Witam serdecznie, stało się. Ja człowiek totalnie antyanime i jrpg wpadłem w FF7 remake jak śliwka w kompot i im dalej, tym bardziej się zachwycam. Gra jest rewelacyjna. Postanowiłem zrobić kolejny krok - Yakuza. Gra, która mnie od długiego czasu tak samo kręci i jara, co odstrasza.
Przedewszystkim nie jestem pewien gdzie zacząć. Lepszym wyborem jest kiwami czy 0? Pytanie wydaje się banalne, ale niejednokrotnie ogrywanie prequela w drugiej kolejności miało większy sens/sprawiało więcej frajdy/zaskakiwało bardziej niż podejście chronologiczne. Mam nadzieję, ze wiecie o co mi chodzi, bo ciężko mi to dobrze ubrać w słowa.
Druga kwestia to strach przed pstrokatą grafiką i japońską żenadą. Nie ukrywajmy że mają oni dość specyficzne podejście do humoru i w zasadzie... wszystkiego innego. Ja jestem ogromnym fanem szeroko pojętej gangsterki, czy ty w filmach, grach czy książkach. Człowiek z blizną to mój personalny nr1 jeśli chodzi o filmy w ogóle, zaraz za nim Ojciec Chrzestny. Jak się pewnie domyślacie, GTA to jedna z moich ulubionych gier. Wiem, że Yakuza jest totalnie inną produkcją i jestem tego w pełni świadom. Jednak martwię się czy poziom absurdu nie przekracza pewnej skali i zamiast dobrej gangsterskiej historii nie dostanę parodii.
Prosiłbym Was, fanów Yakuzy o wyczerpującą odpowiedź na moje pytania.
Yakuza 0 to najlepszy punkt wejścia - to nie tylko idealny punkt fabularnie, ale też jedna z najlepszych odsłon w całej serii. Kiwami jest nieco słabsze.
Co się tyczy dziwactw, jeśli przetrwałeś HoneyBee Inn w FF7 Remake, to Yakuza Ci nie straszna. To ten sam typ absurdu i humoru :) Plus większość dziwactw znajduje się w minigrach i aktywnościach pobocznych, więc jesteś w stanie samodzielnie decydować na ile chcesz je sobie dawkować - główny wątek przez większość czasu traktuje siebie śmiertelnie poważnie.
Generalnie jestem za tym, żeby ogrywać "w kolejności wydawania". Przypadek Kiwami jest jednak o tyle specyficzny, nie jest to zwykły, prosty remake gry. Jest bardziej rozbudowany pod kątem nawiązań do "Yakuzy Zero". Dlatego tu, wyjątkowo można zacząć własnie od zera. :)
Ja zaczynałem od Kiwami i dramatu nie było. ATSD to mam wrażenie, że w "Zerze" jest więcej japońskiej żenady. ;) Przy czym wątki humorystyczne i odjechane są raczej w misjach pobocznych a nie w głównej linii fabularnej.
Na xboxie obie gry mają polskie napisy czy japoński dubbing plus angielskie napisy?
Yakuza, piękna seria. Ja z kolei polecam zacząć od Kiwami 1, potem Kiwami 2. Dopiero wtedy sięgnąć po zero i czekać na 3, 4 i 5, aż pojawią się na PC. Dlaczego nie zaczynać od zero? Bo to najbardziej unowocześniona i generalnie świetnie przygotowana odsłona serii, lepiej do niej wrócić później, bo raz, że bardziej fabuła Ci się spodoba, a dwa, Kiwami 1 & 2 są bardziej toporone gameplayowo i może gorzej Ci się grać w nie po ograniu zerówki.
Daj szansę Yakuzie, nie będzie żałował. Jak będzie Cię raziła "japońszczyzna i ich humor" to rób same misje wątku fabularnego i olej zawartość dodatkową (choć naprawdę dużo stracisz).
Eee, nope, pomieszałeś :P Kiwami 2 hula na nowym Dragon Engine, Yakuza Zero (i Kiwami 1 zresztą też) to podrasowany stary silnik z odsłon z PS3.
chyba nie pomieszal, yakuzy 1 i 2 to strasznie stare gry i w porownaniu z 0 nieco toporne gameplayowo, mimo ze chodza na tym samym silniku. ja rowniez polecam zaczęcie od kiwami.
Nah, Dragon Engine po raz pierwszy zastosowano w Yakuzie 6 jako full-wypas next-genowy silnik i od tego czasu to na nim hulają gry z cyklu - wykorzystują go też Yakuza Kiwami 2 oraz Judgment. Yakuza Zero to po prostu efekt wyżyłowania starej technologii do takiej perfekcji że wydaje się być lepsza od nowej technologii, której developerzy wciąż się uczą (bo pomiędzy Y0 a Y6 naprawdę widać było regres, Judgment z kolei zaliczał konkretne ścinki i dopiero Kiwami 2 to pierwsza gra która działa na Dragon Engine tak jak w ogóle można sobie tego życzyć).
Najprostszy sposób rozróżnienia samodzielnie czy to jest nowa technologia czy stara jaki mogę Wam zaproponować to odpalenie tych gier, udanie się w pobliże jakiegoś spożywczaka i wywołanie walki. Na Dragon Engine bez problemu przeniesiecie walkę do środka i zdemolujecie pół sklepu, stara technologia na to nie pozwalała.
Pozwole sie przylaczyc z pytaniem; mianowicie czy jezdzimy tutaj samochodami jak w Sleeping Dogs?
Czy tez moze wszystkie etapy sa chodzone?
Mam podobne pytanie. Chociaż nie wiem, czy się wkręcę w grę, jest specyficzna. Ale historia kusi...
No i właśnie zaczynać, od ) - fabularnie chronologicznie - czy od Kiwami? Chyba od ), bo potem mamy Kiwami 1, a potem Kiwami 2 juz na nowszym silniku.
0 i Kiwami 1 na filmach wydają się bliźniaczo podobne.
Zacznij od 0.
Kiwami 1 to stosunkowo niskobudżetowy remake gry sprzed 15 lat, co dość mocno czuć. Zero jest znacznie bardziej nowoczesne (i przez wielu uznawane za szczytowy punkt całej serii), gdzie Kiwami 1 moim zdaniem należy traktować jak tę część, przez którą trzeba się nieco „przemęczyć”, bo stanowi fabularny punkt wyjścia dla całej serii. Jest to też o tyle prostsze, że przejście 0 ze wszystkimi watkami pobocznymi zajęło (przynajmniej mi) kapkę poniżej 100 godzin, a Kiwami 1 raptem 30 z groszem.
No dobra ale 0 i Kiwami są chyba na tym samym silniku na YT wyglądają podobnie. Sterowanie w takiej grze chyba się mocno nie zmieniło... Co jest najsłabsze w tym remake'u? Prowadzenie historii, jakość zadań pobocznych, mini gierki?
0 to też przecież od strony UI czy gameplay wydaje się grą w nieco starym i do tego japońskim stylu :) GTA to nigdy nie było a graficznie to ledwie takie Sleeping Dogs...
Kiwami jest po prostu grą o wiele mniejszą w skali od Zero. Mniej aktywności, mniej rozbudowany system walki, jedna mapa i jedna grywalna postać kontra dwie w Zero, krótsze zadania poboczne. Nie znaczy to że to słaba gra, to wciąż kawał bardzo dobrej Yakuzy. Po prostu Zero jest z każdej strony lepsze.
To jest kwestia podejścia. Dla mnie na przykład dwóch protagonistów to wcale nie jest plus. No i trzeba pamietać, że słaba Yakuza to nadal bardzo dobra gra.
A system walki... Toż to przecież naciskanie randomowe dwóch przycisków.
Prowadzenie historii, jakość zadań pobocznych
W Kiwami 1 mocno czuć, że twórcy nie wiedzieli, czy ta gra w ogóle wypali i historia będzie kontynuowana, stąd fabuła dokonuje pod koniec dość głupkowatego zwrotu (choć istotny jest też kontekst czasów, w jakich powstawała. Na tle konkurencji z PS2 aż tak IMO nie odstaje :P).
Sam główny wątek jedynki jest prościutki i to poziom kina akcji klasy C, które nieszczególnie przejmuje się takimi pierdołami jak motywacje bohaterów. ;) Ma też najgorszych bossów w całej serii, nieszczególnie interesujące questy poboczne i ogółem mało do roboty. W ogóle zmiany w treści, które wprowadzono względem pierwowzoru z PS2 stawiają Kiwami 1 raczej w roli samodzielnego dodatku do Zero, podczas gdy Kiwami 2 zostało przewalone od góry do dołu i to nie tylko ze względu na nowy silnik.
EDIT: Istotna uwaga na koniec. Wspominasz o GTA i Sleeping Dogs. Yakuzy to NIE jest GTA. Właściwie jedyne, co je łączy to tematyka zorganizowanej przestępczości i na tym podobieństwa się kończą. :) Pod względem gameplayu Yakuza jest spadkobiercą chodzonych bijatyk z automatów. To jest Double Dragon albo, nie wiem, Franko ;), tylko z fabułą, relatywnie otwartym światem i drzewkiem umiejętności. Żeby nie było nieporozumień – oprócz minigierek jakieś 95% rozgrywki to pranie po mordach innych typów. :)
No właśnie dlatego napisałem, ze przecież GTA to nigdy nie było, w Yakuzie mamy dosyć już archaiczny z dzisiejszej perspektywy gameplay, więc wydaje się, że archaiczność Kiwami nie powinna aż tak przeszkadzać... W sumie pierwsze wrażenie po obcowaniu z 0 jest takie, że jeśli ją przemęczę, to raczej dla klimatu i ewentualnie historii, nie dla gameplay'u.
Dzięki za obszerne wyjaśnienia. W sumie chyba pobiorę jeszcze Kiwami i przekonam się, jakie tutaj będzie pierwsze wrażenie.
Ja zacząłem od Yakuza 0, teraz ogrywam Kiwami. 0 jest dużo bardziej rozbudowana fabularnie jak i dużo bardziej rozbudowane są questy poboczne. Fabuła jest praktycznie dwa razy dłuższa od Kiwami ale to dobre wprowadzenie w serię. Od siebie dodam, żebyś uzbroił się w cierpliwość podczas, niekiedy, dłużących się cut scenek i dialogów, które trzeba ręcznie przewijać.