W sumie miałem nie zakładać o tym wątku bo wstyd ale co tam. W piątek wioząc auto klienta na autostradzie jadąc jakieś 200km/h wyjechał mi na lewy tir i niestety nie wyhamowałem. Licznik zatrzymał się na 110km/h. Rzeczoznawca uznał szkodę całkowitą na wartość 65000€. Ubezpieczalnia na zapłaci bo uznali moją winę (było ograniczenie na 120km/h) no i jestem krótko mówiąc w dupie. Wie ktoś co robić w takiej sytuacji? Warto iść z tym do sądu czy uciekać do jakiejś arabii czy na inne zadupie gdzie będę mógł się ukrywać dopóki mnie nie znajdą?
Nastepnym razem uzyj zdjecia ktore ciezej znalezc w google obrazkowym:
https://www.ebay-kleinanzeigen.de/s-anzeige/mustang-unfall-auto/1393264839-216-949
Data: 03.05.2020
Zrób sobie wycieczkę w Bieszczady i powiedz o tym najbliższej rodzine. Zostaw na ścieżce telefon, dokumenty lub cokolwiek co zostanie powiązane z tobą. Później zejdź ze szlaku, przekrocz granicę i ciesz się nowym życiem na wschodzie. Zostaniesz uznany za zaginionego.
Mówię poważnie, przykro mi. To jest jedna z najtragiczniejszych rzeczy jakie mogę sobie wyobrazić. Już nawet śmierć członka rodziny byłaby mniej bolesna. Jeśli nie masz własnej działki z domem którą mógłbyś sprzedać to nie masz innego wyjścia.
Już nawet śmierć członka rodziny byłaby mniej bolesna.
65000€ długu to utrata całego majątku i kilkanaście lat bycia niewolnikiem. Całe życie zniszczone. Śmierć babci czy wujka nie ma aż takiego wpływu na życie.
Tragedia... ajjj- szkoda mi ciebie :/
Życie teraz ci się diametralnie zepsuło.
Chyba największa tragedia tego forum...
Sprzedaj to co tam masz na siebie. Puki żaden komornik nie zacznie tego zajmować i sprzedawać po groszach...
O kurcze :( To jest jedna z największych tragedii jakie widziałem... To jest jedna z tych które niszczą życie, jak się da to uciekaj ratuj się, chyba inaczej się nie da :( Twoja decyzja, ale serio, prze----gwizdane :/
Czy sąd coś pomoże? Widać, że to twój błąd ponieważ 200km/h to dużo ponad 120km/h, już nie mówiąc że za takie coś można stracić prawko...
Niestety, nie sądzę, żeby było jakiekolwiek wyjście, jak się wypłacisz? Trochę by to zajęło... :/ Możesz albo jakoś pracować i wyjść na prostą, albo jakoś zacząć nowe życie... Jakoś, nie wiem czy by cię znaleźli czy nie czy jak :/ Strasznie współczuję...
Idź do sądu, skoro na liczniku jest 110, to kłuć się że tyle jechałeś, najwyżej każą ci dodatkowo pokryć koszty sądowe jak przegrasz... ale to nie pieniądze, przy tym co odjebałeś...
Btw upłynnij cały majątek, jaki jest na Ciebie...
Bez własnego domu ciężko będzie uzbierać 65000€
Bardziej miałem na myśli to że pieniądze schowa do skarpety i mu nie zabiorom, z całą resztą może być różnie. Xd
To nie zadziała chyba, zmierzą kilka rzeczy, porobią obliczenia i im wyjdzie.
Chyba że się uda, nie wiem co robią w takich sprawach...
Pewnie nie zadziała, ale co mu zostało? Ubezpieczyć się i przez przypadek wpaść pod pociąg? Albo uciekać za granicę? Chłop jeśli nie jest jakimś prezesem, to zmarnował sobie życie, bo będzie to odpracowywał z 10 lat.
Ukrywanie się to najgorzej co możesz zrobić. W sądzie ciężko będzie ci podważyć decyzje. Musisz płacić. Musisz wiedzieć że: Odszkodowanie nie powinno być wyższe od poniesionej szkody, ale równocześnie ma rekompensować wszystkie poniesione straty, powinno zatem zawierać podatek VAT oraz wydatki poniesione na powypadkowe badanie techniczne, holowanie auta po wypadku,a także utracone na skutek wypadku zarobki poszkodowanego. Jeśli w zdarzeniu zniszczone zostały ubrania czy inne przedmioty należące do poszkodowanego, to za to także należy się odszkodowanie. Po kolizji auto traci na wartości i odszkodowanie za uszkodzenie samochodu może obejmować oprócz kosztów jego naprawy także zapłatę sumy pieniężnej, odpowiadającej różnicy między wartością tego samochodu przed uszkodzeniem i po naprawie.Sądu Najwyższy wskaże ci, że szkoda stanowi różnicę między tym, czym poszkodowany dysponowałby w zakresie wartości, których szkoda dotyczy, gdyby nie było zdarzenia wywołującego szkodę, a tym, czym dysponuje rzeczywiście na skutek tego zdarzenia. Musisz dogadać się z poszkodowanym jak będziesz płacił.
Podobny przypadek,, tylko znacznie gorszy w skutkach cywilno-prawnych.
Jak sądzicie - jak zadziała prawo w kraju z kartonu i dykty, gdy złodziej samochodu "przy okazji" doprowadzi do kolizji z innym samochodem?
Kolega zostawił na myjni ręcznej prawie nowy samochód. Samochód rodzinny, więc nie wyróżniający się z pośród innych. Miał nieco ponad rok. Myjnia była w podziemiach biurowca, więc raczej dbała o renomę, a przynajmniej nie odwalała maniany. Uchodziła za normalną. Jeden z pracowników myjni ukradł ten samochód. Prawdopodobnie musiał być na prochach albo był genetycznym debilem, bo "podróżując" po mieście doprowadził do kilku kolizji. Więc nie wiadomo co sobie myślał kradnąc ten samochód - chciał sobie pojeździć czy może dotransportować go do dziupli. Lecz jaki sens upłynniać w dziupli porozbijany samochód? Oczywiście każdorazowo ucieczka z miejsca zdarzenia. Na końcu porzucił samochód.
I się zaczęło. Kolega stał się podejrzanym w sprawach o ucieczkę z miejsc kolizji. Musiał udowadniać, że był ofiarą kradzieży i nie miał nic wspólnego z kolizjami. Mnóstwo szarpania się z Policją, bo sprawy były prowadzone przez wydziały dochodzeniowe różnych komend, ponieważ właściciele uszkodzonych pojazdów zgłaszali sprawy w miejscu zamieszkania a nie kolizji. Wyjaśnienia. Mnóstwo straconego czasu i nerwów. A zgłaszali to na komendach dlatego, że nie znając sprawcy składali wnioski o ustalenie właściciela pojazdu.
Jak się okazało, pomimo że pojazd został skradziony czyli poruszał się bez wiedzy i zgody kolegi, wszystkie szkody wyrządzone tym samochodem zostały zaliczone na konto polisy OC kolegi. Poszkodowani otrzymali jego dane jako właściciela pojazdu i natychmiast zaczęli likwidować szkody z jego polisy OC. Suma strat była szacowana na ponad 100 tys. zł, ponieważ jednym z "trafionych" samochód był pachnący lakierem jaguar.
Ponieważ szkody są odnotowywane w rejestrze Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego, do którego mają dostęp wszystkie ubezpieczalnie, to kolega gdziekolwiek nie szedł z zamiarem zawarcia polisy na kolejny, już inny samochód, z automatu dostawał astronomiczną stawkę za polisę OC i AC. W takich przypadkach nie liczy się to, kto prowadził tylko to, kto był stroną polisy OC i tyle w temacie.
Samochód nie został mocno uszkodzony. Był natomiast mocno poobijany i miał uszkodzony przedni pas, w tym chłodnice klimy i płynu chłodzącego. Niestety uszkodzenia były na tyle rozległe i kosztowne w usunięciu, że ubezpieczalnia stwierdziła szkodę całkowitą. Z formalnego punktu widzenia samochód stał się więc wrakiem. Zaproponowano więc wypłatę jakiejś części odszkodowania i zwrot złomu na kołach, który był pomimo szkód był wart ok. 30 tys. zł Niestety samochód był zabezpieczony jako dowód przestępstwa (kradzież oraz i spowodowanie kolizji), więc stał na placu i niszczał. Nie mógł zostać odebrany przez właściciela. Z każdym miesiącem wartość wraku stawała się coraz mniejsza.
Debilowi policja postawiła zarzuty i sprawa miała trafić do sądu. Z powodu niskiej szkodliwości czynów oczywiście odpowiadał z wolnej stopy. A że sprawa była skomplikowana dla Policji i prokuratury oraz brały w niej udział różne komendy, to zasadniczo złodziej czuł się bezkarny. Wyrok raczej byłby symboliczny, może nawet w zawiasach i załatwiłby domiar z kodeksu karnego... lecz nie cywilnego (strata ofiary).
Kolega zamierzał dochodzić odszkodowania od debila przed sądem. Jednak wiadomo było, że nie za wiele mu się uda wywalczyć, bo debil był oczywiście gołodupcem, więc nie byłoby z czego ściągać odszkodowania. Właściciel myjni wypiął się na sprawę ponieważ nie poczuwał się do odpowiedzialności za kradzież. Niby samochód został przekazany do myjni lecz kradzieży dokonał złodziej. Gdyby samochód został zniszczony (pożar, zalanie, etc.), to odpowiedzialność spadłaby na myjnię. A chodziło o to, że polisa OC myjni nie obejmowała swoim zakresem wypłaty odszkodowania z kradzieże. I nie miało żadnego znaczenia to, że kradzieży dokonał pracownik myjni. Więc w perspektywie była kolejna sprawa z powództwa cywilnego. Początkowo właściciel myjni chciał zawrzeć ugodę z kolegą. Lecz później pewnie zasięgnął opinii prawnika i postanowił zagrać va banque licząc na zmęczenie ofiary.
Ogólnie mnóstwo z tym było problemów. Sprawa (jako pechowy przypadek) ciągnęła się już dwa lata i nie było widać jej końca.
Jak się okazało w takim przypadku prawo nie łączy ze sobą okoliczności i nie dość, że nie chroni ofiary kradzieży, to jeszcze dorzuca mnóstwo kuksańców z boku. Dramat dla poszkodowanego.
Nie wiem czy cokolwiek jest tutaj na twoją korzyść, to jest ewidentnie twój błąd :( tylko twój :(
Ale chyba gorzej być nie może więc możesz się wykłucać...
Nastepnym razem uzyj zdjecia ktore ciezej znalezc w google obrazkowym:
https://www.ebay-kleinanzeigen.de/s-anzeige/mustang-unfall-auto/1393264839-216-949
Data: 03.05.2020
Czułem że tak jest i nawet przytoczyłem coś o płaskiej ziemii ale się powstrzymałem z zapisaniem Edita bo nie chciałem wyjść na tego złego :P
https://m.cda.pl/video/20759589
Jak w tym video, z szkieletu BMW na panie nowe z salonu do kościoła tylko jezdzone.
Nawet jeśli to fejk, to zaskakuje mnie, że ktoś wyraża żal. Jak ktoś nawarzył piwa, to niech je pije. Gość pisze, że cisnął 200 i spowodował wypadek, a wy mu współczujecie?
Ja też, gdyby to była prawda (a niestety bywa). Głupoty.
Jestem trochę wkurzony bo rozpisałem się o 1 w nocy a gościu jaja sobie robi. Ale zapamiętam ksywkę. Co do zdjęcia to sprawdzałem programem TinEye który mnie teraz zawiódł. Mogłem użyć Google Image.
W końcu będę znany na forum. Nie ważne jak, ważne by gadali
Nie chcę się tu bawić w eksperta ale czy zniszczenia nie były by ciutkę inne przy spotkaniu z tirem? Zdjęcie raczej wskazuje że wjechałeś w słupek ze znakiem drogowym a nie spotkałeś się z wysokim zestawem TIRa :)
Pierwsze co bym zrobił w tej sytuacji to spytał forumowych ekspertów o poradę :)
Ten koleś coraz więcej troluje. Najpierw że wierzy w płaską ziemię na 75%, jakieś dowody go przekonują na tyle, i ma to sens dla niego, a teraz uroiło się dzieciakowi że jeździ mustangiem...
O to się nie martw. Użytkuje w miarach rozsądku i z umiarem
Żarty żartami ale czy legalne jest takie przywłaszczenie sobie zdjęcia? :P
Tak samo legalne jak przywłaszczanie sobie i pranie pieniędzy ze skarbu państwa. Z pozdrowieniami dla Kaczora
A był, taki ładny, amerykański, szkoda.
To nawet nie trzeba było sprawdzać, że fejk. Samochód który wjeżdża ciężarówce pod naczepę ma praktycznie całkowicie rozwalony przód, ścięty dach, a kierowca zazwyczaj głowę na tylnej kanapie xD
Wiadomo, że ściema. Żadna laweta nie poleci 200km/h. Albo nie mają tyle mocy, albo mają blokadę.
Sytuacja fejkowa, ale w temacie - nie wyobrażam sobie tak żyć (a raczej nie żyć) z takim długiem.
A tam z nudów sobie jaja zrobiłem. Niektórzy tutaj to widzę mają przysłowiowego kija w dupie. Mogłem zrobić konkurs jak Gaming Man