The Old Guard Netflixa pokazało, jak bardzo potrzebuję kina
Za kinem może i tęsknię ale na pewno nie za siorbaczami pepsi, degustatorami popcornu bądź mlaskaczami "czegoś", gadułami oraz chichoczącymi, wydurniającymi się nastolatkami. Tej plagi nie da się wyplenić, to ona mnie z sal kinowych lata temu usunęła skuteczniej niż COVID-19. Nie zamierzam spędzać czasu na bezowocnych próbach obejrzenia spokojnie filmu, wydając pieniądze na seans i przebywając w jednym miejscu z przeszkadzającą widownią, zachowującą się często jak trzoda chlewna. Nie chodzi mi o wszystkich oczywiście, tylko o rozbestwione jednostki.
Kina są otwarte od 6 czerwca. Mniejsze kina z tego korzystają, a te największe w rodzaju Cinema City czy Multikino będą od 22 lipca.
(...) gdy z tyłu głowy czai się strach.
Nie jeśli nie jest się płatkiem śniegu i używa mózgu.
Od kiedy mam telewizor OLED, nie mogę patrzeć na to mleko, które widzę w kinie. Dobry soundbar, OLED i oglądam filmy wreszcie w jakimś komforcie. Za kinem absolutnie nie tęsknie.
Powiem ci, że mam identycznie. Wolę obejrzeć na Oledzie z Dolby Atmos czy DTS X, ze swietnym sound barem HW-N950 niż do kina iść.
A ja żyję w niewiedzy bo nigdy nie widziałem filmu na OLED. Mam kilkuletniego LG LCD 49", który wciąż wydaje mi się idealny ( miał być tani i przyzwoity w miarę a okazało sie, że ma lepszy obraz niż inne, nawet droższe LCD) Tylko, że "zmalał" w oczach od czasu kupna. Pewnie gdybym zobaczył OLEDA w akcji to nie dawałoby mi to spać a tak mogę tylko gdybać czy różnica jest na tyle duża, że trzeba myśleć o zmianie czy można sobie darować. A dźwięk ? No cóż, soundbarow nie potrzebuje. Kupiłbym duży zestaw głośników ale nie mam gdzie umieścić. Zastanawialem się czy w przyszłości nie będzie lepiej zastanowić się nad QLEDEM Samsunga, bo OLED się wypala, ale nie mam ciągle włączonych kanałów z paskami, więc chyba to nie grozi ?
Dwa Oledy 65" w domu (w tym jeden z genialnym pasywnym 3D w pełnym 1080p na oko). Od 4 lat. 5.2.4 w sypialni :D (2m od ekranu) i 5.1 w salonie.
W kinie nie byłem od kiedy kupiłem pierwszego Oleda. Od kiedy odpaliłem 5.2.4 w sypialni nie wydaje mi się, żebym kiedykolwiek jeszcze się wybrał.
Także jak zwykle tytuł na GOL słabo trafiony.
Arrival w 5.2.4 (upmix) to czysta poezja. Albo Star is Born (natywny Atmos).
Kupuj Oleda.
Którego soundbara wybrałeś? Ja mam OLED 65 w salonie i do tego kino domowe, ale chcę drugi kupić OLED do drugiego pokoju i tam raczej by sound bar mi pasował. Jakieś rekomendacje?
ŻADEN komercyjny TV, a tym bardziej zestaw audio nie zastąpi profesjonalnego systemu kinowego. Kino ma swój specyficzny klimat, który jest nie do osiągnięcia w domu. Nie ma się co oszukiwać.
Jeżeli chodzi o dźwięk to o ile obraz kina nie ma startu to dźwięk to jest po prostu przepaść. W kinie masz sprzęt obrzmiej mocy i małej finezji do tego siedzisz w losowym miejscu. W domu masz akustycznie zestrojone wszystko pod 2-3 miejsca siedzące w którym dostajesz bardzo dokładnie odwzorowanie pasma dźwiękowego na (jeżeli Cię stać) bardzo dobrych komponentach, które gwarantują barwę, rozdzielczość i jakość basu, którego nie ma w kinach do tego w głośności, która Tobie odpowiada a nie jak np jakiś przygłup ustawił na 130db (co powinno być karalne).
Jeżeli chodzi o wielkość obrazu to jest to funkcja odległości od ekranu. Można kupić 77 - 88" oled i siedzieć 2m od niego co daje porównywalną powierzchnię do kina. Albo kupić projektor i zrobić sobie 120 - 200" ekran postrzegalnie większy niż w kinach.
Ale można osiągnąć lepsze efekt niż w kinie bez Bóg wie czego. Rozsądnie zbudowany 5.1.4 abo 5.2.4 system z Oledem kasuje kino z palcem w tyłku. A co dopiero jak dopieścisz taki setup albo zrobisz sobie dedykowane pomieszczenie.
Przy starego typu telewizorach nie można było oglądać blisko bo były widoczne tylko piksele. Na dzisiejszych, nawet 80- calowych da się, lecz będzie problem z ogarnięciem całości ekranu wzrokiem. Osobiście też już wolę oglądać w domu niż w kinie. Kino ma duży ekran, fajny dźwięk, ale ja już przyzwyczajony jestem do ostrości telelewizora, a dzwiek tak wali po uszach w kinie, jakby uważali, że widzowie są niedosłyszący. Ale od czasu do czasu z rodzinka lubilem się wybrać. No teraz to już raczej odstrasza mnie co innego niż kwestie techniczne. Kino mam w domu a fryzjera zamieniłem na strzyżarke. A dlaczego Netflix jest tak popularny mimo dużej ilości gniotów własnej produkcji ? A dlatego, że ma bardzo dobre seriale, dużo fajnych filmów nie ze swojej stajni, choć zdarzają się perełki własne, no i jest najbardziej wygodny w obsłudze na tle pozostałych platform.
Old guard wyśrubowana pozycja której wstawiłem aż 3/10. Ten film nawet na netflixa nie zasługiwał a co dopiero wpychać go do kin.
Ten film jest tak samo słaby jak wiele filmów w kinie, nie widzę żadnych różnic, kino nie jest zasadniczo gwarantem niczego.
Za kinem może i tęsknię ale na pewno nie za siorbaczami pepsi, degustatorami popcornu bądź mlaskaczami "czegoś", gadułami oraz chichoczącymi, wydurniającymi się nastolatkami. Tej plagi nie da się wyplenić, to ona mnie z sal kinowych lata temu usunęła skuteczniej niż COVID-19. Nie zamierzam spędzać czasu na bezowocnych próbach obejrzenia spokojnie filmu, wydając pieniądze na seans i przebywając w jednym miejscu z przeszkadzającą widownią, zachowującą się często jak trzoda chlewna. Nie chodzi mi o wszystkich oczywiście, tylko o rozbestwione jednostki.
Od nieco ponad roku posiadam kartę Unlimited Cinema City bo po prostu kocham kino. Przed pandemią oglądałem co najmniej 2-3 filmy na miesiąc, czasami więcej. Mój rekord to chyba 6 filmów w miesiącu. Tak więc sale kinowe odwiedzałem często i baaardzo rzadko zdarzały się przypadki żeby ktoś przeszkadzał, jadł zbyt głośno, gadał, mlaskał, siorbał, chichotał, wygłupiał się czy cokolwiek innego. W 90% przypadków seans przebiegał w spokoju, a ja wychodziłem z kina zadowolony (pod tym względem, wrażenia po samym filmie to co innego). Jedynie co zdarza się nieco częściej i co mnie denerwuje to gdy ludzie wyciągają telefony, choćby żeby sprawdzić godzinę. Takie nagłe, jasne światło gdzieś w kątach pola widzenia nieco wkurza.
Za każdym razem kiedy czytam narzekanie na kina z powodu zachowania publiczności zastanawiam się skąd taka rozbieżność między moim doświadczeniem w salach kinowych, a doświadczeniem narzekającego. Czyżby narzekanie dla samej zasady? A może kogoś już drażni kiedy przynajmniej jedna osoba spośród wszystkich widzów wyda jakikolwiek dźwięk powyżej 20 dB... Albo po prostu mam farta i okolice Krakowa to po prostu ostoja kultury, wychowania i szacunku wobec drugiego człowieka :P
Darkowski93m
... Za każdym razem kiedy czytam narzekanie na kina z powodu zachowania publiczności zastanawiam się skąd taka rozbieżność między moim doświadczeniem w salach kinowych, a doświadczeniem narzekającego. Czyżby narzekanie dla samej zasady? A może kogoś już drażni kiedy przynajmniej jedna osoba spośród wszystkich widzów wyda jakikolwiek dźwięk powyżej 20 dB...
Rozumiem i zakładam, że należysz do rzeczonej ostoi kultury, wychowania i szacunku wobec drugiego człowieka.
Co nie zmienia faktu, że Twoje doświadczenia są współmierne z moimi a "narzekacze" mogą mieć jednak uzasadnione podstawy. Mnie zastanawia, jak niektórzy swoje spostrzeżenia i zdziwienie przerzucają na innych. Zupełnie jakby robili to dla zasady. Czy masz fart, nie wiem. Ja nie mogę się uodpornić na wymienione wcześniej zachowania.
Nie chodzi mi o wszystkich oczywiście, tylko o rozbestwione jednostki.
No widzisz, swój post edytowałeś i zredagowałeś tym kluczowym zdaniem już po mojej odpowiedzi. To mocno zmienia kontekst tego co napisałeś bo wcześniej Twoja wypowiedź była zdecydowanie bardziej ogólna... No i teraz porównując nasze wypowiedzi:
Nie chodzi mi o wszystkich oczywiście, tylko o rozbestwione jednostki.
i
W 90% przypadków seans przebiegał w spokoju, a ja wychodziłem z kina zadowolony (pod tym względem, wrażenia po samym filmie to co innego)
to wychodzi, że w zasadzie się zgadzamy.
Takie edytowanie postów już po czyjejś odpowiedzi jest trochę bez sensu, nie sądzisz?
"... Takie edytowanie postów już po czyjejś odpowiedzi jest trochę bez sensu, nie sądzisz?"
Dopisywałem prawdopodobnie w trakcie Twojej odpowiedzi lub tuż po niej przed zapoznaniem się z jej treścią. Zazwyczaj poprawiam wtedy błędy. Na pewno nie później bo nie mam abonamentu. Masz jednak rację, powinienem przez samą grzeczność dodać adnotację za której brak przepraszam.
Kino nie ma już magii. Chyba że ogląda się, naprawdę duży film akcji.A najlepiej fantasy, z świetnym nagłośnieniem. Ewentualnie taką godzilę :) Na resztę po co?
imho ten film to zmarnowany potencjal - ciekawy pomysl, ciekawa historia o niesmiertelnych, wszystko porzucone na rzecz naparzanek jak z taniego komiksu. na szczescie netlix pozwala 'przewijac' pazdzierz. ogladalem wlasciwie tylko dla charlize.
Glupota totalna, wylaczylem po scenie jak sie podniesili i nikt z tych komandosów co ich zabili wcześniej tego nie zuwazyl a jak juz zauważyli to im nie karabiny zacięły.
Decyduję się czasem obejrzeć jakiś film, bo podobają mi się występujące w nim aktorki (albo jedna aktorka), a potem mi głupio, gdy film jest co najwyżej średni. :)
Ja nie przepadam za tym hałasem w kinie.
Choć klimat swój ma, trzeba przyznać.
Za to wolę sobie spokojnie zobaczyć kiedy ja chcę i zatrzymać w razie czego.
Kina w tych czasach są nieodpowiedzialnie głośne. Takie głośności mogą permanentnie uszkodzić słuch.
Polecam nowy serial Gangs of London. Moim zdaniem powinna się tu pojawić jego recenzja. Coś niesamowitego, sceny akcji w nim zostawiają te z Johnego Wicka w tle, a poziom brutalności konkuruje z poziomem radioaktywności w Czarnobylu po katastrofie.
Skoro autor przekonuje, że The Old Guard to dobre kino, to przestałem dalej czytać.
Chodziłem do kina średnio raz w miesiacu, ale to było w czasach owczego pędu i nadmiernej konsumpcji.
Teraz nawet mi by się nie chciało iść, przeszły mi te wszystkie spędy ludzi.
Poza tym żadnych ciekawych filmów. Jak wyjdzie coś takiego jak Joker czy Avatar 2 to chętnie pójdę. Na byle co szkoda narażać zdrowie.
Widzicie, dla mnie to zawsze było coś cholernie ważnego. Ważniejszego niż teatr, muzea czy koncerty.
Może i ważniejszego. Kwestia gustu. Ale też najłatwiej zastępowalnego z wymienionych, bo oglądasz zamknięte nagranie. Jak już wyżej napisano: przyzwoity telewizor/projektor, rolety nieprzepuszczalne oraz zestaw audio i masz w domu kino, bez popcornożerców. Chyba że akurat tego ci brakuje?
Natomiast koncert czy spektakl to kontakt z żywą sztuką, każdy jest inny, każdy przeżywa się inaczej. Nie da się obejrzeć go dwa razy. A tego, jeśli nie mieszka się w willi z amfiteatrem i nie ma kupy kasy, po prostu nie da się załatwić we własnym zakresie.
Fakt, że Netflix swoje produkcje robi taśmowo i póki co nie rozbił banku żadną petardą to nie argument za kinem, tylko przeciw Netflixowi.
To rzekłszy: lubię kino, chodzę w miarę regularnie, brakuje mi go, ale przełożenie wyczekiwanego koncertu z maja tego roku na luty przyszłego boli mnie bardziej niż zamknięcie sal kinowych.
Średnia, zmarnowany potencjał. Trzy fajne sceny na krzyż, reszta przegadana (w ten zły sposób).
Magia kina to była 30 marca 1979 roku jak na sali kinowej pękało w szwach, ludzie siedzieli nawet na bocznych schodkach bo miejsc brakowało i nagle na ogromnej kosmicznej panoramie nieba potężny krążownik imperialny zaczął przetaczać się nad głowami widzów dosłownie wgniatając ich w siedzenia. Dziś kiedy technika multimedialna poszła do przodu a przeciętny Kowalski na swoim OLEDzie wyciąga obraz kilkukrotnie przewyższający jakość projektorów kinowych to trudno mówić o czymś magicznym w kinie.
Co do filmu. Obejrzałem i... no właśnie szału nie było. 6/10 to chyba uczciwa ocena.
Też bym potrzebował kina, gdyby nie to, że poprzesuwali wszystkie ważniejsze premiery. Teraz jedynie wystarczy poczekać na uspokojenie sytuacji, bo na takie typowe śmiszne odmóżdżacze nie mam zamiaru chodzić i marnować pieniędzy.
Co nie znaczy, że nie lubię kina. Jak w domu coś oglądam to albo ktoś mnie zaczepia w telefonie i trzeba sprawdzić czego chce, albo ktoś z domowników chce bym coś na szybko zrobił, by potem po zrobieniu czynności czekać aż reklamy się skończą, a tak w kinie telefon wyciszę, nikt mnie nie zaczepia i mogę się zagłębić w świat filmu. Pewnego razu w Hollywood jest dobrym tego przykładem- bez zagłębienia się do tego filmu za cholerę nie zrozumiesz jego fenomenu. W domu pewnie bym się nie umiał dostatecznie zagłębić.
Widzę, że nie o kino tu chodzi, tylko o filmy z dużym budżetem, dobrze zrobione przez znanych reżyserów.
A kina to ja nie lubię. Płaci człowiek sporo kasy za bilet (bo u mnie wszystko x4) i jeszcze musi pół godziny reklamy oglądać. Inni oglądający gadają, szeleszczą albo świecą komórkami po oczach. Przekąski drogie (bo swoich legalnie wnieść nie można). Już wolę obejrzeć sobie film w domu przy kawce, lodach czy likierku. W końcu w domu można również obejrzeć przeboje kinowe, tylko trochę później. Ja nie kupuję gier na wydaniu i filmów też nie muszę pierwszy w kinie oglądać.
Zdecydowanie! Nie ma to jak dobry film w domowym zaciszu, przy piwku i dobrych kanapeczkach. W dresie i na wygodnej kanapie. I zawsze można zrobić "pauze" przy wyjściu do kibelka ;)
I o ile jestem w stanie zrozumieć mimo wszystko ludzi którzy chodzą na premiery, gdzie salę pękają w szwach, o tyle np mojego brata który namiętnie chodzi na nocne maratony horrorów nigdy nie zrozumiem. Byłem raz na takim - totalna żenada. Publiczność na sali z każdego jednego filmu zrobiła komedię :)