Jak ja was nienawidzę, misje eskortowe
Nienawidzę, ale powstała misja gorsza od eskortowania.
Jak zobaczyłem tego pajaca z Maxa Payne’a 2, to miałem ochotę rozwalić monitor. Tak poza tym artykuł świetny.
Nikt nie zaznał prawdziwego bólu, jeśli nie musiał eskortować npc'a przez jaskinię w WoWie.
Nienawidzę, ale powstała misja gorsza od eskortowania.
taa, a ponoć misji z RC miało być więcej w SA, szczęśliwym trafem to wycięli albo nie skończyli :).
ja również przez tę misje nigdy San Andreas nie skończyłem, grałem dawno kto wie, może byłbym teraz lepszy, ale nadal jak o tym myślę to... mi sie nie chce
Ciekawostka: na padzie ta misja była może nie prosta, ale spokojnie do zrobienia. To tylko na k+m tak dawała w kość :)
Pamiętam ale nie wdała mi się we znaki. Przeszedłem chyba za 2 czy 3 razem. Podobnie jak tą z pociągiem czy ostatnią misją. Serio.
Do tematu: zawsze miałem alergie na tego rodzaju misję w Wowie, z zasady zawsze je omijałem ale gdy już wyjścia nie było to z reguły były one bardzo trudne i trzeba się było nawkur*** namęczyć solennie nad nimi.
Helikopter to jeszcze był ok wystarczyło znać na jakim piętrze są ładunki. Jedynie ten samolot jest bardzo trudny gdyż jest super czuły i bardzo zwrotny.
Na klawie tez była izi - wystarczy sobie zbindować klawisze po ludzku i tyle
Do dzisiaj nie wiem co w tej misji było tak trudnego. Przeszedłem za drugim razem. Jak wracałem do Vice City czy SA przechodziłem je ponownie za raz :)
w vc to była bajka, zarówno helikopter jak i samolot, w sa to niestety porażka
Misja poszła za drugim razem - i to tylko dlatego, że nie ustawiłem własnego sterowania na klawiaturze, tylko korzystałem z domyślnego, które było niewygodne. Po ustawieniu klawiaturologii, to nie byłoby to niczym niezwykłym. Podobnie jak misja z pociągiem w San Andreas.
No a tylko ja myślałem ze ta misja tylko mi sprawila trudność dobre 3 dni spędziłem nad nią i to jeszcze fartem bo helikopter już płonął.
Takie misje są spoko bo pamięta się je po latach, grałem w VC jak miałem jakieś 10 lat, więc się męczyłem
Dzisiaj tą misję z zamkniętymi oczami przejdę xd
Też to miałem... jak brakowało mi jednego pojazdu, który gdzieś tam się zatrzymał i trzeba było na niego poczekać. Generalnie miło wspominam misje transportowe z Battletecha. Mają swój urok.
Muszę być jakimś dziwakiem, bo większość misji eskortowych jako tako nigdy mnie nie wkurzała.
Misje eskortowe są prawdziwie upierdliwe w grach MMORPG. A już zwłaszcza takich z PvP...
Warto wspomnieć jeszcze o Sacred 2, gdzie czasem eskorta debilnego moba była właściwie niemożliwa, bo pchał się sam w walkę i ginął xD
uwielbiam misje ekskortowe szczególnie w grach gdzie jest b. wysoki poziom trudności / battletech, xcomy i inne turówki nie mają nic z tym wspólnego, tylko w RTS czy symulatorach gdzie każda sekunda i decyzja jest na wagę złota robi się naprawdę ciekawie.
Homeworld Cataclysm, jest jedna misja o uprzątnięciu polo minowego, następnie eskorta uszkodzonego statku, tylko że nie wiem co zrobić by się ruszył z miejsca. : /
Mam podobne odczucia co do Just Cause'a 3. Wymęczyłem go jakoś, ale po tym jak dowiedziałem się, że w JC4 jest powtórka z rozrywki odpuściłem sobie jego zakup.
Misje eskortowe kojarzą mi się tylko z jednym - Asassin's Creedy. W każdej jednej części były te durne eskortowania i śledzenie lumpów.
spoiler start
Całe szczęście w Odyssey zaczęli od tego odchodzić.
spoiler stop
AC-synonim słabej zabawy.
O tak, pamiętam tego typu misje w Morrowindzie. Pół biedy jak wykonywało się taką na początku gry i postać miała podobne statystyki co npc. Ale w późniejszej fazie, mając wymaksowaną lub nawet ponad limit szybkość + akrobatykę trzeba było zatrzymywać się co kilka kroków aby nie zgubić dziada.
Videogamedunkey notorycznie narzeka na Assassins Creed za misje eskortowe, a ty nawet o nich nie wspomniałeś. I dobrze, inne podejście do tematu.
Dwa typy znienawidzonych misji
Escort: https://www.youtube.com/watch?v=Ug-DZM2bhmo
Steath: https://www.youtube.com/watch?v=ykVOo1z0_gM
W sumie jak teraz o tym wspomnieliscie to faktycznie, nienawidzę eskortowania w grach
Rzeczywiście większość misji eskortowych jest wkurzająca. Albo ochraniany kretyn nie patrzy gdzie leci i trafia prosto na wroga, ginąc od jednego porządnego ciosu/strzału, albo przejście za graczem 20 m prostym, wąskim korytarzem przekracza jego zdolności umysłowe i gubi się po drodze.
Jeśli misje eskortowania są zrobione sensownie, to nie widzę w nich nic złego - nigdy mi nie przeszkadzały jakoś specjalnie.
Za to są pewne rodzaje gier/zadań/misji/achievementów, które zawsze mnie wkurzają: Uzbieraj X złota/XP/kilometrów/poziomów/skilla/skalpów wrogów/różowych landrynek/czegokolwiek, aby przejść dalej lub zaliczyć. Taka sztuczna bariera, aby wymusić grindowanie (marnowanie czasu) niezabawnych mechanik, na które zwyczajnie gracz może nie mieć ochoty. Plaga zwłaszcza gier tzw. open-world, MMORPG, ARPG.
Jeden z przykładów: bardzo trudne walki z bossami, których nie da się przejść, bo jakiś game designer sobie wymyślił, że będą Bardzo Trudne i Zajmą XX[umieść tutaj dowolną wartość, po której Ci się odechciewa powtarzania tego samego] Minut.
FreeSpace i Wing Commander 3... O ile we FreeSpace'ie misje eskortowe po prostu mnie irytowały, to w WC3 dostawałem przy nich ku***cy...
bardziej od ekort do szału mnie doprowadzają wszelkie czasówki.
Nie lubię być poganiany jak jakaś małpa za którę pędzi tygrys i QTE, które dają mało czasu na reakcję (patrz RE4 i RE5).
Mnie Ace Combat 7 pokonał własnie na wyśrubowanych czasach do przejścia misji.
Brakowało niewiele, ale po 10 ponownej próbie zadałem sobie pytanie, po co gram w gry? By klnąć, wkurzać się i mieć ochotę roznieść pokój?
Nie, gram dla przyjemności i dobrej zabawy i jeśli gra nie potrafi tego uszanować to won, a developer, który nie szanuje graczy, tylko chce ich karać lub tresować to dziad, a nie developer.
Część misji eskortowych to w sumie czasówki. Zniszcz wrogów, zanim oni zniszczą twojego podopiecznego.
Ale fakt, też nienawidzę czasówek. Wkurzają mnie nawet takie, w których teoretycznie jest, aż nadto czasu, żeby zdążyć zrobić to, co akurat sobie twórcy wymyślili.
Szczerze, z serii Max Payne pamiętam tylko park rozrywki, tego headshota w cutscence i tą sekwencje z koszmarem jak go naćpali. Przy czym ta ostatnia do dzisiaj jest na szczycie mojej listy creeperskich misji...
Czy podobała Ci się jakakolwiek misja eskortowa?
ICO było wymienione w artykule, ale Prince of Persia Piaski Czasu również się pozytywnie wybijały jakością. Głównie dlatego, że dobrze zarysowano tam relacje pomiędzy Księciem i Farą, więc każda jej śmierć działała na zasadzie: "zginęła mi towarzyszka podróży", a nie: "zginął mi ten głupek, którego mam ochraniać". Dzięki temu nastawienie gracza zmieniało się na zasadzie chcę > muszę. Dodatkowo Fara była względnie samowystarczalna i walczyła z przeciwnikami, czasem nam pomagając. Nie pokonywała żadnego i wciąż trzeba było ją ochraniać, przyjmując na siebie atakujących wrogów, ale jednocześnie nie sterczała jak kołek i nie wystawiała się na ciosy, jak to bywa przy niektórych eksportowych postaciach. No i hej, zawsze można było cofnąć czas, gdy ginęła :P
Dead Rising ma fajne misje eskortowe.
Poza tym jak wprowadzenie misji PODWODNYCH ma pomóc Ace Combat
A ja tam lubię, choć to zależy czy są dobrze zrealizowane.
W Morowwind była fajna, spokojna i klimatyczna. W pierwszym Wiedźminie z tym dziadkiem też była super.
Hmm w sumie to o Plague Tale też mzina powiedzieć, że to jedna wielka misja eskortowa i wychodziło to dobrze ;)
Jak ja was nienawidzę, misje eskortowe
Nic dziwnego, jak misje eskortowe są źle zrealizowane. Nigdy nie zapomnę, ile miałem negatywne emocji w Metro 2033, gdzie pewien "stalker" bez zastanowienia idzie prosto "w pole minowe" zamiast czekać cierpliwe, jak będę rozbrajał "miny" po swojemu. Ile razy widuję "game over" z tego powodu.
Nienawidzę misje eskortowe tylko wtedy, jak nie będę miał kontrole nad osobą, który mam chronić i zaprowadzić w bezpieczne miejsce. Albo nie umieją sami o siebie zadbać i nie będą "popełnić samobójstwo".
Przechodziłem Max Payna 2 z 2-3 razy a nie spotkałem tego pajaca... Też nie lubię misji eksportowych. Owce czy ludzie w RDR 2...
Nie mogłeś go nie spotkać, bo gra była tak liniowa, jak to tylko możliwe. Po prostu już zapomniałeś, gdyż na szczęście epizod z ochroną Gognitiego był dość krótki (i prosty), więc pewnie nie musiałeś tej sekwencji nawet powtarzać.
Eksportowe misje, to chyba w GTA Online... :)
Eskortowanie Evy z MGS3 nie było takie złe ale zamiast kazać jej iść za tobą i ją co chwilę dokarmiać zupkami lepiej strzelić jej z pistoletu na strzałki i nią targać do końca lokacji.
Kiepskiej baletnicy rąbek u spódnicy... Jak ktoś nie umie grać to będzie narzekał na wszystko
Misja eskortowa z Maxa Payne'a 2 to pikuś, ta w pierwszej Mafii (w piętrowym parkingu) to dopiero był hardcore, co się swego czasu naklnąłem gdy grałem po raz pierwszy to moje.
Dobrze pamiętam że w chyba jakimś dodatku do half Life 2 trzeba było kogoś eskortowac i było przy tym jakieś chore osiągnięcie
W Dead Rising 2 to był dramat. Blokowali się, poruszali niesamowicie wolno. Czekanie dwóch minut przy włazie aż enpec zdąży się doczłapać generowało fizyczny ból.
misje eskortowe w blitzkriegu 3, codename panzers
Eskortowanie może być, pod warunkiem, że eskortowana postać nie porusza się 10 razy wolniej niż nas bohater, albo nie utknie na amen w jakimś miejscu, a tak się niestety często zdarza.
W Skyrim to to była tragedia. Lubię się skradać, więc gdy miałem kogoś eskortować, to ten, gdy tylko widział przeciwnika to do niego wyskakiwał i cały misterny plan w pi*du. :D
Mnie najbardziej wkurzały misje eskortowania konwojów w X3:TC. Zwłaszcza kiedy lot był przez kilka sektorów, część transportowców przeleciała przez wrota, a jeden zostawał i zamiast wykonać skok i uciekać to zaczynał kręcić się w kółko i czekać aż piraci czy inne złodupce przylecą i go rozwalą. A w tym czasie reszta konwoju już w następnym sektorze ginęła bo mnie tam nie było a przydzielone do ich ochrony inne statki nie radziły sobie.
Same w sobie misje nie muszą być wkurzające. Stają się takie wtedy kiedy ochraniany przez nas obiekt ma zaprogramowane kretyńskie zachowania.
W Xcomach, mamy pełną kontrolę nad ochranianym npcem i są to właściwie zwykłe misje w których musimy tylko trochę bardziej starać się żeby nikt nie zginął.
Kiedy widzę w grach misje eskortowe, tylko jedna myśl przychodzi mi do głowy: https://www.youtube.com/watch?v=_JOsUhrrxeg
Ej, ale misja w MP2 to akurat sztos
Osobiście "eskortówki" mi tak aż nie przeszkadzają. Za to misje czasowe doprowadzają mnie do szału. Nienawidzę widoku odliczanego nagle czasu gdzie parę minut wcześniej (np. podczas cutscenki) planowałem już jak to sobie rozegrać na spokojnie. Nie zaczynając jeszcze nic robić, od razu po zobaczeniu licznika dopada mnie maksymalna frustracja.
Tak, było kilka takich akcji w ciągu kilku lat grania. "Uwielbiałem" eskortę kogoś tam, który to koleś robił wszystko by mnie spowolnić i w końcu zginąć. "Rewelacją" jest również nagła walka z "bosem" kiedy to dopiero co otwarty teren /kuźwa !! / staje się zamkniętym kręgiem bez możliwości ukrycia się czy ucieczki. Dobrze, że nie ma wtedy nikogo w moim pobliżu ;)
W Sacred Złota Edycja jest parę misji, gdzie albo trzeba komuś pomóc przejść z miejsca A do B, albo znaleźć kogoś i go bezpiecznie odprowadzić. W tej grze jest inaczej, jeśli się kogoś straci. Wtedy nawet jeśli misja jest przegrana to można grać dalej (albo ręcznie wczytać Save). Nie ulubioną misją było przeprowadzenie posła (niby miał obok rycerza) ale przeważnie (nawet bez broni) biegł na gobliny.... Dopiero niedawno znalazłem na tą misję sposób. Gdzieś w początkowej lokacji znalazłem portal i potem odblokowałem portal w miejscu docelowym. Aktywowałem misję i pobiegłem z rycerzem i posłem do portalu - misja zaliczona. Ogólnie to Sacred ma ciekawą mechanikę z portalami. Można przez portale przeprowadzić osoby z misji eskortowych/ratunkowych; można też bez zsiadania z konia przejechać przez portal.
Akurat na zdjęciu, które dodałem nie pojawił się rycerz (stoi zaraz obok posła)