Pijac drugiego browara znowu mnie wzielo na przemyslenia dotyczace teorii Wielkiego Wybuchu ktory zapoczatkowal istnienie czasu, przestrzeni, galaktyk, gwiazd, planet i zycia jakie znamy przynajmniej na naszej malutkiej ziemi krazacej wokol gwiazdy, ktora nazwalismy sloncem. A ta gwiazda z kolei okraza nasza galaktyke, ktora jest znowu jedna z setek miliardow galaktyk, ktore okrazaja wszechswiat.
Poprzedni temat:
https://www.gry-online.pl/S043.asp?ID=15552688&N=1
Za teoria Wielkiego Wybuchu przemawia wiele faktow. Chyba najwazniejszym dowodem jest rozszerzanie sie Wszechswiata.
Edwin Hubble jako pierwszy zauwazyl ze galaktyki sie od siebie oddalaja i im dalej sie znajduja, tym szybciej sie od siebie oddalaja. A to oznacza ze kiedys byly blizej siebie a to z kolei oznacza ze Wszechswiat byl kiedys mniejszy.
Kolejnym dowodem ze prawybuch mial miejsce jest tzw promieniowanie tla. Jest swiatlo mlodego Wszechswiata ze stanu kiedy powoli stawalo sie przezroczyste..
Rozszezanie Wszechswiata spowodowalo ze fale swietlne ulegly wydluzeniu i staly sie promieniowaniem z zakresu mikrofal.
Takie promieniowanie powstalo z okresu zaraz po Wielkim Wybuchu i dociera ono do Ziemi ze wszystkich stron otaczajacego nasz Wszechswiata.
I teraz dochodzimy do absurdalnego wrecz wniosku. Cala energia Wszechswiata na samym poczatku byla prawdopodobnie skupiona w punkcie mniejszym, moze nawet miliardy razy mniejszym niz kropka na koncu tego zdania.
I teraz pytanie. Jesli Wielki Wybuch mial miejsce na co wskazuja liczne naukowe dowody, to moze jednak ma to cos wspolnego z religiami i byl to ''akt stworczy'' a moze tylko przypadkowe zachwianie stanu praprozni?
Sa nawet uczeni ktorzy twierdza ze powstanie ludzkosci wymagalo tylu nieprawdopodbnych przeslanek, ze trudno uwierzyc w przypadek.
Gdyby ekspansja zaraz po Wielkim Wybuchu byla szybsza o milionowa sekunde to Wszechswiat tak by sie rozszezal ze nigdy nie powstalyby galaktyki i gwiazdy.
Gdyby Wszechswiat rozszezalby sie wolniej o ta milonowa czesc sekundy, prawdopodobnie nastapiloby zapadniecie sie Wszechswiata, nim zdazylyby sie rozwinac jakiekolwiek galaktyki, gwiazdy, planety i wreszcie zycie.
I doszedlem do kolejnego absurdalnego wniosku. Wszechswiat zostal tak ''pomyslany'' zeby moglo zaistniec w nim zycie.
Nauka i religia maja wiec bardzo duzo wspolnego niz sie to wydaje zwyklemu Kowalskiemu mieszkajacemu na tej malutkiej ziemi.
Biblia mowi:
Byla ciemnosc i Bog powiedzial zeby stala sie jasnosc i tak sie stalo.
Nauka mowi:
Nie bylo niczego, czasu i przestrzeni i nagle 13.8 miliarda lat temu, nastapil Wielki Wybuch ktory dal poczatek czaspwo, przestrzeni, materii, pierwszych galatyk, gwiazd i planet krazacych wokol nich w tym naszej ziemi.
I doszedlem do kolejnego absurdalnego wrecz wniosku. Mozna spokojnie wiezyc w Wielki Wybuch i stworce, ktory podobno istnieje od zawsze i bedzie istnial zawsze.
I mozna tez wiezyc nawet w teorie wielu rownloleglych Wszechswiatow. Bo skoro istnieja setki milardy galaktyk to dlaczego nie moze istniec setki miliarardy Wszechswiatow?
Na większość rzeczy Ci odpowie filmik. W tym jak mało rodzajów materii znamy ;)
Film się nazywa " Fizyka i wiara"
Jesteśmy tylko robakami na jednej skale w kosmosie. Wiemy mało, a postęp naukowy postępuje przynajmniej kilka tysięcy lat. Za drugie tyle lat będziemy w zupełnie innym miejscu rozwoju, ale to raczej wciąż będzie malutko względem pewnych pytań.
Nie znamy wszystkich funkcji mózgu, choćby telepatii - która na pewno istnieje, bo szczątkowo każdy jej doświadczył choćby idąc ulicą i odwracając wzrok w stronę okna na trzecim piętrze po drugiej stronie ulicy, gdzie napotyka wzrok drugiego człowieka. Czy jednak potrzebujemy telepatii mając telefony w kieszeni?
Prymitywne kultury wypracowały wiarę w duchowość czy nie-materializm i być może miały ku temu tysiące lat swoich własnych badań i doświadczeń, co niestety zaginęło już bezpowrotnie razem z tymi kulturami. Czy odkryjemy to na nowo? Prawdopodobnie nie, bo nie będzie to miało już dla nas zastosowania praktycznego, zaszliśmy zbyt daleko żeby rozwijać rzeczy niepraktyczne.
Jeśli nie czytałeś, to polecam książkę Wszechświaty równoległe autorstwa Michio Kaku.
Sa nawet uczeni ktorzy twierdza ze powstanie ludzkosci wymagalo tylu nieprawdopodbnych przeslanek, ze trudno uwierzyc w przypadek.
Wyobraz sobie taka sytuacje - gdzies w Warszawie - ale nie wiesz gdzie - ktos wbil w deske gwozdz. Ty unosisz sie w powietrzu, na wysokosci ok. 1,500 m. W reku trzymasz pipetke z JEDNA kropla wody. Jaka jest szansa, ze jak puscisz te krople to on spadnie na DOKLADNIE na lepek tego wbitego gwozdzia?
Obliczyc sie tego nie da, ale smialo mozna rzec ze jest ona wrecz niewiarygodnie mala, prawda? Prawda.
Tymczasem taka sytuacja zdarza sie bardzo, bardzo czesto, ba czasem nawet iles tam kolejnych kropli trafia dokladnie w ten gwozdz! No tak, wbij gwozdz i poczekaj na... deszcz. W czasie ulewy spada przypadkowo i chaotycznie iles tam milionow kropel wody. Kilka z nich trafia w ten lepek gwozdzia.
I tu mamy odpwowiedz na to twoje "nieprawdopdodobienstwo". Moze istnieja BILIONY wszechswiatow, w ktorych panuja najrozniejsze warunki i prawa fizyki - bo czemu zakladac, ze istnieje tylko nasz wszechswiat - to jakby zakladac, ze w galaktyce istnieje tylko Slonce.
A w naszej galaktyce sa setki miliardow planet. Zapewne w 99.99999% z tych czy innych powodow niezdatne by powstalo na nich zycie. Ale ten pozostaly ulamek procenta, przemnozony przez setki miliardow, daje zapewne calkiem spora wartosc, A takich galaktyk w naszych wszechswiecie sa tez miliardy.
Wiec nie ma co patrzec na Bozie - prawo wielkich liczb daje wytlumaczenie. Brzytwa Ockhama pozdrawia.
Nie chcialbym byc zlosliwy ale jego (czy tam kogokolwiek) tlumaczenie "Bozia" jest dokladnie tyle samo warte co twoje tlumaczenie za pomoca analogii rodem z taniej ksiazki filozoficznej w stylu Paolo Coelho, uzywania slowa "moze" (to jest szczegolnie paradne) i nie majacej za duzo wspolnego z prawdziwa i sensowna nauka (poniewaz (z wiki): "W metodzie naukowej brzytwa Ockhama ma znaczenie heurystyczne, tzn. jest użyteczną normą postępowania, wspomagającą tworzenie modeli teoretycznych zjawisk oraz ogólną wskazówką pozwalającą ocenić prawdopodobieństwo tego, która z dostępnych teorii naukowych może okazać się bliższa rzeczywistości w przyszłości. Nie ma jednak zastosowania do oceniania prawdziwości hipotez.".) zasada myslenia.
BTW. Zeby poziom ironicznosci wyj...lo poza skale pozwole sobie wrzucic cytat z Ockhama z wikipedii.
"Nie wolno przyjąć niczego bez uzasadnienia, że ono jest, musi ono być oczywiste albo znane na mocy doświadczenia, albo zapewnione przez autorytet Pisma Świętego
William Ockham, I Sent., 30, 1"
Pytanie do ateistów którzy twierdzą że życie powstało przez przypadek.
Na złomowisku są wszystkie części i fragmenty Boeinga-747, porozkręcane i chaotycznie porozrzucane. Trąba powietrzna przypadkowo przechodzi przez złomowisko. Jakie jest prawdopodobieństwo tego, że po przejściu trąby znajdziemy tam w pełni złożony 747, gotowy do lotu?
Liczę na szczere odpowiedzi.
Porownujesz życie do boinga ;) Porównaj je raczej do wirusa ;)
Poza tym nikt nie mówi że wszystko się stało za pstryknięciem palca tylko to były miliony lat.
kiedyś taka trąba powietrzna czy burza z piorunami były oznaką i uosobieniem Boga, teraz wiemy że to ściema. Tak samo jest teraz że wszechświatem. Człowiek jeśli czegoś nie rozumie bardzo szybko wchodzi na ten najłatwiejszy tor.
"Szanse jeden-na-milion spełniają się mniej więcej w połowie przypadków" - Terry Pratchett
Pawlex44 ---> Jedyne co wynika z Twojego pytania, to to, że nie masz żadnego, najbledszego pojęcia jak działa ewolucja (dobór naturalny). Powtarzasz jedno z najbardziej kretyńskich pytań przeciwników ewolucji, które zostało rozpracowane i wyśmiane dawno temu.
Ale wciąż się trafiają takie Pawlex44, które je zadają.
Po prostu nie do wiary.
Jedyne co wynika z Twojego pytania, to to, że nie masz żadnego, najbledszego pojęcia jak działa ewolucja
Natomiast ty mylisz ewolucję życia z jego powstaniem.
Są teorie nie związane z wiarą w cokolwiek, które też zakładają że życie na Ziemi nie jest efektem przypadku, np. teoria panspermii czy teoria symulacji.
Nie chcialbys byc zlosliwy i nie jestes.
Brzytwe Ockhama nalezy rozumiec po prostu tak, ze kazde zjawisko nalezy wyjasniac tak, ze w wyjaśnianiu zjawisk należy dążyć do prostoty, wybierając takie wyjaśnienia, które opierają się na jak najmniejszej liczbie pojęć i założeń.
Jesli wiec prawo wielkich liczb tlumaczy bezproblemowo to, ze zostaja spelnione na pozor nieprawdobone zalozenia umozliwiajace powstanie zycia, to po co mieszac w to Bozie, a?
Tlumaczac przykladowo - jesli z lodowki zginie mi piwo, moge stworzyc spotnanicznej teleportacji butelki w siodmy wymiar, albo zapytac sie rodziny "kto mi wychlal moje piwo?". I ta druga teoria wszystko zgrabnie wyjasnia, bez tworzenia "nowych bytow".
Na złomowisku są wszystkie części i fragmenty Boeinga-747, porozkręcane i chaotycznie porozrzucane. Trąba powietrzna przypadkowo przechodzi przez złomowisko. Jakie jest prawdopodobieństwo tego, że po przejściu trąby znajdziemy tam w pełni złożony 747, gotowy do lotu?
Przechodzi trąba powietrzna, części są dalej w chaosie. Przechodzi druga, trzecia, to samo. Przechodzi milionowa - obok skrzydła pojawił się silnik. To już jest zalążek samolotu, i to zostaje zachowane. Przechodzi kolejny milion trąb powietrznych, obok skrzydła z silnikiem pojawia się goleń podwozia. Taki stan zostaje zachowany. Kolejny milion trąb, itd.
Chodzi o to że to jest takie uproszczone tłumaczenie "na chłopski rozum". Trąba powietrzna nie ma narzędzi do konstruowania samolotu, a ewolucja ma - mutacje genetyczne. Natomiast gdybym był zatwardziałym chrześcijaninem to zapytałbym skąd biorą się te właśnie mutacje. Np. naukowcy zajmujący się wszechświatem mówią, że w materii wczesnego wszechświata pojawiły się fluktuacje, z których zrodziły się chmury wodoru, które z kolei dały początek gwiazdom. Skąd wzięły się te fluktuacje? Skoro materia była skupiona w jednym punkcie, i w trakcie wielkiego wybuchu nie działały żadne siły zewnętrzne (no bo skąd) to cały wszechświat powinien być jednorodny.
Pawlex44 odpowiadając na twoje pytanie. Z Boeingiem mnie zaciekawiło. Więc zrobiłem diagram na obrazku.
mlCAPE – średnia ilość energii potencjalnej dostępnej konwekcyjnie dla cząstek próbnych znajdujących się poniżej wysokości geopotencjału 900 hPa
nCAPE – normalizowana wartość CAPE, stanowi iloraz średniej ilości energii potencjalnej dostępnej konwekcyjnie dla cząstek próbnych w warstwie o dodatniej chwiejności i miąższości tej warstwy, wyrażana jest w m s2
dCAPE – ilość energii potencjalnej prądów zstępujących dostępnej konwekcyjnie; jest to jedyny rodzaj parametru CAPE
uwzględniający ruch opadający, nie wznoszący powietrza.
Wszystkie parametry CAPE, niezależnie od prefiksu, przekazują istotne informacje na temat stabilności atmosfery i potencjału rozwoju silnych procesów konwekcyjnych, mogących prowadzić do powstania komórek i super komórek burzowych. W przypadku tych ostatnich drugim kluczowym elementem jest zmiana wektora poziomej składowej wiatru wraz z wysokością. Znajomość wartości parametru CAPE umożliwia również obliczenie maksymalnej prędkości prądu wstępującego w komórce burzowej. W tym celu korzysta się ze wzoru:
w=(2 CAE)1/2
w – maksymalna prędkość prądu wstępującego na poziomie zerowej chwiejności atmosfery (B0), wyrażona w ms-1
CAPE – ilość energii potencjalnej dostępnej konwekcyjnie, wyrażona w J kg-1
W zależności od rodzaju parametru CAPE, wartości progowe oznaczające małą, średnią i dużą niestabilność są inne. Ponadto ilość energii potencjalnej dostępnej konwekcyjnie zależy od konkretnej sytuacji pogodowej. Z tego powodu odmienne układy konwekcyjne, dysponujące różną ilością energii potencjalnej dostępnej konwekcyjnie (różnice sięgają jednego rzędu wielkości), mają różny potencjał tornado genetyczny. Średnia wartość muCAPE w silnych burzach tornado-
genetycznych z aktywnym mezocyklonem wynosi 2860 J w słabych burzach tornado genetycznych z aktywnym mezocyklonem wynosi 2135 J kg-1, a w żadnej z burz nie tornado genetycznych wartość średnia muCAPE nie przekracza 2000 J kg.Należy jednak zaznaczyć, że na podstawie wartości CAPE nie jest możliwe przeprowadzenie pełnej oceny ilości stworzenia z wraków całego samolotu. Więc hipotetycznie będzie to 1/58 mld przejść trąby powietrznej.
Qverty -->
Natomiast ty mylisz ewolucję życia z jego powstaniem.
Dokładnie. Powstanie życia a ewolucja to dwie różne rzeczy...
SpoconaZofia -->
Doceniam twój wysiłek.
A tutaj mała ciekawostka.
Prawdopodobieństwo powstania choćby jednego z polimerów żywych organizmów przez przypadek jest takie samo jak prawdopodobieństwo, że całkowicie wypełniający przestrzeń Układu Słonecznego niewidomi ludzie, obracający w rękach kostkę Rubika, ułożą ją prawidłowo i równocześnie.
Sir Fred Hoyle (urodzony 24 czerwca 1915 roku w Yorkshire, Anglia - zm. 20 sierpnia 2001 roku w Bournemouth) - brytyjski astronom, kosmolog, matematyk i astrofizyk teoretyczny.
I jeszcze jedna ciekawostka.
CIEMNA MATERIA - czym ona jest?
To najbardziej tajemnicza substancja we wszechświecie która wypełnia 26,8% wszechświata! Nikt nie wie czym ona jest.
CIEMNA MATERIA utrzymuje w ryzach galaktyki i sprawia że galaktyki się nie rozpadają.
Naukowcy wkrótce mogą dojść do wniosku czym ona jest.
I może się okazać że to będzie największe odkrycie w historii.
Moim zdaniem CIEMNA MATERIA ma wiele wspólnego z Bogiem.
Bóg to inteligentne oraz świadome źródło wszechrzeczy które wszystko stworzyło.
Film edukacyjny o ciemnej materii. Wrzucam link.
https://www.youtube.com/watch?v=b7TNSdztch8
Równie dobrze, może okazać się że ciemna materia/energia podzieli losy eteru.
Polecam obszerny artykuł w "Uranii"
https://www.urania.edu.pl/archiwum/urania-nr-5-2019.html
https ://www.youtube.com/watch?v=wNDGgL73ihY
Ogólnie kanał kurzgesagt polecam i będę polecał zawsze.
edycja. ach te juniorskie konto... ale chyba macie. Dla niekumatych polskie napisy też są.
Co do całej teorii wielkiego wybuchu i dołączaniu do tego religii i innych podobieństw. Rozbijmy na początku wszystko na materię i anty-materię innymi słowy energia, wpływ i oddziaływanie danych czynników na otaczający nas wszechświat i wiele innych rzeczy o których w tym momencie nie pomyślałem ale może ktoś inny o nich pomyśli.
Więc jeśli ktoś skonstruował nasz świat to zapewne potrafił te czynniki tak złączyć, aby powstało to co jest teraz, ale żeby to osiągnąć tak czy inaczej musiał się tego nauczyć innymi słowy wytrenować tak jak w życiu czy patrząc na nazwę strony internetowej jak gra, jak się expi to się zyskuje nowe zdolności. Musiał się nauczyć przykładowo posługiwać daną materią z której został stworzony itp. itd. W końcu stworzono życie, jeśli nikt tego nie zrobił tylko było to spowodowane losowymi czynnikami to wracając to stworzenia przez kogoś po prostu nikt się jeszcze tego nie nauczył JAK to zrobić. Fakt, że we wszechświecie na pewno nie jesteśmy sami, chyba, że w grę wchodzą alternatywne rzeczywistości. Jak w Dragon Ball'u dla przykładu "Wieloświat". Pisząc dalej być może nasza alternatywna rzeczywistość jest o tyle młoda, że życie się jeszcze nie rozwinęło a być może jest życie na innych planetach po prostu nie możemy tego jeszcze stwierdzić np. Super Ziemie które podobno mają lepsze warunki niż my na Ziemi.
A być może całe życie które osiągnęło odpowiednią technologię czy coś zrobiło zostało przeniesione do największej galaktyki we wszechświecie.
[link]
Być może tam się znajduje cała reszta życia i jest jak w Star Wars'ie różne rasy itp. Powiedzmy taka stolica wszechświata.
Bankowo istnieje jakiś stwórca, dał tym tworom (które pozniej przekształcili się w ludzi) alkohol i potem ogląda co po nim odpierdalają. :D
Ja mam coraz większe wrażenie, że to wszystko jest tak poukładane, że niemożliwe, że nie żyjemy w symulacji. Wiec tutaj rownoległe wszechświaty by częściowo pasowały, łączyłoby się to w jakiś logiczny sens. Polecam Sajfana - hipoteza symulacji. Myślę, że gdybyśmy teraz byli np w 500 000 roku i każdy by miał superkomputer zdolny do stworzenia symulacji i patrzenia, tak z ludzkiej ciekawości - co się wydarzy, to każdy by postawił swój wszechświat. Tak poprzez ludzką ciekawość i dociekliwość, kto sobie nie puszczał symulki w Football Managerze na rok/kilka?
Za duże i za bardzo skomplikowane to Ci się wydaje i zaczynasz mieszać w to religię.
A to zwyczajnie w "nicości" zdarzyło się coś przypadkowego co spowodowało że w efekcie końcowym mamy to co teraz i być może będzie się zmienić i ewoluowac w nieskończoność albo równie prawdopodobnie że kiedyś zniknie całkowicie. Ze względu na wielkości jakie występują w tym czymś co się wytworzono zwanym przez człowieka wszechświat możliwości zdarzeń są niemal nieograniczone więc akurat w tym miejscu i czasie jest to co jest wraz z człowiekiem. Oczywiście gdyby te przypadkowe zdarzenia wydarzyły się w innym miejscu i czasie było by tu coś innego i człowiek by nie istniał ale akurat się wydarzyło. Tak jak akurat teraz zajrzałem na temat i to napisałem. W przeciwnym wypadku nie było by tego postu.
Oczywiście wszechświat mnie interesuje więc to co literatura ma do powiedzenia znam i stąd takie moje wnioski.
Piszesz o niesamowitym przypadku i ze to z pewnością było planowane. Prawda jest taka, że jeśli coś jest fizycznie możliwe i mamy na to odpowiednio wiele prób i czasu to z pewnością kiedyś się wydarzy.
Inna sprawa że w teorii wieloświatów jest założenie, że powstają wszechświaty w których zasady fizyki nie pozwalają na stworzenie życia, planet, a nawet słońc i galaktyk.
Jako osoba dość ortodoksyjnie wierząca, ale niezbyt trzymająca się wiary "na słowo" promowanej przez kościoły (w której nie ma oczywiście nic złego, dopóki są wyznacznikiem norm moralnych i wskazaniem istnienia siły wyższej), myślę że mogę się pomądrzyć.
Po pierwsze, ksiąg biblijnych, zwłaszcza tych najstarszych, czyli większości starego testamentu, nie możemy rozumieć dosłownie. I nie chodzi mi tu o to że musimy przyjąć że część tekstu to metafora, bo to taki banał że w ogóle jest poza dyskusją, tylko że musimy zdać sobie sprawę że Księga Rodzaju na przykład ma obecnie najprawdopodobniej około czterech tysięcy lat. Przez ten lat była stale przepisywana, przekładana, zmieniana i tak dalej. Oczywiście prawdopodobnie ostateczna forma jest sensem zbliżona oryginałowi, na co wskazuje szereg prawidłowości liczbowych w tekście (natchnione księgi żydowskie mają skomplikowaną symbolikę numerologiczną), jednak tłumaczenie w oczywisty sposób jest tłumaczeniem tłumaczenia tłumaczenia (i tak z tysiąc razy) oryginału. Tak więc "Byla ciemnosc i Bog powiedzial zeby stala sie jasnosc i tak sie stalo" na które powołuje się OP równie dobrze mogło brzmieć "Była pustka, a potem nastała ogromna jasność", bo autor uznał jedno za symbol drugiego. A drugie już jest parafrazą naukowej tezy przytoczoej przez OPa.
Po drugie, autor wątku bardzo mądrze użył słowa "Stwórca", które bardzo pasuje do istoty opisywanej w biblii, wiele bardziej niż nieprawidłowo użyte słowo "bóg" które definiuje zupełnie inny rodzaj zjawiska, popularny w mitologiach starożytnych. Definicją stwórcy jest stworzenie, tworzenie, co mocno poszerza prawdopodobieństwo jego istnienia. W zasadzie aby uznać jego istnienie wystarczy jakakolwiek świadoma iskra na przestrzeni czasu która wywołała wielki wybuch, ponieważ było to >stworzenie<, popchnięcie zegara rzeczywistości którego efekty dziś oglądamy. Biorąc pod uwagę całą ukrytą przed nami rzeczywistość której nie umiemy do końca zbadać (jak sny, życie po śmierci itd) jest bardzo możliwe że na jakiejś innej płaszczyźnie, w jakiejś innej rzeczywistośc pojawił się świadomy przebłysk odpowiedzialny za stworzenie nas. Idąc tym tokiem, istnienie stwórcy jest bardzo prawdopodobne, nawet jeśli już dawno nie żyje, to jego dzieło trwa nadal, więc poniekąd jego istnienie kiedyś wywiera na nas wpływ. W pewien sposób się "unieśmiertelnił" więc filozoficznie rzec biorąc żyje w nas. To oczywiście teoria, równie dobrze może istnieć nadal, i być pewnym absolutnym bytem, co ja uważam za prawdę, ale chciałem pokazać sceptycznym że "istnienie stwórcy" jako prosty zwrot oznacza nieco więcej
Jako ostatnią ciekawostkę chciałbym napisać że moim osobistym zdaniem (więc nie jest to poważne badanie mądrzejszych ode mnie :) ) wersy księgi rodzaju aż do momentu wyjścia Adama i Ewy z Ogrodu odwołują się do czystych zjawisk metafizycznych, w których stwórca eksperymentuje dopiero z podstawowymi koncepcjami które potem pojawią się w naszej rzezczywistości. Powstało wtedy najbardziej elementarne pojęcie będące odbiciem stwórcy, ale w momencie połączenia go z nadchodzącą rzeczywistością w materialnej rzeczywistości doszło do spięcia. W nauce zwanego wielkim wybuchem, w księdze rodzaju zerwaniem jabłka i wygnaniem, a w kabale dziwacznym hebrajskim słowem. Myślę że można to nawet skojarzyć z rozbiciem Kabalistycznego Drzewa Życia na Sefiry, do tego tematu odsyłam bardziej zainteresowanych.
Ale to oczywiście tylko teoria której nie potrafię udowodnić więc na tym polu traktuję to jako ciekawe "a co jeśli" które ustępuje udowodnionym faktom :)