Dzisiaj jadłem drugie śniadanie w takich warunkach. I przypomniałem sobie wtedy toczącą się ostatnio na forum dyskusję o pracy i pieniądzach.
Nie miałem za bardzo czasu ani ochoty na jakieś głębokie filozoficzne dywagacje, więc - między kanapką i czekoladą Nussbeisser na wysokości 1854 m n.p.m. - ograniczyłem się do szybkiej i dosyć banalnej konkluzji: nawet gdybym miał tyle kasy, co wszystkie Aleksy świata, to i tak musiałbym tutaj wyjść samodzielnie, żeby zobaczyć to, co zobaczyłem, i doświadczyć tego, co doświadczyłem. A był to jeden z najpiękniejszych dni tego roku.
Żeby go przeżyć, potrzebowałem w miarę zdrowych nóg i 15 zł (koszt parkingu). (Skrupulatni mogą jeszcze doliczyć cenę paliwa i produktów, które spożywałem). Ponieważ postanowiłem sprawdzić wydolność po szczepieniach i się nie oszczędzałem, boli mnie każdy mięsień - od stóp aż po szyję - ale było warto.
Może ktoś również wypoczywa w górach? Gdy schodziłem, przy schronisku i na szlaku w dolinie były (dosłownie) tłumy jak na Krupówkach. Tak czy owak, życzę wszystkim udanego długiego weekendu! Tym, którzy - jak moja druga połówka - muszą dzisiaj pracować, przesyłam wyrazy współczucia: trzymam kciuki za to, żebyście znaleźli chociaż chwilę na oderwanie się od obowiązków i naładowanie akumulatorów z dala od komputera, na łonie natury.
no nie wiem, ja tam potrzebuje mnóstwo pieniędzy, żeby spełnić swoje marzenia. ale że jestem bankrutem, to do tego daleko.
Czyli jednak nie opuściłeś forum jak zapowiadałeś, widoczek piękny.
Co do kwestii pieniędzy, to zazwyczaj jest tak, że to co najpiękniejsze w życiu tylko na nas czeka i wcale nie musimy mieć milionów na koncie bankowym żeby do tego dotrzeć.
no nie wiem, ja tam potrzebuje mnóstwo pieniędzy, żeby spełnić swoje marzenia. ale że jestem bankrutem, to do tego daleko.
potrzebuje mnóstwo pieniędzy, żeby spełnić swoje marzenia
No cóż, ja bym chętnie pożeglował na Antarktydę w ramach warsztatów fotograficznych:
https://danielkordan.com/portfolio-item/antarctica/
Tylko 10 tysięcy dolarów.
Ale ponieważ nie mam takiej gotóweczki przy sobie, no to szukam szczęścia gdzie indziej. I zdarza się, że znajduję. Nawet nie posiadając 10 tysięcy dolarów. ;)
Hah ja jak jeszcze na studiach zarabiałem 3 tyś. to potrafiłem spokojnie 2 odłożyć w miesiącu xD Takie miałem małe wymagania. Za to właśnie, może nie stricte chodzenie po górach, ale ruch i sport po prostu uwielbiam. Siłownia(własna), spacery, bieganie, rower i przede wszystkim piłka nożna to rzeczy które mnie uszczęśliwiają. Teraz mi wypadł wyjazd w góry przez chorobę ale ogólnie średnio 3 godziny dziennie spędzam na świeżym powietrzu bo inaczej bym oszalał. Jak zamieszkałem w mieście na kilka lat to aż doznałem jakiegoś załamania nerwowego i braku chęci do żucia. Co człowiek to inne potrzeby.
Dzisiaj sam. Druga połówka w pracy. :)
Ale na jakieś niebezpieczne wypady lepiej się samemu nie wybierać.
Zgadzam sie. Poza tym oby przyrody w dzikiej naturalnej formie wszędzie było możliwie dużo, bo to jedna z najbardziej wartościowych rzeczy w dzisiejszych czasach.
Teraz niech ktoś wrzuci link do tego typa co w lesie mieszkał i grzyby jadł ;)
az sie prosi zeby otworzyc tam 0,5l puszke mocnej tatry, ale uwazaj, bo to moze zwabic gestochowe...
Racja. Następnym razem wezmę Harnasia. I wcześniej zgrillowaną na ognisku kiełbasę.
Gęsty? Nah! najpierw musiałby tam wejść
A to by było za dużo, nawet mimo takiej motywacji, musiałby wyjść z domu.
Widzisz, Bukary, właśnie zbijasz się w jakimś stopniu z biedy Gęstego. Jak wszyscy tutaj. Nie tylko z biedy intelektualnej (choć chyba nie wypada tak pisać, ale pasuje mi jako wstęp do drugiej części zdania), ale także z biedy materialnej, zresztą często jedna wynika z drugiej (choć nie zawsze, przyznaję, znamy "bananową młodzież").
Świat na forsie stoi, bez względu na to jak bardzo byśmy chcieli, żeby było inaczej.
Widzisz, Bukary, właśnie zbijasz się w jakimś stopniu z biedy Gęstego.
Widzę oczko przy tej wypowiedzi. Niemniej jednak odpowiem tak, jakby go nie było: nie rozpoznałbyś ironii nawet wtedy, gdyby cię w tyłek kopnęła. I daję oczko.
Ależ widzę oczko. :)
Jednak z jakiegoś powodu przecież napisałeś to, co napisałeś, Gęsty jest tym, kim jest na forum - maskotką albo klaunem. Nie zaprzeczysz. :)
Też dodałem oczko, bo nie zarzucam ci niczego tak na poważnie, sam mógłbym ci nawet dać plusa za udany żart i wpisanie się w konwencję. :)
Ale z uwagi ne tematykę wątku warto zauważyć, że Gęsty (nie wiem na ile trolluje, na ile nie) mieszka tak jak mieszka i je to co je dlatego, że urodził się w takim, a nie innym środowisku
Jakby miał tatę Alexa, to by szpanował jakimś chateaubriand na insta.
Ja ostatni dzień w Zakopcu dzisiaj. Ale my z żoną raczej tak spacerkowo. Kościeliska i staw Smreczyński. Pierwszy urlop od kilku lat. Mam nadzieję jeszcze że kiedyś pójdę w wyższe Tatry:)
Kościeliska i staw Smreczyński.
No to się pewnie gdzieś minęliśmy. :) Szedłem dziś Kościeliską na Ornak. O siódmej rano nie było jednak praktycznie nikogo na szlaku. Za to jak wracałem...
I jak wam się podoba Zakopane? Nie za duże tłumy (korki)?
Byłem w Zakopcu jak nastolatek, żona tak samo. W Tatrach częściej byłem od strony Słowackiej.
Zakopane jak to Zakopane. Ma swój urok. Chciałbym tu wrócić z kimś kto lubi łazić i zdobyć trochę więcej "szczytów".
nawet gdybym miał tyle kasy, co wszystkie Aleksy świata, to i tak musiałbym tutaj wyjść samodzielnie, żeby zobaczyć to, co zobaczyłem, i doświadczyć tego, co doświadczyłem.
Nieprawda. Wtedy mógłbyś wlecieć na szczyt helikopterem. Widok miałbyś ten sam i następnego dnia czułbyś się lepiej.
Nie. Nie mógłbym. O ile wiem, nad TPN-em nie ma lotów prywatnych. A już na pewno nie ma możliwości lądowania helikopterem na szczycie czy grani.
A poza tym ten wysiłek fizyczny, czy ogólnie wysiłek i przygoda związana z wejściem na górę oraz satysfakcja po dokonaniu tego jeszcze potęguje to szczęście. Więc ten helikopter to wcale nie taki dobry pomysł, a przynajmniej nie dla każdego.
Fajnie jest mieć prawdziwą pasję.
Jako zasraniec myślałem że cioranie w gierki to moje hobby, i choć do dzisiaj za parę tytułów dałbym się pociąć (Morrowind, Dark Souls, World of Warcraft), granie odeszło na drugi (właściwie to n-ty) plan i ironia losu jest taka, że teraz, kiedy stać mnie na upgrade kompa po prostu nie widzę sensu wywalania kasy na bzdury.
Pieniądze "na komputer" leżą już chyba z 4-5 lat i raczej nie ruszę ich póki któryś komponent nie wyzionie ducha.
Z resztą z kasą jest ogromny diminishing returns, jeżeli ktoś osiąga status który umożliwia mu spokój sumienia czy ma co włożyć do garnka i za co zapłacić rachunki (a zamiast tego liczy ile odłoży na oszczędności w danym miesiącu) to dodatkowa gotówka niewiele zmienia. Zarabiam wielokrotność tego co dostawałem zaraz po studiach i nie czuję się w żaden sposób szczęśliwszy, właściwie niewiele się zmieniło (w życiu codziennym), choć podkreślam że miałem dużo szczęścia i tak naprawdę nigdy nie martwiłem się czy będę miał za co kupić chleb.
Od siebie bardzo polecam kolarstwo, eksplorowanie Polski na szybkim rowerze to coś pięknego - gdyby nie konieczność regeneracji (no i ta pogoda...) pewnie jeździłbym codziennie. Ktoś kto wolny czas spędza na dupsku przy biurku / kanapie (btw. sam taki byłem) nigdy nie zrozumie jaka aktywność fizyczna potrafi być piękna i wciągająca.
Nigdy nie będzie stać mnie na Ferrari (czy nawet Pinarello z najwyższej półki) i jest mi z tym dobrze, marzenia są piękne - spełniłem ich kilka w życiu i niejednokrotnie myślałem sobie "co teraz?".
Ja zauważyłem że najważniejszy jest czas i zdrowie.
Wolę mieć wolny czas i być zdrowy i mieć tyle pieniądze co niezbędne bo wtedy mogę żyć jak chcę.
Ale niestety często żeby mieć czas trzeba mieć pieniądze.
Czemu ludzie dają kciuki w dół w tak fajnym wątku. Mam jeszcze z 50 dni urlopu do odebrania więc jak już będę się wybierał w góry to raczej będę unikał długich weekendów i wybiorę się w środku tygodnia. Szkoda tylko że mam z 400 km.
to raczej będę unikał długich weekendów
Słusznie. Rano na szlaku nie było praktycznie nikogo, ale jak zszedłem z grani do doliny... zobaczyłem tłumy przy schronisku. Kolejka do środka miała chyba z 50 metrów. A w czasie drogi powrotnej czułem się, jakbym spacerował po Krupówkach w Sylwestra. Kiedy dotarłem na parking, okazało się, że na drodze w stronę Zakopanego jest kilometrowy korek. Musiałem jechać do domu okrężną trasą.
Obok zdjęcie spod schroniska. Na szlaku było tak samo.
górala boli że janusze i grażyny przyjechały z krakowa i warszawy zadeptując szklaki ale jednak zostawią trochę dutków na osłodę ;)
górala boli
A skąd taki wniosek? I jeszcze to "zadeptywanie szlaków" wzięte z kosmosu (żeby nie powiedzieć gorzej). Typowy chochoł. Lewą nogą dziś wstałeś? A może jakichś akcji nie zdążyłeś sprzedać?
Alex nie jest ponoć takim dziadem, zeby sprzedawał, bo kasa na łykend potrzebna!
My dziś byliśmy nad Czarnym Stawem (na Kościelec wejść się nie podjęliśmy bo tam jeszcze zima ;) i nie było dramatu
A jednak! Tak coś czułem, że kilku forumowiczów może być teraz w Zakopanem.
Zrobiła się z tego mojego grajdoła prawdziwa mekka urlopowa w kilku ostatnich latach. :) Górale się cieszą. Parkingi i hotele pełne. Dutki płyną strumieniami.
Po kilku miesiącach lockdownu nie wiem kto się cieszy bardziej - górale z dutków, czy my, z tego że możemy przyjechać podziwiać piękne okoliczności przyrody.... albo Krupówek jak ktoś woli ;P
Wczoraj resetowałam się na skale Apteka na Jurze, widok z góry, jak o 10 schowałam telefon, to wyjęłam o 17, żeby zrobić to zdjęcie, no i fajnie -->
W poniedziałek jadę na tydzień w Tatry, jakbyś mijał ma szlaku kobitę z czarnym plecakiem 4f z żółtymi elementami i przypinkami górskich parków narodowych itp., to nie omieszkaj się przywitać ;)
Nie omieszkam! A jak zauważysz czarnego Deutera (z pozdrowieniem dla ssforever!) z przytroczonymi białymi kijami, to możesz krzyczeć: "Bukary!". ;)
Polacy jedzą sobie czekoladę Nussbeisser, a rodzima gospodarka chrupie, jak orzechy w niemieckiej czekoladzie.
Co ja poradzę, że Nussbeisser najlepszy (gdy idzie o słodkie czekolady z orzechami ze średniej/niskiej półki), a polskie "podróbki" smakują ciut lepiej od czekolady Hershey's (czyli niezbyt dobrze)? :P
A ty co w tych Niemczech spożywasz? Polską czekoladę z mleka polskich krów i kakao hodowanego na polskich plantacjach?
No prawda jest taka, że z "niskiej" półki (Niskiej? Nuss chyba droższy niz Milka) to Wedel gniecie wszystko.
W sumie ss znowu ma rację, AlepnGold to stopień wyżej niż Terravita, nie wiem czy nawet z Wawelem można go porównać.
Jak już dotować Niemca, to w gory z orzechami tylko Rutter Sport.... ;) Przynajmniej rodzinna, "mała" firma.
Racja. Dziś jak nigdy spacerować mi się zachciało i rozmyślać o życiu. Rekreacyjnie oraz Przy okazji chyba zapamiętam ten dzień na zawsze :>
Dziś Wał przy Narwii.
Także zgadzam się z tym... Pieniądze to akurat nie są aż tak ważne.
"Pieniądze to nie wszystko"... Ta, ale dzięki nim stać by mnie było na apartament w takim miejscu i stać by mnie było na dostatecznie dużo czasu żeby napawać się takimi widokami i ciepłem... Nie pracowałbym gdybym nie musiał a miał pieniędzy pod dostatkiem.
Tyle fajnych miejsc bez apartamentów do zwiedzania.
Najważniejszy jest czas.
Ja właśnie wróciłem dzisiaj z dużego miasta gdzie ponad miesiąc kisilem się w mieszkaniu, do rodzinnego domu z ogrodem, leżę sobie na leżaczku pod altaną, wszędzie kwiaty, warzywniak, ptaszki śpiewają, cisza i spokój. Zdałem sobie sprawę, że w życiu nie potrzebuje niczego więcej. Nie muszę zarabiać wielkich pieniędzy, wystarczy mi rodzina, dom i taki ogród. Nie jakiś wielki, zwykły nieduży ogród do którego latem można sobie wyjść i pod altaną wypić kawkę.
Krótko i bez owijania w bawełnę - bez pieniędzy nie miałbyś nawet tego Nussbeisera, już nie wspomnę o całym oprzyrządowaniu do włóczenia się po górach, ani o czasie na podobne rozważania.
Pieniądze są jedną z najważniejszych rzeczy, jaką możesz zdobyć w życiu, może poza miłością, której jak wiadomo trzeba szukać.
Pewnie można by jeszcze powiedzieć o zdrowiu, ale akurat na to, czy jesteśmy zdrowi, nie mamy praktycznie wpływu, za to pieniądze są jedynym środkiem pozwalającym nam się wyleczyć, jeśli tylko medycyna zna sposób.
Jednym słowem - do bólu wyświechtane, naiwne, banalne i kłamliwe hasło, że "pieniądze szczęścia nie dają". Wstyd, jak na polonistę..
...ale akurat na to, czy jesteśmy zdrowi, nie mamy praktycznie wpływu...
Bzdura roku jak nic.
Bzdura?
OK, pomijam tak "znaczący" wpływ jak przejadanie się prowadzące do hipercholesterolemii i otyłości i ewentualne kontuzje od fizycznej pracy.
Czego innego możesz uniknąć nie robiąc pewnych rzeczy? Nowotworu? Udaru (bez pomocy medycyny, czyli lekarzy, leków i pieniędzy?), zawału, alergii, jaskry, zaćmy, reumatyzmu albo innych chorób autoimmunologicznych? Rzadkich chorób genetycznych? Może chociaż pospolitych wad wzroku? Nawet próchnicy nie do końca da się uniknąć nitkowaniem i szczotkowaniem.
Jednym słowem - do bólu wyświechtane, naiwne, banalne i kłamliwe hasło, że "pieniądze szczęścia nie dają".
Ty, Herr Pietrus, to jednak kompletnie nic nie zrozumiałeś z tego, co napisałem. No cóż, przyzwyczajam się już do tego. Jest wcale nie tak subtelna różnica pomiędzy hasłem, które przywołałeś, a stwierdzeniem, że "pieniądze to nie wszystko". Jak tej różnicy nie dostrzegasz, trudno. Znajdź sobie korepetytora, który ci wyjaśni znaczenie obu sformułowań. Za pieniądze. :P
Nie zasłaniaj mi się tu teraz hasłem i nie sugeruj, że pieniądze na Nussbeisera coś tam jednak znaczą. Dobrze widać co tam nasmarowałeś niżej i co można wyczytać miedzy wierszami (wymowne przywołanie kwoty 15 zł).
Już ja dobrze wiem "co autor miał na myśli".
Co Ci z pieniędzy jak nie masz czasu ich wydawać.
Oczywiście jakieś tam minimum jest potrzebne oraz dużo czasu i chęci (zdrowie) do życia.
Dobrze widać co tam nasmarowałeś niżej i co można wyczytać miedzy wierszami (wymowne przywołanie kwoty 15 zł).
No i coś wyczytał między wierszami? Bo na pewno nie to, że wypad na łono natury, który wcale nie musi się wiązać z jakimiś ogromnymi wydatkami, może dać człowiekowi ogromną radość albo nawet chwilę szczęścia. Szukasz dziury w całym, żebyśmy się troszkę poboksowali?
Co ci z czasu jak nie masz jak go ciekawie spędzić bez gorsza przy duszy?
Już tak całkiem serio - trzeba to mądrze wypośrodkować.
Ale żeby założyć taki wątek że pieniądze to nie wszystko, trzeba już je mieć.
Ja np. pochodzę z domu, w którym nigdy nie było kasy, by do pazernych górali pojechać na wakacje choćby na tydzień.
A że mieszkam jakieś 300 km. od Zakopanego... :)
Bukary - zaraz tam boksować. To już nie można się podroczyć w przyjacielskiej, luźnej atmosferze? ;)
Naprawdę nie sugerowałeś nam tutaj, że "wypad w góry kosztuje trochę wysiłku i 15 zł, wiec nie gońcie za kasą, bo przyjemności są w drobnych rzeczach?
Serio to miało być "nie gońce TYLKO za kasą - ale za kasą też, bo musicie czymś za kwaterę zapłacić, a poza tym nie nacieszycie się widokiem mając z tyłu głowy, ze do pierwszego nie starcza?"
No dobra, niech ci będzie... bawcie się romantycy dalej, ale beze mnie :)
Przecież to jaki tryb życia się prowadzi, co się je, czy jest się aktywnym fizycznie, jaką pracę się wykonuje, czy się pali, pije, itd. ma KOLOSALNE znaczenie i wpływ na zdrowie. A przecież to wszystko co wymieniłem zależy właśnie od samego człowieka. Jak można nie rozumieć tak elementarnych rzeczy?
Rzadkich chorób genetycznych? Może chociaż pospolitych wad wzroku?
Ale co to za przykład? To czy genetycznie jesteś naznaczony i możesz na coś poważnego zachorować nie znaczy, że masz się prowadzić jak fleja i nie dbać o siebie. Zły tryb życia przyśpiesza wszelkie syfy jakie mogą spaść na człowieka a prawidłowy może je opóźnić albo wręcz wyeliminować.
Nawet próchnicy nie do końca da się uniknąć nitkowaniem i szczotkowaniem.
Rozwalasz mnie dziś swoją logiką... tak, lepiej w ogóle w takim razie nie myć zębów skoro i tak będą pewnie dziury. Co tam, idźmy dalej... po co się w ogóle myć skoro następnego dnia będę znów brudny, po co jeść skoro zaraz będę głodny...
Może to przez piątek postanowiłeś trochę przytrolowć bo naprawdę ciężko mi uwierzyć, że to wszystko na serio jest...
NAPRAWDĘ zły tryb życia - jak żul - wynika z biedy albo nieporadności, także z patologii otoczenia.
W innych wypadkach ten tryb ogranicza się do przeżerania, ewentualnie pica za dużo piwa, o czym przecież wspomniałem.
Ale to ma wpływ na kilka chorób cywilizacyjnych, może i psujących zdrowie i ograniczających długość życia, ale głównie NA STAROŚĆ, gdy już się mocno rozwiną.
Na prawdziwe, poważne problemy zdrowotne, rzutujące na całe, także młode życie wpływu zwykle nie mamy, pomijając konsekwencje wypadków typu "skok na główkę".
Nie sprowadzaj sprawy do absurdu, chodziło mi tylko o to, że przeciętny człowiek, żyjący przeciętnie zgodnie z obecnie przyjętymi standardami (mycia zębów uczą chyba od kilkudziesięciu lat) nie ma realnego wpływu na swoje choroby, zdrowie, to, co go w tej materii spotyka, to czysta loteria.
Przeczytaj książkę Marka Skoczylasa to będziesz wiedział czego i jak możesz uniknąć.
To mi zostało do zaliczenia jeśli chodzi o Tatry ->
Dla mnie nie ma wakacji i nie ma odpoczynku bez gór. Tatry zacząłem odwiedzać niedawno (wpierw zaliczaliśmy Dolnośląskie szczyty oraz Beskidy) i póki co zaliczyłem Czerwone Wierchy - Świnicką przełęcz, Krzyzne, wszystkie doliny i mniejsze pagórki pokroju Nosala.
Jak siedziałem tydzień temu na Ben Vorlich, zajadając się czekolada z jakiegoś dyskontu, której nazwy nie pomnę, to nie miałem potrzeby myśleć o pieniądzach.
Otworzono sklepy, więc tłumy poszły do nich. A wejście przyjemne, bo do szczytu nie spotkałem nikogo.
Szczerze zazdroszczę ludziom, którzy mają tak blisko do naszych pięknych, polskich gór. Tatry są przepiękne. Gdyby nie te prawie 500 km, byłbym tam dużo częściej.
Przyznam szczerze, że jako chowanemu nad jeziorami i tatarakami wodnikowi-szuwarowi z północy góry wydają się najnudniejszym miejscem na Ziemi, a wakacje w nich męczarnią...Ale nie zmienia to faktu że widok ładny.
Tylko te góry niepotrzebnie go zasłaniają, ba dum tsssst! ;)
Chciałbym tak umieć. Wejść na górę z czekoladą i wyłącznie z tego się cieszyć.
Na pewno może to dać przyjemność. Tyle, że ja mam tak, że siedząc tam na tej górze z tą czekoladą bym rozmyślał o rzeczach, które che zrobić - a te się wiążą z kasą.
Za 20 lat być może to się sprawdzi. Póki co za dużo tego jest co bym chciał, żeby ta góra i czekolada mi wystarczyły. Niestety. Ale chyba każdy jest inny po prostu?
Ale przecież pieniądze to nie wszystko .. a tym bardziej ile ludzi stać na takie luksusy jak iść/jechać w góry! :D Oznaczać się!!
/eot :)
ile ludzi stać na takie luksusy jak iść/jechać w góry!
Jak widać na załączonych obrazkach, do Zakopanego przyjechała chyba cała Polska. ;) A więc - stać wielu.
/eot :)
Prędzej wędkarzem ;)
Spaliłeś Bukary ten wątek gadaniem o pieniądzach. Niepotrzebne. A widoku i przygody zazdroszczę, ja bym tak nie umiał organizacyjnie wybrać się z dnia na dzień w góry. A może po prostu zazdroszczę Nussbeisera, bo znowu jestem na diecie i już nie mogę patrzeć na kurczaka.
A może po prostu zazdroszczę Nussbeisera, bo znowu jestem na diecie i już nie mogę patrzeć na kurczaka.
Masz ochotę na coś słodkiego? Idź w gory. Możesz przeliczać trasę na tabliczki czekolady lub kwaśne żelki. Mnie wyszło, że po wejsciu na prawie dwa tysiące mogę bez wyrzutów sumienia zamienić wylane poty co najmniej na Nussbeissera.
Jak masz coś odłożone 'w razie wu', robisz 8h dziennie i nie więcej, niż 40h w tygodniu, masz drugą połówkę i swoje hobby, to fakt, szczęścia nie dają. Gorzej, jak nie masz i czekasz do dziesiątego. A takich ludzi jest sporo. Gorzej jeszcze jak nie masz zdrowia.. i pieniędzy.
Ale jest i druga strona medalu, znam babę co jest kierowniczką i robi dzień w dzień od 6 po min 10h, jeszcze zabiera robotę do domu, soboty oczywiście też pracuje. I w niedziele też coś tam robi, lżejsze rzeczy. I gdzie taka osoba ma mieć czas na życie? Ona to życie przepracuje, a nie przeżyje, no chyba że zapdala na synalka, też mi sposób na spędzenie żywota.
Czas zapindala, coś mi moja luba podgaduje o Zakopcu, a to przecież jeno 250km, nawet można pociągiem i sączyć ciepłą tatrę jak gęstochowa. Ale sie nie chce i odkłada, chyba czekam aż będą dzieciaki i nie bedzie ich z kim zostawić, wtedy pojade. :D
https://www.youtube.com/watch?v=gqwH7cYxk9M
Ale sie nie chce i odkłada, chyba czekam aż będą dzieciaki i nie bedzie ich z kim zostawić, wtedy pojade.
Dobrze kombinujesz. ;)
Hamlet (choć w zupełnie innym kontekście) wypowiedział słowa, które warto przytoczyć:
"Niepewni, wolimy
Wstrzymać się na chwilę. I z tych chwil urasta
Długie, potulnie przecierpiane życie".
Ogolnie sie zgadzam, choc diabel tkwi w szczegolach. Nie sadze, zebys po tych gorach pomykal w bawelnie w trampkach z biedry. Tak wiem dobre markowe ciuchy turystyczne to wydatek jednorazowy, ale jednak wysoki.
Heh... też sobie tak pomyślałem. Nie ma to jak obkupić się drogimi markowymi rzeczami a potem klapnąć sobie na szczycie i stwierdzić że pieniądze to nie wszystko :)
Na szlakach można spotkać ludzi, którzy mają różne obuwie i ciuchy. Markowe i niemarkowe.
W straszne skrajności popadacie. Rozumiem, że albo mieszka się pod mostem, albo lata prywatnym helikopterem? Informuję jednak, że jest również coś pośrodku. Przeciętnego Kowalskiego, który chce czasem wyjść w góry, stać na to, żeby raz w życiu zakupić buty z porządną podeszwą (nawet niemarkowe). Ba, przeciętnego nauczyciela, który często chodzi w góry i którego zarobki wcale nie są imponujące (nawet na tle innych zawodów w Polace), stać raz czy dwa razy w życiu na zakup porządnego obuwia górskiego.
Nie za bardzo rozumiem, dlaczego kilka osób zakłada, że jakiś promowany w tym wątku model życia przypomina przygody pustelnika, który nie pracuje, mieszka w szałasie i żywi się korzonkami. "Pieniądze to nie wszystko" oznacza w tym wypadku po prostu: warto choć na chwilę zrezygnować z wyścigu szczurów, a "carpe diem" jest możliwe nawet wtedy, gdy nie jesteśmy Elonem. Nie namawiam przecież nikogo, żeby rzucił robotę i szukał szczęścia jako żebrak w Bieszczadach.
Potrzebujesz dobre buty, plecak plus kurtke by chronic przed wiatrem/deszczem. Kompas tez sie przyda.
Reszta, czyli jakies super merino layer czy magiczne kijki to nie sa niezbedne dodatki. Wiec jak nie jestes totalna niezdara, albo nie masz pecha w zyciu, to naprawde da sie kupic. Wydatek raz na 10 lat, chyba ze chodzisz bardzo duzo to buty bedziesz zmieniac.
warto choć na chwilę zrezygnować z wyścigu szczurów - Bukary z kim się ścigasz z wfistą czy z polonistą? ;) ale już bez żartów tu nie chodzi że pieniądze to nie wszystko tylko że zawsze każdy może powiedzieć sobie że wystarczy i nie przepracowywać się bo jest wiele ciekawszych rzeczy w życiu.
zawsze każdy może powiedzieć sobie że wystarczy i nie przepracowywać się bo jest wiele ciekawszych rzeczy w życiu
Sformułowanie "pieniądze to nie wszystko" oznacza między innymi właśnie to, co napisałeś.
Bukary z kim się ścigasz z wfistą czy z polonistą?
Wyczuwam w tych słowach jakąś odrobinę pogardy dla zawodu nauczyciela, Aleksie. Nieładnie. :P
Ja się już nie muszę ścigać. W życiu zawodowym osiągnąłem prawie wszystko. A gdy idzie o inne dziedziny, które mnie interesują (nauki humanistyczne i rozrywka interaktywna) - również nie muszę już zarywać nocek. I cieszę się, że mogłem uprzyjemnić między innymi twoje życie, kiedy zabawiałeś się przy komputerze, grając w liczne produkcje, w których polonizacji brałem udział. :P
A jeśli idzie o wolny czas - mam jeszcze trochę do nadrobienia. Ale, jak widać, nie próżnuję. ;)
Kiedyś żeby pobiegać wystarczyło aby mieć wygodne buty, teraz to koniecznie smartfon, słuchawki, odbiornik gps, jakaś opaska monitorująca itd. No i koniecznie fotka na instagrama.
Już nie mówcie że sprzęt do chodzenia po górach kosztuje nie wiadomo ile.
A co do tych bogaczy to poczytajcie sobie oświadczenia majątkowe polityków czy lokalnych biznesmenów z rad gmin czy powiatów. Wszystko na kredyt. Bogactwo dla mnie to wolność decydowania o swoim życiu. A nie gonienie za pieniędzmi.
Ja już chyba Bukarego rozgryzłem.
Kij z pieniędzmi, faktycznie nie o to chodzi
Ten wątek to jest po prostu reklama Nussbeisera.
Każdy orze jak może...
zostać twarzą pasztetu to żadna ujma
Jakim trzeba być tzw. nowobogackim (bo rodzina) biznesmenem aby znajdować sobie poklask i szukać docenienia swoich dokonań na takim forum o grach? Oraz głosić tu swoje prawdy objawione?
PS
Takie rzeczy w amerykańskich serialach rozwiązują psychologowie.
BTW, mam nadzieję, że dziś żaden z naszych forumowiczów nie ruszył nad Morskie Oko:
https://www.facebook.com/RatujmyKonieZMorskiegoOka/posts/4033078076727794
Bukary ja od jakiegoś czasu, powiedzmy roku przewartościowałem swój pogląd na życie i to co w nim ważne.
Czytam książke przy zachodzie słońca , przygrywają mi ptaszyny , siedzę na wsi , niczego mi nie brakuje.
Wcześniej brałem wszystko ze sklepów teraz staram się produkować żywność na własne potrzeby (ogrodnictwo/pieczenie chleba).
Staram się w perspektywnie najbliżeszego roku zrezygnować z pracy i cieszyć się życiem , korporacyjna praca,falszywość tego systemu,metale ciężkie ktore wsiąkają w nas w wielkich miastach ,masowa produkcja itp.
Wszędzie plastik,śmieci ,dym, praca od rana do wieczora , sterczenie w kolejkach by kupić żarcie pełne pestycydów,barwników , fikcyjne poczucie posiadania czegoś materialnego by zamazać ten wstyd poczucia bycia wykorzystywanym przez wielkie korporacje .
Liczenie na emeryture na ktorej pożyjesz może 5 lat , by ją mieć stracisz całe życie bo jest nas tak dużo że nawet 1 procent z nas nie może zawodowo robić tego co chce, robi to co musi .
Można by mnożyć takich przykladów dziesiątki by potwierdzić bezsens takiej egzystencji.
Uzależniasz się od smartfonów,nowoczesnych systemów , sztucznego dobrobytu, przez co się uwsteczniasz bo zdajesz sobie finalnie sprawe że bez tych urządzeń za dużo nie potrafisz , mimo że masz dziesiątki szkoleń .
Dramat.
Odpoczywaj tam wysoko.
Czy mozna zarabiac pieniadze nie biorac udzialu w wyscigu szczurow? oto jest pytanie do Bukarego
Jeśli go organizujesz to pewnie na nim zarobisz (każda partia/korporacja i instytucja Ci to potwierdzi) ;)
Czy mozna zarabiac pieniadze nie biorac udzialu w wyscigu szczurow?
Oczywiście, że tak.
Na wyścigu zarabia głownie organizator (koszty organizacji/marketingu motywacji a takie nagrody aka sukces pokrywa ich uczestnictwo/ciężka praca+inne zmienne itp).
Jak najbardziej.
No chyba, że ktoś wbije sobie do głowy że wyścig szczurów to jedyna możliwość.
Mam nadzieję, że nasi forumowicze na urlopie w Zakopanem cali i zdrowi...
Na jednym z parkingów przy wejściu na szlak turystyczny w Tatrach, kierowcy wszczęli bójkę o wolne miejsce do parkowania.
No widzisz, posłuchali cię, pojechali w góry i co teraz?
Kolejna odsłona "szlachta nie pracuje" vs "wyższa szkoła robienia hałasu".
Bukary. Otrzymałem porządną edukację, skończyłem liceum, maturę napisałem bardzo dobrze, byłem nawet chwile na studiach. CO to oznacza dla Polskiej edukacji jeśli wyrosłem na degenerata i debila? Jakieś wnioski?
Jestes dorosly i jestes odpowiedzialny za siebie :) tyle mniej wiecej znaczy dla nich. niemniej mam nadzieje ze ci sie poprawi :) i tez bedzie gitarka !
CO to oznacza dla Polskiej edukacji jeśli wyrosłem na degenerata i debila?
A co ma do tego edukacja? I dlaczego niby jesteś degeneratem?
A teraz sobie pomyślcie że ludzie musza mieszkać w Chinach. A Bukary nas ciągnie w strone Chin mimo ze sam mieszka w pięknych okolicach. To podobnie jak z tym ze chciałby wszystko sprywatyzowac , byle nie tego gdzie sam pracuje.
Chłopie, przestań pleść trzy po trzy. Jakie Chiny? Jaka prywatyzacja? Zaczynam naprawdę podejrzewać, że u ciebie nie wszystko w porządku pod kopułą. Mówię poważnie.
A jak zaraz wyskoczysz z jakąś deweloperką w Warszawie w wątku, który zupełnie tego nie dotyczy, to będziemy już mieć pewność, że rodzice powinni ci kupić bilet do Tworek.
Ja w zasadzie od dawna się zastanawiam, gdzie jest równowaga, pieniądze, alkohol, zdrowie, szczęście?
Ot to jest dopiero pytanie. A jak ktoś mi powie, że nie pije, tzn że się nie nadaje :)
Ja zamieniłbym na tym zdjęciu góry na morze, kanapkę z pasztetem na kanapkę z humusem i powiedzmy ogórkiem (lewak to i wegetarianin;), a czekoladę z orzechami na gorzką i osiągnąłbym podobny stan co autor wątku:)
Ja skomentuję tą wypowiedź cytatem pewnego wieszcza:
Pieniądze szczęścia nie dają, ale trzeba je mieć, bo po pierwsze szczęściu nie przeszkadzają, a po drugie… .
Tu postać dała wolną rękę czytelnikowi do dokończenia zdania.
Pieniądze szczęścia nie dają być może, lecz kufereczek stóweczek daj Boże.
W Warszawie kolejny teren wraz z jeziorem sprzedany Developera, czyli dostęp będą mieli tylko mieszkańcy. Patrząc po tego typu projektach bloki staną przed samą linią jeziorka. I jak ma sie scyzoryk w kieszeni nie otwierać patrząc na takie coś ?
tustolica.pl/akweny-wodne-w-wawrze-coraz-mniej-dostepne-gdzie-jeszcze-mozna-wypoczac-nad-woda_85535
Brak planów zagospodarowania przestrzeni powoduje ze potencjał wielu pięknych naturalnych zielonych miejsc w Warszawie został nieodwracalnie zniszczony.
...niech sobie stoi w zieleni.
Ja wypoczywałem jak zwykle w Energylandi (tutaj akurat koszt 0 zł, bo mam sezonówkę kupioną w 2019 roku a została przedłużona przez pandemię), piękna pogoda, całe dwa dni były moje (piatek i sobota). Gdybym nie miał pieniędzy nie nocowałbym w Western Campie obok Energylandi (tutaj akurat 400 zł), także pięniądze jednak są potrzebne :D
Jakbyś miał dość kasy, to mógłbyś komuś zapłacić, żeby cię wniósł.
Pieniądze to nie wszystko... Tak sobie wmawiają ci, którzy pieniędzy nie mają.
Eee tam, mieszkanie z teściami, żoną i dwójką dzieci w dwóch pokojach z kuchnią ma swoje uroki.
Nie mam kasy, ale jestem szczęśliwy.
I inne tego typu bzdury.
Panie ludzie płacą po 500 tys za takie mieszkanie 40 m2 w dużych skupiskach i wielkich aglomeracjach .Wystarczy poczytać o rozmieszczeniu ludności .
Za 500 tys można kupić na wsi działkę i postawić domek 80 m2, pójść do pracy za 2 tys złotych netto i czuć się wolnym, skoro ludzie na świecie zadłlużają się w bankach na całe życie by gnić w tych ciasnotach to widoocznie tegoo chcą albo tak są głupi.
Wierzą w mrzonki o lepszym rozwoju, nie rozumiejąc że im ciaśniej tym konkurencyjniej .
Najbardziej śmieszy mnie ta świadomość ludzka iż wyższe stanowisko i większe pieniądze to większy prestiż czy potencjalny rozwój....być może w 2 % branż to ma miejsce reszta to bzdura, ale ludzie biegną....
pójść do pracy za 2 tys złotych netto
Otóż to. Teraz jest deficyt młodych nauczycieli, więc robota w jakiejś wiejskiej szkole już czeka. ;)
2 tysiace netto na wsi? Tak srednio bym powiedzial, ze wsi i miasteczek ludzie wyjezdzaja z takich miejscowosci praca, niz to nich przyjezdzaja, ewentualnie dojazd z wsi czy miejscowosci do wiekszego miasta. Jeszcze zabawa w dojazdy, zadnej komunikacji miejskiej, nawet dojscie do najblizszego sklepu moze byc problemem przez odleglosc.
W w wiekszym miescie latwiej zmienisz prace, jest wiecej urzedow jesli musisz cos zalatwic czy miejsc gdzie mozna spedzac czas.
Jak ktoś ma pół miliona to jest bogaczem, a bogacze nie powinni pracować, tylko leżeć brzuchem do góry.
U mnie w rodzinie bardzo dużo się mówiło o pieniądzach ( a raczej ich braku) i przez to zacząłem je o wszystko obwiniać. Znienawidziłem je. Przez większość dorosłego życia nie miałem zielonego pojęcia ile dokładnie zarabiam :) Takie życie to luksus! Tylko żonę chyba trochę wkurw*am.
,, zadłlużają się w bankach na całe życie by gnić w tych ciasnotach to widoocznie tegoo chcą albo tak są głupi. ,,
Robią tak nie dlatego bo chcą ale dlatego że muszą, inaczej dojeżdżali by do roboty 2 godziny. Czekam na miny panów z miasteczka Wilanów gdy im Trzaskowski ulice pozwęża i będą do prestizowych biur dojeżdżać autobusem.
Pieniadze to nie wszystko, nie niszczcie przyrody :-) Zamiast parku blokowisko
warszawa.wyborcza.pl/warszawa/51,34862,16051202.html?i=0
Tu dobry link warszawa.wyborcza.pl/warszawa/1,34862,16051202,Zamiast_parku_osiedle__Jeszcze_wiecej_domow_na_Goclawiu.html
Dlaczego miasto nie dba o tereny zielone przy jeziorze ?
Jakbyście tu jednak przyjeżdżali, zabierzcie ze sobą prowiant. Sporo prowiantu:
Podoba mi się to określenie: "paragony grozy". ;)
Oj tam... ci ludzie zapłacili ogromne pieniądze aby tłoczyć się jak sardynki gdziekolwiek nie pójdą, ocierać się o siebie na szlakach, czekać w wielkich kolejkach do wszystkiego, walczyć o parking jak o życie by potem wyjeżdżać z tego parkingu co najmniej z godzinę, więc 3 dyszki za pierożki pewnie też ich nie zrazi;)
