Szanownicy użytkownicy forum GOL, oraz użytkowniczki. Ten wpis, będzie lamentem życiowego nieudacznika. Jeśli reagujecie (pewnie słusznie) alergicznie na takie treści, omińcie go szerokim łukiem. Niestety w użalaniu się nad swoimi porażkami, jestem mistrzem olimpijskim na sterydach.
Długo się zabierałem za napisanie tej wiadomości. Dlaczego to robię? Cóż, tutaj są ludzie różni, z różnych zawodów, różnych fachów, różnych ideologii i z różnymi poglądami na życie. Przeczytałem ostatnio temat Gęstochowy, o jego depresji, o tym że czuje się zmęczony, ma prawie 30 lat, i nie wyszedł poza rolę pracownika produkcji. W Gęstochowie, zobaczyłem siebie, i to mnie najbardziej przeraziło. Dlaczego wybrałem forum o grach by napisać ten wątek? Tak jak powiedziałem na początku. Różnorodność charakterów tutaj, to być może coś czego szukałem.
Przegrałem. Tak czuje. 23 lata. Nie osiągnąłem nic, i boje się, że jest nade mną fatum. Spieprzyłem. Przyznaje to po tylu latach przed sobą. Nie była winna moja toksyczna matka, ani była dziewczyna, po której miałem taki awers psychiczny, że prawie od 4 lat nie dotknąłem żadnej kobiety. Wina była zawsze we mnie, a nie w zagrożeniach które przede mną stawały. Bo zwyczajnie byłem słaby, i nie przetrwałem próby, z której ktoś silniejszy i mądrzejszy wyszedłby obronną ręką, jak Rambo z ostatniego tragicznego sequela, jak Creed który stoczył walki i wspinał się na szczyt mimo braku ojca w życiu.
Kiedy charyzmatyczny i energiczny dziadek przegrywał walkę z rakiem, mój mistrz, facet który jest dla mnie wzorem do naśladowania, obiecałem mu że już jestem blisko znalezienia pracy i ogarnięcia życia, po kilku miesiącach spędzonych w domu babci, gdzie nic nie robiłem, lizałem rany psychiczne po 3 miesięcznej pracy w Holandii, w której codziennie po pracy oddawałem się paleniu zielonego, próbowania grzybów, i myśleniu o chorobie śp. dziadka, o moich ułomnościach psychicznych, o tym gdzie ja skeciłem, co ja zrobiłe, gdzie ja do cholery jestem? Czy to jest sen? Mogę się w końcu obudzić?
Próbowałem wizyt u psychiatrów. Byłem także w szpitalach psychiatrycznych, pod pretekstem depresji i myśli samobójczych. Łącznie w tych szpitalach spędziłem 6 miesięcy. Nic to nie dało. Zawsze wracam do tego samego punktu. Nieudacznictwa i słabości, nie leczy psychiatria. Udało mi się wytępić kompulsywne myśli i drobne natręctwa, myśli samobójcze. Choć to ostatnie mi wraca co jakiś czas. Ale to chyba tylko takie o, egzystencjalne pierdololo. Kto dzisiaj nie chce się zabić? Cała masa ludzi.
Spędziłem rok na tyłku, siedząc babci na głowie. Wcześniej gdy dowiedziałem się o śmierci dziadka, zgłosiłem się po pomoc do kliniki zdrowia psychicznego, byłem tam 3 miesiące. Myślałem że mi pomogli, że będzie lepiej. Niestety kiedy przyjechałem po wypisie do babci, siadłem, znów nie mogłem się zebrać. Nie czułem w tym sensu.
Nie mam siły by zwlec się, spakować torbę, wyjechać do jakiegoś większego miasta, dokończyć tam zaocznie ten cholerny ogólniak. Jestem najzwyklejszym pariasem bez szkoły średniej, i nie byłoby w tym nic złego, gdybym był w zamian tego robotnikiem. Fachowcem, takim jak nasi polscy Andrzeje i Janusze, którzy może nie są magistrami, ale na robocie się znają. Ale ja tym też nie jestem. Jestem nikim. Ani nie wykształconym, ani silnym. Ani do teczki, ani do cegiełek, się nie nadaje. Jak to możliwe? Być takim zerem?
Kim jestem? Sumą lęków i porażek, nie dotrzymanych obietnic. Jestem uciekinierem i włóczęgą. Uciekam, przed odpowiedzialnością. Nie mogę zebrać w sobie motywacji do życia, do znalezienia pracy, wyprowadzki, dokończenia liceum, bo dobijają mnie perspektywy jakie mam. W miasteczku w którym mieszka moja babcia, jest 12k mieszkańców, nie ma tu innych perspektyw niż praca w biedronce lub na poczcie.
Polska jest ciężka, dla takich jak ja. Właściwie każdy kraj jest ciężki dla nieudacznika i nieroba, ale nie chodzi o to. Wiem, że nie mam szans na zarobienie by kupić mieszkanie, mieć ten kąt swój, żeby do niego wrócić. Jeśli miałbym całe życie płakać, to chciałbym wrócić choćby do jakiejś własnościowej kawalerki z kompem i konsolą, i tam sobie płakać. Taki ze mnie typ - domatorski, ale na wygnaniu.
Gdy wiem że nie jestem w stanie zarobić na podstawową moją potrzebę, jaką są własne 4 ściany by czuć się bezpiecznie, nie czuje motywacji do czegokolwiek. Po co mam się kształcić, skoro z tego kształcenia nic nie będę miał? Jestem głupi jak cegła w kwestiach ścisłych, matematycznych. Jedyne w czym mógłbym się realizować, to kierunki humanistyczne, socjologiczne. Czyli taki typowy humanista specjalista od niczego. Szkoda się strzępić.
Miałbym całe życie mieszkać w wynajmowanym pokoju? Bo na wynajem kawalerki mało kogo stać, jak nie ma 4k na rekę. Nie widzę sensu w byle jakim życiu. Zawsze uważałem, że życie jest po to by żyć jakoś, a nie po prostu wegetować. Nie jestem typem rodzinnym. Raczej samotnikiem. Męczyłby mnie związek z kobietą, może to się zmieni kiedyś, ale w dzisiejszych czasach jaką perspektywą są wspólne inwestycje? Przy tylu rozwodach i historiach gdy faceci wtopili przez zbytnie zaufanie? Odnoszę wrażenie obserwując pędzący świat, że najlepsze co może zrobić facet, to być samowystarczalny. Żeby nie usłyszeć nigdy więcej "nie pasuje Ci, to spierdalaj".
Zabawna jest dysproporcja moich marzeń i potrzeb do tego kim jestem. Śmieć bez matury, leżący w wyrze, a śni sobie o własnym mieszkaniu? Niezły mam tupet. Przyznaje, to idiotyczne, ale ciężko się po mnie czegoś innego spodziewać. Ale co mi zostało? Nie ma zawodu, w którym mógłbym być dobry i zarobić na coś konkretnego w życiu. Próbowałem milion razy. Nie mam głowy do matematyki i technicznych dziedzin. A to są jedyne zawody które się liczą na rynku. To są ludzie których potrzebuje społeczeństwo i będzie dobrze opłacać.
Nie wiem jaki sens jest to ciągnąć, nawet jakbym skończył kiedyś jakąś pedagogikę zaocznie, to co mi z tego? Kawalerki za taką pensje nie wynajmę, pozostaje dalej życie w akademiku lub wynajętym pokoju ze studentami, którzy ciągle puszczają muzykę, syfią, i robią imprezy. Co to za życie. Czuje że ta mgła jest zbyt gęsta, bym znalazł z niej wyjście.
Kim chciałbym być? Danielem, Mariuszem, Konradem. Filipem, Sebastianem, każdy z nas kogoś takiego znał. Tym gościem, skromnie ubranym, ma swoje 4 ściany w bloku, zachodzi do biedronki w drodze do domu, upolował jakąś tanią gre na wyprzedaży. Zwykłym Mireczkiem, wiodącym proste życie, zarabiającym 2,8 do 3k, któremu kredyt lub wynajem nie zjada większości jego skromnej wypłaty, więc ma na puszkę napoju i paluszki do wieczornej gry w Wiedźmina. Przed tym jak wyjdzie na spacer ze swoim psem.
Przede wszystkim chciałbym nie być gównem, tak jak teraz.
Nie wiem właściwie po co to wszystko napisałem. Ale potrzebowałem to z siebie gdzieś wyrzucić. Pozdrawiam wszystkich.
Szkoda, że piszesz takie rzeczy tutaj. Zjedzą cię. Albo zasypią tanimi banałami.
Zresztą - trudno napisać coś mądrego w kilku słowach... Bo przecież nie wyświechtane "trzymaj się", które w gruncie rzeczy jest niczym "spi...l"...
Szkoda, że piszesz takie rzeczy tutaj. Zjedzą cię. Albo zasypią tanimi banałami.
Zresztą - trudno napisać coś mądrego w kilku słowach... Bo przecież nie wyświechtane "trzymaj się", które w gruncie rzeczy jest niczym "spi...l"...
Powiem Ci tak. W Twoim wieku, czyli 3 lata temu, moja sytuacja była strasznie podobna do Twojej. To co działo się w mojej głowie, było niesamowicie podobne do tego, co opisujesz. Także naprawdę rozumiem, przez co przechodzisz. Mi ostatecznie, pomogła dobra terapia z odpowiednią osobą. A wcześniej miałem multum beznadziejnych, więc to już była totalna desperacja. Nie wierzyłem, że coś da, ale musiałem po prostu coś zrobić. Los okazał się łaskawy, trafiłem na świetną specjalistkę, która natchnęła mnie by wydobyć z siebie wszystkie siły jakie miałem i zawalczyć o siebie. Trochę to trwało i po drodze były momenty, co chciałem odpuścić. Ale dziś jestem innym człowiekiem. Nie, nie jestem wolny od jakichkolwiek trosk itd, teraz też zmagam się z problemami i wyzwaniami, które czasem mnie przytłaczają, ale różnica jest niebywałą. A, i znalezienie pracy było tu jednym z kluczowych momentów. Cholernie trudnym, ale kluczowym. Masz +100 do poczucia własnej wartości a do tego kontakt z ludźmi, którego myślałem że nie chcę, a jednak okazał się być dla mnie jak tlen.
Ale, z grubsza, szukaj pomocy. To moja rada. Nawet jeśli wcześniejsze nie pomogły, to nie zniechęcaj się. Próbuj, jesteś to sobie winien. A jak znajdziesz właściwe miejsce, właściwą osobę, to idź na pełną współpracę, zaangażowanie na 1000%, gra w otwarte karty. Tylko tak coś tu osiągniesz, w przeciwnym razie tracisz czas i pieniądze. Nie wiem, czy cokolwiek ci to da, ale szczerze życzę Ci odwagi, siły i powodzenia w tej walce. Wiem, jaką trudna jest, także tym bardziej trzymam za Cb kciuki. Dasz radę :)
Jesteś nikim, bo jak sam mówisz, nic nie robisz. Nikt niczego nie osiągnął nic nie robiąc. Znajdź jakąkolwiek robotę, zapisz się na jakiś kurs gdzie zdobędziesz jakiekolwiek przydatne na rynku pracy umiejętności i się ogarnij.
niby nie masz matury, a czyta sie lepiej, niz remigiusza mroza ;)
no moze troche za duzo opisow przyrody... ale to juz duzy kapital, skoro interesujesz sie grami, to moze zglos sie do redakcji gry-online - pewnie placa smiesznie malo, bo sa z Krakowa, ale zawsze to jakis start
23 lata to zdecydowanie za wczesnie, zeby powiedziec "przegralem walke z zyciem", przecietny czlowiek w twoim wieku tez nic nie ma, moze tylko obraz zaburzaja serwisy typu instagram, ale pamietaj, ze to jest 0,0000001 promila ludzi, na dodatek często okupione arabską nutellą, czego my nie widzimy
zrodel twojego kryzysu upatruje przede wszystkim w braku mieszkania, to niestety jest problem, ale tez nie tylko twoj, po prostu mamy tak trudny rynek reklamowy, ze nawet ludzie zarabiajacy bardzo dobrze maja w moim otoczeniu problem/obawe zwiazana z zakupem i kredytem
nabierz do siebie szacunku, masz dokladnie te same problemy, ktore ma 80% ludzi w twoim wieku, nie jestes pod tym wzgledem zadnym wyjatkowym platkiem sniegu
wymysl sobie na siebie jakis trzyletni pomysl i zacznij go realizowac, jesli masz taka mozliwosc to mieszkaj sobie u babci i buduj gorke finansowa, tylko buduj, a nie wydajesz na narkotyki, zdaj mature, studia nie sa az tak wazne, ale dobrze miec kwit - powinienes z biegu ja zdac
Nie czyta się Ciebie jak głupka. Może pomyśl o pisarstwie, choćby do szuflady/dysku twardego? Albo grze na jakimś instrumencie? Wydajesz się mieć odpowiednią wrażliwość. Może nigdy nie będzie to pracą, ale dobre hobby dzięki któremu przelewasz syf z głowy na papier lub nuty naprawdę oczyszcza, może dzięki temu złapiesz wiatr w żagle. I nie gadaj że 23-latek "przegrał życie", większość ludzi w tym wieku nie ma porządnej pary butów, a co dopiero ustawionego życia i własnego kąta. Powodzenia, kolego.
Dzisiejszy świat to podła suka, nie daj się jej. Walcz z tym. Nie poddawaj się. Jak sam nie dajesz rady to próbuj dalej u specjalistów. Nie mów, że wieku 23 lat przegrałeś życie, bo to nieprawda. Masz jak to mówią starsi "całe życie przed sobą", nie marnuj go na zamartwianiu się. Zapisz się na jakiś kurs, może z czasem nawet spróbuj skończyć tą średnią szkołę, widać z twojego sposobu pisania, że masz olej w głowie, sam sobie tylko wmawiasz, że jesteś pustym zerem itd. To nieprawda. Musisz stanąć przed lustrem i powiedzieć zdecydowanie, że jesteś w stanie to zrobić, jesteś silny. Dasz radę. Nikt za ciebie tego nie zrobi, sam poniesiesz się z kolan. Możesz skorzystać z pomocy specjalistów, ale sam przede wszystkim musisz chcieć iść naprzód.
Każdą walkę wygrywa się lub przegrywa najpierw we własnej głowie. Jeśli będziesz miał o sobie fatalne zdanie, to zaprogramujesz się negatywnie i zawsze będziesz ponosił porażki. Bo czy ktoś 'kiepski', 'przegryw' czy 'nikt' może cokolwiek osiągnąć? Już z samej definicji nie może.
Poza tym Twoje nastawienie do samego siebie promieniuje na otoczenie. Tego nie da się ukryć. Brak pewności, apatia, wycofanie, brak wiary w siebie i swoje możliwości - to wszystko ludzie wyczuwają podświadomie.
Pokochaj samego siebie - a ludzie i życie pokochają Ciebie (a przynajmniej polubią). To jedyna rada. Stawiaj sobie cele i konsekwentnie do nich dąż. A jak to za wiele, to postaraj się być zwyczajnie pozytywnym człowiekiem - bo takich ludzi się lubi i chce z nimi przebywać. Gdy przyciągasz innych, przyciągasz nowe możliwości i szanse na lepsze życie.
Poszukaj pracy w wojsku. Tam mysla za Ciebie. Zawsze pozostaje tez opcja Legii Cudzoziemskiej.
Jestem zadłużony na 15 tysięcy funtów i nie dramatyzuję.Wszystko się ułoży i nie stresuj się, bo to powoduje zwężenie żył co ostatecznie doprowadzi Cię do zawału serca.
Ja też mam dla ciebie radę.
spoiler start
Usuń konto.
spoiler stop
Czytam 23 lata, nie osiągnąłem nic...dalej nie czytam. Kur.. jak bym czytał 20 letnią dziewczyne że w wieku 20 lat jest przegrana bo wszystkie związki jej sie posypały.
Ja jestem gorszy, ani bym nie potrafił takiej ściany tekstu napisać ani nigdy nie byłem nawet blisko związku z kobietą, a nie rozpaczam. Get your shit together
Koledzy wyżej dobrze piszą i dobre rady dają. Jeśli najdzie Cię kiedyś na oglądanie filmików motywacyjnych, coachów motywacyjnych itp nie oglądaj i nie szukaj tylko zobacz na "twórczość" i historię Davida Gogginsa.
Tu masz trochę o nim https://inzynierjakosci.pl/2018/10/david-goggins/
Od siebie dodam, że nasz mózg lubi wyolbrzymiać złe i negatywne rzeczy. Najczęściej nie jest tak źle jak nam się wydaje ale często wyobrażamy sobie nie potrzebnie złą przyszłość i 80 % jak nie więcej zdarzeń które wydają nam się że nadejdą nigdy nie mają miejsca w przyszłości.
"Może by tak wziąć się w garść i przestać płakać?"
Wyczerpałeś temat. Na pewno bardzo pomogłeś autorowi tego wątku...
"Nie czyta się Ciebie jak głupka. Może pomyśl o pisarstwie"
Pomyśl o copywritingu. Pracuje teraz z nową osobą w biurze i kurde klnie jak szewc, maniery słabe po prostu w życiu bym nie zatrudnił takiej osoby jakbym wiedział jaka jest i jeszcze się chwali że ma 30 zł/h na rękę. Piszesz składnie i ciekawie więc pewnie proste teksty o jakiś produktach byś pisał w miarę dobrze. Do tego faktycznie jesteś młody pomyśl o osobach które są w Twojej sytuację i mają 30 albo 40 lat.
Na to co napisałeś jak kolega wyżej podpowiedział czyli idź w stronę wojska. U mnie szwagier sporo zarabia, dokształca się, dostał mieszkanie, dopłatę do niego itd sporo wymieniać. Będziesz często jeździł na szkolenia, poligony więc będziesz miał co robić.
ps. Też nie mam matury, a w wieku 21-22 lat szarpnąłem się na firmę i pracuję do tej pory (30 lat) będąc fachowcem w tym co robię.
23 lata? zazdro, ja zaraz 30, to już moment na start dużo gorszy
Gosciu, młodziak jestes jeszcze, porób gdzieś, idź na kurs jakiś, czy coś tam, potem laskę znajdziesz, bo jak piszesz już jakąś miałeś (złą, to jeszcze lepiej, bo teraz może byc tylko lepiej a i mądrzejszy jesteś), masz czas a i do 30 może forsa się znajdzie. Zazdroszczę sytuacji, bo ja mam podobną, tylko że czasu już mniej na naprawę. Co ci szkodzi próbować? Jak ja próbuję, wyznacznik przegrywu, to co dopiero ty?
Nie mam głowy do matematyki i technicznych dziedzin. A to są jedyne zawody które się liczą na rynku.
yyyy, ok. Niby każda wymówka dobra by nie pracować.
Ktoś tak mało wymagający jak ty, czyli komputer + konsola + kawalerka może się dorobić z najniższej krajowej. Zarabiasz 1870 na ręke z tego 1200 idzie na kawalerkę reszta na jedzonko i w czym problem?
Kolega chyba bierze życie stanowczo zbyt poważnie a jak mówi moje motto:
"Nie traktuj życia zbyt poważnie bo i tak nie wyjdziesz z niego żywy"
No i w wieku 23 lat to ja latałem tylko po klubach i wynajmowałem kwadrat z dwiema dupencjami. Bez kitu, dziś czytałem,że ojciec zginął ratując 2 letnią córeczkę z płonącego domu a w tym samym czasie żona rodziła mu syna. To jest prawdziwy dramat.
Takie problemy jak twoje to ja gumką myszką ścieram, Wstydź się ziomek. Jak na razie to jesteś leserem a nieudacznikiem to zostaniesz jak wylądujesz pod mostem. Taka sytuacja.
wynajmowałem kwadrat z dwiema dupencjami
nie wiedziałem, że taki macho jesteś
przeczytałem całość i wynika z tego takie przesłanie pokręcone - gdybym miał własne mieszkanie to byłoby ok.
Serio sądzisz, że gdybyś kupił mieszkanie to pozbyłbyś się tych wszystkich myśli, przeraźliwie niskiej samooceny i nagle jakimś magicznym cudem odnalazłbyś w sobie jakieś ukryte predyspozycje zawodowe?
Ani nie wykształconym, ani silnym. Ani do teczki, ani do cegiełek, się nie nadaje.\
Może jesteś artystą?
Czas wziąść się do roboty a skończyć uzalanie się nad sobą. Wszystko.
Przecież nawet Ukraińców o iq ameby przyjmują więc jak już się zdecydujesz to dasz radę szoruj do agencji i do roboty oczywiście wybieraj w całym kraju i wynajmij mieszkanie reszta przyjdzie z czasem.
Też nie miałem łatwego startu w życiu. Nie będę się o tym rozpisywał, bo nikomu to nie potrzebne, ale powiem tylko, że starałem się nie użalać nad swoim losem i czym prędzej wziąłem się za siebie, za pracę zarobkową i za pracę nad samym sobą. Nie miałem czasu się nudzić a dziś jestem człowiekiem z planami na przyszłość i ze stabilną teraźniejszością. Rada? Chcesz coś zmienić, to na sam początek zmień podejście do życia. Nie da się poprowadzić za rękę przez życie. Każdy musi odnaleźć swoją drogę, swój cel. Siedząc na dupie i użalając się nad sobą i swoim losem, nigdy nic sensownego nie osiągniesz.
Co to ostatnio za moda na jakieś wypisywanie ludzi, którzy uważają się za nieudaczników i niekiedy swoje lenistwo tłumaczą depresją? 23 lata i płacz, że nic nie osiągnął. W tym wieku mało kto osiąga cokolwiek co sobie zaplanuje. Wtedy dla wielu nie zaczyna się nawet poważne życie. A jak tak nadal będziesz gościu tracił czas na wypisywanie jaki to jesteś do niczego, to nim się obejrzysz, naprawdę będziesz do niczego i skończysz obesrany w zaułku lub dyndający na gałęzi. Przede wszystkim skończ bezproduktywnie siedzieć na czterech literach i przeglądać portale społecznościowe, bo od tego zaczyna się takie stękanie jak twoje a jestem pewien, że tak spędzasz głównie czas. Po drugie jak narzekasz na zarobki to zmieniasz pracę albo wydajesz tak pieniądze, aby ci wystarczyły na rzeczy, na które chcesz je wydawać. Za 3k na rękę spokojnie w takim małym miasteczku jak twoje (o ile nie jest tuż pod dużym miastem) można samemu wynajmować mieszkanie. Poza tym do wszystkich rzeczy trzeba zmienić nastawienie. Jak jesteś zamkniętym w sobie mrukiem i taką użalającą się nad sobą łajzą, to przyjaciół i partnerki nie znajdziesz, bo nikt nie chce spędzać czasu w towarzystwie takiego zrzędy. Przy takich osobach wszelkie towarzystwo będzie się źle czuć, nie rozluźnią się i będą kiepsko się bawić.
Nie siedź w domu, tylko wyjdź do ludzi, rób coś, zaangażuj się w jakiś wolontariat lub cokolwiek, aby tylko choć przebywać wśród ludzi. Po nawiązaniu nowych znajomości z czasem lepiej się funkcjonuje w relacjach, zdobywa doświadczenie korzystając z doświadczenia innych, można zobaczyć, że się da osiągnąć sukces lub żyć godnie i właściwie, co też jest sukcesem. Grunt to też mieć cele oraz ideały i do nich dążyć. Zaczynając od tych najmniejszych. Jak zaczniesz coś robić, z czasem nowe pomysły zaczną przychodzić same, co tylko napędzi machinę samorozwoju i doskonalenia się. Byleby tylko nie tkwić w jednym punkcie.
Ważne też, abyś nie porównywał się z innymi, bo wtedy stajesz się próżny i zgorzkniały, co zresztą widać w głównym poście, w którym co kilka zdań ciągle porównujesz. Porównywać się można z innymi, ale pod kątem inspiracji a nie zazdrości. Motywacją do ruszenia dupy niech będzie dążenie do samowystarczalności.
Ponadto zwróć uwagę na to co spożywasz. Ogranicz produkty zbożowe - chleb, makarony, mąki, ciastka, inne wypieki, słodycze, bo dieta oparta na tych produktach sprawia, że często nic się nie chce, czujemy się ospali i mamy wrażenie przepełnienia i jesteśmy niechętni do jakiegokolwiek działania.
Codziennie czytaj sobie Dezyderatę https://www.fuw.edu.pl/~jziel/dezyderata.html i codziennie też przespaceruj się tak do godziny, jeśli nie pracujesz fizycznie.
Chciałbym mieć 23 lata. W tym wieku to się życie dopiero planuje, układa a nie kwiczy że się je przegrało. Dopiero w wieku 23 lat poznałem swoją żonę.
Co to ostatnio za moda na jakieś wypisywanie ludzi, którzy uważają się za nieudaczników i niekiedy swoje lenistwo tłumaczą depresją?
To niekoniecznie jakaś depresja, ale może choroba cywilizacyjna. Winny jest pewnie w dużej mierze internet. W dzisiejszym internecie trzeba być bardzo mądrym człowiekiem, bo mając bezpośredni dostęp do kilku miliardów ludzi zawsze trafi się ktoś mądrzejszy, ładniejszy, bogatszy, z większymi sukcesami. A internet i kultura motywuje do wynoszenia nawet byle bzdury do rangi tryumfu.
Ja przypominam, że sto lat temu na porządku dziennym było mieszkanie rodzin 8-10 osobowych w jednopokojowej izbie domu i to było standardem. Oczywiście cywilizacyjnie posunęliśmy się do przodu, ale też bez przesady, nie tak, że każdy ma od razu pływający jacht.
Drugim problemem jest kwestia tego, że młodzi ludzie są dziś wychowani w kulturze roszczeń, nie mają etosu pracy i cierpliwości. Moim zdaniem nie można życia zmienić z dnia na dzień, zresztą próbuję to uzmysłowić kumplowi, którego teraz wyciągamy ze stanów lękowych i depresji. To jest 100 małych rzeczy i nawyków robionych przez długi czas, a nie jakaś rewolucja jednego dnia - np. to, żeby mieć wokół siebie porządek. Taka głupota jak zmywanie naczyń daje już energię na pół godziny innej pracy itd.
Matura to nie wszystko. W zasadzie to jest mało przydatna, bo daje praktycznie tylko możliwość studiowania. Dobrze jest ją mieć, ale da się bez niej żyć. Mam dwóch znajomych, którzy jej nie mają i jakoś dają radę. Ja bym na twoim miejscu spróbował w jakieś szkole zawodowej, po której zresztą też można napisać maturę, tylko trwa to trochę dłużej niż w przypadku ukończenia technikum.
Co do reszty spraw to nie będę się wymądrzał, bo sam mam problemy ze zmobilizowaniem się do pewnych działań, przez co parę spraw zawaliłem i muszę je w najbliższym czasie naprawić.
Matura jest tylko po to jak chcesz iść na studia. Ale studia nie są potrzebne żeby zarabiać a nawet pracować i mieć dobrą pracę. Wystarczą umiejętności i trochę szczęścia lub sprytu. Ale jak planujesz pracę w specjalności która jest systemowo usankcjonowana (np. Lekarz) to studia trzeba mieć.
Tak, wiem o tym. Ja to napisałem do autora wątku, który nie czuje się na siłach by zdać maturę. Jak dla mnie szkoła zawodowa to chyba najlepsze wyjście. Jak to nie wypali, to wtedy może zacząć się kłopot.
Kek, mam 28 lat i też nie mam swojego mieszkania. Pora się zabić?
Powiem to tak, i bardzo mocno w skrócie... Mam za sobą związki w których pokładałem ogromne nadzieje, a skończyły się bólem, płaczem i głębokimi załamaniami, mam za sobą głębokie rozczarowania związane z wykonywanymi zawodami, mam za sobą totalne zwątpienia w sens egzystowania na tym globie, a jednak nadal jestem obecny w życiu i...
No właśnie, to "i" to chyba niedokończona kwestia, aż do zakończenia życia, którego końca ani myślę przyspieszać. Dlaczego? Bo swego czasu odkryłem że życie to coś jak walka o siebie, by sobą być. Życie to też walka z przeciwnościami i wiele wyzwań, a właściwie ich pasmo. Życie to sukcesy i upadki... Zwątpienia i przeciwieństwa tychże.
Nie mam swojego mieszkania, ale cieszę się tym co mam i że mogę do tego wracać każdego dnia po pracy. W Polsce nie jest lekko, więc kilka lat temu podjąłem decyzję że trzeba się ewakuować i wziąć życie za dupę. W Anglii też nie jest lekko, ale osobiście czuję że jestem na swoim miejscu tutaj.
Użalanie się nad swoim losem do niczego nie prowadzi i nic konstruktywwnego nie wnosi do Twojej rzeczywistości i nie pomogą tu żadne zaklęcia, czary, ani nic w tym guście. Jeśli nie weźmiesz się naprawdę mocno za siebie, nie osiągniesz nic ponad to co masz, czyli ciągłe rozczarowanie sobą, ciągły żal o niepowodzenia, dalsze niepowodzenia wynikające z poprzednich, strach przed kolejnymi porażkami, które są odgórnie zakładane przez Ciebie.
Więc jedyne rozwiązanie Twojego problemu to WZIĄĆ DUPĘ W TROKI I ZAPI****LAĆ, BO "ŻYCIE TO NIE SPOKOJNA PRZYSTAŃ, ZAPIERDALA TAK ŻE AŻ KURZĄ SIĘ ŁOŻYSKA"/Bas Tajpan/ (i te słowa to święta prawda) ;)
Chyba kiedyś, mimo, że dookoła był syf totalny było łatwiej żyć. Poszedł młody chłop do wojska na dwa lata i jedyna myśl to kiedy wyjdzie i będzie mógł swobodnie robić co mu się podoba. Dzisiaj jest dupa blada z tymi wszystkimi fejsbukami, internetami i ciągłym czytaniem jakie to inni mają wspaniale urządzone życie
Po kolei:
1. 23 lata... wiesz, kusi by zaczac ci pisac ze jestes mlody, cale zycie przed toba, ale to sie widzi tylko z perspektywy czasu, kiedy bylem w tym wieku tez myslalem ze to juz koniec i nic lepszego mnie nie spotka. Zatem, co proponuje - nie mysl o wieku.
2. Terapia. Piszesz o dziadku, babci, nie ma nic o przyjaciolach... Idz, pogadaj, bo to co piszesz brzmi na depresje i to dosc powazna.
3. Bardzo analizujesz swoja sytuacje, piszesz w kontekscie kraju jak to wyglada... nie mowie ze to nieprawda, ale to przytlacza. Wiesz, pamietam jak przed inzynierka przerazil mnie ogrom pracy, zaczynalem od 0, a tyle do zrobienia bylo. Na poczatku spanikowalem, wycofalem sie, potem dosc spontanicznie zaczalem pisac "by zaczac", jeden rozdzial, drugi, i nagle, nie wiem jak, mialem polowe pracy.
Do czego zmierzam - postaraj sie wyrzucic z glowy ogolny obraz sytuacji, bo obciaza. Skup sie na tu i teraz.
4. Nie przekreslaj drog kariery w tym momencie. Mam wrazenie ze prowadzic depresyjny, niezdrowy tryb zycia, ciezko aby w takim stanie cokolwiek latwe sie wydawalo. Zastosuje sie do punktu 2, poczujesz sie nieco lepiej, to moze cos sie wyklaruje. A jak nie, zawsze mozesz zostac np kierowca zawodowym, albo podjac jakas prosta prace za granica, byle daleko od jarajacej patologii.
5. Jest szansa bys mogl mieszkac z rodzina? Zaoszczedzisz troche pieniedzy, i zawsze z kims zamienisz pare slow.
Dziękuje wszystkim za przeczytanie, rady, i rozbudowane odpowiedzi. Przeczytałem wczoraj cały temat, a dzisiaj znowu przeczytałem Wasze odpowiedzi, nie wiem dlaczego, ale miałem taką potrzebę. Jestem wzruszony że komuś chciało się odnieść do moich wypocin, mimo że jestem kompletnie obcym anonimem z sieci. Jeszcze raz dziękuje i pozdrawiam.
Dryf Wiatrów Zachodnich, co do ostatniego pytania, to niestety nie ma takiej możliwości. Nawet gdybym jakimś cudem miał możliwosć zamieszkania z moją matką, to niestety ojciec zachorował, i prawdopodobnie przez jego przejście na rentę stracą mieszkanie socjalne (w wojsku mają przydział dopóki są aktywnymi żołnierzami, już nie jest jak kiedyś, gdy po emeryturze mogłeś wykupić od WAM), a mają jeszcze syna na głowie 17 letniego (mój brat). To też mnie dobiło ostatnio, że kolejny dobry facet w rodzinie ma probleby ze zdrowiem, ale już nie chciało mi się o tym wspominać w moim wpisie. Mam w głowie wizje jak odwiedzam jego grób, nie wiem, może powinienem pójść w strone stałej terapii, ale póki co najważniejsze jest zarobienie na życie, ogarnięcie przyziemnych spraw.
Ostatni ratunek dla wszystkich - niby komercja, tandetna gadka, a każdy znajdzie coś dla siebie.
Wyzwanie90dni® / Akademia Biznesu
https://www.youtube.com/watch?v=vNDO6L9wcQA
Gorąco polecam.
GHOST--> Zapomniałem o tym. Podkreślę od razu że nie chodzi o religie w tych filmikach i kto jaką wiarę wyznaje. Gość jest buddystą ale bardziej mówi o życiu i problemach ludzi. Świetny gość. Posłuchaj sobie jako audiobooki i daj znać czy Ci przypadło do gustu. Sporo jego filmików w sieci jest.
https://www.youtube.com/watch?v=gPz6-oAxM7Q
Jestem w tym samym wieku i spokojnie - też nie mam własnego lokum ani osoby towarzyszącej, że się tak wyrażę, ale chcę w końcu coś z tym zrobić w tym roku. Możliwość mieszkania z rodzinką i moja natura sknerusa dała mi możliwość uzbierania całkiem sensownego kapitału, który przyda mi się na dalszy rozwój po tym jak już zmienię robotę, w której aktualnie siedzę (a uwierz, że nawet po moich studiach nie jest to nic ambitnego). W ciągu pierwszego roku udało mi się uzbierać na naprawdę fajne auto... teraz chcę zainwestować w parę kursów, a na końcu postaram się o wynajem kawalerki. Uważam, że brak mieszkania czy pracy w wieku 23 lat naprawdę nie jest niczym uwłaczającym i w takiej sytuacji znajduje się naprawdę cała masa młodych ludzi (zwłaszcza w tak ciężkim kraju jak Polska).
Głowa do góry i po prostu pomyśl sobie jakie małe kroczki możesz zacząć robić, aby poprawić swoją sytuację.
nie wszystko poszlo zgodnie z planem, ale moze warto do tego wrocic?
Jesteś na tyle bystry żeby zdać sobie sprawę z własnych problemów/słabości/niemocy 5 lat wcześniej niż ja, a tak się składa że ja dalej tu jestem. Nie będę tutaj smarował jakichś bzdetów, bo moje życie tez jest w rozsypce ale weź pod uwagę jedną rzecz. Człowiek, który nie ma nic do stracenia może wszystko.
skoro juz znalazl sie jeden gornik...
pewnie szansa jest nikla, ale sproboje, a nuz uzywasz tego samego maila co przy rejestracji i wpadnie powiadomienie
udalo ci sie poukladac zycie?
ciekawe, co nie?
tez chcialem odpisac bo nie zauwazylem ze to tak stary post
Pozdrawiam.
PS Ale z tym mieszkaniem, to przegłeś.
A nie zastanawiałeś się nad innymi ścieżkami kariery niż studia bądź szukanie jakiegoś fachu? Powiedzmy...wojsko?
Tacy ludzie najbardsiej śmieją się z trolli mają jakiś swój mindset ze trzeba mieć wykształcenie do pracy za te 5 k i Bóg wie jaki talent ze jedynie droga do sukcesu to kolejny kurs, kolejny kierunek studiów poświęcają 8 lat na naukę (1 kierunek, 2, kursy, 3 języki, a później się dziwia ze zarabiają tysiąc więcej jak magazynier o ile znajda bo nie ma zapotrzebiwania. Iaska ich nie chce bo woli zabawnego faceta lub z mercedesem którego się dorobił na Handlu krypto. Mieszkania nigdy nie kupią bo inflacja a zdolnosci kredytu brak. Mają kompleksy bo tyle kierunków a zycie wygląda jak Gestego który robi dorywczo tylko mają lepszą kiełbasę na obiad.
Co Tu dużo gadać, polecam CI terapię schematów oraz akceptacji i zaangażowania. Same wizyty u psychologa często nie dają zbyt wiele. Najważniejsze byś znalazł jakieś zajęcie w którym jesteś dobry i który daje CI przyjemność. Nie trzeba mieć Liceum żeby dobrze zarabiać. Najbogatsi ludzie nie są wykształceni. Ja jak wyszedłem z domu dziecka mając 18 lat i 20 zł w kieszeni byłem bezdomny, ale się nie poddałem, prawie się zabiłem ale mnie odratowali i to dało mi powera do życia. Szybko znalazłem pracę, wynająłem pokój a teraz jestem świetnym fachowcem, mam wspaniałego syna i swoje mieszkanie bo się nie poddałem tylko przestałem marzyć ustaliłem sobie cele i do nich dążyłem. Nie warto się poddawać bo gdybym wtedy zszedł z tego świata nie miał bym Syna, żony, fajnych rzeczy i nie przeżył bym tych wszystkich wspaniałych chwil na które warto czekać. Młody Jesteś zacznij po prostu wbrew wszystkiemu coś robić, załapiesz zajawkę i przyzwyczaisz się do pracy. Polecam mój fach - spawalnictwo. A jak wyjedziesz na platformę wiertniczą jako spawacz to szybko na mieszkanie w Polsce odłożysz. Musisz wziąć się w garść. Dobrze gdybyś wynajął gdzieś mieszkanie i był skazany sam na siebie, odciąć się od ludzi na jakiś czas, zająć się terapią i pracą. To jest moje subiektywne zdanie.
Pamiętaj że Jesteś młody i masz od cholery lat przed sobą, musisz zacząć porządnie nad sobą pracować a będzie dobrze.
Pozdrawiam i Powodzenia!
To zabrzmi bardzo kontrowersyjnie ale może spróbowałbyś się kształcić w pokerze? Jest masa trenerów darmowych filmików w sieci itp. Tylko tutaj znowu trzeba mieć mocny mindset ale może akurat pokochasz tę grę albo chociaż polubisz i zaczniesz się w tym aspekcie rozwijać.
Już mu nie pomożesz. GH0ST załatwił covid 3 lata temu. A z depresją wyszedł na prostą.
To słaby żart czy serio? Pokonał depresję w parę miechow i pokonał go covid w wieku 23 lat? Przecież to sensu nie ma ani śmieszne nie jest
Po co miałbym kłamać ? Akurat ze śmierci nie robię sobie jaj. Bo to ani niezabawne, ani śmieszne.
Mr. JaQb >>> Nie skomentuje tego, bo wiem, jak bardzo lubisz wywoływać wojenki i trollować wszystkich.
Mr. JaQb
Zawsze to jest jakiś pomysł :) Można brać od niego inspiracje.
https://www.youtube.com/watch?v=daAY8SKUvFw&t=411s
https://www.youtube.com/watch?v=eyE7Y7zrIbw&t=812s
https://www.youtube.com/watch?v=9YW-O0ebmO4