Jak wiemy od 1 czerwca weszły w życie nowe przepisy ruchu drogowego. Wg. nich m.in. pieszy ma pierwszeństwo nie tylko na przejściu ale także podczas wchodzenia na nie i tutaj podczas dyskusji ze znajomymi zawiązała się opinia jakoby piesi to teraz święte krowy i jest to kolejny stres dla kierujących pojazdami (szczególnie w dużych miastach). Jestem w sumie w szoku zarówno opinii jak i niedouczenia kolegów, bo o ile pamiętam (a jestem kierowcą zawodowym od 10 lat), to przepisy stanowiły jasno (i to od zawsze): pieszy ma pierwszeństwo na przejściu dla pieszych. Czym jest zatem pierwszeństwo? Ano umożliwieniem w tym przypadku przejścia pieszemu na drugą stronę jezdni i o ile pamiętam z kursu 10 lat temu, to jeśli pieszy musi zatrzymać się lub nawet zwolnić kroku, przed wejściem na przejście dla pieszych i jest to wymuszone naszą jazdą, to nie ustępujemy mu pierwszeństwa przejścia, co jest naszym błędem. I było tak zawsze, zatem skąd taka burza? Przykład ekstremalny, pieszy biegnie po chodniku w stronę przejścia dla pieszych z prędkością 8m/s znajdując się 32m od przejścia, natomiast my poruszamy się samochodem z prędkością 16m/s znajdując się 16m od przejścia. Jeśli nie zatrzymamy pojazdu pieszy będący w biegu będzie musiał zwolnić swój krok przed wejściem na przejście dla pieszych, co jest równoznaczne z niestępieniem mu pierwszeństwa i tak było zawsze. Będzie to nasz błąd nawet mimo to, że znajduje się on w znacznej odległości od "pasów".
Co do odległości na autostradach to moim zdaniem nie powinna to być połowa prędkości ale równa odległość. Czym jest 100m odległości (dystans poprzedzających siebie słupków) przy prędkości 200km/h (pomijając niedozwoloną prędkość). Powinno się również dodać zakaz wyprzedzania pojazdów prawymi pasami ruchu. Zniesienie nocnej prędkości na plus.
Jakie są wsze odczucia i jak byliście uczeni, oraz co w głównej mierze byście zmienili w przepisach?
Czy nam, kierowcom, podoba się czy nie, nasze rozpędzone metalowe auto zrobi miazgę z pieszego, albo może go poważnie pokaleczyć jeśli pisząc SMSa w trasie wjedziemy w niego na zebrze.
Dlatego też, jako osoba której zdarza się robić tysiąc-półtora tysiąca klocków tygodniowo, z pochyleniem głowy akceptuję nowe prawo i zatrzymuję się przed przejściem. Kilkanaście sekund mojego czasu naprawdę nie ogranicza mojej wolności, a może mi też oszczędzić więzienie, gdyby ktokolwiek patrzył przez pryzmat "JA, JA, JAAA NAJWAŻNIEJSZY!"
Czy nam, kierowcom, podoba się czy nie, nasze rozpędzone metalowe auto zrobi miazgę z pieszego, albo może go poważnie pokaleczyć jeśli pisząc SMSa w trasie wjedziemy w niego na zebrze.
Dlatego też, jako osoba której zdarza się robić tysiąc-półtora tysiąca klocków tygodniowo, z pochyleniem głowy akceptuję nowe prawo i zatrzymuję się przed przejściem. Kilkanaście sekund mojego czasu naprawdę nie ogranicza mojej wolności, a może mi też oszczędzić więzienie, gdyby ktokolwiek patrzył przez pryzmat "JA, JA, JAAA NAJWAŻNIEJSZY!"
Generalnie się zgadzam, że powinno się w samochodzie zwracać większą uwagę na pieszych. Prawo jazdy obliguje do odpowiedzialnych zachowań.
Równocześnie uważam, że zmiany nie przyniosą rezultatów. Po pierwsze, mamy bardzo nieprzemyślaną infrastrukturę. Przejścia dla pieszych są rozrzucane po całym mieście bez ładu i składu. Podejrzewam, że nowe przepisy ubiją już i tak małą płynność ruchu w miastach.
Po drugie, możemy doprowadzić do sytuacji, gdzie nierozważni piesi będą z pełną świadomością ładować się pod koła "bo mają pierwszeństwo". Łatwiej pieszemu się zatrzymać i sprawdzić możliwość przejścia, niż zatrzymać auto o masie 1,5 tony. Fizyki żadną ustawą nie zmienimy.
Według mnie powinniśmy iść w stronę bezkolizyjnych przejść dla pieszych.
Obawiam się, ze jedyne co się zmieni to policja i sady przestana twierdzić, ze 84 letnia kobieta wtargnęła na jezdnie.
Bez skutecznej egzekucji rewolucji nie bedzie. Bedzie za to na pewno akcja policji, bo my kochamy akcje, zamiast normalnych codziennych działań.
Nagle wbiegający na pasy pieszy vs rozpędzony tir. Kto miał racje, rozsądzi grabarz. Co złego było w dotychczasowych przepisach?
To teraz trzeba się ubezpieczać od wypadków jako pieszy i kosić hajs na polskich kierowcach hehe.
Zakazać wyprzedzania na autostradzie z prawej strony. Barany ryzykują swoje i a przede wszystkim czyjeś życie.
Co jest konkretnie niebezpieczne w wyprzedzaniu prawą stroną na autostradzie?
Potrafię sobie wyobrazić, że jest zaskakujące, więc ktoś może nie spojrzeć w lusterko przy zjeżdżaniu na prawy pas. Coś jeszcze?
Zakazać wyprzedzania na autostradzie z prawej strony.
W Polsce jest ten problem, ze ludzie sa przyspawani do srodkowego i lewego pasa, jazda prawym to dyshonor.
"W Polsce jest ten problem, ze ludzie sa przyspawani do srodkowego i lewego pasa, jazda prawym to dyshonor.
Myślę, że większym problemem jest zrozumienie przez naszych wtatcuw drug, że jeżeli jedziesz lewym pasem z maksymalną dopuszczalną prędkością i dokonujesz manewru wyprzedzania to nie masz obowiązku zjechania komuś kto jedzie dużo więcej.
A przecież włatca nie może poczekać i wtedy zaczyna się slalom.
Chodzi mi o buraków, gdzie gdy jedziesz 140km i wyprzedasz tira, to na samym początku wyprzedzania, gdzie jeszcze zostaje 10-5m różnicy między tobą a tirem, to prawym pasem gieroj na pełnej piź... jeszcze prawym pasem się wbija przed ciebie.
Wszystko także byłoby cacy, gdy buraki trzymały się dozwolonej prędkości, bo przy wyprzedzaniu przy 140km lewym pasem i zjeździe na prawy, prawym nie cisną wariat na motorze czy bmw 180km. Taki ci w sekundzie może prawym wyskoczyć.
Ci sami wlatcy najczesciej nagle potulnieja na zachod od Odry.
Aczkolwiek fakt, nikt mi w takich Niemcach nie wali dlugimi, bo ja jade tylko 150 i wyprzedzam, a on musi ponad 200.
Sytuacja zmienia sie na takiej obwodnicy Warszawy i tutaj czesto ewidentnie widac, ze srodkowym i lewym pasem jedzie sznur aut, a prawym nikt. No, ale jak to kiedys ladnie ujal moj kumpel: "po prostu w Polsce wszyscy wyprzedzaja" :D
Szczególnie, że jak sami policjanci przyznają:
Oczywiście przepisy nie zabraniają wyprzedzania kilku pojazdów jeden po drugim, ale w jakim muszą jechać odstępie pomiędzy sobą, żeby wyprzedzania nie nazwać po prostu jazdą lewym pasem? 50, 100, 200 metrów…?
—?Nie jest prawnie opisane, kiedy wyprzedzanie się kończy, a kiedy nie. Nie ma konkretnego przepisu. Jest to niedookreślone – mówi podinsp. Radosław Kobryś z Biura Ruchu Drogowego KGP, odnosząc się oczywiście do sytuacji na drodze z przynajmniej dwoma pasami ruchu w jednym kierunku.
Skąd więc wiedzieć, kiedy po wyprzedzeniu jednego pojazdu trzeba zjechać na prawy pas, a kiedy jeszcze nie?
—?Najważniejsze w interpretacji wszystkich przepisów ruchu drogowego jest przepuszczenie każdego z nich przez dwa filtry: art. 3. i zdrowy rozsądek – podpowiada nasz rozmówca. – Każdorazowa zmiana pasa po wyprzedzeniu w omawianej sytuacji (wyprzedzanie ciężarówek na autostradzie przyp. red.) to zachowanie często niedorzeczne i niebezpieczne, bo może to spowodować większe zagrożenie niż utrudnienie ruchu innym.
Policjant nie ma wątpliwości, że płynny ruch jest bezpieczniejszym sposobem pokonywania trasy niż ciągłe przyspieszanie i hamowanie, które też zmusza innych do dostosowania się. Sugeruje, że nie tylko kierowcy wyprzedzający inne pojazdy, ale także ci jadący z tyłu powinni zachować zasadę ogólną, czyli ograniczonego zaufania i ostrożności.
Kolejny przepis z cyklu wymuszania kultury na drodze przepisami. W samochodzie trzeba będzie się uzbroić w kamerkę i tyle, czasami nie ma szans na zauważenie pieszego dochodzącego do przejścia, a na pewno znajdą się święte krowy, które od teraz nawet nie rozejrzą się przed pasami. Ja szanuję swoje życie i nadal będę się upewniał, czy faktycznie jestem przepuszczany na pasach.
Gdyby kierowcy byłi mniej egoistyczni zyskali by na tym wszyscy. Większość widzi tylko siebie.
Chociaż widzę różnicę w podejściu w Rzeszowie i Gdyni. Kultura jest na zupełnie innym poziomie. Ciekawe że to odbija się na sondażach wyborczych :D
Ogólnie do zmian nic nie mam,
Bardziej boli mnie zachowanie niektórych pieszych, nie ma to związku z nowymi przepisami, bo piesi robią tak od dawna. Ile to razy widziałem pieszego który wchodzi mi przed maskę i nawet nie spojrzał w moją stronę. Ja i tak ich puszczam, zawsze staram się uważać, ale kurde... jak można tyle zaufania pokładać w kierowcach(w tym we mnie) że są 100% nieomylni. Przecież pieszy jest niechroniony na drodze, nie ma stref zgniotu, poduszek powietrznych itp. A naprawdę nie raz widziałem jak wchodzą i nawet nie spojrzą czy się zatrzymuje, czy ich widzę. Wystarczy sekunda mojej nieuwagi i będzie problem. A pieszy? U pieszego może być i kilkanaście sekund nieuwagi i ma to gdzieś, bo liczy że jako kierowca będę nieomylny.
Potwierdzam, raz nawet jakiś typ ubrany cały na czarno zrobił mi tak wieczorem na nieoświetlonym przejściu. Opony aż zapiszczały od hamowania, prawie go potrąciłem, a on się nawet nie spojrzał. Niektórzy to po prostu idioci.
7 lat temu musialem sie przestawic po przeprowdzce do NL, tutaj zdecydowana wiekszosc kierowcow zatrzymuje sie widzac pieszego idacego jeszcze w jakiejs tam odleglosci od przejscia, z drugiej strony pieszy wyraznie zwalnia, albo nawet zatrzymuje sie przed przejsciem, wiec funkcjonuje to na zasadzie wzajemnego szacunku.
Inna sprawa, ze na jednopasmowych drogach miedzymiastowych tez wszyscy jada sobie spokojnie 90-100 i nikt nie cyka co chwile goscia z przodu jak poj***, nawet 99% motocyklistow jezdzi przepisowo, takze po kazdym przekroczeniu granicy Bolandy z niejaka mieszanka rozbawienia i przerazenia obserwuje to, co sie dzieje w naszym dzikim kraju :D
Wszelkie przepisy, które wymuszają wolniejszą jazdę przyjmuje z otwartymi ramionami. W kraju psycholi i idiotów na drogach inaczej się nie da.
Wprowadzanie coraz to nowszych przepisów drogowych nie ma prawie żadnego znaczenia. W Polsce przepisy drogowe się łamie, bo szansa na ukaranie jest prawie żadna.
Jak znajdziesz lepsze wyjście na edukacje troglodytów na drogach to chętnie posłucham. U nas dalej są problemy z tak trywialną rzeczą jak korytarz życia, tak odporny na wiedzę jest ten naród wybrany.
Podstawą jest oczywiście skuteczna egzekucja, z tym że u nas nawet skuteczna egzekucja przy tym śmiesznym poziomie mandatów nie pomoże.
Jak znajdziesz lepsze wyjście na edukacje troglodytów na drogach to chętnie posłucham.
Proszę bardzo: wykluczenie pouczenia jako kary za łamanie przepisów drogowych, odcinkowe pomiary prędkości (bramki na autostradach), zwiększenie ilości patroli.
U nas dalej są problemy z tak trywialną rzeczą jak korytarz życia, tak odporny na wiedzę jest ten naród wybrany.
I myślisz, że wprowadzanie przepisów mających uczyć tych troglodytów kultury na drodze cokolwiek zmieni? Za olewanie jazdy na suwak czy potrącenie pieszego, który miał pierwszeństwo ukaranych będzie może 15 kierowców na rok.
Mr. JaQb
500 stów dla części osób to jest śmieszna kwota.
Zobacz sobie jakie są stawki mandatów na Zachodzie. Nie wspomnę już o mandatach ustalanych w relacji do dochodu.
Dla części osób tak, ale tu dochodzimy do kontrowersyjnego tematu uzależnienia stawki mandatu od zarobków. Nadal obstaję przy tym, że 500 złotych to kara dotkliwa dla większości kierowców. A 3500 złotych to kara, która ogrom osób pozbawiłaby zarobku z ponad miesiąca pracy. Także najpierw nieuchronność kary, potem ewentualne zwiększanie stawek.
Jeżeli ktoś wycenia ludzie życie na 500 zł, bo 500 zł to jest Najwyższa Wartość Mandatu, czyli potencjalne zagrożenie życia innych uczestników ruchu to nie dziwmy się potem, że w Polsce mamy taki niski szacunek do życia (poza oczywiście pierd. o życiu nienarodzonym etc) i liczbę wypadków.
Nie było przypadku w tym, że w 97 roku ustawodawca pomimo dużo niższego poziomu zarobków ustalił taki poziom maksymalnego mandatu. Nie ma przypadku też w tym, że na Zachodzie mandaty są dużo wyższe i nie wynika to wyłącznie z wyższych zarobków. I nie ma też przypadku w tym, ze ludzie tam jeżdżą generalnie bezpieczniej. Oczywiście składa się na to również: edukacja, kultura i egzekucja, ale nie oszukujmy się również kary.
Chcesz mieszkać w Kinszasie, w której życie ludzkie wycenia się na 500 zł. Proszę bardzo.
Jakby miał pewność, że zapłaci 5x500 zł na dzień, to by się nauczył jeździć, chociaż jestem przeciwny fotoradarom na każdym rogu. W zasadzie nie wiem czy dzisiaj jeszcze jest drogówka, bo jej nie widać. Policja jest tylko w miastach i czasami nieoznakowane patrole poza, których tyle co kot napłakał. Między miastami panuje bezprawie jak na dzikim zachodzie. Każdy czasami popełnia głupotę, dlatego 1x2500 zł być nie powinno, bo to godzi we wszystkich, a świętych nie ma.
To są bzdury, przy takich sytuacjach sprawa idzie do sądu i to prokurator dobiera odpowiednią karę. A Ty na ile byś wycenił mandat za zabicie kogoś na drodze, 3500 złotych? I już, bez sprawy w sądzie, mandat wysoki i wszyscy zadowoleni?
Takie bzdury, że uważasz, że 500 złotych to jest kara jaką ktoś by dostał za pozbawienie kogoś życia.
A umiesz czytać ze zrozumieniem?
czyli potencjalne zagrożenie życia innych
Chcesz mieszkać w Kinszasie, w której życie ludzkie wycenia się na 500 zł. Proszę bardzo.
Odnoszę się do tego, że według Ciebie najwyższa kwota mandatu = wycena ludzkiego życia.
Dopiero byśmy mieli dziki zachód, gdyby policjant miał możliwość oceny POTENCJALNEGO zagrożenia życia innych, przy możliwości zabrania miesięcznego wynagrodzenia kierowcy, który mógł nie zrobić niczego złego.
No to sobie popatrzmy.
Jazda po pijaku - 500
Nieustąpienie pierwszeństwa pieszemu - 350.
A 3500 złotych to kara, która ogrom osób pozbawiłaby zarobku z ponad miesiąca pracy.
Ale to nie jest podatek, tylko mandat za zlamanie przepisow, wiec Kowalski ma wybor: zdjac noge z gazu, albo byc miesiac bez kasy.
Kowalski zdjąłby nogę z gazu gdyby wiedział, że na pewno dostanie parę stów mandatu i punkty karne. Jeśli ma z tyłu głowy, że dostanie 3500 złotych, ale szansa na to jest podobna jak obstawienia piątki w lotto, to raczej by się nie przejął.
No to sobie popatrzmy.
Jazda po pijaku - 500
Nieustąpienie pierwszeństwa pieszemu - 350.
Jazda po pijaku może zakończyć się odebraniem prawa jazdy i więzieniem.
Dlatego zwiekszenie skutecznosci egzekucji + zwiekszenie kwoty mandatu to bardzo dobry pomysl. Zapitalaja nie tylko ludzie w nowych furach, ale rowniez na ten przyklad krolowie lokalnych wiosek, ktorych 3500 bardzo mocno zaboli.
"Dopiero byśmy mieli dziki zachód, gdyby policjant miał możliwość oceny POTENCJALNEGO zagrożenia życia innych, przy możliwości zabrania miesięcznego wynagrodzenia kierowcy, który mógł nie zrobić niczego złego."
Policjant nie robi tego - nie wiem po co sobie coś tam dopowiadasz.
Wynika to z taryfikatora. A teraz grzecznie odpowiedz na pytanie czy jazda po pijaku stwarza potencjalne podwyższone zagrożenie dla życia innych uczestników ruchu czy też nie.
Grzecznie odpowiadać to ja mogę komuś na kogo zdaniu mi zależy, Ty sobie możesz nadal wierzyć w te swoje bajeczki o wycenianiu ludzkiego życia mandatami i nieomylności funkcjonariuszy policji.
Dlatego zwiekszenie skutecznosci egzekucji + zwiekszenie kwoty mandatu to bardzo dobry pomysl. Zapitalaja nie tylko ludzie w nowych furach, ale rowniez na ten przyklad krolowie lokalnych wiosek, ktorych 3500 bardzo mocno zaboli.
Zwiększenie skuteczności egzekucji mogłoby znacznie poprawić bezpieczeństwo na drogach, do tego stopnia, że zwiększanie stawek nie byłoby konieczne. To są kroki które powinny następować po sobie. 10 kierowców dostających mandat za 3.5 stówy moim zdaniem przyniosłoby znacznie lepszy efekt niż jeden kierowca, który dostałby mandat za 3.5 tysiąca. Każdy z nich mógłby nadal jeść, większość z nich pewnie zaczęłaby bardziej uważać na drodze. Jak nie, to wtedy przyjdzie czas na zwiększenie stawek.
10 kierowców dostających mandat za 3.5 stówy moim zdaniem przyniosłoby znacznie lepszy efekt niż jeden kierowca, który dostałby mandat za 3.5 tysiąca.
10 kierowcow przekraczajcych przepisy vs 1... No jak dla mnie wyrazna przewaga sytuacji nr.2
Każdy z nich mógłby nadal jeść, większość z nich pewnie zaczęłaby bardziej uważać na drodze.
Przeciez kazdy z nich moze nadal jesc. Wystarczy wlasnie, ze od razu bedzie uwazal na drodze.
W drugiej sytuacji nadal 10 będzie łamało przepisy, jeden dostanie mandat. Na tym polega różnica między zmianą wykrywalności a wysokością kary. Szczerze nie wyobrażam sobie sytuacji, w której od razu nastaje znaczna poprawa wykrywalności połączona z wprowadzeniem wysokich kar. Uważam, że do faktycznej poprawy skuteczności egzekucji kar za łamanie przepisów mamy jeszcze długą drogę do pokonania, lecz jest to kierunek, jaki powinien być obrany w pierwszej kolejności.
Szczerze nie wyobrażam sobie sytuacji, w której od razu nastaje znaczna poprawa wykrywalności połączona z wprowadzeniem wysokich kar.
Powiedzmy sobie szczerze, ze wszystko zalezy od tego pierwszego czynnika, ale jesli zakladamy, ze udaje nam sie go wprowadzic (tak wnioskuje z Twojego posta), to nie widze powodu, dla ktorego nie mozna wprowadzic obu jednoczesniej, bo to z pewnoscia da do myslenia sporej ilosci patologii.
Nie wiem, jak na Twoja, ale na moja wyobraznie znacznie lepiej dziala "nie unikniesz 3500", niz "nie unikniesz 350".
Nie miałbym nic przeciwko wysokim mandatom za faktycznie ciężkie wykroczenia (jazda po spożyciu, spowodowanie wypadku z poważnymi skutkami, recydywa) ale tak jak pisałem, najpierw niech się pojawi skuteczność w karaniu przy drobniejszych kwotach, bo samo to może przynieść wystarczający skutek.
Na ten moment jestem przeciwny nagłemu wzrostowi stawek wszystkich mandatów. Nieraz niewidoczne oznakowanie i dowolność interpretacji niektórych przepisów ruchu drogowego przez funkcjonariuszy pozwala mi stwierdzić, że ktoś nieświadomy popełnianego wykroczenia mógłby bardzo ucierpieć nawet mimo dużego skupienia i chęci jazdy zgodnie z przepisami. Pułapek na drogach naprawdę nie brakuje.
Wszelkie przepisy, które wymuszają wolniejszą jazdę przyjmuje z otwartymi ramionami.
Dlatego ja jestem za tym żeby po zimie nie zaklejać dziur w asfalcie.
W sumie to racja. U mnie na wsi odkąd porobili drogi i większość ich jest równa że samochód sam jedzie to co niektórzy sobie nie żałują. Została jeszcze tylko jednak w okolicy. Tam droga jest dziurawa jak ser szwajcarski to wolno jeżdżą.
Jedyny plus że bogaci nie wywina się tak łatwo podczas wypadku z pieszym na drodze. Skorumpowany przedstawiciel prawa nie wykaże że wina pieszego.
W takich wątkach zawsze czekam na Stansona, który zapier**** po mieście 140km/h bo w domu czeka napalona żona i stęskniona córka
Na przejściach dla pieszych nikt nie powinien mieć pierwszeństwa, proste. I kierowca i pieszy powinni mieć obowiązek zachowania ostrożności.
Przecież dawno tak jest. Każdy ma obowiązek zachować szczególną ostrożność.
Przecież działanie policji z fotoradarami w samochodach to jest taka sama szopka, jak ją pokazują w telewizji. Zatrzymują pacjenta, jakieś smak talki przez pół godziny - a gdzie to pan tak jedzie szybko - A na pogrzeb teściowej - No szkoda szkoda. - Czy przyjmuje pan mandacik? Wypisują jakieś kwity ręcznie. W efekcie przerobili jednego pacjenta i godzina minęła. Zaraz trzeba kawę i hot doga na Orlenie zjeść. Gdzie tu efektywność? Gdzie relacja koszt/efekt? Czy dwóch policjantów, radiowóz, cały sprzęt jest to wszystko tak tanie, żeby mogło być nieefektywne? Czy fotoradary zatrzymywały kierowców i prowadziły z nimi rozmówki i pytały czy przyjmuje pan mandacik? Taki radiowóz powinien cały czas jeździć i nagrywać, przecież ma sprzęt do rejestracji, powinien rejestrować kilkanaście wykroczeń na godzinę, obróbka tego stacjonarnie, mandacik pocztą, szybko i skutecznie.
Cmentarze są pełne tych co mieli pierwszeństwo.
Dlaczego od kierowcy wymaga się niemal nadludzkich zdolności wypatrzenia nieoświetlonego pieszego w każdych warunkach, w sytuacji gdy samochód jest znacznie mniej manewrowy niż pieszy? Ma dużą bezwładność, długą drogę hamowania, itp?
Pieszy niemal zawsze może się zatrzymać natychmiast. Ma też zwykle dalece większe możliwości obserwacji sytuacji wokół siebie. Nie ma martwych pól. I znacznie łatwiej dostrzeże nadjeżdżający oświetlony samochód.
Jednym słowem- przepisy z dupy. Wspomogą selekcję naturalną, ale z drugiej strony- ilu porządnych ludzi będzie miało problemy przez takie ameby pchające się pod samochód "bo mam pierwszeństwo"?
A no właśnie zamiast uczyć iż logika i rozsądek mają pierwszeństwo , uczy się zero jedynkowych przepisów.
Ludzie w jakiejś części zamiast patrzeć realnie na sytuację będą tępo przeć do przodu bo przepisy są po ich stronie.
Pieszy niemal zawsze może się zatrzymać natychmiast.
Na tej zasadzie niejeden kierowca dociska widzac delikwenta wchodzacego na pasy i to chyba glownie takie przypadki chcemy wyeliminowac.
Nie ludzmy sie, potrzeba dobrej woli obu stron, ale przepis dziala, wiedze to u siebie codziennie od kilku juz ladnych lat.
Co do przepisów - uważam, że w Bolandzie, ZANIM drastycznie poprawi się egzekucję naruszeń prędkości, wymuszeń pierwszeństwa, niewyprzedzania przed przejściem, takie przepisy to pomysł wariata i pudrowanie trupa. Wszystko leży, ale wprowadzamy ustawą zachodnia kulturę...
(zupełnie jak wypychanie rowerzystów na ulice, gdy nawet na motocyklu strach tutaj czasem jeździć - jakoś w Niemczech dla rowerów są chodniki, gdy nie ma ścieżek... ale zdaje sobie sprawę, że tam pewnie nikt rowerem ani tymi pieprzonymi hulajnogami nie zap... na złamanie karku pomiędzy ludźmi...)
Czasem trudno przejść przez ulicę bez sygnalizacji tam, gdzie żaden władca szos nie ma zamiaru cię przepuścić, i w teorii jak rozumiem ten przepis ma tu ograniczyć, a w dodatku zdjąć winę z pieszego, tylko że widziałem nie raz jak pieszy, zwykle stary moher, ładuje się na ulicę bez najmniejszego zastanowienia niemal wprost pod koła.
Piszecie, że na zachodzie jest tak od dawna, że przed każdym przejściem się zatrzymują, a mnie wkurzają skrajności. Naprawdę wolałbym czasem, zeby jeden czy dwa samochody przejechały sobie ulicą, a ja przeszedł przez pasy zaraz po nich, po pustej drodze, niż żeby bez sensu mnie przepuszczali. Tym bardziej, ze na dwupasmówce i tak mogę nie zauwarzyć władcy na drugim pasie, ale staram się zawsze kontrolować co się dzieje, zwłaszcza jak raz wpakował się we mnie, na szczęcie powoli, gość na zjeździe z ronda, a raz jakiś sk....yn przejchałby mnie przy 50 km/h na pasach, gdy maiłem zielone, bo on miał też "zieloną strzałkę".
Polska to taki kraj, gdzie nie wolno dawać jednym samych przywilejów, by wyjdzie z tego jeszcze więcej kwasu niż obecnie, takie przynajmniej mam obawy.
Ciekawostka - tu bardzo czesto zdarza sie, ze to wlasnie wspomniany mocher (zwlaszcza taki nieco mniej sprawny ruchowo) machnie reka widzac zwalniajace pojazdy, po czym spokojnie przechodzi po nich nie powodujac zadnego zatoru przed pasami :))
No i teraz musi się tego machania oduczyć, bo to nakłanianie do popełnienia wykroczenia drogowego :)
Czyli dostanę mandat za przepuszczenie auta na pasach? Kogoś tu pogrzało...
10 lat kierowca: Wow, toż to normalnie dinozaur.
Człowieku - 10 lat przy okazyjnym prowadzeniu, to tak na prawdę liźniecie prowadzenia aut. Nie dziwie sie że Pan ma tak spaczone poglądy nt przepisów :)
Ja za to się ekstremalnie cieszę x innych przepisów: teraz żaden frędzel nie wymusi na mnie konieczności zjazdu na prawy pas na ekspresówce/autostradzie wręcz ocierając o mnie tylko dlatego, że ma szybsze auto, bo musi zachować odległość :) Ojjj jak mi się to podoba. Teraz wreszcie mogę spokojnie wyprzedzać inne auta swoim tempem bez obaw, że jakieś pier. olone Audi wymusi na mnie zjazd na prawy pas. Wręcz jestem przeszczęśliwy z tego przepisu :D Najlepszy w tym jest fakt, że uderza to najbardziej w kierowców Audi, bo tylko oni mają takie filmy, więc jestem podwójnie happy :D
Fajnie, zmieniają przepisy ale co z tego jak większość "starych" kierowców i tak będzie jeździć zgodnie ze swoimi przyzwyczajeniami. Wysokość mandatów, też nikogo nic nie nauczy nie mówiąc już jak te nowe przepisy będą egzekwowane.
Ja jestem świeżym kierowcą i zawsze ustępowałem pieszym jeśli była taka potrzeba - teraz po prostu przed każdym przejściem zwalniam i się rozglądam. Ktoś może mi powiedzieć, że tracę czas bo zamiast jechać to "tamuję" ruch ale dla mnie to bez znaczenia czy przejadę na tym czy kolejnym cyklu świetlnym bo w mieście trzeba się z tym liczyć. Marudzić będą tylko Ci, którzy nie chcą się dostosować a to czy te przepisy mają sens czy nie mają to odrębny temat.
Najbardziej mnie rozpier. alają tiry w korkach. Taki sobie stanie 5km od poprzedniego auta, powodując przy tym jeszcze większe korki. Nieważne, że jakby podjechał do tego auta bliżej, to zmniejszył by korek o 5km, ale dla świętej krowy to bez znaczenia, bo to wciąż tyle samo aut. Niewazne, że wtedy byłoby ich o 50% mniej, ale dla nich nadal to bez znaczenia :D. Jak ja się cieszę, że I to zostało z dniem 1 czerwca zaostrzone :D Poza tymi pieszymi I ograniczeniami po godzinie 23 do 50 km/h, cała reszta przepisów na hiper mega ultra plus :D
Zrobiłem właśnie mały test. Przejechałem właśnie 15km odcinek S3 I celowo nie przyspieszałem powyżej 120 I kurczowo czekałem na nadjeżdżające auta. Podjeżdża Kia Sportage. Jechała wcześniej ok 160km/h, ale widząc mnie na lewym pasie. ... mocno zwolniła I trzymała tą odległośc. Ja widząc to od razu zjechałam na prawy pas. Szacun dla kierowcy Kii. Następne było... Audi A4 w Combi. Jechało chyba z 200 I wręcz widzę, że zaraz mnie skosi. Co na to ja? Ni chu. a. jechałem chyba z 5km odcinek trzymając gnojka na lewym pasie. Palant zamiast zwolnić i poczekac aż zjade na prawy pas, lub chociaż od biedy zjechać na prawy I mnie wyprzedzić, wolał się o mnie ocierać za nic mając nowe przepisy, więc celowo typa trzymałem. W końcu typ zmienił pas na prawy, a ja.... miałem podniete. Niestety przez to straciłem ogrom czasu I drogi, ale zdążyłem jeszcze przetestować jedno auto - Škoda Octavia. Oczywiście typ zgodnie z przepisami zachował za mną odległośc, więc nie czekalem nawet 10s, tylko od razu zmieniłem pas na prawy. Szacuneczek. Kocham nowe przepisy :D
Gratki misiaczku, właśnie zostałeś jeszcze większym bucem niż Ci co siedzą na zderzaku, bo blokowałeś celowo i jeszcze się tym chwalisz.
Czyżby sfrustrowani kierowcy Audi? To ja powiem - oddajcie prawko, jak nie macie kultury :)
Druga sprawa - czy ktoś umie rozróżniać słowo "eksperyment" od słowa "codzienność"? Wyraźnie pisałem, że to był test na zachowania kierowców. Myślcie panowie trochę tymi kapustami I nauczcie się odróżniać testy od jazdy codziennej ;)
Ja za to się ekstremalnie cieszę x innych przepisów: teraz żaden frędzel nie wymusi na mnie konieczności zjazdu na prawy pas na ekspresówce/autostradzie wręcz ocierając o mnie tylko dlatego, że ma szybsze auto, bo musi zachować odległość :) Ojjj jak mi się to podoba.
Musi jeszcze wiele wody upłynąć, nim zmiana w przepisach przełoży się na jakąś zmianę w mentalności. Wczoraj wieczorem wyjeżdżałem z Warszawy i sru na południe.
Podwarszawskie miejscowości, Aleja Krakowska, czyli najstraszniejsze miejsce na Ziemi dla kogoś, kto ma cokolwiek do załatwienia po drugiej stronie ulicy. Jadę prawym pasem. Widzę, że lewy pas stoi, a na horyzoncie przejście dla pieszych, zasłania je wysoki SUV. Wszyscy na moim pasie prują. Zwolniłem, żeby wyjrzeć, co się dzieje przed tym SUVem i oczywiście - jakaś kobiecina stoi na przejściu i próbuje nie zginąć. Z ośmiu marzycieli przede mną nawet nie zadało sobie pytania, co się dzieje na sąsiednim pasie. Dobra, rozumiem, że tego typu przejścia dla pieszych to zmora i są z natury swojej konstrukcji niebezpieczne dla pieszych, ale czy odwrócenie głowy w lewo lub w prawo to naprawdę jest tak niemożliwa czynność?
Jeszcze tego samego dnia, na S7. Kulturka, ogólnie nigdy nie narzekam na przejazdy eskami. Przepuszczam grzecznie szybkich i wściekłych, wyprzedzam jak mam możliwość, z lewego pasa korzystam jak muszę, na nic nie biadolę, bo od temperowania szybkich i wściekłych jest policja, a nie ja. Za mną wlecze się jakiś van. Wyprzedzam tira, a van za mną również dołącza i cyk - nagle postanowił jednak przyspieszyć i już mi siedzi na zderzaku. Oczywiście przyspieszam, żeby sprawnie ten lewy pas zwolnić i już błyski światłami, choć jakbym mu "ustąpił" w momencie błysków, to bym w rezultacie prawie pod tego tira wjechał. Mam przyprawić o zawał kierowcę z prawego pasa, bo typek za mną się niecierpliwi?
A jak taki jeszcze zobaczy, że włączasz kierunkowskaz, a po upływie ćwierć sekundy jeszcze nie skręciłeś, to przepalają mu się przewody i się katapultuje, bo wiadomo, że kierunkowskaz należy odpalać już podczas skręcania, a nie, żeby jakiś tam manewr sygnalizować. Tacy ludzie raczej nie rozumieją, jak wpływa to na ogólną kulturę i płynność jazdy. Jadę sobie na tempomacie prawym. Odstęp, komfort, kultura, muzyczka gra. Widzę, że ktoś wyprzedza mnie, jadąc może ze 140-150 na godzinę. Za nim pruje już następny, pewnie ze 170... to noga od razu wskakuje na hamulec, bo oczywiście ten drugi zaraz zepcha pierwszego tuż pod maskę auta przede mną, w związku z czym tamten zacznie hamować ;). I tak płynność jazdy szlag trafia. Nie zrozumcie mnie tylko źle - nie bronię także osób, które zawalają lewy pas lub zaczynają wyprzedzać ciężarówkę kilometr wcześniej. Z tym odstępem czasem są niezłe jaja, bo często jest tak, że na prawym pasie jest odstęp i spokój, a kilka samochodów na raz jednocześnie wyprzedza lewym. I każdy sobie siedzi na zadku. Może to jakaś obawa o to, że jak się zostawi 3 m przestrzeni, to ktoś ich zechce wyprzedzić prawym? ;)
Jestem niedzielnym kierowcą, robię może z 1000 km miesięcznie. Pewnie z 90% użytkowników dróg ma większe doświadczenie i staż ode mnie, więc trudno mi uwierzyć, że ktoś może nie rozumieć takich prostych związków przyczynowo-skutkowych. Chyba, że rozumieją, tylko mają gdzieś lub zżera ich rutyniarstwo.
już błyski światłami, choć jakbym mu "ustąpił" w momencie błysków, to bym w rezultacie prawie pod tego tira wjechał. Mam przyprawić o zawał kierowcę z prawego pasa, bo typek za mną się niecierpliwi?
Właśnie o tym samym mówię. Mi właśnie tylko I wyłącznie o to chodzi. Może ta wypowiedz wybudzi myślenie panów powyżej ;)
Nie będzie mi o myśleniu mówił baran który robi "eksperymenty" na autostradzie.
spoiler start
Mowa o hydro
spoiler stop
spoiler start
Twoim starym eksperyment nie wyszedł.
spoiler stop
W tym kraju to powinno się zacząć od wprowadzenia obowiązkowych testów psychologicznych przy ubieganiu się o prawo jazdy. Minimum 20% zjeb#w za kierownicą nigdy by nie dostało uprawnień bo mentalnie nie dorośli do tego.
Z punktu widzenia kierowcy, nie ma to dla mnie większego znaczenia i tak przeważnie starałem się puszczać pieszych. Z punktu widzenia pieszego jest mi to kompletnie obojętne, gdy przechodzę przez pasy, samochód ma dla mnie ZAWSZE pierwszeństwo, wolę poczekać 30s i mieć pewność, że się zatrzyma, niż miałby mnie rozsmarować i nie obchodzi mnie jakie prawa jako pieszy dają mi rządzący.
Wyżej toczyła się dyskusja o podniesieniu kwot mandatów, samo podniesienie nic nie da. Znając życie w PL zrobi się to od dupy strony i zrobi się na szybko wszystko razy 10, więc ludzie w autach za kilkadziesiąt k i tak po 2-3 dniach zapomną o mandacie 3-4k zł, za to zwykły Kowalski nie będzie miał za co jeść przez 2 miesiące. Druga sprawa to przecież policja na drogach przynajmniej w mojej okolicy(wieś + 2 małe miasta) to jak spotkać świętego mikołaja, pojęcie nieuchronności kary nie istnieje.
Tak naprawdę zamiast zaostrzać prawo to powinno się wziąć za edukację, kierowców, pieszych, projektujących drogi, a w szczególności durnych pseudo-sportowców(biegający, kolarze), nie mylić z normalnymi ludźmi uprawiającymi sport. Miałem sytuację gdzie pan kolarzyk wymusił na mnie pierwszeństwo i musiałem uciekać na przeciwny pas, bo bym go rozchlapał o chodnik, dzięki Bogu z naprzeciwka nic nie jechało. Robiłem też kiedyś "test łosia" swoim samochodem, jak mi się w nieoświetlonym miejscu trafiła biegnąca parka, pora jesienna, oczywiście brak odblasków, ale chyba zrozumieli jak głupie to było, bo następnego dni, spotkałem ich w tym samym miejsc i już biegli chodnikiem.
Jeśli o edukację chodzi to takie kilka myśli.
1. Pieszy nie jest nieśmiertelny na pasach, ani po za nimi, więc zanim wejdziesz zatrzymaj się na chociażby 2-3s i spójrz czy możesz przejść.
2. To że kierowca na Ciebie patrzy, to nie znaczy, że Cię widzi, bo może coś za Tobą świecić mu w oczy i może się mu wydawać, że nikogo przy przejściu nie mn.
3. Jeśli tworzymy gdzieś przejście dla pieszych, to zróbmy dobre oświetlenie, nie tylko drogi, ale również chodnika obok. Codziennie przejeżdżam przez przejście dla pieszych które jest w okresie jesienno-zimowym mega niebezpieczne, jest mocno obsadzone krzakami, samo przejście jest dobrze oświetlone, ale chodnik obok już nie i czasami po zmroku, naprawdę trudno tam kogoś wypatrzeć, a ruch jest tam spory.
4. Jeśli jest po zmroku dojdźmy do tego przejścia, nie przechodźmy 50-100m wcześniej, jeśli nie mamy odblasków, bo przy złych warunkach atmosferycznych może nas kosztować to życie.
5. Projektujmy przejścia z głową, tak żeby ludzi przy pasach było widać z daleka. Kolejna przejście dla pieszych, w sumie nie daleko tego wyżej wspomnianego, drzewo posadzone 1m od przejścia. Trzeba być blisko, żeby zobaczyć czy ktoś chce przejść przez drogę, bo drzewo już nie małe. Wiadomo trzeba zwolnić i dostosować prędkość, ale po ch... tak utrudniać życie, gdy tego drzewa mogło by tam nie być.
6. Jest mgła i 100m widoczności to nie nie wyprzedzaj, nawet jeśli ktoś jedzie mega wolno. Nie wiesz, czy Ci ktoś nie będzie próbował przejść przez drogę, więc szkoda ryzykować np. 10lat na wolności.
Przedtem przyszło mi do głowy coś tam jeszcze więcej, ale już uciekło.
Oj tak +1
Dodałbym jeszcze, że przepuszczanie pieszych też nie musi łączyć się z utratą płynności ruchu. Często widząc pieszego z oddali, znacznie zwalniam i taki czlowiek widzi, że może wejść na pasy. Jak go mijam, jest już dawno po drugiej stronie ulicy. W zasadzie wszystkie drogowe rozterki można by sprowadzić do jednej rzeczy: by uczestnicy ruchu, bez względu na ilość kół i kończyn, zachowywali się w sposób przewidywalny dla innych.
Również tak robię, zwalniam pieszy sobie przechodzi.
W zasadzie wszystkie drogowe rozterki można by sprowadzić do jednej rzeczy: by uczestnicy ruchu, bez względu na ilość kół i kończyn, zachowywali się w sposób przewidywalny dla innych.
Powiedziałbym, że chyba lepiej tego ująć nie można.
Jeszcze jedna rzecz mi się przypomniała. Jesteś zmęczony, zaczekaj kilka minut, przewietrz auto, jesteś w trasie, zrób przerwę. Nigdy nie miałem żadnej stłuczki, ani wypadku, ale wszystkie najgroźniejsze sytuacje(jakieś 10 lat prawko mam) jakie miałem(2 czy 3 mówię o tych z mojej winy) wynikały z dużego zmęczenia po pracy/dniu na uczelni, ewentualnie raz w sumie bardziej śmieszne niż groźne, ale wynikało z ogromnego bólu głowy.
Blisko trzydzieści lat temu, na kursie "na prawo jazdy" uczono mnie aby przepuszczać pieszego, który zmierza w kierunku przejścia dla pieszych. Również, kiedy jeździłem za granicami Polski zauważyłem, że zasada ta jest powszechnie stosowana i w każdym cywilizowanym kraju, osoba która chce przejść na drugą stronę ulicy jest przez kierowców przepuszczana.
Cieszę się niezmiernie, że w końcu taki wzorzec postępowania znalazł swoje potwierdzenie w kodeksie drogowym.
Nie zmienia to faktu, że do furii potrafią mnie doprowadzić dwie Panie ucinające sobie pogawędkę na skraju zebry.
Autor wątku twierdzi że pieszy miał pierwszeństwo wchodząc na przejście. Przed tymi przepisami co dopiero weszły...
A to ciekawe...
Pieszy oczekujący na możliwość wejścia na przejście dla pieszych ma pierwszeństwo przed pojazdem - jeśli zmuszasz go do zatrzymania / zwolnienia kroku to nie ustępujesz mu pierwszeństwa. Rok temu robiłem ostatnie prawo jazdy z kolekcji (kat. D) i na kursie było dla wszystkich to oczywiste.
Teraz tak, wcześniej nie miał. Ale jeśli twierdzisz inaczej to wrzuć przepis który o tym mówił, bo mogłem przegapić
art. 26 ust. 1: Kierujący pojazdem, zbliżając się do przejścia dla pieszych, jest obowiązany zachować szczególną ostrożność i ustąpić pierwszeństwa pieszemu znajdującemu się na przejściu.
Rozporządzenie Ministrów Infrastruktury oraz Spraw Wewnętrznych i Administracji z dnia 31 lipca 2002 r. w sprawie znaków i sygnałów drogowych.
§ 47 ust. 4: Kierujący pojazdem zbliżający się do miejsca oznaczonego znakiem D-6, D-6a al-bo D-6b jest obowiązany zmniejszyć prędkość tak, aby nie narazić na niebezpieczeństwo pieszych lub rowerzystów znajdujących się w tych miejscach lub na nie wchodzących lub wjeżdżających.
W wolnym tłumaczeniu zmierzam w stronę przejścia jednostajnym krokiem z zamiarem przejścia, Ty jedziesz sobie dalej nie zatrzymując się (ani nie zwalniając, co musisz uczynić) przez co zmuszasz mnie do zwolnienia wchodząc na jezdnię lub całkowitego zatrzymania się – nie ustąpiłeś mi pierwszeństwa. Każdy egzamin w WORDzie kończy się hamowaniem egzaminatora i zakończeniem egzaminu. I nie, nie jest to „wtargnięcie”. Zgodnie z definicją słownikową „wtargnięcie” oznacza nagłe i niespodziewane pojawienie się. Przez naruszenie przepisów ruchu drogowego możemy więc rozumieć sytuację pieszego, który stoi odwrócony tyłem do przejścia i ni stąd, ni zowąd wkracza na pasy, zapominając o konieczności rozejrzenia się.
O panie, aleś dowalił.
Pierwszy przepis jest z ustawy, spoko - trzeba być na przejściu. Drugi jeśli dobrze kojarzę to rozporządzenie. Mało tego, w tym rozporządzeniu jest, że masz zwolnić prędkość, a nie zatrzymać się i ustąpić. Pierwszeństwo masz określone w przepisie, który sam wrzuciłeś.
Co tam dalej mamy? Wymuszenie pierwszeństwa na pieszym nie zachodzi bo to nie on miał pierwszeństwo tylko my.
Ale oczywiście nie musisz mi wierzyć, ja jednak znam parę instruktorów i moją wykładnię masz wyżej :)
Ps. Jeden z nich ma znajomego egzaminatora, i nie, pieszy wchodzący wtedy nie miał pierwszeństwa - rozmawiali o tym.
Ok, w takim razie nadinterpretowałem przepisy przez ostatnie lata. Przynajmniej było to z korzyścią i dla mnie i dla pieszych. Wiadomo, że nikt dęba nie staje gdy jest tuż przed przejściem ale uważam, że kulturalnie jest przepuścić pieszego jeśli sytuacja na to pozwala, a teraz to i nawet obowiązek :)
Przepis całkowicie bez sensu. Skąd niby mam wiedzieć, że pieszy będący 5 metrów od pasów i nawet idący w ich kierunku chce przez nie przejść. Wczoraj miałem taką sytuację, że zatrzymaliśmy się ze znajomym a facet skręcił sobie w prawo i poszedł chodnikiem. I jeśli teskiego idącego pieszego zobaczę, że idzie i zatrzymam się nagle z tyłu mnie puk? Nie chce być walony z tyłu , z przodu zresztą też nie, więc pieszym czekającymlub tuż przy przejściu zawsze ustępuję. W mojej jeździe nic się nie zmieni. Jeśli pieszy będzie kilka metrów od pasów to jadę. Jak stoi i się rozgląda to się zatrzymuję, proste. Na szczęście jeżdżę bardzo mało.
Od wczoraj zrobiłem 600km po ekspresówkach i jak na razie nie widziałem nikogo, kto by stosował tę zasadę odległości, a zwłaszcza rycerze w bmw i audi, podjeżdżający pod samiuśki zderzak. Oczywiście z dyskoteką na długich. Wydaje mi się, że inwestycja we wsteczny rejestrator będzie konieczna.