżejszy o 300 zł, ale też spójrzmy na to racjonalnie:
- lekarz ma kasę fiskalną, więc to już jest 240 zł
- lekarz musi wynająć od kogoś gabinet w skali miesiąca
- w dyżurce lekarza zawsze siedzi 1-2 panie, które obsługują wizyty i pewnie mają jakieś tam minimalne krajowe
- lekarz ma co najmniej kilka maszyn za kilkadziesiąt/kilkaset tysięcy złotych, które musiał kupić, no może na spółkę z kolegą czy dwoma
Więc tak wizyta to nie jest 300 zł do kieszeni dla lekarza co 15 minut, tylko zdecydowanie, zdecydowanie mniej. To dalej dobre pieniądze, ale weźmy pod uwagę, że to wynagrodzenie za:
- bardzo trudne i nudne studia
- ogromną odpowiedzialność, moralną, ale i prawną
- ciężkie warunki pracy w stresie
- budowanie przez lat renomy, czyli raczej dobre wykonywanie zawodu
- kilka lat głodowych wynagrodzeń
Moim zdaniem lekarze w Polsce zarabiają ok, ale to nie jest tak, że są milionerami - najlepszym po czterdziestce ostatecznie udaje się dorobić statusu, choć dalej daleko im do dobrego przedsiębiorcy czy innego white collar.
"- lekarz ma co najmniej kilka maszyn za kilkadziesiąt/kilkaset tysięcy złotych, które musiał kupić, no może na spółkę z kolegą czy dwoma"
Nie bądźmy naiwni. Takie rzeczy robi się na państwowym.
Nie, nie popieram krucjaty autora.
Raczej "Zależy od specjalizacji i zakresu usług"
Ale za zabiegi nie płaci się trzech stów.
A z badaniami to patrz wyżej. Wiele specjalizacji opiera się głównie na labo albo obrazowych, które i tak są domeną przychodni, a nie jednoosobowych gabinetów przecież.
Mohen, zazwyczaj jest tak, że lekarz nie tyle ma swój gabinet, w którym wykonuje skomplikowane badania, używając koszmarnie drogich maszyn, ile pracuje w prywatnej (i często współpracującej z NFZ) placówce. W moim regionie takie dwa główne molochy to AllMedica i MedicalClinic Podhale. Koszty, o których mówisz, spadają w znacznej mierze na właściciela prywatnej przychodni, ale również nie do końca w taki sposób, w jaki to opisujesz. Utrzymanie budynku, prąd, recepcja itp. - tak. Ale co do maszyn... Płacisz 200-300 zł za wizytę (rozmowę z lekarzem), a nie za badania, które są zawsze dodatkowo płatne. Rachunek wynosi więc 200-300 zł + koszt poszczególnych badań (maszyny pracują w ten sposób na siebie). To samo dotyczy zabiegów itp. Normalka. W skrócie: koszt konsultacji to koszt konsultacji. Za wszystko, co nie jest rozmową, płacisz dodatkowo.
Z kolei z typowo "prywatnego" gabinetu jednego lekarza (a nie z "prywatnej" przychodni) na poważne badania praktycznie niemal zawsze odsyła się od państwowego szpitala, gdzie - po uiszczeniu opłaty za prywatną konsultację - łatwiej znajdziesz miejsce w kolejce albo nawet zostaniesz przyjęty bez kolejki (po ponownej wizycie u tego samego lekarza, ale tym razem już w szpitalu). Tak się prezentuje "darmowa" opieka zdrowotna w naszym kraju.
Zresztą na pewno doskonale o tym wszystkim wiesz.
I powtórzę, żeby była jasność i żeby ktoś nie pomyślał, że psioczę na zarobki lekarzy: uważam, że specjaliści w szpitalach powinni dobrze zarabiać. I mówię to jako podatnik, który składa się na ich pensje.
Jest na to złoty środek aby wilk był syty i owca cała. Jeśli dla Pietrusa i innych przeszkadzają zarobki lekarzy to najlepsze co mogłoby się stać to całą służbę zdrowia sprywatyzować. To czy cię stać na leczenie "darmowe" wynikałoby tylko z wielkości i zakresu twojej polisy i opłacanych składek, bez składkowcy płaciliby całe sumy lub chodzili po pomoc do księdza lub szamana. Popatrz jaka by była idealna sytuacja płacił byś za to co faktycznie otrzymujesz :)
E tam, w USA jest chyba masa "prywatnych" szpitali i sfrustrowanych dyrektorów, a razem z nimi lekarzy, ciułających zbiórki, bo dotacje w ramach NHS mizerne.
No i jak prywatyzować, to oczywiście także studia! https://www.shemmassianconsulting.com/blog/medical-school-tuition
50k zł za semester to myślę będzie uczciwa cena?
Nie chodzi o podwyżki tylko o napuszczanie jednych na drugich. Skłóconymi baranami łatwiej rządzić.
Problemem nie jest to, że lekarz zarabia 200zł za godzinę i zupełnie niepotrzebnie się tego uczepiłeś. O tych podwyżkach nie zdecydowali politycy, o podwyżkach zdecydowały osoby odpowiedzialne za prowadzenie szpitala. Osoba odpowiedzialna za szpital odpowiada za funkcjonowanie swojego szpitala, a nie za naprawę publicznej służby zdrowia. Jeżeli szpital przestaje funkcjonować, bo nie ma komu pracować, to tak, rzuca pieniądze, bo po prostu potrzebuje dodatkowych osób na teraz.
Więc twój pomysł "Może więc warto byłoby zamiast rządań płacowych przy okazji kolejnych protestów domagać się zwiększenia obsady, podzielić się tymi dwiema stówami z kolegą?" się nie uda, bo nie ma żadnego drugiego kolegi. Brakuje lekarzy. To nie jest tak, że te podwyżki to jest próba uratowania NFZ. Każdy szpital po prostu próbuje jakoś w miarę swoich możliwości prowadzić swoją placówkę.
Problemem jest to, że rząd nie prowadzi żadnych kroków co do poprawy funkcjonowania służby zdrowia. Tu nie ma żadnego "zamiast". Że zamiast tych dwóch stów można by coś innego zrobić. Rząd nic nie robi. Kilka szpitali po prostu próbuje przetrwać w ciężkich polskich warunkach. Tyle.
No ale jak tych lekarzy nie ma wcale, to nawet za 1000 zł nie przyjdą, bo ich nie ma.
Chyba że są, tylko odeszli do prywatnego sektora.
Przecież nie przekwalifikowali się na glazurników... chyba? :)
Oczywiście, ktoś powie - wolny rynek i trzeba konkurować ceną.
Czyli prywatnie na samych poradach (Tak, są szpitale prywatne, ale takich ogólnych to raczej niewiele, popularne są raczej pewne dziedziny - ortopedia, okulistyka, chirurgia plastyczna, reszta to raczej nisza) zarabia się aż tak dobrze? W sumie biorąc pod uwagę stawki, to możliwe...
Moja mama całe życie przepracowała jako chirurg dziecięcy II stopnia w państwowych szpitalach. Pracowała 8h + dyżury. Pracowała w największych warszawskich szpitalach. Całe życie na umowie o pracę (nigdy na kontrakcie). Od 2 lat jest na emeryturze. I tak jak patrzę na jej przebieg życia zawodowego i jej emeryturę to stwierdzam, że te 200 zł (których nigdy nie miała) to i tak śmiech na sali przy tym co Ci ludzie robią dla społeczeństwa w warunkach przy których w życiu byś nie chciał pracować.
Nie rozumiesz kompletnie tego "biznesu" i niestety, ale zarzuty wobec Ciebie, że głównie czerpiesz wiedzę z Onetu są słuszne ;)
Trzymam kciuki, aby pensje lekarzy rosły w górę.
W czym problem? Wystarczy przerobić szkoły biznesu w szkoły felczerskie i rynek sam się ureguluje, bo będzie pełno fachowców. Nie każdy lekarz musi być wysokiej klasy doktorem.