Wydałam 1200 złotych, żeby sprzedać duszę szopu – i nie żałuję, a powinnam
Z moją żoną jest dokładnie to samo. Kupiliśmy NS i zaciągnęła długo u szopa. Myślałem że po tygodniu jej się znudzi i wjedzie na koniu Link a tu d**a. Minęło już koło 2 miesięcy a konsola zajęta. Dobrze że mam PSa i tam dużo gier do ogrania. Niech cię szlak Nook.
Mi takie krótkie sesje na konsoli nie odpowiadają - wolę usiąść na kilka porządnych godzin. Tak pograć z doskoku to wole na telefonie - meczyk czy dwa w legends of runeterra. A gry zmieniam regularnie, mało w której wytrzymałam więcej niż 60h.
Nie wiem czemu, ale mnie w tej grze strasznie wkurza widoczna krzywizna. Mam wrażenie, że chodzimy po planecie o powierzchni jednego kilometra.
Do tego bardzo blisko kamera, przez co mam dziwny dyskomfort grania w tę grę.
Ani mi się waż czegokolwiek żałować! ;))
Dopóki banan nie schodzi z buzi wszystko jest OK. To nie jest mobilny uzależniacz, gdzie granie szybko przeradza się w rutynę i zaczyna być bardziej obowiązkiem niż przyjemnością. Tutaj za niczym nie musisz gonić, nic cię nie ominie, jeśli akurat nie masz ochoty na grę. Ja miałem podobnie z Super Smash Bros Ultimate. To gra, po której bym się nie spodziewał takiego uzależnienia, ale autentycznie przez kilka miesięcy odpalałem ją dzień w dzień na kilka(dziesiąt) minut, żeby zdobyć kolejnego Spirita (albo dwa, no może trzy, albo jeszcze Classic Mode kolejną postacią). Czysta, niewymuszona radość :)
Nikt nam nie ma prawa mówić jak mamy grać! (chociaż Zeldę, to jednak zdecydowanie warto ograć - w Hyrule też można się nieźle zabawić).
Co racja to racja, dawno nie spotkałam tak odprężającej gry ;) Póki co trochę przystopowałam z wyspą na rzecz TLOU 2, ale po Zeldę rzeczywiście muszę w końcu sięgnąć.
Nie ma też co się bać - jak piszą niektórzy - że Zelda zabierze Ci pracę/rodzinę/znajomych ;) Ja grałem sobie najczęściej w sesyjkach 30-60 minut, a kiedy poczułem, że trochę zapał mi siada po prostu poleciałem do Hyrule Castle, sklepałem głównego bossa i obejrzałem zakończenie (co prawda niepełne, bo sporo mi zostało do zrobienia, ale furtka w postaci save'a przed walką została). Teraz wracam od czasu do czasu, żeby poszukać Koroków, odblokować wspomnienie, czy przejść kolejną świątynię. I za każdym razem mam poczucie, że gram w najlepszą grę na świecie.
Może nawet uda mi się zobaczyć to pełne zakończenie.
Tylko mam jedną radę - graj bez poradników! Tutaj najlepiej jest wszystko odkrywać samemu (a jest tego mnóstwo).
I jeszcze idealna muzyka na lockdown :)
https://www.youtube.com/watch?v=lWKdsawDSvU
Jak ktoś napisał w komentarzu: "Gdyby to puszczać w więzieniu, więźniowie zaczęliby dekorować swoje cele" :)
Ja przez dwa miesiące byłem naprawdę uzależniony, jeszcze nigdy żadna gra mnie tak nie wciągnęła. A podobnie się złożyło, że to był mój pierwszy tytuł na Switcha, nawet mam tą specjalną edycję konsoli :P
Ale jednak cieszę się, że udało mi się z tego wyjść i nie chcę już wracać w najbliższym czasie.
Wydałam na ACNH łącznie 1600 i 100h zebrałam w pierwszym miesiącu (zdecydowanie za dużo), żyjąc tam wedle maksym "dolce far niente" i ogólnie "jakoś to będzie". Wiec w tym samym czasie zrobiłam pewnie ze 2% tego, co ty ;D Pełna jestem podziwu, jak szybko rozwinęłaś swoją wyspę! 3 dni przerwy wystarczyły, żebym się odzwyczaiła, ale gdyby nie to, pewnie też siedziałabym co rano na wyspie :D i wieczorem też, żeby pozbierać skorupiaki przed snem.
To były moje jedyne spacery w trakcie wczesnego lockdownu, niczego nie żałuję!
(i tak, oczywiście bojkotuję kapitalistyczne zapędy Nooka, a jednocześnie wywaliłam 1,5k na grę)
No z tym lockdownem to idealnie sobie trafili z premierą, była przynajmniej odskocznia ;)
Rynce opadają. Ja w CK2 mam 1000h, a więcej ja stówę na tę grę nie wydałem. Dobra, dwie stówy, doliczmy, że te pierwsze 500h to był pirat vanilla klika lat temu, a potem bundle za kilkadziesiąt z dodatkami. Albo konsumpcyjna głupota, albo zwyczajnie wyższy status materialny ode mnie. No, ale jak osoby z najniższa krajową mają Iphone, to raczej to pierwsze, nie?
chociaż przyznaję, że switcha z ACNH kupiłam sobie jako nagrodę za męki w poprzedniej pracy, w której musiałam się kosztem zdrowia zaharowywać, żeby mieć jakikolwiek komfort życia ;)
czasem trzeba zaszaleć (jeśli tylko ma się taką możliwość).
Farmwile zbiera nowe żniwo, kolejni biedacy wpadają w tę bezsensowną pętle.
Hmmm...
Uzależnienie – nabyty stan zaburzenia zdrowia psychicznego i fizycznego, który charakteryzuje się okresowym lub stałym przymusem wykonywania określonej czynności lub zażywania psychoaktywnej substancji chemicznej.
1200zl za konsolę i grę? Czy za samą grę? O czym w ogóle jest ten felieton?
Gdzie są dalsze strony tego artykułu?
Chyba chodzi o to pierwsze. Jakiś taki mało przejrzysty ten artykuł i w sumie o niczym.
Potwierdzam, że spłacanie długów dla szopa lichwiarza to jedno z najbardziej wciągających growych doświadczeń jakich doznałem w przeciągu ostatnich lat. W ciągu ostatnich 2 tygodni spędziłem w Nowych Horyzontach prawie 65 godzin i mimo, że widziałem już napisy końcowe to i tak chcę więcej.
To jest właśnie ta magia Nintendo - mimo, że gra mnie kompletnie nie interesowała to i tak dałem jej szansę i za sprawą fantastycznego gameplayu i prostych acz wciągających mechanik, nie mogę się oderwać od konsolki.
Nudne Simsy bez dodatków są ciekawsze od tego symulatora zbierania owoców, rybek i skominialości.
Jak już coś to sprzedawania rzepy. Wszystkie inne czynności dają w porównaniu tak mało belli, że są zwyczajną stratą czasu. :)
Ja na Switcha mam do ogrania Zeldę, Super mario, i jeszcze chyba jakieś 2-3 platformówki...i nigdy nie zagram, bo to za mało,żeby dać tyle kasy. Z PSP zrobiłem błąd(chociaż nie aż tak źle było) Teraz drugi raz nie ma opcji. Kiedyś za x lat, kupię w lombardzie używkę, i też pogram.
Kurczę, nie słyszeć o jednej z największych premier w roku? Jasne, marka może nie być jakoś specjalnie znana w Polsce, ale było o niej dość sporo newsów, a Hed z tvgry zrobił nawet dedykowany tej grze filmik.
Nie ty pierwszy. Nie wiem, co to za badziewie i nie chcę wiedzieć. "Budować klify, wodospady"...w kiepskiej jakości grafice (projektowanie poziomów na zaawansowanych silnikach bym zrozumiał); równie to ambitne jak słuchanie muzyki typu umc-umc czy disco polo. Nie wiem, ale chyba te gry bazują na ludzkiej głupocie - bez złośliwości z mojej strony.
W jednym poście obraziłeś fanów disco polo, fanów muzyki elektronicznej oraz graczy zarówno animal crossing oraz ogólniej Switcha, a na koniec piszesz "bez złośliwości z mojej strony"...
Widzę, że twój nick dokładnie cię opisuje.
Odnośnie ankiety:
Trudno jest mi szukać nowych gier na obecnym PC (jedynie jakieś nowe gry 2D czy "lekkie" Indie powyżej 2015 roku odpale )ale też nie narzekam.
od 5 lat gram nadal w Skyrima (dzięki modom i zabawą w instalowanei ich :) ) ,a tak to minecraft (chociaz po OC CPU i tym samym OC Ramu Minecraft jako jedyna gra z mojej biblioteki ma błędy -niektóre obiekty się nie renderują ,a sama gra reaguje z opóżnieniem itp ), Elsword ( gram tylko dlatego że kiedyś wydałem 20 zł na walute do tej gry + trudno jest mi porzucić gre w której tyle przesiedziałem ), WoT (ale obecnie Blitz ) i Star Conflict (bo fajnie polatać w kosmosie który wygląda ładnie na minimalnych ustawienaich ),
Tak czy siak nowych gier od 4 lat nie kupowałem.
Oczywiście że zdaje sobie sprawę z tego. Gram w nie tylko dlatego że je poniekąd lubię. Może to się zmieni jak zmienię PC i będę mieć większy zakres możliwych do ogrania tytułów
Kupiłem kiedyś PSP dla Pataponów, jakieś 450zł za tą bieda edycję bez internetu. Setki godzin w 2 i 3 nigdy nie będą zapomniane... I w sumie tyle, trochę pograłem na emulatorach GBA czy MegaDrive. Same gry na PSP jakoś mnie nie porwały, ale to było dawno i inaczej podchodziłem do gier.
Dzisiaj raczej nie byłbym wstanie wydać kilku stów na sprzęt dla paru gierek.
Ostatnia gra, która mnie wciągnęła tak mocno, że byłem od niej uzależniony to był Medieval 2 Total War 2 gdzies w 2004 czy 2005 roku. Prawie bym rok studiów zawalił tak grałem i grałem.
Od tamtego czasu nic równie miodnego nie wyszło
Ja mam 4-6 gier do których wracam zawsze (np. po pół roku).
Wiedźmin 1 lub 3, Factorio, Kerbal Space Program, Cities: Skylines, The Settlers III, Banished.
Do tego prawie zawsze w ciągu roku przejdę/gram w jeden czy dwa nowe tytuły.
Obecnie od listopada przechodzę RDR2 (mam 42%), plus czasami odpoczywam w Forza Horizon 4.
Kupka wstydu regularnie się powiększa i rośnie.
Wiem, że kolejny po RDR2 do ogrania będzie Cyberpunk 2077 (jeśli znów przesuną to w sumie pewnie w sam raz skończę RDR2 :D).
Potem mam w planach RDR(1). I dalej zobaczymy co nowego wyjdzie, albo sięgnę na kupkę wstydu po Assassin’s Creed Odyssey.
W międzyczasie... Wiedźmina pierwszego ukończę 8 raz... Wiedźmina 3 przejdę 5 raz... w Factorio dobiję kolejne 100h... (jeszcze NIGDY nie wysłałem rakiety w kosmos!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!).
Zdarza się, że komputera do gier lub konsol nie odpalam miesiąc bo projekt w pracy goni (pracuje w IT więc ekranów mam dość w pracy :D).
PS.
Miłego handlu rzepą!
Szopowi mówisz ? XD
Szczerze to zazdroszczę bo też chciałbym zobaczyć jak to jest z tymi długami u Szopa a niestety nie mam jak
Pstryczka nie mam i okazji grać nie miałem. Ale Animal Crossing to rewelacyjna gra, pamiętam jak nie mogłem się dawno temu oderwać od pierwszego NDS grając na przemian w Mariana64 i Szopena.
A ja Ci powiem że takie gry są niezdrowe, przekonałem się o tym grając w SFGame gdzie budziłem się rano - sfgame, śniadanie - sfgame, przed snem sfgame, w pracy też często korzystałem. Gra wymagała dziennej aktywności, zwłaszcza jak się posiadało parę postaci. Zmieniłem nastawienie dochodząc do wniosku że to gra ma być dla CIEBIE a nie TY dla niej. :) Człowiek od razu zdrowszy.
No tak, jasne, życie jest jednak ważniejsze niż gry, nie mam takiego nastawienia :D ale w momencie, gdy nie bardzo dało się wychodzić z domu to było dużo czasu na granie o każdej porze. Trafili sobie z premierą.
Ale zdajesz sobie sprawę, że Animal Crossing nie jest grą tego typu? Owszem, masz zachęty do codziennej aktywności, ale bez żadnego grożenia poczuciem straty (słynne FOMO), czy nakręcania do granic absurdu potrzeby nieustannego rozwoju. To perfidne, brudne sztuczki, które już nawet ktoś tu opisywał, ale na szczęście w AC tego nie uświadczysz. Chcesz grać codziennie, bo po prostu sprawia ci to przyjemność. A jak przestaje, to nie grasz :)
Jeszcze co do samego podejścia "granie w tę samą grę vs ciągle coś nowego", to z czasem przychodzi zrozumienie faktu, że nie wszystkie ciekawe gry da się przejść, nie wszystkie książki przeczytać i nie wszystkie miejsca we wszechświecie zwiedzić (chociaż na Marsa jeszcze po cichu liczę...). Jak już to zaakceptujesz, to zaczniesz po prostu robić rzeczy, które w bliższej lub dalszej perspektywie będą ci dawały poczucie szczęścia. Bez względu na to, czy akurat jest to katowanie dzień w dzień jednej gry, zdobywanie Mount Everest zimą w klapkach, czy gapienie się w niebo. Kluczowa jest tu umiejętność pokazywania środkowego palca ludziom, którzy "wiedzą najlepiej" jak powinieneś gospodarować swoim czasem i pieniędzmi.
Jeszcze co do samego podejścia "granie w tę samą grę vs ciągle coś nowego", to z czasem przychodzi zrozumienie faktu, że nie wszystkie ciekawe gry da się przejść, nie wszystkie książki przeczytać i nie wszystkie miejsca we wszechświecie zwiedzić (chociaż na Marsa jeszcze po cichu liczę...). Jak już to zaakceptujesz, to zaczniesz po prostu robić rzeczy, które w bliższej lub dalszej perspektywie będą ci dawały poczucie szczęścia. Bez względu na to, czy akurat jest to katowanie dzień w dzień jednej gry, zdobywanie Mount Everest zimą w klapkach, czy gapienie się w niebo. Kluczowa jest tu umiejętność pokazywania środkowego palca ludziom, którzy "wiedzą najlepiej" jak powinieneś gospodarować swoim czasem i pieniędzmi.
Chłopie, napisałeś coś czego większość nawet nie przeczyta, a szczerze przyznaje, że są to jedne z mądrzejszych słów jakie kiedykolwiek widziałem na tym portalu. Podpisuje się pod tym obiema rękami, nogami i wszystkim w co da się wetknąć długopis :D
Zdjęcie rzeczywiście masz ładne... Ale osobiście wolę oceniać czyjeś wnętrze, jest to ciekawsze i bardziej odkrywcze :]
Jeszcze trochę i ,,Animal Crossing" zagrzeje sobie miejsce w leczeniach odwykowych :D Ale właśnie tego typu gierki, z pozoru wydające się całkiem proste i niewciągające, są zabójczymi pożeraczami czasu. Najważniejsze to żeby cię za bardzo nie pochłoniła, a poza tym to chyba dobrze, że nawet sama muzyczka z menu główne wywołuje pozytywną reakcję. Gry właśnie po to są, aby odciągnąć nas od świata realnego, dawać przyjemność (czasem też podenerwować).
A więc teraz pół strony a4 jakichś pustych przemyśleń to felieton... mhm.
"pół strony a4 jakichś pustych przemyśleń" to jest dosłownie definicja felietonu :D.
https://encyklopedia.pwn.pl/haslo/felieton;3900278.html
Wiem, ale przeglądałem wybiórczo kilka takich od poważanych autorów i jednak tamte miały powód, sens, treść i długość. Tu można było ściągnąć tekst do jednego zdania: "kupiłam AC i nie gram w nic innego, bo to jest fajne".
Ja też aktualnie tnę tylko w Death Stranding, ale nie robię z tego nawet notki, a co dopiero "felietonu". A, mam jeszcze jeden ku temu powód - nikt mnie o to nie pytał ;)
Chyba jednak wolę zmieniać gry niż przyczepić się do jednej. Dłuższe sesje zamiast grania z doskoku i zdecydowanie takie, które nie zarządzają moim czasem i mają jakiś konkretny koniec do którego można zmierzać zamiast ścigać się z rozwojem gry :)
Dłuższy czas potrafię chyba tylko grać w gry eksploracyjne, gdzie nawet jeśli jakieś mechaniki się powtarzają to jest chociaż ten element zwiedzania różnych miejsc, ciągle nowe widoki. A że mam to do siebie, iż raczej dość dokładnie lubię zwiedzać, to granie się wydłuża.
Nie lubię spędzać przy jakiejś grze setek godzin jednym ciągiem (no chyba, że to wciągające RPG). Ale też są takie gry, do których co jakiś czas wracam i łączny czas gry zdecydowanie można mierzyć w setkach godzin.
W sumie mnie to nie dziwi. Kupiłem PS4, przeszedłem Horizon: Zero Down i mógłbym konsolę nawet po tym odłożyć, ale stwierdziłbym, że było warto. I to jest wyznacznik dobrego sprzętu oraz gier - jeśli nie żałujesz zakupu.
To wybrałeś jeden z bardziej przereklamowanych tytułów na swój "one hit wonder" :P Jest masa lepszych tytułów, dla których można tę konsolę kupić i potem sprzedać.
Przeszedłem wszystkie exy jakie w sumie chciałem - God of War, Uncharted, Days Gone, Detroit, The Order 1886, TLoU, Horizon, Ratcheta i Spider-Mana. I w sumie oprócz Ratcheta, The Order i TLoU to o reszcie mogę powiedzieć to samo, czyli że dla nich samych warto brać konsolę.
Obydwie gry są bez choćby polskich napisów, takie gry od kilku lat skreślam z góry (jedyny wyjątek zrobiłem dla Deadpoola), moja znajomość angielskiego też w tym nie pomaga (do wspomnianego Deadpoola wystarczyła bez problemu, tutaj wątpie), poza tym jakoś lepiej mi się po prostu gra kiedy nie muszę w locie sobie tłumaczyć gry, chce się po prostu skupić na samym graniu. Poza tym Persona nie podoba mi się stylistycznie, za dużo typowej, paskudnej japońszczyzny. Catherine samym gameplayem jakoś mnie nie zachęca, poza tym lekko ma ten sam problem co Persona w kwestii stylistyki.
Catherine i Persona 5 na PS3 są tylko w podstawowych wersjach, w Royala i Full Body na nim nie zagrasz.
Poziom angielskiego w jRPGach jest zazwyczaj na poziomie podstawówki więc naprawdę nie ma co się obawiać o znajomość języka.
Grałem w prawie każdą z wymienionych przez Ciebie gier (Persona 5 best gem eva) i tak uważam, że angielski jest w nich banalny. Chcesz trudnego angielskiego? Ograj sobie Child of Light gdzie cały tekst jest walony niczym XV wieczny angielski wiersz z archaizmami których nie zrozumie chyba nawet typowy Angol. Mimo to grę przeszedłem i bawiłem się przy niej świetnie.
No i przez Ciebie zachorowałam teraz na Nintendo Switch :P
Jakieś znaczące różnice między wersją standardową a Lite?
Najważniejsza to że nie można podłączyć do telewizora i domyślnie nie pograsz w żadne gry (albo elementy), które korzystają z funkcjonalności ruchowych joy-conów. Ekran też jest trochę lepszy i większy w zwykłym Switchu. Plus Lite'a to D-Pad.
Ogólnie uważam, że jeśli tylko możesz dopłacić do dużego Switcha, to w dłuższej perspektywie dużo lepsza opcja. Sam rozważałem przez chwilę Lite myśląc, że mi wystarczy bo chcę sobie zagrać tylko w parę exclusivów, a obecnie widzę, że bardzo bym żałował.
Swoją drogą na początku graliśmy w 3 osoby na jednej konsoli w AC i ta gra była powodem, dla którego w domu pojawił się drugi Switch, ale Lite :)
Co kto lubi i jaki styl gry preferuje. Jeśli chodzi o granie wt trybie mobilnym to zdecydowanie Lite.
Switch Lite to dłuższa o kilka godzin praca na baterii, brak zmęczenia dłoni i rąk (kto grał dłużej niż godzinę na starym switchu ten wie o czym mówię), mniejszy ale o lepszej rozdzielczości ekran, konsola bardziej stylizowana na handhled z pierwszego zdażenia, gdyż jest mniejsza i przez to poręczniejsza, nie gubi łączności joycona z konsola, przyciski kierunkowe w lewym joyconie zostały usprawnione i połączone w krzyżak w celu zapewnienia lepszego komfortu podczas ruchu.
Mniejszy ekran w połączaniu z większym zagęszczeniem pikseli (267 vs 236 ppi w starszym Switchu), pomaga ukryć graficzne niedoskonałości i kompromisy, na które musieli zdecydować się deweloperzy (np. w przypadku Wiedźmina 3 dość wyraźne), a do tego pozwala na bardziej komfortową zabawę na otwartym powietrzu (mniej refleksyjny na słońce panel)
Przykro mi, ale lite wcale nie działa najdłużej na baterii -> screen ze strony nintendo, po lewej zwykła wersja, po prawej lite (na dole odswieżony switch którego można rozpoznać po czerwonym pudełku, polecam). https://www.nintendo.com/switch/compare/
Widocznie miałem kiepską baterię w swojej starszej wersji, bo Lite zdecydowanie działał mi dłużej.
Lite jest na pewno poręczniejszy i trochę lżejszy, wygodniej się gra. Gdybym nie miała PS4 to pewnie wzięłabym wersję klasyczną, ale ta druga konsola i tak miała być tylko dla mnie i tylko do grania mobilnie, więc wybór był dość prosty. Ale jest to kwestia bardzo indywidualna, Switch ma sporo fajnych gierek do co-opa, więc wersja klasyczna też jest warta uwagi. Jako taki dodatek do innej konsoli Lite super się sprawdza.
Lite jest na pewno poręczniejszy i trochę lżejszy, wygodniej się gra. Gdybym nie miała PS4 to pewnie wzięłabym wersję klasyczną, ale ta druga konsola i tak miała być tylko dla mnie i tylko do grania mobilnie, więc wybór był dość prosty. Ale jest to kwestia bardzo indywidualna, Switch ma sporo fajnych gierek do co-opa, więc wersja klasyczna też jest warta uwagi. Jako taki dodatek do innej konsoli Lite super się sprawdza.
Bzdura totalna. Lite nie jest wcale ani poręczniejszy, ani wygodniejszy. To jest po prostu wersja budżetowa pozbawiona możliwości odłączania joyconów (upierdliwa opcja) oraz też nie można podłączyć konsoli do tv (brak modułu odp za to). W wersji zwykłej nie musisz trzymać konsoli w ręcę, wystarczy tylko joycony, a kontroler możesz trzymać w dłoniach. Wystarczy tylko jakaś podstawka pod ekran konsoli.
Patrzę na to Animal Crossing tak z boku i cały czas wydaje mi się, że to taka gra "dla dziewczyn", w której o nic nie chodzi i tylko się grinduje powtarzając te same czynności w ramach "relaksu".
A to nie jest takie coś a'la bardziej "cute" Stardew Valley?
Bardziej mi to My Time at Portia przypomina, która - jeśli miałaby coopa i tryb multi - byłaby tym samym na PC co to to na Switcha.
Ale grindowe powtarzanie tych samych czynności, to jest definicja lategame'u w wielu tytułach. Czy seria Diablo też jest dla dziewczyn? ;-)
Tylko raz zapożyczyłem się u Nooka a teraz wolę najpierw sobie zaoszczędzić sumkę i dopiero realizuję kolejne wydatki
Ono, w WOWa by pograły przynajmniej :D
Mila Kunis chyba już nie gra? :)
Akurat w AC nie ma żadnych mikrotransakcji, chociaż pewnie mogliby na tym zarobić krocie ;)
Aha, czyli to głównie koszt kosoli. W sumie to i ja kupuje konsole tylko dla 1 gry a potem kurz zbiera... Dziwie się temu fenomenowi AC, przecież jest wiele podobnych gier na pc np My time at portia.
Dziwie się temu fenomenowi AC, przecież jest wiele podobnych gier na pc np My time at portia.
My time of Portia to zupełnie inna gra. Bliżej jej do Harvest moona. AC to gra unikatowa, chociaż i znajdą się jakieś podróbki ale to głównie na DS i 3DS z wyj. MySims (ale ta gra była strasznie uboga). A na pc jedyna gra w stylu AC to Hokko Life, ale gra jeszcze nie wyszła i mało o niej wiadomo.
AC to gra w której możesz spędzić w sesji 30 minut a możesz i 8 godzin, bo znajdzie się coś do roboty. Gra się wydaje na pierwszy rzut oka bardzo prosta, ale to jest jedynie złudzenie. Czas gry płynie w czasie rzeczywistym 1:1, sklepy są pootwierane w określonych godzinach itp itd. Codziennie pojawia się nowy asortyment, rzeczy do zebrania (np skamieliny) i czasem jakieś mini eventy. Na wyspie może zamieszkać 10 mieszkańców z puli kilkuset dostępnych i każdy ma swój charakter. Mieszkańcy wchodzą ze sobą w interakcje jak w simsach ale można zrozumieć co mówią między sobą. Gra jest przepełniona urokiem i można się wyciszyć i zrelaksować. No i jeszcze dodam, że mieszkańcy zapamiętują szczegóły z życia na twojej wyspie (z kim się przyjaźnili, jaką ksywkę ci nadano, co dostali od ciebie w prezencie itp itd i to nawet kiedy opuszczą twoją wyspę). Gra jest bardzo rozbudowana i dopracowana.
No i też w AC: NH można swobodnie modelować wyspę i ją dekorować. Opcja modelowania przychodzi dopiero z czasem, ale można zrobić dzięki temu naprawdę wiele.
A tu masz przykład co możesz zrobić z wyspą.
https://www.youtube.com/watch?v=wpRwPbrMcoQ
Mam pytanie z innej beczki. Co się dzieje dalej, w sensie po spłaceniu tego długu u Shopa ? Czy są wyznaczone jakieś inne cele, czy zaczyna się freestyle ?
Mam jeszcze ostatni dług przed sobą, bo się z tym nie spieszyłam - ale z tego, co wiem to już freestyle i rozwijanie wyspy.