mam pytanie jak pokonać szkolnego patusa w pokojowy sposób bo siłowy nie wchodzi w grę.
Obsmarować go anonimowo w internecie. Jakiś mem czy coś.
Klasyk.
+1 zawsze dziala
Nie zdajesz sobie chyba sprawy z konsekwencji jakie to za sobą poniesie. Później cała szkoła może mieć z niego bekę. Raczej nie to autor chciałby osiągnąć.
Petardami?
A po co chcesz go w ogóle pokonywać, tj. wdawać się z nim w jakiekolwiek interakcje? Żeby zaimponować kolegom/koleżance? Nie lepiej olać i zajmować się wyłącznie swoimi sprawami?
Pamiętam, że u mnie w szkole podstawowej był taki patus, którego wszyscy się bali, schodzili mu z drogi itp. Ale gdy pewnego razu zaczepił mnie, chyba chciał żebym ustąpił mu miejsca na ławce, postawiłem mu się i powiedziałem jakieś słowa, po których wszyscy zaczęli się śmiać z tego gościa. Coś tam klnął i gadał, że mnie dopadnie po szkole itp. ale potem nigdy więcej do mnie nie podchodził. Pewnie pomogło też to, że zawsze w szkole miałem paru kolegów przy sobie i koleś wymiękł, albo bał się że znowu go ośmieszę przed innymi.
Taki to sie nazywa pozer, a nie patus :P
To już klasyk. Rzucił nim jak workiem kartofli. Chudy się później tłumaczył, że jego też gnębili.
Może do tej pory ma.
Zapłać komuś, żeby mu spuścili wpierdol.
Zawsze można przyjąć taktykę obrony przed bananem. Niestety wersja z polskim lektorem spadł jakiś czas temu z tuby.
Za moich czasów to przychodził starszy kolega, brat i kolo miał po takim spotkaniu kilka obruszonych zębów i krwotok z nosa. Taka sytuacja.
Dzisiaj to nie przejdzie więc rzuć w niego truskawką?
Bronienie się starszym bratem, albo starszymi kolegami zawsze było strasznie słabe.
Ok Mr punchbag
Odkąd pamiętam, zawsze postawienie się rozwiązywało problem. Milczenie i nic nierobienie oznacza zgodę, akceptację na to, co się dzieje.
hopkins
Teoretycznie masz rację, bo generalnie powinna pójść informacja do starego patusa i to on powinien gnojowi spuścić manto.
No ok ale nie każdy dzieciak jest taki charakterny. Poza tym jesli patus jest 2 razy większy od niego i nie ma hamulców... Wiesz jakie dzieciaki potrafią być okrutne, one teraz jeszcze wszystko nagrywają i od razu trafia to do neta. To może zrujnować psychę młodemu człowiekowi. Niektórzy nie wytrzymują...
Za moich czasów praliśmy się do sikającej krwi. Teraz nastały czasy powiadomienia rodziców albo i nawet policji.
To faktycznie masz powód do dumy, lać się bezmyślnie...
Inne czasy inna mentalnosc, wtedy tez biegalo sie caly dzien grajac w noge na podworku lub cos podobnego. Teraz wiekszosc kisi po szkole w domu przed kompem/konsola/telefonem, a dupy rosna :P
Zbierz ziomeczków i coś razem wykombinujcie
No chyba że nie masz ziomeczków (nie hejtuję ani nic bo nie znam twojej sytuacji) to bądź kreatywny i nie daj się złapać
To zależy, ale jeśli jest szansa, ze mu dorównasz albo nie ma przewagi na tyle dużej, by spuścić ci konkretne lanie, postaw się.
Na początek oczywiście werbalnie, słowna agresja za słowną agresję. Nie możesz pokazać, ze godzisz się/nie reagujesz na pomiatanie tobą. No i dobrze by było, gdybyś nei był całkiem samotny. Piszę o tym bo często na cel obierani są najsłabsi i najbardziej wyalienowani, ale oczywiście to nie musi być twój przypadek.
No chyba, że ryzyko jest teraz zbyt duże, wiele sie w szkołach zmieniło pod tym względem, kiedyś patologia w przeciętnej szkole (nie mówię o typowo patologicznej) była głównie mocna w gębie, ale to było dawno, potem ponoć nastały takie czasy, że zadrzeć ze szkolnym kozakiem to gorzej niż z lokalnym gangiem dresów, bo można i kosę zarobić...
Wy tak serio? ;P
Przecież to trroll - wystarczy w wątki spojrzeć.
Potraktuj go jako potwora i na tablicy pod pokojem nauczycielskim wywiesz ogłoszenie - poluje na patusów - 30 orenów sztuka i czekaj na klienta ;)
Praca marzeń!
Nie wszyscy śledzą portfolio każdego użytkownika. Zresztą to że trolluje albo pisze głupoty niczym ośmiolatek w jednym wątku nie znaczy, że tu nie pisał na serio.
A nawet jeśli trollował, to zawsze ktoś inny może przeczytać co tu napisaliśmy, może komuś się przyda....
Tak, kurła, wiem, GOL i poważne porady życiowe - LOL.
Powiedz mu, że bije znaczy kocha, co akurat jest prawdą, ale go uświadom i zapytaj, czy sie zakochał, bo nie wiesz, jak nasz reszcie przekazac. A jeśli sie wkurzy i zechce ci walnąć , to powiedz mu, ze każdy tak reaguje, komu trudno jest się pogodzić z prawdą, więc go rozumiesz i liczyłes się z wpier.olem w chwili jego słabości. Szybko ucieknie.
Jezu jaki temat. Jeszcze rady najlepsze, wyjdź na największego fredzla i przyjdź że starszym kolegom. Wtf. Co to za kretynskie porady z brawo girl czy co.
Może ogólnie niech każdy wezmie po starszym koledze i urządzi bitwę, ilość ukruszonych zębów decyduje o wygranej. Hahaha
Normalnie. Buła, łokieć, kolano.
Postaraj się, by jego rodzice dowiedzieli się o tym, że nęka innych w szkole. Jak to nie pomoże to spróbuj charyzmatycznie go ośmieszyć przy ludziach ale się domyślam, że to raczej też nie wchodzi w grę, bo nie pisałbyś na forum. Pomysł z zapłaceniem komuś za to, że z nim "porozmawia" nie wydaje sie zły xd Bo rady nauczycieli, żeby ignorować to zachowanie sprawią, że koleś rozkręci się jeszcze bardziej.
Kiedyś jeden gościu skakał do mojego chłopaka na wfie. Mój znalazł moment, że nauczyciele nie patrzeli, wywinął mu i koleś więcej do nas nie podszedł. Ale to był typowy kozaczek, który bez kumpli to może sobie tylko pofikać.
Ja też raz miałam zatarg z jakąś wycieruchą, która puszczała się z każdym. Była zazdrosna o mojego chłopaka. Ale ja się jej nie dawałam tak po prostu. Co jakiś czas też zdawałam relacje moim przyjaciółkom, które za moimi plecami zmówiły całą klasę. Poszli do wychowawcy i dyrektora i dziewucha kilka dni później została wydalona ze szkoły o.o
Za moich czasów zawsze były ustawki na długich przerwach nie mówiąc już że sami niszczyliśmy grubasów zezów okularników i wszystkich innych kaleków. Taki był urok sportowej podstawówki. W lo za to chyba już tylko dwa razy albo trzy doszło do takiej sytuacji że miałem podbite oczy a po drugiej stronie nie było na pewno mniej boleśnie, taki urok jak przy lo była zawodówka i technikum oraz internat. Zawsze się znalazł jakiś gamoń z wioski któremu coś się nie podobało. Posłużenie się w tamtych czasach rodzicami, kolegami czy starszym rodzeństwem uważane było za bycie pi... i wtedy dopiero trzeba by było zmienić szkołę bo nikt by z tobą nie rozmawiał. Takie to były czasy a dzisiaj to "oczernij go w internecie" ;) Czasy się zmieniły ale pozostaje kwestia charakteru i z każdym można dać sobie radę na pewno sobie trzeba poradzić samemu a jak to już kwestia indywidualna nie trzeba od razu się bić czasem wystarczy zwykła rozmowa.
A więc Alex ze szkolnego patusa gnebiacego
grubasów zezów okularników i wszystkich innych kaleków.
wyrósł na komputerowego piwnicznikowego patusa. Ewolucja jak w Pokemonach.
na długich przerwach nie mówiąc już że sami niszczyliśmy grubasów zezów okularników i wszystkich innych kaleków.
Gdybym był na Twoim miejscu i jeśli to nie żaden troll, to wcale bym się tym nie chwalił.
Wen–Chi Lee - tu nie ma się czym chwalić. Smutna prawda tamtych czasów. Najgorzej było być grubasem potem okularnikiem a na końcu konusem. Nie to co dzisiaj ;) Dzisiaj jak widzi sie czasem wycieczke szkolną to wygląda jakby była ze szkoły specjalnej. Oczywiście że z perspektywy czasu smutno mi że przez nas z 10+ osób musiało zmienić szkołę bo byliśmy patusami ale co zrobić dzieci są tylko dziećmi. Zresztą przed nami było tak samo i pewnie parę lat po nas też. Z perspektyw czasu kult siły i sprawności i tak wydaje mi się lepszy niż pokolenie colopizza z wypisanymi chorobami na twarzy. Oczywiście że nic nie usprawiedliwia ale jak wyżej dzieci są tylko dziećmi. Dla przeciwwagi napiszę że wtedy dostać od nauczyciela w twarz z liścia czy z kopa i usłyszeć dodatkowo "#$%^#@" też było na porządku dziennym. Inne czasy były.
Wiele sie zatem nie zmieniles. Wtedy lales grubasow, teraz slownie gnebisz ludzi, ktorzy pracuja za mniej niz 40 000 miesiecznie, uwazajac takich za leniwych nieudacznikow. Brak zrozumienia innego punktu odniesienia masz zakorzeniony w naturze.
Chyba jestem z trochę podobnych lat roczników co Alex, bo tez kojarzę takie akcje w szkole. W liceum to również zanikło, bo był mocny odsiew. Z perspektywy czasu jest mi teraz głupio, szkoda mi tych ludzi. Jednak uważam, że chyba to jest lepsze niż to, co obecnie widzę w szkołach i słyszę od rodziny i ich dzieci.
Za to nie rozumiem nagonki na Alexa i łączenia tego wpisu / zachowania z tym co robi na forum. Takie czepianie się na siłę.
Smutne, ale tak było i pewnie jest nadal. Niestety sam byłem takim bully, co to znęcał się z kolegami nad słabszymi. Do dziś mi z tego powodu wstyd i czuję żal i mam za złe całemu szeroko pojętemu środowisku, że na to pozwalało. W końcu byliśmy tylko dziećmi. Gdyby wtedy inaczej nas edukowano, to zapewne udało by się uniknąć paru dramatów. Ten silniejszy, odważniejszy, często ma problem w zrozumieniu tego słabszego, bardziej bojaźliwego. I mogę to przyznać dopiero po latach. Wtedy to było "fajne" i cieszyłem się, że byłem w tej "silniejszej" grupie. Często jako prowodyr, "szef bandy". Okropne.
Wszelkie "urabura zastosuj mu nelsona" są fajne na filmach typu karate kid. W real life imo to by się dosyć szybko mogło źle skończyć - eskalacją przemocy i nożem w kręgosłupie (tru story bro ode mnie z osiedla).
I teraz z perspektywy czasu wydaje mi się, że najlepiej jednak na miejscu tych zastraszanych dzieciaków to poproszenie o pomoc dorosłych. Rodziców w pierwszej kolejności, bo oni już powinni dalej umieć odpowiednio pokierować sytuacją. A jeśli to nie wystarcza, to udać się do szkolnego psychologa. Tak czy owak > pomoc świadomych dorosłych jest istotna.
Gorzej, jeśli rodzice to patusy, a psycholog ma wywalone. W takiej sytuacji jest zapewne trochę dzieci. I co wtedy pozostaje? Tak na szybko > np. unikanie kontaktu i przeczekanie, zatopienie się w świecie fantazji, itp. Czyli limitowanie kontaktu fizycznego, i wsparcie psychy żeby nie zwariować. Szczególnie psychika jest ważna, bo sporo znęcania się dzisiaj to własnie już nie kopniaki w zadek, ale grupowe rycie bani. Dziś mamy tak dużo samobójstw wśród dzieci ( https://www.focus.pl/artykul/samobojstwa-nieletnich-polska-na-drugim-miejscu-w-europie ) :(
Szkoda, że w Polsce nie mamy zalegalizowanego posiadania broni. Takie patusy jak ty znęcałyby się nad słabszymi to ten przyszedł z klamką i zrobił porządek.
mnie dziwi to dziwne podejście do broni tak jakby ktoś myślał iz tylko on dostanie a inni nie.
Zobacz jak to wygląda w usa, gdzie celowo mają pozwolenia na broń chyba tylko po to by czarni amerykanie sie wybijali.
Strzelalniy szkolne najczęściej są inicjowane przez tych odrzuconych, nad którymi się znęcają silniejsi. "Silny" do szkoły nie przyjdzie z bronią, bo to oznacza, że umrze lub pójdzie do więzienia na dekady, z reszta nie ma takiej potrzebny bo jest silny i nikt mu nie podskoczy, do czasu. Słaby przyjdzie z bronią bo i tak jest na skraju popełnienia samobójstwa, ale przy okazji zabije swoich oprawców. Ostatnio byo głośno o przegrywach w Polsce, którzy chcieli się zemścić podkładając bomby w szkole, mieli już udane próby w lesie, zabrakło kilku dni i byłaby tragedia! Wszystko tylko dlatego bo Alexy musza się dowartościowywać atakując słabszych.
Ja w szkole bylem spokojny, tzn nie znecalem sie nad innymi ale i tak caly czas sie z kims bilem. Szczegolnie ze w 5 i 7 klasie mielismy laczenie z dzieciakmi przywozonymi z mniejszych szkol. Generalnie jak mnie ktos chcial ustawiac albo walic przezwiskami to ja walilem w zeby.
W liceum juz bylo lepiej ale poczatki tez byly trudne bo miastowi sobie pomysleli ze pognebia wioskowego, sprawe szybko zlatwilem na sali sportowej juz w pierwszym semetrze i to na terenie byla ostatnia bojka z moim udzialem.
Ale w sumie z patologicznym gnebieniem innych nie mialem doc zynienia podczas mojej edukacji.
Mutant z Krainy OZ - chyba wyrywkowo czytasz moje posty lub masz problemy ze zrozumieniem tekstu jeśli uważasz że oceniam ludzi albo tym bardziej : uważając takich za leniwych nieudaczników. Jeśli kiedykolwiek piszę coś w tematach gdzie inne osoby poruszają temat zawodowe to tylko na zasadzie że "się da zawsze się da trzeba próbować". Jeśli ktoś obierze sobie za cel wejście na K2 to jest szansa że nawet jeśli nigdy na K2 nie wejdzie to wejdzie na jakiś pagórek. Większość osób rezygnuje już na etapie próbowania, jedyne co piszę wtedy tylko że warto próbować.
Poza tym staram się nigdy nie oceniać ludzi a już na pewno nie przez pryzmat zawodu, czy tym bardziej dochodów szczególnie że taka ocena byłaby głupia bo każdy startował z innej pozycji.
Inna sprawa że osobiście zależy mi aby ludzie więcej zarabiali, wtedy są nie tylko szczęśliwsi, spada przestępczość, co ogólnie nasz kraj się rozwija. Czy bogatsze społeczeństwo tym warunki życia dla wszystkich są lepsze.
Co roku na cele charytatywne przeznaczamy całkiem niemałe sumy, zresztą moje dzieci też to robią nie rozumieją może co to pieniądz w znaczeniu jego możliwości ale wiedzą że same mają tak dużo że mogą się częścią podzielić. Mogę ci tylko powiedzieć że samych dyplomów z podziękowaniami mamy z kilka segregatorów.
FrankerZ - Wszystko tylko dlatego bo Alexy musza się dowartościowywać atakując słabszych to nie chodzi o dowartościowanie czy nie, tylko wtedy były takie czasy i takie szkoły. To szkoły, beznadziejni nieradzący sobie nauczyciele nie potrafili wpoić innych wzorców. Dodatkowo napisałem ci że w szkole sportowej podstawówce nauczyciele sami stosowali przemoc i słowną i psychiczną : określenie kogoś debilem, głąbem, zerem to była norma i trzeba było sobie z tym radzić. Poza tym za gadanie można było przysłowiowo dostać w ryja :) Mogę tylko ubolewać że były to takie czasy, ale jak napisałem wyżej te czasy w pewien sposób hartowały też ludzi. Kto nie dał rady zmieniał szkołę.
Mam nadzieje ze na te ustawki nie chodziliscie za rękę ze starszym kolega???
'takie byly czasy' aka popularne wytlumaczenie pokolenia nastolatkow zza odry lat 1933-1945
Bardziej lat 1933-1939, potem to już zdaje się nie brali na front na ochotnika...
Szkoda, że w Polsce nie mamy zalegalizowanego posiadania broni. Takie patusy jak ty znęcałyby się nad słabszymi to ten przyszedł z klamką i zrobił porządek.
A może zamiast trafić kogoś między oczy z broni palnej jak psychopata nie lepiej go ukarać inaczej, niż śmiercią? Nie wiem co ci w głowie chodzi, że popierasz takie strzelaniny ale dzieciaki zawsze potrafiły dać słabszym kolegom w kość i czasem tacy ludzie się chociażby zmieniają. Nie trzeba robić masakry żeby uświadomić kogoś, że zrobił coś mega słabego, a popieranie zabijania "w ramach sprawiedliwości" jest chore.
dzieciaki zawsze potrafiły dać słabszym kolegom w kość i czasem tacy ludzie się chociażby zmieniają.
Jak widać po tym wątku, często się i nie zmieniają i wręcz wracają do tych czasów z wyczuwalną nostalgią. Także Twój post właściwie można by spuścić w kiblu, bo tyle warta jest ta argumentacja. Czasem starczy takie kilka lat zaszczucia dzieciaka, by rzutowało to później na jego całe późniejsze życie i wybory. Więc o ile nauczycieli bym każdorazowo za ten stan rzeczy nie winił (ale faktycznie często widzą problem ale świadomie ignorują), tak niewychowanego gówniarstwa nie było by mi szkoda kompletnie.
A ja nie piszę TYLKO o zmianie. Jest znacznie więcej lepszych sposobów na karanie takiego cwaniaczka niż pakowanie mu kuli w łeb. Sam nienawidzę takich niewychowanych dzieciaków, ale popieranie zabijania takich ludzi to jest krytyczna skrajność. Może i nie każdy się zmienia, ale też nie każdy z tej młodej patologii zasługuje na śmierć.
Ja za bachora robiłem setki glupot....czyli w sumie u mnie nic się nie zmienilo.
Załatw go jakoś taktycznie.
Ja miałem problem z jednym gościem (patus + ADHD) z którym chodziłem do klasy. Żeby zobrazować level patologi muszę wspomnieć że kiedyś na lekcji wyciągnął wała przez rozporek i uderzał nim o ławkę. Generalnie on był spoko i zawsze rozbawiał całą klasę, ale zawsze mnie męczył "do żartów" tekstami typu "dawaj na solówke", "co znowu się lampisz" itp. podszarpując mnie co jakiś czas. Pewnego dnia, siedząc na parapecie razem z kilkoma chłopakami z klasy, podszedł do mnie i zaczyna swoje jakieś patologiczne ciągoty. Nie wiem jak to opisać żebyś zrozumiał ale stanął na przeciwko mnie na tyle blisko że miałem jego głowę z prawej strony swojej głowy i coś gada swoim patologicznym dialektem. Byłem jak zawsze, nieco przestraszony i ciężko mi było bronić się w jakiś logiczny sposób . Kumpel obok, śmiejąc się z całej sytuacji krzykną "dawaj buziaka wojtasowi". Dostał słodkiego całusa w policzek i już nigdy więcej się nie przyczepił a my mieliśmy z tego ubaw do końca szkoły. Wiadomo... czułem się bardzo zawstydzony po całej akcji ale ten patus był w szoku, nie wiedział co się dzieje a ja z pokerową miną i uśmiechem na twarzy powiedziałem "słodki jesteś".
W ten sposób załatwiłem gościa na cacy. Właściwie to od tego czasu omijał mnie z daleka.
Nie jestem z tego dumny ale masz obraz tego co działa na idiotów.
W mojej podbazie miałbyś piętno geja do końca szkoły.
Zdaje sobie z tego sprawę, mogłoby się to tak skończyć ale nie uchodziłbym za geja bo miałem bardzo duże powodzenie u płci przeciwnej i wszyscy to wiedzieli. Nawet jeśli, to nikt by w to nie uwierzył. Cała szkoła, z nauczycielami włącznie zastanawiali się która będzie następna, co było jeszcze bardziej pojeb... niż szkolny patus.
Mi też kiedyś dokuczało kilku idiotów z klasy, a zawsze byłem zamknięty w sobie bo jeszcze przed pójściem do gimnazjum zmarła mi mama.
Niestety byłem w klasie najniższy i nie miałem warunków by dokopać nawet najmniej wyrośniętemu. Ojciec dał mi jednak radę, z której skorzystałem aczkolwiek swemu synowi dziś bym jej raczej nie dał tylko porozmawiał bym najpierw z rodzicami. Powiedział mi, że gdy będe w sali matematycznej to mam rozejrzeć się za jakąś
"pomocą naukową" i gdy tylko któryś z nich (najlepiej ten najgorszy) będzie bliżej to z zaskoczenia uderzyć go z całej pary w twarz.
Tak też zrobiłem, po dzwonku wszedłem spokojnie do sali matematycznej a na przerwie jeszcze mi oczywiście dokuczali. po czym opluli plecak więc poziom mego wkur...sięgał zenitu. Od razu po wejściu do sali złapałem za cyrkiel (bez igły na szczęście) ale masywny i drewniany prawie na kształt dobrego kija basebollowego i czekając za drzwiami z całej pary przydzwoniłem temu najmniejszemu który zawsze prowokował reszte. Pamiętam że zalał się krwią i prawie stracił przytomność.
Reszta odskoczyła i po wejściu nauczycielki od razu wezwano mnie do pedagoga, a ojca z pracy do szkoły. Ojciec przyjechał, a że był na to przygotowany od kilku dni, szybko ustawił do pionu zarówno dyrektorkę jak i pedagoga.
Miałem co prawda obniżoną ocenę ze sprawowania, ale od tamtej pory absolutnie nikt mnie nie tknął nawet w klasie ale i w szkole, bo wieść się szybko rozeszła, że mogę kogoś ukarać w najmniej oczekiwanym momencie. Do końca gimnazjum miałem więc już spokój i podejrzewam, że o tym przykrym incydencie pamięta tylko mój napastnik, czyli ofiara cyrkla.
A w liceum wziąłem się już za siebie, udało mi się osiągnąć pełnię wzrostu, niestety 171 cm ale dobre i to :-)
miałem w drzwiach pokoju zawieszony na drążku do podciągania worek brezentowy nabity mąką wymieszaną z piaskiem i zawsze w przerwach na naukę tłukłem tak godzinę dziennie (to oczywiście też konstrukcja pomysłowego ojca) i na początku nie wierzyłem że może dać to jakieś efekty.
Możecie mi wierzyć albo nie, że dało niesamowite, wystarczyła 45-60 minut uderzania dziennie, a przekonałem się o tym
gdy zaczepił mnie na mieście jakiś dresiarz gdy wracałem od dziewczyny, wyprowadziłem bodajże 3 czy 4 ciosy w mgnieniu oka, z czego pierwszy już prawie powalił go na ziemie
Siła uderzenia człowieka, który boksuje i robi to systematycznie jest ogromna i jeden dobrze wyprowadzony pierwszy cios
z nienacka kończył zwykle moje potyczki z zaczepiającymi mnie kozakami,. Niestety zdarzały się też przykre sytuacje jak żartowaliśmy z kolegami, bo wtedy nie miałem kontroli nad siłą ciosu, nawet jak sparingowaliśmy się na żarty to potrafiłem nabić komuś niechcący porządnego siniaka.
Na studiach przestałem oczywiście ćwiczyć, pojawiło się piwo, imprezy i niestety forma spadła, ale już też
i na szczęście testować siły uderzenia nie trzeba było, jedynie co mi zostało do dziś to wytarte kłykcie :-)
Na patusa rada jest tylko jedna, trzeba się postawić, nawet jak się obskoczy wpie^%$# to istnieje duża szansa, że znajdzie sobie inną ofiare która stawiać się nie będzie. Jak zmieniałem szkołe lata temu to jako nowy lekko nie miałem. Przyczepił się do mnie taki jeden osobnik, największy kozak w szkole(według reszty populacji szkolnej), każdy mówił, że teraz to mam przesrane bo się mną "zainteresował". Wyjaśniłem sprawę szybko rzucając gościem o ściane przy pierwszej próbie zgnojenia mnie. Nie jestem z tego absolutnie dumy i wcale nie ma się czym chwalić ale tacy rozumią tylko jeden argument. Potem nawet się trochę zakumplowaliśmy i okazało się to co okazuje się zazwyczaj po bliższym poznaniu takiego człowieka - nie ma nic innego do zaoferowania więc żeby się wyróżnić pajacuje korzystając z atrybutu siły.