Kazdy chyba ogladal filmy Sci Fi typu Gwiezdne Wojny czy Star Trek, czy inne w ktorym to zalogi statkow kosmicznych leca z niewyobrazalnymi predkosciami ku gwiazdom i niczym za pomoca magicznej rozdzki nagle znajduja sie wiele lat swietlnych od ziemi a nawet po drugiej stronie galaktyki.
Niektore statki kosmiczne zeby pokonac gigantyczne kosmiczne odleglosci leca z wielokrotnymi predkosciami swiatla a inne zaginaja czasoprzetrzen tak ze moga sie znalesc w mgnieniu oka nie tylko w dowolnym miejscu Drogi Mlecznej ale nawet po drugiej stronie wszechswiata.
Ale czy to faktycznie takie proste aby osiagnac nawet ta predkosc swiatla i jej nie przekraczac?
Niestety, rzeczywistosc jest brutalna. Wedlug znanej teorii wzglednosci zadne fizyczne obiekty typu nasz super, hiper zaawansowany technologicznie statek kosmiczny nie moze osiagnac predkosci swiatla, czyli fotonu pedzacego w prozni.
A nawet jakby udalo nam sie zlamac znane nam prawa fizyki i taki statek zostanie stworzony, to i tak nam on nic nie pomoze.
Do najblizszej nam gwiazdy Proxima Centauri doleci dopiero po okolo czterech latach.
Do Betelgezy, gwiazdy ktora bedzie najblizsza nam supernowa w przyszlosci, doleci za 640 lat. Do gwiazdozbioru Perseusza podroz zajmie ponad 4000 lat.
Do najblizszej galaktyki Andromedy jest juz ponad 2.5 miliona lat swietlnych a do najdalszego obiektu jaki kiedykolwiek zostal odkryty, galaktyki GN-z11 dzieli juz nas 13,4 mld lat swietlnych.
A przeciez trzeba wyslac informacje. Hej my juz tu jestesmy, imprezujemy i pijemy browary! Co tam u was slychac na Ziemi?
Jesli beda w poblizu Proximy Centuari, to krotka wymiana zdan za zycia czlowieka bedzie jeszcze mozliwa. Ale w poblizu gwiazdy ktora znajduje sie 10000 lat swietlnych od ziemi, to czy ktokolwiek odbierze taka informacje?
Ale nawet jak statek kosmiczny mozna rozpedzic do predkosci swiatla to jaka ilosc energii trzeba bedzie zuzyc? W ciagu sekundy takiego lotu, to wiecej niz ludzkosc do tej pory wyprodukowala. Byc moze nawet trzeba bedzie przeksztalcic energie calego slonca ale na ile to wystarczy? Czy doleci chociaz do Proximy?
Sa inne pytania i przeszkody. Kto wytrzyma takie przeciazenia podczas takiego lotu?
Przestrzen kosmiczna nie jest pusta. Kraza w niej biliony, bilionow roznego rodzaju meteorytow i kosmicznych skal. Nawet uderzenie meteorytu w taki statek wielkosci milimetra moze wyrzadzic gigantyczne szkody i doprowadzic do calkowitego zniszczenia naszego hiper statku!
To tylko nie wiele przeszkod na jakie trafimy jesli bedziemy chcieli poleciec do gwiazd, dlatego uwazam ze nie osiagniemy takiego poziomu i na zawsze czyli do wyginiecia gatunku ludzkiego bedziemy uwiezieni w naszym malutkim miasteczku ktory nazywamy ukladem slonecznym.
No ile bedziemy jako ludzkosc w stanie egzystowac? Moze zostalo nam kilka dekad a moze setki lat, tysiace, miliony, miliard?
Nawet jak ktos dozyje dnia w ktorym slonce zacznie zamieniac sie w czerwonego olbrzyma to zycze im aby umarli szybko i bezbolesnie, chociaz znajac zycie pewnie beda umierac w nie wyobrazalnych wrecz cierpieniach.
Ale to juz jest gdybanie i filozofanie na inny odrebny watek.
Problemy pierwszego swiata...
W XIX w naukowiec scisle i pewne obliczyl, ze w XX wieku w calej Francji zabraknie owsa by wykarmic paryskie konie wykorzystywane w transporcie, a ich odchody pokryja ulice warstwa gruba na pol metra. A to na podstawie trendu warostwoego koni w Paryzu i duzo mniej wzrostwego trendu wzrostu upraw owsa.
Czarno na bialym wyliczyl.
Pewien Anglik wyliczył, że w 2139 roku na świecie będą sami wariaci. Czyli trzeba się spieszyć.
Ja osobiscie uwazam, ze my jako gatunek wyginiemy. Nie przejmowalbym sie wiec tym czy wylecimy z ukladu slonecznego.
No nie wiem czy nigdy, ale na pewno nie przez jeszcze bardzo długi czas.
Strzelam, tysiące lat.
Bo tu nie chodzi o prędkość światła, a zakrzywienie czasoprzestrzeni. Taki statek może działać.
Nie wiadomo jakie technologie pojawią się za 100, 200 lat. Być może wskoczymy w czwarty wymiar i będziemy mogli skakać do każdego miejsca we wszechświecie. Poza tym do podtrzymania prędkości nie trzeba energii. Czyli obiekt raz rozpędzony do prędkości zbliżonej do prędkości światła nie będzie potrzebował żadnego napędu. Nie zużyje więc ani trochę energii ani w ciągu sekundy, ani w ciągu roku. Przeciążenia też nie wystąpią jeśli na obiekt nie działają żadne siły, nawet jeżeli porusza się z dużą prędkością.
Martwi (zaatanawia) inna kwestia. Zakładamy że kosmos nie ma granicy jaką można by było obecnie wyobrazić czy ustalić. Ciekawe i przerażające...
Skoro mamy nieskończenie szans na istnienie innego życia w innym czasie, to czemu uznajemy Nas za jedynych poszukiwaczy innych ras i wymagamy tego od siebie samych.
Przy nieskonczonych opcjach nawiązania kontaktu od innych - nie mamy, zgodnie z powszechną wiedzą, NIC. To jeszcze bardziej odbiera nadzieje na powodzenie. Nikomu się nie udaje eksplorowac kosmos.
Nawet nie jesteśmy w stanie zbadac naszej planety. Jest tyle ciekawych rzeczy na dnach oceanów, murz, czy pod ziemią. Nie mamy technologii. I nie tylko my, bo mogą istnieć rasy wyprzedzające nas o miliony czy miliardy lat a słychać tylko ciszę i szum
Żyjemy w niewiedzy/zakłamaniu. Żaden tu na forum nie zna choćby funkcji i czasu powstania piramid, tych na powierzchni i tych pod ziemia czy w oceanach
Co do zużycia energii przez przyszłe wahadłowe martwi zużycie GPU dochodzące do 1kW :D
Buszmeni gdzieś w dżungli, nasluchujac (i nie slyszac) dzwiekow tam-tamow innych plemion, mogliby uznac, ze sa jedynymi ludzmi na swiecie...
Ależ o piramidach wiemy naprawdę sporo. Taka na przykład piramida Cheopsa została ukończona ok. 2560 p.n.e. i miała służyć jako grobowiec dla ówczesnego faraona. Budową piramid egipskich zajmowali się wykwalifikowani robotnicy i prawdopodobnie była to też forma prac publicznych dla biedoty. A że później nie budowano piramid? Budowano, ale mniejsze bo Egipt pogrążał się w coraz większym kryzysie, pojawiało się wielu wrogów za granicami i faraonów po prostu nie było stać na to żeby budować sobie ogromne grobowce.
Naprawdę nie rozumiem czemu niektórzy tak się uczepili tych piramid i myślą że maja one jakiś związek z kosmitami czy magią(?), podczas gdy były to zwykłe budowle budowane przez wielką cywilizację, jaką wówczas był Egipt i mające ukazywać potęgę władzy i państwa.
Tylko, ze ten paradoks ma juz calkiem niezle rozwiazania, glownie zwiazane z czasem:
- krotka obecnosc zycia rozumnego na ziemi,
- ekstremalnie krotki czas poslugiwania sie falami radiowymi, 100 lat
- nasluchiwanie SETI jeszcze krotsze, do tego obarczone limitami, czyli nawet jak znajdzie sie jakis ciekawy sygnal, np. 'wow', to nie do konca wiadomo skad przyszedl i teleskopy juz nasluchuja inne miejsce.
Do tego fale radiowe jako takie nie sa najlepszym sposobem. Teraz trendem jest poszukiwanie biosygantur i technosygnatur, bo sa to metody obiecujace lepsze rezultaty.
Wydaje mi sie, ze ten caly 'paradoks' narodzil sie za antropocentrycznego podejscia: jestesmy tacy swietni i osiagnelismy tak wiele, znamy wszechswiat wiec powinni i nas poznac i docenic. A prawda jest taka, ze wszechswiat jest ogromny, a krotka obecnosc ludzi na ziemi plus podstawowy poziom techniczny oznaczaja, ze jestesmy na poczatku drogi.
p.s.
nie obrazilbym sie, gdyby jutro obcy skontaktowali sie z nami i wtedy bym sie mylil. Gorzej jak by to byli obcy z 'Autostopem przez galaktyke' oglaszajacy koniec naszej planety, bo im przeszkadzamy w projekcie intergalaktycznej drogi.
A po co chcesz wymieniać z Innymi informację?
Według teorii Ciemnego lasu lepiej sie nie wychylać.
Można dostać bencki:)
Jesteśmy obecnie o krok od kolonizacji następnej planety. Krok to ok. 100-200 lat, zapewne w ok. 3000 roku skolonizujemy już inne miejsce możliwe do kolonizacji w naszym układzie. 4000-5000 to zapewne utrzynanie orbitalnych stacji gdzie też będzie życie. 10000-15000 to już zapewne loty dalsze. Do "śmierci" słońca pozostało ok. 5mld lat, z tego ziemia będzie zdatna do zamieszkani ok 3.7mld potem bedzie za ciepło. W odległości 20 lat swietlnych masz Gliese 581d. Na tym dwukrotnie większym od naszej planety ciele niebieskim temperatura będzie odpowiednia dla żywych organizmów aż przez 55 miliardów lat.
Na pewno rozsyłanie paradoksu Fermiego powinno być karalne. Co za defetyzm. W tych kwestiach nie mamy innego wyjścia. MUSIMY być naiwni.
Chciałbym zauważyć że już opuściliśmy Układ Słoneczny. Voyager 1 jest w strefie międzygwiezdnej gdzieś tak od 8-9 lat.
A jeśli chodzi o załogowe loty - też nie potrzebujemy prędkości światła żeby opuścić układ słoneczny. Alpha Centauri jest oddalona o ok 4 lata świetlne od nas co oznacza że z prędkością światła lecielibysmy tam 4 lata ale z tego co kojarzę już teraz dysponujemy odpowiednią technologią aby dotrzeć tam w akceptowalnym dla człowieka czasie. Problemem jest kasa która by musiała iść w konstrukcję statku i promieniowanie na które załoga byłaby narażona przez te kilkanascie-dziesiąt lat lotu.
Myślę, że najdalej w ciągu 100-200 lat skolonizujemy Marsa i księżyce Jowisza a potem spojrzymy w kierunku Alpha Centauri.
Nie ma szans.
Żadnych.
Chyba że jakaś kosmiczna przełomowa technologie opracujemy o której teraz nawet nie mamy pojęcia.
Nie ma odpowiednich minerałów na naszej planecie, żeby stworzyć odpowiedni pojazd latający, który osiągnie prędkość możliwą do opuszczenia układu słonecznego w akceptowalnym dla człowieka czasie. Jedyna opcja, to czekanie aż ktoś z innej układu ma możliwość to stworzyć i za milion lat tu przylecieć do nas.
Na razie nawet nie ma takiej opcji. To znaczy pewnie gdyby się uprzeć to bylibyśmy w stanie zbudować statek, który doleciałby do Proximy czy innej Gwiazdy Barnarda tylko, że byłaby to misja w jedną stronę bez żadnej korzyści dla tych co tu zostają. I pewnie w najlepszym razie skończyłoby się jak w "Non stop" Aldissa.
Potrzebny jest jakiś przełom w nauce większy niż półprzewodniki. I do tego jakaś teoria fizyczna, którą da się zastosować w praktyce. Te co mamy teraz są niby w porządku ale według nich nie mamy pojęcia z czego tak naprawdę składa się Wszechświat(ciemna materia i ciemna energia). Bez czegoś nowego będziemy sobie latać na Marsa i tyle.
Szkadow jakis czas temu ominal wiekszosc hinsonskich problemow. Naped na podstawie jego pomyslu moglby byc budowany jak Starlinki.
https://www.researchgate.net/publication/226165591_Stellar_Engines_and_the_Controlled_Movement_of_the_Sun
Troche hard sci-fi
Póki co to nie zbadaliśmy w 100% nawet naszej planety - np. głębin oceanicznych, rowów... Co do opuszczenia US lub - dalej - galaktyki - na pokładzie statku z ludzką załogą przy obecnej technologii nie ma szans rzecz jasna, ale jeśli postęp technologiczny będzie w kolejnych stuleciach taki jak w poprzednim to bardzo możliwe, że w końcu powstanie jakaś przełomowa dla transportu kosmicznego technologia, odkryty naturalny tudzież zsyntetyzowany i ustabilizowany jakiś nowy pierwiastek o potrzebnych właściwościach i dalej już pójdzie to ekspresowo. Sci-fi? Pewnie tak, ale gdybyśmy się z roku 2021 cofnęli do 1921 z całym posiadanym sprzętem i pokazali ówczesnym ludziom to nawet Einstein by się zesrał, o 1821 nie wspominając. A to tylko 100-200 lat. Raptem nieco ponad 500 lat temu ludzie zastanawiali się czy Ziemia może być okrągła i nazywali wariatami tych, którzy odwazyli się to sprawdzać. "Chyba nigdy" to zatem dosyć odważne sformułowanie :)
Nikola Tesla był większym geniuszem niż Albert Einstein, który w dużym stopniu bazował na wiedzy Tesli. Ale oboje wyprzedzili czas o 200 lat. Nic nie dałoby, że pokazałbyś im sprzęt dzisiejszy. Nie zrobiłoby to na nich żadnego wrażenia, bo mieli otwarty umysł i w głowie wynalazki jakie do dziś nie powstały, bo są nadal ograniczenia. Dzisiejsze zabawki co najwyżej zaimponowałyby Leonardo Da Vinci, który żył ok 500 lat temu i o nich mówił, że będą w przyszłości możliwe. Tesla nieoficjalnie pracował przy 700 patentach, a oficjalnie opublikował 300. Także wszystko przyjąłby na klatę i raczej obecni geniusze jemu kłanialiby się ile zrobił dla ludzkości. Poza tym oni nie odeszli wcale tak dawno. Tesla w 1943, a Einstein w 1955. Także daleko do 100 lat temu.
Marsa pewnie skolonizujemy między 2100-2200.
Nasz układ słoneczny może i zbadamy do końca tego tysiąclecia 2200-3000 n.e., ale podróże poza układ słoneczny, by poznać całą naszą galaktykę to wyższa szkoła jazdy. I może zająć kolejne 10-50 tys. lat :)
Postęp technologiczny i ogromne przełomy w dziedzinie nauki otworzą większe możliwości.
Druga kwestia kruchość naszego ciała - mała odporność na promieniowanie kosmiczne, ciśnienie, temperatury, mała odporność psychiczna na warunki panujące w kosmosie.
Badane są niesporczaki czemu są najbardziej odporne z wszystkich żyjących stworzeń na b.wysokie i b.niskie temp., wysokie i niskie ciśnienie, promieniowanie kosmiczne. W tym może być klucz - delikatna zmiana DNA. Otworzy możliwości. Postęp w medycynie ciągle idzie do przodu.
Druga kwestia kruchość naszego ciała - mała odporność na promieniowanie kosmiczne, ciśnienie, temperatury, mała odporność psychiczna na warunki panujące w kosmosie.
Wszyscy zakładają, że poza układ słoneczny sami polecimy "fizycznie". Ja w ludzką kolonizację Marsa i ewentualnie innych obiektów w naszym układzie też wierzę (w opisanych przedziałach czasowych), ale poza układ słoneczny pewnie raczej wyślemy jakieś zaawansowane SI w pierwszej kolejności.
Nikola Tesla był większym geniuszem niż Albert Einstein, który w dużym stopniu bazował na wiedzy Tesli. Ale oboje wyprzedzili czas o 200 lat. Nic nie dałoby, że pokazałbyś im sprzęt dzisiejszy. Nie zrobiłoby to na nich żadnego wrażenia, bo mieli otwarty umysł i w głowie wynalazki jakie do dziś nie powstały, bo są nadal ograniczenia.
Oj, na pewno byliby pod wrażeniem - zobacz, taki wizjoner i wynalazca jak Tesla jednak umarł przed wynalezieniem, a co dopiero przed zbudowaniem czegoś tak podstawowego i jednocześnie genialnego w swojej prostocie jak tranzystor. A od samego wynalezienia tranzystora do jego zbudowania też trochę czasu minęło, bo po prostu technologia nie pozwalała. A gdy już go zbudowano to zanim wykorzystano go przemysłowo na dużą skalę to minęło znowu sporo czasu. A dzisiaj w kieszeni nosisz coś co ma miliony tranzystorów w każdym układzie scalonym i w zasadzie taki tranzystorek jednak zmienił całkowicie świat. Ile takich drobnych rzeczy wystarczy, by popchnąć świat po raz kolejny tak mocno do przodu by jednak poważnie myśleć o podróżach międzygwiezdnych? Pewnie wiele. Wynalazców teoretyków, fantastów i ludzi generalnie światłych mamy dzisiaj całe multum, gorzej z realizacją tych planów. Ale wszystko w swoim czasie. Czas mamy (jako ludzkość), i to sporo, pod warunkiem, że się wcześniej sami nie wybijemy lub nie spuścimy sobie jakiejś katastrofy na głowy.
Co do technologii: na razie nie wiemy. Napęd Alcubierra pozostaje możliwością jedynie teoretycznie i raczej prędko go nie zbudujemy.
Ale wiecie co?
Mamy czas. To znaczy czy jako cywilizacja mamy czas to nie wiem, ale jeśli opuścimy US w śmiesznie krótkiej perspektywie powiedzmy 10,000 lat to spoko. A 10,000 lat rozwoju technologii powinno rozwiązać ten problem.
My się dopiero co na Marsa szykujemy i nikt nie wie, czy to będzie sukces, a Ty już chcesz do Andromedy uciekać?
Sam bym chciał, ale to nie za naszego życia. technologia pędzi jak głupia, wiec nie wątpię, że za wiek, czy dwa uda się uciec z galaktyki.
A czy bedac poza Ukladem Slonecznym, bedzie mozna pobierac swiadczenie 500+ na dziecko i odprowadzac skladki na ZUS?
Konwencjonalny lot, nawet z prędkością światła, nie ma sensu w podróżach międzygwiezdnych. Jedynie zakrzywianie czasoprzestrzeni czy cuś. Inaczej tego nie widzę. Co, będziemy hibernować setki, tysiące lat? Głupota.
Slyszales o relatywistycznym zwolnieniu czasu?
Pomine fakt, ze "z szybkoscia swiatla" nie da sie leciec, choc rozumiem o co ci chodzi..
Ale dlaczego zakladasz, ze stale bedziemy zyc te smieszne 100 lat? A moze np. skopiuja cie na jakas matryce i po 10.000 latach wpisza to do wyhodowanego klona, identycznego jak ty? Albo bedziemy zyc 10.000 lat? A?
Jeśli go skopiują, to już nie będzie on.
Ska to idiotyczne przeświadczenie, także w s-f, ze skopiowanie "kogoś" na dysk komputera albo do świadomości jakiegoś robota przedłuża JEGO życie?
Wraz ze śmiercią twojego mózgu umierasz. Twój klon to nie będziesz ty, kopia twojej świadomości to też już nie będziesz ty.
Jak ktoś tu kiedyś słusznie zauważył, jeśli teleportacja miałaby polegać na kopiowaniu/przenoszeniu właściwości atomów na inne atomy, to teleportacja ludzi byłaby masowym ludobójstwem.
Wiem, wiem, tez czytalem "Summa technologiae" Lema i jego "Dialogi". Ale fantazujemy sobie, wiec czemu nie. Pomine juz ze skopiowania osobowosci jest raczej niemozliwe i takie tam.
Chodzilo mi tylko to, ze patrzymy na problem z punktu dzisiejszej technologii. 100 lat temu uwazano, ze pasazerskie loty transaltantyckie to mrzonka i takie tam.
Mysle ze damy rade, obecnie to sie wydaje niemozliwe bo nie mamy wystarczajacej wiedzy. To jest tak jakby kilkaset lat temu powiedziec, ze nie da sie wyslac informacji w milisekunde, bo przeciez listonosz tak szybko nie dojedzie. Odkryjemy brakujacy puzzel i ruszymy
Oczywiście, że kiedyś opuścimy jako ludzkość Układ Słoneczny (no chyba, że do tego czasu wszyscy się wybijemy, co nie jest wykluczone ;p). Każde mijające dziesiątki lat przynoszą nam rozwój technologiczny, więc finalnie zaczniemy "bawić się" w odległe podróże kosmiczne. Początkiem będzie oczywiście opanowanie całego Układu Słonecznego, a później pójdziemy także dużo, dużo dalej. Nie jest to oczywiście kwestia dziesiątek, czy nawet setek lat, ale zważając na fakt iż Ziemi pozostało jeszcze dobrych kilka milionów lat (zakładając, że jednak jej nie zniszczymy) istnienia można z pewnością przypuszczać, że eksploracja Wszechświata jest jedynie kwestią czasu.
Dla tych co dalej mysla ze podroze kosmiczne to beda latwe jak przelot samolotem z Europy do Ameryki Polnocnej nawet w bardzo dalekiej przyszlosci to polecam obejzec ta dwugodzinna rozmowe na Atrofazie.
https://www.youtube.com/watch?v=FhE9NStekbI&t=1s
Nie ma co tez porownywac podrozy kosmicznych do podrozy statkami miedzy kontynentami, kiedy to kilka wiekow temu Kolumb wyplynal w szalencza podroz i doplynal do obu Ameryk.
To zupelnie inna liga i niewyobrazalne wrecz odleglosci ktore trzeba pokonac aby dostac sie tylko do najblizej gwiazdy.
Naukowcy juz obliczyli ze Sonda Voyager 1 zblizy sie do Proxima Centuari za okolo 17000 lat!
Nie tylko problem to zbudowanie wydajnego silnika, ktory potrafilby sie poruszac z predkoscia bliska swiatlu ale wiele innych przeszkod a jedna z nich jest nie wymieniona wczesniej przeze mnie dylatacja czasu!
Dla lecacych na Proxime zalogi astronautow czas bedzie plynal zupelnie inaczej niz dla ludzi oczekujacych od nich wiadomosci na Ziemi, czy nawet ich powrotu!
Jest to zjawisko ktore najprosciej mozna wytlumaczyc w ten sposob:
Im szybciej porusza sie obiekt w przestrzeni kosmicznej tym wolniej porusza sie w czasie.
Im szbyciej poruszasz sie w przestrzeni kosmicznej, tym szybciej mija czas (wzgledem obserwatora na ziemi).
Mozna tez powiedziec ze kazdy obiekt we Wszechswiecie ma wlasny czas i wlasny zegar ktory dla niego tyka.
I tak gdyby zaloga astronautow lecialaby z predkoscia bliska swiatlu do Proximy to dla nich podroz moglaby zajac kilkanascie godzin a dla nas Ziemi to mogloby to byc juz np 8 lat.
Nie pamietam tytulu, ale kiedys czytalem ksiazke/opowiadanie. Gdzie wlasnie do jakiegos ukladu polecial statek pokoleniowy. Lecial on 200-300 lat. Po doleceniu do tej planety okazalo sie, ze ludzkosc skolonizowala ta planete 100 lat wczesniej, dzieki uzyciu duzo szybszych statkow. Generalnie mogloby sie okazac, ze wyslana misja mogla by wrocic na Ziemie, aby nikogo nie zastac. No, a napewno nie zyli by juz wszyscy, ktorzy byli obecni przy starcie tej misji i zostali na Ziemi. Nasz Lem napisal ksiazke "Powrot z gwiazd" w ktorej kosmonauci wracaja z misji dla nich trwajacej 10 lat. Dla ludzi na Ziemi 127. Polecam przeczytac bo to bardzo fajna powiesc.
Najpierw wyślemy sondy, które przy odrobinie szczęścia dotrą do Proximy za naszego życia. Breakthrough Starshot się kłania.
Na szczęście na początku 20 wieku ludzie nie myśleli o tym jak trudno jest stworzyć maszynę latająca, tylko ja stworzyli.
Człowiek rozmnaża się tak szybko że potrzebuje nowych planet, ale mi się wydaje że możemy nie zdążyć. Chyba że po IIIWŚ , która jest nieunikniona ludzie zmądrzeją i pójdą nową drogą rozwoju. Zwłaszcza jeśli wojnę przeżyje tylko np milion ludzi. Kwestia tez tego kto przeżyje bo jak wiemy na świecie są degeneracji, którzy mają za nic ludzkie życie i co gorsza oni potrafią przetrwać w każdych warunkach jak karaluchy.
Nie zmadrzejemy A jeśli to na chwilę A później obierzemy kierunek ten co zwykle.
I prędzej czy później wyginiemy. Naturalna kolej rzeczy.
Nigdy nie mów nigdy. Technologia idzie do przodu. Zawsze też jest opcja przeniesienia jaźni do formy mechanicznej. Wtedy czas, grawitacja, temperatura i promieniowanie będzie miała mniejsze znaczenie.
To właśnie ciekawy temat. Czy wówczas ludzie walczyli by ze sobą jak w Transformers? Może tylko o "zasilanie". Problem w tym że "mechanika" oznaczała by brak popędu płciowego , który przyczynia się do tego że ludzie się rozmnażają - plusem był by brak przeludnienia. Czy wówczas człowiek rozwinął by jakąś nową formę rozmnażania "duchowego"? To wykraczało by poza za wszystko co przeciętny człowiek uznaje za prawdę. Prędzej był by scenariusz , który mówi że sztuczna inteligencja będzie tym co nas zastąpi tylko żeby coś działało musi mieć cel elastyczny a nie jak robot sprzątający robiący po wieki to samo. Z drugiej strony ludzkość robi podobnie , jedyne co się rozwija to sposoby dochodzenia do celu + filozofia ale dla sztucznej inteligencji filozofia była by czymś innym.
AJa tam jestem zdanie,że jak reaktory fuzyjne zaczną działać perfekcyjnie, to technologia kosmiczna będzie kosmiczna ;) Ogólnie uważam że jako gatunek i tak zginiemy,na ziemi.I to w przeciągu 100 -200 lat.Na pewno nie w takiej ilości. W sumie to już w 2100 ziemia będzie zdewastowana. A ludzi będzie 3 mld mniej. Oczywiście może być tak,że ogarnie się wiele rzeczy, i w wszystkich regionach będzie powiedzmy miejsce do życia,bo tak żeby wszyscy mieli się dobrze, jest niemożliwe do osiągnięcia, z wielu powodów. Jednym z nich jest to,że niewolnicy dalej są i dalej muszą być.Tyle że teraz dostają 2 dolary...
Ale jednocześnie sądzę,że do tego czasu, uda się przesiedlić na księżyc i na marsa.Do momentu wyniszczenia ziemi, na księżycu powinno być 3 mln ludzi, na marsie kilkadziesiąt milionów . Może ktoś wynajdzie system komór sennych, i pokusi się na podróż do układu alfa Centauri. Ludzkość na pewno kiedyś opuści układ słoneczny. Tyle raczej nie na masową skalę,bo myślę że mars to nasz maks. Stwórcy czy jakaś tam moc tego bajzlu,zrobiło może tak,że nie da się opuścić układu.W sensie żyją inne powiedzmy rasy,i oni też nie mogą wyjść po za swój układ słoneczny. Oczywiście w naszym układzie mogą być rozumne istoty,ale jest to mniej możliwe. Ale wszystko jest możliwe. Tak naprawdę, technologia w bunkrach już jest dawno z kosmosu.Skoro CIA oddaje tak zaawansowany teleskop NASA,bo uważa go za przestarzały ;D Takie aparaty cyfrowe były już dawno,ale nie wprowadzono ich na rynek, bo były jeszcze zbyt drogie, no i rynek klisz był zbyt duży. Np teraz rynek drzewny przesadza,więc nagle rynek konopny rośnie w siłę.
Dla mnie największym problemem, który właściwie się pomija przy okazji takich luźnych dywagacji, jest wspomniana już dylatacja czasu.
Jeśli teoria względności nie zostanie w tym zakresie obalona, jeśli nie nastąpi jakiś przełom, to nawet gdybyśmy wynaleźli napęd "nadświetlny", nawet gdybyśmy nauczyli się zakrzywiać przestrzeń wokół statków, nawet gdybyśmy obalili wszelkie obowiązujące obecnie założenie - jeśli nie da się "obejść" dylatacji czasu i sprawić, ze dla podróżującego czas będzie płynął tak samo jak na Ziemi, WSZELKIE podróże międzyplanetarne tracą sens, chyba, ze zakładamy podróż bez powrotu, bez komunikacji, właściwie to nawet bez zachowania ciągłości historii cywilizacji.
Co więcej - dylatacja czasu jest także najprostszym wyjaśnieniem, dlaczego nie spotkaliśmy i NIGDY nie spotkamy obcych cywilizacji. No bo jaki miałoby sens wysyłanie misji dyplomatycznej na planetę zamieszkałą przez dinozaury? Albo, jesli nawet jacyś obcy obserwują nas teraz przez teleskop - jaki sens miałaby podróż na planetę, która w momencie przybycia na nią będzie wyglądać zupełnie inaczej, a może do tego czasu nie będzie już istnieć
No i jaki w ogóle sens miałoby wysyłanie jakiejkolwiek misji innej niż arka kolonizacyjna w sytuacji, gdy efekty tej misji zostaną poznane przez kolejne pokolenia tysiące lat później? To trochę tak, jakby sens miało wysłanie ze starożytnego Egiptu do Europy podróżnika, który przybędzie na miejsce choćby i w I w n.e., a wróci z wieściami o tej Europie i jej "obecnej" sytuacji w wieku obecnym. Myślę, że współczesnych mieszkańców Egiptu jego rewelacje niespecjalnie by obchodziły...
Jeśli dylatacji czasu nie da się obejść, nie ma sensu wynajdowanie jakichkolwiek magicznych napędów, zastanawianie się i tłumaczenie, czy na statek działają jakieś siły, czy nie, czy pasażerów rozerwie, czy nie, czy w próżni uderzą w zabłąkane ziarenko piasku i wybuchną.... Dylatacja czasu oznacza, że jakakolwiek komunikacja pomiędzy hipotetycznymi rozumnymi rasami, nawet w obrębie galaktyki,, ba, nawet w obrębie jakichś tam mniejszych skupisk obiektów, nie ma sensu! Można co najwyżej marzyć o tworzeniu sztucznych stacji z surowców wydobytych w obrębie układu słonecznego,
Cóż, przygnębiająca wizja, więc lepiej się nie zastanawiać nad bezsensem Mass Effecta, tylko czekać na cud i ME4.
My jako gatunek będziemy eksploatować planetę do czasu aż ja wyeksploatujemy i następnie wyginiemy. Ewentualnie coś wydarzy się wcześniej przez co wyginiemy taka jest nasza przyszłość.
Więc żeby zmienić tą przyszłość pozostaje nam wyeksploatowac ziemię A następnie ją opuścić i znaleźć inne miejsce na eksploatacje. Więc sens jest jeden trzeba rozwinąć się na tyle żeby zdążyć uciec zanim będzie za późno albo zmienić się na tyle żeby żyć tutaj cały czas A więc nie w ten sposób jak teraz.
Nie wiem czy cię dobrze rozumiem ale to może chodzi ci o coś takiego jak to co już ludzkość przerabiała. Ludzkość uczyła się odkrywając na przykład Amerykę. Dla wielu była to droga bez powrotu, technologia była zbyt słaba a mimo to robili. Celem było samo odkrywanie i rozwijanie się. Może pierwsze statki nie wrócą , ale czas i odnajdywanie nowych układów, nowych pierwiastków oraz zdobywanie nowego doświadczenia może kiedyś sprawić że czas przestanie mieć znaczenie. Jednak jak już o tym wiele osób pisało, na to może być już za późno i jedynie sztuczna inteligencja będzie tym co będzie "odkrywać" tylko nadal sobie nie wyobrażam tego by sztuczna inteligencja mogła się tak dostosowywać do nowych "celów" jak człowiek a raczej wyznaczać sobie nowe cele które nas ludzi motywują.
Wersja z przesłaniem świadomości człowieka do robota wydaje się bardziej sensowna, pomimo braku potrzeb rozmnażania, pragnienia , dalej dążylibyśmy do samodoskonalenia, a być może człowiek był by w stanie odbudować te potrzebny w sposób sztuczny jak w filmie "Człowiek przyszłości" tylko on był prawdziwym "robotem".
Dylatacja czasu to koncepcja postrzegana z perspektywy obecnego stanu wiedzy. Wystarczy, że ktoś odkryje, że jednak z tym czasem to nie jest tak jak myślimy i wszystko się zmieni. Czy na lepsze (łatwiejsze) tego bym nie przesądzał rzecz jasna.
Poza tym nawet zakładając, że nic się jednak nie zmieni, bo wszechświat ma tak jak ma i koniec, że nie da się poruszać szybciej od światła i nie da się zakrzywiać czasoprzestrzeni, nie ma wormholi ani żadnych innych tego typu wynalazków, to nadal dążenie do zbudowania napędu zbliżającego nas do prędkości światła, mimo dylatacji czasu, ma jak najbardziej sens w kontekście opuszczenia Układu Słonecznego.
No tak, jedynym sensem powstania takiego napędu byłoby odkrycie nowego świata i podróż bez powrotu z konieczności/z nudów.
To drugie raczej odpada, pozostaje tylko to pierwsze, zwłaszcza, ze jeśli powstałby taki napęd, to i budowa statku-arki powinna być możliwa.
Natomiast jakieś filmowe wizje wielu światów, podróży miedzy nimi - jak pisałem, jeśli nie uda się jakimś cudem "wyłączyć" dylatacji czasu, pozostaną bajką bez względu na to, czy dałoby się podróżować szybko "do gwiazd", czy nie.