Polityczność jednym z powodów klęski LawBreakers zdaniem Cliffa Bleszinskiego
w myśl idei „woke”, polegającej na byciu świadomym ww., jak rasizm czy nierówności
Zagraniczni "dziennikarze" raczej nie podzielają tego poglądu bo raptem kilka godzin po wypowiedzi Ciffiego obsmarowali go jak tylko się dało.
Gra po prostu niczym szczególnym się nie wyróżniała, dorabianie do tego ideologii dlaczego się nie sprzedała jest głupie.
To nie polityka była powodem tylko zwyczajnie - gra była słaba.
Cliff robił lepsze gry i taki spadek nie da się tłumaczyć polityką. Co zresztą developerom zdarza się dzisiaj wykorzystywać jako tarczę na krytykę (często słuszną np. że coś w grze nie działa za dobrze).
Słaba nie była, tylko sprawiała wrażenie gry dla nikogo. Chciała wbić się w segment, który w tamtym czasie był już dosyć mocno zagospodarowany przez inne tytuły, a przy tym nie potrafiła przekonać odbiorców, że jest czymś innym, może nawet lepszym od konkurencji. Ot, zginęła w tłumie.
Ten argument też ma sens.
Niestety tak to jest z ekipą, która spóźniła się, że kopiuje sporo nie dodając od siebie nic a to co ich - jest nijakie.
I tutaj mówię o ekipie która sama potrafiła wyznaczać trendy - ich Gyrosy Wojny z systemem chowania się za osłonami zrobiły boom na cover shootery, który został pokonany jakąś generację później przez pseudoskradankową mechanikę nokautowania/zabijania po wciśnięciu jednego przycisku, uprzednio po tym jak gracz przekradał się do tępego AI...
Z drugiej strony - jeśli za mocno się wyróżnisz to stworzysz za wysoki próg wejścia i jeśli jutuberzy/streamerzy nie wezmą tego na ruszt a pismacy oleją - to kaplica.
Łaska graczy na pstrym koniu jeździ niestety.
Inna sprawa, że zdaniem Bleszinskiego nie ma nic złego w tym, by studia deweloperskie zabierały głos w debacie politycznej za pośrednictwem swoich dzieł.
Cliff, po prostu przestań. No nie, nie ma absolutnie nic złego w tym, tylko szkoda, że polityka jest w codziennym życiu i jej jest wystarczająco dużo. Pomijając już fakt, że LB jest prostą sieciową naparzanką i debaty politycznej w niej tyle co w Cupheadzie, ale dlaczego nie zrobić znowu czegoś na wzór Gearsów? Trudy wojny, wszędzie trupy, drugie dno wojny z szarańczą? To było ekstra.
Nie, lepiej było pójść w sieciową strzelankę, kiedy na rynku dominował taki kolos jak Overwatch.
Przynajmniej przyznaje się do winy nie tak jak niektórzy reagują agresją (EA/DICE) gdy zaczynają się problemy wynikające z ich niepotrzebnych decyzji związanych z umieszczaniem polityki w grach.
Gra była ogólnie świetna ale jej największym problemem było to, że Arena FPSy są obecnie niszowym gatunkiem. Trzeba dodać do tego wysoką cenę, słabą reklamę, wysoki próg wejścia, zarozumiałość Cliffa (m.in. słynne "are you skilled AF?" z trailera na premierę) i mamy idealny przepis na klęskę. Poza tym były spore problemy z balansem. W dzisiejszych czasach o sukcesie gier multiplayer w największym stopniu decyduje przychylność dużych streamerów, a że Ci najczęsciej nie potrafią grać w arenówki to jest jak jest. Dobrym przykladem jest Dr DisRespect próbujący (oczywiście po opłaceniu przez Bethesde) Quake Champions. Aima ma doskonałego, próbował nawet strafe jumpów (o dziwo) ale i tak był miażdżony przez większość czasu co oczywiście zaowocowało tym, że po dwóch dniach wrócił do swoich CoDów, w których błyszczy.
Overwatch to praktycznie MOBA (obecnie nawet bardziej niż w 2017 roku) a PUBG to battle royale, tak więc nie stanowiły one żadnej konkurencji dla LawBreakers. To trochę jakby stwierdzić, że Total War przegrał walkę ze StarCraftem.
Przecież "polityczność" nijak nie zaszkodziła Overwatchowi, a jest jej tam sporo.
Cliffy, podobnie jak David Jaffe, nie mogą się pogodzić z utratą sławy zdobytej w poprzednich dwóch generacjach i wymyślają jakieś pierdy na usprawiedliwienie niepowodzeń. Po prostu nie udało się Panu Bleszinskiemu stworzyć gier na tyle dobrych, by uszczknely kawałek tortu (LawBreakers) albo machnął coś szybko na pałe, lecąc na fali popularności gatunku i się przeliczył (Radical Heights). Sorry Cliffy, to se ne vrati.
Ponadto stwierdził, że on sam powinien był przestać „wąchać swoje smrody w wywiadach” i „pozwolić grze mówić za siebie”.
Jak nadmieniłeś. Ego. I znowu ego wychodzi.
to se ne vrati - zwrot oznaczający, "to się nie opłaca", "nie zwróci się", a nie westchnienie za czymś co było.
Jak wyżej wspomnieli koledzy, gra była po prostu słaba, takie tłumaczenie się jest głupie.
LawBreakers poległo w starciu z tuzami gatunku pokroju PUBG i Overwatcha.
Kiedy PUBG stało się arena/hero shooterem?!
Chyba chodzi o to, że Cliff kiedyś mówił, że to przez rosnącą popularność PUBG lawbreakers nie dało rady. Pomimo tego, że to inny gatunek i wzrost popularności był w innym okresie niż premiera lawbreakers
Nie jestem pewien, czy powrót Bleszinskiego do Gearsów nie miałby odwrotnego skutku od zamierzonego. Chociaż dla niego, to by była dobra szansa na ponowne zaistnienie jako twórca gier.
Może czas w końcu zrobić Unreala z prawdziwego zdarzenia? Takiego godnego następce jedynki?
Najlepiej takiego z mikropłatnościami. Od razu bym zamówił preorder.
A ja głupi myślałem że to dlatego że rynek tej gry nie potrzebował, no cóż, człowiek uczy się całe życie xD
Walkę z seksizmem wypadałoby zacząć od dokręcenia śruby serwisom xxx, a walkę z nierównościami od przeniesienia produkcji z Azji z powrotem do macierzystego kraju.
No ale takie posunięcia nie są ani popularne ani kasy nie dają. Lepiej pozorować zaangażowanie i obwiniać o wszystko użytkowników.