...i nie, nie interesuje mnie żaden rządowy układ, a przynajmniej nie chcę o tym opowiadać.
Topic z gatunku "szukanie opinii społecznej", ukierunkowany, także jeśli ktoś ma 12 lat i woli grać w gry, to proszę grać w gry.
Przyjmijmy, że po prostu badam opinię społeczną - kto jest po ślubie /cywilnym? kościelnym?/, i kto się zdecydował, bądź nie, ochrzcić swoje dzieci. Innymi słowy, jak u Was wygląda kwestia cywilno-religijna. Absolutnie bez hejtu i oceniania, czysta ciekawość.
PS. Wątek sponsorowany radosną wieścią, nasza Userka zmieniła stan cywilny, a że to jest bardzo skromna osoba to pewnie sama Wam tego nie powie /mimo że jest lubiana i popularna, IMHO, bardziej niż Squater/ - dlatego ja obwieszczam
Liluś, wszystkiego NAJ :*
Jestem po ślubie cywilnym i kościelnym.
Odkąd skończyłem jakieś 13-14 lat nie wierzę w boga, a ślub kościelny to był ukłon dla mojej żony, bo jest chrześcijanką - ona zawsze marzyła o ceremonii w kościele, dla mnie zaś to było kilka godzin ceregieli które musiałem przeżyć. Korona z głowy mi nie spadła.
Nie mam dzieci i nie będę miał dzieci, gdyby to zależało ode mnie nie byłoby ochrzczone, ale ponownie - nie robiłbym ceregieli gdyby żona chciała ochrzcić dziecko, bo to tylko ceremonia, a nie wypalenie permanentnego krzyża na czole - gdyby bękart chciał odejść od nauk KK (jak tatuś) przecież nikt by mu nie zabraniał.
Jestem ateistą (albo raczej niewiedzącym, bo po prostu nie wiem) ale nie z tej wojującej grupy.
Nie wiem po co właściwie odpowiadałem, ale mam nadzieję że się przyda.
Dzięki, może nie wiesz, po co odpowiadałeś, ale ja wiem, po co to przeczytałam :)
Ślub i cywilny, i kościelny? Z którego masz "lepsze" wspomnienia?
Tylko cywilny. Zresztą żona jest prawosławna. Teoretycznie nie wyklucza to kościelnego, ale podobno trzeba by obiecać, że dzieci wychowa się w wierze katolickiej. Nawet taki lewacki spadkobierca Dzierżyńskiego i genetyczny zdrajca Narodu jak ja ma jednak limity krzywoprzysięstwa;)
Kościelny. Chrzest.
W sumie znam chyba tylko jedna pare zatwardziałych konkubentów.
Jedynie ślub cywilny (przez pewien czas rozważałem i kościelny, ale rad jestem, że pozostałem w zgodzie z pierwotnym postanowieniem). Zresztą żona jest prawosławna (Lindil -> to nie jest żaden kłopot. Dyspensę otrzymacie w razie czego bez najmniejszych problemów). Syn ochrzczony, jednak więcej błędów nie zamierzam popełniać i gdy niebawem przyjdzie rozpocząć naukę w szkole, to uczestnictwa w religii czy przygotowań do komunii zdecydowanie nie będzie.
dasintra
Uważasz że błędem był chrzest?
Rozmyślam o tej koncepcji, dzisiaj/aktualnie wydaje mi się, że moje dziecko mogłoby być poniżane/stygmatyzowane przez inne dzieci, na zasadzie "a ja dostałem quada! a ty, biedaku, nic" /no być może wchodzę już w horrory, ale przecież to są dzieci, tak to działa, z perspektywy 9latków to raczej nikt się nie chwali że przyjął Ciało Jezusa/. I tak, wiem, że niebagatelną rolę pełni tutaj wychowanie przez rodziców, i samo podejście.
Coraz bardziej się jednak skłaniam ku wersji /i już się ustawiam, możecie mnie ukamionować/, że jednak "bezpieczniej" dla dziecka jest przyjąć to, "co wypada" - potem niech robi co chce - najwyżej zrezygnuje - bo wydaje mi się, że budowanie katolicyzmu z perspektywy człowieka powiedzmy 20+ jest już trudniejsze.
Co to znaczy "wypada"? Babcia ci będzie wychowywać dziecko? Albo sąsiad?
Skoro piszesz, że temat jest sakramencko ciężki, to chyba potrzebujesz zmiany otoczenia.
Uważasz że błędem był chrzest?
Był. Po pierwsze dlatego, że dałem się sprowokować myśli: "co będzie, gdy się rówieśnicy w szkole dowiedzą". Po drugie wychodzę z założenia, że decyzja o przystąpieniu do kościoła powinna być w pełni świadoma.
dziecko mogłoby być poniżane/stygmatyzowane przez inne dzieci
W pełni rozumiem twoje obawy. Z drugiej jednakże strony już chyba wolałbym to, niż posyłanie własnego dziecka dwa razy w tygodniu na spotkanie z księdzem, katechetą czy (o zgrozo) katechetką.
* - chociaż mogłoby się tak wydawać, to osobą całkowicie niewierzącą nie jestem. Od urzędników Pana B. (że tak Dorotę Furman zacytuję) trzymam się jednak z dala.
Co to znaczy "wypada"? Już tłumaczę - otóż mnie nie zależy na dobrej bądź złej opinii wśród dalszej rodziny/znajomych/sąsiadów, zależy mi jednak na dobru dziecka, zwyczajnie. Wyobraź sobie, że masz córkę/syna w wieku lat 9, cała klasa /powiedzmy 20 dzieci/ ochy i achy bo Pierwsza Komunia. /dla dziecka = zajebiste prezenty/. I Twoja córka/syn wraca pewnego dnia ze szkoły, całe spłakane, bo Kasia dostała to, a Tomek dostał tamto, "a ja nic nie dostałem/am". Jeśli masz patent, jak wytłumaczyć własnemu 9LETNIEMU dziecku, dlaczego stało się tak, a nie inaczej - to podziwiam.
Jestem już stara, ale o dziwo pamiętam czasy swojej Komunii. Najbardziej z tego momentu pamiętam, jak pół bloku się śmiało z jednego chłopaka, bo nie dostał "górala", tylko Wigry. Raczej tak wygląda życie i świadomość 9latków.
Więc nie, nie chodzi mi o to, kto będzie wychowywał moje dzieci, o to się nie boję - boję się tylko że ewentualnie moje dziecko poczuje się gorsze/złe przez zwykle "tradycje", i że ja nie będę potrafiła wytłumaczyć 9latkowi że "nie masz drona, ale i tak jesteś zwycięzcą".
Po pierwsze dlatego, że dałem się sprowokować myśli: "co będzie, gdy się rówieśnicy w szkole dowiedzą".
Pewnie nic. Frakcja nieochrzczonych pewnie będzie równie liczna, jak drużyna przeciwna.
Wyobraź sobie, że masz córkę/syna w wieku lat 9, cała klasa /powiedzmy 20 dzieci/ ochy i achy bo Pierwsza Komunia. /dla dziecka = zajebiste prezenty/. I Twoja córka/syn wraca pewnego dnia ze szkoły, całe spłakane, bo Kasia dostała to, a Tomek dostał tamto, "a ja nic nie dostałem/am". Jeśli masz patent, jak wytłumaczyć własnemu 9LETNIEMU dziecku, dlaczego stało się tak, a nie inaczej - to podziwiam.
Nie mam. Nie chciałbym przedstawiać 9-latkowi idei łapówki i czemu jest to złe. Widzę na to dwa sposoby. Albo organizujesz mu w tym samym momencie imprezę z prezentami (i wtedy jest dodatkowy szpan, bo nie musi iść do kościoła :)), albo wychowujesz otwarte dziecko z wyobraźnią, które nie podłamie się tym, że nie dostało prezentów. Idę o zakład, że za te 9 lat "komunistów" będzie mniej niż jest teraz. A tresowanie dzieciaka na katolika, żeby raz nie poczuł się źle po imprezie kolegi brzmi IMO mega słabo. Bo jeśli myślisz, że to będzie tylko tak, że sobie pójdzie raz do kościółka w garniturku/białej sukience to chyba nie do końca pamiętasz jak ten cały cyrk wygląda. A jeśli tak, to sama wiesz...
Nie chcę ci nic radzić, bo ogólnie jestem cięty na całą tę skorumpowaną instytucję i myśl, że ktoś musi brać pod uwagę ich gusła przy wychowaniu dzieci wywraca mi flaki. A poza tym, jako się rzekło, swoich mieć nie zamierzam, więc nie będę udawał, że się na tym znam.
Pewnie nic. Frakcja nieochrzczonych pewnie będzie równie liczna, jak drużyna przeciwna.
Niestety zbyt późno zdałem sobie z tego sprawę. Co więcej, jako mieszkaniec części Poznania, w której poparcie dla partii konserwatywnych światopoglądowo jest marginalne (nawet jak na to właśnie miasto) prawdopodobieństwo, że w szkole mój syn byłby jedynym bez chrztu jest znikome.
Szczęśliwie małżonki nie muszę do rezygnacji z uczestnictwa syna w zajęciach z religii przekonywać, ponieważ sama po prawie dziesięciu latach w PL jest już wyjątkowo negatywnie nastawiona do polskiego katolicyzmu.
Nie mam. Nie chciałbym przedstawiać 9-latkowi idei łapówki......
Dokładnie. Lepiej tego chyba nie da się ująć.
Ale nie rozmawiamy o tym, co dla CIEBIE brzmi "megasłabo", tylko o tym, co może tak ewentualnie brzmieć dla twojego potencjalnego DZIECKA. To robi różnicę.
I błagam, nie uderzaj w tak niskie tony, bo ja tu chciałam zwyczajnie podyskutować a nie oblewać się szambem /Bo jeśli myślisz, że to będzie tylko tak, że sobie pójdzie raz do kościółka w garniturku/białej sukience to chyba nie do końca pamiętasz jak/.
Ej, jeśli bierzesz to do siebie, to przepraszam. Nie miałem zamiaru cię atakować.
Rozmawiamy o dobru dziecka, nie jego chwilowym samopoczuciu. Megasłabo, że dzięki kościołowi i społeczeństwu masz sytuację, w której musisz wybrać między jednym a drugim. W imię bajki, której najwyraźniej nie kupujesz.
Ujmę to inaczej - uważam, że wychowywanie dziecka na konformistę jest błędem, nawet jeśli czasami inna droga powoduje śpięcia tudzież robi mu przykrość. Nie wiem, czy quad lub smartfon czy co tam się teraz daje, jest warte robienia dziecku wody z mózgu na zajęciach przygotowujących. Patrzysz krótkoterminowo, a pomijasz dłuższą perspektywę. Jest różnica między "opłaca się" a "warto". IMO te prezenty są po to, żeby nauczyć dziecko, że opłaca się robić to, czego oczekują inni.
I Twoja córka/syn wraca pewnego dnia ze szkoły, całe spłakane, bo Kasia dostała to, a Tomek dostał tamto, "a ja nic nie dostałem/am". Pamietam, ze Cartmanowi mama zawsze musiala dawac prezenty jak poszli do kogos na urodziny bo nie mogl zniesc, ze ktos dostal a on nie...
Ok, no harm done.
Ja patrzę z naprawdę dalekiej perspektywy /choć nie tej towarowo-konsumpcyjnej/ i zaczynam dostrzegać np. czego mi w dzieciństwie brakowało /a materialnie nigdy nie brakowało mi niczego/. Po prostu dziecko widzi świat zupełnie, zupełnie inaczej.
Nie wątpię, że dzisiaj pewnie byśmy się dogadali i zrozumieli i nie byłoby żadnych nieporozumień, ale zauważ, że rozmawiamy jako ludzie dojrzali i dorośli - no przydałoby się, żeby się teraz wypowiedział jakiś 9latek. ;) Ja ciągle /jak przez mgłę, ale ciągle/ pamiętam, jak widziałam świat 20-25lat temu. I to było absolutnie skrajnie różne od tego, co widzę dzisiaj. Dzisiaj np. jestem pewna, że byty materialne szczęścia nie dają /oczywista oczywistość/, ale 25 lat temu bardzo bym płakała, gdybym na "komunię" dostała Wigry, a nie górala. Bo przez 2kolejne lata śmiałoby się ze mnie pół bloku.
Zgadza się. No i tu jest pies pogrzebany. Rodzic jest od swojego dziecka mądrzejszy (przynajmniej do pewnego momentu), no i po prostu w niektórych kwestiach dokonuje lepszego wyboru niż ten impulsywny, nie ogarniający konsekwencji mały samolub. A to też niestety oznacza, że czasem dla jego dobra musi mu sprawić przykrość. Twoją rolą jest nauczyć go radzić sobie w takich momentach, bo nie ochronisz go przed wszystkim. IMO komunia jest takim momentem. Uważam katolicyzm za zjawisko w XXI wieku obiektywnie szkodliwe i jako odpowiedzialny rodzic nie chciałbym, żeby moje dziecko miało z nim cokolwiek wspólnego.
25 lat temu bardzo bym płakała, gdybym na "komunię" dostała Wigry, a nie górala. Bo przez 2kolejne lata śmiałoby się ze mnie pół bloku.
Nigdy nie mieszkałem w bloku, a górala miałem wcześniej niż inni. Więc nie znam tych dylematów... W sumie jak się nad tym zastanowić, to byłem najbogatszym dzieciakiem w okolicy...Nigdy tak o tym nie myślałem..
Tylko cywilny, dzieci nie mamy i mieć nie będziemy, więc podobne kwestie chrztu interesują nas wcale. Co do religii - najlepiej, gdyby jej nie było, ale skoro jest, to mnie nie obchodzi, co sobie ludzie robią w domu, byle się z tym nie obnosili. A że w Polsce niestety obnoszą się z nią nawet rządzący, to jeszcze długa droga do zdrowych relacji na linii Matysiak - Polska.
Szczęśliwego wspólnego rozliczania podatku dochodowego.
Też tylko cywilny, ale nie wiem czy się liczy do statystyk, bo bałem ślub w Japonii, a tu są tylko cywilne. Znaczy, można sobie zrobić teatrzyk w świątyni czy kościele, ale żeby małżeństwo zostało oficjalnie uznane trzeba złożyć papiery w urzędzie miasta. I nie ma nawet prostych ceremonii jak u nas - dwie osoby idą do urzędu, przynoszą wypełniony formularz i cyk, you may kiss the bride :)
Tu ta formułka nie funkcjonuje, ale ja przetłumaczyłbym na [tu był japoński, ale forum ssie i nie wyswietla poprawnie unicode] :)
EDIT: fonetycznie brzmiałoby to "sore deła, hanajome ni kisu ło"
Tu ta formułka nie funkcjonuje
Chyba wiem, dlaczego. Strasznie tu długie i męczące :D
EDIT. OK, czyli nie jest aż tak tragicznie ;p
Gugiel w parze JP-ENG jest dodupny i to bardzo. DeepL jest o niebo lepszy, ale tu też nie łapie dobrze kontekstu: https://www.deepl.com/en/translator#en/ja/You%20may%20kiss%20the%20bride
Ślub kościelny i dziecko ochrzczone.
Podjęliśmy taką decyzję, ponieważ oboje pochodzimy z rodzin raczej konserwatywnych światopoglądowo. Mimo tego, że jesteśmy zdecydowanie bardziej postępowi niż nasi rodzice, to nie uważam, żeby to była zła decyzja, choć nasza tolerancja tego co się "odjaniepawla" w Kościele zdecydowanie maleje. Jakby nie patrzeć, w polskiej tradycji elementy kultury powiązane z chrześcijaństwem/katolicyzmem były, są i jeszcze zapewne przez długi czas będą obecne.
Kościelny, dziecko ochrzczone.
Ciekawi mnie trochę podejście ludzi w małżeństwie pod tytułem dzieci nie mamy i mieć nie będziemy, oczywiście pomijam kwestie zdrowotne. W sensie ile takie osoby mają lat, ile są po ślubie itd.
Ja jeszcze przed ślubem wiedziałem, że nie chce mieć dzieci, przedyskutowałem to z wtedy-jeszcze-nie-żoną i było to dla niej do zaakceptowania, więc wzięliśmy ślub. Pod koniec tego miesiąca mamy piątą rocznicę i jest nam bez dzieci dobrze :)
Tu nie ma żadnego nietuzinkowego podejścia, ja nie lubię dzieci, żona nie lubi dzieci, nie czujemy biologicznej potrzeby posiadania bachorka (niektórym w wieku 20-paru lat zapala się lampka pt. "pragnę być rodzicem". Nam się nie zapaliła.)
Mam sporo wolnego czasu, mam więcej pieniędzy, bardzo lubię moje życie takie jakie jest i nie widzę sensu przewracania go do góry nogami skoro jest dobrze.
Jestem też bardzo pesymistycznie nastawiony do tego jak będzie wyglądała planeta w 2070+ roku, jeżeli nie zostaną poczynione jakieś monumentalne odkrycia w kwestii sekwesteracji dwutlenku węgla (albo geoengineeringu), wygląda na to że jesteśmy na drodze +2-3C, i osobiście myślę że jakość życia spadnie, bo czeka nas droga żywność, ograniczony dostęp do wody, sporo imigrantów (bo wówczas niektóre miejsca na planecie będą już nie do zamieszkania) i więcej anomalii pogodowych, przy których teraźniejsze susze to błahostki.
Może ludzkość pozytywnie mnie zaskoczy, ale nie liczę na to - a tym bardziej nie chcę dokładać swojej cegiełki do masakrowania planety która już teraz jest przeludniona i w słabym stanie.
To tak z mojego punktu widzenia, żona myśli podobnie. Ok. 30 lat, 11 lat związku, 2 lata po ślubie.
Amadeusz ^^
Chyba akurat nie ty powinieneś się najbardziej trudzić walką z przeludnieniem naszej planety, a tylko pewne nacje robiące po 6-8 dzieci, kiedy nawet nie stać ich na paszę dla swojej jedynej kozy, a potem sruu na ponton i płyniem tam.
Zgadza się gnoll, ale wiem że są tysiące świetnych par którzy marzą o byciu rodzicem i spełnią się w tej roli znacznie lepiej niż ja, więc to im przekazuję pałeczkę :)
Wiem zarazem że jestem tylko mrówką i świata nie zmienię, ale robię co mogę, bo kocham naszą planetę i zwierzątka, i każdy krok by zostawić po sobie lepsze jutro jest dla mnie istotny.
9 lat po ślubie, związku chyba 18.
Asmodeusz w zasadzie uchwycił wszytko. Choć w moim przypadku to nie tak, że nie lubię dzieci. Uwielbiam dzieci. Mam z nimi świetny kontakt. Jestem świetnym wujkiem. I więcej nie potrzebuję :)
To nie tylko kwestia troski o planetę, choć też. Świat, w którym będą wychowywać się wasze dzieci będzie gorszym miejscem do życia niż ten, w którym wychowaliśmy się my. Chcecie im to fundować?
To nie tylko kwestia troski o planetę, choć też. Świat, w którym będą wychowywać się wasze dzieci będzie gorszym miejscem do życia niż ten, w którym wychowaliśmy się my. Chcecie im to fundować?
To nie temat na takie dywagacje, ale zadam tylko jedno pytanie - skąd wiesz?
Ja chcę tylko cywilny, ale jak moja dziewczyna zechcę kościelny, to nie będę się sprzeciwiał - w końcu znając życie jak ona coś zechce to znaczy że to będzie nasza wspólna decyzja :) Chyba że zechcę ślubu księżniczki za kilkadziesiąt tysięcy, to wtedy ręka mi zadrży.
Mnie za to ciekawi jedno, macie intercyzę? Czy jednak było sakramentalne "Intercyza? Znaczy mnie nie kochasz?"
To osobne pytanie, jestem ciekaw jak inni do tego podchodzą.
koscielny, dwojka dzieci ochrzczona
sam jestem ateista i w ogole mnie to cale voodoo nie interesuje, ale nic przez to nie trace, wiec po co mam stawac okoniem
Cywilny, brak chrztu. Z żoną mamy na szczęście takie samo zdanie o pewnej organizacji mafijno-pedofilskiej plus i tak żadna religia nas nie interesuje.
Nie, bo do tego trzeba miec wybrane questy pokonczone.
Chrzest to zaden problem. Teraz jest taka technologia, ze nawet posmiertnie chrzcic mozna. Niewiele jest rzeczy na ktore jest tak duzo czasu...
Moje zdanie co prawda gówno się będzie liczyło, bo ja do szkoły jeszcze chodzę także mnie bliżej czeka losowanie grup na mundialu 2026 niż mój ślub, ale ostatnio mieliśmy o tym gadane na religii i dosyć duża część wolałaby kościelny od cywilnego i to nie przez względy religijne, bo do pobożności tej części społeczeństwa daleko, a głównie dlatego, że kościelny jest bardziej uroczysty (sam jestem tego samego zdania).
dzięki papieżu, pewnie jestem ze 2 starsza ale mogę potwierdzić - chodzi o UROCZYSTOŚĆ. :) czyli widać, że pewne rzeczy w pokoleniach się nie zmieniają.
Jeszcze mi powiedzcie, że tylko dziewica może założyć welon bo tak nakazuje tradycja. :D
Padzislaw
Najpierw dziecko, potem ślub - no wiadomo, beczka śmiechu, ale jak już idziemy w TRADYCJĘ, to welon ma SYMBOLIZOWAĆ czystość przedmałżeńską, i jestem baaaardzo bardzo ciekawa, ile z tych panien młodych tak naprawdę, prawilnie, mogłoby nosić welon :)
Kiedyś jak do ślubu szła 19 latka to o dziewictwo i welon było łatwiej. Teraz jak idzie 30 letnia stara baba to welon jest tylko dodatkiem do ceremonii.
Tak czy owak kobieta która już urodziła i dopiero bierze ślub powinna raczej być bez niego bo trochę to śmiesznie wygląda.
Kościelny - ja jestem ateistą, ale moja żona jest wierząca więc zrobiłem to dla niej. Dla mnie te gusła są obojętne więc nic nie tracę, a że moi rodzice mają znajomego bardzo fajnego księdza który udzielił nam ślubu, to wszystko odbyło się w cudownie miłej atmosferze.
Ślub tylko cywilny, dziecko bez chrztu.
Na 27 dzieci w klasie jako jedyny nie chodzi na religię :)
Warszawa.
Nie rozumiem, dlaczego ciężki temat. Jeżeli w gronie znajomych/ rodzinie nie ma agresywnych pozerów; wojujących ateistów czy innych ludzi generalnie zaczadziałych ideolo; to nawet nie trzeba się z nimi użerać. Indyferentnym wystarczy przypomnieć zakład Pascala ;)
Nie ma zbawienia poza Kościołem.
To teraz na takich Indyferentni wolacie?
Niech to szlag ta poprawnosc polityczna.
Cywilny japonski i koscielny w PL. Sam chcialem koscielny bo jestem moze niezbyt dobrym ale katolikiem. Syn prawie 3 lata i na razie nieochrzczony ale tylko dlatego, ze ja bym chcial u siebie na zadupiu w kosciele a nie ma jako okazji sie wybrac. W PL mielismy skromniutka kolacje po slubie z najblizsza rodzina/przyjaciolmi. Zona chciala typowe japonskie weselne przyjecie. Ja organizowalem w PL, powiedzialem, ze jak zorganizuje w Japonii to na pewno sie zjawie. Do tej pory nic.
Wstydu marni grzesznicy oszczędźcie i nie róbcie żadnego ślubu, potem i tak są rozwody i nie potrzebne zamieszane, obiecujecie przed bogiem a potem zdradzacie.
Według mnie ślub powinien być uznawany dopiero po 15-20 latach małżeństwa, w przeciwnym wypadku zbędny bajer i strata czasu w 50% przypadków.
Ale do sedna, śluby to tylko marny teatrzyk pod zarobek i nie potrzebny problem, jeśli ktoś nie potrafi tego zrozumieć to jest głupi.
Ależ oczywiście musi być party! pamiętajcie to nie jest jakaś boska uroczystość tylko imprezka z okazji ślubu gdzie się pije i bawi, nie łączyć tego z Bogiem(który prawdopodobnie nie istnieje jak na was patrzę) Parę podpisów i cyk, jesteście złączeni prawnie, ot cała filozofia, ale mi ciężki temat..
Dziecka nie wysyłajcie do komunii ani nie róbcie chrztu, bo jeszcze wasze dziecko(jest taka szansa) wpadnie w oko Kapłanowi Boga i zrobi coś bardzo złego i brzydkiego. Jeśli chodzi o religie, sami nauczajcie własne dzieci, nikt lepiej tego nie zrobi niż wy sami. Na religi gadają same bzdury, oszczędźcie dziecku czasu i nie wysyłajcie go na Religie tylko na zajęcia rozwijające.
Obiecuję, że jak moje dziecko okaże się Debipsiakiem, to zamiast na religię, wyślę go na korepetycje z języka polskiego.
Ale co? po Chindusku piszę czy Chińsku? jakieś błędy mogą się zdarzyć bo po 1 nie czytam książek jeszcze, bo nie mam na to chęci i czasu, a po 2 nie jestem polonistą ani z tego nie żyję, więc nie muszę pisać idealnie, przecież książki pisać nie zamierzam. Mam nadzieję że przekaz dotarł. Jeszcze nie dawno temu nie stawiałem przecinków, bo miałem wyjebane czy wam się dobrze czyta czy nie, ale pewnego razu musiałem czytać coś takiego no i zmieniłem zwyczaj.
Nie płacą mi za to że jestem Polakiem. Jak mi zapłacisz bym nauczył się języka polskiego to owszem.
Ja
37 lat
Ochrzczony
Skomunizowany (w sensie, że byłem u I Komunii)
Zbierzmowany
Ona
34 lata
Ochrzczona
Skomunizowana (w sensie, że była u I Komunii)
Ślub cywilny (kościelnego nie planujemy)
Dwójka dzieci
Nieochrzczone
Nieskomunizowane (w sensie, że starsze nie było u I Komunii i młodsze też nie będzie)
Żadne nigdzie nie uczęszcza na religię
Do kościoła nie chodzimy (chyba że zwiedzać)
P.S. I nie mam na imię Irek - to nick całkowicie z rzyci.
Związek od 11 lat, ślub od 2. Kościelny - jednostronny, tzn. żona się uparła na kościół etc. więc poszedłem na rękę. Różnica taka że ja nie musiałem iść do spowiedzi, przysięgać na Boga itd. Dzieci nie mamy, jak będziemy mieć....to się zobaczy co będzie.
Lil wszystkiego dobrego i wytrwałości :)
Co do mnie to ślub kościelny, bez dzieci. Było to 4,5 roku temu. Jeśli teraz bym miał wybierać to poszedłbym w cywilny - im jestem starszy, tym dalej mi do wiary.
"Słynny" wierzący ale nie praktykujący.
Ślubu brak. Dzieciaki ochrzczone.
Przy ostanim chrzcie, ksiądz wspomniał cos o zalegalizowaniu związku ale nie robił problemów.
Żyjemy w uk.
2 lata temu, corka miała komunie. Był wybór polski albo angielski kościół (wciąż katolicki). Wybraliśmy angielski. Przygotowania trwały niecałe 2 miesiące gdzie szła w sobotę na godzinkę do kościoła. Ksiądz po prostu rozmawiał z nimi, pokazywał kościół itd. Żadnych modlitw, książeczek, regułek. Podczas komunii czytali z kartki. W polskim, wiadomo.
Moim zdaniem lepsze podejście.
A to, że żyjemy w "grzechu" to już inna historia :)
Ja nie mam ślubu i wolałbym nigdy nie mieć, bo to nie jest zbyt mądre z prawnego punktu widzenia, oczywiście najlepsze życzenia dla Lilmasti, ale jak będę miał dziecko to na pewno będę chciał je ochrzcić, żeby w dalekiej przyszłości nie miało problemów formalnych z dostaniem się do nieba.
Forum nie jest reprezentatywne, ponieważ tutaj siedzą same lewicowo-prawicowe kusze, ale normalni ludzie chrzczą swoje dzieci, bo tego wymaga wiara i/lub tradycja.
Ślub kościelny i cywilny, dzieci ochrzczone i najprawdopodobniej będą u komunii, uczęszczają na religię.
Do kościoła nie chodzę, chyba że na czyjeś śluby, pogrzeby itp Komunię przestałem przyjmować.
Ślub wziąłem dla żony, babci, rodziców itp, bo mi w zasadzie było wszystko jedno czy kościelny czy tylko cywilny.
Tak samo mam z religią czy komunią, żona chce żeby dzieciaki chodziły to chodzą, w sumie sam za małolata chodziłem,
więc problemu z tym nie mam.
Liluś tu jeszcze pisze? Dawno nie widziałem jej ksywki, aczkolwiek tez nie czytam tak uważnie, jak kiedyś. Pozdrawiam i życzę najlepszego!
Jestem po części kamerunem ślubnym, mam duży przegląd rynku i lokalizacji.
Kościelny ślub chyba dla większości to kwestia uroczystości / tradycji, niż faktyczna duchowa potrzeba. zwłaszcza, że często sami księża też są problemowi i absolutnie niezachęcający do brania w tym udziału. Jak już potrzeba duchowa jest, to też zauważyłem, że w większości jest to szpila rodziców. Sam mam miażdżącą przewagę ślubów kościelnych nad cywilnymi. No i sukienka, taaak, sukienka.
Welony kompletnie przestały mieć znaczenie metaforyczne (że jak dziecko to nie może mieć welonu czy coś) a decyduje jedynie sama kreacja.
Sam nie miałem wielkiej potrzeby brania kościelnego, ale teściowa miała :-D ale było mi to obojętne tak szczerze. Jakbym się uparł, to mógłbym zgrywać niewierzącego a i tak bym dostał ślub (filmowałem takie przypadki). Zresztą na moim ślubie od razu odbębniłem chrzest :-D (takie przypadki to też standard. Jak to się ma do "czystości" bla bla bla?)
maviozo
Tolerancja "czystości" jest chyba wprost proporcjonalna do grubości koperty wręczanej... ;)
W szoku jestem, że zrobiliście dwa sakramenty na raz - tzn. chciałabym poznać tak liberalnych księży /no chyba że to argument koperty zadziałał ;)/
Ja wcale nie miałam źle /ksiądz nawet nie powiedział mi magicznego "co łaska, ale co najmniej 1000zł"/, w ogóle całą ceremonię wspominam bardzo dobrze, ale choć minęło parę lat, to nadal mam ogromny ból związany z tematem - spowiedź przedślubna /w innej parafii/. Z perspektywy czasu myślę sobie, że nikt, nigdy, w całym życiu mnie tak bardzo nie obraził, upokorzył, zbeształ i wyśmiał, jak tamten ksiądz w konfesjonale wtedy. Jak wstałam z klęczek to miałam ochotę zabijać. Także jeśli ktoś mi powie, że każdy kapłan jest złoty, dobry i przez niego ma przejść moje "zbawienie", to będę śmiać się długo i głośno. :|
Cywilny, żona jest spoza UE i ślub był jedyną opcją, żeby móc być razem.
Z drugiej strony, ślub kościelny moglibyśmy wziąć w Polsce - gdyby nie rasizm i zgrzyty na które mogłaby być narażona panna młoda. Ale i tak bez cywilnego związek byłby nieważny.
Co do chrztu: raczej nie. Jeśli dzieciaki będą chciały, przyjmą chrzest samodzielnie.
Kurcze gdzie ty zyjesz :o
My (zona z Nigerii) bralismy koscielny w mojej parafii w prowincjonalnym malym miasteczku i byl to raczej event dla ciekawskich a nie okazja do jakiegos okazywania rasizmu. Zona u lokalnych kobietek robila jakies manikury z rana wiece wsrod lokalnych plotkarek od rana wiesci krazyly o "innym" slubie. I przyznac musze, ze przed kosciolem chyba wiekszosc plotkarskiej sitwy sie zebrala :p Zreszta jakby ktos wykrecil jakis numer to bylby na widelcu u wielu ludzi bo wsrod tych kilku tysiecy mieszkancow to kazdy ma pojecie kim kto jest.
Ale jeszcze sie nie zebralem na chrzest dzieciakow, zreszta w UK nie ma na takie sprawy parcia.
Mam dobrego znajomego który ma żonę z Tajlandii, regularnie przyjeżdżają do mnie (a mieszkam w małym mieście przy granicy z Ukrainą), i nigdy się z niczym złym nie spotkała. Wręcz przeciwnie, chwaliła sobie ludzi których poznała.
Twoja żona doświadczyła rasizmu, czy jednak mam wrażenie że ten rasizm do niej to z dupy wzięty?
gnoll, moja zona w mojej okolicy z niczym sie spotkala, ale juz w wiekszym miescie, czy nawet Wa-wie, jak byla z siostrami na zakupach beze mnie u boku, to juz bywalo nieprzyjemnie.
To zależy, krążę między Francją a Polską, przynajmniej obecnie.
Żona pochodzi z Afryki Zachodniej i jak byliśmy parę lat temu w Polsce na wakacjach to była rzeźnia. Ilość komentarzy, zaczepek i incydentów była taka, że żona od tamtej pory nigdy do Polski nie przyjechała i nie zamierza.
Co mnie osobiście zaskoczyło: najgorzej było w Warszawie.
We Francji rasizm systemowy istnieje, ale przynajmniej na ulicy jest spokojniej.
Ślub cywilny za granicą - i Francuzi robili komiczne problemy, żeby tylko niczego nie przyklepać.
Tajka to trochę insza inszość.
Gratulacje Lilus!
W moim przypadku był ślub kościelny bo żona o tym marzyła. Do chrztu ręki nie przyłożyłem i nie zamierzam. Co jakiś czas wiekowa babcia żony prosi żebyśmy ochrzcili. Jak żona porusza ten temat to mówię, że nie będę się sprzeciwiał ale sama ma to ogarnąć. I na tym się temat kończy.
Edit: bym zapomniał, bez intercyzy. Nawet o tym nie myśleliśmy. Tylko wtedy oboje pracowaliśmy na etacie. Teraz może inaczej podeszlibyśmy do tematu bo oboje na b2b. Znajomy z żoną właśnie z tego względu zdecydowali się na intercyzę.
Awww, dziękuję za życzenia, na forum jestem prawie dwa razy dłużej niż z mężem i życzenia od Was GOLasów wiele dla mnie znaczą :)
Mieliśmy ślub cywilny. You may kiss the bride było przez maseczki, limit gości w sali urzędu, co w sumie nie było problemem przy braku wesela, bo zamiast wesela woleliśmy obiad i browarka z najbliższymi. Po trzydziestce już w końcu wiedzieliśmy, czego chcemy ;)
Ze zgodnych poglądów religijnych, chrzest nie wchodziłby w grę. Odmawiałam zresztą bycia chrzestną z tego powodu, że nie jestem w stanie naściemniać, że wychowam dziecko w wierze katolickiej, bo nie wychowam.
Kuzyn z żoną (sami po ślubie kościelnym, "bo tak jakoś") nie ochrzcili syna. Przy komuniach młodemu to nie przeszkadzało, 8 lat to już kumate dzieci. Podpytywany o jakieś formy dyskryminacji lub brak prezentów na komunię, wzruszał ramionami. Brzmi jak sukces wychowawczy ;) Ale to nie wszystko, bo jest jeszcze środowisko - w jego szkole, w każdej klasie jest po kilkoro nieochrzczonych dzieci.
Zachowaliśmy ustawową wspólność majątkową. Nie mamy pragmatycznych powodów, ani sensownego uzasadnienia, by ją zmieniać, a argumentu "bo tak", żadna strona by nie kupiła.
Do ślubu chyba daleko, ale sam pewnie bym się skłaniał ku kościelnemu, głównie ze względu na uroczystość.
Dzieci raczej planuje ochrzcić, ale czy pchać do komunii to już bym się musiał głębiej zastanowić.
Natomiast prawie na pewno przekonywałbym wybrankę do intercyzy, nawet jakby przysła żona zarabiała miliony lub miała bogatą rodzinę, a ja ledwo wiązał koniec z końcem.
Amadeusz^^
"gdyby bękart chciał odejść od nauk KK (jak tatuś)"
Albo nie ogarniasz znaczenia słowa bękart, albo znasz/znałbyś na tyle dobrze faceta który twojej żonie zrobił dziecko, ze wiesz ze tez odszedł od nauk KK :)
Obstawiam jednak to pierwsze (zapewne miałeś na myśli bachor a nie bękart) ...