Pamiętacie jak pisałem o rudziejacej brodzie, wypadających włosach i że przemieniam się w Halforda? Niestety to postępuje i już chyba nie da rady uratować mojego owłosienia. Doktor sam nie wiedział co mi jest, pseudołuszczyca, pseudogrzybica czy jeszcze jakieś nie wiadomo co innego.
W ciągu ostatnich lat byłem u kilku dermatologów i żadna kuracja nie pomogła a każdy mówił co innego.
Dermatolog, powiedział że wygląda to nieciekawie bardzo, ale rozpoczęliśmy leczenie, póki co Fluconazolem od grzybów itp. plus jakieś maście mocne. Problem podobno sięga głębiej niż skóra, i może to być objaw jakiegoś innego choróbska.
W tym czasie zero alkoholu.
No nic, będę łysy, tylko oby się udało brodę i wąsy uratować, bo bez nich wyglądam źle.
Także morał z tego taki, jak widzicie że coś się dzieje z włosami czy skórą, to zaraz won do lekarza.
Swoją drogą problemy ze skórą to bardziej człowieka dołują niż nawet robota.
Po latach na diecie złożonej z zupek chińskich, smażonej cebuli, szlugów i wódy niewiadomego pochodzenia cud że do tej pory nie oślepłeś i w ogóle żyjesz. Łuszczyca i grzybica to najmniejszy wymiar kary.
Muszę przyznać, że śledzę twoje losy z zapartym tchem, jesteś niemniej interesujący niż bohaterowie US17.
Po latach na diecie złożonej z zupek chińskich, smażonej cebuli, szlugów i wódy niewiadomego pochodzenia cud że do tej pory nie oślepłeś i w ogóle żyjesz. Łuszczyca i grzybica to najmniejszy wymiar kary.
Muszę przyznać, że śledzę twoje losy z zapartym tchem, jesteś niemniej interesujący niż bohaterowie US17.
Początki choroby miałem w czasach jak jeszcze nawet piwa nie piłem.
Zresztą nigdy tak naprawdę dużo alkoholu nie spożywałem. Wiadomo, jak każdy, że znajomymi w akademiku, piło się po te kilka piw czy wódkę na spółkę, + okazje i święta rodzinne.
Nigdy nie piłem chociażby trzy dni pod rząd jakoś mocno.
O widzicie znów zaczyna, proszę nie porównywać go do us17, dziękuję za tq wypowiedź.
Co sie dzieje, masz zakola, czy wlosy ci wypadaja bardziej klasycznie, plackowato ze srodka?
To ty masz prace?
Idz do najlepszego dermatologa i niech on orzeknie. Moze masz lojotokowe zapalenie skory glowy. Inna sprawa, ze - jak sam mowiles - od dawna masz zakola, wiec oprocz utraty owlosienia na skutek tego czegos, cierpisz takze na klasyczne lysienie typu meskiego. A takowe da sie leczyc, i to z wielkim powodzeniem.
A takowe da sie leczyc, i to z wielkim powodzeniem.
Zawsze mi się wydawało, że jak ktoś wynajdzie lek na łysienie, to zostanie jednym z najbogatszych ludzi na świecie. A więc zapytam z ciekawości: coś się w tej dziedzinie zmieniło w ciągu ostatnich lat?
Moze wyrazilem sie nieostro - da sie zaleczyc, finasterydem. Jedyna znana i skuteczna metoda walki z lysieniem to blokowanie DHT (hormonu zupelnie zbednego po wyksztalceniu narzadow plciowych), wzglednie receptorow androgenowych w skorze glowy. Istnieja dwa leki zatwierdzone przez FDA: finasteryd i minoxidil. Ten pierwszy to podstawa, drugi to jedynie stymulator wzrostu wlosa, ktory - stosowany samoistnie - nie zapewni dlugotrwalych rezultatow. Leku z prawdziwego zdarzenia prawdopodobnie nie bedzie nigdy. Pojawia sie za to alternatywy skuteczniejsze i nieco bezpieczniejsze. W zasadzie juz sa - tyle że stosowane przez pasjonatów skupionych na forach poswieconych zagadnieniu lysienia. Prawdziwym przelomem moze okazac sie klonowanie wlosow, po upowszechnieniu. Obecne przeszczepy to procedura dobra dla kogos o umiarkowanym stopniu lysienia, stosujacego farmakologie (chyba ze godzisz sie na koniecznosc powtarzania procedury co jakis czas, w zaleznosci od progresu lysienia i mozliwosci donoru).
Bez sensu się w takie coś bawić. Imo jak komuś naprawdę zależy na włosach na głowie powinien odłożyć, albo wziąć kredyt na przeszczep włosów
To sprawa indywidualna. Sam musisz zwazyc, czy stawianie na szali wlasnych jajec ma sens dla ratowania czupryny. Oczywiscie, tutaj hiperbolizuje, ale tak wlasnie mysla apologeci lysienia z godnoscia lub golenia czachy na lyso. Finasteryd jest substancja stara, dobrze przebadana i udokumentowana. Wielu ludzi lyka go bezrefleksyjnie (do czego nie zachecam) bez wiekszej szkody dla sprawnosci seksualnej. Zreszta nawet gdyby pojawily sie niepozadane dzialania w tej materii, to mozna je niwelowac aktywnoscia fizyczna, suplementacja etc., a nadto sa one odwracalne - wystarczy, ze zaniechasz dalszej kuracji (chyba ze nalezysz do mitycznego grona cierpiacych na post finasteride syndrome).
Co zas sie tyczy kwestii przeszczepu: nie kazdy ma fundusze lub ochote powtarzac procedure co kilka lat, wraz z postepem lysienia, a dodatkowo mozliwosci donoru nie sa niewyczerpalne. Najlepsze rezultaty uzyskuje sie poprzez kombinacje farmakologii i frontowego uzupelnienia ubytkow. Wtedy jest szansa na stworzenie iluzji mlodzienczej fryzury (albo i nie - to zalezy, czego oczekujesz). Wypelnianie duzych obszarow przeszczepem to takze koniecznosc zjechania z gestoscia wszczepiania cebulek, a wiec nie bedzie tego efektu WOW, ktory ma na uwadze czesc pacjentow klinik.
Trzeba by doczytać ale z tego co słyszę to już nie ma takich strasznych komplikacji związanych z przeszczepem jak kiedyś i jest to bezpieczne. Proszę zamknąć wątek bo znowu boty się zlecą!
Duzo wiedzy jest na najwiekszym polskim forum o lysieniu, ktorego nazwy tutaj nie podam, bo chyba wykracza to poza regulamin. Jak sie interesujesz - warto tam zajrzec (ale uprzedzam, ze forum juz dawno dni chwaly ma za soba, a teraz jest tam inwazja ruskich troli).
Zawsze mi się wydawało, że jak ktoś wynajdzie lek na łysienie, to zostanie jednym z najbogatszych ludzi na świecie. A więc zapytam z ciekawości: coś się w tej dziedzinie zmieniło w ciągu ostatnich lat?
Nikt jeszcze nic nie wynalazł. Nawet Lebron James, który wydaje 2 miliony dolarów rocznie na swoje ciało, wygląd i utrzymanie formy, używa spraya za 10 dolarów, żeby sobie domalowywac włosy.
Leku w takim rozumieniu, że odrastaja wlosy, moze nie byc nigdy - z roznych wzgledow. Mimo ze obecne rozwiazania nie dzialaja na przyczyne lysienia (wszak nie potrafimy wyrugowac z genow wrazliwosci mieszkow na dht), to sa one wystarczajace do utrzymania stanu posiadania. Kto chce miec wlosy, ten je zachowa. Proste.
Wypadają w losowych miejscach, razem z płatami naskórka... To chyba T-Virus. Może Ty stajesz się zombie ;)
Po prostu sie starzejesz i zadne cudowne leki ci nie pomoga. Trzeba sie z tym pogodzic i juz.
bardziej człowieka dołują niż nawet robota.
Zaraz, to Gestochowa ma Prace? To jest wiadomosc, a nie lysa pala!
Pamiętam jak przeżywałem łysienie, a że zaczęło się to dość szybko, bo na 3 roku studiów, to robiłem co mogłem, aby zahamować wypadanie włosów. Walczyłem kilka lat, włosy nadal wypadały, choć mniej, jednak jakoś wydawało mi się że nie ma jeszcze tragedii, do czasu, aż się zobaczyłem w tym lustrze przy kasach w biedrze. Tego było za wiele i aby zachować resztki godności, to ogoliłem głowę na zero i tak już zostało.
Ja byłem zadowolony ze swoich włosów do momentu jak pewnego dnia widziałem jakieś zdjęcia z imprezy i myślę sobie co to za gościu z prześwitującą czachą :D szok ale idzie się przyzwyczaić i mieć wyjebongo.
To wina tych luster, oszukują, mam tak samo, w lustrze niby jeszcze ok, ale na zdjęciach masakra, włosy gęste po bokach łba a góra pusta prawie.
Unikam zdjęć jak ognia, w tym fotek rodzinnych.
Bardzo koledze współczuję. Ja od wczesnej młodości, odkąd zacząłem obserwować jak mój stary traci owłosienie i jak dupiato z tym wygląda żyję zgodnie z zasadą "możesz być stary, gruby, czy brzydki, ale łysy k@#$a nie będziesz!". Codziennie afirmacją, oraz wizualizacją pobudzam cebulki włosowe do prawidłowego działania, oraz odkładam pieniądze na ewentualny fundusz ratowania fryzury. Póki co, mimo, że jestem już 30+ nie jest jeszcze źle.
Jak masz wyłysieć to i tak wyłysiejesz. W mojej rodzinie wielu to przeżywa i ma kompleksy, a ja sobie myślę gdyby tylko takie problemy trapiły ludzkość. U mnie w rodzinie jest mieszanie, nie wiem po kim poszło mi większość genów, ale dziadkowie mieli z tym średnio. Ojciec natomiast mimo że coraz bliżej siedmiu dych to ma szczecinę jak nastolatek i bardzo mało siwizny. Ja też na razie narzekać nie mogę, ale co przyszłość pokaże to się okaże.
możesz być stary, gruby, czy brzydki, ale łysy k@#$a nie będziesz!".
odkładam pieniądze na ewentualny fundusz ratowania fryzury
Bez przesady. Ja bym wolał być chudy, przystojny i łysy niż gruby, brzydki i z masą włosów na głowie. Poza tym, leczenie wypadających włosów nie jest tanie i nie każdego na to stać. A już na pewno nie Gęstego.
U mnie w rodzinie jest mieszanie, nie wiem po kim poszło mi większość genów, ale dziadkowie mieli z tym średnio. Ojciec natomiast mimo że coraz bliżej siedmiu dych to ma szczecinę jak nastolatek i bardzo mało siwizny.
Mój dziadek (od strony ojca) już w wieku 50 lat był prawie cały łysy (jedynie na bokach głowy miał włosy). A mój drugi dziadek (od strony matki) nawet przed swoją śmiercią (83 lata) miał bujną czuprynę i mało siwizny. No cóż, geny. Jest to cholernie niesprawiedliwe.
Ja bym wolał być chudy, przystojny i łysy niż gruby, brzydki i z masą włosów na głowie.
Masz prawo. Gruby jeszcze nie jestem, jakoś bardzo brzydki też nie, ale mając wybór, to biorę kudły. Koleżanka ze szkoły powiedziała mi kiedyś "jedni są silni, inni są mądrzy, a ty masz zajebiste włosy" i tego się trzymam.
ludzie to maja fiola na punkcie wlosow, lysiejesz ? ogol sie na 0 i zyj dalej
No nic, będę łysy, tylko oby się udało brodę i wąsy uratować, bo bez nich wyglądam źle.
Doceniam poczucie humoru.
No dobra, wiem, czyj to wątek, i wypadałoby tylko jakąś bekę pocisnąć, ale jeśli to ŁZS, to da się leczyć, skrajnie retinoidami, mniej skrajnie - trzeba regularnie myć głowę (wiemy, czyj to wątek, nie?), do tego szampony normalizujące plus z siarczkiem selenu plus z ewentualnie z cyklopiroxem plus antybiotyki miejscowo bo praktycznie zawsze towarzyszy temu miejscowy stan zapalny z nadkażeniem.
Do tego to co pisał książę plus są już zdaje się szampony z kompleksami wiążącymi częściowo DHT czy tam wypierającymi z mieszków włosowych.
Lekami wywołującymi wzrost i pigmentację włosów są prostaglandyny oraz ich syntetyczne analogi np. bimatoprost.
Wpływ na włosy jest działaniem ubocznym i nie był celem samym w sobie.
Jednak to są drogie leki i na razie w nieznacznej ilości używane do pobudzania wzrostu rzęs.
Sam doświadczyłem jego działania, co zmusza mnie do przycinania rzęs co jakiś czas.
Choroba w jakiejkolwiek formie to wredna suka. Z mojej strony zycze Ci powodzenia w walce.
To jeszcze nie koniec świata, gorzej jak zapadnie wyrok śmierci w formie nowotworu albo innej choroby jak np białaczka(to zawsze w obu przypadkach ciężka walka o życie, ale jak by to śmiesznie nie zabrzmiało, każdy każdego dnia o nie walczy). Oczywiście niema nic fajnego w twojej chorobie, ale sam pisałeś, zaniedbałeś chyba i za późno do lekarza poszedłeś. Jest sporo ludzi z łysą glacą z różnych powodów, czy to chorobych, czy genetycznych. Tak że, nie jesteś sam.
Patrząc na to co robisz na tym forum, dochodzę do wniosku że jesteś jak zardzewiałe klucze którym brakuje zamka do drzwi. Naprawdę przykro mi z Twojego powodu.
Gęsty ciągle marudzisz że do roboty musisz chodzić, że kiepsko płacą i przeżywasz. Ty zamiast pisać te tutaj swoje historie to zostań "jutuberem", nagrywaj swoje życie. Oczywiście zainwestuj w porządną kamerę i mikrofon, najlepiej sprzedaj nerkę. Będzie na dobry sprzęt i będziesz miał dobrą historię na start jak zdobyłeś sprzęt. Tyle patoli ma swoich fanów w sieci, to czemu Ty miałbyś nie mieć?
Na jajach tez Ci wypadają? Jak nie, to juz wiesz, czym zakleić puste place na głowie. Powodzenia, czekam na zdjęcie z efektem.
No włosy to niestety ważny element wizerunku i naprawdę przerąbane, że faceci łysieją ;/ ja miałem fryzurę z 15 cm (taki undercut) i ścialem niedawno na 5cm i się ludzie na mnie patrza dziwnie.. Co by było gdybym ogolił na zero?
Zakola mnie niestety dopadły, aczkolwiek te 2cm wcięcia i tak wyglądają jeszcze ok imo, póki co tragedii nie ma i biorę od jakiegoś czasu fina
Ja miałem zakola już w okolicach gimnazjum/liceum, a teraz gdy mam prawie 30 lat to dodatkowo zaczynam łysieć na czubku głowy. No cóż, wygląda na to że w moim przypadku jest to genetyczne i raczej nie ma skutecznego i w miarę taniego sposobu na ograniczenie łysienia.
Edit:
Ale na szczęście moje włosy i skóra są w lepszym stanie niż u Gęstego.
Wszystko jest kwestią przyzwyczajenia. Kiedyś goliłem na zero, później miałem krótkie, później znów wróciłem do golenia na totalne zero za pomocą żyletki i jak zaczynają odrastać to już się człowiek czuje nieswojo. Nawet moja druga połowa kręciła nosem jak zacząłem się golić na łyso, teraz jak odrastają to sama namawia żebym zgolił. Łysina nie jest wcale straszna ;)