Dzien dobry,
prosze panstwa, chrapie. Nie zawsze ale jak juz to ponoc straszliwie, ja nie wiem bo wtedy spie... Ale jak zasne lezac na wznak to potrafie sie obudzic i slysze koniec straszliwego chrapniecia, wiec problem jest gruby.
Przegrode nosowa mialem krzywa, wyprostowane, podniebienie miekkie za nisko, podniesione. Pomoglo, ale niewiele, chociaz moze po drodze cos skopali.
W kazdym razie, jest jak jest od lat, i w koncu chce sie za to na powaznie zabrac. Poleci ktos jak to sensownie zrobic? Na pewno musze sie podczepic pod ta maszynke do badania jak spie, to chyba badanie polisomograficzne sie nazywa. Orientuje sie ktos jakie sa teraz terminy? Robil ktos prywatnie?
Wyleczyl ktos z Was kiedys potezne chrapanie na NFZ?
I najwazniejsze pytanie - czy moze ktos polecic w Warszawie albo okolicach jakies naprawde dobre miejsce gdzie sie tym dobrze zajma? Troche jestem juz zrozpaczony ta sytuacja. Moze byc prywatnie, zaplace, byle dobrze zrobili i zaczal spac cicho.
Pozdrawiam serdecznie z krainy nocnej syreny przeciwlotniczej
Chreapalem okrutnie i czesto gdy mialem spory nadmiar masy. Tak bardzo, ze czasem albo ja albo zona spala w innym pokoju, bo inaczej sie nie dalo - obudzony zasypialem... i chrapalem dalej tak, ze spac nie mogla.
Schudlem... i problem sie zredukowal o jakies 90%, tzn. zdarza mi sie czasem, ale bo np. mam zawalone zatoki i katar albo jestem bardzo zmeczony, albo walne piwko przed snem.
Jako, ze w innym watku pisales o diecie, to moze tu tkwi problem? Tak z 10-15 kg ubytku masy powinno pomoc.
Serio mowie.
Ma sens, z wszystkich osob co wiem ze chrapia to u kazdego jest co najmniej nadwaga
I wiesz, sek w tym ze troche potestowalem i jak zasypiam na wznak to nawet w momencie zasypiania czuje jakby cos sie "zapadalo w gardle"... Nie wiem jak to okreslic, ale to chyba nie jest zwiazane z masa ciala.
Policz sobie BMI (sa kalkulatory w internecie do tego, czyli zaleznosc miedzy wzrostem i waga). Jak masz 25 i mniej - bardzo dobrze, do 30 - nadwaga (tak sobie), powyzej - otylosc (niefajnie), a powyzej 35 bardzo niefajnie. Powiedzmy do 27 "ujdzie" ale jak masz powyzej to warto zbic wage.
To zapadanie sie to zawne opadanie podniebienia miekkiego, czy jak to sie fachowo nazywa (zwiotczenie). To sie chyba da leczyc operacyjnie, ale tak czy siak jak czlowiek gruby, to sie objawy nasilaja. Schudnienie na chrapanie nie zaszkodzi na pewno, a zwykle pomaga.
U mnie dzieki schudnieciu spadlo mi cisnienie... i tetno. I to dosc znacznie, teraz mam raczej za niskie niz za wysokie, a jak mialem +30 to bylem na granicy normalne/wysokie, a tetno mialem tak 80 spoczynkowo. Teraz - srednia z 30 pomiarow o poranku - 62. Lekarz sie dziwil, ale zrobil mi wyniki i twierdzi, ze biologicznie jestem o jakies 10 lat mlodszy niz z kalendara wynika. Not bad.
PS. To nie spij na wznak. Mi tez pomagalo jak spalem na boku i mialem dosc wysoko uniesiona glowa (rolowalem poduszke, a w ogole mialem dwie jedna na drugiej, te druga jeszcze rolowalem), bo wtedy jakos mniej mnie "przytykalo". Nie wiem czemu tak, ale dzialalo.
BMI to bzdura, wylicza w miarę sensownie tylko dla ludzi o przeciętnym wzroście i budowie ciała. Dla wysokiego chudzielca pokaże nadwagę, podobnie jak dla niskiego gościa z dużymi mięśniami. Nie polecam się tym sugerować.
Jestem w gornych granicach nadwagi... i szczerze mowiac to brzmi gorzej niz jest w rzeczywistosci, bo ja zawsze bylem zaskakujaco ciezki jak na swoja budowe. Nie jestem jakos mega rozlany, ale schudnac troszke trzeba :) Od BMI 27 jakie podales 3 kilo mnie dzieli, do wagi prawidlowej musze zepchnac 9. Coz, wykonalne. Nie mega proste, ale wykonalne.
No wlasnie, zwiotczenie podniebienia. Jak zasypiam na wznak to wrecz czuje jak cos tam idzie w dol. Schudne oczywiscie, ale chcialbym tez sprawdzic czy nie trzeba jeszcze czegos dooperowac... I tu moje pytanie, jak sie za to brac :)
Taki offtopic, co do chudniecia to mysle ze bedzie dosc prosto, bo absolutnie nie cierpie cukru, jak zjem pizze mam potem moralniaka + zle sie czuje fizycznie, teraz odstawilem czekolade, glowny problem byl taki ze malo sie ruszalem, no i dupa sie troche zaokraglila. Do ogarniecia jakos w rok mysle :)
[edit]
A dobra, co mi tam, po masie mnie tu nikt nie wystalkuje. 87.8 kg w gaciach, 178 cm, sredni poziom napelnienia zoladka.
a widzisz pan, czyli wchodzimy w otylosc... trzeba zatem zejsc z masa, dla zdrowia, nie tylko chrapania. Ale 88 kg przy tym wzroscie to nie jest tak zle, przy podobnym wzroscie mialem 105 kg w momencie gdy stwierdzilem "basta!". Teraz mam dokladnie 75.0 :)
I w ciagu roku zjechalem do 77, a w nastepne pol roku do 73 kg i zaczeli mi znajomi mowic, ze wygladam jakbym byl chory (tzn. wychudzona twarz) wiec zbastowalem, potem troszke przytylem do BMI 25 i tak staram sie trzymac (nie powiem, faluje to czasem ale gdy przekracza 77, wlaczam tryb 1500 kalorii az wroci do normy).
Rok czasu powinien wystarczy by bez wiekszego bolu dupy wrocic do przedzialu <27. W miedzyczasie sam zobaczysz czy z chrapaniem jest lepiej - u mnie wyraznie poprawilo sie juz przy -10 kg (czyli z grubsza utracie 10% masy), a tak przy -20 problem przestal istniec.
Operacja to juz ostatecznosc, jak mniemam, sam proces badania jest dosc skomplikowany i dlugi, wiec lepiej sprobowac "po dobroci".
Poczytaj tez o bezdechu sennym, bo chrapanie moze byc jego objawem, a to juz nieco wiekszy kaliber i to warto leczyc.
[edit otnosnie tego wyzej]
Kurde, wyedytowales i teraz to co napisalem nie ma sensu ;)
Nie mowie ze teraz jest idealnie, bo nie jest, ale nie az tak zle :D
A poza dieta, chwilowo 2 tygodnie sie nie ruszalem bo naciagnalem cos mega w kregoslupie i nie chcialem bardziej skopac, ale tak to co 2-3 dni od pewnego czasu [tj poltora miesiaca] wyskakiwalem na rower [uroki pracy zdalnej, nie trace czasu na dojazdy], minimum 20 km staram sie zrobic, z obciazeniem 2 x 5 litrowy baniak w sakwach by nie bylo za lekko. Jak pada to staralem sie w domu jakos pocwiczyc minimum godzinke. Wyglada na to ze zostaje na zdalnej pracy na wiecznosc, wiec taki system zamierzam utrzymac na stale.
Jak sadzisz, da rade? :)
No wiem, troszke sie pokickalo ale wiaodmo o co chodzi :) Tak jak pisalem, taka waga przy twoim wzroscie to nie jest wielki problem - ale jednak z 10 kg za duzo.
I tak, jesli bedziesz CHCIAL schudnac (czytaj: konsekwentnie cwiczyl i mniej zarl) to dasz rade w GORA rok, a moze i ciut krocej, bo stracic 1 kg miesiecznie to nie jest wielka sztuka.
I pewnie czasem pekniesz, zezresz duzo i niezdrowo, ale kazdy tak ma, malo kto potrafi twardo trzymac diete caly rok - wazne by to byly okazjonalne wpadki, po ktorych twardo wracasz na kurs. Waz sie co tydzien albo i czesciej (od razu uspokajam - waga faluje, wiec nie desperuj ze nagle ci przybylo kg albo mimo cwiczen waga stoi w miejscu - to normalne, szczegolnie jak zjesz cos slonego, co zatrzymuje wode w organizmie - ja np. po uczciwej porcji sushi + sos sojowy natychmiast "tylem" o 1 kg... i po 2-3 dniach ten kg znikal, bo go wysikalem :)) o tej samej porze, najlepiej na czczo i po skorzystaniu z toalety. Licznik kalorii w smartfonie (warto ustalic sobie jakis limit kalorii na dzien i notowac tam co i ile zjadles), tamze programy do notowania wagi - przydaja sie, patrzysz na wykres jak waga leci i to daje motywacje.
Moze mi pomoc to, ze ja tak naprawde nie bardzo lubie jesc. Po cukrze mi niedobrze, gazowanych napojow nie znosze, po piwie mam odruchy wymiotne.
Po prostu musze sie przestawic na inne produkty, jesc wolniej... i chyba przywyknac do lekkiego uczucia glodu, a nie zapychac od razu czymkolwiek.
Mowisz ze 1 kg na miesiac to nie wielka sztuka... coz, to dobrze :) Bede dzielnie cisnal, i chyba nie moze sie nie udac.