U mnie zima, ludziska!
Tutaj kilka zdjęć z dzisiejszego poranka (4 - z mojego balkonu, a 8 - widok z mojego okna):
https://wiadomosci.radiozet.pl/Pogoda/Snieg-w-pazdzierniku.-Zima-zaatakowala-na-poludniu-Polski/snieg-2
A nie zdążyłem jeszcze opon zmienić na zimowe. Na szczęście jakoś się do pracy dostałem, bo wszyscy potulnie zasuwali zakopianką 30-40 km/h. Wszędzie leżą połamane gałęzie (liście jeszcze nie opadły i wszystko się wali pod ciężarem). W moim ogrodzie dąb właściwie stracił całą koronę.
W tytule wykorzystałem fragment "Chłopów":
Nadchodziła zima…
— jeszcze się barowała z jesienią i porykujący tłukła po sinych dalach jako ten zwierz srogi i głodny, że nie wiada było, kiej przeprze a skoczy i lutymi kłami weżre się we świat…
— jeszcze czasami prószył śnieg nikły, płowy — jesienny śnieg… — jeszcze przychodziły dnie osłupiałe, chorością sine, ckne, stękliwe, oropiałe i zgoła lamentem przejęte, a lodowym światłem mżące — dnie trupie, że ptactwo z krzykiem uciekało do borów, trwożniej bełkotały wody i toczyły się leniwo, jakby strachem stężałe, ziemia dygotała, a wszelaki stwór podnosił czujące, lękliwe oczy na północ — w niezgłębioną topiel chmur…
— jeszcze noce były jesienne; oślepłe, głuche, zamętne, a pełne strzępów mgieł i brzasków gwiazd pomarłych — rozgniłe noce dygotliwego milczenia, przenikniętego zduszonym krzykiem trwogi; pełne wzdychów bolesnych, szamotań, nagłych cichości, wycia psów, targań marznących drzewin, żałosnych głosów ptactwa szukającego schronisk, strasznych wołań pustek i rozstajów zgubionych w ciemnicy, łopotów jakichś lotów, cieniów zaczajonych pod ścianami zdrętwiałych chat, pełzających hukań, zjaw przerażających, nawoływań nierozeznanych, mlaskań okropnych, przeszywających jęków…
— jeszcze czasami, o zachodzie, z posępnych pól ołowianego nieba wyłupywało się czerwone, ogromne słońce i spadało ciężko, niby kadź roztopionego żelaza, z której buchały krwawe wrzątki i biły dymy smoliste, czarne, popręgowane gorejącymi żagwiami, że świat cały stawał w łunach i w pożodze.
Ja opony wymieniam w czwartek ale z tego co widzę po znajomych to czekają właśnie na pierwsze śniegi i paraliż. To takie polskie że masakra
Właśnie przez te opisy, gdy byłem w "lekturowym" wieku, "Chłopi" mnie zmęczyli :P Teraz człowiek docenia takie opisy, wtedy pare razy omal nie usnąłem czytając wieczorami :P
PS. Bukary wróć :)
Szczerze mówiąc, mnie też dawniej tzw. opisy przyrody straszliwie nużyły (przeklęte "Nad Niemnem"!). Wyleczyłem się z tego dopiero wtedy, kiedy dorosłem. I czasem świetnie się bawię, czytając chociażby opis ogródka czy dwóch stawów z "Pana Tadeusza"... :)
Bukary wróć
Przeca jezdem.
A już myślałem, że do rozbudowanych opisów przyrody u Tolkiena się odniesiesz -)
Ale Ty wiesz, gdzie chcemy byś wrócił - brakuje Twoich wyważonych i merytorycznych wpisów... Chlip chlip...
;)
Weź mi nie przypominaj, to była jedyna książka, którą ja, mól książkowy, przekartkowywałem poszukując jakiejś akcji... Nawet "Lord Jim" mnie tak nie zmasakrował :P
O nie. Od dziecka nie znoszę chłopomani wśród mieszczuchów. Tych achów i ochów nad agrarnym żywotem człowieka poczciwego. Książka mogłaby być pełna trupów, magii i gołych elfek - w życiu poza pierwsze 50 stron bym nie przeszedł.
Ale co mają wspólnego "Chłopi" z chłopomanią? I że niby "agrarny żywot człowieka poczciwego"? Reymont to nie Rej, a chłopi to nie szlachta ziemiańska.
"Chłopi" to akurat znakomita książka o biologicznej podszewce ludzkiego życia (instynkty, popędy, seks, walka o dominację, darwinizm społeczny, prawo silniejszego itp.) i religii jako narzędziu sprawowania władzy i utrwalania patriarchalnych relacji społecznych. A wszystko osadzone w wyjątkowo kunsztownym świecie archetypów (Jagna jako Gaja-Ziemia, pierwotna bogini płodności; Antek i Maciej jako Edyp i Lajos albo Zeus i Kronos, którzy walczą o ziemię/władzę/Jagnę/żonę-macochę; Hanka jako wierna Penelopa itp.).
Nie bez powodu książka dostała Nobla (jako "epopeja wsi"). Po raz kolejny mam wrażenie, że pałasz nienawiścią do lektur, a tak naprawdę nawet ich za dobrze nie przeczytałeś. ;)
No a na jakiej fali powstała? Jedźmy na wieś, oglądajmy wieśniaków, oni są solą ziemi i znają prawdziwe życie. itd. itd.
Chłopomania. Nie dla mnie.
Z tego samego powodu Wesele wywołuje u mnie niesmak. Bo widzę z jednej strony jego wartość dla polskiej literatury, ale sama "kanwa" mnie po prostu obrzydza.
W "Chłopach" nie ma "inteligenckiej" fascynacji wsią. Autor (syn wiejskiego organisty) nie musiał jeździć na wycieczki krajoznawcze, bo doskonale znał to, o czym pisał. Zamiast Arkadii - pokazał więc brutalność i okrucieństwo.
A "Wesele"? Chyba najsłynniejsza w polskiej literaturze książka wymierzona przeciwko... właśnie chłopomanii:
ŻYD
No, to tak, jak w kieszeni; —
pan dzisiaj w kolorach się mieni;
pan to przecie jutro zruci — ?
PAN MŁODY
Narodowy chłopski strój.
ŻYD
No, pan się narodowo bałamuci,
panu wolno — a to ładny krój —
to już było.
PAN MŁODY
No, to jeszcze wróci.
Cała inteligencja zauroczona wsią ukazana jest w "Weselu" jako banda dekadentów (Poeta), pozerów (Pan Młody) i pijaków (Gospodarz, Nos), którzy nawet nie wiedzą, kiedy się sieje, a kiedy zbiera plony (Radczyni). Z kolei chłopi to próżni materialiści (Jasiek, Gospodyni), brutalne prymitywy (Czepiec) i tępe idiotki (Panna Młoda). Tak się to towarzystwo "bałamuci" na weselu, a jedni kompletnie nie rozumieją drugich. Chłopi najchętniej by zadźgali inteligentów kosami, a inteligenci uznają chłopów wyłącznie za bezmózgich modeli do obrazów (w "bajecznie kolorowych" strojach):
CZEPIEC
Panowie, jakeście som,
jeźli nie pójdziecie z nami,
to my na was — i z kosami!
GOSPODARZ
Wy, a jako — ?
POETA
Wiecież, kto my!?
Co wy o nas wiecie — nic.
CZEPIEC
O, pon, widno, niewidomy;
widać, że nie znacie nas.
PAN MŁODY
Widzę, żeście krwi łakomy;
jeno że na krew nie czas.
Taką to masz "chłopomanię" w "Weselu". ;)
No ciepło nie jest, ale w sumie dobrze, człowiek się przyzwyczai i nie będzie narzekać w grudniu/styczniu/lutym.
Znowu u mnie od wczoraj non stop pada deszcz, a prognoza pogody nie wskazuje na to by coś się poprawiło w tym tygodniu :/
Teraz jest chłodno i mokro, ale założę się, że na Wszystkich Świętych pewnie będzie bardzo ciepło i wietrznie, a na Boże Narodzenie wystąpi odwilż. Tak jak w poprzednich latach.
Nikt w październiku nie ma opon zimowych zalożonych. Nawet w górach to zwykla anomalia, zaraz znowu moze byc 20 C. Tak czy owak na 3 listopada jestem ustawiony na nowe zimówki.
No u mnie się raczej zmienia opony dość wcześnie. Zazwyczaj to robię w okolicach Dnia Nauczyciela (i muszę się zapisywać u wulkanizatora dwa dni wcześniej, bo są kolejki), więc stwierdzenie, że "nikt" nie zmienia opon w październiku, nie jest prawdą.
Ty jajo polonista powinieneś brać po uwagę że pisząc "nikt" nie mam na myśli 100% społeczeństwa.
W moim ogrodzie dąb właściwie stracił całą koronę.
Skoro flora potrafi, to dla ludzi też jest nadzieja!
Ładne widoczki.
Zazdroszczę. Na moich terenach nie widziałem śniegu już ze 3 lata, o ile się nie mylę.
Na razie tu pracuje. Do Polski będę zjeżdżał co jakiś czas na wolne. Zjade na pewno przed świętami i po nowym roku przyjadę znowu.
Ten rok może ma wirusa, ale to pierwszy rok od 2009, gdzie pory roku idą wlasciwym rytmem. Lato miało właściwą liczbę upałów, prawdziwa odczuwalna jesień nadeszła z kalendarzem co do dnia i teraz pierwszy raz prawdopodobnie na święta bedzie padać śnieg. Założę się, ze Covida wymyślili właśnie po to, by pogodę ustabilizować.