Uwielbiam obserwować zmagania Call of Duty i Battlefielda
Chciałbym kiedyś zobaczyć grę zrobioną z rozmachem jak call of duty czy battlefield, tylko z znacznie trudniejszym gamplayem, gdzie od jednego strzału możesz paść, respawny spowolnione, itp. Wiem, że są takie gry jak Hell Let loose, itp ale to nie to samo co mogło by być.
Jak dla mnie po zmarnowanym potencjale BF v bo inaczej nie można nazwać skupienia się na pierdyliardzie głupot typu kolimatory w historycznej odsłonie ciężko będzie Dice cokolwiek ugrać bo u konkurencji wyszedł świetny warfare, cold war i do tego sieciowe zmagania wciąż okupuje warzone.
Tak się czasami zastanawiam jaka jest motywacja ludzi od minusowania artykułów na GOLu. Aż tak bardzo poprzednie felietony zbrzydły użytkownikom, że minusują cokolwiek nowego? :P Czy kwestia ich długości?
Co do samego tematu, CoD może być chłamem a i tak się sprzeda. Coca Cola jest droga i niezdrowa a i tak wszyscy ją kupują... siła marki.
Nie wiem czy przy Battlefieldzie działa to podobnie, w teorii wydaje się, że samo brzemię Electronic Arts może działać tu na niekorzyść. Łatwo dorobić sobie teorie, że gra jest słaba czy absurdalna no bo robi to EA, synonim pazerności (mimo, że wielu innych wydawców przebiło ich w tym aspekcie). Ale tutaj sporo też zależy od marketingu, co widać po sprzedaży. BF3 (który był pierwszym moim BFem) nakręcił taki hype train, że był największą premierą w historii EA na tamten moment. Przebił go tylko BF1, który też miał bardzo ciekawy marketing i miał setting. BF5 sprzedał się "beznadziejnie", kontrowersyjny trailer i późniejsze aroganckie wypowiedzi ludzi z EA zapewne miały na to spory wpływ.
Z jednej strony wydaje się więc, że nawiązując do BF3/BF4 w tym nowym trailerze BF2042 chcą ściągnąć z powrotem ludzi, dla których te dwie części były pierwszymi i tych, którzy je najlepiej wspominają. Ale mnie szczerze mówiąc odrzuca taka narracja, trailer chaotyczny i niezbyt poważny. Widać też, że te nawiązanie będzie silniejsze niż tylko "śmieszki" z wyskakiwania z myśliwca i strzelanie wyrzutnią we wroga czy skoki quadami, większość map wygląda na skopiowaną.
W ankiecie brakuje odpowiedzi "lubię obie serie i mam prawie wszystkie ich części na półce" ;) Dlatego wybrałem odpowiedź "TAK" :P
Myślę, że większości graczy to kompletnie nie interesuje ponieważ obydwie serie z roku na rok w pewnym sensie są niemalże takie same bez żadnych zmian.
Jak to przeczytałem, to mam wrażenie, że to było pisane na kolanie w autobusie...
W zasadzie o niczym...
Nie wiem, czy perełką tego "pośpiechu" było zdanie Zwłaszcza teraz, kiedy nowa generacja może pozwolić na ogromne mapy, bardziej zaawansowane niszczenie otoczenia (oby) i inne podobne bajery., bo cokolwiek bardziej oczywistego nie mogło przyjść na myśl, czy Wierzę, że to będzie dobry rok dla fanów strzelanek.tak jakby "rynek strzelanek" kończył się na tych dwóch grach...
Ani słowa o tym, że dziś zobaczymy gameplay, albo choć o tym, że wczoraj dla podgrzania atmosfery ujawnili ze dwie(?) sekundy gameplayu...
Definitywnie niedziela...
Powinno być czwarte pole do wyboru - Nie
Rozmach w stosunku do COD'a nie trudno. COD War Zone ma dopiero dużą mapę.
ARMA z modami.
Project Reality do BF.
Arma dla niego nie jest wystarczająco realistyczna bo od strzału nie giniesz.
Nie wiem dlaczego ludzie naprawdę myślą że można umrzeć od jednego pocisku, jeden pocisk to cie może zabić, kiedy trafi w organ witalny bez którego nie możesz funkcjonować.
Po pierwsze, tak, można bardzo łatwo umrzeć od jednego pocisku, który nie trafił w ważny narząd. Życie to nie film, gdzie bohater z przestrzelonym płucem po chwili wstanie, otrząśnie się, spuści w****ol terrorystom i uratuje świat. Nawet, zdawałoby się draśnięcie, czysty postrzał przez mięsień, może mieć poważne konsekwencje. Gwałtowna utrata krwi może doprowadzić do niewydolności krążeniowej. Możesz umrzeć na skutek wstrząsu itd.
Po drugie, w prawdziwym świecie nie jest jak w grze, gdzie postrzelony, ranny przeciwnik dalej stoi i radośnie wali do ciebie z kałasznikowa, dopóki nie zabijesz go "na amen" (zresztą w prawdziwym życiu nawet trafienie w tak "witalny organ" jak głowa, nie zawsze powoduje śmierć). Na wojnie niekoniecznie musisz zabić przeciwnika, wystarczy uszkodzić go wystarczająco poważnie, żeby wyeliminować go z walki. Załóżmy, że postrzelisz wroga w rękę i dodatkowo miał szczęście, bo nie wystąpił wstrząs, a sanitariusz na czas załatał mu łapę i gość się nie wykrwawił. Czyli żyje, ale do strzelania z karabinu się w tej chwili nie nadaje, więc w uproszczeniu można stwierdzić, że ten pojedynczy postrzał "zabija", nawet jeśli nie miał skutku śmiertelnego, bo na polu walki skutek jest w praktyce ten sam.
Polecam przestać kierować się tym, co pokazują gry i hollywoodzkie filmy, przy ocenie tego, co z człowiekiem jest w stanie zrobić pocisk. Tak na początek:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Ra%C5%BCenie_obalaj%C4%85ce
https://en.wikipedia.org/wiki/Hydrostatic_shock
https://en.wikipedia.org/wiki/Stopping_power
Obie serie są dobre na swój sposób. Przy BF'ach i CoD'ach spędziłem mniej więcej tyle samo czasu, czyli grubo ponad 1500 godzin i kompletnie nie rozumiem tej głupiej wojenki fanbojów. Przecież te serie są na tyle inne od siebie, że nie powinno być między nimi żadnej rywalizacji.
To coś jak porównywać Driveclub do Forzy Horizon.
Wojenki BF vs cod tak bardzo się skończyły, że już chyba mało kto się kłóci która seria lepsza bo każdy widzi, że BF i cod poszli w swoich kierunkach. Obecnie apex, fortnite, overwatch są bardziej popularnymi strzelankami i nikt sobie nie zaprząta głowy tym, która gra lepsza. Stety/niestety wojna się skończyła, zmagania między bf i cod to jakiś wymysł kogoś kto utkwił w czasach bf2 i cod mw.