Przez dzisiatki lat trwala odwieczna bitwa, spiski, filmy, seriale, ksiazki, zdjecia, teorie spiskowe. Odwieczna zabawa w kotka i myszke i zatajanie faktow.
A co by sie stalo gdyby rzady jutro powiedzialy, tak ufo istnieje tutaj sa zdjecia, materialy, przylatuja do nas co pare lat, paru porwia zrobia analna i to tyle tajemnicy.
Swiat by zwariowal, zaplonely by ulice. Czy kazdy by mial to w dupie bo inne problemy ma na glowie.
Oglądałem teraz nietypowy film na Netflixie - Jestem matką. Odpowie na Twoje pytanie.
Zacząłbym się pewnie tym bardziej interesować i zgłębił bym wszelkie znane nam o tym informacje i w sumie tyle, zapomniał bym o tym i zajął się czymś innym :)
Koronawirus pokazal, ze zaskakujaco dobrze sie dostosowujemy do trudnych sytuacji. Jakby ktos mi rok temu powiedzial, ze bedzie taka epidemia to pewnie bylbym przerazony, a tu epidemia jest i coz, zyje sie dalej.
Ja czasami patrze w gwiazdy i zastanawiam sie nad ogromem wszechswiata. Ze gdziesz tam sa biliardy innych galaktyk, miliony innych istnien, obce unwersa gdzie pojecie czasu i materi plynie inaczej.
A potem dociera do mnie ze jutro mam na 4:00 do roboty w kotlowni piec rozpalic i salcesonu do lodowki zapomnialem wlozyc.
Mam nadzieje ze zrozumiecie moral synki.
Nie ponieważ Kaczak i Pis dalej by rządzili w PL
UFO nie tyle istnieje, co zostało nagrane, potwierdzone przez Pentagon, a te same filmiki co kilka miesięcy robią kolejny objazd po światowych serwisach:
Zmiany w moim życiu: żadne.
Za to, gdyby, może, jakieś pozaziemskie inteligentne formy życia wpadły się zapoznać, to by coś ruszyło ;)
Gdyby ponad wszelką wątpliwość potwierdzono istnienie pozaziemskiej inteligencji zdolnej do podróży międzyplanetarnych, byłbym odrobinę szczęśliwszy.
To by oznaczało, że tacy kretyni jak mieszkańcy Sol-3 mają szansę zmądrzeć i dokonać tego samego, bo jest to wykonalne.
W bonusie bardzo bym chciał usłyszeć, co na ten temat powiedzieli by polscy biskupi.
UFO istnieje jako niezidentyfikowane obiekty latające, ale rozumiem, że masz na myśli kosmitów. Prawdopodobnie też istnieją, prawie na pewno istnienie życia na Ziemi nie jest anomalią w skali całego Wszechświata. Sęk w tym, że możemy nigdy, jako gatunek, nie opuścić własnego, ciasnego, peryferyjnego Układu Słonecznego, bardzo możliwe, że nigdy nie opuścimy peryferyjnej Drogi Mlecznej, bardzo możliwe, że nie dane nam będzie nawiązanie kontaktu z inną cywilizacją ze względu na odległości, ograniczenia technologiczne i na przykład niemożność osiągnięcia porozumienia.
Gdyby, hipotetycznie, inna cywilizacja w XXI wieku nawiązała z nami kontakt albo pozwoliła odkryć swoje istnienie, to miałoby to jakieś przełożenie na kwestie społeczne, polityczne, kulturowe, ale raczej nie w wymiarze rewolucji. Chyba, że owa cywilizacja wprost zaczęłaby ingerować w nasze życie np. udostępniając nam technologie, o których się filozofom nie śniło.
Moim zdaniem prędzej sami zamienimy się w kosmitów. Chińczycy nie czują ograniczeń w temacie inżynierii genetycznej. Mogą modyfikować ludzki genom, tworząc jednostki przypominające mutantów o wyjątkowych zdolnościach znanych z komiksów dla dzieci o superbohaterach ;) Na przykład programując ludzi dwudysznych (z płucoskrzelami), wyspecjalizowanych do życia w ekstremalnie wysokich albo ekstremalnie niskich temperaturach albo w znacznym stopniu odpornych na promieniowanie kosmiczne, a więc przystosowanych do bardzo długich podróży kosmicznych.
Sądząc po burdelu w ludzkiej mentalności jaką powoduje średnio groźny wirus to myślę że między odkryciem życia pozaziemskiego, a kontakt z nim sami byśmy z paranoi się wykończyli.
Patrząc na ogólną dezinformację w świecie, gdzie paradoksalnie kontakt nigdy nie był tak prosty można łatwo stwierdzić, że byłoby ciekawe.
I tytuły filmików od celebrytów "seks z kosmitą - czy to bezpieczne?" :D
Pewnie szybko byś mi się przystawali ale i znaleźli by się tacy co by ich chcieli wykurzyć i żeby wracali do siebie.
Jakoś mi się nie chce wierzyć żeby UFO nie istniało. Wszechświat jest nieskończony i przy tylu ilościach galaktyk i jeszcze większej ilości planet coś tam musi być.
Samo istnienie nic by nie zmieniło, ale ich odwiedziny i zamieszkanie na stałe na pewno. Czy to coś strasznego? No jak ma ktoś siano w głowie i ma już problem z ludźmi z innych państw to na pewno, ale jak by sobie po prostu żyli to kij z tym. Nie ma tu nic do dodawania.
Wydaję mi się że we wszechświecie jest gdzieś inne życie. Wszechświat jest za duży by sądzić że żyjemy w nim tyłko my ludzie i zwierzęta na planecie ziemia.
Pytanie tylko na jak nastawionych do nas obcych byśmy trafili.
Czy zaczęliby nas atakować z jakichś powodów czy może to my byśmy pierwsi otworzyli ogień (ze strachu?) i by zaczęła się wojna do której wcale nie musiało by dojść.
Są dwie teorie.
Pierwsza głosi, że wysoko zaawansowana rasa, zdolna do podróży międzygwiezdnych, musi być nastawiona pokojowo, bo taki poziom technologii w przypadku istot konfliktowych doprowadzi do autodestrukcji. W myśl Einsteina. "Nie wiem, jaka broń zostanie użyta w III wojnie światowej, ale w IV ludzie będą uzbrojeni w pałki i kamienie".
Druga głosi, że każdy kontakt wyżej zaawansowanej cywilizacji z niższą doprowadzi do podboju tej drugiej. Vide kolonializm.
IMO więcej sensu ma ta pierwsza, bo ta druga zakłada, że każda inteligencja ma potrzebę podboju oraz korzyść z podboju innego świata.
Przecież istnieje. W Archiwum X było.
Nie w Archiwum X, tylko w komiksach Polcha "Bogowie z kosmosu". Mulder może Ais buty pastować :-)
Problem w tego typu rozważaniach jest taki, że patrzymy z perspektywy tylko naszej cywilizacji, filozofii i socjologii. Nie potrafimy nawet dobrze zrozumieć sposobu myślenia człowieka z drugiej półkuli, nie mówiąc już o jakichś plemionach z dżungli, a co dopiero próbować przewidywać zachowanie kosmitów. Jest tak wiele zmiennych, że każda taka rozkmina to czyste sci-fi nawet jeżeli próbujemy to jakoś racjonalizować.
Zgadzam się. O ile szansa napotkania w kosmicznej pustce innej cywilizacji nie jest zbyt duża, ze względu na zbyt duże odległości, o tyle szansa spotkania cywilizacji, z którą znaleźlibyśmy jakikolwiek wspólny język musiałaby być znikoma.
Można z pewnością przyjąć, że obcy nawet jeżeli różnili by się od nas diametralnie czyli nie byliby szarakami albo jaszczurami tylko np.: opieraliby się nawet nie na pewnych pierwiastkach jak węgiel, wodór i pare innych tak jak (chyba) wszystkie żywe organizmu na ziemi i wyglądaliby by w sposób dla nas niewyobrażalny to posiadaliby inteligencję i mieliby jakiś rodzaj mowy co jest niezbędne do budowy cywilizacji. Opierając się na tych założeniach myślę, że moglibyśmy nawiązać kontakt ponieważ sama idea rozmowy byłaby im znana tak jak jesteśmy w stanie porozumiewać się z człowiekiem z dżungli na migi lub z delfinem na sposoby niewerbalne ( a już niedługo może i 'werbalne' kiedy rozpracujemy ich sygnały dźwiękowe). Przykładem takiego zajścia są ciekawe filmy sci-fi Interstellar oraz Arrival, które polecam.
Ja bym to miał gdzieś bo co by to zmieniło w moim życiu codziennym? Dostałbym milion dolców, +100 do intelektu? Dodatkowo zanim by coś z tym ruszyło to i tak prawdopodobnie byłbym już z 2 metry pod ziemią.
Nasi księża prawdopodobnie próbowali by ich ochrzcić większość ludzi prawdopodobnie mieli to gdzieś bo mają swoje problemy na głowie a nie jakieś tak ufoki tylko nie wiadomo co na to Muzułmanie.