Ostatnio z kumplem gadaliśmy na pewien egzystencjalny temat i trochę się posprzeczalismy.
Do tej rozmowy nakłonił mnie wątek z tego forum, w którym user cieszy się że zostaną po nim jego posty.
I tak sobie myślę, czy naprawdę po człowieku musi coś zostać?
Tak kumpel uważa, drzewka, dzieci itd. cokolwiek.
Ale w sumie czy to ważne? Szczególnie dla danej osoby. Przecież nawet jak coś zostanie po tobie, to ty i tak będziesz martwy i będziesz miał gdzieś to wszystko.
Czy nie ważniejsze jest nawet nie zostawienie po sobie niczego, tylko przeżycie fajnie żywota?
Co Mickiewiczowi teraz po jego balladach, jak po nim tylko czaszka na Wawelu została?
Nic nie musi po nas zostawać, taka prawda.
A wy jak uważacie?
Chodzi o to zeby gatunek ludzki przetrwal. To jest nasz priorytet number 1.
Dlatego buduje sie bazy na ksiezycu i loty na Marsa nie dlatego bo mamy taka fanaberie i nam sie nudzi, tylko zeby w razie jak cos zle pojdzie na Ziemi, ludzie musze przetrwac.
A ja pamiętam utwór o "pomniku że spiżu" jeszcze z gimbazy. Chyba lepiej się umiera jeśli się po sobie coś zostawiło, wtedy żyje się i po śmierci.
Na ten przykład jak się zostawi po sobie popioły i zgliszcza, wtedy pamięć trwa i trwa.
No ba, o Hitlerze będzie pamiętać jeszcze nie jedno pokolenie... Na szczęście w większości negatywnie nacechowana ta pamięć ale niestety nie brakuje wariatów dla których złoczyńcy są bogami.
Nie, nie żyje się. Nadal jest się trupem, a po pewnym czasie nawet truchło znika.
Co Hitler ma z popularności? I wszyscy inni martwi sławni?
Nic. Tyle co ja z braku popularności i śladu po sobie potem. Na jedno wychodzi.
Że lepiej się umiera? Śmierć to śmierć, taka sama i z tym samym skutkiem.
Chodzi o to, że ludzie pamiętają i mówią o nich (o artystach chociażby) i ich wartości są dalej przekazywane w ich twórczości. A Ty jesteś w życiu nikim i po śmierci też będziesz nikim, równie dobrze mógłbyś się wcale nie narodzić jeśli prokreacja i przekazanie genow też cię nie interesuje.
Po człowieku nie zostaje nic, przez jakiś czas wspomnienie u innych ludzi ale ogólnie nic.
Nawet wielcy milionerzy fundujący szpitale i szkoły po latach to tylko puste słowa których nikt nie kojarzy z żywym człowiekiem.
szpitale i szkoły po latach to tylko puste słowa których nikt nie kojarzy z żywym człowiekiem
No, właśnie o to chodzi - umierasz i po stu latach nikt nie pamięta twojej mordy, twojego głosu, nikt z żyjących cię nie widział ani nie słyszał. Ale stoi jakiś budynek, jakaś droga, elektrownia, albo jakieś prawo fizyczne z którego korzystają pokolenia, albo jakaś maszyna którą jako pierwszy opracowałeś, jakiś obraz czy piosenka które ludzie podziwiają. To jest właśnie to dziedzictwo. Dla mnie to dużo ważniejsze niż być zapamiętanym tylko z ryja.
Nikt cię nie pamięta, to tylko słowa ... w Krakowie np. jest Park Jordana, nikt go nie pamięta.
Ale legendy żyją wiecznie, taki Picasso, 2pac, Presley czy Einstein? Ba o Kazimierzu Górskim robi się dzisiaj dokumenty nasiąknięte szacunkiem. o Soulcatcherze też będziemy wspominać ,tak jak o Gestochowie , tylko że w formie zartu (beki)..
Elvis to tylko zbitek literek teraz i fale akustyczne zapisane na nośnikach.
Nie ma już czegoś takiego jak Elvis.
BTW. Elvis super legenda, jeden z moich ulubionych artystów. Jailhouse rock rządzi!
Twój ulubieniec i nadal nie widzisz jak bardzo wpłyną na ciebe? Nawet po śmierci...
dobra, ale co oni z tego mają na chwilę obecną?
Nie rozumiem twojego toku myślenia. Przecież oni nie żyją. Co niby mają mieć? Tylko pamięć ludzi.
w Krakowie np. jest Park Jordana, nikt go nie pamięta.
Krakowiacy pamiętają. Nie określaj wszystkich przez pryzmat garstki ignorantów. Kiedy mieszkałem w Krakowie zapytałem kolegę czemu jest tutaj park Michaela Jordana. Kolega, miał wtedy jakieś 23-24 lata, student zaimprezowany, z całą powagą odpowiedział mi że chodzi o zasłużonego lekarza Henryka Jordana. Tak samo z ulicą Lea, krakowiacy wiedzą kim był ten Leo.
Z parku korzystają ludzie. Służy on pożytkowi publicznemu. Choćby po to warto było go tworzyć. Fajnie jest zbudować coś, co przetrwa dekady. A wyobraź sobie że uczestniczysz w budowie jakiegoś budynku, albo że go projektujesz. Wiesz że będzie stał latami, ludzie będą z niego korzystać i będą wdzieczni że ktoś go postawił. Pomyśl o ludziach którzy wysłali pierwszą misję na księżyc. Część z nich już nie żyje, reszta kiedyś umrze, ale na zawsze ludzkość będzie z podziwem patrzeć na to jak wielką wiedzę i umiejętności musieli oni posiadać żeby się podjąć tego zadania. Przynajmniej ja tak na to patrzę, ale jeśli dla ciebie to nic nie znaczy, to twoja sprawa.
Z Twoim podejściem do życia to nie dziwi mnie takie zdanie.
Człowiek zostawiając coś po sobie chciałby aby mogły z tego korzystać jego dzieci albo i ludzie na całe pokolenia do przodu, na przykład, nie wiem.. elektryczność... gdyby wszyscy myśleli, że w sumie to i tak każdy umrze wiec co za różnica czy coś zostawię po sobie czy nie, to byśmy dalej rzucali kamieniami w dinozaury czy coś.
No i tu się mylisz Gęsty. Wiesz co to jest reinkarnacja? Słyszałeś w swoim życiu taki długi wyraz?
W prostych słowach chodzi o to, że po śmierci człowiek odradza się pod inną postacią, np. jako zwierzę.
To kim będziesz w przyszłym życiu zależy od tego jakie życie prowadziłeś do tej pory.
Jedni po śmierci przyjmują postać tygrysa, sokoła albo lamparta.
Jeśli o ciebie chodzi to nie wróżę ci żadnych rewelacji.
A czy tygrys z przepukliną, liszajem i przykurczem łap to jest jakaś ciekawa perspektywa?
Reinkarnacja jest bez sensu. Co ci po tym że "odrodzisz się" w innym ciele, skoro nie masz żadnych wspomnień, wiedzy, zaczynasz od zera? Równie dobrze może jej nie być, bez sensu wierzyć w coś takiego. Naukowych dowodów na reinkarnacje też nie ma... No chyba że ktoś wierzy w te wszystkie zmyślone bajeczki ludzi, którzy rzekomo pamiętają swoje poprzednie życia, a tak naprawdę szukają rozgłosu albo są chorzy.
Nicość jest początkiem i końcem wszystkiego.
Zatem istotne jest tylko to co pomiędzy.
Gość zakłada taki temat z tęgą rozkminą a jest nieświadomy tego, że tu na GOLu będzie miał/już ma pomnik twardszy niż ten ze spiżu :D
Co racja to racja xd
Jezeli wezmie sie pod uwage wiek/wielkosc kosmosu i porowna jak dlugo my istniejemy jako gatunek to "zostawi cos po sobie" brzmi ironicznie. Ja osobiscie nie przejmuje sie czy zostanie cos po mnie.
Ja też się nie przejmuję, a nawet jak zacznę, to i tak to minie w chwili zgonu.
W chwili zgonu to Jaruzelski chciał pogodzić się z Bogiem ,,,
Chciał a chwilę później umarł i tyle. Nie wiem, może Bóg mu wybaczył, to też możliwe, nic nie przesądzam. Nie upieram się że Boga nie ma, bo może jest. Tyle że ja tego nie wiem.
Dopóki nie znamy sensu życia, dopóki nie wiemy czy Bóg, reinkarnacja itd. istnieją, będę trwał w poglądzie z posta pierwszego. Jak się dowiemy, to zwrócę honor.
Taka cecha życia. Instynkt nakazuje rozmnażanie i przetrwanie kolejnych pokoleń. Jest ponad 7 674 000 000 ludzi. Czasami wątpię jaki sens jest tworzyć kolejnych. Niby rodzina i dzieci dają jakieś spełnienie. Jednakże to spełnienie ogranicza wiele innych możliwości. Kwestia tego kto jak chce żyć i czy zadawala go własne życie.
Kumpel podświadomie czuje i ma rację (to obserwacja stara jak świat), że nic nie ma z perspektywy sensu co nie ma trwałego wpływu (a więc i znaczenia). To prawdopodobnie jedna z przyczyn dla której w sposób naturalny ludzie poszukują abolutu (Boga). Jak ktoś tego nie rozumie, to myli sens życia z sensem przeżywania. To są dwie różne sprawy.
Szukanie jednak pocieszenia w dziełach ludzkich rąk, a już szczególnie tak nietrwałych, nieznaczących i ulotnych jak jakieś posty w internecie, zakrawa wręcz na jakieś przedstawienie kabaretowe, albo rzecz wyjętą żywcem z groteski.
Fakty są takie, że nic co zrobimy nie będzie miało trwałego znaczenia ze względu na konstrukcję Wszechświata, ergo: życie nie ma sensu, i trzeba albo się z tym pogodzić (czy zapomnięć), albo znaleźć jakąś wiarę w coś więcej (co taki sens stworzy), bo inaczej nie da się normalnie funkcjonowac.
I na tym zakończmy, bo twoje wywody na 10 postów i tak nic nie zmienia a tylko denerwują ;) proszę Cię - zrób coś raz a dobrze a nie każ nam czytać kilku wiadomości o tym samym ;) ave ewenement!
Po prostu czekam aż się napijesz i zaczniesz swoje wywody o sensie życia kiedy każdy do tego życia podchodzi indywidualnie. Nie mogę jednak zapomnieć twoich wywodów w wątku o "dzieła/filmy które niszczą system" gdy napisałeś 10 odpowiedzi do własnych postów o 4 nad ranem. Pozdrawiam.
Może jednak więc było coś w tych wypowiedziach co Cię głęboko ubodło. A jak to mówią - prawda boli ;) Błagam... daruj! Czy Wy wszyscy współcześnie jakąś magiczną metodą zostaliście zamienieni w 5-letnie dzieci?
No tak jak w starym dowcipie ;) idiota sprowadzi cię do swojego poziomu i wygra... Ty robis terazz to samo. Ale do rzeczy. Tak, uważam, że człowiek jest centrum wszechświata, nie ma wyższej istoty niż człowiek i to człowiek jest początkiem i końcem... Jeśli mamy się utożsamiać ze wszechświatem to bakteria może znaczyć tyle samo co homo erektus. Dla mnie koniec ludzkości to koniec świata. Humanizm jest jednak czymś co nadało naszemu życiu sens... A ty próbujesz innym wmówić że nasze życie nie ma sensu. I kto tu się powinien leczyć?
Co to jest sens? To pojęcie ludzkie, stworzone przez nas. Tylko tyle.
Pytania o sens życia, nie mają sensu, dopóki nie znamy prawdy o wszechświecie. Może jest boski plan, może jest raj z dziewicami, może reinkarnacja, może Valhalla czy Pola Elizejskie...może.
Nie wiemy czy są, to nie możemy nic o sensie wiedzieć.
Po prostu żyjmy i tyle.
Życie życia nie jest i nie może być sensem życia, tak jak smak posiłku nie jest jego wartością odżywczą.
Nie ma to jak posłuchać mądrych ludzi ;) przecież pisze że każdy ma swój cel w życiu i to jest jego sens. Dla większości to przekazanie swoich genów - prokreacja. Ale jeśli ktoś ma słabe geny - to nie będzie jego celem - to właśnie się tyczy gęstego i decadence - faktycznie nie macie co szukać sensu życia, z waszymi genami to szukałabym już sobie trumny i nie zawracał d... Innym ;) życzę miłego nie-bytu... Fajnie, że jesteście świadomi że tak naprawdę nic po was nie zostanie i wasze życie jest bezsensowne. Patrzycie w gwiazdy, szukacie w niebie a nie widzicie własnego podwórka...
Widać to precyzyjnie jeśli weźmiemy sens czyjegoś życia nie w absolucie (który zapewne nie istnieje), a relatywnie np. społecznie. Ty możesz sobie uważać, że twoje życie ma sens, obiektywnie rzecz biorąc możesz być nic nie znaczącą jednostką, a wręcz szkodnikiem społecznym i w tej mierze sens twojego życia, albo nie istnieje, albo wręcz jest negatywny. Cokolwiek byś o sobie sam nie mniemał.
Sens życia to właśnie coś takiego, tylko wyniesionego do absolutu (jaki jest cel twojego istnienia, co twoje życie zmienia, jaki ma wpływ na rzeczywistość, czemu służy, do czego dąży). Otóż żaden, nic, żadnego, niczemu i nigdzie. - Takiego sensu nie ma, na ile wiemy, ergo: życie nie ma sensu.
Tak jest, wasze życie nie ma sensu, idźcie się powieście hehe
Edyta; Przecież pisze że sens to przetrwanie gatunku...
Chodzi o to, że za 100 lat o większości z nas nikt nie przejawi nawet jednej myśli, tak jak ty nie przejawiasz jej nawet o swoim własnym pra pra dziadku, a nawet o największych geniuszach pamięć zaginie wraz z końcem Ziemi czy wreszcie Wszechświata (zresztą tak jakby sama pamięć miała jakieś większe znaczenie dla sensu... nie ma, nie ma go jak w świecie nie ma nic więcej, jakiegoś celu, jakieś absolutnej moralności, życia wiecznego, zbawienia - stąd tęsknota za Bogiem naturalna dla wszystkich ludów w historii).
Tak to wygląda przy ateistycznym spojrzeniu na świat. Czy chcesz tego czy nie.
Ok, a co jeśli jestem humanista i dla mnie wszechświat się nie liczy? Dla mnie liczy się tylko człowiek. Wiem jak wygląda wszechświat i wcale nie pokładam w nim nadziei ;) idealista
Człowiek zginie, jako gatunek wraz z Ziemią, najpóźniej wraz z całym Wszechświatem, a najpewniej znacznie wczesniej z własnej głupoty i ręki, a ludzie którzy twierdzą, że dla nich liczy się Człowiek (jakaś abstrakcja, która nie istnieje, istnieją tylko jednostki), to albo ludzie bardzo młodzi i nie wiedzący do końca co mówią, albo pozerzy (najczęściej bardzo społecznie niebezpieczni, bo w ten sposób kryją swoje chrobliwe megalomańskie zapędy, że chcą zmienić świat na swoją modłę, jakoby w imię Ludzkości - kolejna fikcja).
Dobrze wiedzieć że jestem pozerem. Za to ty odpowiedz sobie na pytanie czy jesteś człowiekiem?
pieprz99 -- Ja, jako ja, istnieję. Nie istnieje coś takiego jak Człowiek (anstrakcja), ani Ludzkość (abstrakcja), chyba że metaforycznie, jako zbiór podobnych mi jednostek, które obecnie żyją. I tylko one się liczą. Abstrakcje są wymówka dla zbrodni! Nie ma żadnej Ludzkości, która mogłaby np. docenić to co robisz, są tylko ludzie, którzy mogliby to docenić.
Widzę tu jakaś logika i filozofia się wkrada ;) Panie - ja jestem prosty chłop i w dupie mam tę wasze logiczne definicje. Dla mnie człowiek to człowiek a obcy to 'Alien' ;)
No i wiadomo, człowiekiem jestem i nic co ludzkie nie jest mi obce. Tak jak i sens życia ;)
Czyli kim dla ciebie jest Człowiek? Zdefiniuj człowieka poza realnie istniejącą jednostką! Gatunek? Gatunek nie istnieje nigdzie poza konkretnymi ludźmi. Zlikwidujesz wszystkich ludzi, którzy obecnie żyją, zlikwidujesz gatunek. Normalnie jakbym wpadł w średniowieczną debate o nominaliźmie.
Ale co ja mam prawić, wpisz w google homo sapiens sapiens i znajdziesz, nic nie wymyślam.
Stawianie Ludzkości (abstrakcji), albo jej wybranego zbioru (też abstrakcji) np. klasy robotniczej, czy rasy nordyckiej NAD ludzi jest typowe dla wszystkich totalitaryzmów w historii dziejów. To jest oznaka patologii myślenia.
Przykro mi ale faktycznie nie pojmuje. Jako homo sapiens mam tyle dobrze, że mam najbardziej rozwinięty intelekt na całej ziemi a może nawet i we wszechświecie i tego będę się trzymał. Będę podziwiał i kibicował mojemu gatunkowi abyśmy żyli jak najdłużej a sens mego życia to przeżycie i zostawienie dla mojego gatunku jak najwięcej pozytywnych cech.
idziemy grać w Fallouta widzę ;)
LOL, odpowiadam
Jesteś jakiś psychiczny typie
Jeśli nie będzie ludzkości to nie będzie człowieka. Wtedy mój jak i twój świat się skończy. Ja pisałem co dla człowieka może być sensem życia a nie dla bakterii. Chociaż to nas łączy ze rozmnażanie i tak jest sensem zycia dla wszystkich organizmów żywych. Pzdr
---------------
Cóż, jak to mowią, wyszło szydło z worka. Ale znając to portalidlo, zaraz mi wstawią bana za to, że wypowiadam się z sensem, wnikam głębiej, mówię prawdę, albo pokazuję ciekawe źródła. A to, że mnie czasem poniesie? Trudno żeby nie ponosiło przy tym jak tu wymiany wyglądają jak widac na załączonym obrazku.
Co za czasy! Ręce załamać!
LOL, to mi powinni dać bana bo to ja cię obraziłem ale nie zrobiłem tego bez powodu ;) może i brakuje mi wykształcenia i nie znam się na filozofii i na logice ale o życiu co nieco zdążyłem się już nauczyć i żaden noname z internetu nie będzie mi mówić że życie nie ma sensu a co lepsze, że on wie wszystko a ja g
... Wiem. Pozdrawiam czule...
I zgadzam się. Jeśli nie będzie człowieka to nie będzie ludzkości - ahh jakie to odkrywcze ;) taka konwersacja to strata czasu. 30 postów o niczym.. żegnam podwójnie ;)
Dlatego o ile się nie zgadzamy w zagadnieniu, cieszy mnie że rozumiesz chorobliwość cenzury.
Dzięki temu że chcemy coś po sobie zostawić wpływamy na świat po naszej śmierci. Jest to jedna z cech która odróżnia nas od innych zwierząt. Dzięki temu możemy się rozwijać jako gatunek.
To tylko kwestia "chce" lub "nie chce" zostawiać coś po sobie. Człowiek dla własnej satysfakcji i chęci zostawienia czegoś po sobie posadzi drzewo i będzie zadowolony. W sumie to tyle i aż tyle. Dodatkowy szacunek dla kogoś kto został zapamiętany mimo upływu stuleci. Może go to nie obchodzi, ale ludzkość mu dziękuje.
Każdy człowiek zostawia po sobie kupę gówna w formie odpadów które produkuje przez całe konsumpcyjne życie :P
Życie nie ma celu - życie mija i przemija w nim wszystko. Nasza wiedza, doświadczenia, emocje, przeżycia, pamięć o nas - wszystko to wyparuje.
Ostatecznie - wszechświat też się zapadnie i jak mawia klasyk "nie będzie niczego".
Nie jest to budujące, może nawet dojmująco dołujące - ale tak już jest. Trzeba z tym żyć.