Wonder Woman 3 w produkcji
WW84 jest beznadziejny i daleko mu nawet do marvelowskich filmów. Kompletnie nie czekam na następną część. Z dc mam nadziej, że nowy batman się uda.
W WW84 główną bohaterkę można by zastąpić jakimkolwiek innym superbohaterem i nic by się nie zmieniło. Nie wiem po co 3 część.
Patty Jenkins i Kathleen Kennedy stworzą razem takie SW Rogue Squadron że wszyscy momentalnie pokochają Star Treka.
Dwójki jeszcze nie oglądałem, ale przynajmniej rolę Wonder Woman nadal posiada pasująca do granej postaci aktorka.
Obejrzyj jak już nie będzie czego innego; nie warto, serio.
Oof
Dla zmiany mogliby przybliżyć psychiczny duet Joker&Harley Quinn [Jared Leto,Margot Robbie] , skoro powstały Ptaki Nocy
Ten scenariusz był tak słabo napisany, że szukałem nazwiska Druckmann w napisach końcowych.
1 część naprawdę była spoko. Fajne sceny walki, muzyka i fajny złoczyńca. Ogólnie 1 część miała sens. UWAGA SPOJLERY!!!
1984 to jakieś dno i porażka. Nic tam nie miało sensu.
- Brak złoczyńcy albo inaczej wzmianka o złym ale go nie ujawnili wcale bo po co. Budowali napięcie o złym bogu i poczułem się mega oszukany do samego końca oczekiwałem, że naglę się zjawi jak np bóg Ares w poprzedniej części. Ale nie. Dostajemy środkowego palca w naszą stronę...
- Scena na początku: jakieś zawody olimpijskie - nie wiem po co strata czasu ekranowego nic nie wnosi do historii ani całego filmu. To nie lepiej było zamiast tego dać historię Atiari czy jak jej tam było tej pierworodnej Amazonki? A nie lepiej to dać 3 przebłyskami, podać parę zdań w ciągu paru sekund i cyk historia opowiedziana.
- Zbroja złota to też nie ma sensu. Niby niezniszczalna, symboliczna a tu po paru uderzeniach nagle sama te skrzydła odrzuca i ta zbroja nic nie wnosi. Żadnej mocy, żadnego znaczenia nic
- Doskonały drapieżnik? Wg tego filmu to kobieta kot która wyglądała jak Hermiona Granger w Komnacie Tajemnic kiedy to wypiła eliksir z włosem kota... i jedyna umiejętność to drapanie pazurkami. To już lepiej było jak była człowiekiem z mocami Wonder Woman...takie mirrors battle
- Postać kobiety-kot? Nuda typowy standard kobieta nieśmiała chce być jak jakaś modelka eh bez żadnego back story niczego
- Postać pseudo złoczyńcy? W ogóle nie wyjaśniają dlaczego to robi? Po co? W ogóle do czego on dąży tym wszystkim? Nie wiadomo. Koleś bez celu. Od tak facet udający psychola.
- scena w centrum handlowym? WTF? Podczas tej walki miałem wrażenie, że oglądam film fabularny: muzyka dziecięca, tandetne popisówki i oczywiście wplecienie dzieciaka i wymowne spojrzenia, żeby nic rodzicom nie mówiła!!!
- ano muzyka - tak to chyba jedyny plus tego filmu
- sceny walki? Nie ma. No ok jest jedna jako pościg ale efekty specjalne są na słabym poziomie. Kuleje. Pozostałe sceny to postrzępione ujęcia wiecie chodzi mi o to, że chwila bójki, odpoczynek, pogaduszka, znowu bujka, pogaduszka i narka koniec. A jak już są sceny walk nie robią takiego wrażenia jak w 1 cześci. Nie robią jakiegokolwiek pozytywnego wrażenia. Bez płciowe nie angażujące. Nic. Zero. null.
- no i oczywiście melodramat miłosny przez chwilę dałem się złapać na te czułości, że myślałem, że uderzą zaraz w górę lodową na środku oceanu i zacznie się akcja...
1 część jest o wiele, wiele lepsza i wspanialsza od tego szamba czym jest 1984. Aż dziwi mnie fakt, że te samy osoby brały udział w produkcji co w 1 części. Autentycznie widać gołym okiem na każdym kroku, że reżyseruje kobieta (tak wiem 1 częśc też reżyserowała ale kurde nie było tego widać) i umieszciła swoje durne pomysły na każdym kroku. A tu miłość, a tu familijne kino, a tutaj mniej brutalności, mniej bicia się no bo świat jest taki piękny nie możemym się bić, a tutaj ponownie miłość o której marzy chyba reżyserka taka na całe życie ble ble ble. Żygać się chce. Najgorsze 2,5 godz spędzone.
Jedyny plus tego filmy dla mnie to jak wyglada - vibe lat 80 ale jest tego b. malo