Właśnie skończyłem Assassin's Creed 1... nudna gra, ale i tak rzuciłem się na „dwójkę”
Polecam nadrobić trylogię Ezio i nawet tę niechlubną odsłonę z numerkiem "III" (mi się podobała), bo jakby nie było jest to koniec historii Desmonda. Tutaj chciałem dać uśmieszek, ale jednocześnie wolałbym łezkę, więc... Obędzie się bez.
Dla mnie pierwszy Assassin Creed był dobrym "szkieletem gry", który potem rozbudowano i ulepszano przez lata (no, "ulepszano" zwykle dosyć niewiele). W sumie w jedynce najbardziej przeszkadzało mi naprawdę wolne wspinanie.
Generalnie, to lubię ten cykl, choć nie jest niczym wybitnym, to jednak gra się przyjemnie.
Zaczynałem od jedynki i się odbiłem. Potem gdy zrozumiałem gdzie tkwi urok tej serii i po ograniu większości Asasynów, znów spróbowałem jedynki i ponownie się odbiłem. Nie wiem, coś z nią jest nie tak
Zdecydowanie wolę pierwsze Assassyny, gdzie cała gra opiera się na odgrywaniu wspomnień. Scalało to grę w jedną spójną historię. Niestety dzisiejsze AC ani nie mają interesującego wątku współczesnego, już nie odtwarzamy wspomnień naszych przodków lecz "gramy w grę" oraz nie sterujemy asasynem lecz przypadkowym osobnikiem, któremu przylepiono znak asasynów do pasa czy broni.
Wątek współczesny w każdym AC to nuda, brak emocji, słabe postacie i tragiczne tempo. Wątek historyczny przynajmniej zawsze był przynajmniej na to 6/10 (oprócz Odyssey i Origins).
Polecam nadrobić trylogię Ezio i nawet tę niechlubną odsłonę z numerkiem "III" (mi się podobała), bo jakby nie było jest to koniec historii Desmonda. Tutaj chciałem dać uśmieszek, ale jednocześnie wolałbym łezkę, więc... Obędzie się bez.
naprawdę nie rozumiem dlaczego III jest tak hejtowana. mi też bardzo się podobała i chyba jest nawet moją ulubioną (błagam, nie zjedzcie mnie za to)
Przechodziłem remaster trójki w zeszłym roku więc jestem na świeżo. Trójka jest całkiem dobrą grą, ale fatalny główny bohater strasznie psuje grę. No szczególnie po Ezio. Connor jak dla mnie jest po prostu strasznie głupi, grając czasami się łapałem za głowę jak można tak nie ogarniać. Gameplay jest solidny ale jak dla mnie system walki jest gorszy niż wcześniej. Nie jestem także fanem biegania po drzewkach i pływania stateczkiem więc na tym polu duży minus. No i oczywiście tragiczne zakończenie historii Desmonda, Ubiszaft całkowicie to położył i widać ze później seria zaczęła cierpieć z tego powodu. No i optymalizacja oryginalnej wersji na PC wołała o pomstę do nieba.
Choć przyznać trzeba, że pod względem fabuły (a zwłaszcza głównego bohatera) AC3 nie było tak dobre, jak poprzednie, to wedle mnie jest to jedna z tych nielicznych odsłon, gdzie naprawdę usprawniono gameplay. Dla mnie wszystko było tam znacznie bardziej dynamiczne i płynne niż w poprzednikach i właśnie pod tym względem, gra wypadała bardzo dobrze.
Trójkę przeszedłem z obowiązku w sumie i pamiętam, że już się zmuszałem, żeby ją skończyć. Nijaki bohater to jedno, ale kompletnie nie kupił mnie klimat i setting.
spoiler start
Ja że tak powiem musiałem "dojrzeć" do trójki, po trylogii Ezio też byłem w tej grupie papug powtarzających "że Connor jest nudy" itp. Patrzymy głownie przez pryzmat Ezio (syna bankiera) i Haythama (syna Edwarda jak już mieszkał w Londynie). Tu mamy członka plemienia, który od lat żył w zgodzie z naturą (dlatego Indianie są tacy, jak to mówicie "nijacy"). Podczas zabawy w chowanego zostaje zaatakowany przez Lee i ginie jego matka (to że spotkał Lee w w takich a nie innych okolicznościach sprawiło, że stało się jego nemezis numer jeden). Teraz przez lata Connor dorastał jako sierota (a należy wspomnieć że jego matka zaszła w ciążę z obcym), dlatego był traktowany jako niechciane szczenię (matka plemienna się nim zaopiekowała, bo miała mu misję do przekazania) Trzeba powiedzieć, że był uparty w swoich celach, szczególnie to jak nie dał za wygraną z Achillesem w jego posiadłości (z Rouge wiemy że Shay zniszczył bractwo któremu dowodził Achilles, a jego kazał oszczędzić by "żył w tej porażce"). Kwestia "chłopca na posyłki" (to papugi też lubią powtarzać) Connor jako członek plemienia, musiał się odnaleźć w tym "Nowym Świecie", dlatego zakładał "sojusze" tylko to jest mu potrzebne do wypełnienia swojej misji (widać to jak nie podaje ręki). Buduje swoją "pozycję" przez 2/3 gry- co dla mnie jest zrozumiałe bo jako Indianin nie jest obeznany z panującą sytuacją (jego cel to zabijać templariuszy rytu Kolonialnego, by ochronić swoje plemię), także wykonuje te zadania by się "przemieścić" do swoich celów. W sekwencji z ojcem jest pokazane fajne zderzenie idei , początkowo ta wygląda jak taki reunion Ojca z Synem, Connor próbuje nawet z nim współpracować, ale szybko przekonuje się że ojciec jest zindoktrynowany swoimi ideałami, pokazuje mu że asasyni wiele się nie różnią od templariuszy. Słynna scena z Waszyngtonem (tu jedni pokazują głupotę Connora) Od Ojca dowiaduje się, że to z rozkazu Jerzego spalono wioskę, a w tym Ziio. Tu przyszły prezydent tłumaczy że zrobił to bo było podejrzenie że ich plemię pomaga Anglikom- co jest prawdą bo Ziio pomagała Haythamowi (tu widzimy jak templariusz ostatni raz próbuje przekonać Connora do swoich racji) Teraz przeanalizujmy to jeszcze raz: Connor członek plemienia, dziecko Ziio i Haythama, podczas zabawy, zostaje pochwycony przez Lee i ogłuszony, budzi się i dociera do obozu by zobaczyć jak jego matka płonie... Po tym wszystkim zostaje wychowany przez matkę plemienną, bo ona ma wręczyć mu misję... Teraz ojciec mu mówi, że to Waszyngton jest odpowiedzialny za śmierć jego matki (tu widać manipulację templariusza, "Connor twoja misja nie ma sensu bo pomagasz temu kto zabił twoją matkę") dlatego nasz asasyn prosi aby się Jerzy wytłumaczył (gdy poznaje jego wersję) zrozumiał, że gdyby nie jego ojciec i to że Ziio im pomagała, być może do tego by nie doszło, ale jednocześnie nie miałby tej swojej schedy jako asasyn, jego reakcja jest taka a nie inna ("papugi" tego nie widzą ze strony Connora, przez co musiał przejść, w jakim otoczeniu był wychowany, śmieszne bo z drugiej strony mamy Ellie o której mówicie że została dobrze napisana- ale jest tak sztampowa/znana) Także Connor zabija Ojca bo rozumie, że on jest prowodyrem tego zła i się nie zmieni... W międzyczasie Lee nakłania jego plemię, aby czynnie uczestniczyło w wojnie templariuszy, zabija swojego przyjaciela- tu jeden youtuber pokazał że dobrze napisany konflikt narracji z ojcem, jak i to że misją Connora jest ochrona plemienia pada, ja tu dochodzę do wniosku że Connor "poświęca swoich ludzi" aby Jerzy Waszyngton znowu ich nie wytrzebił, jego matka zginęła bo pomagała templariuszom, tu mogłoby się skończyć podobnie... W końcu Connor zrozumiał że pora to zakończyć, rytualnie obcina włosy, malowanie wojenne stosuje i idzie zabić Charlesa Lee jako nie asasyn tylko członek plemienia (myślę, że to że musiał zabić swojego ojca a potem, swojego przyjaciela) sprawiło że już ewidentnie musi pozbyć się człowieka który to napędza (a w dzieciństwie mu to obiecał)... Także śmierć Lee w pubie zabijana przy piwie, przez rannego Connora to jedna z najdojrzalszych scen w historii gier (wymowność, symbolika) Także nie to nie jest zła część, tylko za trudno w odbiorze dla "papug" i to by się zgadzało, bo jak nad tlou się pieje (a ona właściwe wszystkie znane frazesy łączy w jedno) tak trudno odebrać coś naprawdę opowiadającego o osobistej tragedii. To jak Connor widzi jak, po "wyeliminowaniu zagrożenia" organizują handel niewolników- tu nie ma happy endu, właściwie motywacja Desmonda jest uzasadniona, rozgrywa tragiczną historię Connora, ratuje ojca i ludzi- bo Indianin nie miał tej szansy. Ja mam tylko wyrzuty do Ubisoftu, że za mało było elementów kultury indiańskiej umieścili, target render ukazuje Connora jako Asasyna indianina, ACIII już Indianina który został asasynem
spoiler stop
MImo tego uważam AClll za jedną z lepszych części jeżeli chodzi o pokazanie działań asasynów podczas Wojny o Niepodległość Stanów Zjednoczonych Ameryki
Po Remake AC1 powinni zrobić Remake ACIII w stylu target renderu (papugi sprawiły, że nie pokazali dalszej historii- "bo nudna")... https://www.youtube.com/watch?v=Nekg59aEg2A
W roku 2009 po raz pierwszy ukończyłem pierwszego Asasyna i tak bardzo mi się wtedy spodobał, że następnego dnia zacząłem grać w niego jeszcze raz i po kilku dniach znów go ukończyłem.
Z kolei w roku 2010 po raz pierwszy ukończyłem Assassin's Creed II i ta gra - wtedy - spodobała mi się jeszcze bardziej niż pierwsza część rok wcześniej. Jednak wtedy - inaczej niż w przypadku "jedynki" - już nie zagrałem ponownie w "dwójkę".
Aż do roku 2020, gdy postanowiłem sobie odświeżyć tę serię, więc najpierw ukończyłem część pierwszą, a tuż po niej część drugą. I... tym razem część pierwsza - choć już nie tak, jak w roku 2009 - podobała mi się bardziej niż część druga, która ma za dużo złych rozwiązań, które 10 lat temu mnie nie irytowały (dawno tak nie przeklinałem twórców, jak podczas tegorocznego likwidowania zwolenników Savonaroli) i mi nie przeszkadzały, bo byłem zachłyśnięty swobodą biegania po Florencji, Wenecji, San Gimignano i Forli.
Nie żeby to była dobra gra, ale część pierwsza chociaż nadal broni się specyficznym, niepowtarzalnym klimatem, natomiast część druga - w mojej opinii - bardzo i brzydko się zestarzała. No i przede wszystkim "jedynka" jeszcze nie ma tych denikenowskich pierdół o prastarej cywilizacji, dzięki czemu, przymykając oko na pewne kwestie, w sumie można ją traktować jako zamkniętą całość (zwłaszcza że z perspektywy czasu wiem, jak ten wątek prastarej cywilizacji się rozwinie - w 2010 roku, grając po raz pierwszy w Assassin's Creed II, jeszcze nie wiedziałem).
Przyznam, że ja też nie dokończyłem "jedynki" gdy wyszła, a wszystkie kolejne przeszedłem. Pamiętam z tej części, że wynudziły mnie aktywności poboczne. Niemniej i tak będę miał zamiar przejść tę część, bo to nie fair jej nie przejść. :)
Moją opinie na temat serii AC na forum każdy zna więc nie będę się zbyt długo rozpisywać. Do 2012 roku byłem wielkim fanem ale wtedy wyszła trójka która była wielkim rozczarowaniem szczególnie jeżeli chodzi o wątek współczesny który bardzo lubiłem zawsze a który w ACIII został brutalnie zamordowany przez co seria cierpi do dzisiaj. Black Flag był bardzo dobrą grą ale AC z tego żaden. Rogue bardziej mi się podobało bo był bardziej AC a nie grą o jakichś piracikach. Potem Unity powrót do korzeni, to tej grze jest najbliżej ze wszystkich części do oryginalnej formuły z jedynki: przyjdź, zabij i ucieknij tylko oczywiście zostało to dużo lepiej ubudowane. Gra jednak miała problemy które Syndicate naprawił i który jest zdecydowanie najlepszym AC jeżeli chodzi o mechaniki rozgrywki. O nowych AC klonach Wiedźmina III nie chce mi się znowu gadać... nie chcę się znowu denerwować na myśl o tym co Ubiszaft zrobił z serią którą kiedyś uwielbiałem.
Nie grałem jeszcze w żadną część tej serii. Jest tu jakaś prawilna chronologia jej przechodzenia? Chyba też wyszły jakieś remejki, czy remastery o ile pamętam.
Jedyna "prawilna chronologia przechodzenia" dotyczy historii Desmonda Milesa, a więc tak, jak zostały wydane:
Assassin's Creed (2007)
Assassin's Creed II (2009)
Assassin's Creed II - Brotherhood (2010)
Assassin's Creed II - Revelations (2011)
Assassin's Creed III (2012)
Natomiast to, w jakiej kolejności będzie się przechodzić pozostałe odsłony - mimo pewnych smaczków i nawiązań do innych gier serii - praktycznie nie ma znaczenia.
Assassin's Creed
Assassin's Creed II
Assassin's Creed: Brotherhood
Assassin's Creed: Revelations
Assassin's Creed III
Assassin's Creed IV: Black Flag
Assassin's Creed Rogue
Assassin's Creed Unity
Assassin's Creed Syndicate
Assassin's Creed Origins
Assassin's Creed Odyssey
Assassin's Creed Valhalla
Wszystkie są warte ogrania? Zakładając, że po 1 części się spodoba? Widziałem gameplay "Odyssey". Ta część na pewno mi się spodoba. Do których wyszły remastery?
Irek22, czyli te, które wylistowałeś, to takie wprowadzenie w historie, które trzeba ograć? :)
Co kto lubi, ja skończyłem swoją przygodę z Assassynem na Brotherhood. Łyknąłem jeszcze Syndicate ale ta seria po tej części nie ma nic wspólnego z AC.
Remaster dostało AC3 razem z Liberations na konsole i PC i Rogue tylko na konsole, na PC jest normalne wydanie
Unseen [8.3]
Irek22, czyli te, które wylistowałeś, to takie wprowadzenie w historie, które trzeba ograć? :)
Sprzed Odyssey, to tylko Origins jest do niej podobna (no i nadchodząca Valhalla najprawdopodobniej będzie do niej podobna). Wcześniejsze części mają trochę inną mechanikę, więc nie można zagwarantować, że jeśli Odyssey ci się spodoba, to i inne (poza ewentualnie podobnym Origins) ci się spodobają.
Grać oczywiście nie trzeba, ale jeśli już, to te, które wymieniłem, trzeba ograć w takiej kolejności, żeby było wiadomo, o co chodzi, bo fabuła w nich jest ściśle ze sobą powiązana. Z tym że miej na uwadze, że część pierwsza wcale nie musi ci się spodobać (wielu się od niej odbija), natomiast kolejne mogą. Albo odwrotnie.
Mi - z tych, które przeszedłem w całości - najbardziej się podoba Origins (Odyssey też, ale w niej na razie mam rozegrane "tylko" ok. 50 godzin i jeszcze jej nie ukończyłem) oraz Black Flag, a więc odsłony niezwiązane ze wspomnianym wyżej Desmondem Milesem.
Unity jest jeszcze w miarę spoko i trochę przypomina stare AC. Ulepszone wspinanie, skrytobójcze misje, fajny klimat. Tym bardziej że ograłem w zeszłym roku i praktycznie nie natknąłem się na żadnego buga... gdyby nie lipny start, to Unity jest dla mnie w czołówce, jeśli chodzi o odsłony AC.
W tych nowych odsłonach to popłynęli w rpgowość... i walka zwyczajnie wizualnie gorzej wygląda.
Ta seria stoi TYM
https://www.youtube.com/watch?v=G5vyztu9rAk
Remastered, to jest chyba tylko 3 część?
3 część oraz trylogia Ezio w którą skład wchodzą Assassin's Creed 2, Brotherhood i Revelations. Można to kupić pod nazwą Assassin's Creed The Ezio Collection. Polecam ograć ponieważ są to najlepsze części z najlepszą fabułą oraz najlepszym bohaterem.
Rady:
1) nie traktuj tego jak gry historyczne (bo nimi nie są)
2) zagraj jak były wydawane
3) skup się na konflikcie asasynów vs templariuszy (o tym te gry są, historia to tło)
4) szukaj elementów wspólnych serii (zwracaj uwagę na stroje, jak ewoluuje ukryte ostrze, jak doktryny i zakony się zmieniają)
wtedy się nie zawiedziesz, jeżeli chcesz ograć by mieć z głowy, nie ma po co...
Pierwszy Assassyn był jak GTA IV czyli poczatek konsol poprzedniej generacji i byly to gry na ktore czlowiek naprawde robił „wow”. Widac bylo ten skok miedzy PS2, a ps3/x360
Bo w sumie jedynka to takie demo. Spodobało się, to robili dalej. Far cry 2 to też było takie demo,dla mnie słabe, ale sprzedało się, to teraz trzepią to non stop.
A co do AC.W sumie gameplayowo każda część jest po jakimś czasie nudna. Jedynka, i trylogia Ezio była nudna, trójka była już ciekawsza,bo doszły statki, Black Flag to samo. Teraz zabieram się za Unity potem za Syndycite, i spodziewam się raczej nudnej ,schematycznej rozrywki . W sumie od Origins dopiero trochę się to zmienia. No i nie wiem skąd zachwyty nad historią, która dzieje się w teraźniejszości .Przecież to głupota totalna.
Najciekawszym AC, w którego grałem (i jedynym którego ukończyłem) był Brotherhood. Od "jedynki", "dwójki", Revelations, "trójki", Rogue, Black Flag, Origins i Odyssey się odbiłem i statki nudy nie zmniejszały. Ot chyba nie jest to seria dla mnie.
A co do FC, to chyba pomyliłeś "dwójkę" z "trójką".
Pierwszą część Assassins Creed miała wady, ale i tak niesamowicie ją szanuję za to jak odważnym była krokiem ze strony Ubisoftu. Gra stawiała na głowie tradycyjną formułę ówczejszych sandboksów (dopiero druga odsłona miała tradycyjny system misji rodem z GTA), mechanika sterowania nie przypominała nic co istniało w tamtym czasie i w pewnym sensie gra stworzyła swój własny sub gatunek gier akcji (kopiowany potem m.in. przez Middle-Earth: Shadow of Mordor czy Ghost of Tsushima). Rzadko widuje się podobne rzeczy w branży. I ten krok zdecydowanie się opłacił bo zapoczątkował jedną z najbardziej dochodowych serii.
Mało osób wie że Assassins Creed w początkowych planach miał być jeszcze bardziej ascetyczny. Gra miała nie posiadać żadnej minimapy, a do orientacji w terenie miały służyć właśnie punkty widokowe. Ważna była obserwacja otoczenia, nasłuchiwanie odgłosów miasta, zdobywanie poszlak ułatwiających znalezienie celu. Twórcy inspirowali się bardzo mocno Shadow of the Collossus (kolosów miały zastąpić ukrywające się w miastach cele Altaira).
Osobiście nie jestem w stanie powrócić do pierwszych 4 Asasynów. Dwójka to ulepszona jedynka pod każdym względem, ale wciąż po powrocie robimy dokładnie to samo, nie ma innych ścieżek rozwoju postaci jak chociażby w RPG, dlatego dla mnie większość AC to gry na raz. Ba, przez to że nie ma tam różnych opcji wykonywania misji czy głupiego wyboru poziomu trudności nie ma tam po co wracać. Brotherhooda i Revelations do dzisiaj nie ograłem więcej niż 5h, bo te gry to kalki AC2 z jedną dużą zmianą, przez co mnie po prostu wynudziły i nawet historia mnie nie zaciekawiła na tyle, bym się chciał z grą męczyć.
grałem w 1 na 360 jakoś nie długo po premierze i łącznie spędziłem z tym tytułem około 15 minut, były wtedy dostępne o wiele lepsze gry. 2 była o wiele lepsza, 3 jeszcze lepsza chociaż nie robiła już takiego wrażenia jak 2
Pewnie że jest nudne, powtarzalne i irytujące. Było takie w momencie premiery, ale 1: nie było porównania bo nie było kolejnych części które usprawniały formułę, 2: to było nowe IP, nowy silnik i mało kto zwracał na to uwagę. Gra wciągała klimatem i historią więc łykało się całość i robił "oh wow". Teraz to już co innego ;p
"Asasyn" powinien skończyć się wraz z Desmondem, czyli trzecią częścią.
Nie zgodzę, Black Flag był świetny (chociaż mało w nim było asasynowania), Origins chociażby też.
Mi się jedynka jak na swój czas podobała, gameplay ogolnie byl spoko, tylko misje strasznie powtarzalne.
No i sam klimat i fabuła wtedy tez na wielki plus
AC II tez mialo dobra historie i poprawiony gameplay, wtedy uwielbialem tą gre
Brotherhood niestety mial juz gorsza historie niz dwójka, był wlasciwie jak dodatek, najbardziej podobalo mi sie chyba zakoczenie
Niestety ogolnie to bez szału juz bylo, podobnie Revelations tez mnie nieco nudziło
3 czesc i 4 calkiem ok, szczegolnie 4 ale tutaj dobijalo mnie to plywanie statkiem i czuc bylo coraz mniej assassyna w assassynie
Dalsze czesci.. Coz lepiej spuscic zaslone milczenia
Mi Asasyny generalnie nigdy nie podeszły. Ukończyłem jedynkę, dwójkę i część Unity. Na tym się skończyło. Nudne. Na prawdę nudne.
chłopie... całą swoją recenzję możesz sobie wsadzić w dup... jaki sens jest recenzowania gry sprzed 11 lat w porównaniu do obecnych? Przecież to inna grafika, inne rozwiązania mechaniki, fabuły, dialogów, walki... Odpalam dziś Diablo II i... o masarka, ale ta gra w 2001 roku robiła furorę. Odpal pierwszego wiedźmina to... wywalisz go do śmieci. Jednak parę lat temu to było coś a o takich grach świadczy to, że nadal są ich kontynuacje. Pomysł na retro recenzję ok, ale nie podoba mi się bo: obecnie są otwarte światy i zbieranie punkcików a wtedy tego nie było"... człowieku masz 12 lat? Zresztą oceny Twojej "recenzji" powinny dać ci do zrozumienia, że temat jest tak bez sensu i robiony chyba tylko dla kontrowersji i komentarzy.
Dlaczego powstał ten artykuł wyjaśnione zostało już na samym jego początku -> staram się przedstawić spojrzenie na nie z perspektywy innej, niż ma większość z Was (czyli starych wyjadaczy). Przy okazji przemycam odrobinę nostalgii, a „nowemu pokoleniu graczy” przynoszę odpowiedź na pytanie, które sam sobie często lubię zadawać: czy za tego typu klasykę w ogóle warto się jeszcze zabierać?
Jak widać tekst swoje zadanie po części spełnia, bo kolega w komentarzu wyżej zainteresował się tematem i pytał o to, w jakiej kolejności warto Asasyny przechodzić, bo wcześniej nie miał z nimi styczności (podobnie zresztą jak ja).
Cel jest głównie taki, aby nowe pokolenie graczy np. wiedziało, czy warto takim klasykom poświęcać uwagę ;) Nie wiem, czy jesteś świadom, że nie każdy miał okazję w nie zagrać, bo w czasach ich premiery niektórzy uczyli się dopiero mówić! :o Ale to wcale nie oznacza, że teraz nie mogą sprawdzić, jak prezentują się te produkcje, do czego ja tymi tekstami staram się ich zachęcić.
Zabierasz się za to od dup... strony. Zamiast pokazać w czym ta gra była dobra, czym np. wyróżniła się w momencie premiery, jaką wtedy miała konkurencję itp. To przedstawiasz grę na zasadzie... noo ta stara nokia to taki badziejew, przecież nie ma nawet kolorowego wyświetlacza a teraz są... Przypomnę tylko ten twój niech będzie felieton 10-latka - Assassin''s 1 liczba wyróżnień i nominacji oraz średnia ocena gry. Czyli twoje gry Diablo II, Gothic II Noc Kruka czy Fallout New Vegas, które masz w profilu to też nuda? Gothic - sterowanie, Fallout grafika, Diablo - wszystko na raz. Rozumiesz teraz bezsens takich porównań i to, że na większość z nich nie można nawet patrzeć? Proponuje zobaczyć ilość lików pod twoim "felietonem"...
Dobrze #Nie lubię Recenzentów
Pamiętam jak w 2007 oglądałem z opadniętą szczęką trailery pierwszego Asasyna na moim PS3.
Robił wtedy ogromne wrażenie.
Mogłem w niego jednak zagrać dopiero na początku 2008.
Odbiór był generalnie pozytywny, ale dzielił się na 2 grupy - tych, którzy kompletnie się zakochali w Asasynie (w tym ja) i tych, którzy doceniali go, ale karcili za (bardzo) powtarzalny gameplay i widzieli jego wady. Z tego co pamiętam, w CD-Action dostał (tylko) 8.
Stałem się wręcz kompletnie zakręcony na punkcie Asasynów, jeżeli mnie pamięć nie zawodzi to wręcz rozważałem zakup / zlecenie uszycia stroju Altaira, żeby w nim chodzić po mieście. xD
Przed premierą dwójki wiedziałem o niej dosłownie każdy szczegół, a nawet specjalnie zdecydowałem się na wycieczkę do Włoch, żeby zwiedzić lokacje z gry (Florencja, Wenecja).
Kupiłem na premierę w listopadzie 2009 edycję kolekcjonerską White Edition (była tam figurka Ezio z tego co kojarzę).
Gra była sequelem doskonałym pod każdym względem. Taka była powszechna opinia wśród recenzentów i graczy. Dzisiaj chyba AC2 jest przedstawiany jako klasyczny przykład doskonałego sequela, który buduje na tym co było świetne w prequelu i rozbudowuje go o dodatkowe elementy.
W zeszłym miesiącu, po ponad 10 latach od przejścia AC2 (w 100%), przeszedłem go drugi raz (też w 100%...).
Niestety, czas nie był zbyt łaskawy dla tej gry. Przy premierze w zasadzie nie było do czego się przyczepić, teraz wiele rzeczy jest już bardzo archaicznych. Mimo to wciąż warto zagrać dla świetnej fabuły (Ezio to chyba jeden z najfajniejszych bohaterów w historii gier!!!).
Podobnie jak autor jest zachwycony po przejściu z AC1 do AC2, ja jestem zachwycony po przejściu z AC2 do AC2B. Moja fascynacja Asasynami umarła śmiercią naturalną po drugiej części więc teraz ogrywam AC2B pierwszy raz. Muszę przyznać, że pomimo tylko roku, zrobili duży postęp i gra wydaje się dużo bardziej aktualna. Po kilku godzinach gry, zauważalny jest wyraźnie szybszy gameplay, znacznie lepsza mimika twarzy postaci i wiele innych.
Dla mnie, żenujące jest to co tutaj się dzieje, cholera JAK osoba redagująca artykuły w największym serwisie w PL, mogła NIE GRAĆ w kamienie milowe (nie mówię, że to mesjasz gamingu) w swojej branży, to wręcz WSTYD...
To nie fajny artykuł, a jawne przyznanie się, że jestem jakimś typem z pierwszej łapanki co robotę tu dostał, SŁABE!!
Zdajesz sobie sprawę, że nie każdy miał okazję grać w te "kamienie milowe", bo np. w dniu ich premiery był po prostu jeszcze dzieciakiem? :D Dla twojej informacji - ja wtedy miałem zaledwie 10 lat :o Czy to z miejsca wyklucza mnie z pracy w tej branży? Bo skoro tak, to wychodziłoby na to, że za kilka pokoleń nikt by już w niej nie pracował, bo nadrobienie wszystkich klasyków i jednoczesne nadążanie za tym co "na czasie" byłoby wręcz niemożliwe ;)
Ja staram się teraz sprawdzić przynajmniej część starszych hitów i przy okazji zachęcić nowe pokolenie graczy do robienia tego samego.
Czy to z miejsca wyklucza mnie z pracy w tej branży?
Tak, aby pracować w tej branży powinieneś być starym zgredem który to przez ostatnie 50 lat grał we wszystko na premierę :)
Kompletnie się nie zgadzam z takim podejściem, które usprawiedliwia dyletanctwo młodym wiekiem. Podam 2 proste przykłady z różnych branż. Pierwszy to komentatorzy ligi włoskiej Święcicki i Kapica - młode chłopaki, a ich wiedza na temat całej ligi, na temat historii jest porażająca - widać, że spędzili tysiące godzin na analizowaniu starych (i nie starych jak dla Ciebie 2006 rok) spotkań piłkarzy, statystyk z lat 50,60,80 i fajnie to przemycają w czasie mecz, gdzie do każdego zagrania, reakcji trybun potrafią zrobić odniesienie co wraz z nowoczesnym podejściem do komentowania robi dobry efekt. Drugi przykład to było kiedyś takie czasopismo Film. I tam żeby dostać pracę miałeś musiałeś przed rozmową kwalifikacyjną zdać totalnie szczegółowy test z kinematografii i potem jeszcze na rozmowie dalej byłeś z tego przepytywany właśnie z szacunku do historii i dzięki temu trafniej można było zrecenzować film.
A tutaj? jeszcze piszesz, że "przecież nie miałem szans zagać byłem mały, bla bla bla" dyletanckie tłumaczenie.
Jakoś w innych branżach się da (mógłbym podać jeszcze przykłady z branży muzycznej - bardzo wysokie standardy miał kiedyś Rolling Stones).
Naprawdę żenujące tłumaczenie i jeszcze, że przecież za 10 lat to się nie da nadrobić.
A potem przychodzi ktoś kto nie wie, że się nie da i to po prostu robi.
zresztą o czym my w ogóle rozmawiamy jeśli jest między nami 5 lat różnicy tylko. Mam dziewczynę w Twoim wieku i ona mi pokazuje gry, które ominąłem na psx i ps2, a Ty opowiadasz o tym, że nie grałeś nigdy w ac1/diablo2 itp
O Jezu, jak ja uwielbiam te komentarze growych znawców...
Serio, nie chcę psuć waszej wizji świata, ale nasze ukochane giereczki to nie to samo, co literatura czy kinematografia. Żeby sensownie i profesjonalnie wypowiadać się na temat książek czy filmów trzeba przeczytać/obejrzeć ich tysiące, zapoznać się z masą literatury na ich temat, a może nawet skończyć jakąś filologię albo filmoznawstwo.
Natomiast w przypadku giereczek - nie. A wiecie dlaczego?
Bo literatura i filmy (możemy tu też podpiąć np. szeroko pojętą sztukę) wytworzyły dzieła, które wymagają odpowiedniego podejścia, doświadczenia i wiedzy. Aby zrozumieć Dostojewskiego czy Bergmana (albo o co chodzi z tym obrazem przedstawiającym czarny kwadrat na białym tle) należy włożyć w to trochę wysiłku, a żeby zostać specjalistą w tych dziedzinach - nawet wiele wysiłku.
Giereczki, natomiast, takich dzieł nie wytworzyły. Są na poziomie kina/literatury popularnej, no a umówmy się - żeby się z sensem wypowiadać na temat Avengers czy 5 tomu 3 podcyklu sagi o elfach, smokach i krasnoludach "raczej" nie trzeba kończyć specjalistycznych studiów i mieć w małym palcu wiedzy o niemieckim ekspresjonizmie czy francuskiej literaturze renesansowej. Wystarczy umiejętność tworzenia zdań i trochę oleju w głowie.
I dlatego można się profesjonalnie wypowiadać o grach jednocześnie nie grając w takie czy inne "kamienie milowe". Nie dajmy się zwariować, gry to nadal tylko/aż hobby, a nie specjalistyczna dziedzina wiedzy.
Ale wiesz, że on nie pisze hobbistycznie tylko dostaje za to pieniądze? Czym innym jest prowadzenie serwisu dotyczącego gier, a co innego fp na fejsie gdzie sobie piszesz co ślina na język przyniesie. Chyba wymaga się profesjonalizmu od ekipy, szczególnie że można wykupić abonament premium. Zresztą można porównać teksty ukazujące się na przykład w Pixelu i zestawić je z tymi tutaj. Jedno medium, a zupełnie inaczej można je przedstawiać zahaczając o obszary sztuki, teatru czy filmu.
Zresztą wszystko można tak spłycić - Dostojewski napisał Gracza na szybko, bo miał długi za kasyno i chyba część książki (ale mogłem pomylić tytuły) kończyła jego partnerka, a ludzie uważają to za klasykę literatury.
I nie wymagam wcale głębokich nawiązań do historii, sztuki od gry, tak samo jak nie wymagam od piłki nożnej, ale dobrze jest posłuchać ciekawostek, zestawień podobnych tytułów itp co też może być interesujące. A tutaj co otrzymuję? Wiem żeby unikać takich tekstów na drugi raz. Chociaż uważam, że jak masz się za miłośnika na przykład filmów to chociaż to top 30 z różnych zestawień zobacz.
Ale jeśli ktoś chce
Zresztą, moim zdaniem ten tekst to profesjonalny tekst o pierwszym spotkaniu z Assassin's Creed. No bo właściwie na czym miałby polegać jego nieprofesjonalizm? Wg ciebie chyba głównie na tym, że
I szczerze? Jeśli miałbym wybierać, to nieporównywalnie bardziej wolę tekst o tym jak współczesny gracz podchodzi po raz pierwszy do klasyków i jakie ma w związku z tym spostrzeżenia niż tysięczny tekst o popierdółkach typu "ciekawostki o tym i o tym, o których nie wiedziałeś" albo "jeśli lubisz grać w grę X, to pokochasz grę Y". Takie informacje znajdziesz w setkach miejsc w Internecie, więc nie wiem co dobrego mogłyby one wprowadzić do tego artykułu.
To prawda Assassin's Creed jedynka po dłuższym spędzeniu czasu z grą jest nudna bo robi się cały czas to samo.
Można powiedzieć, że jedynka to podwaliny, a trylogia o Ezio to wyżyny Assassina. Genialna dwójka, która jest do dzisiaj przez wielu uważana za najlepszą część, Brotherhood świetnie rozwija motywy z dwójki oraz kończy jej historię, no i Revelations z doskonałą fabułą i tak samo doskonałym zakończeniem historii jednej z najlepszych postaci w świecie gier video.
Wracam do tych części często i nigdy mi się nie znudzą.
Szkoda, że obecnie Ubisoft poszedł w zupełnie innym kierunku (jak największy świat, pierdyliard nudnych aktywności pobocznych, mniejsze skupienie na fabule, postacie bez charyzmy) Ale po wynikach sprzedaży widać, że im się to opłaciło.
Miałem szczęście, że zakupiłem część pierwszą równocześnie z drugą. Inaczej moja przygoda skończyłaby się na powtarzalnej jedynce i nie odkryłbym cudowności trylogii Ezio
Jedynka rzeczywiście nudnawa ale i tak najgorzej wspominam w niej wątki tego niedojdy Desmonda... zawsze uważałem że seria byłaby lepsza bez współczesnego wątku a Desmond działał na mnie jak kryptonit na supermana :-/
W dwójce wynudziły mnie wieże odsłaniające mapę. Nie wiem co za mózg wymyślił aż 74 punkty widokowe. Widać, że w Brotherhood już znacznielepiej to wymyślili - jest ich 3 razy mniej, ale trudniej się na nie wspiąć.
Na przestrzeni ostatnich lat grałem w 6 odsłon Assasyna - jedynkę, Brotherhooda, trójkę, Black Flaga, Unity i Oddysey I tylko ta ostatnia odsłona spodobała mi się na tyle, aby ją przejść i spędzić w niej łącznie jakieś 70 godzin. Poprzednie gry wydawały mi się strasznie bezpłciowe oraz najzwyczajniej w świecie nie podobał mi się ich gameplay. Dopiero pójście w pełnego actiona erpega mnie w całości przekonało i nie mogę się doczekać kolejnej części.
Ależ ja nienawidzę czasem pływać statkiem na morzu w AC Rogue
Pierwsza część nudna, a te dwie najnowsze? To jakieś kpiny z tym grindowaniem i zatrzęsieniem zapychaczowych misji żeby tylko jakiś kretyński level wbić
Pamiętam jak dzisiaj początek serii i wszystkie moje wspomnienia i emocje wtedy mną kierujące. Pierwsza część miała swoją premierę w 2007 roku. Ważne jest to, że było to dwa lata po premierze Prince of Persia Dwa Trony i wszyscy mówili o zmianie serii w tej kategorii rozgrywki (rok po premierze pierwszego Asasyna wyszło coś na styl rebootu serii PoP, który zgarnął niezbyt dobre recenzje co było, jak się później okazało, przedostatnim gwoździem do trumny, a twórcy mogli żyć już tylko serią AC). 2007 rok - zapewne większość czytelników była wtedy w bardzo młodym wieku, tak jak i ja, ale pamiętam moją wizytę w empiku i pierwszy kontakt z pudełkiem Assassin's Creed 1. Widząc screeny z gry, nie byłem w stanie uwierzyć, że gra komputerowa może tak wyglądać. Były obłędne. Na moje szczęście rok później pojawiła się w domu nowa, mocniejsza platforma PC (premiera GTA IV znacznie się do tego przyczyniła), a ja mogłem ograć Assassin's Creed po raz pierwszy. Dzisiaj mówimy, że gra jest nudna, powtarzalna i brakuje w niej elementów RPG. Wtedy, przynajmniej moje spojrzenie na grę było zupełnie inne. Owszem, powtarzalność odczuwałem nawet wtedy w 2008 roku i potrzebowałem przerw pomiędzy sesjami przy AC1, ale wszystkie aspekty powalały. Po serii Księcia Persji, świat realny, prawdziwy, bez magii jak się początkowo wydawało, stawiający wtedy moich ukochanych templariuszy w roli anty bohaterów, pochłonął mnie bez końca. Zdobywanie kolejnych punktów widokowych nie było westchnięciem na kolejne nudne i powtarzalne mechaniki. Było to tak nowe i świeże, że cieszyło z każdym kolejnym jeszcze bardziej. Warto również wspomnieć o samym wspinaniu się po ścianach. Dzisiaj jest to standard wielu gier TPP i FPP, ale wtedy to rowniez byl kamień milowy. Parkour Księcia Persji dotyczył zamknietych aren i był mocno liniowy. AC umożliwił akrobatykę w otwartym świecie, co później podłapało wiele gier innych studiów. Owszem, nawet wtedy pomimo otwartego świata, co wtedy również było czymś nowym, pomimo prześlicznej grafiki i moim zdaniem bardzo dobrego zakończenia, gra traciła najbardziej na powtarzalnych misjach. Mimo to, był to wystarczający bodziec by serie polubić i się nią zainteresować.
A zainteresowanie było ogromne i kiedy w czasopiśmie CD-Action natknąłem się na zapowiedź części drugiej, z wypiekami czytałem o wszystkich zmianach i nowościach. Powiedziałem sobie wtedy że jeżeli to zrobią, to będzie jedna z najlepszych gier w jakie grałem w życiu. Ubisoft wywiązał się z obietnic i stworzył to co obiecał. AC2 było idealną ewolucją części pierwszej jaką mogłem sobie wymarzyć. Lepszy rozwój bohatera, lepsze aktywności poboczne, świetny bohater, wątek główny opowiadający już normalną historię, lepiej rozwinięty wątek nowoczesny i wątek pierwszej cywilizacji... grafika również na świetnym poziomie, bardzo dobra muzyka i piękny, wręcz cudowny setting. Do dzisiaj siedzą mi w głowie takie momenty z gry jak pierwszy lot lotnią Leonardo, przejażdżka czołgiem, oficjalne przyjęcie do bractwa, piękna Wenecja, śliczna, słoneczna Florencja i bardzo dobrze postawiona w roli bazy willa wujka Mario.
Po części drugiej wyszło Bractwo, które dla mnie było już pierwszym zjazdem. Rozpisalen się, więc spróbuję zakończyć tym akapitem. Od Bractwa seria była już mocno powtarzalna. Nie wprowadziła nic przełomowego i nowego. O ile jeszcze przy Brotherhood bawiłem się nieźle, bo była to dopiero druga taka sama część, a ja chciałem wtedy więcej tego samego, to szczerze mówiąc, nie zapamiętałem z tej części wiele szczególnych wydarzeń poza początkiem i końcem gry. Revelations było kolejną kalką, do tego jak dla mnie z niezbyt ciekawym settingiem, przez co nawet nie zagrałem na premierę tylko prawie rok później. Wreszcie wyszedł AC3, który w moim wypadku był gwoździem do trumny. O ile setting wydawał się być ciekawszy od poprzedniego, o tyle znowu ta sama powtarzalność, a do tego nudny i słaby bohater dobił we mnie zapał do przechodzenia tej części i tak rozstałem się z serią po prawie 5 latach.... aż do teraz, bo z niewiadomych przyczyn dostałem jakiś impuls, który skłonił mnie do pobrania trzeciej części i spróbowania jeszcze raz. Nie grałem w gry z serii od ponad 7 lat, więc nie było mowy o jakimkolwiek znudzeniu i teraz AC3 cieszy i bawi całkiem nieźle. Oczywiście nie są to ohy i ahy nad grą, ale gra się całkiem sensownie i przyjemnie. Oceniając tą część dzisiaj, powiedziałbym że misje i tak nie porywają różnorodnością pomimo próby ubrania tego w fabułę, punkty widokowe nudzą, ponieważ nawet nie wiemy do końca na co wchodzimy i większość wygląda tak samo, ekwipunek Connora z tych prawie najlepszych można kupić na początku gry. Ponadto liczne bugi i niedopracowania pomimo tyłu lat po premierze. Jednak gram i chyba spróbuję to pociągnąć dalej przez Black Flag i Rouge. Najbardziej zależy mi by podejść do Unity, ale nie zrobię tego jeśli nie zagram po kolei. Wolę poczekać kolejne 7 lat.
Wychodzi na to że seria AC w mojej opinii straciła swój geniusz zanim na dobre go rozkręciła. Ubisoft stworzył markę którą zaraził powtarzalnością na lata, przy Origins (Z tego co mówią opinie i recenzje) zmieniając tylko archetyp powtarzalnego schematu. Przy Brotherhood nikt nie wiedział że kiedyś to samo spotka serię Far Cry i w ogóle gry komouterowe od gigantów stracą tą iskrę i chęć zaskoczenia klienta. Wydaje mi się że Assassin's Creed jako seria już nas nie zaskoczy. Będzie powtarzalną kalką kolejnych części, zmieniając tylko szablony co kilka lat. Klienci na taką masową produkcję i tak zawsze się znajdą, mimo że z serią ma to nie wiele wspólnego. To ciekawe, że w 2007 roku twórcy jeszcze nie bali się zarżnąć marki Księcia i stworzyć nowej, a teraz w 2020, nikt nie wyobraża sobie odcięcia od loga, które przynosi takie zyski.
Czołg był w Brotherhood. Ale faktycznie masz rację, ta część nie poraża już tak innowacyjnością jak ACII
A wiesz czemu ubi zrezygnowało z księcia? Nie dlatego, że to odważna decyzja tylko dlatego, że marka POP ograniczała grę tylko do jednego settingu. Poza tym też pop miała mniejszy potencjał fabularny.
Wychodziły też popy po premierze asasynów jako liniowe gry akcji ale gracze woleli sanboksy.
Swoją drogą to inne gry są jeszcze bardziej powtarzalne od asasynów ale nikomu to nie przeszkadza. W asasynach czy far cry jest bardzo dużo mechanik a najwięcej takich rzeczy mówią ludzie, którzy w te gry nie grali.
Być może moja pamięć tak połączyła część drugą i bractwo ze sobą, że wszystko co dobre przypisuje właśnie dwójce.
Co do nowość w kolejnych częściach, to jest już inna sprawa... W Brotherhood dodali kuszę, w Revelations hak. Trójka troszkę pokombinowała z tymi drzewami, polowaniami... Być może faktycznie nie było tego mało, ale mimo wszystko koncepcja z czasem znudziła.
Moja przygoda z tą serią rozpoczęła się dopiero w technikum, gdzieś między 2011-2012 rokiem. Wcześniej w ogóle nie słyszałem o tej serii, nawet nie wiem jak udało mi się ominąć wszelakie informacje i filmy na YouTube, dopóki kolega nie pożyczył mi jedynki, jeszcze wtedy nie trzeba było jej przypisywać do konta. Przyznam się szczerze, że jedynka bardzo mi się spodobała, mimo nużącego i powtarzalnego gameplay'u, ale historia i bohater, który według mnie jest jedną z najlepszych postaci w serii, na tyle mnie zaciekawiły, że pochłonąłem dosyć szybko całą część.
W dwójkę zagrałem dopiero w okolicach 2014 roku, wtedy pochłonąłem ją razem z dwoma dodatkami, Brotherhood oraz Revelations, i spodobały mi się nawet bardziej. Ezio szybko stał się jednym z moich ulubionych bohaterów w grach, aż chciałem zrobić ją na 100%, wtedy bez osiągnięć, ale zbieranie piór było dla mnie zbyt męczące bym się za to zabrał. Mimo wszystko uważam dwójkę za najlepszą część serii, a dodatki ładnie ją uzupełniają.
W 2015 udało mi się dorwać trzecią część i Black Flag. Podchodząc do trzeciej części byłem prawie pewny, że dostanę coś niesamowitego jak w przypadku drugiej części, może nie w kwestii takiego przeskoku jak w przypadku pierwszej części, ale naprawdę miodną rozgrywkę. Niestety zawiodłem się bardzo, bardzo wynudziła mnie ta część, a bohater skutecznie mnie odrzucił od siebie. Jednak ukończyłem tę grę raz i więcej nie miałem ochoty do niej wracać. Zrobiłem sobie pewną przerwę zanim podszedłem do Black Flag, ale ostatecznie w tym samym roku się za nią zabrałem. Niestety była tylko odrobinę lepsza od trzeciej części, więc również się wynudziłem okropnie. W przypadku tej części byłem o włos od porzucenia tej gry. Stąd też dziwi mnie jak niektórzy określają trzecią część oraz Black Flag za najlepsze w serii, ale wiadomo, gusta. Po Black Flag porzuciłem tę serię, nie chciałem do niej wracać patrząc w jakim kierunku idzie, a umocniły mnie w tym liczne błędy Unity, które widziałem na YouTube.
Do serii wróciłem dopiero w Origins, na krótko przed premierą Odyssey. I przyznam się bez bicia, że grało mi się naprawdę przyjemnie, nawet lepiej niż w poprzednie części. To pierwsza gra w której zrobiłem 100%, zarówno w podstawce, jak i dodatkach. Historia mi się podobała, chociaż była dosyć prosta i gdzieś z boku, a z bohaterem szybko się zaprzyjaźniłem. W Odyssey zagrałem krótko po premierze i spodobała mi się jeszcze bardziej, po części z powodu umiejscowienia w antycznej Grecji i pomieszania jej z mitologią, co po prostu uwielbiam. Bawiłem się świetnie, zrobiłem podstawkę na 100% i czekałem na wyjście dodatków. Każdy również ukończyłem na 100%, chociaż drugie DLC Los Atlantydy był już trochę dla mnie nużący. Z tego też powodu czekam na Vallhallę i liczę, że będę bawił się równie dobrze, a jako, że jest o wikingach, to w to prawie nie wątpię. Osobiście uważam, że przejście serii w action rpg było naprawdę dobrym pomysłem i dopiero teraz seria może rozwinąć skrzydła, skoro twórcy nie chcieli jej zakończyć po trzeciej części.
Zostało mi do ukończenia jeszcze Unity, Syndicate, Liberations, Rogue, Chronicles oraz różne DLC do poprzednich części. Szczerze pisząc, to jakoś nie chce mi się do nich wracać. Zdecydowanie lepiej bawię się w nowych odsłonach i obawiam się, że podejście do tych starszych części może po raz kolejny uśmiercić dla mnie tę serię.
Nigdy nie interesowałem się serią Assasin Creed ale jak ja Włączyłem Assasin creed Revelations to mi się gra podoba szczególnie mi się podobał system walki i że można Zabijać cele na Różnie Sposoby
PS.Ja Lubię grać ofensywnie w Grach
Lubię grać ofensywnie w Grach
To polecam Superhot, kapitalna gra. Po ukończeniu są dostępne różne wariacje przejścia jej, np tylko z kataną.
Do asasyna odyseja dodawany jest ac3 remaster. Ponieważ nie miałem okazji ograć dlc z waszyngtonem postanowiłem to nadrobić. Po godzinie boleśnie się odbiłem od starej mechaniki nijak nie przypominającej choćby w ułamku procenta rozwiązań zastosowanych w najnowszej odsłonie AC. Po prostu stare ac jest toporne i nie sprawiało mi przyjemności obcowanie z tym tytułem.
Tak... jedynka jest nudna.
2 jest nudna... i każda kolejna jest nudna... aż w końcu po przejściu 8 części (łącznie ~400 godzin) i kilku, których nie chciało Ci się nawet zaczynać zadajesz sobie jedno naprawdę ważne pytanie: "Po co ja w ogóle w to grałem?"
Mysle ze za starymi mechaniki mozemy ostatecznie sie pozegnac, poniewaz nie beda robic 2 podobnych gier (PoP).
Grałem we wszystkie części serii wydane na PC, poza AC Chronicles: Russia, w kolejności wydawniczej, mniej więcej wtedy jak wychodziły. Teraz próbowałem wrócić do niektórych części i ostatnio chciałem przypomnieć sobie fabułę Revelations, ale niestety sterowanie i gameplay za bardzo się dla mnie zestarzały i ciężko mi było grać, więc odinstalowałem. Właśnie pobiera się ACIII: Remastered, ciekawe jak będzie w tym przypadku.