Mark Hamill dziękuje twórcom Star Wars: The Mandalorian
nie oglądałem Mandalorianina ale po waszych "enigmatycznych miniaturkach" i "nic nie mówiących tytułach" zdążyłem sobie wyspoilerować serial nie wchodząc w posty... no comments.
Na Disney+.
nie oglądałem Mandalorianina ale po waszych "enigmatycznych miniaturkach" i "nic nie mówiących tytułach" zdążyłem sobie wyspoilerować serial nie wchodząc w posty... no comments.
Don and Jon. Nie Kathleen Kennedy czy Pablo Hidalgo... O tym już nie napiszecie co ten pajac zrobił... Bo przecież to nie pasuje do maistremowych mediów...
Chodzi o opinię na temat tego jutubera, który popłakał się podczas streamu, gdy zobaczył Luke'a? Jest cwany i wie co się sprzedaje, jak się zachować, by mówili o nim, a teraz oczywiście film na temat Pablo Hidalgo i kolejne $ będą na koncie, bo wielka afera... ;)
Tak mówię tu o reakcji Star Wars Theory . Gość który w dzieciństwie przechodził chemioterapię i jego idolem był Luke Skywalker. Ta postać pomogła mu przezwyciężyć ciężkie chwile. I facet się popłakał. Miał do tego prawo. A pan Pablo Hidalgo jeden z wysoko postawionych przez Kathleen Kennedy bonzów w Lucasfilms naśmiewa się z tego. Dla mnie to nie jest normalne zachowanie. Wyśmiewanie się z czyichś uczuć. Do tego zamiast wykorzystywać popularność takich zachowań i cieszyć się z tego iż ktoś w końcu zrobił dobrą produkcję w świecie SW grupa związana z KK chce wojny domowej w Lucasfilms. Nie z powodu zysków czy interesu firmy. Nie oni chcą walczyć z powodów ideologicznych...
Mój brat gdzieś ściągnął i oglądałem w FullHD z napisami ostatnio. Świetny serial.
Nie słuchajcie słów Marka Hamilla który mówił że ostatnia część nowej sagii i ogólnie ostatnia saga Star Wars to arcydzieło. Gość dla mnie całkowicie stracił wiarygodność na zawsze
Co ty bredzisz chłopie, Hamill na każdym kroku podkreślał, że nie podoba mu się kierunek w jakim poszła fabuła sequeli a w szczególności co zrobiono z postacią Luke'a którego nazwał Jake'iem Skywalkerem. Jeśli mówił coś pozytywnego, to związanego z pracą innych aktorów i ekipy na planie lub po naprostowaniu przez zwierzchników z Disneya, którzy mu przypomnieli zapisy umowy.
https://www.youtube.com/watch?v=qd_jyaFejhg
A tutaj mówi iż to nie jego Luke... Rian i KK to dwoje ludzi odpowiedzialnych za niszczenie SW.
Dziękuje bo tylko tam mógł wreszcie zagrać Luke'a Skywalkera, a nie jakiegoś kosmicznego żula Jake'a.
fani SW o TLJ: niee, nie chcemy postaci z głębią!
fani SW o mandalorianie: taaak, ciachu ciachu droid go brr
?
Jaką głębią? Chodzi o tę dziurę do której rey wchodziła?
oczywiście nie mówię o samym TLJ, ale o postaci Luke'a, która, ku niepocieszeniu fanów, okazała się człowiekiem, bo uwaga, on też popełnia błędy, które ostatecznie naprawia... ale jak wiadomo, każdy ma różną opinię, chyba że chodzi o sequele, wtedy ważna opinia jest tylko jedna xD
To iż popełniał błędy to wiemy doskonale po oryginalnej trylogii... To iż KK jako największa orędowniczka Riana Subvert expectation Johnsona pozwoliła mu na zrobienie szamba w TLJ aby potem , jak wieść gminna niesie, walczyć o każdą scenę w RoS aby była robiona na jej modłę. Walczyć z Abramsem który nie umie zakończyć czegokolwiek i Igerem który w chciał wypuścić film na święta. Bo chyba nie chcesz powiedzieć iż RoS jest dobrym filmem... Tak to jest jak sekretarkę z silnym ideologicznym umotywowaniem posadzisz na miejscu szefa.
Kaniehto, strzelam że trolujesz, ale łyknę...
Luke popełnia błędy i jest ratowany przez całą oryginalną trylogie, przy czym, co ważne, uczy się na tych porażkach i tak naprawdę dopiero w Powrocie Jedi przeistacza się w pełnokrwistego bohatera. Cały proces idealnie wpisuje się w podróż bohatera, dokładnie jak w klasycznych mitach. Osobiście jestem zdania że Luke Skywalker to archetypowy bohater XX wieku i sądzę że wielu ludzi podziela moje zdanie. On ma być "zbyt idealny". Tego chcą fani. Luke ma być kimś kim każdy chciałby zostać, odważny, silny, mądry, zdolny do poświęceń, zawsze wiedzący jak należy postąpić etc.
Nikt nie chce być starym pustelnikiem użalającym się nad sobą i popijającym niebieskie mleko.
Sequele cierpią (głównie) na to że powstały w czasach postmodernistycznego kultu zepsucia, degeneracji i nieokiełznanej pychy "artystów" która nijak nie ma się do ich rzeczywistego talentu. Niestety, żeby bawić się w "dekonstrukcje", najpierw trzeba zrozumieć co, i zwłaszcza dlaczego, chce się dekonstruować. Niestety zarówno Abrams jak i Johnson są stanowczo zbyt ograniczonymi reżyserami/scenarzystami żeby temu podołać.
No właśnie o tym mówię, że fani chcą postaci idealnej, przecież na tym polegał mój prześmiewczy pierwszy komentarz. Ja to rozumiem. Ale nie rozumiem, dlaczego wyrażanie własnej opinii jest traktowane jako trollowanie.
Nie, nie uważam TROS za dobry film, ale tak samo nie uważam za dobry film TLJ, wbrew pozorom. Wydaje mi się jednak, że Johnson próbował przekazać coś więcej, a Abrams tworzył wszystko bezpiecznie (kalka ANH...), aż w końcu w TROS nie wyszło. I nie mówię tu, że Johnson jest jakimś wybitnym reżyserem, ale według mnie przynajmniej nie robił pod fanservice.
Przeczytaj swój pierwszy komentarz i zastanów się jeszcze raz dlaczego sądziłem że trolujesz. Ludzie chcą dobrych historii z dobrymi bohaterami. I nie ma w tym absolutnie nic złego. Nie wszystko musi być brudne, ponure i "realistyczne". A na pewno nie mity.
A Johnson mógł sobie próbować wiele rzeczy, tyle że niestety jego talent na ma nawet podejścia do jego ego. To bardzo, optymistycznie mówiąc, przeciętny scenarzysta/reżyser którego fenomenu nigdy nie byłem w stanie pojąć. No i wyszło jak wyszło. I fakt, on nie robi fanserwisu, za to perwersyjnie lubuje się w antyfanserwisie. Pytanie czy to na pewno lepiej.
Abrams jest niewiele lepszy, TFA było znowu, optymistycznie, poprawne (choć dla mnie bardzo rozczarowujące i pełne karygodnych błędów), ale ewidentnie miało służyć jedynie za prolog do następnych części. Jeśli wyciek oryginalnego scenariusza VII epizodu Abramsa jest prawdziwy to może nawet coś by z tego wyszło, ale niestety, Rian przejął stery i dostaliśmy co dostaliśmy. Kompletny burdel jak w Archeo. Próba naprawienia ostatniego epizodu przez człowieka niezdolnego do skonstruowania zakończenia historii zakrawa na żart losu.
Cóż.
Johnson to zwykły idiota, więc rezultaty jego działań są takie jakie są.
Jak by ktoś się czepiał tego śmiałego stwierdzenia, oto dowód.
Wg Johnsona, ta otóż żenująca scena, z humorem na poziomie teletubisiów:
https://www.youtube.com/watch?v=rlKHmgc3POo
wg niegoż samego jest sketch-em na miarę tych od grupy Monthy Pythona: https://comicbook.com/starwars/news/star-wars-the-last-jedi-monty-python-references/
Nie mam więcej komentarzy. Nie było najmniejszej szansy, by taki kretyn zrobił sensowny film w tym uniwersum.
Nie fani nie chcą postaci idealnej w sensie Rey która jest idealna w każdym calu. Fani chcą postaci która stara się dojść do ideału. Która walczy z przeciwnościami. Dlatego nikt nie lubi Rey w takim stopniu w jakim KK i jej miniony chcą. Ona o nic nie walczyła wszystkie próby i przeszkody pokonywała szybko i bezproblemowo.
Rian zaś za swoje motto uznał iż widzowie po jego filmach muszą podzielić się na dwie zwalczające się frakcję bo tak chce on wielki reżyser. To może działać w offowym filmie nie będącym częścią masywnej franczyzy. Takie sagi buduje się latami i ustala się plan na długo przez wyjściem pierwszego filmu. Jednolita wizja musi być do jasnej ciasnej. KK i Rian nie rozumieją tego.