Postaram się jakoś wyjaśnić o co mi chodzi. Mam nadzieję, że zrozumiecie. Temat dotyczy znanych marek i ich nazw.
Na początek weźmy takie dwie firmy: Sony i Manta. Ta pierwsza kojarzy mi się z najwyższą jakością, profesjonalizmem, renomą i tradycją. Z kolei Manta to najniższa jakość i brak zaufania. No dobrze, ale w tym wątku chodzi o jedną kluczową rzecz, o to jak brzmią te nazwy. Nie wiem jak to wytłumaczyć ale Sony dla mnie brzmi jakoś magicznie a Manta z samej nazwy jakoś kiczowato. Czy jeśli by odwrócić sytuację i kiedyś te ponad 70 lat temu Sony nazwać Manta i utrzymać renomę na identycznym poziomie, a kiepskie produkty nazwać Sony, to czy mój umysł uznałby nazwę Manta za magiczną i wyjątkową? Czy może jednak Sony to wyjątkowa nazwa i dlatego założyciele tak nazwali swoją firmę, bo była wyjątkowa?
Przykłady można mnożyć. Czyż to nie brzmi pięknie Dunlop, Michelin, Bosch, Samsung, Philips? A czy to nie brzmi słabo Maxcom, Setty, Sencor?
A Danone w kontraście z Lidlowym Pilosem? Wedel z marką Favorina? Lidl to w ogóle przoduje w dennych nazwach. Np. oleje Primadonna, piwo Argus które ma być na poziomie Żywca a brzmi jak dla jakiegoś żula. Soki Solevita itd. Jest jakaś magia w nazwach firm prawda? Czy te najlepsze są już zarezerwowane czy to tylko nasz umysł nadaje im takie znaczenie?
Czy jeśli by odwrócić sytuację i kiedyś te ponad 70 lat temu Sony nazwać Manta i utrzymać renomę na identycznym poziomie, a kiepskie produkty nazwać Sony, to czy mój umysł uznałby nazwę Manta za magiczną i wyjątkową?
Tak.
Słowa nie są magiczne per se. Wyrazy bez kontekstu nie mają żadnego znaczenia, zwłaszcza nazwy marek, które z reguły same w sobie nic nie opisują i są przypadkowym zestawieniem liter. Język jest arbitralnym, sztucznym mechanizmem, który wytworzyliśmy do opisania rzeczywistości - drzewa istniały, zanim stwierdziliśmy, że nazwiemy je drzewami, równie dobrze moglibyśmy je nazwać "kląkwie" albo "bonbole" i dziś słowo "drzewo" nic by dla nas nie znaczyło.
To o czym mówisz może mieć związek z tym jak długo dana marka/firma funkcjonuje na rynku. O Sony, Philipsie, Michelinie człowiek słyszał praktycznie od zawsze, a taki Maxcom czy Sencor przebili się w naszym kraju relatywnie niedawno, w porównaniu do wcześniej wymienionych. Stąd te pierwsze mają w naszych głowach większą renomę niż te drugie
Czy jeśli by odwrócić sytuację i kiedyś te ponad 70 lat temu Sony nazwać Manta i utrzymać renomę na identycznym poziomie, a kiepskie produkty nazwać Sony, to czy mój umysł uznałby nazwę Manta za magiczną i wyjątkową?
Tak.
Słowa nie są magiczne per se. Wyrazy bez kontekstu nie mają żadnego znaczenia, zwłaszcza nazwy marek, które z reguły same w sobie nic nie opisują i są przypadkowym zestawieniem liter. Język jest arbitralnym, sztucznym mechanizmem, który wytworzyliśmy do opisania rzeczywistości - drzewa istniały, zanim stwierdziliśmy, że nazwiemy je drzewami, równie dobrze moglibyśmy je nazwać "kląkwie" albo "bonbole" i dziś słowo "drzewo" nic by dla nas nie znaczyło.
Co sprawia, że Ty jesteś taki wyjątkowy i Twoje odpowiedzi zawsze mają coś w sobie a ja jestem tylko gaming-manem?
Bo to prawda.
Solidną nazwę firmy buduje się przez dziesięciolecia i to jest chyba cała tajemnica.
Oczywiście nazwa musi być dobrze brzmiąca, łatwa do wymówienia, napisania i zapamiętania w wielu językach, niezbyt długa, ale nawet jak tak nie jest to wykładając odpowiednio dużo kasy przez długi okres czasu można ludzi z nią oswoić.
Ważny też jest symbol graficzny, logo, dobrze dobrane w kontekście nazwy.
Także ostatecznie każdy zlepek liter jest do wypromowania.
Np. skrót NASA jest takim skrótem jakich jest wiele w języku angielskim, ale jest również prosty do napisania i zrozumienia dla inych narodowości, dodatkowo z ciekawym znakiem graficznym i z dobrym kontekstem kojarzy się dobrze.
Jest wiele nazw produktów i marek które są durne ale byłeś do nich przyzwyczajany przez całe życie i teraz są dla ciebie normą.
Z wikipedii:
"...Wcześniej, w styczniu tego samego roku zmieniła nazwę na Sony. Pochodzi ona od łacińskiego słowa „sonus” – dźwięk oraz „sonny – boy” – używanego przez Amerykanów na określenie małego chłopca."
Natomiast jeśli chodzi o Mantę to nazwa pochodzi po prostu od zwierzęcia które jest nawet w ich logo :)
W biznesie nigdy nie chodzi o nazwę, tylko markę jaką sobą reprezentuje w oczach potencjalnych klientów, jako że sporo ludzi kieruje się najczęściej marką przy zakupach, więc marka ma wielkie znaczenie. Oczywiście świadomy klient nie kieruje się tylko marką, ale jakością produktów i supportu, jednak takich jest niezbyt wielu :)
Marki sa tylko slowami, ktorym marketing nadaje pewne znaczenie.
Mnie nurtuje od dawna cos innego. Czy jest mozliwa calkowita zmiana pierwotnego znaczenia slowa. Np. czy dysponujac nieograniczonymi srodkami jestem w stanie wypuscic na rynek i odniesc sukces batonik o wdziecznej nazwie "kupa".
OSRAM od lat 90 wydawało mnóstwo kasy na polskim rynku i osiągnęło zamierzony efekt - chociaż nazwa nadal wywołuje podśmiechujki, kojarzy się też z dobrymi żarówkami, po które sięga wiele osób.
Ba, niefortunna w naszym narzeczu nazwa prawdopodobnie przyczyniła się do popularyzacji marki - wszyscy byli ubawieni OSRAMem i jednocześnie kaźdy wie, że chodzi o producenta oświetlenia.
Yogurt
Ale tu nie do konca jest to samo. Tutaj musisz doproadzic do tego, aby kupa zaczela sie kojarzyc z czyms przyjemnym do zjedzenia. Zdecydowanie wyzszy poziom.
To prawda, ale zdolny marketingowiec wypromuje wszystko. Zresztą, na przykładzie OSRAM można wykorzystać negatywne skojarzenia, by narobić hałasu wokół marki i odnieść sukces. Ba, można nawet nadać batonom kształt dorodnego balasa i sprzedawać je w sklepikach szkolnych, dzieciory byłyby zachwycone.
Poza tym koprofile to wciąż słabo zagospodarowana nisza rynkowa.
No ale nawet największy król marketingu nic nie osiągnie jeśli produkt będzie gówniany, to działa tylko w przypadku uznanych marek, które mogą jechać na "sławie" jeszcze sporo czasu wciskając ludziom guano.
Zastanawiam się nad jakimś przykładem z rodzimego rynku, ale zaryzykuje stwierdzeniem, że nikt nigdy celowo nie wprowadził nazwy produktu, która z miejsca miałaby złe konotacje, bo to po prostu biznesowo strzał w kolano. No chyba, że coś ironicznego albo satyrycznego co celowo ma się kojarzyć z czymś negatywnym.
edit.
O dobra mam przykład - SZWAGROPOL :D Przyznam szczerze, że tak długo zam tę markę, że czasmi jestem zaskoczony, że ktoś się z niej śmieje
Nazwa sama w sobie nie ma większego znaczenia, niezależnie od tego skąd pochodzi. Sony czy dowolna inna firma przede wszystkim kształtuje swoją markę w oczach konsumentów, czy to przez działania PRowe, czy też przez po prostu dobre produkty. Takie budowanie marki ma nawet swój własny termin, branding.
W wielkim skrócie, chodzi o to by dana firma kojarzyła się (pozytywnie) konsumentowi, i reprezentowała dla niego jakąś wartość by sięgnął po tą konkretną markę i był z nią jak najbardziej (również emocjonalnie) związany.
W przypadku takiego Apple, iPhony buduje się jako urządzenia premium, przez co niektórzy identyfikują posiadanie telefonu z nadgryzionym jabłkiem ze statusem społecznym, przez co kolejni klienci sięgną po iPhona chociażby po to by się z nim pokazać.
Tajemnicą mojego sukcesu jest to, że mówię o rzeczach powszechnie wiadomych w taki sposób, by wydawały się objawieniami.
Fake it till you make it.
No prawda, ale jest też w tych odpowiedziach coś więcej, jakaś wyższa inspiracja.
Czy te najlepsze są już zarezerwowane czy to tylko nasz umysł nadaje im takie znaczenie?
Umysł nadaje znaczenie, co oczywiście nie znaczy, że nazwa jako taka jest go kompletnie pozbawiona.
Przykład - Grześki - wielka marka na polskim rynku cukierniczym, ale wyżej dupy nie podskoczy, bo jest przaśna.
Nie udawaj że nie rozumiesz Widzący
No dobra ja wiem, że pewnie wyprodukowanie takiego długopisu to są sprawy groszowe ta produkcji, ale ktoś musiał zainwestować hajs w linie produkcyjną, wypuścić to, ogarnąc dystrbucję, strategię cenową i jeszcze to wepchnać do każdej możliwej żabki
Albo te żelki w kształcie burgera.
I dookoła tej recepcji na górze, obok facetów w garniturach za 10k z zegarkami za 30k siedzą baby z kurami na nogach, z mendlem jajek na kolanach, jakiś facet roznosi pączki, komuś uciekła kura i biega za nią jak szalony.
Dostać się do takiej Żabki czy Biedronki to chyba gwarancja dostatniego życia, więc zabiegają. Też nigdy nie kupiłem tych burgerków, ale podejrzewam, że robią wynik, bo konkurencja wielka ;)
Zresztą, nawet w "naszym" światku zainteresowań, gry, przecież przez lata największy biznes dla dystrybutorów to były te śmieci z koszyków w marketach.
Widząc wątek pomyślałem o czymś w stylu "Linguistic determinism" a tu o rytuałach i obrzędach.
Wyższości naszych złotych trójkątów nad ich żelaznymi kwadratami.
W sumie to w jaki sposób wymawia się nazwy tych marek wydają się profesjonalne. Nawet te których kiedyś nie słyszałem, a są wysoką półką- brzmiały profesjonalnie. Może to błędne przekonanie.
A Danone w kontraście z Lidlowym Pilosem
Akurat słaby przykład bo Pilos ma dobre produkty. Uwielbiam ich jogurty. Te z danona są droższe, strasznie słodkie i mega sztuczne. Tak więc widzisz mi Danone raczej dobrze się nie kojarzy.
A patrząc na same nazwy? Co lepiej brzmi? Jasne, że Danone. Tak samo nie wydaje Ci się śmieszna nazwa oleju Primadonna nawet jeśli jest lepszy od Kujawskiego?
Mógłby się nawet nazywać Sik. Jeśli byłby dobry to czemu nie.
Mi to się pozytywniej Manta kojarzy od Sony. Bo jak usłyszę manta, to wyobrażam sobie morskiego zwierza, a jak usłyszę Sony, to wyobrażam sobie PS5, których nigdzie nie ma.
Żywiec chyba lepszy niż jakiś Doner albo VIP
ale taką IPA czy APA od żywca wypić w spokoju można bez skrzywienia się i cenowo nie zabija ;)
A i raczej trzyma poziom w przeciwieństwie do np Braniewa (i to mówię Braniewa kiedy jeszcze był regionalnym sprzed kilku ładnych lat bywały warki paskudnie skaszanione)
Ale czucie i odbiór nazwy w naszym kraju i w innych może być zupełnie inne.
Weźmy na przykład firmę Osram. Marka znana i uznana, a nazwa u nas to widomo. Za granicą zupełnie inaczej ;)
Argus piwo jak piwo, ani złe ani dobre, dla mnie każde podobnie smakuje, a efekt zawsze tak samo fajny.
Żywiec mi ciężko jakoś wchodzi, to samo Żubr.
Manta to nic przy Esperanzie :D